|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Podoba Ci się 7 sezon? |
Tak. |
|
35% |
[ 29 ] |
Nie. |
|
27% |
[ 22 ] |
Nie wiem. |
|
2% |
[ 2 ] |
Bywało lepiej :) |
|
34% |
[ 28 ] |
|
Wszystkich Głosów : 81 |
|
Autor |
Wiadomość |
Alcusia
Alice in Downeyland
Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:51, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Jeśli o mnie chodzi, to jestem bardzo zawiedziona Hilsonem w tej serii. W 7x01 włamanie do House'a było bardzo w stylu Wilsona, później właściwie zatrzymanie jakiejkolwiek interakcji między nimi. Pojedyncze sytuacje mnie nie zadowalały. Dopiero ostatnio zakład z kurczakami wydał mi się bardzo Hilsonowy i to był super pomysł podobnie Huddy. Już ktoś wspomniał, że scenarzyści zupełnie nie mieli na nich pomysłu. Pierwszy odcinek serii był nagrodą dla HuddyFanów za oczekiwanie na ich związek 7 sezonów. Później się posypało. Dopiero w odcinku ich zerwania jakieś ożywienie - sny Cuddy i House'a (wg mnie genialne) i samo rozstanie. Chociaż dla mnie zbyt teatralne, właściwie z dość błahego powodu. No i powrót House'a do vicodinu, który nie wzruszył praktycznie nikogo oprócz Masters (w pełni zgadzam się z powyższą wypowiedzią Kacpra). A co do MM - strasznie denerwująca postać, osobiście cieszę się, że odeszła. Chwała Olivii, że wróciła!
EDIT. Zapomniałam o 7x05 - totalnie Hilsonowe genialne były te scenki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Nie 16:29, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blanka.
Pacjent
Dołączył: 20 Kwi 2011
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:08, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwsze odcinki 7 sezonu były wielkim przełomem. House - szczęśliwy i do końca spełniony.. Sezon trochę inny. Podoba mi się chociaż do dzisiaj nie rozumiem niektórych dialogów i kontrastów między odcinkami, ale o tym powiem później Należę do grona osób, które długo czekały na związek Cuddy i Housa. Jak dla mnie oni od zawsze byli dla siebie. Od początku im kibicowałam i dalej gdzieś tam w środku mam cichą nadzieję, że koniec 7 sezonu i 8 seria będzie dla nas - "fanów Cuddy i Housa" niespodzianką. Szczerze nie mogłabym sobie wyobrazić Cuddy z nikim innym oprócz Housa. Jeśli pamiętacie.. pod koniec 1 odcinka House przeprowadził rozmowę z Cuddy, oznajmiając, że nie dadzą rady i pomimo tego, że teraz są szczęśliwi ona znów przypomni sobie jak się zachowywał, jaki był dla niej. Cuddy palnęła coś w stylu : "House nie możesz tak mówić - nie po czymś takim. Nie wiesz jak będzie. Nie pozwalasz sobie by, być szczęśliwy.." Bla, bla, bla. A po tej całej aferze z tym guzkiem itepe kiedy to Cuddy wyszła ze szpitala i dowiedziała się o vicodinie, sama się poddała i tak po prostu odeszła. Nawet nie zawalczyła. Nie dbając o miłość i szczęście, po prostu go zostawiła. Wiedziała jak było, jednak tak po prostu go zostawiła, zaprzeczając swoim wszystkim słowom, które mówiła od początku sezonu..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
enigmatic
Pacjent
Dołączył: 30 Kwi 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:53, 04 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że to dobry temat... Jeśli nie, to przepraszam.
Przeglądając forum, czytając opinie czy to dotyczące całego VII sezonu, czy poszczególnych odcinków (również we wcześniejszych sezonach), spotykam dużo negatywnych komentarzy. Fani krytykują drogi rozwoju bohaterów czy decyzje twórców odnośnie kolejnych wątków, pacjentów itd. Prawda jest taka, że rozpoczynając oglądanie House’a w którymkolwiek z sezonów, każdy zaakceptował tę konkretną formułę serialu. Tym samym każdy zaakceptował wizję ludzi, którzy ów serial tworzą. Dlaczego w sezonie VII wielu fanów już się z tym nie zgadza? Przecież oglądamy House’a, by dowiedzieć się, co się tanie, jak się rozwinie, na przykład w tym sezonie, jego związek z Cuddy, jakie decyzje podejmie w sprawie pacjenta, jaką diagnozę postawi, z kim się zaprzyjaźni, kogo zwolni. Jaki sens miałoby oglądanie czegokolwiek, jeśli z góry znalibyśmy efekt końcowy? Moim zdaniem warto pozwolić twórcom urzeczywistniać ich wizję House’a, a ja zamiast oceniać reżysera czy scenarzystę, wolę się skupić na tym, co bohaterowie obecnie robią i skomentować ich zachowanie jako serialowych postaci albo odnieść się do przedstawianych problemów (w tym sezonie można było np. zastanowić się, jaki wpływ na życie może mieć eutanazja). Oczywiście akceptuję recenzje i opinie innych, ale, mam nadzieję, że nikogo nie urażę swoimi słowami, nie rozumiem komentarzy typu: „znowu nudy”, „serial schodzi na psy”, „beznadziejny odcinek”. Czy w czterdziestokilkuminutowym odcinku nie ma naprawdę nic ciekawego, nic godnego opisania? Wydawało mi się, że jeśli ktoś już ogląda House’a, to nie po to, by ciągle psuć sobie humor nieudanymi odcinkami, które mu się nie podobają. Przecież w VII sezonie też można znaleźć interesujące tematy, do których można dopowiedzieć coś od siebie.
Osobiście nie oceniam VII sezonu. Poprzednich zresztą też. Wszystkie są inne, trudno je porównać. Moim zdaniem ciągle poruszane są aspekty, do których można się odnieść, dodać swoją opinię. Jako przykład podam może odcinek 7x18. Nie trzeba lubić Trzynastki, nie trzeba zgadzać się z pogłębianiem relacji jej i House’a, żeby wynieść coś z historii opowiedzianej w „The Dig”. Podobnie wygląda moje zdanie odnośnie innych wydarzeń tego sezonu – choćby początku i końca związku Cuddy i House’a.
Post został pochwalony 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 8:04, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Zauważ, że formuła serialu się drastycznie zmieniła. Już w piątym (jeśli nie w czwartym) sezonie ilość czasu poświęcona na prywatne przepychanki między bohaterami była większa i stale rosła. Z serialu medycznego zrobił się nagle serial obyczajowy, w którym najważniejszym problemem było, kto się z kim prześpi i dlaczego. Spodem dna był odcinek Cuddycentryczny.
I to nie jest tak, że "rozpoczynając oglądanie House’a w którymkolwiek z sezonów, każdy zaakceptował tę konkretną formułę serialu". Zacząć oglądanie należy od pierwszego sezonu i wtedy kontrast między trzema pierwszymi sezonami a resztą widać okrutnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:09, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Jedynym problemem jest to, że po prostu nie można utrzymać konwencji pierwszych sezonu w ośmiu kolejnych, tym bardziej, że to, co na początku było świeże - przy setnym razie straci smak i zacznie trącić shitem. Przypadki medyczne były mimo wszystko dość podobne, mimo stosowania różnych chorób i objawów. Nie da się przez sto odcinków dawać ludziom TYLKO scen w których House wypisuje symptomy na tablicy i wyzywa swoją drużynę od idiotów, a potem mamy trzy-cztery próby podłączenia leku zakończone wpadką aż do przysłowiowego "zapalenia się żaróweczki" nad głową House'a. W pewnym momencie robi się to kompletnie niestrawne.
Nie wszyscy oglądali serial dla medycyny - część od początku zauroczona była postacią House'a - zwłaszcza jego konfrontacjami z moralnością pacjentów oraz obnażaniem ich hipokryzji - konflikt House'a z zachowaniami powszechnie praktykowanymi i "normalnymi", chociaż fałszywymi do granic możliwości. House na początku - obok dość ciekawego serialu medycznego - był też serialem psychologicznym, gdzie mogliśmy popatrzeć sobie na oszukujących "świątobliwych" i cynicznego, chamskiego doktora który przy tych hipokrytach wychodził ostatecznie - wbrew całemu swojemu gburowemu stylowi bycia - na postać wręcz pozytywną. Takie przedstawianie sprawy było dość fascynujące przez swoją paradoksalność. W życiu codziennym nikt o kimś takim jak Greg nie pomyślałby inaczej jak "dupek" - w serialu, dzięki doskonałej grze Hugha, paskudny styl bycia House'a nabierał blasku i stawał się nie tylko strawny, ale - w porównaniu z moralną hołotą, jaką przyjmował - godny podziwu.
Ale, tak jak już wspomniałem - taki "show" można obejrzeć kilkadziesiąt razy, potem się ma dosyć. To naturalne, że z nacisku na medycynę przeszli na nacisk na życie prywatne bohaterów, z którymi widzowie zdążyli się zżyć. Inaczej odgrzewalibyśmy dziś po raz sto pięćdziesiąty tego samego kotleta, a konfrontacje House'a z życiem bez wgłębiania się w postać samego doktora pozostawiałoby wyłącznie niedosyt.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alumfelga
Jazda Próbna
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: D.G. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:21, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Kaiketsu napisał: | Jedynym problemem jest to, że po prostu nie można utrzymać konwencji pierwszych sezonu w ośmiu kolejnych, tym bardziej, że to, co na początku było świeże - przy setnym razie straci smak i zacznie trącić shitem. |
W tym tkwi problem, że jednak się da. Było to już dyskutowane na forum, ktoś podał jako argument CSI, w którym koncepcja się nie zmienia, a kolejne sezony powstają i mają się dobrze. Nie widziałam wystarczającej liczby odcinków, żeby się wypowiadać, podam za to inny serial, w którym konwencja nie zmieniła się przez osiem sezonów - Monk. Jedne odcinki był lepsze, inne gorsze - co jest naturalne - ale serial trzymał się do końca. House za to stracił całe mnóstwo fanów.
Kaiketsu napisał: | Nie da się przez sto odcinków dawać ludziom TYLKO scen w których House wypisuje symptomy na tablicy i wyzywa swoją drużynę od idiotów, a potem mamy trzy-cztery próby podłączenia leku zakończone wpadką aż do przysłowiowego "zapalenia się żaróweczki" nad głową House'a. |
Nie zgodzę się. Dało się to robić przez kilkadziesiąt odcinków w tych osławionych pierwszych trzech sezonach i nikt na to nie narzekał. Taka była konwencja serialu i ten, kto oglądał, wiedział, że w następnym odcinku może się spodziewać pewnego schematu. I zgadzał się na to.
Kaiketsu napisał: | Nie wszyscy oglądali serial dla medycyny - część od początku zauroczona była postacią House'a - zwłaszcza jego konfrontacjami z moralnością pacjentów oraz obnażaniem ich hipokryzji - konflikt House'a z zachowaniami powszechnie praktykowanymi i "normalnymi", chociaż fałszywymi do granic możliwości. |
Ależ jak najbardziej i myślę, że to właśnie miała na myśli Dark Angel. House był serialem medycznym, jednak inaczej niż w "Ostrym dyżurze" choroba była nierozerwalnie związana z pacjentem. Wszystko, o czym piszesz później, o serialu psychologicznym - zupełnie się z tym zgadzam, dla tej psychologii oglądałam serial. I dla zaangażowanego House'a, któremu zależy. Gdy pacjent, zarówno ze swoją chorobą, jak i historią, zszedł na drugi, trzeci i dalszy plan, zaczął się upadek, bo twórcy nie dali niczego dobrego w zamian. Na nową konwencję wiele osób się po prostu nie zgodziło i trudno mieć do nich pretensje.
Kaiketsu napisał: | To naturalne, że z nacisku na medycynę przeszli na nacisk na życie prywatne bohaterów, z którymi widzowie zdążyli się zżyć. |
Dla mnie ilość życia prywatnego, którą dostawaliśmy w pierwszych czterech sezonach, była zupełnie wystarczająca. Ciągłym pokazywaniem związku Foremana z 13 twórcy rozpoczęli zmianę konwencji, a skutków tej zmiany po prostu nie akceptuję. Jednym podoba się aktualna konwencja, innym nie i to uważam za naturalne, bo każda duża zmiana rodzi kontrowersje i jednym w gust trafia (szczególnie tym, którzy późno rozpoczęli oglądanie serialu - co widać po nickach osób, które się aktualnie w wątkach odcinkowych wypowiadają), a innym, przywiązanym do tamtego House'a, nie. To tak w uproszczeniu, pomijając inne zmiany, na przykład psychologię postaci.
Szanuję to, że niektórzy lubią oglądać siódmosezonowego House'a, że może nawet uznają ten sezon za najlepszy. Nie zgadzam się natomiast na to, że ci, którym serial przestał się podobać, traktowani są jak jacyś odmieńcy i "jak w ogóle mogą narzekać, przecież zmiana była konieczna". Odróżniajmy fakty od opinii.
Post został pochwalony 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dark Angel
Nocny Marek
Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 69 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:33, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Co do CSI pełna zgoda - oglądałam większość odcinków NY i LA, sporo Miami i nic a nic nie czułam monotonii. Lepsze jest, jak widać, wrogiem dobrego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ms. LuBitch
Pacjent
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 5:09, 25 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
"rozpoczynając oglądanie House’a w którymkolwiek z sezonów, każdy zaakceptował tę konkretną formułę serialu"
Równie dobrze można by powiedzieć, że Pani X, biorąc ślub z panem Y, zaakceptowała tego pana takim, jaki jest. A jednak ludzie się rozwodzą, kiedy coś zaczyna "zgrzytać", kiedy "pan Y" lub "pani X" okazuje się nie być do końca tym, kim wydawali się być na początku, albo przynajmniej dochodzi do ostrych różnic zdań pomiędzy małżonkami. Takie jest życie. Serialowi nikt nie składał przysięgi, że będzie wiernym widzem na dobre i na złe, więc skąd oburzenie, że widzowie nie przyjmują totalnie bezkrytycznie wszystkiego, co im się wciska?
"House MD" zmienił się najbardziej drastycznie ze wszystkich wielosezonowych seriali, jakie oglądałam i oglądam. Doszło do tego, że pacjent z niegdysiejszego pierwszego planu przesunął się tak bardzo na margines, że mogłoby go nie być w ogóle. I podejrzewam, że pretensje widzów nie dotyczą wyłącznie tego, że nacisk fabuły przesunął się z medycyny na życie prywatne bohaterów - w każdym razie mnie najbardziej doskwiera to, że rozgrzebywane jest życie prywatne wszystkich z niemalże pominięciem HOUSE'A (bo on nie 'składa się' wyłącznie z okazjonalnych problemów z nogą oraz niespełnionej miłości do Cuddy). Sprawom rodzinnym z przeszłości Foremana, Chase'a, Trzynastki czy Tauba poświęcono więcej miejsca, niż przeszłości House'a, a samą Cuddy poznaliśmy w tym sezonie bliżej, niż tytułowego bohatera serialu przez 7 sezonów. Jeżeli twórcom tak bardzo zbrzydła konwencja z sezonów 1-4, to mogli zakończyć i nakręcić nowy serial na kształt "GA". A jeśli - zgodnie ze słowami Shore'a - to wszystko było z góry planowane, to mogli swojemu dziełu nadać po prostu inny tytuł, a nie nazywać serial od nazwiska bohatera, którego teraz chyba tylko na siłę starają się wypchnąć na pierwszy plan, chociaż wcale nie mają na to ochoty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 9:50, 25 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
@Alumfelga
De gustibus non est disputandum Mi osobiście podoba się pomysł ewolucji serialu, chociaż nie podoba mi się konwencja, w jakiej zostało to dokonane. W szczególności nie podoba mi się próba robienia z wielu postaci "Bóg wie kogo" - nie mówię, że lekarze nie mają życia, ale dążąc do ubarwienia ich postaci na siłę, ekipa House'a popełniła karykatury postaci Chase'a, Tauba czy Trzynastki. Jedynie Foreman pozostał nudny jak zawsze, ale na ich tle wypada obecnie wręcz dobrze - bo jest taki hmm... naturalny? prawdziwy? nie wiem jak to określić. To jedyna postać, która nie przechodzi ekscesów seksualnych, telenowelowych wątków i dziwnych znajomości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:52, 25 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Formuła serialu nie musiała się zmieniać. Można było dodać więcej prywaty, zaostrzyć postacie i nadal byłby to serial wyjątkowy przy tej samej formule z pacjentem i medycyną na pierwszym planie.
Nie liczy się ile, ale JAK. Zresztą niekoniecznie...
W 4 sezonie namieszono z formułą, a moim zdaniem ten sezon w niczym nie odbiega od sezonów 1-3 i jest bardzo, ale to bardzo dobry i to po nim coś się skończyło wg mnie.
Okazało się, że twórcy nie wiedzą dokąd zmierzają, a osoby odpowiedzialne "na górze" za House'a zapomnieli, że marka jaką był ten serial to nie wszystko, a fani nie są bezkrytyczni wobec fenomenu jakim był.
Dostajemy zatem 5 sezon, który wielu zawiódł, właściwie był nijaki.
Dostajemy zatem 6 sezon, który rozpoczął się mocnym punktem, jakim był Broken, miał swoje jasne chwile, ale zakończył się chwytaniem brzytwy w postaci Huddy.
Dostajemy sezon 7, który jest jednym wielkim trzymaniem się brzytwy (Huddy), a kiedy twórcy orientują się, że i tak toną, próbują wszystkich możliwych rozwiązań, robią najbardziej irracjonalne rzeczy, co kończy się właściwie NICZYM. Jakimś rozciapanym finałem, kompletną odmóżdzoną papką.
I właśnie tym jest dla mnie 7 sezon - niesmaczną, niestrawną breją, którą serwują nam twórcy, w której znajdują się śladowe ilości smacznych kąsków, co nie zmienia faktu, że trudno to wszamiać
7 sezon to jeden wielki krzyk - COŚ JEST NIE TAK!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Davidian
Pacjent
Dołączył: 14 Cze 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:31, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Sezony były różnorodne, z podziałem chyba na 1-3 i dalej (albo 4-5, 6-7), ale tak, jak pisałem w podsumowaniu odcinków w innych wątkach, generalnie bardzo nie podoba mi się to, że pokiereszowano (znowu?) serial poprzez rozstanie House'a i Cuddy.
Wszystko było strasznie sztuczne, nagłe i bez "kopa" - od tak, po prostu. Wyglądało tak, jakby ktoś po nakręceniu odcinka doszedł do wniosku "wiecie co? a zróbmy jednak tak, że House sięga po dragi". To tak, jakby totalnie zaprzeczyć poprzednim kilku odcinkom, w których budowano zmianę House'a i jego prawdziwość. Naprawdę brzmiał prawdziwie i można było IMO uwierzyć w to, że jednak pozbył się tej syfiastej naleciałości.
Dokładnie, 7 sezon to jest jakieś takie dziwne coś, taki Frankenstein. Nie wierzę, że nie szło zrobić 2 sezonów z "dobrym" House'm, nawet wplatając 13 itd. itp.
Masters była spoko, mogli ją dotrzymać do końca sezonu, a nie ucinać w 3/4.
Ogólnie bardzo się wkurzyłem od bodaj 15 odcinka. A byłem w niebie, gdy oglądałem od początku 7 sezon.
Przede mną odcinki od 20 do końca. Mam nadzieję, że będzie lepiej... choć tak już namieszali, że... : /
pstryk i po związku.. jak tak można? Tak się nie da... totalna porażka... IMO nie było warto robić tej zmiany - "powrotu" do "starego House'a"... zbyt fajnie to się rozwijało...
EDIT:
Parodia, oni się tam zachowują "jak gdyby nigdy nic", a już zapomnieli jak go odstawiali do rehabu?
WTF?...
EDIT 2:
Tak, oglądałem całą noc.
Sezon jak sezon, miał wzloty i upadki, bardzo różnorodny.
Ale z Taubem przesadzili.. BEZ SENSU...
ogólnie jestem wq.. żenada..
Tak, jak sezony 1-5 były naprawdę dobre, człowiek żył w świecie House MD, tak 7 sezon to po prostu jakaś lipa...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Davidian dnia Śro 4:26, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:44, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Z odrobinę większym dystansem. Pewnie, gdybym to pisała po finale, byłoby o wiele bardziej emocjonalne.
Dla mnie, jeśli chodzi o sezon siódmy to pod względem przypadków i ogólnie medycyny był jak najbardziej w porządku. Niektóre epy naprawdę się wybijały. Zwłaszcza na początku. Ogólnie początek sezonu był dobry. Bo, co widać nawet w ocenach odcinków Huddy okazało nie być takie straszne, jak myślano. Oczywiście jednym się podobało innym nie, ale większość była zadowolona. Uważam, że fajnie to zaczęli. Dla mnie było to wiarygodne. Poza 7x01 Huddy nie wysuwało się na pierwszy plan. Było, ale fajnie się wpasowywało w całość i podobał się mi ten House, którego mieliśmy okazję oglądać. Właśnie ta próba zasmakowania w normalności była dla mnie sto razy bardziej wiarygodna niż te jego późniejsze dziwkowo-ślubowe ekscesy. Scenarzyści chyba nagle zapragnęli mieć ciasto i zjeść ciastko. Dla mnie za szybko. Zgubił ich ten pośpiech. Wszystko, co się zaczęło dziać od momentu tej nieszczęsnej szczoteczki do zębów było jednym wielkim przegięciem. Jakby, ktoś powiedział pobijmy rekord w rozwalaniu wątku. Według mnie nie było takiej potrzeby. Huddy mogło sobie być. Mogli się trochę bardziej wysilić i zacząć im wymyślać bardziej realne problemy, nie wiem, coś co by nie sprawiało, że widz gapił się w ekran z miną WTF? Wiadomo było, że Huddy nie będzie sielanką i że pewnie nie będzie trwać wiecznie, ale kilka odcinków to przesada, nie da się w takim czasie rozwinąć takiej relacji, a oni zdołali ją zakończyć. Ja bym wolała, żeby dozowali im problemy i ok, niech by się siódemka skończyła ich rozstaniem, ale realnym. Nie kolejną szczotką. To cios poniżej pasa nie tylko dla Huddy, ale i dla samego serialu. Wiara twórców, że nieszczęśliwy House, koniec Huddy przyciągnie im widzów, moim zdaniem jest nawina. Mogłoby tak być, ale pod warunkiem, gdyby to było dobrze i wiarygodnie prowadzone. Bo ja mam wrażenie, że wiecej House'a było w związkowym Housie niż w tym, którego oglądaliśmy od rozstania i to jest smutne. Dla mnie. Co by nie powiedzieć, nikt nie musi się zgadzać, ale Huddy było jedną z sił tego serialu. Zarówno postać House'a jak i Cuddy miały wielki potencjał, od początku. Bardzo żałuję, że Shore tego nie wykorzystał. Niestety czasu nie da się cofnąć. Jeśli chodzi o inne postaci, z wyjątkiem zbyt romansowego Chase'a na początku i Tauba na końcu było ok. Sezon siódmy już zawsze będzie budził u mnie skrajne emocje od zachwytu po smutek. Pamiętam, jak gdzieś czytałam w wywiadach, że Shore zapytany o coś związanego z serialem zawsze odpowiadał, że jeszcze o tym nie myślał, że nie ma planu i chyba to go zgubiło. Jeśli zaczyna się jakiekolwiek wątki trzeba mieć plan, przynajmniej ogólny zarys. Nie można robić wszystkiego z odcinka na odcinek, bo potem nic nie trzyma się kupy. Tu mamy idealny tego przykład. Naprawdę nie sądziłam, że można zmarnować taki wątek. Dla mnie Huddy miało tyle możliwości i taki potencjał, że nawet mi przez myśl nie przeszło, że tego nie udźwigną. Nie wiem, co im się stało, że tak nagle postanowili to urwać, tak głupio. Jakby bez scenariusza, ktoś wszedł na plan podał House'owi szczotkę do zębów i powiedział, a teraz zrywacie. A można było to skończyć z klasą. Połowa fików, które czytałam zawierała bardziej emocjonujące i wiarygodne wersje końca ich związku. Cóż, tak się stało. Ale przynajmniej mam do czego wracać. Bo jeśli przymknę jedno oko, tak na drugą połowę sezonu, to mam tą swoją wymarzoną siódemkę, szkoda, że bez Happy Endu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 11:52, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:58, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Również za najsłabszą część sezonu siódmego uważam "ekscesy" House'a. Dziwki, skoki z balkonu i monster trucki, to było takie... groteskowe. Ale nie groteskowe w stylu House'a - to było po prostu groteskowe. Na siłę. Zupełnie nie pasowało.
No i klapa z finałem sezonu do tego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:28, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Ekscesy House'a to dla mnie wyraz tego, że twórcy kompletnie się pogubili w swoich działaniach.
Dziwki i scenę balkonową jeszcze akceptuje, ale ślub? Trawię żonę House'a tylko z powodu patriotyzmu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|