|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile punktów oceniasz odcinek? |
1 |
|
7% |
[ 2 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
0% |
[ 0 ] |
5 |
|
0% |
[ 0 ] |
6 |
|
3% |
[ 1 ] |
7 |
|
11% |
[ 3 ] |
8 |
|
15% |
[ 4 ] |
9 |
|
26% |
[ 7 ] |
10 |
|
34% |
[ 9 ] |
|
Wszystkich Głosów : 26 |
|
Autor |
Wiadomość |
Yarpennus
Pacjent
Dołączył: 03 Paź 2008
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z kopalni Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:36, 03 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Bylby to swietny odcinek, gdyby... no wlasnie.
Co prawda bylo bardzo duzo humoru (czego o poprzednim odcinku powiedziec nie moge), ale te przypadki medyczne mnie coraz bardziej nudza... czy naprawde nie ma lepsiejszych rzeczy? Czlowiek jest naprawde tak prosty? Gdzie te odcinki, gdy balismy sie o zycie Foremana? Nie wiem, czy to jest dobra droga dla tego serialu...
I zauwazylem kurcze, ze tu sami wyznawcy House'a. Dawno nie uczestniczylem w zyciu forum, gdzie byloby tak duzo wypowiedzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Antonio
Pacjent
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:40, 10 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek bardzo fajny.
Nie podobał mi się Kutner jako buntownika (był za bardzo na nie!) a i Tauba nie było praktycznie wcale. Brakowało mi po prostu ich rozmów podczas badań
Cameron jako szefowa, dla mnie ok i jaka ona śliczna...
Cuddy jako matka nie bardzo mi odpowiada (zaniedbała się ). Choć rozładowanie całego tego napięcia, że ona nic do Rachel nie czuje itd. było dobre. Wole Cuddy uśmiechniętą, niż Cuddy, która płacze z tego tylko powodu, że wg. niej zachowuje się inaczej niż inne matki.
Wilsonek jako dobry duszek- zawsze w sumie taki był, ale gdzie są dialogi Wilson+House?!?!
13+Forman- może być i niech tak już zostanie
Może by tak w przyszłości więcej przychodni?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sandra
Student Medycyny
Dołączył: 10 Maj 2008
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:31, 11 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Właśnie obejrzałam ^^
Odcinek jak zwykle fajny (he he).
Dobrze, że Cuddy nie oddała dziecka...
Ale widok jak House trzyma dziecko bezcenny xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eridanus
Pacjent
Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorze
|
Wysłany: Pią 15:27, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Sandra napisał: | =
Ale widok jak House trzyma dziecko bezcenny xD |
kurdee, że też nie dali zbliżenia na twarz, wtedy byłoby genialnie xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ninka_m
Gość
|
Wysłany: Pią 12:54, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Mając porównanie z całą serią 5, uważam ten odcinek za najlepszy i z kilku powodów. ("Big Baby" miało zresztą największą, bo ponad 15-milionową widownię w S5 i sądzę, że był to wynik bardzo zasłużony).
Po pierwsze - ciekawy zabieg formalny: Cameron pokazana w roli Cuddy. Bardzo lubię takie pomysły scenariuszowe, w których jednak postać "wstawiania jest w buty" drugiej i widz może zobaczyć "co by było gdyby". Niby nic - na pewno nie tak dramatyczny pomysł, jak terrorysta w szpitalu, czy House mający halucynacje, ale efekt bardzo udany, o ile zachowa się ciągłość postaci. I w tym przypadku bardzo się to powiodło.
Po drugie - jeden z nielicznych odcinków S5, gdzie dobrze zrównoważono wątek zagadki medycznej z opowieścią o postaciach. To, co się dzieje z postaciami nie przeszkadza medycynie, tylko się z nią dobrze komponuje. Tematem odcinka jest dziecko i więź między rodzicem i dzieckiem i temat ten rozegrany jest na kilku płaszczyznach i w złożony sposób.
Jak w niewielu odcinkach S5 kilka postaci naraz, bo i House, i Cameron, i Cuddy, i Kutner, i Wilson pokazane są w złożony sposób i widać autentyczne i skomplikowane relacje między nimi. I czegoś nowego można się o każdym z nich dowiedzieć. Brawo. A co do zarzutów, że ktoś był irytujący: wszyscy trochę byli. I świetnie, bo tak się rodzi dobra dramaturgia.
Pierwsza sprawa Cameron w roli Cuddy: pomimo, że scenarzyści ustami postaci, orzekli, że Cameron nie nadaje się do tej roli - i widząc niektóre komentarze widzowie wzięli te stwierdzenia na wiarę i dosłownie - cała interakcja pomiędzy Cameron i Housem dowodzi czegoś przeciwnego. Bo co się dzieje? W pierwszej scenie Cameron ustawia się w pozycji "mamusi" House, która musi w zastępstwie Cuddy zająć się nieznośnym Housem. House radośnie podejmuje tą grę. Przychodzi do Cameron z pomysłem irracjonalnej i ryzykownej procedury (w tym momencie House jest bardziej zainteresowany grą z Cameron, a nie pacjentem), a Cameron... zgadza się. Tym samym uchyla się i bije House jego własną bronią. Bo czy House naprawdę jest nieznośnym dzieckiem, które chce tylko psocić? Oczywiście - nie. House więc wie, że nie zrobi czegoś głupiego i komplikuje swój pomysł - zaczyna się wciągać w tą grę swój zespół, znajdując w nim kolejnego przeciwnika Kutnera. Kutner chce po prostu wyleczyć pacjenta i też nie chce grać w gry House. Reszta zespołu, postępuje oportunistycznie - wyraża dezaprobatę, wie, że House gra, ale dla świętego spokoju robi, co im każe. Następnie House już nie gra z Cameron w prosty sposób - próbując ją szybko pokonać, okraszając to seksistowskimi żartami - tylko wybiera coś co lubi najbardziej - chce pójść na skróty, zrobić coś ryzykownego. Nie zgadza się z tym Kutner, który uważa, że istnieją inne możliwości. I znowu pojawia się Cameron, która rozumiejąc i racje House i Kutnera wybiera Salomonowe trzecie rozwiązanie. Ku zaskoczeniu zespołu - House nie protestuje i okazuje się, że... Cameron miała racje. To znaczy, ani pomysł House, ani Kutnera nie był dobry. I tu House rezygnuje z pogrywania, bo "puzzle" okazuje się rzeczywistym "puzzle". Tym razem więc, kiedy domaga się od Cameron kolejnej zgody na niebezpieczny zabieg ma autentyczny argument - trzeba zaryzykować, bo "bezpieczne opcje" też będą niebezpieczne dla pacjenta. Cameron jednak stara się trwać w roli zastępcy Cuddy - musi domagać się dowodów, choć sama wie, że to może nie być możliwe. House ulega i dostarcza dowodów... które dowodami wcale nie są. Ale co ma zrobić Cameron? Może wybrać pomysł Kutnera (który też jest nieprzekonujący), może nadal szukać bezpiecznej formalnie opcji (która może okazać się finalnie zgubna dla pacjentki) albo może zaufać Housowi. I robi to ostatnie. Dlaczego? Ponieważ rozumie, co skłania House do tego ryzyka i wie, że House ma często racje, chociaż to co robi nie wygląda na racjonalne (i dorosłe ). I dlatego mówi w końcu "yes". Tym samym Cameron wie, że nie potrafi zostać w roli Cuddy, której zadaniem jest trzymanie się wymogów formalnych, bo Cameron jest nadal lekarzem a nie administratorem i to lekarzem ukształtowanym przez House (i tu Cameron jest niczym House'owe "dziecko" i to takie już dorosłe; bo Housowym "dzieckiem", które jest na etapie buntu jest też Kutner).
Następnie wątek Cuddy. I znowu jedna z nielicznych perełek S5, gdzie Cuddy jest pokazana ciekawie i dojrzale. Cuddy adoptuje dziecko i okazuje się, że to marzenie w starciu z rzeczywistością jest trudne. Cuddy ma nie tylko problem z pogodzeniem swojej pracy z opieką nad Rachel, ale przede wszystkim z odpowiedzią na pytanie, kim jest dla niej Rachel - dzieckiem do opieki, czy autentycznym dzieckiem, które kocha jak matka. "Akuszerem" tego problemu jest Wilson i to jedna z niewielu scen w serialu, które przekonują mnie, że Wilson i Cuddy łączy przyjaźń, a nie tylko znajomość z pracy i House jako wspólny "problem". Cichym sprzymierzeńcem Cuddy jest tu także Cameron, którą chociaż wiele dzieli z Cuddy, rozumie ją jako kobieta i również bierze jej stronę. Przeciwnikiem jest House, który jak to on oferuje proste, brutalne i w sumie szczere rozwiązanie: uznaj, że się do tego nie nadajesz, wróć do tego, co było (w domyśle - nie próbuj dojrzeć, zostań dzieckiem). Ale czy House ma racje? Okazuje się, że mówiąc cytatem z Cameron "czasami odpowiedzi nie są takie proste". Cuddy może zbudować więź z Rachel, bo życie polega na tym, że dziecko zmienia się w dorosłego.
Kto jest więc w tym odcinku tytułowym dzieckiem? Niewątpliwie sama pacjentka, która jest infantylna i ma dobry kontakt z dziećmi. Ale ten kontakt okazuje się tak naprawdę anomalią i wynikiem choroby. Dzieckiem jest mała Rachel, której matka dopiero staje się matką. Dzieckiem jest House, którego wszyscy uważają za dziecinnego i nieodpowiedzialnego. Ale dlaczego House jest dzieckiem? Bo boi się "dorosłego" życia? Bo łatwo się inni zgadzają na to, żeby tak go traktować? Bo i inni tak go klasyfikują, nie rozumiejąc jego odmienności? Dziećmi są też wychowankowie House'a, bo pracując z nim, uczą się postępować tak, jak on.
ps. Aha i jeszcze jedna sprawa: wreszcie tu pokazana jest przyjaźń - przyjaźń nie tylko pomiędzy Housem i Wilsonem (o której wszyscy wiemy), ale przyjaźń jako wzajemna troska, zaufanie, nawet jeśli są w niej jeszcze drugie i trzecie dna: Wilson/Cuddy, House/Cuddy, House/Cameron, Foreman/13, Foreman/House, Foreman/Cameron, Cameron/Cuddy (no proszę, jaki "pojemny" odcinek
Ostatnio zmieniony przez ninka_m dnia Pią 13:09, 22 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:50, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cały pomysł na odcinek jest absurdem, a wiem to, ponieważ rozeznana w tego rodzaju prawie powiedziała mi, że na miejsce takiej osoby jak Cuddy (dziekana medycyny) muszą się pojawić w przypadku jej dłuższego, zaplanowanego urlopu, jak macierzyński, dwie osoby, jedna odpowiedzialna za medycynę, druga za sprawy prawne, i to przydzielone odgórnie, nie przez nią samą. Jednak dało nam to ciekawy wgląd na uczucia Cameron wobec House'a po odseparowaniu się od niego, co zostało już zarysowane odcinek wcześniej.
Cameron cała w tym odcinku jest fajna. Nie ma miejsca na zbawianie świata, więc traci to, za co większość jej nie lubi, za to wykazuje się niezwykłą dorosłością i znajomością samej siebie: tego, że nie może być szefem House'a, bo ciągle jest w jej głowie, uczyła się u niego. To o byciu w jej głowie moim zdaniem najlepiej oddaje relację między nimi od 3 sezonu. Jest ważny.
Strasznie mi się podoba wątek Cuddy i dziecka. Cuddy, która cierpi, bo ma wrażenie, że po tym wszystkim może się w końcu nie spełnić jako opiekun i że nie kocha Rachel. Czy w innych serialach się myśli o tym? Jestem pewna, że ludzie to przeżywają, ale się nie przyznają, bo im wstyd, bo to straszne poczucie porażki. Cuddy, której problem z porażkami i własnymi wysokimi standardami, zarysowany został odcinek wcześniej, zniosła to jeszcze gorzej. Zresztą, niezbyt mi się chce powtarzać, bo strasznie wielką analizę tego odcinka z tej strony napisałam w temacie o Cuddy. Sceny z krzyczeniem też broniłam w kilku miejscach
Odczułam, że przypadek zajmował tutaj wiele miejsca, zwłaszcza niesamowicie podobała mi się jedna ze scen diagnozowania: w której Foreman wytyka House'owi, że zawsze dobrych ludzi osądza o problemy z mózgiem, a House zaś znowu (!) używa metafor. Strasznie się za nimi stęskniłam. I strasznie, ale strasznie brakowało mi konfrontacji między House'm a pacjentką. Ale mam wrażenie, że twórcy nie mieli pomysłu, jak jej dać na tyle siły, żeby była w stanie z nim dyskutować. Szkoda, jestem pewna, że by się udało.
I podobała mi się ilość Kutnera, o.
Nie podobała mi się za to chamsko wystawiana na pole widoku widza lalka. I mała ilość Wilsona i sam Wilson-plotkarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|