Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Sob 1:20, 07 Sty 2012 Temat postu: Agusss & coolness: Który mamy rok? [M] |
|
|
Cóż, co za dużo, to nie zdrowo - tak przynajmniej mówią. Postanowiłyśmy obalić ten mit.... jednak chyba nam nie wyszło.
Po pierwsze, obejrzałyśmy dzisiaj, znaczy wczoraj, Holmesa: Grę Cieni i początek drugiego sezonu Sherlocka BBC. Po drugie, nie wyszło nam to na dobre. Po trzecie, to nie miała być parodia... jak zwykle nasza powaga ulotniła się już w tytule.
UWAGA: przekleństwo + spoilery do filmu i serialu + ogólny brak sensu.
(Poprostu brak nam snu: jedna jest po sesji, druga zaraz przed nią).
Z wyrazami szacunku,
Agusss i coolness
Iskrzak, to przez Ciebie. Nieważne, że Cię tu nie było. To i tak Twoja wina
Który mamy rok?
— To nie żarty, Holmes. Byłem w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym pierwszym roku i brałem ślub — oświadczył całkiem poważnie John, pierwszy raz zwracając się do niego po nazwisku od bardzo długiego czasu.
Sherlock nawet nie mrugnął. Chwycił stojącą w pobliżu butelkę whisky i nalał im obu do pełna.
— Tak, tak… — powiedział z ironicznym uśmiechem na twarzy. — Pij, nie pierdol.
Obaj byli nieźle podenerwowani – każdy z innego powodu. John bardzo przeżywał wydarzenia z przed kilku chwil, które wcale nie miały miejsca. Przynajmniej nie w opinii Sherlocka. Ten, z drugiej strony, był wykończony kilkugodzinną kłótnią z bratem.
John odstawił do połowy opróżnioną szklankę.
— Zorganizowałeś mi wieczór kawalerski. Niewypał, jak można było się spodziewać. — John westchnął. — W końcu Mycroft był moim jedynym znajomym poza tobą.
Sherlock gwałtownym ruchem postawił szklankę na stole, w wyniku czego połowa jej zawartości znalazła się na blacie.
— To imię jest zakazane w tym domu.
— Od kiedy? — Josh miał bardzo głupią miną.
— Od teraz — warknął Sherlock.
— Doprawdy, Sherlocku, Mycroft z dziewiętnastego wieku był znacznie gorszy. Nie uścisnął mi nawet dłoni.
— Ten też by tego nie zrobił.
John prychnął.
— A ty przerwałeś mi ślub.
*
— Holmes, czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego tak postąpiłeś? — John wpatrywał się w niego wściekłym wzrokiem.
— Mój drogi Watsonie…
John natychmiast mu przerwał:
— Nie zmieniaj znów tematu. Zawsze, gdy tylko poczujesz się zagrożony…
Tym razem to Sherlock nie dał mu dokończyć.
— Ależ drogi Watsonie, ja nie czuję się zagrożony, wręcz przeciwnie. Po prostu mam pewne obiekcje, co do twoich wyborów życiowych.
— Jeszcze wczoraj nie miałeś z tym problemu — zauważył nie kryjąc irytacji John.
— Wczoraj miałem inne sprawy na głowie. — Sherlock spojrzał na siniak pod okiem przyjaciela. — Jeszcze nie zeszło? — Perfidny uśmiech wkradł się na jego usta.
Watson odsunął się od niego na bezpieczną odległość.
— Ja naprawdę nie wiem, co tym razem planujesz… — zaczął — i naprawdę wolałbym nie wiedzieć. Mam do ciebie tylko jedną prośbę: trzymaj się od mojego życia z daleka — dodał skrajnie zirytowanym tonem, po czym odwrócił się i odszedł.
*
— Okej, to było trochę dziwne — przyznał Sherlock, sięgając po szklankę z alkoholem.
— Co? — spytał zdezorientowany John już z lekko zamglonym wzrokiem.
*
John przystanął, oglądając się przez ramię. Sherlock nie ruszył się z miejsca. John westchnął i ze zrezygnowaniem podszedł znów do przyjaciela.
Sherlock momentalnie się rozpogodził.
— Już się stęskniłeś, Watsonie?
— Nawet nie zaczynaj. — John złapał go pod ramię. — Chodź, miałeś być świadkiem na moim ślubie.
*
— Ale na jakim ślubie? — Sherlock miał bardzo zdezorientowaną minę.
John rozejrzał się po mieszkaniu – na kominku stała czaszka, a na biurku pod oknem znajdował się laptop z otwartym oknem bloga.
— Nie jestem do końca pewien, to było przecież tak dawno temu.
Elementy układanki zaczęły składać się w całość. Przynajmniej częściowo.
— Nie ten wiek, prawda?
*
— Narzeczona się do mnie nie odzywa, straciłem przez ciebie miesiąc miodowy, a teraz jeszcze to… — zaczął wyliczać John, otwierając drzwi.
Moment później zamilkł, nie wiedząc, co ma uczynić. Rozgrywająca się przed nim scena zamroziła mu krew w żyłach – jego przyjaciel i wróg tańczyli na granicy życia i śmierci.
— Przepraszam, Watsonie. — Przyjaciel spojrzał mu w oczy.
— Sherlock… — John zrobił krok w przód.
Holmes, jednak przeczuwając, co zamierza zrobić Watson, natychmiast chwycił Moriarty’ego za gardło i wypadł z nim za barierkę prosto w ciemność wodospadu.
*
— Chwila… — John wyraźnie pijany, nie miał pojęcia, co się wokół niego dzieje. — Jeżeli ty umarłeś, to dlaczego ja z tobą rozmawiam?
— Nie widziałeś znaku zapytania?
— Jakiego znowu znaku zapytania? — John był zdezorientowany jeszcze bardziej niż moment wcześniej. — Tak w ogóle jaki mamy dzisiaj dzień? Co, tak naprawdę, się tutaj dzieje?
— Dobre pytanie. — Sherlock chwiejnym krokiem podszedł do drzwi, uchylając je. — Pani Hudson, który mamy rok?
*
(jeśli jeszcze ktoś to czyta)
Limuzyna Mycrofta próbowała się przebić przez zatłoczone ulice Londynu. Starszy Holmes chwycił leżącą pod ręką gazetą. W prawym górnym rogu widniały cyfry, układające się w dziwną datę. 5 I 1891.
THE END ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|