Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

6x07 - "Known Unknows"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
1%
 1%  [ 3 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
3
1%
 1%  [ 3 ]
4
2%
 2%  [ 4 ]
5
7%
 7%  [ 11 ]
6
8%
 8%  [ 13 ]
7
13%
 13%  [ 20 ]
8
10%
 10%  [ 16 ]
9
17%
 17%  [ 27 ]
10
36%
 36%  [ 55 ]
Wszystkich Głosów : 152

Autor Wiadomość
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:37, 13 Lis 2009    Temat postu:

w sezonie 1 też przecież były odcinki nawiązujące do życia prywatnego głównych bohaterów, ale przynajmniej jakoś umiejętnie umieli to wpleść w medycynę, w 2 i 3 też... a teraz? mambala nic nie jest wyważone... przypadek medyczny jest kulą u nogi... i wcale nie wynagradza mi tej sytuacji piękny widok jeziora... poza tym troszkę męcząca robi się taka sinusoida... jeden odcinek dobry, kolejny szkoda gadać...

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madzia-cuperek dnia Pią 12:39, 13 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:41, 14 Lis 2009    Temat postu:

Moje coodcinkowe uwagi przy oglądaniu:

1. naczytałam się trochę narzekań na ten odcinek i muszę powiedzieć, że czuję się dziwnie, widząc relacje w Huddy odarte z całej subtelności, o którą można niespecjalnie oskarżać House'a, ale jednak zawsze tam była...

2. House znowu olewa przypadek. Wrócił do szpitala, bo medycyna pozwalała mu egzystować, a teraz drugi raz z rzędu otwarcie ignoruje to, co mu się daje. Dziwne.
Dodano: a może dlatego olewa robotę, bo to nie JEGO przypadki i na razie nie JEGO oddział?

3. podobał mi się opis subtelności baj House:
House: Przypadkiem lądujemy na tej samej imprezie. Przypadkiem schodzimy na tematy osobiste.
Wilson: Coś jak żaba, którą wsadzisz do wody na gazie?
House: Dokładnie. Będzie czerwona i smaczniusia w trymiga.
Przy okazji gratki za artystyczne tłumaczenie . Po napisy do hataka...

4. Cameron ma w tym odcinku BEZNADZIEJNĄ fryzurę. Jakby gdzieś zgubiła szczotkę do włosów.

5. Wilson jest wyraźnie cierpiący. Z drugiej strony jak ma się takiego House'a całymi dniami, całymi tygodniami, to można cierpieć.
Poza tym ten umierający pacjent...

6. z drugiej strony fajnie, że House nadal jest sobą.
Może poza tym ignorowaniem przypadków...

7. House miał szałowy strój na imprezkę.
A Cuddy w tych jeszcze bardziej podkręconych loczkach wyglądała ślicznie

8. dialog Wuddy: ktoś już kiedyś chyba pisał o tym, do kogo Cuddy poleciała po zastrzyki na płodność. House NIGDY, NIKOMU o tym nie powiedział. Rzucił jej to w twarz, jak musiał ograniczyć prochy w s3, ale świadków rozmowy AFAIR nie było. Więc coś tu jest nie tak.

9. Lucas: tak właściwie może mi ktoś powiedzieć, co on tam robił?

10. Rozmowa we czwórkę: Lucas nadal gada za dużo

11. Hilsoniasta rozmowa: sweet! Zwłaszcza teksty o "dobrym przyjacielu"

Ponieważ w powyższych uwagach przy oglądaniu nie padła ani jedna o przypadku (chociaż przy opowieści Jordan o imprezie (koleżankom) nie mogłam się nadziwić, że te dziewczyny są aż tak naiwne...), Hilsona, Huddy i Luddy ciężko się oglądało, to odcinek ostatecznie uznaję za średni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 14:58, 14 Lis 2009    Temat postu:

No ślicznie razem wyglądają



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kama
She-Devil


Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:23, 14 Lis 2009    Temat postu:

Przyznaję, świetna jest ta rodzinna fota

A tu Doris Egan wyjaśnia kulisy poznania się Huddy:
[link widoczny dla zalogowanych]

Fajnie, ale byłoby lepiej, jakby takie rzeczy dało się wywnioskować z odcinka, a nie z "przypisów". Bo ja np. po 6x07 nie miałam pewności, że były dwie imprezy (ta, na której tańczyli pierwszy raz i - według House'a - poznali się oraz ta, która doprowadziła do wspólnej nocy).
W odcinku brakowało tego:
"He goes on thinking that as the next few months pass". A to wyjaśnia kwestię biurka i jednak dłuższej - nie one-night stand - znajomości.

Poza tym przygnębiające, że cała ta sprawa wygląda lepiej w opisie niż w samym odcinku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mambala
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:41, 14 Lis 2009    Temat postu:

Narenika napisał:
Mambala, my ten sam serial oglądamy?

6x07 - Cuddy okazuje się być związana z Lucasem.

A Ty piszesz o flircie Grega i Cuddy, i dodajesz, że nie widzisz żadnych trójkątów.


No Cudy okazuje się być związana z Lucasem to dowiedzieliśmy się w zasadzie dopiero teraz i nie wiadomo jescze jak się to potoczy. W rozumieniu trójkąty miałem na myśli że nie ma scen w typie "Dziś ja śpię z Camerun i Cudy" a potem w ramach zemsty aby upokorzyć swojego męża "Cam będzie spać z Foremanem i Wilsonem.

To że są jakieś romantyczne sekwencje i flirciki i rozterki to jeszcze nie oznacza żę mamy do czynienia z Modą na sukces gdzie wszyscy żenią się 15 razy itp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:38, 14 Lis 2009    Temat postu:

Jej, powiem wam szczerze, że mam mieszane uczucia, co do zdjęcia i w ogóle tego całego luddy 6x07. Z jednej strony pragnę, by Cuddy była szczęśliwa, ale właśnie. Jest ale.... Bo mimo iż obrazek śliczny to coś mi w nie pasi
Mam, to pewnie o brak House'a chodzi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mambala
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 3:51, 15 Lis 2009    Temat postu:

mi tam w zasadzie wszystko jedno kto z kim będzie. Nie jestem jakimś orgazmicznym fanem Cudy/Cam.(chodź postacie jak wiadomo ciekawe ) Dla mnie liczy się prawdopodobieństwo psychologiczne. O ile relację między bohaterami nie zaczną przypominać parodii albo nie staną się zbyt ckliwe to niech sobie taka Cudy będzie i z Lucasem. Jak na razię wszystko z lepszymi i gorszymi momentami mieści się dla mnie w normie a przynajmniej w jej granicach

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mambala dnia Nie 3:54, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Nie 12:53, 15 Lis 2009    Temat postu:

Kama napisał:
Przyznaję, świetna jest ta rodzinna fota

A tu Doris Egan wyjaśnia kulisy poznania się Huddy:
[link widoczny dla zalogowanych]

Fajnie, ale byłoby lepiej, jakby takie rzeczy dało się wywnioskować z odcinka, a nie z "przypisów". Bo ja np. po 6x07 nie miałam pewności, że były dwie imprezy (ta, na której tańczyli pierwszy raz i - według House'a - poznali się oraz ta, która doprowadziła do wspólnej nocy).
W odcinku brakowało tego:
"He goes on thinking that as the next few months pass". A to wyjaśnia kwestię biurka i jednak dłuższej - nie one-night stand - znajomości.

Poza tym przygnębiające, że cała ta sprawa wygląda lepiej w opisie niż w samym odcinku.


I to jest w ogóle skala tej porażki: erraty do odcinków, które wyjaśniają, czego widz nie miał szansy zobaczyć na ekranie. Co to w ogóle jest? I w dodatku to poważne "przepisanie na nowo" przeszłosci House (która się nadal nie klei zresztą - to, jak House został lekarzem po wyrzuceniu z dwóch uczelni? I ile lat ma Cuddy?), bo jak teraz mam rozumieć poprzednie interakcje House/Cuddy z wczesniejszych sezonów (+ historia ze Stacy i z nogą)? Czy nie można pokazywać po prostu rozwoju uczuć, tylko trzeba się upierać się przy jakimś melodramatycznym OTP? No i wytłumaczcie mi, dlaczego House nie dostał szału po tym, jak dowiedział się, że Cuddy wyklepała o problemach House do Lucasa (wątek Lucasa - też "wybitny"...). House był zawsze skryty i potrafił dochowywać tajemnic innych. A teraz co - siedzi ze spuszczoną głową? I to nie jest zmiana charakteru tej postaci.

lisek napisał:
Jej, powiem wam szczerze, że mam mieszane uczucia, co do zdjęcia i w ogóle tego całego luddy 6x07. Z jednej strony pragnę, by Cuddy była szczęśliwa, ale właśnie. Jest ale.... Bo mimo iż obrazek śliczny to coś mi w nie pasi
Mam, to pewnie o brak House'a chodzi


Wysiłek scenarzystów w kierunku pokazania uczuć Cuddy do Lucasa był zerowy. W ogóle nie widać tam uczuć (przynajmniej nie ze strony Cuddy). Czyli wynika z tego, że z jakiś tajemniczych wzgledów Cuddy chce być teraz koniecznie w zwiazku z kimś (z kimkolwiek), bo przecież w poprzednich seriach nie była singielką. Potrzebuje też niani, bo przecież dyrektor szpitala (właścicielkę dużego domu) nie stać na fachową opiekę do dziecka...

Aha! Już rozumiem (*ironia*) - to ma być takie *dramatyczne* obstacle na drodze do *romantycznego* huddy....


Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Nie 13:06, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:17, 15 Lis 2009    Temat postu:

Bzdura z tym wyrzuceniem polega na tym, że powiedziano wyraźnie, że House wyleciał z Hopkinsa ponieważ ściągał na egzaminie końcowym. I przeszedł do Michigan, gdzie spokojnie skończył studia. Skąd w takim razie pomysł, że wyleciał z 2 uczelni? Po czymś takim to nie dostałby się na specjalizacje a i z pracą byłoby cienko. Pomijając, że teraz musiałby mieć kilka lat więcej.
Co do wieku Cuddy, kiedy ona prosi House'a o zrobienie zastrzyków hormonalnych, wyraźnie stwierdza, że ma 42 lata i czas jej ucieka jeśli chodzi o zajście w ciążę. Tak więc teraz ma 45 lat i to by się zgadzało, ponieważ taka różnica wieku (z trudem) wyjaśnia jakim cudem oni się spotkali na studiach.

House nie dostał szału, bo to nie jest House. Normalny, dawny House nie pozwoliłby na to żeby taki idiota jak Lucas jeździł po nim jak po łysej kobyle. I nigdy nie wybaczyłby Cuddy, że zawiodła jego zaufanie. Ja już pomijam fakt, ze to Cuddy na spółkę ze Stacy wepchnęły go w kalectwo.

Naprawdę 6 sezon nie trzyma się kupy. Cala przeszłość jest pisana na nowo, postaci zostały zmienione prawie nie do poznania, żeby widz się połapał w zawiłościach i meandrach kretyńskiego scenariusza pisze się erratę.
Sorry ale tego jeszcze nie było w amerykańskiej telewizji, żeby autor tłumaczył co miał na myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ASIL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:18, 15 Lis 2009    Temat postu:

Kama napisał:

A tu Doris Egan wyjaśnia kulisy poznania się Huddy:
[link widoczny dla zalogowanych]

Fajnie, ale byłoby lepiej, jakby takie rzeczy dało się wywnioskować z odcinka, a nie z "przypisów". Bo ja np. po 6x07 nie miałam pewności, że były dwie imprezy (ta, na której tańczyli pierwszy raz i - według House'a - poznali się oraz ta, która doprowadziła do wspólnej nocy).
W odcinku brakowało tego:
"He goes on thinking that as the next few months pass". A to wyjaśnia kwestię biurka i jednak dłuższej - nie one-night stand - znajomości.


Coż muszę się przyłaczyć do grona rozczarowanych. To co powinnam wiedzieć o bohaterach powinnam dowiedzieć się z odcinków a nie z jakiś wyjaśnień pt. "co autor miał na myśli". Gyby to wszystko wynikało bezpośrednio z serialu to mawet małe nieścisłości mogłabym wybaczyć. Cóż Doris Egan nie popisała się niestety.
Co do wieku Cuddy to tak sobie myślę, że kiedy Cuddy stwierdza, że ma 38 lat to wtedy mówi tak specjalnie trochę na przekór Housowi. Ja bym tego na powżanie nie brała. To takie przekomarzanie się było.
Natomiast nadal nie wiem o co chodziło z tym biurkiem (jakoś się nie doczytałam jakie wspomnienia są z nim związane i czy w ogóle są z nim związane jakieś wspomnienia).

A co do Lucasa to mam nadzieję, że jakoś w nastęnych odcinkach nam wyjaśnią jaki charakter ma ten związek. O ile można to nazwć związkiem. Bo to, że Cuddy związała się z Lucasem by zapewnić opiekę nad dzieckiem jest śmieszne. Do tego zatrudnia się opiekunki do dziecka. Jeżli chciała mieć oparcie to od tego są przyjaciele. Więc Lucas mógły być jej przyjacielem. Ale od razu mają tworzyć parę? W końcu Lucas jest dedektywem a to niestety nie jest praca stabilna i wymaga zaangażowania w różnych porach dnia. Jest więc tak samo mało przewidywalna jak praca lekarza, może nawet jeszcze mniej.
Cuddy zaradna, niezależna kobieta nagle potrzebuje wsparcia? Ileż samotnych kobiet czy nawet mężczyzn wychowuje dzieci i są w znaczenie gorszej sytuacji, choćby materialnej.
W sumie to się kupy nie trzyma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:44, 15 Lis 2009    Temat postu:

jej jej jej!
W ogóle tok wydarzeń mi się nie spodobał. A taka zadowolona do tego odcinka siadałam. No i na początku było jak dla mnie rewelacyjnie. Lubię gdy w House MD jest trochę więcej światła na życie osobiste bohaterów.
Po kolei:
Wilson bierze House'a na konferencję gdzie będzie Cuddy. (moje serce huddzinki bije szalenie z radości)
Potem akcja na balu. Spokojnie, fajnie, House sie otwiera, a Cuddy... zwiewa! ? Hańba ci Cuddy!
No a potem już coraz gorzej. Gdy zobaczyłam Lucasa to szczena mi opadła. Że niby on i Cuddy?! Oni nawet do siebie nie pasują! I może niektórym się to nie spodoba, ale ta fotka powyżej jak dla mnie jest po prostu straszną wizją luddy!

yfff... jeszcze słowo o Wilsonie. On jest boski i .... bez spodni A naćpany to już wymiata! Hilsonek w tym odc był naprawdę fajny



Poprawiłam duże litery. Posty pisane zgodnie z zasadami interpunkcji są m.in. czytelniejsze i przyjemniejsze w odbiorze / Dżuczek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:17, 17 Lis 2009    Temat postu:

Lubię Huddy, a Cuddy to moja ulubiona bohaterka serialu, ale w szóstym sezonie okropnie zepsuli jej charakter! Już wolałam, kiedy w pierwszym sezonie była asertywna, skora do gierek z House'm, niż teraz, kiedy jest bardzo... nijaka i w ogóle się nie uśmiecha. Jakby zamieniła się w taką cierpiącą ciągle sierotkę, a to w ogóle do niej nie pasuje. Wątek z Lucasem bardzo dziwny i zły - on pojawia się znikąd i nagle jest z Lisą? Jaki to w ogóle ma sens?
Przypadek w odcinku był słaby i nieciekawy. Jak już dawno przestałam zwracać na nie szczególną uwagę, ten utwierdził mnie w tej decyzji. Był jakby tłem dla zdarzeń na wyjeździe, które również były niezadowalające.
Jedyny wątek, który był w odcinku naprawdę dobry, to wątek Hilsona. Ich przyjaźń jest taka cudowna, zwłaszcza teraz, po tej 'przemianie House'a'. A Wilson, jak zawsze niezawodny, trzymał poziom odcinka, był bardzo pocieszny, bardzo kochany i nie miał spodni :3
Denerwuje mnie to, że House stara się bardzo zdobyć względy Cuddy, jak na niego to spory przełom, ale ona ciągle ucieka. Ja rozumiem, że ma powstać jeszcze przynajmniej jeden sezon, ale litości - ile można?

Odcinek trochę rozczarowujący. I dziwny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Wto 4:03, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:28, 20 Lis 2009    Temat postu:

OK, oglądając na bieżąco i komentując.
Jestem chwilę po 80s party. WHAT?! Przecież to wszystko nie jest wcale spójne. Nic z niczego nie wynika, ona dowiaduje się, że on jedzie, potem w ogóle się tam nie widzą i spotykają dopiero na imprezie?
Pokochałam scenę z imprezy, ale sposób w jaki do niej doszło jest co najmniej... dziwny. Na razie niezbyt.
Scena rozmowy Wilson/Cuddy. W tym momencie zrobiło mi się smutno. A Cuddy pięknieje.
No i cudowne naćpanie Wilsona. Robert Sean Leonard WOW. Genialna mimika.
Jej, jak ten Lucas mnie wkurza! Wyskoczył jak Filip z konopi i myśli że co? Szkoda House'a, aczkolwiek jakoś nie mogę uwierzyć w to, że tak po prostu poszedł i zaoferował pomoc.
Naprawdę kocham RSL.
Wątek medyczny gdzieś się rozlazł. Tak nagle znalazł hemochromatozę? Hmm.
Scena House-Cuddy-Lucas-Wilson OH MY GOD CO TO BYŁO?! Bez sensu. Po co ona się tłumaczy i po co oni zachowują się jak policjanci na przesłuchaniu? Znowu się rozlazło.
'You're a good friend' Wilsooon
Smutny Chaseron. Ale to się tak musiało skończyć.
no. za odcinek jakieś 6/10 max. za dance scene i House+Wilson.
rozlazły i w ogóle. panowie i panie scenarzyści, można się było lepiej postarać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marysiaaa dnia Pią 17:29, 20 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JaYeti
Half-Wit


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 235 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:06, 21 Sty 2010    Temat postu:

Najlepszy, według mnie, odcinek tej serii oprócz "Broken"
Podobało mi się jak Cuddy i Greg tańczyli, i to jego wejście
Lucas bez sensu, całkiem niepotrzebnie. A tak mi się podobała scena, w której Greg proponuje Cuddy, że zajmie się dzieckiem, i jego jakby rozczarowanie, jak spotyka Lucasa.

10/10


Poprawiam brak wielkich liter i błędy ortograficzne. /Dżuczek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:23, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Och...
Właśnie się zebrałam, żeby w końcu coś napisać.

Odcinek... No cóż... Inny, niż wszystkie.

Po obejrzeniu tego odcinka, chociaż od zawsze jestem za Huddy, zaczęłam tak naprawdę zastanawiać się, czy są chociaż minimalne szanse na jego spełnienie.
Przykro mi z tego powodu, że House otworzył się przed Cuddy, pozwolił jej w pewnym sensie zajrzeć do swojego wnętrza, dał do zrozumienia, że chce jej, że jej potrzebuje, a później okazało się, że... Lucas. Szkoda gadać.

Nie uważam, że Cuddy mogłaby być szczęśliwa w tym związku. Owszem, potrzebuje wsparcia, oparcia w kimś, kto mógłby dać jej miłość, szczęście i ciepło rodzinne, ale niech to nie będzie Lucas.

Impreza w stylu lat 80-tych mnie rozwaliła. Była świetna.
Wspomnienia House'a i Cuddy, coś pięknego. Szkoda tylko, że gdy on wyznał jej, co tak naprawdę czuje i się otworzył, ona uciekła.

Co do Cameron i Chase'a. To było smutne. Szczególnie ostatnia scena... Szkoda mi Cameron, wyobrażam sobie, co musiałaby w takiej chwili przeżywać...

Rozmowy Wilsona i House'a bardzo mi się podobały.
House dał wyraźnie do zrozumienia Wilsonowi, że kocha Cuddy, chociaż nie było pokazane to w bezpośredni sposób. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie.

I pozostaje jeszcze scena, gdy Cuddy, Lucas i Rachel bawili się na tarasie. Zrobiło mi się tak żal House'a, że prawie zaczęłam płakać...

A co do przypadku... Dość ciekawy. Podoba mi się, że zespół działa tak, jak dawniej. Cameron, Chase i Foreman. Na to liczyłam.

Jeszcze jedno!
Czy ktoś wie, jak nazywa się piosenka, przy której tańczyli Cuddy i House?
Byłabym wdzięczna za odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vogue.
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:37, 10 Cze 2010    Temat postu:

Według mnie kolejny świetny odcinek ! Największym minusem jest chyba niezbyt ciekawy przypadek, bo ani pacjentka mnie nie urzekła, ani gra aktorska a medyczne sprawy spadły w tym epizodzie na bardzo daleki plan. Jedyne co mi się w tym podobało to ten klimat imprezy na początku .

Wilson przez 99% odcinka tak bardzo ignorował House'a, że miałam ochotę go zastrzelić. To nie był on, zachowywał się tak, jakby Greg nic go nie obchodził, jakby nie był jego przyjacielem. Co prawda zawsze zdarzały mu się docinki etc., ale on czasami zachowywał się tak jakby chciał się go pozbyć. Na szczęście wszystko wynagrodziły mi słowa Wilsona pod koniec odcinka: "You're good friend". Faktycznie, House pokazał, że jest naprawdę świetnym przyjacielem. Zresztą zawsze to pokazuje, ale bardziej w taki swój, nieszablonowy sposób. A tutaj naprawdę bardzo mi się podobało jak postąpił.

Dobrze, że Chase powiedział Cam o zabójstwie Dibali, ciekawa jestem tylko teraz jak to się rozwiąże. Co prawda lubię ich jako parę, ale nie miałabym nic przeciwko, żeby się rozstali, bo trochę mam ich dość (chociaż wolę Cameron w parze z Chasem niż jako samą bohaterkę).

No i na koniec Huddy. Czy może Luddy ? Lucas to świetny bohater, bardzo go polubiłam i pasuje do Cuddy. To idealny partner dla mniej, zawsze będzie ją wspierał, kochał, szanował etc. I dlatego rozsądek podpowiada mi, żeby byli razem, ale... serce mówi co innego. Zawsze byłam, jestem i będę za Huddy. A scena na balu przepiękna, mimo że strasznie było mi szkoda House'a, bo kiedy WRESZCIE się otworzył przed Lisą to ona uciekła.

A ogólnie co do 6 sezonu to na razie bardzo mi się podoba, bardziej niż 5 .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vogue. dnia Czw 19:38, 10 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:56, 13 Sie 2010    Temat postu:

Muszę przyznać się do pewnej rzeczy, po której część osób mnie zlinczuje, ale trudno Otóż mnie się ta szóstosezonowa przemiana House'a w jakimś sensie podoba. Jest ciekawie poprowadzona, Hugh świetnie ją odgrywa. Ja czuję, że to jest House, tyle tylko, że coś tam się z nim w środku dzieje. Jest to dla mnie wiarygodne psychologicznie - ludzie zmieniają się pod wpływem tego, co się im przytrafia, choć przecież nadal pozostają sobą. I w moim odczuciu tak właśnie dzieje się z Housem - zmienia się, ale jest sobą. Przyznaję - po "Broken" byłam przerażona. Pseudo-psychoterapia i nafaszerowany antydepresantami, uśmiechnięty, przyjacielski House był dla mnie autentycznie upiornie wręcz przerażający... Ale kolejne odcinki pokazują jego zmianę, ku memu zaskoczeniu, już całkiem naturalną i logiczną.
Co do omawianego odcinka - był nieco inny, a ja lubię te inne. Inna sceneria, okoliczności, krajobrazy. Fajnie, lubię odmianę. I cóż, starzeję się, ale lubię też, gdy jest mowa o stosunkach międzyludzkich, a nie jedynie o stosunku czerwonych kwinek do białych. A zatem House otwierający się przed Cuddy - z jednej strony - wtf??? House przyznaje się do uczuć??? Ale powiedzmy sobie szczerze - gdyby się nie przyznawał, to myślelibyśmy - i co, halucynacje, Mayfield, leczenie, wszystkie przemyślenia szlag trafił? Poza tym - przepraszam fanów Huddy - ale teksty o tyłku i dekolcie przestają mnie już trochę bawić... Dobrze, że było coś z innej beczki No ale gdy House z minuty na minutę "postanowił" zmienić się w kochającego dzieci, odpowiedzialnego męża i ojca i zająć się Rachel, pomyślałam, że coś jest nie tak, i że na tej scenie swoją przygodę z tym serialem zakończę Ale sekundy póżnej, gdy zobaczyłam "zawartość" pokoju, coś do mnie dotarło... Że te Huddy-sceny w tym odcinku miały pokazać, jakiego pecha ma ten facet w życiu, a jako, że ja bardzo lubię, gdy się scenarzyści nad Housem znęcają, spodobało mi się to z miejsca Bo na tej imprezie - gdy ją poprosił do tańca, wyznał co i jak (przyznaję - fakt, że Doris Egan musiała to tłumaczyć, jest żenujący...) - Cuddy zostawia go na środku parkietu... I House zostaje sam. Jak zawsze. Sam, niepasujący do nikogo ani niczego odmieniec... Właśnie w momecie, gdy się otworzył, dostał policzek... I potem w drzwiach pokoju Cuddy - robi ten ogromny krok, pokazuje, jak bardzo mu zależy, jak bardzo potrafi się postarać, i znów dostaje w twarz. I kolejna scena w restauracji i ten potok słów Lucasa, który bezmyślnie paplając sprawia, że House znów czuje, jakby ktoś mu porządnie przywalił. Parę takich "sesji" w życiu i człowiek się może zniechęcić. A, jeszcze ten wzrok Cuddy, z którego oczywiście jasno wynika, że Lucasa najchętniej by zdzieliła, a House'a przytuliła, pogłaskała, i powiedziała, jak bardzo jest jej przykro... Tak, ten wzrok wiele obiecuje Ale atmosfera w tej scenie była tak gęsta, tak pełna emocji i jakiegoś absurdu, niedorzeczności, że aż ciężko się to oglądało... [Monolog Lucasa wydawał mi się nieco idiotyczny, gdy nagle zdalam sobie sprawę, że całkiem niedawno uczestniczyłam w podobnej sytuacji... OMG. Tak, takie rzeczy się zdarzają...]. OK, o Lucasie wiedziałam od dawna, że się pojawi, więc zdołałam się już przyzwycziać do myśli, że pełni w serialu taką, a nie inną rolę - przeszkodę na drodze do szczęśliwego Huddy... Natomiast jeśli chodzi o motywację Cuddy do bycia z nim, sądzę, że jest sensowna. Pod względem uczuciowym. Kobieta z dzieckiem znajduje faceta, który jest odpowiedzialny, darzy uczuciem ją i jej córkę, jest miły, kochany, zabawny, czuły, ciepły, itp., podczas gdy jej-od-dwudziestu-lat-niespełniona-miłość-cham-i-gbur siedzi w psychiatryku z halunami... Ja tam jestem sobie w stanie wyobrazić, że w tej sytuacji znalazła przy Lucasie jakiś spokój i poczucie bezpieczeństwa, choćby to miala być tylko nieświadoma ucieczka przed uczuciami do House'a...
A propos uczuć. Uczuć House'a... Czy to faktycznie dziwne, że on taki się wylewny dziś zrobił...? No dobra - trochę tak Ale ja od zawsze byłam gęboko przekonana, że House uczucia posiada... I jak je czasem pokazuje, to mnie to bardzo rusza i wypatruję takowych scen niecierpliwie
(co nie znaczy, że ma to robić w każdym odcinku po dwadzieścia razy ). Bo przypomnijmy sobie - 5x01 - House prosi Wilsona, by nie wyjeżdzał, 5x06 - mówi Cuddy, że będzie świetną matką i całuje ją, 3x12 - rozmowy z pacjentką, śmierć Kutnera, próby uratowania Amber, nie mowiąc o Stacy... Nie, nie jestem za Housem-uczuciowcem i nawet za Huddy za bardzo nie jestem (na chwilę obecną ), ale coś mi się w tym odcinku podobało... Po prostu coś się między bohaterami działo, a i zmiany House'a obserwuję z zaciekawieniem... Tak, to muszę twórcom oddać - po pięciu sezonach nadal ciekawi mnie co będzie dalej...

Niemniej bohaterem odcinka był Hilson! To, co zrobił House dla Wilsona było absolutnie cudowne. House'owe i pełne uczuć jednocześnie - czyli, to, co kocham najbardziej... Wilson naćpany, półprzytomny, bełkocący... Kocham tę scenę, mogłabym ją odlądać bez końca, RSL jest absolutnie genialny! I bez spodni wygląda znacznie lepiej niż w

Chase i Dibala... Przyznam się do rzeczy strasznej, ale ja naprawdę w pewnym sensie się Chase'owi nie dziwię, że uśmiercił tego drania... Okej - sama bym zapewne tego nie zrobiła. Ale wielokrotnie odgrażałam się, że gdybym na przykład spotkała takiego Hitlera, to bym go własnoręcznie bez najmniejszych oprów życia pozbawiła... Zgadzam się, że nie mamy prawa sami wymierzać sprawiedliwości, ale w tym przypadku problem polegał na tym, że sprawiedliość dyktatora swoim zasięgiem nie obejmowała. Społeczność międzynarodowa była bezradna. Nie można było go ukarać. Być może Chase ocalił tysiące ludzi. Niestety tylko "być może". Ale rozumiem, że nie ma on takich wyrzutów sumienia, jakie miałby po zabiciu przypadkowej, niewinnej osoby. On ma świadomość, że zabił człowieka. Z premedetacją. Z zimną krwią. I to jest straszne - że był do tego zdolny. Dlatego cierpi. Ale świadomość, że mógł w ten spsób ocalić od cierpienia wielu ludzi sprawia, że jego zbrodnia nabiera innego wymiaru. Jestem przeciwniczką kary śmierci. Ale jestem zwolenniczką kary w ogóle - kary surowej, konsekwnetnej, adekwatnej do popełnionego czynu. A Dibala się tej karze skutecznie wymykał. Powiedzcie, czy jakaś część Was nie odczuła ulgi, że ten tyran już nikogo nie skrzywdzi...?

No dobra, to Huddy trochę banalne było... Ale ogólnie odcinek mi się podobał
I House w łóżku. Nie umiem tego wyjaśnić, ale uwielbiam House'a w łóżku Tak zupełnie niewinnie i bez żadnych podtekstów Po prostu kocham patrzeć jak leży pod kołdrą


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Pią 5:05, 13 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:50, 21 Gru 2010    Temat postu:

Ach, jak sobie teraz siedzę, czytam, i odświeżam odcinek, to dochodzę do wniosku, że dobry to on wcale nie był.
Oczywiście, mamy trójkąt House-Cuddy-Lucas, przy czym kompletnie nie rozumiem istoty tego trójkątu. Luddy jestem w stanie zrozumieć. Z dużym trudem. W tym odcinku widziałam Lucasa, będącego podrośniętym dzieckiem, które bez przerwy gada (i to gadanie akurat wydało mi się urocze) i równie dobrze umie dogadywać się z drugim dzieckiem. Ale poza tym w Cuddy jest mnóstwo wyrzutów sumienia w tym odcinku, a tego to ja już nie mogę zrozumieć.
Dla mnie w tym odcinku House nie chciał Cuddy w sobie w jakikolwiek sposób rozkochać. On chciał ją zdobyć. A jak już się dowiedział, że jest z Lucasem, to wiadomo, że będzie próbował dwa razy ciężej.
Rozmowy Wilsona i House'a były okej, czasem nawet całkiem nieźle, ale w momencie kiedy wypalił coś w stylu "Idź, tam czeka kobieta twoich marzeń!", to było dla mnie trochę za dużo i cieszę się, że House zripostował, a nie ciągnął rozmowę w tym samym tonie. Tak baj de łej, humor mu nie zniknął do końca
Akcja "ukradłeś mi spodnie" była absolutnym mistrzostwem tego odcinka. Nie bardzo wiem, co poza tym można by podkreślić...
Ach.
Taniec House'a i Cuddy i rozmowa w trakcie.
Za pierwszym razem byłam podekscytowana tym nagłym Huddy zwrotem, teraz raczej uważam, że to był kolejny dodatek do lukru na tym torcie. Polewa czekoladowa, może.
Wątek medyczny pominę taktownym milczeniem, bo go prawie wcale nie było. Była za to Cameron, wściekła na Chase'a i wściekła na tego faceta (przynajmniej tak to odczułam), dla mnie bez powodu.
Czytałam tu post, że Chase poszedł do spowiedzi, bo chciał, żeby mu ktoś ten ciężar zdjął z główki. Zgadzam się, dla mnie też tak to właśnie wyglądało.

Tak 6/10
Bo w sumie nudne nie było, ale wymagałoby poprawek.
No i w końcu od niego odeszła, czyli że nie wszystko kończy się happyendem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
enigmatic
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Kwi 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:54, 01 Maj 2011    Temat postu:

Problem „nienaturalnej” śmierci powraca w Housie w różnej postaci i zapewne pojawi się jeszcze w przyszłych odcinkach. Zestawienie dylematu Wilsona, który decyduje się na udział w dokonaniu eutanazji, z morderstwem popełnionym przez Chase’a jest, moim zdaniem, bardzo trafne. Pomiędzy tymi dwoma pojęciami jest bardzo cienka, czerwona linia, tak naprawdę pierwsze od drugiego różni się tylko tym, że wzbudza ono kontrowersje, stanowi problem etyczny, moralny, bo przecież w przypadku zabójstwa nikt chyba wątpliwości nie ma.

I Wilson stacza w sobie wewnętrzną bitwę. Podjęcie tej decyzji łatwo mu nie przyszło i wydaje mi się, że nawet w tym jego oświadczeniu w pewien sposób krzyczy: „powiedzcie mi, że zrobiłem dobrze”. Broni się i próbuje usprawiedliwić przed samym sobą, uspokoić sumienie. A ostatecznie z ust House’a padają ważne słowa - przecież każdy lekarz staje kiedyś przed podobnym dylematem i nikt nie może być pewien, jaką decyzję podejmie. Mnie się wydaje, że Wilson wcale nie jest przekonany o słuszności swojego wyboru i chyba właśnie dlatego nie chce znać opinii House’a na ten temat. Może boi się, że wcale nie usłyszy: „zrobiłeś dobrze”. W tej sytuacji House jednak potrafi zdjąć swoją nieodłączną maskę sarkazmu i bez odrobiny cynizmu czy ironii daje Wilsonowi do zrozumienia, że jego decyzja nie świadczy o opuszczeniu pacjenta. House zresztą musi podzielać zdanie Wilsona na temat eutanazji skoro jednak wygłasza ten referat (w przeciwnym razie chyba by tego nie zrobił...). Ale Wilson jako onkolog ciągle towarzyszy ludziom aż do śmierci. Każdy z nich cierpi. Teoretycznie każdemu mógłby oszczędzić bólu. A faktycznie trudno powiedzieć, czy Wilson bardziej pomógł pacjentowi, czy bardziej pomógł sobie. Czy Wilson rzeczywiście dał pacjentowi wszystko, co mógł, a najbardziej potrzebną mu wówczas rzeczą była znajomość kodu do łatwej i szybkiej śmierci?

W tym samym odcinku zderzamy się z konsekwencjami wyboru Chase’a. Samo morderstwo nie stanowi chyba żadnego moralnego dylematu, ale jeśli weźmiemy pod uwagę okoliczności, to okaże się, że sprawa nie jest taka prosta. Chase wychodzi z założenia, że popełnienie złego czynu jest usprawiedliwione chęcią osiągnięcia wyższego celu, jakiegoś dobra. Problem w tym, że jego system wartości w pojedynku z systemem wartości Cameron przegrywa przez KO w pierwszej rundzie. A wyrzuty sumienia, które rodzą się gdzieś w nim nie są ołowianą kulą u nogi, a raczej balonikiem – lekkim i pustym w środku. Właściwie chciałby usłyszeć, że zabicie Dibali było konieczne, ale w rzeczywistości on wcale nie postrzega tego czynu jako na tyle zły, żeby chcieć go w ogóle naprawiać. Dla niego decyzja, jaką podjął, była jedyną słuszną, a przecież Cameron, mimo wcześniejszych obiekcji, wzięła się w garść i zaangażowała się w leczenie dyktatora. Chase ostatecznie wyjawia jej prawdę, ale ona nie ma mu czego wybaczać, nie musi też akceptować tego, co zrobił. Powinna zrozumieć, żeby móc z tym żyć, żeby móc żyć z nim. Ale argument z poświęceniem jednego dla życia tysięcy wcale nie jest taki prosty i jednoznaczny... To przecież działa w obie strony. I wygląda trochę jak podpis pod „dziełem” Dibali. Skoro Chase godzi się na zabójstwo (co z tego, że Dibali?), to automatycznie przyznaje, że są wyjątki, kiedy zabić można. Powiedzmy, że skończenie z dyktatorem ocaliło kilku, kilkudziesięciu, kilkuset, kilka tysięcy ludzi. Jeśli dzięki Chase’owi ocalało 100 ludzi, ale wśród nich tylko 1 na to zasłużył, to 99 jest po prostu statystyką? Skoro Dibala popełniał morderstwa i to dało Chase’owi prawo do zabicia go, to czy teraz Chase’a też ktoś może „sprzątnąć”? Przecież potencjalnie pod jego opiekę mogą trafić inni pacjenci-przestępcy, których potencjalnie może zabić...

Wydawałoby się, że to dwie podobne sytuacje, dwie podobne decyzje, ale tak naprawdę został tu ukazany dramat lekarzy, którzy mają niejako władzę nad ludzkim życiem. I rzeczywiście, jak odczytał House – nikt nie powinien zostawać z takim ciężarem, taką decyzją sam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin