|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile punktów oceniasz odcinek? |
1 |
|
0% |
[ 0 ] |
2 |
|
2% |
[ 2 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
2% |
[ 2 ] |
5 |
|
0% |
[ 0 ] |
6 |
|
3% |
[ 3 ] |
7 |
|
3% |
[ 3 ] |
8 |
|
17% |
[ 15 ] |
10 |
|
35% |
[ 31 ] |
10 |
|
35% |
[ 31 ] |
|
Wszystkich Głosów : 87 |
|
Autor |
Wiadomość |
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:48, 08 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
No... W sumie to nie wiem co powiedzieć.
Ten odcinek bije wszystkie na głowę. Pewnie dlatego, że się wreszcie doczekałam na ich pocałunek... )
Było pięknie...
I teraz klin, bo kazali mi się rozpisać bardziej.
Co do odcinka, dziwi mnie jedno. House.
Był taki... Hmm... dziwny. Rozumiem, było mu szkoda Cuddy i tak dalej, wiem, że się ciągle żrą i wgl, ale czemu on ją pocałował ?
Znaczy cieszę się, że to zrobił, ale jak dla mnie to bardzo dziwne...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marguerite. dnia Śro 15:28, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:09, 24 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Sądzę, że to matka dziecka Cuddy powinna być przypadkiem tygodnia, bo ta sprawa z lunatykowaniem i blackouts jest zbyt ciekawa, żeby ją dzielić z czymś tak ważnym, jak Joy... Strata przypadku, naprawdę.
W tym odcinku jest wyjątkowo denerwująca 13, ale o tym nie chcę mówić.
Dalej widać konflikt House-dziecko Cuddy. Ten stara się udowodnić, że Cuddy nie jest gotowa, bo chciałby, żeby nie była, bo to by znaczyło, że dalej będzie nieszczęśliwa i nie zrobi kroku naprzód, zupełnie jak on. Nie doszukiwałabym się w tym głębszych odczuć co do Cuddy samej w sobie.
Co mnie zaskoczyło, to to, jak Cuddy jest BARDZO sobą w tym odcinku. Z reguły cały sezon 5 skazuję na porażkę pod tym względem, ale tu ujawnia się kilka cech, które zawsze u niej uwielbiałam, i które nie zostały popsute.
1) Jest nieczuła na zaczepki House'a. Nie ważne, czy stawia zakłady, wylewa na nią... Coś, niesłusznie ją osądza, rani jej uczucia, wmawia, że się wycofa i tak naprawdę porzuci dziecko. Cuddy cały damn odcinek jest pewna tego, czego chce, a chce być mamą. Nie waha się, cieszy się, jest podekscytowana, martwi się o Joy.
2) i przez to zmartwienie ukazuje się kolejna cecha - pewna paranoja, jeżeli chodzi o dzieci i ciążę, robienie wszystkiego, co się da, przewidywanie najgorszego, z obawy, że coś może się nie udać. Widzieliśmy to a Fetal Position, widzimy to tutaj. Cuddy jest w takich rzeczach uparta i zazwyczaj jej się udaje. Tu przychodzi mi do głowy też 5 to 9, z podobną sytuacją, tylko na gruncie zawodowym, co pokazuje, że Cuddy w podobny sposób działa na wszystkich płaszczyznach swojego życia. Bije głową w mur, aż nie pęknie. I dzięki temu wielkiemu poświęceniu zazwyczaj jej wychodzi. Szkoda tylko, że tutaj pod koniec wszystko się popsuło.
3) scena w gabinecie - Cuddy pokładająca zaufanie w Housie jako lekarzu i w pewnym stopniu również jako człowieku. Zagubiona, wystraszona. House, który nią pogrywa, ona, która to widzi i po raz kolejny się na nim zawodzi.
Na brawa zasługuje świetna Lisa, której się udało oddać całą gamę emocji.
Była jedna kwestia, która najlepiej podsumowała House'a - "Ona cię nie potrzebuje, ja tak". Chwilę potem Joy przychodzi na świat. I House zdaje sobie sprawę, że stracił Cuddy, w pewnien sposób, który może dla nas być dziwny, ale dla niego ma całkowity sens. To zaś, co dzieje się na końcu odcinka, twierdzenie, że byłaby dobrą matką, to opuszczenie maski. Dziecko zniknęło, nie boi się już o swoją pozycję w priorytetach mamusi, więc może przyznać, co naprawdę sądzi o sprawie Cuddy i niemowlaka. Sam też nie wie, dlaczego to robi, i to, jak Cuddy na niego naskakuje jest po części dla niego kubłem zimnej wody, co do tego, co robi, a z drugiej strony, miesza go jeszcze bardziej, na co wskazuje pocałunek.
Pocałunek strasznie lubię. Nie dlatego, że wtedy jeszcze shippowałam, ale dlatego, że spodziewałam się czegoś innego. Ładnego, pełnego miłości albo pasji. A ten pocałunek - jak już wiele razy powtarzałam - był bardzo brzydki, desperacki, prawdziwy, ludzki. Dwoje tonących ludzi, zbolałych ludzi, którzy nie mają pojęcia, co właściwie robią. O ile bym powiedziała, że uczucia House'a względem Cuddy były już w jakiś sposób zdefiniowane - było zdradzone, że ją szanował (na głębszym poziomie, nie tym każdoodcinkowym), podobała mu się z wyglądu, interesowała go jako człowiek, o tyle sprawa Cuddy była bardziej zagadkowa. Jej stosunek do niego był o wiele bardziej administracyjno/przyjacielski. W jej przypadku ból i zagubienie odegrał większą rolę niż u niego - może właśnie z tego wzięły się późniejsze problemy z jej postacią.
Uważam ten odcinek za dobry, bardzo dobry, jeden z lepszych w sezonie 5, jeszcze nie wiem, czy najlepszy.
Nie z powodu Cuddy, Huddy czy czegokolwiek innego - widać w nim wielką staranność, nawet jeżeli przypadek umyka (co jest typowe dla sezonu 5), przyprawił mnie o wiele emocji za pierwszym razem i teraz było identycznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|