|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:40, 23 Lut 2011 Temat postu: To wystarczy [M] |
|
|
Sherlock/John
Obawiam się, że znowu nie poczęstuję Was fluffem. Ale w planach mam weselszego fika! Sherlock i John dostaną w końcu zasłużoną porcję niedorzeczności
A co do tego tekstu... Chyba mogę tylko życzyć miłego czytania i liczyć na komentarze
Tekst, jak zwykle, został doprowadzony do porządku przez Vincenta. Dziękuję ^_^
Kolejna pobudka o trzeciej w nocy, kolejne miejsce zbrodni, kolejna zagadka. Kolejny zaskakujący, genialny i pędzący z prędkością światła monolog Sherlocka.
John zbyt dobrze zna już ten schemat. Kręci zatem głową, posyła Sherlockowi nieznaczny uśmiech i pozwala sobie na chwilę przymknąć oczy. Chowa dłonie głęboko w kieszenie. Nawet nie wie kiedy jedynym dźwiękiem jaki słyszy, staje się ten znajomy i dziwnie uspokajający głos. A w tle równomierne bicie własnego serca. Szum oddechu.
*
Jego myśli opuszczają ciemny zaułek (zmasakrowane ciało siedemnastolatki, mamrotanie Andersona oraz sposób, w jaki spojrzenie Lestrade’a wędruje pomiędzy nim a Sherlockiem) i błądzą w całkiem innym kierunku. Myśli o tym, jak przez ostatni rok Sherlock wciągnął go do swojego świata.
Mimo wysiłków, nie potrafi już przypomnieć sobie jak wyglądało jego życie Przed Sherlockiem, jak wyglądał jego dzień. Wie tylko, jak jest Teraz. Ponieważ teraz, kiedy budzi się rano, zanim jeszcze otworzy oczy, nasłuchuje w oczekiwaniu na jakikolwiek dźwięk świadczący o obecności jego niezwykłego współlokatora. Potwierdzający, że nadal jest. Znajome kroki, skrzypce czy nawet mamrotanie do siebie. Oddycha, żyje, nie ściga samotnie żadnego mordercy, nie wykrwawia się w jakimś ciemnym zaułku. Kiedy parzy herbatę, automatycznie sięga po dwa kubki. Jeśli są w trakcie jakieś sprawy, Sherlock zazwyczaj dołącza do niego w kuchni. Jeśli trwają dni nudy i Sherlock leży na sofie, John przynosi mu kubek a sam siada w ulubionym fotelu. Ale wpływ Sherlocka nie kończy się za progiem domu. Na ulicy John ogląda się za każdą osobą, która nosi choć podobny płaszcz. W metrze nieomal skręca sobie kark, kiedy kątem oka dostrzega czarne loki. W szpitalu czuje ulgę, kiedy to nie Sherlock okazuje się być dzieciakiem poparzonym w wyniku nieudanego eksperymentu. Do tego zakupy. Przekracza próg sklepu i dostaje wiadomość: „plastry nikotynowe”. Zastanawia się nad kupieniem makaronu, a na ekranie wyskakuje: „wolę ryż”. Nieznośne.
John nie wie kiedy to się stało, ale jest pewny, że Sherlock w jakiś przebiegły i niezrozumiały sposób osaczył go. Są momenty kiedy nie jest w stanie odróżnić jego myśli od swoich. Czasem, kiedy wydycha powietrze, czuje że to Sherlock je zaczerpnął. Kiedy śpi, wie że to nie jego sny nie dają mu spokoju. Ale gdyby ktoś dał mu wybór – pozwolił nigdy nie spotkać Sherlocka – wyśmiałby go. Ponieważ w całym swoim życiu nigdy nie był niczego tak pewny, jak jego właśnie. Socjopaty, geniusza, szaleńca i najbardziej irytującej osoby na świecie. I to dlatego podąża za nim, kiedy ten jedzie obejrzeć ślady kolejnej zbrodni. Jest z nim, chociaż cały dzień spędził w pracy i ma problemy z utrzymaniem otwartych oczu, chociaż ostatnią rzeczą, na która ma ochotę, jest oglądanie zmaltretowanych zwłok siedemnastoletniej dziewczyny. Jest z nim, ponieważ wie że są gorsze rzeczy. Jak bezradne patrzenie na tył jego głowy, gdy wychodzi – świadomość, że może coś mu się stać, że nikt nie będzie na tyle blisko żeby zdążyć z pomocą na czas, że nikt nie będzie nawet próbował zdążyć.
I najgorsze: strach, że jeśli nie będzie wystarczające blisko i często, Sherlock po prostu o nim zapomni.
A John chce żeby Sherlock o nim pamiętał. Chce żeby o trzeciej nad ranem zaczynał grać jego ulubione melodie na skrzypcach, żeby podnosił na niego wzrok – nie radość, ale coś bardzo bliskiego - znad każdego eksperymentu, odrywał się na jego widok od każdej książki, czy zagadki. Chce żeby to do niego kierował pierwsze słowa rano, żeby codziennie parzył sobie usta – nigdy nie czeka, nigdy nie jest wystarczająco cierpliwy - jego herbatą. Chce żeby pytał, dlaczego po ostatniej wizycie Harriet, znowu kuleje. Bo w jakiś szalony sposób Sherlock stał się centrum jego świata. Zwabił i oswoił, uzależnił do tego stopnia, że ucieczka jest już niemożliwa.
I nagle uświadamia sobie, że Sherlock nie jest przecież niczym trwałym. A nawet gdyby pewnego dnia go zabrakło, nikt by się tym nie przejął. John uświadamia sobie, że Sherlock nigdy nie stworzył niczego trwałego i znaczącego. Mimo objaśniania swojego toku myślenia setki razy, nikt nie jest w stanie powtórzyć tego procesu. Ile czasu minie zanim nikt, poza Johnem, nie będzie pamiętać o odkryciu zabójcy po garstce popiołu i śladzie atramentu na kołnierzu? Ile czasu minie zanim nikt nie będzie pamiętać o nim w ogóle?
John chce stworzyć z jego imienia nowe słowo, umieścić je w słowniku i opisać nim tysiące rzeczy. Chce umieścić je na mapie – oznaczyć nim nieznany ląd i wytyczyć granice. Chce żeby Sherlock stał jednostką czasu – niech do końca świata wprowadza chaos i zamieszanie. Chce znajdować go w podręcznikach, pożółkłych gazetach i kronikach. Niech pojawia się w najmniej spodziewanych momentach. Niech inni też głowią się nad jego znaczeniem i gubią w kontekstach.
Ale przede wszystkim, chce zachować go tylko dla siebie.
*
Nie wie ile czasu to trwało, ile mu umknęło, ale nagle znowu jest w brudnym zaułku. Kiedy unosi powieki, Sherlock jest tuż przy nim. Patrzy mu prosto w oczy i zdaje się wiedzieć.
- Wszystko w porządku, John?
- Tak, jestem tylko trochę zmęczony. Wracajmy do domu.
Sherlock w jakiś magiczny sposób znajduje taksówkę. Nie odzywają się do siebie przez całą drogę i w milczeniu docierają na Baker Street. John nie czeka żeby sprawdzić czy detektyw zapłaci kierowcy i bez słowa rusza do mieszkania. Sherlock już po chwili jest tuż za jego plecami. Kiedy pokonują ostatnie stopnie i zamykają za sobą drzwi, otacza ich cisza i ciemność. W nikłym świetle latarni wpadającym z ulicy, Sherlock jest tylko jednym z cieni. Ale kiedy z wyrażającym mieszaninę irytacji i zdziwienia prychnięciem, sięga po włącznik światła, John nie pozwala mu. W dwóch niepewnych krokach jest przy nim.
Dotyka palcami – dłoń nie drży, oczywiście – jego włosów, karku, szczęki i skroni. Oddech przechodzi przez niego w jakiś automatyczny, nie pozostawiający śladu sposób.
Zanurza twarz gdzieś pomiędzy szalem i szyją. Po raz pierwszy czuje zapach: mieszankę papierosów (ty kłamco, wiedziałem że znowu palisz), prochu i mydła.
Całuje i po raz pierwszy czuje smak: Earl Grey połączony z czymś, co w zadziwiający sposób przypomina miętówkę.
John nie rozumie do końca tego, co się dzieje. Wszystko pędzi zbyt szybko, a Sherlock w żaden sposób nie protestuje. Nie pomaga zrozumieć. Sherlock, który nie potrzebuje do szczęścia dotyku innych ludzi, który od życia chce tylko zagadek i świętego spokoju, pozwala mu na wszystko.
John rozwiązuje jego szal i rzuca na ziemię, ostrożnie zdejmuje płaszcz i marynarkę. Później koszula. Każdy rozpięty guzik, każdą kolejną warstwę nagradza pocałunkiem. Gdy jego ręce docierają do sprzączki od paska i zatrzymuje się tam na chwilę, oddech Sherlocka zaczyna przyspieszać. Jednak dopiero kiedy szepcze „John”, ten uświadamia sobie, co właściwie próbuje zrobić - utrwalić go w najprostszy ze sposobów, ustami i dłońmi, stworzyć jego mapę, nakreślić kontur i cień. Nadać mu znaczenie. Ale wie, że kiedy skończy, Sherlock i tak nadal będzie tylko imieniem. Nadal będzie jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i nie z tego świata. Nic się nie zmieni.
Nadal będzie jedyną osobą, której kiedykolwiek pozwoli robić te wszystkie piękne i obrzydliwe rzeczy.
Smak Sherlock w ustach, oddech Sherlocka na karku, ręce Sherlocka, wargi Sherlocka, zęby, palce, włosy, skóra. Jest w nim coś nieludzkiego. W oczach, które zmieniają kolor, w zależności od nastroju, w sercu, które nigdy wcześniej nie biło tak szybko. W głosie, który obiecujeobiecujeobiecuje.
Kiedy się budzi, pokój zalany jest porannym słońcem. Sherlock nie śpi, a zieleń jego oczu, ustępuje pod naporem źrenic. Są tak blisko, że dreszcz, który przechodzi Sherlocka, wędruje w dół pleców Johna. Obaj wiedzą, co stało się przedniej nocy i obaj wiedzą, że to było nieuniknione. Mieszanina ciekawości, desperacji i pożądania.
- Wszystko w porządku, John?
- Tak, jestem tylko trochę zmęczony.
- Możesz spać. Świat się nie skończy. Poczekam aż się obudzisz.
To nadal tylko Sherlock. To nadal aż Sherlock. To wystarcza.
John zasypia i śnią mu się sny. I znów nie potrafi określić do kogo należą.
END
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pino dnia Śro 23:47, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Płaszczyk Bena ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:02, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Pino, wiesz, że chyba ukradłaś mi pomysł? Nie tylko Sherlock posiada potencjalne zdolności telepatyczne Od miesięcy próbuję wysmażyć coś sensownego i nadal mi nie wychodzi.
Udało ci się przedstawić Johna w bodajże najlepszy sposób, albo chociaż jeden z lepszych (nadal pozostaję wielką fanką irisbleufic). W tym tandemie to on jest swoistą ostoją "normalności", kimś zwyczajnym, jednak pod tą zwyczajnością kryje się coś, co przyciąga Sherlocka równie silnie, jak Sherlock przyciąga jego. Jednocześnie detektyw zdaje się Johna napędzać, pozwala mu jakoś funkcjonować.
Podoba mi się, że u ciebie Sherlock jest dla Johna centrum wszechświata, jednocześnie będąc czymś w rodzaju osobnej planety (planeta Sherlock, czyż to nie brzmi dumnie? ), a nawet udało mu się w pewnym momencie "wchłonąć" Johna (zasymilować się z nim?). Mogą o tym świadczyć sny Johna. Bo naprawdę, jeżeli nawet sny ma się wspólne, to już chyba bliżej być nie można
Praktycznie nie widzę nic błędnego w twoim opowiadaniu, przedstawiłaś postacie w taki sposób, że jest się w stu procentach pewnym, iż oni naprawdę tacy muszą być, i że John tak właśnie myśli.
PS. A myślałaś może o podobnym fiku, ale z punktu widzenia Sherlocka?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:57, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Lady Makbeth napisał: | Pino, wiesz, że chyba ukradłaś mi pomysł? |
Jeśli zginął Ci w zeszłym tygodniu, to faktycznie mogę być winna
Lady Makbeth napisał: | Podoba mi się, że u ciebie Sherlock jest dla Johna centrum wszechświata, jednocześnie będąc czymś w rodzaju osobnej planety |
Ładnie ujęte Tak wiedzę ich relację i tak chciałam ją pokazać, także naprawdę się cieszę, że zwróciłaś na to uwagę. Trochę się bałam, że przesadziłam ze sposobem przedstawieniem ich związku (bo to jest chyba związek?). To znaczy, z pokazaniem go, jako coś wręcz nierealnego. Ale z drugiej strony, lubię myśleć, że w ich przypadku naprawdę bliżej już być nie można
Lady Makbeth napisał: | PS. A myślałaś może o podobnym fiku, ale z punktu widzenia Sherlocka? |
Jeszcze sekundę temu, nawet nie przyszłoby mi to do głowy xD Ale tak całkiem poważnie, to nie wiem czy odważyłabym się na coś takiego.
Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muniashek
Endokrynolog
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd <- Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:36, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
(Po pierwsze, od razu przepraszam jeśli polskie literki znowu mi nie zadzialaja. Mam jednak nadzieje, że teraz jest już ok ;D)
Pino, generalnie nie wiem, co napisać. Punkt widzenia Johna przedstawiłas w naprawdę genialny sposób. Wciąż się zastanawiam, gdzie można znaleźć taki styl pisania, bo tekst jest dosłownie breathtaking.
Kurcze, zawsze będę pełna szacunku do osób, które potrafią w krótkiej treści przedstawić mnóstwo rzeczy, w sensie te szczegóły, itd., akurat ja mam problem z czymś takim
Sposób, w jaki John widzi Sherlocka jest taki... Przejmujący. Tu akurat zgodzę się z Lady - jakby Sherlock był centrum wszechświata, będąc jednocześnie osobna planeta. I jakbym spróbowała "oryginalnie" wymyślić swoje określenie, to chyba nie dam rady, bo to jest idealne. Tak jakby John już świata poza Sherlockiem nie widział - i nie mam tu na mysli takiej prostej miłości, tylko Miłości przez duze M. John kocha Sherlocka w taki swój, wyjątkowy sposób. Z takim spokojem przyjmuje to do wiadomości, to jest cudowne.
Ten tekst jest naprawdę magiczny. John nie wie, czyje sny śni, czyimi plucami oddycha, to jest magia. A Ty jeszcze to opisalas w ten cudownie przejmujący sposób, jak już pisałam na początku - jestem w stanie poczuć to samo, co John...!
Magia. Istna magia.
Dołączam się do pytania Lady odnośnie tego tekstu z pkt widzenia Sherlocka. Znaczy się, w zasadzie bardziej wnosze prośbę o taki
Cudownie byłoby to przeczytać. Ale i tak mega magicznie jest już tutaj.
Weny ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pino
Stażysta
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nibylandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:04, 24 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Dziękuję *_* I co ja mam odpisać na tak miły komentarz?
Po prostu Sherlock i John są tak świetnym shipem, że aż trudno powstrzymać się opisywania ich w trochę inny sposób. Jeśli w tym tekście jest magia, to bardzo, bardzo się cieszę. Pisanie o nich to przyjemność. Dlatego mam nadzieję, że w końcu napiszę jakiegoś porządnego fluffa
Nie obiecuję, że powstanie drugi fik. Nie wiem czy jestem w stanie napisać w tym stylu, coś z punktu widzenia Sherlocka. Ale propozycja jest kusząca i jeśli przyjdzie mi do głowy jakiś sensowny pomysł na napisanie tego, na pewno spróbuję
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muniashek
Endokrynolog
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd <- Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:14, 25 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
W zasadzie John i Sherlock sa takim shipem w większości dzięki Sherlockowi - co tu dużo kryć. To on nadaje tej oryginalności, ponieważ nie zachowuje się on całkiem normalnie, mam na myśli ludzko, trzeba się wciąż zastanawiać, co jest bardziej Sherlockowego, a co mniej... Ale w zasadzie John też nie jest do końca "normalny", że to w taki dosyć głupi sposób nazwę. Bo w końcu jest z Sherlockiem...
Magia jest, owszem, oj taaaak *_*
W takim razie będę trzymać kciuki za wene, aby przyszła
I raz jeszcze: naprawdę cudowny tekst, nic tylko czytać, a potem jeszcze raz, a potem jeszcze raz...
(Polskie literki działają? Bo inteligentnie, będąc chwile na komputerze nie sprawdziłam ;D)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:22, 04 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Bardzo ładny fick. Nic tylko czytać i czytać...
John i jego postrzeganie Sherlocka... Takie... prawdziwe
I tekst faktycznie magiczny
Weny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|