Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

6x22 - "Help Me" - finał serii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
3%
 3%  [ 8 ]
2
0%
 0%  [ 2 ]
3
0%
 0%  [ 2 ]
4
0%
 0%  [ 2 ]
5
2%
 2%  [ 7 ]
6
1%
 1%  [ 4 ]
7
1%
 1%  [ 3 ]
8
2%
 2%  [ 7 ]
9
7%
 7%  [ 19 ]
10
77%
 77%  [ 189 ]
Wszystkich Głosów : 243

Autor Wiadomość
mambala
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:04, 18 Maj 2010    Temat postu:

Mysha 1987 pisze że to chaluny bo mamy napis "8 hours earlier"? - Chodzi o to że pierwsza scena ręki Housa to zarazem scena końcowa. Napis 8 godzin wcześniej pokazuje całe zajście. Na koniec zaś widzimy Housa w domu zaciskającego pięść. (Tak jak w pierwszej scenie). Taka klamra kompozycyjna.

Epizod bardzo dobry na 8
Mnóstwo chamstwa i sarkazmu
Scena z lustrem
Trochę mi się kojarzyło trochę z Broken


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bier
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: stąd.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:28, 18 Maj 2010    Temat postu:

po prostu spora część fanów to bezmózgie yeti, które chciałyby w kółko i w kółko oglądać ten sam schemat, który serwowali nam w sezonach 1-3: tajemniczy przypadek, house ze wszystkich kpi, rozkminia zagadkę, kpi w przychodni, rozwiązuje zagadkę, koniec.
wszystkie te wypowiedzi: 'takie house'a nie znam', 'ten house jest dziwny', 'to nie jest prawdziwy house' to przejaw totalnej ignorancji i pacanizmu.
To postać niejednoznaczna, wielowymiarowa, a to, że jego zgorzkniała i cyniczna strona była do tej pory eksponowana, to nie znaczy, że nie ma też innej[co zresztą widać, jeżeli nie skupia się jedynie na zachwycaniu się wyglądem lauriego].
House w ostatnich trzech sezonach przechodzi długą i ciężką przemianę - nie traci tego, co w nim najlepsze, ale przestaje wreszcie psuć wszystkie swoje szanse. Scenarzyści i tak bardzo ostrożnie i powoli wprowadzali kolejne elementy do serialu, które w końcu go zmieniły. Nie można pisać bez końca odcinków jak z taśmy produkcyjnej z wyjątkiem dla finału, który i tak nie prowadzi do niczego nowego.

House musi być nieszczęśliwy? Jak komuś brak nieszczęścia w życiu, to niech sobie nogę utnie albo dwie, a nie biadoli na forum, kiedy widzi, że fikcyjna postać zaczyna wreszcie się zmieniać, tak jakby swoim biadoleniem miał poruszyć twórców serialu albo wnieść coś wartościowego do dyskusji.


Obrażanie innych userów jest po pierwsze niekulturalne i nieuprzejme, a po drugie łamie pkt 7 Regulaminu [H]orum. User otrzymuje ostrzeżenie.
Cytat:
7. Zabronione jest obrażanie innych Użytkowników, Osób bądź Instytucji, oraz używanie wyrazów uznawanych powszechnie za wulgarne, pogardliwe bądź obraźliwe - także w formie wygwiazdkowanej czy wykropkowanej;
szerzenie treści propagujących postępowanie niezgodne z polskim i międzynarodowym prawem (w jakiekolwiek formie), nienawiść rasową, wulgarnych, obscenicznych, oszczerczych, jak również obrażanie uczuć religijnych różnych grup wyznaniowych.
/ pozdrawiam, m-c

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:46, 18 Maj 2010    Temat postu:

Poniekąd się z Tobą zgadzam. Oprócz tych obelg, kierowanych w stronę forumowiczów. No ale Twój podpis mówi sam za siebie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:30, 19 Maj 2010    Temat postu:

Oglądam ten serial głównie dla postaci House'a. Nie dla Huddy, Hilsona czy czegokolwiek, chociaz fakt, te związki międzyludzkie są dla całości ważne. Doprowadza mnie do ataków śmiechu opowiadanie, jak to House tu tam czy jeszcze gdzie indziej zachowuje się "niehouseowo" - przy wielu odcinkach był ten zarzut - ale moim zdaniem to dobrze że postać się zmienia, rozwija... Zresztą on jest zbyt skomplikowany żeby powiedzieć że cokolwiek nie jest w jego stylu - po prostu spodziewam się po nim wszystkiego

Odcinek moim zdaniem świetny.
"House w stanie w którym go nie widzieliśmy" - mam wrażenie że mamy tu House'a bez dobrych 80% tych "powłok ochronnych" którymi się odgradza od świata .
Rewelacyjna była gra Hugh i pacjentki, ogromny ładunek emocji. Przeróżnych emocji. Kiedy Cuddy wyskoczyła ze swoją przemową "wszyscy poszli naprzód a ty nie masz nic" to dosłownie powiedziałam jej do ekranu parę ciepłych słów... Kopanie leżącego - tak mi się to skojarzyło - jakby nie wiedział że jest potrzaskany, trzeba mu to jeszcze uświadomić...

Scena w łazience mnie poruszyła. To spojrzenie i rozbicie lusterka... Z taką pasją, złością, rezygnacją, żalem do świata.
Chciał dobrze, wszystko zrobił dobrze, tak jak od niego oczekiwano - wyszło źle, znowu wyszło źle...

Końcówka... Moim zdaniem nie była kiczowata, no ale to jak wszystko rzecz gustu Ot, po prostu, Cuddy ochłonęła, przyjechała zobaczyć czy się House nie wykrwawił na śmierć albo czegoś durnego nie zrobił po tym jak pognał gdzieś ze szpitala.
Fakt, dziwne trochę to nagłe zerwanie z Lucasem, ale widocznie lepszego pomysłu na to nie mieli, więc nagłe opamiętanie że Lucas to może książę z bajki, ale ona jednak woli złego czarnoksieżnika

Na koniec, tak nawiasem, jeśli to halucynacje, to osobiście zrobię scenarzystom dyplom za najbardziej debilny wybryk wszechczasów

Edit: o rany ot_taka napisała najdłuższe wypracowanie od czasów pracy magisterskiej No ale - odcinek tego wart


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ot_taka dnia Śro 7:33, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:43, 19 Maj 2010    Temat postu:

ot_taka napisał:
Oglądam ten serial głównie dla postaci House'a. Nie dla Huddy, Hilsona czy czegokolwiek, chociaz fakt, te związki międzyludzkie są dla całości ważne. Doprowadza mnie do ataków śmiechu opowiadanie, jak to House tu tam czy jeszcze gdzie indziej zachowuje się "niehouseowo" - przy wielu odcinkach był ten zarzut - ale moim zdaniem to dobrze że postać się zmienia, rozwija... Zresztą on jest zbyt skomplikowany żeby powiedzieć że cokolwiek nie jest w jego stylu - po prostu spodziewam się po nim wszystkiego

Odcinek moim zdaniem świetny.
"House w stanie w którym go nie widzieliśmy" - mam wrażenie że mamy tu House'a bez dobrych 80% tych "powłok ochronnych" którymi się odgradza od świata .
Rewelacyjna była gra Hugh i pacjentki, ogromny ładunek emocji. Przeróżnych emocji. Kiedy Cuddy wyskoczyła ze swoją przemową "wszyscy poszli naprzód a ty nie masz nic" to dosłownie powiedziałam jej do ekranu parę ciepłych słów... Kopanie leżącego - tak mi się to skojarzyło - jakby nie wiedział że jest potrzaskany, trzeba mu to jeszcze uświadomić...

Scena w łazience mnie poruszyła. To spojrzenie i rozbicie lusterka... Z taką pasją, złością, rezygnacją, żalem do świata.
Chciał dobrze, wszystko zrobił dobrze, tak jak od niego oczekiwano - wyszło źle, znowu wyszło źle...

Końcówka... Moim zdaniem nie była kiczowata, no ale to jak wszystko rzecz gustu Ot, po prostu, Cuddy ochłonęła, przyjechała zobaczyć czy się House nie wykrwawił na śmierć albo czegoś durnego nie zrobił po tym jak pognał gdzieś ze szpitala.
Fakt, dziwne trochę to nagłe zerwanie z Lucasem, ale widocznie lepszego pomysłu na to nie mieli, więc nagłe opamiętanie że Lucas to może książę z bajki, ale ona jednak woli złego czarnoksieżnika

Na koniec, tak nawiasem, jeśli to halucynacje, to osobiście zrobię scenarzystom dyplom za najbardziej debilny wybryk wszechczasów



Zgadzam się z każdym słowem z tego wypracowania


Zawsze można użyć funkcji "pochwal post". / pozdrawiam m-c


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dasqez
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:31, 19 Maj 2010    Temat postu:

Odcinek mi się podobał ale ze względu na samą fabułę i motyw z zawalonym dźwigiem. Ogólnie rzecz biorąc cały sezon miał formę rollercoaster'a - były epizody świetne i słabe. Zastrzeżenia mam do shipów, nigdy nie byłem ich fanem dlatego różne "Huddy", "Hilsony" mnie nie interesują. W końcówce jak dla mnie za dużo różowych emocji, które wg mnie nie pasują do tego serialu. Nie chodzi mi o zmianę House'a, może być, ale wszystko to za słodko wyglądało.

Aha, i Hugh potwierdził swoją klasę w graniu twarzą. Najlepszy aktor jeśli chodzi o ten aspekt. A teraz wybaczcie, spadam pompować wodę z piwnicy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dasqez dnia Śro 10:32, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anusiaxd
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Sty 2010
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:11, 19 Maj 2010    Temat postu:

sherry76;Scena w łazience mnie poruszyła. To spojrzenie i rozbicie lusterka... Z taką pasją, złością, rezygnacją, żalem do świata.
Chciał dobrze, wszystko zrobił dobrze, tak jak od niego oczekiwano - wyszło źle, znowu wyszło źle...

ta scena była ... nie da się tego opisać ,ten jego wzrok ....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anusiaxd dnia Śro 12:11, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:47, 19 Maj 2010    Temat postu:

Jeszcze nigdy nie było mi go tak żal jak w tamtym momencie. Scena odegrana z niesamowitym wręcz mistrzowskim realizmem. Tak samo rewelacyjnie odegrana scena kiedy Cuddy mówi mu że go nie kocha, że jego życie jest beznadziejne... Tu gra obojga była powalająca, czuło się u niej tą złość, frustrację i wściekłość. Tak jak uwielbiam Cuddy tak w tamtej chwili życzyłam jej wszystkiego najgorszego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa Kukiełka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:45, 19 Maj 2010    Temat postu:

Mam mieszane odczucia. Niby się cieszę, że House i Cuddy wreszcie są razem, że są szczęśliwi, że House nie bierze i że chce się zmienić. Ale... trochę brakuje mi i myślę, że będzie brakowało tego starego, dawnego House'a z 2, 3. sezonu. House'a uzależnionego, złośliwego, ekscentrycznego. Mam wrażenie, że w 6. serii scenarzyści skupiali się na wymyślaniu nowych problemów, na tym, jaki to House jest nieszczęśliwy. W poprzednich sezonach nie było to aż tak bardzo wyolbrzymione- House i Wilson robili sobie żarty, a Greg był bardziej spontaniczny i widać było, jaką przyjemność sprawia mu uciekanie od obowiązków i nabieranie ludzi. A w 'Help me' i całym 6. sezonie ... House nie śmieje się (nawet ironicznie ), tylko ciągle robi tę swoją minę typu 'O Boże! Ja naprawdę jestem nieszczęśliwy!' Może wynika to z tego, że Hugh jest zmęczony rolą House'a.
Teraz już odnośnie samego finału. Wreszcie spełniło się to, na co czekałam od sześciu sezonów. Ale gdy już nadeszło, rozczarowałam się. Wolę nieszczęśliwego House'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:47, 19 Maj 2010    Temat postu:

Pierwsze moje odczucie: OMFG, co to jest, do licha?


Zawsze byłam przeciwniczką wszelkich shipów w tym serialu. Pairingowanie House'a miało dla mnie sens, gdy nie było konkretnie wiadomo, co, kiedy, kto i kogo. To była magia w tym serialu. Było tyle podtekstów - i w stronę Cuddy, i Cameron, i Wilsona. I pewnie każdy dopatrzyłby się jeszcze innych par z Housem. I wtedy było wspaniale. Każdy dopowiedział sobie to i owo i miał swoją historię. Komuś pasował kicz - miał kicz. Ktoś ułożył psychologiczny dramat - miał psychologiczny dramat. I to było coś. Te niedopowiedzenia kochałam.

Ale tutaj zawiodłam się. Zastanawiam się, co pili scenarzyści przy końcówce. Serial dla mnie stracił w tym momencie w jakiś sposób na wartości. Zawsze wyróżniały go niejasności, jeśli chodzi o to, z kim House będzie. Teraz mam scenkę rodem z słit sikstin - rzuciłam Lucasa, chociaż wczoraj się z nim zaręczyłam, dzisiaj rano jeszcze go kochałam, kazałam ci się niedawno odpieprzyć, ale stwierdziłam, że go nie chcę, więc nie przebierałam się, powiedziałam mu, że go nie kocham, przyjechałam do viebie, pocałuj mnie i będę twoja na wieki. Ktoś napisał, że House dlatego nie gra z Cuddy w gierki, bo są na to za dorośli. To teraz pytanie:

Jaka odpowiedzialna matka i dorosła kobieta ni z gruszki ni z pietruszki rozstaje się z narzeczonym dzień po zaręczynach, bez zastanowienia, na czym ucierpi też Rachel, która przyzwyczaiła się do Lucasa, bo postanowiła, że kocha jednak innego?

I nie chcę obrażać Huddzin, ale nie wierzę, że w siódmym sezonie zobaczymy to Huddy, które nie razi nikogo w oczy. Biorąc pod uwagę końcówkę, będzie siódmy sezon zakrawał o kicz w moich oczach. Poza tym, taki finał poróżni fanów, taka prawda.

Cytat:
Liczyłam na zakończenie typu : "House bierze vicodin, zamyka oczy i ekran gaśnie"

Ja też. Miałam wielką nadzieję na taki finał. I tak byłoby najlepiej. Oczekiwanie, co dalej, niecierpliwość i smutek, że się poddał. Pozbawili mnie wyobrażania sobie ciągu dalszego, wcisnęli Huddy i ciesz się człowieku. Tym bardziej, że cały serial skupia się na tym, jak House cierpi. I co, w ciągu paru sekund uszczęśliwiła go Cuddy?

gehnn napisał:
Za to cieszę się, że House nie odpowiedział 'ja ciebie też'. To byłby koniec absolutny.

Wtedy bym chyba zginęła w syropku truskawkowym, obklejona cała słodyczą.

Nie chodzi o to, że jestem mega nieszczęśliwa (nawet gdyby - moja sprawa, niczyja inna), dlatego tak się czepiam. Ta scena była wyjęta z bajki dla jakiejś dziewczynki. Bo w bajkach jest tak, że w ciągu kilku godzin księżniczka postanawia być z ukochanym, chociaż chwilę wcześniej była z kimś innym.

Do momentu, kiedy wparowała Cuddy wszystko było piękne. Gra Hugh fenomenalna, ten człowiek w moich oczach z każdym odcinkiem po prostu rośnie. Gdy House mówił o tym, jak żałuje decyzji o nodze, ścisnęło mnie. Po raz pierwszy otwarcie przyznał, że popełnił błąd. I jak pacjentka nabawiła się zatoru, jak próbował ją ratować, aż domyślił się, że to wina amputacji... Te oczy, ta mimika, gestykulacja. To było coś. Emocje aż biły z ekranu. Kiedy krzyczał w korytarzu, czuć było złość, bezradność. Moment, kiedy House się 'modlił'. Jestem pewna, że tego nie robił, a była to gra, by pomóc Hannie.
Hanna zaufała House'owi, a House nie wiedział, jak sobie z tym zaufaniem poradzić, uwierało go to. Bo w sumie nie przywykł do takich uczuć (no, cóż, na szczęście uleczająca miłość Cuddy nie jest uwierająca ani niespodziewana...).

Scena łazienkowa z Vicodinem - byłam pewna, że weźmie. Z jednej strony cieszę się, że nie wziął, z drugiej... już znacie opinię Moment, kiedy wyrywał lustro był urzekający. Mocny. Widać było, że cierpi i wierzy, że prochy to jedyny ratunek.

Trzynastka - byłam pewna, że nie zdzierżę jej w tym odcinku, nie sądziłam, że będzie pasować. Ale miło się zaskoczyłam w tym wypadku. Ten wątek zaciekawił mnie i z wielką chęcią obejrzę, by zobaczyć, co się dzieje.

Poza tym, jak ktoś napisał: Przez paręnaście minut miałam jakieś dziwne wrażenie, że znam takie sceny z Chirurgów. I nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że zaraz wpadnie Derek z wiertarką, Meredith z wenflonami i Alex ze skalpelami.



Odczuwam niechęć do siódmego sezonu. Po raz pierwszy mam aż tak negatywne uczucia w stosunku do jakiegoś odcinka. Źle zakończyli ten sezon. Jak już koniecznie chcieli wcisnąć takie Huddy, mogli przerzucić to na kolejny. Szkoda, że postanowili wielu fanom zagrać na nosie. A siódmy sezon, podejrzewam, będzie rozwijał się w kierunku sielanki House'a i Cuddy, skoro aż tak nagle House'a ogarnęło przemienienie.


6/10


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Śro 15:50, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
torgaj
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:34, 19 Maj 2010    Temat postu:

Cytat:
A siódmy sezon, podejrzewam, będzie rozwijał się w kierunku sielanki House'a i Cuddy, skoro aż tak nagle House'a ogarnęło przemienienie.

A ja sie nie spodziewam sielanki, wręcz przeciwnie. Myślę, że scenarzyści będą rzucać Cuddy i House'owi jedną kłodę po drugiej i wymanewrują widzów tak, by się zdawało, że związek nie przetrwa. Będziemy mieć problemy w szpitalu na linii Cuddy-szef i House-podwładny, będziemy mieć House'a w roli ojca (choć tu może też być śmiesznie), a moze nawet Lydię, która nagle będzie chciała wrócić do znajomego z Mayfield.

Co do finału szóstej serii - jak dla mnie razem z "Broken" odcinek ratuje cały przeciętny i rozwlekły sezon. Wartka akcja, historia z Hanna trzymająca w napięciu, tylko wątek z operatorem dźwigu jakiś taki ni z gruszki ni z pietruszki. W sumie jakby go nie było, to też chyba nic by się nie stało.

Co do ostatniej sceny: nie wydaje mi się przesłodzona. I cieszę się, że House ma w końcu swoją chwilę szczęścia - dla mnie bajką byłoby kolejne doprowadzenie go do parteru. W prawdziwym życiu jest raz lepiej, raz gorzej, a u House'a od pięciu sezonów tylko źle i źle i źle. Ileż można oglądać naćpanego, wściekłego, obrażonego na cały świat faceta z halucynacjami?

Na końcu drobna uwaga co do finału finału - ktoś już wyżej zwrócił na to uwagę. Moment, w którym Cuddy pomaga House'owi wstać - no sorry, ale taka drobna kobietka na pewno musiałaby włożyć spory wysiłku, by zrównoważyć ciężar prawie dwumetrowego faceta. A tymczasem Cuddy nawet na milimetr nie drgnęła. Wpadka, panie reżyserze .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez torgaj dnia Śro 16:47, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:43, 19 Maj 2010    Temat postu:

Boże. Nie wiem co powiedzieć. Owszem, gdy Hanna zaczęła umierać, po prostu chciało mi się płakać. Gdy House wrzeszczał na Foremana - już płakałam. Gdy Cuddy wrzeszczała na House'a siedziałam na wstrzymanym oddechu. Jednak wiedziałam, że będzie dobrze - moc spojlerów. No i końcówka. Huddy. W końcu prawdziwe, niehalucynowe Huddy. Choć jestem Hudziną całym sercem... to nie wiem. Huddy było fajne, gdy była zazdrość, niepewność, Lucas... właściwie, to o takim Huddy marzyłam, ale gdy je "dostałam"... sama nie wiem. Jakoś to straciło sens. nie wyobrażam sobie sielanki Huddy, scenarzyści pewnie też nie, co od razu łatwo się domyślić - będą kłótnie i rozstania.
Co jeszcze? Hugh jest świetnym aktorem
i nie rozumiem, czemu Cuddy nie nosi włosów w kitkę

10/10 za Hugh i wygarnianie błędów, bo (o dziwo) Huddy mi się podobało średnio. Ach, i jeszcze za Hanne


Poprawiłam wielkie litery. / pozdrawiam m-c


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez neko.md dnia Śro 21:23, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 19 Maj 2010    Temat postu:

No i zakończyli sezon z hukiem Oby tylko oglądalność tego odcinka była spora i zwróciła im budżet jaki wydali na efekty niczym ze 'Szklanej pułapki'
BTW, to JEST 'Szklana pułapka', nawet kamera 'rusza się' jak na filmach z Willisem.

Praktycznie od początku da się łatwo dostrzec komu jest dedykowany ten odcinek. Praktycznie na tym mogłabym już zakończyć oglądanie bo i bez tego wiem, jak to się skończy
Cóż, to było nieuniknione. Praktycznie cały 6 sezon był mordęgą pod względem Huddy, więc jedyne wyjście to ją zakończyć. Tu scenarzyści mieli już dwa wyjścia. Albo na dobre ukręcić Huddy łeb, albo ostatecznie ich połączyć. Wybrali to drugie, zobaczymy co będzie w 7 sezonie. Mam jedynie nadzieję, że krok ten nie był powodowany strachem i, że scenarzyści mają plan, jak to dalej rozwinąć. Bo po tym jedyna słuszna rzecz, to opisać ewolucję związku.

Moje spostrzeżenia po tym odcinku? Cuddy ładnie w kombinezonie No i, przede wszystkim, doszłam do wniosku, że skoro Huddy już najwyraźniej zaczęło się na dobre, to najwyższa pora się zwyczajnie przystosować. Zresztą, poczekamy i zobaczymy co z tego wątku wyniknie i czy scenarzyści zdołają go utrzymać.

Izoch, prawda jest taka, że ten serial od dawna obracał się wokół Huddy. I trzeba było coś z tym zrobić. Scenarzyści postawili na związek House'a i Cuddy. Ale to nie znaczy, że będzie cukierkowo. Huddy w 7 sezonie równie dobrze może być jednym z wielu wątków i albo się uda, albo nie. Tylko, czy Shore posłucha głosu zdrowego rozsądku

Wracając do odcinka. Postać Hanny. Młoda dziewczyna, której zmiażdżyło nogę. Myślę, że Cuddy w pewnym sensie rozumiała punkt widzenia House'a. Dla niego Hanna była odbiciem jego samego, czy też jego przypadku sprzed lat, on wie ile jest warta zdrowa noga i wie co oznacza utrata sprawności. Chce aby Hanna tego uniknęła. Dlatego wymyśla coraz to nowe rozwiązania byleby tylko uratować jej nogę.
A gdzieś w tle szumi jego własny ból.

Wracając do Huddy (chyba tak będę slalomem jeździć między wątkami ), House ma rację określając Cuddy jako 'samotną matkę w średnim wieku spotykającą się ze zdziecinniałym facetem' i Cuddy reaguje słusznie każąc mu 'spieprzać'. I to jest dziwne, mówi House'owi, że ma już dojść podtrzymywania go od upadku, że go nie kocha, a pod koniec... Chociaż rozumiem, że te słowa zostały zwyczajnie wypowiedziane w złości. Bo House ryzykował próbując uratować nogę dziewczyny, Cuddy wiedziała dlaczego to robi. I jeszcze jedna mądra rzecz; Cuddy znowu miała rację, ona idzie dalej, Wilson idzie dalej, a House jedynie biadoli, że 'wszyscy kogoś mają a tylko on jest sam'.
I tutaj następuje wielka scena. House przyznaje się, jakby przed samym sobą, jak bardzo żałuje, że ocalono mu nogę, że teraz czuje ból, i jak bardzo go to zmieniło na gorsze. Mówi to przed Cuddy, przed Hanną i przed samym sobą i przyznaje się przed nimi, że jest sam z własnej winy. "To tylko noga", mówi. Hanna nie jest sama, ma z kim dzielić cierpienie. I Cuddy widzi to jego wyznanie. I widzi jak mu jest trudno. Można powiedzieć, że czekałam na tą scenę.
Tak przy okazji, kiedyś oglądałam film o uchodźcy z rosyjskich łagrów, który sam odciął sobie nogę. Siekierą
W tym momencie wkraczamy w strefę surwiwalu. Only in USA I pomyśleć, że łoś z HPF miał do dyspozycji jedynie łyżeczkę oraz spinacz Wybaczcie, ale jeszcze nigdzie nie miałam takich skojarzeń z Brucem Willisem, jak w tym odcinku
A na widok grupki strażaków oglądających 'dostałam skojarzenia z Waltem Disneyem i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu
Choć niosące się po gruzach wycie będzie mi się śnić jeszcze długo.
No i nie mogę pominąć pewnej znaczącej rzeczy. Kamera ustwiona w taki sposób aby ukazać House'a jakby zostawiającego swą laskę za sobą.

Przypadek Hanny był beznadziejny. To nie House'a wina, że umarła. Czegokolwiek by nie zrobił nie dało się jej uratować. Myślę, że chodziło w tym wszystkim o wybór, wybór, który on sam kiedyś dokonać, a który został przed nim powtórnie postawiony. I House, patrząc na swoje doświadczenia wybrał inaczej.

Jedna rzecz mnie niewyobrażalnie zirytowała. Czy pod koniec House zamienił się w Terminatora? Bo ścieżka dźwiękowa wydaje się być żywcem wyjęta z tego ostatniego. To tak jakby zaraz miała się rozegrać jakaś decydująca bitwa, zupełnie nie pasuje do konwencji odcinka. Wypadło to co najwyżej śmiesznie. Łącznie z dramatycznym wyrwanie lustra. BTW, całkiem ciekawy pomysł na schowek
Generalnie niepotrzebna wydaje się ta scena. Zawiało nagle takim pompatyzmem, że na widok fiolek Vicodinu najwyżej przewróciłam oczami. Nie wiem dlaczego, ale nie wywołuje to we mnie większych emocji. Zwyczajnie przeładowali scenę i z dramatu zrobił się nudny melodramat. Mimo wszystko gratuluję umiejętności aktorskich Hugh, u niego na próżno szukać pompatyczności

Ostatni raz o Huddy. Końcowa scena jest bodajże najbardziej udaną z całego sezonu. Cuddy pod wpływem House'a sama przyznaje się, że nie jest szczęśliwa. Robi to samo, co on, mówiąc o swojej nodze. Otwiera się przed nim i nie jest to rzucanie się na niego, czy odwracanie kota ogonem. Pod względem odcinka wyznanie House'owi miłości jest jak najbardziej sensowne. Owszem, to nastąpiło zbyt szybko, ale skoro scenarzystom nie chciało się za to zabrać już parę odcinków wcześniej
Cuddy przyznaje się, że jest gotowa na związek z Housem. I nie wypada to sztucznie! Słyszę jak mówi, że go kocha i wcale się z tego powodu nie wściekam. Po prostu scena wypadła dobrze. I wierzcie mi, ich 'romans' wcale nie zapowiada się 'cukierkowo'.
Nawet pocałunek jest inny, słodki i nieśmiały, a oni podczas niego trzymają się za ręce.

Dlatego, że to ostatni odcinek nie będę wymieniać błędów, które były, a skupię się na ostatecznym podsumowaniu.
Wobec Huddy dostaliśmy obietnicę prawdziwego związku. I liczę na przekorę scenarzystów, bo Huddy potrzebuje teraz przede wszystkim dobrego rozłożenia w czasie i stopniowego pogłębiania relacji. Rzucanie ich i tym samym widza na głęboką wodę już na samym początku sezonu nikomu nie pomoże.
Przez cały 6 sezon Huddy było najbardziej chaotycznym i niedomyślanym wątkiem serialu. Jednak 'Help me' pokazuje, że scenarzyści zaczynają z tego wychodzić i może nawet znaleźli receptę na ten wątek. Mam taką nadzieję.

Co do przypadku medycznego, którego i tak prawie nie było, oraz sprawy 13 wrócę nieco później w innym poście. Ten i tak jest już nieco przydługi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:57, 20 Maj 2010    Temat postu:

po obejrzeniu...

omg... i co? to już koniec?! A gdzie tęcze, szczeniaczki, różowe jednorożce i latające wszędzie wokół serduszka?! Wzruszyłam się jak stary siennik i muszę sobie wstrzyknąć insulinę, zanim wpadnę w szok hiperglikemiczny
...
*zrobiła zastrzyk i ogląda jeszcze raz*
...
Oł-maj-gaaad... House nie potrafi podnieść się z podłogi, Cuddy podaje mu rękę i House wstaje niesiony siłą miłości. I wtedy On Ją... a Ona Jego... I ten moment, jak House dramatycznym gestem upuszcza Vicodin na podłogę, a pigułki grzechoczą na płytkach... *iz in love*
Zabrakło tylko sceny spodnie-w-dół i dzikiego seksu na podłodze łazienki

***

Nie no, poważnie, WTF? Czy ja naprawdę oglądałam właśnie House M.D.? Chociaż sądząc po współczynniku idiotyzmu na minutę szcześcienną, to właściwie nie wiem, czemu się zastanawiam.

Ostatnia scena ze swoim "realizmem" przypominała mi bardzo jednonocny detoks z 5xCośtam, więc gdyby mi jeszcze zależało - bo chyba właśnie ostatecznie przestało mi zależeć - to bym miała silne podejrzenia, że to była halucynacja:
Cuddy zjawia się z nikąd, mówi że zerwała z Lucasem (przez SMSa zapewne, prosząc go przy okazji, żeby popilnował Rachel jeszcze przez jedną noc) i w ogóle mówi dużo różnych rzeczy, które pasują jak ulał do tego, co House potrzebował usłyszeć... (To znaczy mam na myśli House'a, którego po ostatnim epie miałam nadzieję już nigdy nie oglądać ) Nawet ten kawałek "A wziąłeś Vicodin?" wyglądał mi na czystą zmyłę podświadomości House'a - House chciał wierzyć, że to się dzieje naprawdę, więc przekonał do tego sam siebie, przymykając oko na: a) chciał połknąć tylko 2 tabletki, a nie przedawkować, b) to stało się tak szybko, że Vicodin nie zdążyłby zadziałać, c) House mógł doznać urazu głowy w ruinach i o tym nie pamiętać.

Teraz nic, tylko czekać na 7. sezon, w którym albo zaprzeczą temu wszystkiemu, albo dowiemy się, że poza anteną Samson adoptował Rachel, a Huddy właśnie czeka na narodziny własnego potomka. Hurray...
(I wierzcie mi lub nie, ale to moja zupełnie obiektywna opinia - gdyby na miejscu Cuddy od początku do końca był Wilson, byłabym tak samo zniesmaczona i pewnie nawet definitywnie pożegnałabym się z serialem, bo taki Hilson byłby wbrew wszystkiemu, w co od początku wierzyłam )


"Help me" (na tej samej zasadzie, co "Broken") był dobry, wręcz rewelacyjny - jako odcinek "Chirurgów" albo "Ostrego dyżuru". Jako ep "House'a" jest dla mnie nie do przyjęcia
- House i Cuddy zupełnie wyrwani ze swojego środowiska (kaleka i endokrynolog jako ratownicy medyczni?! )
- Taub i Chase kręcący się koło Foremana (który jako jedyny wpasowywał się w scenerię izby przyjęć) czekając na telefon od House'a...
- nikt, ale to zupełnie nikt nie zwraca uwagi na faceta o lasce i w cywilnych ciuchach, który włóczy się po zawalisku
- House, który nie udzielił pomocy tej kobiecie, która zasłabła na wyścigach, teraz poczuł się zobowiązany włazić w ruiny, szukając ewentualnej ofiary katastrofy
- Cuddy nawet się nie dziwi, że House przyjechał; ba, zamiast go odesłać, mówi, że jest jej potrzebny - po to, żeby był jej suflerem przy selekcji rannych
- nikogo innego z PPTH nie ma w zasięgu wzroku - najwyraźniej Cuddy uprowadziła karetkę i sama przyjechała na ochotnika
- House w końcu dochodzi do wniosku, że laska w czołganiu po ruinach mu się nie przyda, więc ją porzuca i kompletnie o niej zapomina
- Hannah po miejscowym znieczuleniu drze się jak opętana, ledwie skalpel dotknął jej nogi
- w zupełnie niezrozumiały dla mnie sposób nagle w przypadku obumierających mięśni liczą się godziny, aby uniknąć zatrucia organizmu toksynami, podczas gdy House'owi nic się nie stało po kilku dniach...
...serio, to za dużo nawet dla mnie

Rozmowa House'a z Cuddy po drugim zawaleniu była świetnie napisana i mogłaby więcej zdziałać, niż pożal-się-boże terapia u Nolana. Szkoda, że końcówka epa zrujnowała jej sens - i to naprawdę każe mi przypuszczać, że to była halucynacja, bo takie sztuczki wyprawiają fikopisarze, przepisując na nowo sceny, które im się nie podobały.

Rozmowa House'a z Foremanem - odwrócona wersja gadki na ten sam temat, kiedy Foreman doprowadził do śmierci pacjentki w 3. sezonie. Szkoda, że o tym nie wspomnieli - mieliby u mnie bonusowe punkty
Być może zauroczyła mnie gra Hju, więc z początku uznałam ten moment za naprawdę urzekający, ale po namyśle stwierdziłam: Co się stało z House'em i jego "everybody dies"? Męczy mnie niezmiernie ta nagła postawa House'a, że skoro "daje dobro, to powinien otrzymać dobro w zamian". Wcześniej też mu pacjenci umierali, chociaż ZAWSZE robił wszystko najlepiej jak potrafił, a dopiero teraz go ruszyło to, że nie wszystkich można uratować?! W sumie to nawet śmierć Amber sama w sobie nie miała na niego takiego wpływu - zrobił, co było w jego mocy, więc nie miał się czym gryźć; jedynie to, że chodziło o dziewczynę Wilsona oraz to, że przez niego znalazła się w tym autobusie było powodem jego wyrzutów sumienia. Ta sprawa teraz była taka... nieHouse'owa

Przemowa House'a pod ziemią - czyżby House świadomie kłamał, żeby przekonać Hannah i zaimponować Cuddy? Przecież chyba musiał wiedzieć, że przed zawałem mięśnia też był wrednym palantem (jak twierdziła Stacy kiedyś)? Albo znów scenarzyści przewrócili osobę House'a do góry nogami...

Izoch napisał:
Ta scena była wyjęta z bajki dla jakiejś dziewczynki. Bo w bajkach jest tak, że w ciągu kilku godzin księżniczka postanawia być z ukochanym, chociaż chwilę wcześniej była z kimś innym.

Zgadzam się z tym i bez względu, co teraz mówią TFUrcy, liczę, że po negatywnych opiniach widzów zrobią z tego halucynację. (W końcu sprawa z Mayfield też została przerobiona, i to po nakręceniu pierwszych epów sezonu!) To było zbyt idealne i aż się prosi o równie idealny ciąg dalszy: ślub, House cały heppi, Rachel sypie kwiatki, Wilson roni łzy wzruszenia; noga przestała boleć, pacjenci przestali chorować, Taub już nie zdradza żony, Foreman wraca do 13, Cam i Chase zapominają o rozwodzie... istna sielanka
Jeszcze jedna rzecz, przemawiająca za halucynacją: gdzieś w środku epa była taka jedna przebitka z łazienki House'a... To kolejny z setki dowodów na brak konsekwentności, czy może sugestia, że to, co się dzieje od momentu "przebitki" tylko się House'owi wydaje?

Lady napisał:
Wybrali to drugie, zobaczymy co będzie w 7 sezonie. Mam jedynie nadzieję, że krok ten nie był powodowany strachem i, że scenarzyści mają plan, jak to dalej rozwinąć. Bo po tym jedyna słuszna rzecz, to opisać ewolucję związku.

Hehe, podobno rzeczywiście WYBRALI, bo w początkowym zamyśle finał miał być zupełnie inny (bardziej realistyczny i angstowy ). Dlatego nie sądzę, że mają konkretny plan - zwłaszcza na ewolucję związku, który od początku był pokręcony jak domek ślimaka. Tak zresztą było z Chaseronem - wiele zamieszania, szybki ślub i gucio Obstawiam (jeśli się uprą, że te ostatnie minuty rzeczywiście się wydarzyły), że takie Huddy potrwa najwyżej do połowy sezonu, komplikując się i psując z każdym epem, aż do całkowitego rozpadu - to by nawet tłumaczyły zasady funkcjonowania związków zapoczątkowanych silnymi emocjami (bo przecież Cuddy poruszyło zachowanie House'a) z psychologii społecznej, o.

Lady napisał:
Cuddy znowu miała rację, ona idzie dalej, Wilson idzie dalej, a House jedynie biadoli, że 'wszyscy kogoś mają a tylko on jest sam'.

Cuddy miała rację tylko obiektywnie. Bo kto powiedział, że każdy musi iść dalej, a na końcu drogi mieć domek z ogródkiem, żonę/męża, 2,25 dziecka i psa?! IMO House nie jest stworzony do takiego życia i dawno przekroczył wiek, w którym mogło się to zmienić. House był szczęśliwy ze swoją niezależnością (oczywiście nie do końca, ale kto jest do końca szczęśliwy ze swoim życiem?) i tylko to nieustanne wmawianie mu, że szczęśliwy nie jest (i to przez kogo? przez Wilsona, który nie potrafi żyć w związku, przez Cuddy, która kompletnie nie ma pojęcia, co zrobić ze swoim prywatnym życiem...) popchnęło go do próby wpasowania się w standardy. Jeśli to się dobrze dla niego skończy, to serial już w ogóle straci na autentyczności.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 2:29, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:44, 20 Maj 2010    Temat postu:

Cytat:
Być może zauroczyła mnie gra Hju, więc z początku uznałam ten moment za naprawdę urzekający, ale po namyśle stwierdziłam: Co się stało z House'em i jego "everybody dies"? Męczy mnie niezmiernie ta nagła postawa House'a, że skoro "daje dobro, to powinien otrzymać dobro w zamian". Wcześniej też mu pacjenci umierali, chociaż ZAWSZE robił wszystko najlepiej jak potrafił, a dopiero teraz go ruszyło to, że nie wszystkich można uratować?! W sumie to nawet śmierć Amber sama w sobie nie miała na niego takiego wpływu - zrobił, co było w jego mocy, więc nie miał się czym gryźć; jedynie to, że chodziło o dziewczynę Wilsona oraz to, że przez niego znalazła się w tym autobusie było powodem jego wyrzutów sumienia. Ta sprawa teraz była taka... nieHouse'owa


Myślę, że to bardziej chodziło o niego, nie o pacjentkę. On siebie w niej widział. Plus do tego doszedł dół z poprzedniego odcinka.
To prawda, zakończenie nie było zaplanowane. Jeden ze scenarzystów powiedział, że już skończyli pisać i NAGRYWAĆ odcinek, i wtedy przyszło im do głowy, żeby zmienić zakończenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:56, 20 Maj 2010    Temat postu:

Pietruszka napisał:
Myślę, że to bardziej chodziło o niego, nie o pacjentkę. On siebie w niej widział. Plus do tego doszedł dół z poprzedniego odcinka.

Szkoda, że tak tego nie pokazali - a przynajmniej ja tak tego nie widziałam w tej końcowej rozmowie. Bo wcześniej, kiedy chodziło o ratowanie nogi, to identyfikowanie się House'a z pacjentką było bardzo wyraźnie widoczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kacper
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 6:17, 20 Maj 2010    Temat postu:

To teraz ja

Oglądałem dwa dni temu, od tego czasu minęło już tyle, że wszystko sobie przemyślałem i ułożyłem.

Zacznę od końca.

WTF? Kiedy weszła Cuddy, byłem pewny, że to haluny. Powody wymieniliście już sami, a do tego dojdzie jeszcze jeden, taki prosty: drzwi od domu były zamknięte, czy Lisa miała klucz, żeby wejść?

Potem wszystko to, co mnie urzekło w tym epie zaczęło się walić... ,,Zerwałam z Lucasem" (przez SMS-a czy Emaila?)... ,,Nie chcę cię kochać, ale nie potrafię"... Boziu! Panie Shore, zmień pan nazwę sezonu siódmego na ,,Huddy M.D"!

KJ potwierdziła, że to co zobaczyliśmy było sceną prawdziwą i realną (wątek spojlerów 7. sezonu). Co prawda KJ zawsze więcej mówi niż myśli, ale ta wypowiedź nie jest chyba kłamstwem, które ma podnieść oglądalność.

Mam wielki żal do scenarzystów, którzy nie mają jeszcze pomysłów na 7. sezon podobno. Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej...


Wilson. A właściwie jego brak. Jedna rozmowa przez telefon, której tematem było ,,Jesteś z Cuddy na miejscu? No, mamy nawał pacjentów. Dobra, kończę." Panie Robercie! Niech pan ucieka z ,,House M.D", gdzie marnują pana talent aktorski...

House i pacjentka. Najlepszy wątek w odcinku. Świetna gra aktorska. Scena z amputacją mrożąca krew w żyłach... bez znieczulenia?!

Trzynastka. Lol. Ja nic nie zrozumiałem z jej wątku... Czyżbyśmy pozbyli się tej postaci na dobre? Oby.

Taub. Kolejne WTF. Chris martwi się o Remy?!

Szkoda. Świetny pomysł, do wykorzystania masa świetnych aktorów (Laurie, Edelstein, Leonard, Jacobson), ale sprawa zniszczona przez scenarzystów.

Po ostatniej scenie, po raz pierwszy w życiu zastanawiam się, czy oglądać następne odcinki ,,House'a"...

Marne 7/10


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kacper dnia Nie 18:08, 06 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ave
Dzida Kutnera


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:27, 20 Maj 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Jeszcze jedna rzecz, przemawiająca za halucynacją: gdzieś w środku epa była taka jedna przebitka z łazienki House'a... To kolejny z setki dowodów na brak konsekwentności, czy może sugestia, że to, co się dzieje od momentu "przebitki" tylko się House'owi wydaje?


Mi się wydaje, że ta przebitka oznacza, że House sobie przypomina wydarzenia z minionego dnia.
Bo na początku "mamy 8 godzin wcześniej" i potem leci akcja i potem ta "przebitka" i znowu akcja.
Ja to odbieram jako House'owe rozkminy na temat tego wszystkiego, co się wydarzyło. Siedzi sobie w łazience, rozkminia( znaczy się my jako widzowie wtedy widzimy to, co się działo - odcinanie nogi i cała reszta) i nagle przychodzi Cuddy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joolka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:46, 20 Maj 2010    Temat postu:

Kacper napisał:

WTF? Kiedy weszła Cuddy, byłem pewny, że to haluny. Powody wymieniliście już sami, a do tego dojdzie jeszcze jeden, taki prosty: drzwi od domu były zamknięte, czy Lisa miała klucz, żeby wejść?

Aż sprawdziłam ten moment i jest pokazane, ze House otwiera drzwi, rzuca klucze w kąt, ale nie zamyka ich na klucz, czyli Cuddy mogła wejść bez problemu.

Zgadzam się z Ave. House siedzi i rozkminia, więc minęło trochę czasu odkąd wrócił na chatę, fakt nie wiemy ile, ale w tym czasie Cuddy mogła mieć wystarczająco dużo czasu, żeby rzucić Lukasa-przydupasa i pojechać do House'a. Dlaczego jest dalej w szpitalnym wdzianku to nie wiem, ale ładnie wygląda w tym świetle- może to jest ten powód. Generalnie mam świadomość odrobinę niedorzecznego charakteru tej sceny, ale jak ktoś gdzieś wcześniej wspomniał, zmieniono zakończenie już po tym jak napisano scenariusz i go nakręcono. Cieszy mnie, że to się w końcu ruszyło, co z tego będzie to nikt nie wie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:44, 20 Maj 2010    Temat postu:

Pietruszka napisał:
Jeden ze scenarzystów powiedział, że już skończyli pisać i NAGRYWAĆ odcinek, i wtedy przyszło im do głowy, żeby zmienić zakończenie.

Przepraszam, ale...



Nie z Ciebie, Pietruszko, a z tego olśnienia scenarzystów. Napisali tekst, zaakceptowano, nagrano, wszystko cacy, ale sobie wpadli na pomysł: Eeeej, Kate, chodź, nagramy od nowa końcówkę, chcę mieć Huddy i muszę mieć Huddy!

Richie napisał:
A gdzie tęcze, szczeniaczki, różowe jednorożce i latające wszędzie wokół serduszka?!

Tobie też tego brakowało?
Tak, i na około jeszcze lizaczki z wielkim "AJ LOF JU", które wręczają sobie pod sam koniec!

Richie napisał:
I ten moment, jak House dramatycznym gestem upuszcza Vicodin na podłogę, a pigułki grzechoczą na płytkach... *iz in love*

To było takie... takie... TAKIE KOCHAAAANE. Aż się wzruszyłam

Richie napisał:
(przez SMSa zapewne, prosząc go przy okazji, żeby popilnował Rachel jeszcze przez jedną noc)

Ewentualnie wysłała e-maila ze swojego wypasionego telefonu! Bo po co przejmować się Rachel, nie? Jest taką dobrą mamusią, która pozwoli jej ostatnią noc spędzić z Lucasem, do którego się przyzwyczaiła, by później jej go odebrać, bo jest z Housem.

Richie napisał:
- nikogo innego z PPTH nie ma w zasięgu wzroku

Foreman był przez chwilę!

Ave napisał:
Mi się wydaje, że ta przebitka oznacza, że House sobie przypomina wydarzenia z minionego dnia.

Tylko dlaczego Cuddy nadal miała robocze ubranko w takim razie, a House na nosie świeże rany? Nie pasuje mi to do wspominania. Poza tym, nadal nie zmienia to faktu, że dopiero co zaręczyła się z Lucasem. Ledwie parę/naście godzin temu. Fakt, realizm bije ze sceny. Bo każdy rzuca narzeczonych, którzy są nimi od tych paru godzin, tylko po to, by być z kimś innym.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Czw 10:45, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ave
Dzida Kutnera


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:11, 20 Maj 2010    Temat postu:

Izoch napisał:

Ave napisał:
Mi się wydaje, że ta przebitka oznacza, że House sobie przypomina wydarzenia z minionego dnia.

Tylko dlaczego Cuddy nadal miała robocze ubranko w takim razie, a House na nosie świeże rany? Nie pasuje mi to do wspominania.


Miniony dzień nie znaczy, że to dzień przedwczorajszy czy też wczorajszy.
Akcja dzieje się na przestrzeni 8 godzin, więc nic dziwnego, że House ma świeże rany, a Cuddy jest w stroju "wieczorowym".
Ta scena, kiedy House siedzi w łazience to jest cały czas ten sam dzień i akcja toczy się tuż po powrocie ze szpitala.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ave dnia Czw 11:12, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JaYeti
Half-Wit


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 235 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:49, 20 Maj 2010    Temat postu:

Nie komentowałam ostatnich odcinków, bo mi sie nie chciało, ale tego nie mogłabym pominąć.
Świetny 10/10 ! Słyszałam, czytałam, że to najlepszy finał ze wszystkich sezonów i się nie zawiodłam
Był zdecydowanie inny niż wszystkie odcinki. House był o wiele wrażliwszy, ale jego zmiana mi nie przeszkadzała.
Jestem z siebie dumna, że nie czytałam spoilerów, bo zepsułyby mi cały odcinek
Po kłótni House'a z Cuddy jakoś straciłam nadzieję, że sezon skończy się Huddy. I ta rozmowa Grega z Hann... to jak Cuddy na niego patrzyła- wtedy odzyskałam nadzieje
I tak scena końcowa stała się moją ulubiona sceną z wszystkich. Jakoś nie kibicowałam za bardzo House'owi, żeby nie brał vicodinu.
'skoczysz przez pokój, i wyrwiesz mi to z ręki?'- niby żart, ale wypowiedziany przez House'a prawie ze łzami w oczach, kiedy cierpiał. Podobało mi się to i cała rozmowa dwójki I ten wzrok House'a, kiedy Cuddy mówi mu, że go kocha i jego próba podniesienia się ziemi. No i wstawka z halucynacjami i dalsza część pocałunku... Nie mogłoby być lepiej. Wydawało mi się trochę 'cukierkowo', ale po przemyśleniu, to nie wydaje mi się, że W parę godzin Cuddy zerwała zaręczyny. Wydaje mi się, a przynajmniej chcę wierzyć, że Cuddy po prostu nigdy nie przyjęła tych oświadczyn. Nie jestem Huddzinką, w ogóle nie jestem za łączeniem głównych bohaterów ze sobą na wzajem , ale Cuddy od początku odcinka była dziwna i jakby smutna. Mam nadzieję, że tak było, bo w przeciwnym razie robią z [H]ouse'a telenowelę.
Cały odcinek, a przede wszystkim ostatnia scena- IDEALNE. Nie dałoby się zrobić lepiej. Może wreszcie House będzie szczęśliwszy.
Mam tylko nadzieję, że siódmy sezon nie zacznie się takim:'dwa miesiące później', chcę widzieć ten związek, lub jego ewentualny niewypał od początku.
TAKI odcinek jestem pełna podziwu. A, no i jeszcze 13... jej wątek przy TAKIM odcinku nie miał dla mnie żadnego znaczenia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JaYeti dnia Czw 13:02, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:05, 20 Maj 2010    Temat postu:

Na początek powiem, że jestem pełna podziwu, jak aktorzy i producenci utrzymali w tajemnicy końcówkę...

Szczerze mówiąc, kiedy Cuddy wyznała House'owi, że go nie kocha i zaręczyła się z Lucasem miałam wielką ochotę rzucić w monitor czymś ciężkim i wyłączyć komputer... Ale przejdźmy do sedna...

Hannah. Wzruszyłam się widząc jej emocje... Kiedy House był przy niej, modlił się (a szczerze mówiąc miałam wrażanie, że modli się, aby na Lucasa też przy najbliższej okazji spadł dźwig ) naprawdę zastanawiałam się, dlaczego on zawsze musi być nieszczęśliwy.
Widać, że się stara, widać, że chciałby bardziej niż kiedykolwiek, aby jego życie w końcu się ułożyło. Kiedy amputował nogę Hannach łzy ciekły mi ciurkiem z oczu, a piła, którą rozciął kość naprawdę mnie przeraziła...

Jego wszystkie rozmowy z Cuddy budziły we mnie skrajne emocje.
Podczas pierwszej, w jej gabinecie zrobiło mi się przykro. Podczas drugiej, na miejscu wypadku, kiedy powiedziała, że go nie kocha byłam wściekła. Przy trzeciej, kiedy rozmawiali z Hannah pod gruzami zaczęłam płakać.
Na rozmowa na samym końcu wywołała u mnie ciche "O mój Boże... . To było piękne. Tylko tyle napiszę.
Wszyscy czekali na to od pierwszego sezonu i się wreszcie doczekali. Wreszcie!
HUDDY ! pełną parą. Na takie zakończenie właśnie liczyłam!

marguerite.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
torgaj
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:25, 20 Maj 2010    Temat postu:

Cytat:
Potem wszystko to, co mnie urzekło w tym epie zaczęło się walić... ,,Zerwałam z Lucasem" (przez SMS-a czy Emaila?)...

Może zadzwoniła? A może Lucas przyjechał po nią na miejsce wypadku? Akurat tego zerwania zaręczyn bym się nie czepiała, już bardziej mnie dziwi ubranko szpitalne... Chociaż pewnie scenarzyści wymyślili sobie to w ten sposób: Cuddy wzrusza się przemową House'a o nodze i dociera do niej, że Lucas to jednak nie to - definitywnie (kto powiedział, że zaręczając się nie miała żadnych wątpliwości?). W tym mało dla siebie odpowiednim momencie pojawia się Lucas, żeby zabrać Cuddy do szpitala, a potem do domu (Rachel jest z opiekunką). Niestety słyszy od swojej dziewczyny "adieu"...

Tylko czemu Cuddy nie wróciła do szpitala żeby się przebrać w cywilne ciuchy ? Może ktoś ją poinformował, że Hanna zmarła i uznała, że to może być dla House'a gwóźdź do trumny, że trzeba mu powiedzieć o zerwanych zaręczynach tu i teraz?....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez torgaj dnia Czw 16:26, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:25, 20 Maj 2010    Temat postu:

Pora dokończyć recenzję
IMHO odcinek był dobry, niestety traci, kiedy go porównać do reszty, bo wygląda jakby niektóre atki zostały wzięte z księżyca. Całe Huddy zostało wpakowane w wersji instant, w żadnym z poprzednich odcinków nie było do tego nawiązania. Takie coś powinno być rozpisane stopniowo na co najmniej kilka epizodów, a tutaj scenarzyści wpakowali wszytko w 40 minut. Nic dziwnego, że wyszło nienaturalnie.
Na marginesie, podziwiam scenarzystów, oraz reżysera, że tym razem mieli jaja, żeby zakończyć Huddy i tego nie odwołać. Chociaż licho ich wie, może nie zdążyli
Powinna zostać pokazana rozmowa Cuddy z Lucasem, jedyne co wiemy to to, że z nim "rozmawiała". Jak? Przez telefon w drodze do domu House'a? I zostawiła mu dziecko? Tu, jak widać zgadzam się z Richie.

Po drugie, kompletny brak Wilsona. Co się stało? Jimmy dopełnił swych obowiązków w poprzednim odcinku i nie jest już potrzebny? Mógł spokojnie pozbyć się House'a aby zajęła się nim Cuddy? Po to był ten cały Hilson, aby fanki mogły przez chwilę pocieszyć mordki? Zapewne patrząc oczami scenarzystów, to Wilson powinien być szczęśliwy, jego wyczerpujące zabiegi w roli swata wreszcie się powiodły!

Tak na serio, to nie wyobrażam sobie cukierków i sielanki w Huddy. Nie w przypadku związku takich charakterów jak House i Cuddy. House będzie potrzebował wyspowiadać się u kogoś w razie problemów, czy wątpliwości, albo będzie czasami chciał po prostu pogadać, wypić piwo z przyjacielem. Do kogo wtedy pójdzie? Wybaczcie wszyscy, ale Cuddy to nie Wilson, między nią a Housem nigdy nie będzie takich relacji jak w Hilsonie.
No chyba, że Wielki David stwierdzi, że teraz, skoro ma już swoje Huddy, to House'owi nic już do szczęścia potrzebne nie jest

EDIT:
torgaj napisał:
Cuddy wzrusza się przemową House'a o nodze i dociera do niej, że Lucas to jednak nie to - definitywnie. (kto powiedział, że zaręczając się nie miała żadnych wątpliwości?). W tym mało dla siebie odpowiednim momencie pojawia się Lucas, żeby zabrać Cuddy do szpitala, a potem do domu (Rachel jest z opiekunką). Niestety słyszy od swojej dziewczyny "adieu"...

Zapewne zostanie nam to szczegółowo wytłumaczone w blogu jednego ze scenarzystów. Ewentualnie Shore zorganizuje konferencję prasową na ten temat


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lady Makbeth dnia Czw 16:28, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 5 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin