Sherlock Holmes

joasui

Jedyny na świecie detektyw doradczy. Geniusz dedukcji, sam uważa się za "wysoko funkcjonującego socjopatę". Według Watsona jest szalony, arogancki, nieuprzejmy, wygląda na 12 lat (momentami jestem w stanie się z tym zgodzić) i najwyraźniej uczył się w prywatnej szkole.

Powiem jeszcze od siebie, że jego płaszczyk to już chyba klasyka. Do nabycia w sklepach Belstaff za jedyne 1350 funtów

Lady Makbeth

Powiem szczerze, podobnie jak u Johna, nie bardzo mi przypadł mi do gustu na screenach. Ta jego twarz. Z początku strasznie kojarzył mi się z Jonathanem Rhysem Meyersem (którego szczerze nie znoszę), taki jakiś chłopczykowaty

No, ale potem ujrzałam go w akcji i, co kompletnie mnie rozmiękczyło, usłyszałam jego głos. I, dobry Boże, to mrugnięcie

Ten Sherlock zawiera w sobie wszystkie wersje detektywa łącznie z oryginałem książkowym, a jednocześnie pozostaje jedyny w swoim rodzaju. No i jest jednym z tych dziwnych aseksualnych facetów, na których sam widok dziewczyny (i nie tylko) dostają gęsiej skórki

A tak w ogóle, to czy ktoś rozeznaje się w kwestii potencjalnej seksualności tego gościa? Bo, muszę przyznać, sporo teorii już na ten temat czytałam, ale żadna do końca do niego nie pasuje. Wystraczy wspomnieć, że nawet mój kolega, dla którego słowa "pairing" czy "slash" są całkowicie obce uznał Sherlocka za geja. To jak to z nim jest?

joasui

Z serialu wiadomo, że dziewczyny to nie jego teren, czuje się poślubiony swojej pracy i nie ma faceta. I chyba nic ponadto. Już naprawdę wolałabym, żeby był po prostu aseksualny i jako takiego go w gruncie rzeczy widzę. Ale ja nie lubię slashu (co zaznaczam zapewne przy zbyt dużej ilości okazji

).

Lady Makbeth

Ja też w serialu widziałabym go jako osobę aseksualną. Bo slash slashem można nazwać kiedy w oryginale slashem nie jest. Kto zrozumie tę wypowiedź, zasłużył na cukierka

A tak po prawdzie, cała ta sprawa z jego potencjalnym byciem socjopatą wydaje mi się przez niego wymyślonym pretekstem aby tylko wyróżniać się od tych zwykłych nudnych ludzi. Bo, aseksualny czy nie, do miłości jest zdolny, a dla mnie najbardziej w związkach męsko-męskich najważniejsza zawsze jest emocjonalna strona ich przyjaźni. Zresztą, czy słyszeliście kiedyś o tzw. "miłości platonicznej"? Dlaczego wszystko musi się zawsze sprowadzać do seksu?