|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile punktów oceniasz odcinek? |
1 |
|
9% |
[ 6 ] |
2 |
|
1% |
[ 1 ] |
3 |
|
1% |
[ 1 ] |
4 |
|
0% |
[ 0 ] |
5 |
|
6% |
[ 4 ] |
6 |
|
13% |
[ 9 ] |
7 |
|
12% |
[ 8 ] |
8 |
|
13% |
[ 9 ] |
9 |
|
15% |
[ 10 ] |
10 |
|
26% |
[ 17 ] |
|
Wszystkich Głosów : 65 |
|
Autor |
Wiadomość |
Nisia
Killer Queen
Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 97 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:56, 09 Lis 2010 Temat postu: 7x07 "A Pox on Our House" |
|
|
Data premiery odcinka w USA - 15. listopada 2010.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nisia dnia Wto 21:00, 09 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
justykacz
Groke's smile
Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 47 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:06, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
O tej porze i zero opinii...
Odcinek znowu średni, znowu taki sobie... Tego hucznego historycznego openingu nie kupiłam... nie wiem jak Wy, ale dla mnie to było wciśnięcie na siłę czegoś fajnego...
Takie choróbsko w Housie, a właściwie nie było w tym wyjątkowości... Taki odcinek powinien powalać na kolana, życie House'a było zagrożone a tutaj nic...
I znowu ten Hilson.. Dzisiaj ograniczony do SMS'a i krótkiej rozmowy o Huddy... I jak rozumiem grupa House'a odwiedza szefa na dole, Cuddy martwi się o swojego chłopaka, a Wilson szukał Bambi, kiedy jego kumpel potencjalnie zachorował na śmiertelną chorobę... I nie, że nie wiedział... Przecież plotki są szybsze od wiązki światła...
Sam i Wilson - o mogli sobie darować... Kupię szczeniaka... O nie, może zajdziesz w ciąże... WTF? To tak było wyraźne, że zastanawiali się nad dzieckiem, że już nie musieli tego dopowiadać...
I na deser... Nie podoba mi się w którym kierunku zmierza Huddy...
Najpierw Big Love potem wielkie bum i po Huddy... Tak to miało być? No to przepraszam, bo ja tego nie kupuje...
I skąd ja znam tego aktora z CDC czy jak to tam?
Podsumowując...
?/10 dla mnie jakoś już ta ocena jest niemrawa... Ale jeśli bym miała to może 2/10....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
janopsik
Pacjent
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Włocławek Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:16, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Nie ma odpowiedzi bo pewnie większość jeszcze czeka na tłumaczenie w sieci ;-) Jak dla mnie odcinek słaby 6/10
Z Twojej wypowiedzi nic konkretnego nie wynika. Następnym razem dobrze byłoby rozwinąć swoją opinię. / pozdrawiam, m-c
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:51, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Odcinek prawie idealny. Na początku miałam wrażenie, że mogli to rozciągnąć na dwa, jak Euforię, ale potem stwierdziłam, że rozwiązanie było rozwiązane za szybko.
W tym odcinku IDEALNA była Masters! O ile nie byłam do niej przekonana wcześniej, teraz jestem całkowicie. Jej znajomość różnych ciekawych faktów sprawia, że dziewczyna przypomina House'a pod względem intelektu. Poza tym, coraz lepiej rozgryza innych: świetna kwestia do House'a, czy wierzy sam sobie? O mało nie spadłam z fotela, tak mnie ten fragment ucieszył. O ile twórcy nie będą się za bardzo koncentrować na aspekcie moralności, czuję, że Masters zostanie moją ulubioną postacią żeńską, po tym, co zrobili Cuddy.
"If I leave like that, you should follow." - cytat do zapamiętania.
Podobała mi się też przewijająca się historia wymarłego wirusa, tylko, że słysząc pierwszy raz o sprawie, miałam nadzieję, że jego pojawienie się też będzie zagadką, to jednak ujawnione było na samym początku. Samo szukanie odpowiedzi też mnie wciągnęło, jak za starych, dobrych czasów. Zwłaszcza mały fakt, że headache to nie to samo co head pain. Lubię takie perełki.
Wilson i Sam mniej irytujący, niż sądziłam, zwłaszcza pod koniec. Ale ostatnia informacja, o dziecku, zbiła mnie z nóg. O ile teraz Hilson ledwo żyje i dyszy gdzieś ciężko w kącie, to zajście Sam w ciążę by go ostatecznie dobiło. Już teraz ich (W+H) wspólna scena wydała mi się najgorszą w odcinku.
Na minusie niestety dalej Huddy. Niech ich zabiorą i zrobią coś innego... Na przykład dobre Huddy.
1) Cuddy nie umie oddzielić życia prywatnego od pracy, po tym, jak sama na początku chciała to utrzymać jak najdalej od siebie.
2) Pod koniec wrócił jej ten foch, jakby była nastolatką. Ugh, hello, wyciąga się jakieś wnioski, jeżeli twój chłopak jest umierający... Przynajmniej zawsze sądziłam, że Cuddy miałaby dość oleju w głowie, żeby wyciągnąć.
Nie mogę uwierzyć, co się stało z postacią i paringiem, który tak uwielbiałam.
Za to nie mam nic do zarzucenia Hugh i Lisie, zwłaszcza w scenach z miłością przez szkło izolatki. To było ładne, nawet bardzo, dało się wyczuć chemię, delikatność i więź między dwoma postaciami, którą tak skutecznie próbuje się zeszmacić resztą scen...
Generalnie jednak świetny odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:58, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
No cóż… odcinek był… trudno tak naprawdę powiedzieć jaki był, więc spróbuję od razu przejść do szczegółów.
Przypadek:
Sam przypadek w sobie był <i>dość</i> ciekawy. Statek pełen afro-amerykanów (czy Bóg wie kogo), a potem piękna sielanka nad Lazurowym Wybrzeżem. Na początku pomyślałam, że było by dość śmiesznie, gdyby tak pokazywali tych czarnych, a jeden z nich byłby spokrewniony z Foreman’em. No, ale cóż… okazało się, że jest epidemia i wszyscy wokół umrą jeśli nie zamkną szpitala. Znam tą dziewczynę. Nie pamiętam jeszcze skąd, ale ją znam. Ogół przypadku oceniam na +. Jedynym irytującym aspektem był dr Broda. Działał mi na nerwy. Wiem, że robił to co do niego należało, ale był po prostu wnerwiający i tyle.
Wilson/Sam:
No bo jak tu stwierdzić czy się podoba czy nie, kiedy mamy w parze tak dwie odmienne osoby. Z jednej strony Wilson – cudowny, ciepły mężczyzna, który próbuje na swój sposób ocalić świat. Natomiast z drugiej strony mamy Sam, która samym swoim jestestwem potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi! Po <i>Unwritten</i> myślałam, że ją polubiłam, bo mimo tego ekscesu na torze kartingowym, zabłysnęła swoją osobą, gdy pomagała House’owi. Ale po tym odcinku znów wracam do przekonania, iż nie jest on ani trochę godna mojej uwagi. I broń Cie Borze przed tym, aby ktoś wymyślił, że ona RZECZYWIŚCIE zajdzie w ciąże. Tfu!
Dziewczynka z nowotworem była przeurocza i samo patrzenie na nią sprawia, że człowiek chce ją przytulic i uchronić przed światem.
Huddy:
No i nie wiem co napisać. Dobra, okłamał ją, ale przecież kłamał już miliony razy, a ona nagle się obraża? Co? Myślała, że jak będzie z nim w związku to on przestanie być kłamcą? No błagam! Mimo wszystko, moja słabość do tej dwójki wygrała. Podobały mi się sceny, w których House już trafił w kaftanik i mimo całego diagnozowania i chaosu, wciąż w tle widzieliśmy Cuddy. Podobała mi się scena, kiedy stali tak blisko siebie i rozmawiali tuż przed tym jak ten mężczyzna umarł. Widać było jak bardzo chcieli być ze sobą i w ogóle.
Ale co teraz? Widać, że Lisa jest zraniona itp. Nie wiem, nie wiem, czekam na spojlery.
Inne wątki:
Mastersówna. Kocham ją! I mimo, iż tęsknię za Trzynastką, to nalegam aby ją zostawiono w serialu nawet po powrocie Remy. Chase’a mało, w kółko powtarzane: <i>Where is Chase?</i>, które za drugim razem stało się wkurzające, Foreman był Foreman’em, a Taub jak zwykle był super. Ta stripteaserka z netu… hahaha. Chciałabym mieć taki akcent.
(+5) dla Lisy Edelstein. Spojlery miały rację, odcinek pozwolił jej zabłysnąć.
Odcinek zaliczam do udanych, albowiem bywały lepsze.
Ocena: 9/10
Huffuś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ankaanka
Pacjent
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:03, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Nie pamiętam, kiedy na forum się wypowiadałam ostatnio, a i to zapewne gdzieś w jakimś mało istotnym dziale. Ale do tematu:
Postanowiłam tu napisać, bo ten odcinek jak już dawno żaden podobał mi się. Nie wiem - może to przez zaskoczenie, że Masters miała u mnie na początku minusa, a tym odcinkiem moją poprzednią opinię wywróciła do góry nogami. A może tym, że mi "powiało" starym Housem jeśli o przypadek chodzi, choć nie mam pojęcia dlaczego. Tak w skrócie, to po prostu podobały mi się niektóre teksty (wspomniany "...you should follow" na przykład), straszliwie podobała mi się Masters (czy tylko mi się wydaje, że jest połączeniem inteligencji Housa i moralności Cameron?), akcja z "tłumaczką" mnie powaliła , Huddy przez szybę. Na minus: niestety Wilson. i Samson. Ja rozumiem, że i House i Wilson mają być teraz w poważnych związkach, bo tak chce Wielki Góru Shore. Ale na litość, dlaczego w takiej formie?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:06, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
ankaanka napisał: | Ja rozumiem, że i House i Wilson mają być teraz w poważnych związkach, bo tak chce Wielki Góru Shore. Ale na litość, dlaczego w takiej formie?! |
Przed sezonem też sądziłam, że to duże pasmo możliwości: chłopcy wymykają się razem na piwo i coś więcej i potem Wilson jest niedysponowany Jak przy historii z Amber. Integracje pań, ogólnie miałam nadzieję, że to ich zbliży, no i non stop słyszeliśmy o "dwóch bohaterach jednocześnie w poważnych związkach, jak to wpłynie na ich relacje"? Jeżeli ma wpłynąć tak, że Wilson będzie już tylko słuchał jęków na temat Cuddy z miną cierpiącego, to ja dziękuję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pozytyw.nie93
Student Medycyny
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:21, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że wreszcie cały odcinek nie kręcił się wokół wątków prywatnych. Przypadek...cóż ciekawy, ładnie prowadzony, do czasu, gdy na scenę wkroczyło zagrożone życie House’a. Ten wątek został potraktowany po macoszemu. Liczyłam na coś więcej niż tylko przerażone oczy.
Kłamstwo dalej podąża za Huddy. Nie było wielkiego „przepraszam”, za co jestem wdzięczna. Cuddy pokazała, że małe, nic nieznaczące kłamstwo jest w stanie wybaczyć bez mrugnięcia okiem, kiedy House ma umrzeć, ale nie potrafi tego zrobić, gdy wie, że będzie żył. Przypomniał mi się odcinek z 6 sezonu, kiedy pacjent, przyjaciel Wilsona mówi coś w rodzaju „osoba, której pragniesz, umierając, nie jest tą samą osobą, której pragniesz, żyjąc”
Moja ocena 6/10.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kama
She-Devil
Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:50, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Bez zachwytów.
Jak na odcinek z cyklu "główny bohater w śmiertelnym niebezpieczeństwie" to nieco się nudziłam.
Na plus Masters (nadal lubię jej idealizm bez ostentacyjnego okazywania moralnej wyższości, a nawet z odrobiną humoru), Chase ("Byłem tu o 9!") i, o dziwo, Sam - jakaś bardziej ludzka i trzeźwo oceniająca Huddy.
Bo to, co się dzieje w Huddy, to jakaś porażka. Jedna niezła scena przy kwarantannie (stare dobre "Zamknij się, House"), a poza tym high school drama. Ten związek nie może być sielanką, wiem o tym od pierwszego sezonu. Ale żeby z długiej listy potencjalnych problemów wybrać taki szczegół i podnieść do rangi tragedii?
Kwestia medyczna jakaś taka naciągana, ten cały dr Broda miał niesamowicie wymyślne powody, żeby diagnozowanie się przeciągnęło.
I za dużo łzawych banałów (śmierć ojca z dialogami słyszanymi w setkach telewizyjnych filmów typu hallmarkowego).
Nie było bardzo źle, ale bardzo dobrze też nie. Naciągane 8/10.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuu
Internista
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:21, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Hmmm... sama nie wiem co myśleć. Szczerze mówiąc oglądałam po angielsku więc pewnych rzeczy mogłam nie zrozumieć.
Pacjenci:
Całkiem, całkiem. Tylko, że przypomniało mi się trochę inny odcinek Housa w którym zaginęło dziecko i musieli zamknąć szpital. Pozatym niezłe, z mocnymi efektami specjalnymi, dziwna "wysypka", bóle głowy rzucające nim o ściany, krew, śmierć i mózg na ścianie Mnie to pasuje mimo, że widziałam ciekawsze przypadki
A ta dzieczynka z rakiem była naprawdę słodka i taka uparta
Huddy
Lubię Cuddy ale co ona sobie myśli? Jak już ktoś powiedział przedemną - zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka.
... Zato ładnie wyglądała
I widać, że mimo wszystko bała się o Housa Tak siedziała pod tą szybą gdy nawet wilson o gregu zapomniał ...
Hilson (Samson?)
To, że Wilson nawet się nie zainteresował Housem to duży minus. Jedyny plusik to ten SMS Fajny taki
A Sam to w ogóle nie wiem co powiedzieć ... ona jest tak głupia, tak denerwująca, że mam ochotę jej coś zrobić I ludzie! Niech ona nie zachodzi w ciąże! Może Wilson się jeszcze opamięta i ją zostawi, jak będzie bachor to delikatne serce wilsona nie pozwoli mu odejść
Zespół
MMM pokazała klasę i naprawdę fajnie została zagrana. W pierwszych scenach miała ładne ubranie
A reszta ... no bez polotu ale też nie na siłę. Mogą być, tylko czemu im się ciągle czesław gubi? - tego nikt nie wie...
Ogólnie oceniam 6/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia-cuperek
House's Head
Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 122 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:29, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Chyba dla przekory, a może i nie, napiszę, że odcinek bardzo dobry. Dawno nie widziałam TAKIEJ ilości medycyny. Zachwyciłam się Masters i liczę na to, że kiedyś przeobrazi się w miniHouse'a, bo są już tego początki.
Sam przypadek medyczny ciekawy, bo inny. Może mało prawdopodobny, ale inny. Ckliwe dialogi, ale wzruszające. Nie ma co się czepiać, bo w takich scenach nie da się nic nowego wymyślić, taki schemat i już, który mnie nie przeszkadza. Kombinezony przypomniały mi Euforię. Moim zdaniem, podobny poziom fabuły.
Hilson rzucony ochłapem, ale był i to najważniejsze.
Samson natomiast mocno mnie drażnił, a przede wszystkim nieudolna Pani S. w relacjach z małą pacjentką.
Poza tym Huddy, a właściwie brak Huddy. Fochy Cuddy są lekko przesadzone i takie nastoletnie. Poniekąd House ma rację - praca to praca, a życie prywatne to życie prywatne.
A na koniec urocza pani tłumaczka holenderskiego i wspomniany przez House'a wyśniony trójkącik z Beyonce i Lady Gaga. Skąd oni biorą pomysły na takie teksty?
Dla mnie odcinek 9/10.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madzia-cuperek dnia Wto 20:31, 16 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Chloe
Pacjent
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:34, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Jest fajnie wg mnie, tak fajnie i pozytywnie. Oczywiście nawiązując do ogółu, bo odcinek sam w sobie dość dramatyczny.
Podobał mi się przypadek. Ciekawy, do końca nie było pewności czy trzymać się opcji, że to ospa, czy nie. No i zespół bez House'a spisał się na medal.
Sprawa z Wilsonem jakoś tak mało znacząca, chyba, że to naprawdę wprowadzenie do ciąży Sam, ale osobiście nie wiem, czy to na pewno udany pomysł.
Masters faktycznie była lepsza, jeszcze tylko parę odcinków i może całkiem się wyrobi
A co do Huddy... Tak jak podejrzewałam, House za bardzo nie żałuje i w sumie ma rację, bo ta sprawa naprawdę nie jest tak poważna, jak traktuje ją Cuddy. Przynajmniej w mojej opinii, no ale zobaczymy co z tego wyniknie. Podejrzewam, że w sumie niezła zabawa, z mojego punktu patrzenia
Ale przez cały odcinek najbardziej dręczyła mnie sprawa Chase'a i tego gdzie ciągle tak znikał. Myślałam nawet, że to ma jakieś znaczenie i cała sprawa wyjaśni się na końcu, ale najwyraźniej nie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marycha336
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:41, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
odcinek mi się podobał choć na początku wydawało mi się, że pewnie rozciągną go na 2 części.
mi osobiscie skojarzył się z dawnym odcinkiem, kiedy Foreman też był zamknięty a Cameron poszła szukac przyczyny i gruchała do gołębi!
W końcu (powtórze za poprzednikami) przypadek medyczny na pierwszym miejscu!
Cuddy zaczyna mnie irytować - jakby nie doceniała związek z House'm i to ona unika kroków naprzód.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pirania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:17, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Podobał mi się sam początek, zresztą w ogóle ten sezon ma fajne te wstępy. Takie nieoczekiwane i troszkę nie z tej bajki, ale w pozytywnym sensie.
Strona medyczna była przyjemna, trzymająca w napięciu, chociaż pod koniec huśtawka "It's a smallpox... Oh wait, it is not!" trochę mnie znużyła.
Zgadzam się, że świetna Masters - po ostatnim odcinku miałam ją ochotę wytargać za włosy, w tym była bardzo dobra. Mam tylko nadzieję, że, po pierwsze, nadal więcej będzie kombinować a mniej jęczeć, że trzeba być uczciwym, a po drugie, nie zepchnie w cień chłopaków. Szkoda by ich było.
Huddy... O ile ostatni odcinek pod tym względem jeszcze jakoś się bronił (minus końcówka w stylu odjazd Cuddy w kierunku zachodzącego słońca), to ten to była jakaś masakra. To znaczy, wróć. Bardzo dobre sceny przez szybę. Zgadzam się, że czuć było między nimi chemię i to, że są dla siebie nawzajem ważni. Ale końcówka - na litość boską!!! Przyznam, że mnie scenarzyści zaskoczyli, bo spodziewałam się raczej jakiegoś kiczowatego biegu sobie nawzajem w ramiona przez cały korytarz ))Czy oni naprawdę muszą z tego robić grecką tragedię? Już bardziej by mi odpowiadało, gdyby się pogodzili, a potem to się przypomniało przy jakiejś okazji, jakieś zawahanie Cuddy, bo przecież... A nie wielki foch na całe życie. Okej, House mógłby przeprosić i raczej nie powinno się tu pojawiać myślenie "Ale to House, on nie przeprasza". Ale i ten brak przeprosin dałoby się lepiej rozegrać w przyszłości. Przecież kobiety są pamiętliwe
Samson ani mnie grzeje ani ziębi, nie do końca też nigdy nie rozumiałam, co mogłabym mieć przeciwko Sam... Bo dla mnie ona po prostu jest. Fakt, żal że chłopaków razem jest coraz mniej
Ogólnie było ok, chociaż tym razem zabawne odwrócenie sytuacji - świetna medycyna, za to spieprzyli prywatę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:38, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Pirania napisał: | Okej, House mógłby przeprosić i raczej nie powinno się tu pojawiać myślenie "Ale to House, on nie przeprasza". Ale i ten brak przeprosin dałoby się lepiej rozegrać w przyszłości. Przecież kobiety są pamiętliwe |
House nie przeprosi - bo jemu przecież nie jest przykro. Zrobiłby to jeszcze raz. W Houselandii nie ma za co przepraszać i to jest główny problem z Cuddy, że traktuje to bardzo osobiście i dziecinnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
aaleksandriaa
Pacjent
Dołączył: 04 Sty 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:59, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem odcinek całkiem udany. Tylko szkoda że House wchodzi do tej sali, bo już wiadomo że ospa zwyczajna to nie jest ("nieśmiertelność głównego bohatera"), lecz coś innego.
Mimo, że z początku postać "Masters" mi przeszkadzała, to tu oswoiłam się już z jej obecnością, (spodobał mi się ten fragment jak przekonywała gościa z "sanepidu", że jako pierwszy zobaczy CT scan mózgu z ospą)
No i oczywiście świetne było internetowe tłumaczenie - nie to co Translate.
I takie moje małe spostrzeżenie: afrykańczycy mówili chyba w swahili.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cashmire
Pacjent
Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:54, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Widzę, że jako jedyna powiem, że ten odcinek mnie skutecznie zniechęcił do oglądania następnego i stało się to dzięki pannie Masters. Drugi odcinek i znowu ona, z niewielką pomocą House'a trafia na diagnozę. Tylko czekam aż House wywali resztę zespołu, bo teraz na każdego przypada marne kilka zdań. Oczywiście tylko panna MMM miała dobre pomysły i tylko ona rozwiązała zagadkę! Ironio, do tego niby jej szczerość sprawdza się wszędzie i we wszystkim. Ta. Jak dla mnie w drużynie jest miejsce dla jednego geniusza - Gregory'ego House'a. Drugi geniusz mi niepotrzebny, chociaż sama w sobie postać jest ciekawa. Tylko niestety - wady uczłowieczają. Wcześniej każda kaczuszka miała "swoje odcinki", ale nie przypominam sobie sytuacji, żeby ktoś od początku do końca wszystko rozwiązał sam.
Sam przypadek mnie jakoś nie wciągnął. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego.
Za to zaczynam przekonywać się do Sam. Nie widzę nic złego w tym, że jest partnerką Wilsona. Podobało mi się jak się zwierzyła tej dziewczynce.
No i Huddy było niezłe. Scenarzyści pokazali, że jednak House pozostał House'm a Cuddy - Cuddy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
djmindcrasher
Pacjent
Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:30, 16 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Błagam, niech House wreszcie zwolni tę okropną babę, dobrze że przynajmniej dziewczyna Wilsona się pojawiła, była miła przeciwwaga. Przypadek świetny:)Przypomniał mi się jeden ze starszych odcinków, kiedy Foreman się zaraził chorobą pacjenta, emocje były
I tak rozwalił mnie początek, były już gry komputerowe, byli już Meksykanie na granicy i naukowiec na biegunie, ale niewolników na żaglowcu się nie spodziewałem, myślałem, że jakiegoś Losta ściągnąłem:D
Teraz czekam na astronautów w wahadłowcu:D
justykacz napisał: |
Sam i Wilson - o mogli sobie darować... Kupię szczeniaka... O nie, może zajdziesz w ciąże... WTF? To tak było wyraźne, że zastanawiali się nad dzieckiem, że już nie musieli tego dopowiadać...
I |
Przypominam, że serial oglądają również faceci, którzy nie są dobrzy w "domyślaniu się tego, co nie jest dopowiedziane", dla mnie np scena z ciążą była zaskakująca i piękna:)
PS Niezły muszą mieć internet w szpitalu, video czat w hd i w czasie rzeczywistym a nie takie zacinanie się obrazu jak na onecie:D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez djmindcrasher dnia Wto 23:35, 16 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agry
Pacjent
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:50, 17 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Zacznę od tego, że podoba mi się VII sezon. Co do odcinków to bywa różnie ale raczej jestem zadowolona i nie czepiam się każdego szczegółu.
Wczorajszy całkiem fajnie mi się oglądało. A tak na marginesie to ja tez za kążdym razem zastanawiam się czy dobry ep sobie ściągnęłam Kilka osób mnie lekko zirytowało a jedna wkurzyła nawet. Zirytował mnie dr. Broda uparty jak muł bagienny. Jedyne co potrafił dobrze robić to zakazać wszystkiego wszystkim. Natomiast jakoś na leczeniu się nie skupiał moim zdaniem. Irytuje mnie Masters. Co prawda trochę mniej niż w poprzednim odcinku ale jednak. Nie lubię takich „układnych” egzemplarzy. Na jej obronę świadczy tylko to, że smarkata jest i może z czasem „się wyrobi”. Oby!
Wkurzyła mnie za to Cuddy! Weź tu człowieku zrozum kobietę! House uprzedzał, że nie zmienił się i nadal będzie robił „złe” rzeczy. Uprzedzał czy nie? A kto mówił, że mu to nie przeszkadza, że wie jako on jest? Ja? A tu nagle wielkie halo bo House troszkę nakłamał. Ma facet rację, że w sprawach osobistych nie kłamie i to powinno jej wystarczyć. Zwłaszcza, że akurat w tym konkretnym przypadku szpitalowi nic się nie stało o ile tak to można ująć. A ta się boczy? Może ma te trudne dni? Już bardziej durnego pomysłu na spięcie w tej parze to wymyslić nie było można!
Za mało chłopaków, oj za mało. Nie można przecież podstawy drużyny traktować jak piąte koło u wozu! I ja chcę więcej Chase’a !
Przypadek jak przypadek, szału nie było. Jedna rzecz mnie dręczy. Rozumiem, że jednak ojciec miał nawrót nowotworu, obniżoną odporność i w związku z tym ta ospa go załatwiła? Bo przecież od niej się nie umiera ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:20, 17 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy House ma być w niebezpieczeństwie, czekam na jakiś hiper-super odcinek. A tu nic. Rozczarowałam się trochę.
Odcinek całkiem niezły, Hilsona brak (znowu !) i to dziwne Huddy...
Jak wspomniała Justykacz: Najpierw wielkie Big love bum i po Huddy...
Odcinek 8/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lamsi
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Wrz 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:42, 17 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
zapomniałam dodac mej opinii ;o
a wiec, pomimo iż nowa od poczatku mnie irytuje w tym odcinku, ale tylko na końcu stała się do zniesienia.
Bord? jakkolwiek on tam ma na nazwisko, bynajmniej chodzi od szefa sanepidu. strasznie upierał sie przy swoim. chcial pokazac jaki to on wielce specjalista a tu jednak przeoczył wiele.
House jak to on musiał postapic na swoim i wlazl do tej izolatki <brawo>
Cuddy... a więc. Widać, że jej zalezy na Housie, chociaz w chwilach smierci (bo przeciez mysleli ze to czarna ospa i H z tego nie wyjdzie cało) ludzie są dośc inni. I zmierzam do tego, ze gdy wszystko okazalo sie byc w porzadku obrazania ciag dalszy, ale zdrugiej strony jej sie nie dziwie.
I Huddy srednio mi lezy, ale... HOUSE! NIE ZASZKODZI JAK PRZEPROSISZ.
wiem, House kocham za chamstwo, wredote i za inne wady, ale jakos 7 sezon mnie inaczej naprowadza i podoba mi sie zwiazek C+H, dlatego, gdy okaże uczucia, co nie jest łatwo, będzie dobrze.
no to tyle. wprawdzie liczylam ze dzisija jakby wyjasni sie tudziez pogodza sie House i Cuddy, ale najwyraźniej nie. dlatego czekam na kolejny odcinek
8/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:51, 18 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
w drodze wyjątku obejrzałam epa i OCH! ACH! Cóż za REWELKA!!!
Już początek był mocnym uderzeniem, które odebrało mi mowę - nie dosyć, że pojawiły się genialne w swoim rozmachu sceny marynistyczne, to jeszcze poruszono jakże trudny problem nieludzkiego traktowania niewolników. Przypadek medyczny również wspaniały - z mnóstwem całkowicie zaskakujących zwrotów akcji, całą tą wywołującą ciarki na plecach charakteryzacją i ludzkim dramatem pokazanym niezwykle ekspresyjną grą aktorów, zwłaszcza matki... Brakowało tylko w tym epie rzygania krwią na odległość, ale nie można mieć wszystkiego.
Ekipa PPTH również była oszałamiająca, pokazując swoje prawdziwe oblicza, zamiast zwyczajowych masek super-bohaterów jak z Na dobre i na złe.
Wilson nareszcie pokazał, gdzie ma House'a i jego kłopoty osobisto-medyczne. I brawa dla niego, bo powinien był to zrobić wieki temu - dosyć już traktowania House'a jak jajko, chodzenia przy nim na paluszkach i rozwiązywania jego problemów. Skoro jest idiotą i jak idiota się zachowuje, to niech wypije piwo, którego sam sobie nawarzył, zamiast wiecznie czepiać się kitla Wilsona i przybiegać do niego z płaczem, kiedy zrobi sobie kuku. Wilson ma prawo do swojego szczęśliwego życia z ukochaną kobietą, a przede wszystkim najwyższy czas, żeby spełnił nakaz swojej wiary i spłodził syna. Drugie dziecko też by mu się przydało - w końcu nowotwory chodzą po ludziach, więc warto mieć 'magazyn części zamiennych' na wszelki wypadek. Sam z kolei niech koniecznie założy hodowlę psów - żadne zwierzęta nie znoszą tak doskonale kilkunastogodzinnej nieobecności swoich właścicieli jak psy właśnie.
House w końcówce w izolatce pokazał, że zaiste nareszcie dojrzał i przestał zgrywać bohatera, który szasta własnym życiem. Koniec wstrzykiwania sobie zakażonej krwi pacjentów, stosowania eksperymentalnych leków i czołgania się pod gruzami. Na jego miejscu też trzymałabym się jak najdalej od zwłok tego gościa - po co ryzykować, że jeszcze bardziej zarażę się śmiertelną chorobą, niż już się zaraziłam?
Zachwycające jest też to, w jakiej wspaniałej formie fizycznej jest House - seks z Cuddy musi mu służyć, skoro z taką werwą wskoczył na łóżko, żeby wykonać masaż serca. Trochę się bałam, że House z rozpędu przeleci tego faceta, ale na całe szczęście tak się nie stało. Poza tym widać, że romans z Cuddy korzystnie wpływa na jego psychikę - nie załamał się jak emo po tym, jak pacjent zmarł mimo jego wysiłków, a w zasadzie zmarł przez to, że nie został w porę zdiagnozowany. Teraz dla House'a jedyną istotną rzeczą jest miłość do Cuddy i tak właśnie powinno być.
Cuddy po tym epie została moją idolką. Dobrze robi, że pokazuje House'owi, kto w ich związku ma jaja - w przeciwnym razie House mógłby jej wejść na głowę. Bardzo rozsądnie postąpiła, wybaczając House'owi jego kłamstewko na ten czas, kiedy wydawało się, że House może umrzeć - gdyby faktycznie umarł, tylko niepotrzebnie by cierpiała z powodu wyrzutów sumienia. W ogóle scenarzyści świetnie rozegrali ten wątek i mam nadzieję, że nie zepsują tego w następnym epie - w każdym przeciętnym tasiemcu bohater będący w sytuacji House'a (czyli "skoro jednak żyjesz, to nadal się na ciebie focham") uznałby, że druga strona tylko się nim bawi i zacząłby myśleć o zerwaniu, ale "House" nie jest przeciętny, więc mała manipulacja (czy też tuzin takowych) uczuciami nie wystarczy, żeby przekreślić prawdziwą miłość. Ach, i trzymam kciuki, żeby Cuddy dowiedziała się, kogo House zatrudnił jako 'tłumaczkę' - gdybym ja się dowiedziała, że mój facet zna adresy stron porno, raz na zawsze zabroniłabym mu się dotykać do komputera i co najmniej przez tydzień trzymała go zamkniętego w ciasnej komórce o chlebie i wodzie!!!
W tym miejscu jeszcze słówko o LE - nie wiem, jak ona to robi, ale chodzi i biega w szpilkach tak, jakby się w nich urodziła. Po tym, jak serial dobiegnie końca, powinna założyć Szkołę Chodzenia Na Wysokich Obcasach - setki młodych dziewczątek zabijałoby się o dostanie do takiej szkoły, żeby pobierać nauki od Mistrzyni we własnej osobie.
Panna 3M pokazała, po co chciała posadę w zespole House'a - skoro zaklepała sobie etat, to teraz przyszła pora, żeby wyeliminować House'a i zająć jego miejsce. Pewnie dlatego i tylko dlatego nalegała, żeby House obejrzał zwłoki - liczyła, że House umrze szybką i bolesną śmiercią, a ona zostanie szefową diagnostyki. Cuddy powinna ją wylać na zbity pysk; mieć w PPTH wschodzącą gwiazdkę medycyny to jedno, ale gwiazdka z przerostem ambicji stanowi zagrożenie nawet dla samej Cuddy.
A AT ma strasznie gruby tyłek Teraz może jeszcze jako tako wygląda, ale za 10 lat widzę ją w remake'u "Roseanne" albo jako następczynię Ophry Winfrey.
Scenarzystom należą się też oklaski za klinikę - miało być jej więcej w tym sezonie i słowa dotrzymują. Na plus też to, że nie pokazali House'a w okularach, bo taki image niedowidzącego staruszka zdecydowanie był w sprzeczności z wizerunkiem niezaspokojonego ogiera w sypialni.
Trochę się rozczarowałam, że House i zespół nie popłynęli osobiście obejrzeć tamtego wraku - przecież zawsze zbierają groźne próbki u źródła, a szkielet łysego kota kapitana napewno wiele by im wyjaśnił nieco wcześniej, niż 5 minut przed końcem epa. No i mała pacjentka Wilsona powinna dostać po tyłku za rzucenie Wilsonowi owcą w twarz - takie patologiczne zachowania trzeba tłumić w zarodku, bo za kilkanaście lat dziewczyna może rzucić w kogoś nożem do masła albo zacząć wymachiwać pistoletem...
Reasumując, oceniam odcinek na mocne 10.
... następnie podgrzewam tę "10" przy pomocy chuchania - "1" się ulatnia, a "0" zostaje
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 2:13, 18 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jlk
Pediatra
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:17, 18 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Richie, załóż stronę z recenzjami - byłabyś niezłą konkurencją dla B. Barnett, i na pewno przeprowadziłabyś wiele interesujących dyskusji z Huddzinkami
A mi, mimo całkowitego braku zainteresowania do siódmego sezonu, odcinek się nawet spodobał. Ani razu nie wcisnęłam fast-forward, przycisk który ostatnio nadużywałam przy oglądaniu poprzednich odcinków z S7. Nawet Masters mnie nie irytowała, chociaż do "genialnej studentki" Cameron 2.0 podeszłam z wielkim "" na twarzy. Może to dlatego, że aktorka faktycznie dobrze gra, nie ma w niej "drewnianego tragizmu" OW ani pierwszosezonowego spojrzenia zbitego szczeniaczka u Cameron. I, na szczęście, na razie nie ma tego czegoś, co Cameron zaczęła "wypromieniowywać" ze swojej osoby w trzecim sezonie - tej dziwnej, w sumie niepasującej do niej, złości w kierunku... prawie wszystkiego, co nie jest różowe i puszyste. Masters na razie jest tylko trochę "geeky", co w sumie ma swój urok. Nawet to, że scenarzyści niepotrzebnie poszli na całość i zrobili z niej generatora genialnych pomysłów, nagle zapominając o reszcie kaczuszek i o Housie, nie uderzyło mnie tak bardzo podczas oglądania.
Cuddy. To, co oni robią z Cuddy jest po prostu przykre. Z jednej strony cieszy mnie to, że przestali robić z tego związku paradę różowych jednorożców, z drugiej smuci mnie to, że konsekwentnie robią z Cuddy idiotkę.
Wilson i Sam. Ciekawe, czy polubiłabym Sam bardziej, gdyby zagrała ją jakaś sympatyczniejsza aktorka. No bo niestety nie trawię tej kobiety. Nie widzę chemii między nią i Wilsonem. Plus, Sam nadal nie ma określonego charakteru, to co dostajemy w kolejnych odcinkach nie układa się w spójny obraz postaci.
edit: na dodatek, podoba mi się to, że Masters nie jest kolejną pięknością, kobietą idealną. Na razie nie pachnie od niej kolejną Mary Sue, w którą zamieniły się Cuddy i 13, a w pewnym sensie i Cameron.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez jlk dnia Czw 9:22, 18 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
madzia-cuperek
House's Head
Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 122 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:24, 18 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Richie117, cóż za okrucieństwo dla czytelnika. A już sądziłam, że odcinek naprawdę zachwycił Cię na tyle, by wrócić do oglądania. I popieram pomysł jlk, tak tak, stronka z reckami byłaby świetna! Świetnie czyta się to, co piszesz, ale to już wiesz...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madzia-cuperek dnia Czw 9:27, 18 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:29, 18 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
jlk napisał: | edit: na dodatek, podoba mi się to, że Masters nie jest kolejną pięknością, kobietą idealną. Na razie nie pachnie od niej kolejną Mary Sue, w którą zamieniły się Cuddy i 13, a w pewnym sensie i Cameron. |
Też mi się to strasznie spodobało. Masters ma swoje wady, i zalety, wygląda, powiedzmy, jak normalna dziewczyna, nie licząc tego nieco dziecinnego stylu, ale mam wrażenie, że celowo jest stylizowana na tak młodą.
Nie odczułam tego, żeby przyćmiła w tym odcinku cały zespół - byłam chyba zbyt zajęta podziwianiem jak bardzo zmienił się mój stosunek do niej po niezbyt dobrym początku
Ale może się zdarzyć, że w następnym odcinku też będzie zupełnie inną osobą... Która już się nam nie spodoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|