6x12 Like a Virgin

Atris

OFICJALNY OPIS:
Dean i Bobby z niepokojem czekają na wybudzenie się Sama, aby upewnić się, że Sam nie postradał zmysłów w wyniku odzyskania duszy. W międzyczasie Dean i Bobby badają sprawę zaginięcia wielu dziewic i odkrywają, że za wszystkim stoi smok. Bobby wysyła Deana do doktora, który posiada jedyna broń, którą można pokonać smoka, ale Dean musi udowodnić, że jest godzien zabrania jej.

Premiera odcinka w USA - 2011-02-04

pentacle

czyżbym była pierwszą komentującą? hm.

jestem jak najbardziej na tak, nie zawiodłam się na tym odcinku, szczególnie biorąc pod uwagę, jak długo trzeba było na niego czekać.

mam tylko jedno zastrzeżenie: SAMMY, Y U NO HUG CAS?

Izoch

Atris

Scena, jak Sam wszedł do pokoju - pierwsza myśl: OMG, znów ma minę szczeniaka

Nie widziałam jej w końcu od początku sezonu

I po prostu za serce mnie złapało to oburzenie Sama, że Dean zabrał pamiętniczek

Wreszcie powrócił mój ukochany Sammy. Nie to, żebym nie lubiła robocop!Sam, ale tego zdecydowanie wolę

Odcinek minął mi szybko, bo tylko czekałam aż Sam wyskoczy z jakimś tekstem do Deana, że chce wiedzieć teraz i już, co się działo przez cały rok, kiedy u niego w domu było pusto. (- Puk, puk. Jest tam kto?)

No i wreszcie Sam przestał wszystkich analizować, bo już mnie to zaczynało denerwować. Sam jako chłodny obserwator cudzych uczuć. Brr, aż mi czasem ciarki chodziły, jak z czymś wystrzelił.

Bobby niestety ma minusa

Jak mógł się nie przekonać do puppy!Sammy? o.O Przecież ta jego mina zasługuje na porządny uścisk, nie to to, co powinno się raczej nazywać UWAGA! NIE DOTYKAĆ TRĘDOWATEGO!

To chyba tyle

evi

Całe szczęście, że nie musiałam czekać kilku miesięcy na następny odcinek. Przy okazji chciałam zaznaczyć, że naprawdę nie rozumiem wieszania psów na sezonie szóstym. Mi, jak na razie się podoba, może pierwszy odcinek był trochę nudny, trochę słaby, jak na rozpoczęcie sezonu, ale już naprawdę nie przesadzajmy. Sezon, jak do tej pory, jest interesujący i wciąga.

A teraz do odcinka:
wzruszyłam się na powitaniu braci i Sama z Bobby'm. Nie sądziłam przy tym, że pamięć Sama zostanie wymazana w takim stopniu, w jakim to się stało. Zastanawiałam się, jak długo będzie żył w niewiedzy dotyczącej ostatniego roku. No, ale jak pojawił się Castiel, już wiedziałam, że wygada się - ale cóż, to, imo dobrze. Wiem, że ściana może się zawalić, ale prawdę zawsze lepiej znać niż żyć w kłamstwie. A Dean powinien być szczery z bratem (wiem, chce go chronić i w ogóle, ale mimo to...).

Cas w pierwszej scenie i jego "jeśli chciałeś zabić brata, trzeba było to zrobić porządnie" - mrr, taki stanowczy i poważny, mi lajki.

Sam znów szczęśliwie stał się tak słodki, samowaty. Ale wtf! Nie chciał przytulić Casa? Tak się NIE robi? Ale okej, Cas jest mój

Z zabawnych scen - na pewno ta, w której Dean okazuje się znawcą dziewic, czytanie pamiętnika oraz Dean jako dzielny rycerz próbujący wydostać miecz z kamienia, miecz złamany

Ogólnie odcinek mi się podobał. Zastanawiam się czy dać 9 czy 10. Ale chyba jednak 10

Rory Gilmore

Smoki... Hmm po wróżkach i człowiekopsie już mnie nic nie zaskoczy. Serio. No i mamy Eve, Matkę Wszystkiego, powstałą z dziewicy o bardzo sympatycznej buzi.
Dean wyciągający miecz - epickie