|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile punktów oceniasz odcinek? |
1 |
|
0% |
[ 0 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
0% |
[ 0 ] |
5 |
|
0% |
[ 0 ] |
6 |
|
3% |
[ 1 ] |
7 |
|
11% |
[ 3 ] |
8 |
|
18% |
[ 5 ] |
9 |
|
14% |
[ 4 ] |
10 |
|
51% |
[ 14 ] |
|
Wszystkich Głosów : 27 |
|
Autor |
Wiadomość |
madzia-cuperek
House's Head
Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 122 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:18, 18 Kwi 2012 Temat postu: 8x19 "The C-Word" |
|
|
Data premiery w USA - 30 kwietnia 2012r.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:20, 01 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Cały House cały Wilson. Uwielbiam ten odcinek!
Przypadek - Bardzo mała dziewczynka. Szkoda, że House nie zajmował się przypadkiem i Wilsonem jednocześnie, tylko wziął wolne. Dobrze zrobił z drugiej strony. Przecież to jego przyjaciel! Mama dziewczynki, lekarką? Na początku za bardzo się panoszyła, zajmowała poniekąd miejsce House'a, co nie za bardzo mi się spodobało. Ale przyznajcie sami, dziewczynka tak słodka, chciała połączyć rodziców, chociażby swoją śmiercią. A ekipa House'a? Widać, że pracują z najlepszym! Brawo dla Chase'a!
Hilson - Wiedziałam, wiedziałam, że House go nie zostawi, choćby Wilson gadał ciągle to, co sam uważa. Widać, że był jemu ogromnie wdzięczny. Obrazki na końcu i śmiech Wilsona, bezcenne
Jednak myślałam, że się poryczę... Może gdyby było z lektorem. Hilson są moimi bohaterami
10
10 za ciekawy przypadek i przede wszystkim za House'a i Wilsona.
PS: Chciałabym mieć taką przyjaciółkę/przyjaciela jakim jest House, jakim jest Wilson, jakimi są nawzajem!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Wto 11:24, 01 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:13, 01 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Hmm... znów w promo wrzucili najmocniejszy moment odcinka. Kurcze, nie lubię tego.
Mam mieszane odczucia... odcinek fajny, ale czegoś mi brakowało. Nawet nie umiem nazwać czego. Może jakiegoś bardziej poruszającego momentu (oprócz tego, który już zdradzili w promo), a może innego rozwoju sytuacji? no nie wiem...
dam 7/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:02, 01 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Wilson żyje, mogę się cieszyć
Odcinek był.... no jezu, znowu genialny. Faktycznie z promo wywnioskowałam, że może być nie za wesoło z Wilsonem, ale oceniam odcinek, a nie manipulację za pomocą reklam, bo to już sprawka FOXa chyba
Pacjentka- no nawet ciekawie było oglądać jak matka leczy własne dziecko, ale kto się przejmował przypadkiem?! To były przerwy w wątku głównym.
Ahh, płakać mi się chciało, kiedy Wilson kazał przysiąc House'owi, że nie weźmie go do szpitala. Znowu- gra Hugh była genialna- tyle można powiedzieć nic nie mówiąc...
Ale po kolei- podobało mi się, że House nie zastawił Wilsona, zdziwiło mnie troszkę, że Wilson wolał być sam. Nie zdziwiła mnie jego decyzja, chociaż była dość nietypowa jak dla Wilsona. Ale w sumie jest onkologiem- napatrzył się w życiu na coś takiego, więc podobało mi się to.
I dalej- House twierdzi, że Wilson jest idiotą decydując się takie leczenie, ale naraża się i mu pomaga Kocham takiego Hilsona. A poświęceń House'a w tym odcinku było wyjątkowo dużo.
Toast przed podaniem chemii- pierwsza klasa. W stylu House'a, bez niepotrzebnego gadania o tym, jak to będzie dobrze.
Dalej- GENIALNA scena i muzyka, kiedy House i Wilson podłączają się do morfiny LEVEL-AWESOME... rzeczywiście zajebiście
Kolejne sceny- już smutniejsze, spełniły rolę, jaką miały spełnić. Nie czytałam spoilerów, nie miałam pojęcia jak to wszystko będzie wyglądać, więc bałam się o Wilsona, a co za tym idzie o House'a- gdyby umarł, w najlepszym przypadku House skończyłby z powrotem w więzieniu, ale wątpię, że gdyby coś takiego się wydarzyło oglądaliśmy najlepszy przypadek.
Uwielbiam scenę, kiedy House podaje Wilsonowi Vicodin i sam go nie zażywa z myślą o przyjacielu. To mnie ruszyło.
Wilson mówiący przykre rzeczy House'owi- wiedziałam, że House się tym nie przejmie. Słyszał takie rzeczy setki razy, a z resztą umierającym więcej się wybacza
O obietnicy już pisałam. Rzadko się wzruszam. Prawie nigdy, ale lubię to, bo po to między innymi oglądam filmy/ seriale- żeby coś tam poczuć, przeżyć to, oderwać się od rzeczywistości I to się udało. Nie wycisnęło ze mnie łez, ale pewnie miałam mocno przerażoną i poruszoną minę.
Ostatnia scena - czysta zajebistość kwintesencja House'a. No i teraz to się prawie popłakałam ze śmiechu
Tylko... ciekawe kiedy House to zrobił- kiedy zrobił zdjęcia i kiedy wyszedł z mieszkania, żeby wrzucić to na komputer Wilsona? Chyba, że miał od tego ludzi
Wilson ma pięękną pamiątkę po chorobie
Co jeszcze mogę powiedzieć? Zespół rozwiązał zagadkę sam, bez pomocy House'a... to mi przypomniało, że to już ósmy sezon, bo przy reszcie odcinka 'bawiłam się' jak dawniej.
Najbardziej Hislonowy odcinek w historii- była pomoc, przykre słowa, żarty... WSZYSTKO!
Jestem pod wrażeniem Było strasznie, wzruszająco, śmiesznie i bardzo śmiesznie, wszystko na miejscu, jak być powinno do samego końca
11/10 za te zdjęcia na końcu KOCHAM ten odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez JaYeti dnia Wto 14:06, 01 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ave
Dzida Kutnera
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z sypialni Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:29, 01 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Byłam na 99,9 % przekonana, że Wilson nie umrze w tym odcinku, bo to byłoby zbyt proste i przewidywalne. Chociaż do samego końca się o niego bałam - czy przypadkiem nagle nie padnie trupem tuż po wejściu do swojego gabinetu. Na szczęście Wilson nadal jest z nami.
Przypadek medyczny? Coś już podobnego było. W trzecim sezonie. Tatuś zabiera dziecko na karuzelę, a potem prosto do szpitala. Rodzicie się kłócą, itp, itd. Jak to zwykle ów przypadek ani trochę mnie nie zainteresował.
Świetny Hilson. Raz było smutno i poważnie, raz wesoło...Ostatnia scena mistrzowska i tyle.
Jeden z najlepszych odcinków w ostatnim czasie. Z czystym sumieniem dałam 9/10.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:22, 01 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Po kolei
Przypadek
Który rodzic jest lepszy - ten, który zna grupę krwi chorego dziecka czy ten, który wie jak ma na imię jego najlepszy przyjaciel?
Matka dziewczynki niby dystansuje się choroby córki mówiąc o niej "pacjent", ale jednocześnie daje jej nie do końca sprawdzone leki, aby za wszelką cenę ją uratować? Przez większość odcinka nosi kitel, aby zdystansować się jeszcze bardziej, po czym wiadomo na koniec owy kitel przestaje nosić, zrozumie, że nie może córki obronić przed każdym złem i rzecz jasna razem z ojcem dziewczynki umawiają się na wspólny wypad.
Ile razy było wałkowane, że pacjent czy jego rodzina przy okazji choroby nagle odkrywa co jest ważne? Ile razy było pokazane "który rodzic jej lepszy", "która miłość jest bardziej kochająca - ta która dba o zdrowie czy o fun"?
Ta historia miała potencjał, postać matki miała potencjał, ale wciśnięcie tego pomiędzy hilsonową walkę z rakiem bardzo spłyciło temat. Scena w holu pomiędzy rodzicami to istny kicz był...
Aaa, mi na widok takich śłitaśnych małych dziewczynek niedobrze się robi. Chyba film "Tylko mnie kochaj" miał na ten fakt dość istotny wpływ.
HILSON
To, że leczyli Wilsona w mieszkaniu OK. To, że zabrakło im leków przeciwbólowych już niekoniecznie. Kurcze, ale dwoje lekarzy z których jeden bierze chemie na kanapie, a drugi ma uszkodzone nerwy powinni zaopatrzyć się w zapas leków przeciwbólowych na następne stulecie!
Ja rozumiem twórcy chcieli pokazać, że House tak bardzo kocha Wilsona, że da mu swoje leki kosztem swego cierpienia, ale to było w pewien sposób nieodpowiedzialne.
Nie wiem też czemu miała służyć scena heroicznego prowadzenia Wilsona do łazienki przez House'a... Niby miała wzruszyć?
Muzyczka z "Prawie robi wielką różnice", gdy House wstrzykiwał sobie w żyłę "wakacyjną morfinę(?)" była boska...
Wilson "biczujący się" zostawiający pamiątki po zmarłych pacjentach nawet na plus... Pokazano trochę beznadziei jego psychiki. Jakby z każdym uratowanym pacjentem pozbywał się wyrzutów sumienia z powodu swego brata, które z kolei wracały ze zdwojoną siłą, kiedy jakiś pacjent Wilsonowi zmarł.
Ogólnie to cały wątek hilsonowego leczenia raka oceniałabym baaaardzo nisko, ze względu na sztuczne i kiczowate emocje "Promise me", ale focio końcówka podwyższa wynik...
Przecież te fotki to był lepszy Hilson, niż Wilson umierający na kanapie House'a. To było takie piękne i w tym była prawdziwa przyjaźń. Nie wiem czy kiedykolwiek House zrobił coś takiego do Wilsona... Ta sesja była no brak mi słów, naprawdę dobry pomysł twórców.... Przecież to były wakacje xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Westeros Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:38, 01 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Ja napiszę tylko tyle, że Wilson oglądający zdjęcia wzruszył mnie nieziemsko. Fotki były zabawne, ale poryczałam się, gdyż widziałam jakim House jest przyjacielem. Zawsze był postrzegany jako ten biorący, jako egoista a tu pokazał, że jest naprawdę wspaniałym przyjacielem. Oczywiście na swój House'owy sposób.
Odcinek rewelacyjny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q_Q_ry_Q
Pacjent
Dołączył: 22 Lut 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 5:05, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
justykacz napisał: | Nie wiem też czemu miała służyć scena heroicznego prowadzenia Wilsona do łazienki przez House'a... Niby miała wzruszyć? |
To było nawiązanie do sceny z końca poprzedniego sezonu, kiedy po operacji Wilson prowadził do łazienki House'a
justykacz napisał: | To, że leczyli Wilsona w mieszkaniu OK. To, że zabrakło im leków przeciwbólowych już niekoniecznie. Kurcze, ale dwoje lekarzy z których jeden bierze chemie na kanapie, a drugi ma uszkodzone nerwy powinni zaopatrzyć się w zapas leków przeciwbólowych na następne stulecie!
Ja rozumiem twórcy chcieli pokazać, że House tak bardzo kocha Wilsona, że da mu swoje leki kosztem swego cierpienia, ale to było w pewien sposób nieodpowiedzialne. |
Po pierwsze: DWÓCH lekarzy; "dwoje" to na przykład Adams i Chase.
Po drugie: słuszna uwaga w sprawie leków. Wilson zaopatrzył się we wszystko (swoją drogą, fajny szpital, który pozwala lekarzom wynosić sprzęt do domu... Chyba że Wilson zabrał to wszystko po kryjomu, schował do kieszeni czy coś), a zapomniał o wystarczającej ilości morfiny. Z kolei House miał czas i możliwości zorganizować panienki i gadżety do sesji zdjęciowej, a nie mógł zadzwonić do kogoś ze swojego zespołu albo do Foremana, żeby przywieźli dodatkowe leki przeciwbólowe. Częstowanie Wilsona vicodinem: wzruszające, ale głupie. Żeby chociaż House pokruszył te tabletki i rozpuścił w wodzie, aby miały szansę zostać wchłonięte, zanim Wilson je zwymiotuje... Z drugiej strony, jak to możliwe, że House nie brał swoich leków, a nie dopadły go objawy detoksu? To by dopiero było "dramatyczne", gdyby House i Wilson na zmianę rzygali do tego samego kubełka.
Tak na marginesie, ciekawe, co by na to powiedziała Cuddy. Ostatecznie rzuciła House'a, ponieważ w jej mniemaniu okazał się palantem niezdolnym do okazywania troski, jeżeli się nie naćpa. A tutaj, proszę: House nie tylko dotrzymywał Wilsonowi towarzystwa, ale na dodatek pełnił rolę lekarza i pielęgniarki, i oddał mu swoje magiczne pigułki.
I tu nasuwa się kolejna wątpliwość: przyjmując optymistycznie, że scenarzyści nie rozpisują postaci House'a jak im w danym momencie pasuje, tylko wszystkie zachowania House'a mają jakieś jedno podłoże - Czy House nie potrafił być przy Cuddy w trudnych chwilach, ponieważ tak bardzo mu na niej zależało, czy przeciwnie: tylko na Wilsonie zależy mu tak bardzo, że dla niego jest gotów na każde poświęcenie?
I jeszcze taki mały bonus: krasnoludki na planie poprzewieszały plakaty w gabinecie Wilsona:
(scena w środku odcinka)
(scena na końcu odcinka)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia-cuperek
House's Head
Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 122 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:34, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem to był naprawdę dobry odcinek. Nie wnikam jak, co i dlaczego H&W wynieśli to wszystko ze szpitala. Sądzę jednak, że nie było to dla nich większym problemem. Podobał mi się Hilson i to bardzo. Role tym razem się odwróciły. Wilson wygarnął House'owi jaki jest naprawdę i chyba pierwszy raz na poważnie i nieważne, że robił to pod wpływem leków. House stanął na wysokości zadania. Ostatnia scena dobra, mina Wilsona genialna. Przypadek medyczny odcinka też bardzo ok. Ogólnie oceniam bardzo wysoko, bo nie nudziłam się ani sek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q_Q_ry_Q
Pacjent
Dołączył: 22 Lut 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 8:53, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
madzia-cuperek napisał: | Wilson wygarnął House'owi jaki jest naprawdę i chyba pierwszy raz na poważnie i nieważne, że robił to pod wpływem leków. |
Wilson mnóstwo razy wygarniał House'owi, co o nim myśli i zawsze robił to na poważnie (inna sprawa, czy miał słuszność czy nie). Właściwie tym razem nie powiedział nic, czego nie mówiłby już wcześniej przy różnych okazjach. Paradoksalnie, akurat w tym odcinku ciężko mi traktować jego słowa na serio. Nie miesza się z błotem człowieka, który podciera ci tyłek, mając w perspektywie powrót do więzienia i utratę medycznej licencji, ale cierpiący i bezradny Wilson musiał na kimś wyładować swoją frustrację... Przykre, że trafiło na House'a, który, co gorsza, wziął sobie do serca jego słowa, jeśli sądzić po jego wyrazie twarzy w tamtej chwili.
Tak w ogóle, całe to gadanie Wilsona o tym, jakim to House jest zdegenerowanym człowiekiem, z biegiem czasu coraz bardziej mnie irytuje. Może dla reszty świata House jest przede wszystkim wrednym dupkiem, ale wobec Wilsona House prawie zawsze jest przyjacielem, o jakim można tylko pomarzyć. Tymczasem bez względu na to, ile dobrego House zrobi, opinia Wilsona o nim pozostaje niezmienna. O ile przez pierwsze sezony dziwiłem się, jak Wilson może wytrzymywać z House'em, to teraz coraz częściej zadaję sobie pytanie, dlaczego House pozwala Wilsonowi tak się traktować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:42, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Przecież House doskonale wie że jest narcystycznym dupkiem. Wilson stwierdza fakt - może i nazbyt często, ale to nie jest wydumana obelga, tylko coś, czego Greg jest doskonale świadom. A że nie bawi się w półśrodki, to go to nie obraża. Nie jest typem człowieka, który będąc grubym obraża się za "ty grubasie". Unika hipokryzji jak ognia. Bierze życie trochę z przymrużeniem oka.
Co do Cuddy - myślę, że House'owi zależało głównie na seksie. Podejrzewam, że na Wilsonie zależy mu o wiele bardziej. Ba, podejrzewam że na Stacy też zależało mu o wiele bardziej niż na Cuddy, ale to nie temat na takie dywagacje
Co do zamysłu, odgórnego planu w zachowaniach House'a - niestety, scenarzyści zrypali już zbyt dużo, bym w to wierzył. Moim zdaniem postacią Grega posługują się bardzo swobodnie - mają jakieś tam kanony jego "you're an ass", ale naginają to w zależności od sytuacji. Im dłużej trwa jakiś serial, tym trudniej zachować charakter głównego bohatera w ryzach bez przekłamań. Zrąbane Huddy które pasuje jak pięść do nosa do pierwotnego zamysłu (podejrzewalibyście Huddy po pierwszych dwóch sezonach?) jest dobrym przykładem. Zresztą, nawet ta afera z Dominiką wydaje mi się żałośnie naciągana. Najpierw House traktuje ją jak dziwkę i sprzątaczkę,a potem się w niej zakochuje.... eeee. Jasne. Jakby nie miał pod dostatkiem pięknych i inteligentnych kobiet, które bez mrugnięcia okiem spławiał, chociażby Cameron, z którą na pewno pogadałby sobie o czarnych dziurach ciekawiej niż z naszą kaleczącą inglisz Ukraińską call girl.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dioda14
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:11, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Q_Q_ry_Q napisał: |
I tu nasuwa się kolejna wątpliwość: przyjmując optymistycznie, że scenarzyści nie rozpisują postaci House'a jak im w danym momencie pasuje, tylko wszystkie zachowania House'a mają jakieś jedno podłoże - Czy House nie potrafił być przy Cuddy w trudnych chwilach, ponieważ tak bardzo mu na niej zależało, czy przeciwnie: tylko na Wilsonie zależy mu tak bardzo, że dla niego jest gotów na każde poświęcenie? |
Jako (niezbyt) cicha Hilsonka, zdecydowanie jestem za tym drugim sformułowaniem. House i Wilson(czyli Hilson) to relacja nie z tej ziemi, nawet dla nich samych. No bo zobaczcie sami:
House- człowiek zamknięty w sobie, cyniczny, a przy tym geniusz i nałogowiec. Z pozoru egoista, człowiek, który nauczył się tylko brać od innych a nie chce dać nic w zamian (i tu mamy przykład na to jak pozory potrafią mylić)
Wilson- z pozoru zawsze pogodny, uśmiechnięty, lekko fajtłapowaty. Człowiek nazywany " chodzącym sumieniem House'a". Zawsze elegancki, w lakierkach, w białym fartuchu z uśmiechem na ustach- jest całkowitym przeciwieństwem naszego kochanego doktorka Ale niech słodkie oczy szczeniaka was nie zwiodą, bo nie jest taki święty jak go malują (i znowu błędne działanie pozorów) ...
A ten odcinek pokazał, że nie wolno oceniać książki po okładce i że przeciwieństwa naszych chłopaków stworzyły przyjaźń tak silną, że House był nawet w stanie oddać mu swój Vicodin, choć w sezonie 1( i w innych też) uparcie powtarzał, że Vicodin jest jego- i tylko jego. Nie no, ale naprawdę- w tej scenie w kuchni to aż mnie noga zabolała.
Ale po kolei:
*Wilson mający raka- dziwny pomysł. Jest to pomysł w sumie logiczny, ale tak logiczny, że aż wygodny. "Wilson to onkolog- na co zachoruje? Dajmy mu raka..."
* Zachowanie House- i tu się popłakałam- toż to House! Z 4 sezonu!(który notabene jest u mnie naj) Ta jego troska, ale też nie użalanie się zbytnio nad Wilsonem. Przerażenie w jego oczach gdy było źle z Wilsonem. No po prostu brak mi słów...House gdzieś ty był do cholery przez cały 7 sezon?!!
*Hilson- (poza jednym momentem który za chwilę opiszę) był mistrzowski. Alkoholowa gra, toast, końcówka ze zdjęciami Richie powinna to zobaczyć
*Wilson wyżywający się na Housie- widzicie?! Nie jest taki święty!
W tamtym momencie miałam ochotę spoliczkować Wilsona. I nie obchodzi mnie, że wyglądał jak wyglądał ( czyli prawie jak trup).
Jak on może tak go traktować?! W końcu tyle już się znają, tyle razy Wilson stawał w jego obronie, tyle razy tłumaczył innym, że House nie jest taki jaki na pierwszy rzut oka wygląda- czyli chamski i egoistyczny i teraz co?! Nagle mu się odmieniło?! Dlaczego Wilson zawsze gdy głęboko cierpi zawsze wyładowuje się na Housie?! W 5 sezonie było tak samo...to smutne...House'a dotknęły słowa Wilsona zarówno w 5 sezonie, jak i w tym odcinku...zauważyliście? Taka sama reakcja. Przykre
Na plus na pewno też przypadek. Brawo Chase Choć ta nowa babka mnie wkurzała! Mam nadzieję, że nie zostanie na dłużej
I to wszystko. UFF...już mi lepiej. Moja ocena 10/10 (pomimo tego momentu) Oby tak dalej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:47, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Tak, tak, co do choroby Cuddy i Wilsona:
House zna Wilsona dużo dłużej, dłużej się z nim przyjaźnił i wie, że to Wilson był przy nim zawsze, kiedy tego potrzebował, narażał się przepisując leki, zmieniając zeznania, pomógł wydostać mu się z nałogu, a potem od niego nie odszedł. I nie twierdzę, że to zachowanie House'a w tym odcinku to forma rewanżu. Ale coś w tym może być.
Poza tym stosunek House'a do miłości znamy a przyjaźń to zupełnie coś innego. To wszystko co House ma oprócz medycyny i wie co by się z nim stało, gdyby stracił Wilsona. Wolał być przy nim, niż go zostawić.
I to mi się podobało. Było na prawdę wzruszające- i to, że mimo pewności o idiotyzmie decyzji Wilsona zgodził się to zrobić, i to, że oddał mu Vicodin.
Oglądnęłam odcinek drugi raz i stwierdzam, że jest tak samo dobry jak za pierwszym razem. Wiadomo, że człowiek już tak nie przeżywa tego wszystkiego, ale coś z tego przerażenia zostaje dzięki Hugh i RSL Są genialni bez dwóch zdań.
A właśnie.... gra w statki- to jest pomysł!
Wszystkie rozmowy Hilsona mi pasowały. Nie jestem wielką Hilsonką, jestem zwolenniczką House i tylko House'a, bez względu na to, z kim się przyjaźni, czy umawia.
Ale ich przyjaźń jest przyjaźnią idealną Każdy na każdego może liczyć w strasznej sytuacji. House jak nigdy był przerażony, ale dotrzymał obietnicy...
Poza tym rozmowa przez chemią- Wilson mówi, że docenia ryzyko, jakie podjął House, a House mówi, że już znalazł miejsce, gdzie zakopie jego zwłoki... odrobiny fałszu nie dostrzegłam w tym odcinku. House był House'em nawet bardzo się przejmując i poświęcając
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q_Q_ry_Q
Pacjent
Dołączył: 22 Lut 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:43, 02 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Kaiketsu napisał: | Przecież House doskonale wie że jest narcystycznym dupkiem. Wilson stwierdza fakt - może i nazbyt często, ale to nie jest wydumana obelga, tylko coś, czego Greg jest doskonale świadom. A że nie bawi się w półśrodki, to go to nie obraża. Nie jest typem człowieka, który będąc grubym obraża się za "ty grubasie". Unika hipokryzji jak ognia. Bierze życie trochę z przymrużeniem oka.
|
Powiem Ci coś z autopsji: to, że grubas się nie obraża, wcale nie znaczy, że taka gadanina nie jest dla niego przykra. A House nie jest grubasem... znaczy się - dupkiem, tylko stwarza takie pozory (ostatnimi czasy coraz słabiej się do tego przykłada), o czym Wilson powinien wiedzieć lepiej niż ktokolwiek. Szczerze mówiąc, jeśli któregoś z nich miałbym nazwać narcystycznym dupkiem, to prędzej byłby to Wilson, bo on znacznie częściej niż House robi to, co dla niego wygodne, nie bacząc na faktyczne potrzeby i uczucia House'a.
Ale ja właściwie nie o tym chciałem pisać, bo nazwanie House'a dupkiem aż tak mnie nie razi. Razi mnie natomiast bardzo to notoryczne powtarzanie, że House jest nieszczęśliwy, więc unieszczęśliwia wszystkich dookoła. Serio, CO i KOMU on zrobił, żeby tej osobie zaszkodzić??? Według mnie, to House po prostu ma pecha otaczać się nieporadnymi życiowo idiotami (z Wilsonem na czele), którym prościej jest zrzucić na House'a winę za własne niepowodzenia, aniżeli przyznać się do swoich błędów.
Kaiketsu napisał: | Co do Cuddy - myślę, że House'owi zależało głównie na seksie. Podejrzewam, że na Wilsonie zależy mu o wiele bardziej. Ba, podejrzewam że na Stacy też zależało mu o wiele bardziej niż na Cuddy, ale to nie temat na takie dywagacje
|
Rozsądne podejście. Niestety, scenarzyści robili wszystko, by dowieść, że Cuddy była prawdziwą miłością House'a, także poprzez to, że tak trudno było mu przy niej być, bo bał się, iż Cuddy może umrzeć. Tym razem inni scenarzyści mieli inny pomysł na reakcję House'a w kryzysowej sytuacji...
To żałosne, że produkowany 8 lat serial nie dorobił się małej, zgranej ekipy scenarzystów, a kolejne odcinki są pisane przez osoby, które mają średnie pojęcie o początkach serialu i wydają się realizować własne pomysły na postać House'a.
Dioda14 napisał: | *Wilson wyżywający się na Housie- widzicie?! Nie jest taki święty!
W tamtym momencie miałam ochotę spoliczkować Wilsona. I nie obchodzi mnie, że wyglądał jak wyglądał ( czyli prawie jak trup).
Jak on może tak go traktować?! W końcu tyle już się znają, tyle razy Wilson stawał w jego obronie, tyle razy tłumaczył innym, że House nie jest taki jaki na pierwszy rzut oka wygląda- czyli chamski i egoistyczny i teraz co?! Nagle mu się odmieniło?! Dlaczego Wilson zawsze gdy głęboko cierpi zawsze wyładowuje się na Housie?! W 5 sezonie było tak samo...to smutne...House'a dotknęły słowa Wilsona zarówno w 5 sezonie, jak i w tym odcinku...zauważyliście? Taka sama reakcja. Przykre |
Otóż to. Ale chyba po tych wszystkich wpadkach Wilsona-jako-przyjaciela mało kto jeszcze uważa go za świętoszka, za jakiego Wilson stara się uchodzić. Jednakże tym razem będę go bronić. Że powiedział, co powiedział, było typową reakcją w jego sytuacji (House na detoksie zachowywał się równie okrutnie, m.in. wobec Cuddy). Dobrze, że koniec końców Wilson odzyskał rozum, a House (jak na prawdziwego przyjaciela przystało) nie potrzebował słuchać jego przeprosin.
Jeśli porównać tę sytuację do tej z 5 sezonu, to wtedy było znacznie gorzej. Wtedy Wilson miał czas przemyśleć, co chce powiedzieć i najwyraźniej celowo padło z jego ust wiele okrutnych słów, chociażby to, że House powinien być sam w tamtym autobusie. Całe szczęście, że tym razem scenarzyści nie zabrnęli w dyskusję o tym, że House zasłużył sobie na swoje kalectwo i ból, i że rak też powinien przytrafić się jemu, a nie Wilsonowi. Niemniej jestem przekonany, że te niewypowiedziane słowa dotarły do House'a i że właśnie one tak mocno zabolały go w tamtym momencie.
JaYeti napisał: | House zna Wilsona dużo dłużej, dłużej się z nim przyjaźnił i wie, że to Wilson był przy nim zawsze, kiedy tego potrzebował, narażał się przepisując leki, zmieniając zeznania, pomógł wydostać mu się z nałogu, a potem od niego nie odszedł. I nie twierdzę, że to zachowanie House'a w tym odcinku to forma rewanżu. Ale coś w tym może być.
|
Hmmm... czy aby na pewno Wilson był przy House'ie zawsze? Bo pamiętam, że facet łudząco podobny do Wilsona zostawił półprzytomnego House'a w kałuży wymiocin, ledwo się zainteresował, czy House nie zmienił się w warzywko po dłubaniu w mózgu dla ratowania Amber, spławił House'a, kiedy tamten dzwonił z Mayfield, a później wyprosił go ze swojego mieszkania, bo House mu przeszkadzał w romansie z Sam, a na koniec bardziej wspierał Cuddy niż House'a po zerwaniu, nie odebrał komórki w nocy, kiedy House poszatkował sobie nogę i totalnie wypiął się na House'a, kiedy ten trafił do więzienia... Oj, gdyby House był pamiętliwy i chciał się Wilsonowi w tym odcinku zrewanżować, to najzwyczajniej w świecie powinien posłać go w cholerę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:08, 03 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
W 'After Hours' Wilson nie usłyszał telefonu, nie obudził się. A następnego dnia był w przy House'ie.
A kiedy zostawił go w domu, zarzyganego z powodu prochów, które ukradł... no cóż. Jestem pewna, że wiedział, że nic mu nie będzie. Zdenerwował się, bo przez cały odcinek chciał dla House'a dobrze- chodziło o to, żeby nie trafił do więzienia, a House olał to, co wszyscy mu mówili i naćpał się lekami, które ukradł zmarłemu pacjentowi Wilsona...
Chodziło mi o to, że House w większości przypadków mógł liczyć na Wilsona. Bo to właśnie Wilson się o niego martwił najbardziej, robił mu badania, ryzykował kłamiąc policji itp.
A z resztą jestem przekonana, że teraz House'owi nie chodziło o to, żeby się zrewanżować, bo to nie w jego stylu. Jak kogoś olewa, to będzie to robił nawet jak się mu pomoże. Wilsona szanuje, jak mówił może mu powiedzieć wszystko, a Wilson go nie zostawi.
Także zrobił to i dla Wilsona, żeby uszanować jego wolę i dla siebie, żeby nie zostać sam IMO oczywiście.
A kiedy Wilson mówi mu, że gdyby umarł, to House miałby kłopoty z kuratorem, House mówi mu, że to nie problem. I nie wiem czy chodziło mu tu tylko o żart, że znalazł miejsce, gdzie zakopać Wilsona. Ale przecież House nie powie 'jak umrzesz, to mogę iść do więzienia, bo mi nie zależy' Nie wiem jak to zinterpretować Czyżby House rzeczywiście nie wprost przyznał, że Wilson jest dla niego najważniejszy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
blackzone
Internista
Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:42, 03 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Wilson jest dla niego najważniejszy. Bo ma tylko jego. Może sam przed sobą się do tego nie przyznawać, choć i tak wie, ile Wilson dla niego znaczy. Ta bromance jest tutaj wspaniała. To się nazywa mieć przyjaciela. W obie strony. To tyczy się House'a, jak i Wilsona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gawith
Pacjent
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:09, 03 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Końcówka tego odcinka to był pierwszy od paru lat chyba przebłysk geniuszu scenarzystów. Wzruszająca i zabawna, wreszcie coś we mnie ruszyła, kiedy ostatnie kilka sezonów "House'a" właściwie tylko "leciało mi w tle". Bittersweet, jeśli finał będzie w tym tonie, to pożegnamy się godnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:53, 03 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
A mi się średnio podobał zabawny ton tego odcinka. Marzy mi się coś w stylu nieśmiertelnego House's Head/Wilson's Heart - jak dla mnie to była to prawdziwie genialna para odcinków. Wg mnie trochę na siłę próbują zrobić House'a śmiesznym - solidnie smutny odcinek by wcale nie zaszkodził, a nawet pomógł.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kaiketsu dnia Czw 22:54, 03 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q_Q_ry_Q
Pacjent
Dołączył: 22 Lut 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:30, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
JaYeti napisał: | W 'After Hours' Wilson nie usłyszał telefonu, nie obudził się. A następnego dnia był w przy House'ie.
A kiedy zostawił go w domu, zarzyganego z powodu prochów, które ukradł... no cóż. Jestem pewna, że wiedział, że nic mu nie będzie. Zdenerwował się, bo przez cały odcinek chciał dla House'a dobrze- chodziło o to, żeby nie trafił do więzienia, a House olał to, co wszyscy mu mówili i naćpał się lekami, które ukradł zmarłemu pacjentowi Wilsona...
Chodziło mi o to, że House w większości przypadków mógł liczyć na Wilsona. Bo to właśnie Wilson się o niego martwił najbardziej, robił mu badania, ryzykował kłamiąc policji itp.
A z resztą jestem przekonana, że teraz House'owi nie chodziło o to, żeby się zrewanżować, bo to nie w jego stylu. Jak kogoś olewa, to będzie to robił nawet jak się mu pomoże. Wilsona szanuje, jak mówił może mu powiedzieć wszystko, a Wilson go nie zostawi.
Także zrobił to i dla Wilsona, żeby uszanować jego wolę i dla siebie, żeby nie zostać sam IMO oczywiście.
|
Wilson musiałby być jasnowidzem, żeby wiedzieć, że półprzytomnemu House'owi nic nie będzie (a moim zdaniem mało go to wtedy obchodziło, czy House przeżyje, czy umrze). Na pewno nie zachował się jak lekarz. Ale OK, był wkurzony, to wyszedł. Innym razem był w żałobie po Amber, albo zakochany w Sam, albo znów wkurzony... Wilson zawsze miał dobrą osobistą wymówkę albo zdroworozsądkowe uzasadnienie, dlaczego zostawiał House'a.
W 'After Hours' House powitał Wilsona takimi ciepłymi słowami, że Wilson powinien był się spalić ze wstydu. Kto wie, może gdyby przez lata House nie doświadczał tak często dezaprobaty Wilsona, to wcale nie musiałby do niego dzwonić w środku nocy, bo Wilson byłby wówczas przy nim...
No dobrze, żeby już tego nie ciągnąć: ja również nie sądzę, że ostatni odcinek był House'owym rewanżem. Oprócz tego mam nadzieję, że House nie kierował się tym, iż "ma tylko Wilsona" (bo House znowu wyszedłby na biednego pieska, nad którym właściciel może znęcać się do woli, a on i tak pozostaje wierny, bo nie ma innego wyjścia). Wierzę, że House po prostu pomógł Wilsonowi, ponieważ on zawsze zrobiłby dla niego wszystko. Bezwarunkowo, nie pomyślawszy o konsekwencjach i nie czekając na podziękowanie. Bo House taki właśnie jest, kiedy chodzi o sprawy najważniejsze: oddany i gotów na wszystko dla Wilsona, swojego zespołu i pacjentów.
JaYeti napisał: | A kiedy Wilson mówi mu, że gdyby umarł, to House miałby kłopoty z kuratorem, House mówi mu, że to nie problem. I nie wiem czy chodziło mu tu tylko o żart, że znalazł miejsce, gdzie zakopać Wilsona. Ale przecież House nie powie 'jak umrzesz, to mogę iść do więzienia, bo mi nie zależy' Nie wiem jak to zinterpretować Czyżby House rzeczywiście nie wprost przyznał, że Wilson jest dla niego najważniejszy? |
House tyle razy UDOWODNIŁ, że Wilson jest dla niego najważniejszy (chociażby ryzykując życie dla ratowania Amber), że chyba nie musi już tego przyznawać...
Oczywiście, że z tym pozbywaniem się zwłok to był żart. House nienawidzi otwarcie rozmawiać na poważne tematy i zawsze rozładowuje ciężką atmosferę żartami. Tym razem nie chciał, żeby Wilson zadręczał się myśleniem, że ściąga na House'a kłopoty, więc taką szczyptą czarnego humoru dał mu do zrozumienia: "nie martw się, dam sobie radę".
Zostając w temacie powagi i żartów, nie zaintrygowała Was ich następna rozmowa? To znaczy ta, w której Wilson wyznaje, że zawsze myślał, iż w chorobie będzie go wspierać żona z dziećmi, a House na to: "Tutaj masz wszystko, czego ci trzeba. I ja też". Myślę, że House'owi chodziło wtedy o znacznie więcej niż leki przeciwbólowe i chciałbym bardzo, żeby ta rozmowa miała swój ciąg dalszy w którymś z następnych odcinków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:53, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
To dorzucę swoje 3 grosze, a nawet 5
Wilson wyznający House'owi jakim to on nie jest ...
Moim zdaniem to była "refleksja" Wilsona odnośnie swego życia. Obaj panowie dążą do szczęścia i żadnemu się nie udaje. Wilsona 3 nieudane małżeństwa i pewnie z kilka związków, House wiadomo. Tylko że Wilson jest kochany, dobry, dba o pacjentów, uczciwy, jak sam House powiedział "honorowy", a Greg egocentryczny, z bardzo rozbudowanym "wdupiemaniem", potrafiący być chamem.
Obaj są tacy różni, a mimo wszystko żaden nie zaznał w życiu szczęścia "na stałe" i to Wilsona jakby "mierzi".
Wilson, który od paru sezonów przestał być przyjacielem House'a
Tu się nie zgodzę.
Pamiętacie ten przekręt House'a z biletami? Te sytuacje z sąsiadką Wilsona? Uczynienie Wilsona rodzicem?
O ile "Nie lękaj się" to było dla jaj, to np ten przekręt z biletami wraz z Foremanem to było czyste chamstwo.
Może komuś, komu bardziej bliski jest ten ship zauważa zmianę zachowania Wilsona wobec House'a ale dla mnie nadal House jest House'm a Wilson Wilsonem.
I jakoś tak myślenie, który z panów bardziej zasługuje na drugiego jest moim zdaniem zbędne, bo obaj panowie mimo tak różnego charakteru są dość popieprzeni, a ich relacja tym bardziej.
Hilson po śmierci Amber
W jakiejś ukrytej złości Wilsona wobec House'a za Amber dopatrywałabym się ewentualnej zmiany nastawienia Wilsona wobec przyjaciela. Ale to moim zdaniem zbyt naciągane.
Cytat: | House tyle razy UDOWODNIŁ, że Wilson jest dla niego najważniejszy (chociażby ryzykując życie dla ratowania Amber), że chyba nie musi już tego przyznawać... |
Pytanie na ile to było ryzyko dla Wilsona, co ryzyko dla rozwiązania zagadki?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:51, 04 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Dla zagadki włożył nóż do kontaktu, brał te leki, które wywołały u niego zawał itp, ale akurat TO zrobił dla Wilsona... tak przynajmniej myślę, bo to Wilson przyszedł do House'a z prośbą.
Ale fakt... obaj są popieprzeni i są dla siebie idealnymi przyjaciółmi osobiście uważam, że to ideał przyjaźni Niby robią sobie od czasu do czasu chamskie rzeczy, ale jeśli chodzi o naprawdę ważne sprawy to jeden na drugiego może liczyć bez względu na konsekwencje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez JaYeti dnia Pią 15:05, 04 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Q_Q_ry_Q
Pacjent
Dołączył: 22 Lut 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 3:35, 06 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
justykacz napisał: |
Hilson po śmierci Amber
W jakiejś ukrytej złości Wilsona wobec House'a za Amber dopatrywałabym się ewentualnej zmiany nastawienia Wilsona wobec przyjaciela. Ale to moim zdaniem zbyt naciągane.
Cytat: | House tyle razy UDOWODNIŁ, że Wilson jest dla niego najważniejszy (chociażby ryzykując życie dla ratowania Amber), że chyba nie musi już tego przyznawać... |
Pytanie na ile to było ryzyko dla Wilsona, co ryzyko dla rozwiązania zagadki? |
A moim zdaniem to bardzo prawdopodobne wytłumaczenie. W ogóle uważam, że cała sprawa z Amber mogła odmienić Wilsona i sprawić, że bardziej "wydoroślał", zaczął poważniej podchodzić do życia, a przez to rzadziej dochodziło między nim a House'em do takich zabawnych sytuacji, jakich widzieliśmy mnóstwo w pierwszych 4 sezonach. Tyle tylko, że to się trochę kłóci z tym, co zostało pokazane i powiedziane w "Birthmarks" oraz z oczekiwaniami HL i RSL, o których mówili przed 5 sezonem (że "po Amber" przyjaźń House'a i Wilsona jeszcze się umocni).
Dla rozwiązania zagadki House chciał sobie grzebać w mózgu na samym początku, wówczas Wilson i reszta odwiedli go od tego zamiaru. Później... być może chęć rozwiązania zagadki miała jakieś znaczenie, ale najważniejsze było chyba to, że Wilson przyznał, iż chce, aby House zaryzykował życiem dla ratowania Amber, a House nie wytknął mu egoizmu i hipokryzji, tylko się zgodził bez wahania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alcusia
Alice in Downeyland
Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:52, 21 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Zacznę od końca - ostatnia scena jest absolutnie epicka i wydobywa z House'a to, co w Hilsonie najlepsze nie spodziewałam się zupełnie takiego zakończenia i szczerze uśmiałam się razem z Wilsonem patrząc na te fotki. Sam fakt, że James brał chemię w domowym zaciszu nie zdziwił mnie zbytnio, w końcu House jest fanem ekstremalnego domowego leczenia (patrz wycinanie guzów z nogi w wannie).
Jeśli chodzi o przypadek - oglądało mi się go całkiem dobrze, chociaż nie ukrywam, że akurat w tym odcinku stanowił wyłącznie tło. Swoją drogą dziwne, że pozwolili matce leczyć własne dziecko, niemniej - o dziwo tutaj też dam plusa.
Ponadto muszę powiedzieć, iż zachwyciła mnie reżyseria Hugh - widać kolosalną różnicę w stosunku do poprzednich odcinków. Osobiście uwielbiam zbliżenia na twarze, oczy, części ciała i inne detale. Poza tym odcinek tematycznie bardzo nadawał się właśnie do takich zbliżeń i za to ogromny plus dla Hugh!
Z czystym sumieniem stwierdzam, że był to najlepszy odcinek 8 sezonu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Pon 22:52, 21 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kama
She-Devil
Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:55, 15 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
O, byłam pewna, że Wilson umrze w tym odcinku. Czyli serial jednak jeszcze potrafi zaskakiwać.
Ogólnie nie przejęłam się aż tak, jak pewnie chcieliby twórcy, ale trochę się udało mnie ruszyć. Głównie dzięki grze HL i RSL, którzy nie popadli w banał. Końcówka świetna.
Wątek medyczny mógłby być jednym z najlepszych w ostatnich sezonach, ale aktorka grająca matkę irytowała mnie niesamowicie. Ojciec bardzo wiarygodny, a mała wręcz super. Dylematy dotyczące życia z chorym dzieckiem ciekawe. Gorzej wypadł team, bo to było takie diagnozowanie jak zwykle: może to, może tamto - ale tym razem bez humoru i ciekawych wątków prywatnych.
8/10
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kama dnia Nie 18:34, 15 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
LenaH
Pacjent
Dołączył: 26 Lip 2015
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 3city Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:37, 30 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Jaki Hause umie byź kochany I przypadek też niwe sztampowy i "morlaizujący" w dobrym słowa tego znaczeniu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|