|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile punktów oceniasz odcinek? |
1 |
|
0% |
[ 0 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
0% |
[ 0 ] |
5 |
|
2% |
[ 1 ] |
6 |
|
4% |
[ 2 ] |
7 |
|
7% |
[ 3 ] |
8 |
|
7% |
[ 3 ] |
9 |
|
33% |
[ 14 ] |
10 |
|
45% |
[ 19 ] |
|
Wszystkich Głosów : 42 |
|
Autor |
Wiadomość |
Hamber
Pacjent
Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:07, 20 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Początek epizodu robi wrażenie
Nie spodziewałem się śmiałych akcji z 13-ką, ale kiedyś twórcy musieli zacząć odsłaniać jej tajemnice.
Faktycznie tajemniczość 13-ki to jej największa cecha. Bo nic innego nie można za bardzo o niej powiedzieć. Bywała już bystra, bywała irytująca. Miała też i chwile głupoty.
Ty widzimy ją od nowej strony, nawet od strony złości i emocji.
Nie zdziwiło mnie, że House znów śledził Wilsona. Mnie również ciekawiłoby na jego miejscu co mój przyjaciel ukrywa.
Wilson i kobiety do towarzystwa? Zastanawiałem się czy to możliwe... I jednak spotkał się z kimś... Co dziwne Housa zdaje się to akceptować i nie rzucił swojego stałego tekstu "You are idiot!".
Zdziwiło mnie to ale tylko do sceny z Lucasem
Genialne zagrywki House - Wilson w tym odcinku Ciągle byłem zaskoczony Super
Uuuu, 13-ka poleciała... (na chwilę). Zrobiłbym chyba to samo na miejscu Housa. Swoją drogą, to wygląda ciekawiej (bo inaczej - bo jest w niej zmiana) w tym odcinku dużo ciekawiej. W końcu widać ją od strony kogoś, kto czuje a nawet boi się.
Wow! Reakcja Housa na wieść o adopcji mówi wszystko! Bo to House wolałby być ojcem. Taka jest moja interpretacja.
Wilson to zauważył. No dzieje się, mocno się dzieje
13-ka nie wyciągnęła żadnych wniosków. Powiela swoje błędy.
Kolejny świetny odcinek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hamber dnia Nie 15:08, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka
Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:42, 24 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Obejrzałam odcinek jeszcze raz, postanawiając przelecieć sezon 5 w trakcie jeżdżenia na rowerze.
I zauważyłam coś, czego nie dostrzegłam wcześniej: naprawdę olbrzymi potencjał jeżeli chodzi o sprawę, "lekarz, który ćpa, podrywa dziewczyny na jedną noc i łazi po imprezach".
Scenarzyści ujęli to tylko w kontekście 13, która umiera i popełnia błędy. Ale jeszcze można było na nią spojrzeć jako na człowieka, który jest odpowiedzialny za życie innych ludzi, a tę odpowiedzialność zaburza, co widzimy w scenie, kiedy 13 leczy się z kaca w przychodni.
Ta scena obudziła też u mnie drugą myśl: Cuddy nie była sobą jeszcze przed Huddy. Ta rozmowa w gabinecie miała zero polotu, Cuddy nie była kickass, Cuddy nie była ironiczna i zgryźliwa, zachowywała się... Nudno, przygaszenie. Kolejny dowód na to, że to nie Huddy popsuło sezon 5, ale popsucie Cuddy przez scenarzystów.
13 wydała mi się pod pewnym względem tutaj bardzo podobna do House'a: miała w sumie gdzieś pacjentkę, prawie zawsze miała, nie licząc tych kilku odcinków, w trakcie których robiono z niej Cameron 2.0, wersję perfect. Rzecz w tym, że House zawsze działa w wierze przypadku medycznego, a wszystkich pacjentów traktuje tak samo, nie licząc może kobiet ciężarnych, dzieci, i paru innych wyjątków, do których miał specjalny, łagodniejszy stosunek. 13 zaś łaziła głównie z miną "czemu wszyscy mi ciągle dosrywają" i "czemu wszyscy muszą się zajmować moim życiem prywatnym", podczas gdy jej ukrywanie się i sposób stawiania spraw wręcz zachęcał innych do wtykania nosa w swoje sprawy. W ogóle ta część postaci mnie denerwuje, podejście do jej życia prywatnego.
Z zesHouseowania 13 jeszcze: to jak łazi za swoją pracą. O ile gest House'owy, to nie widzę w niej zainteresowania przypadkiem, pasji, raczej podejścia jak-mógł-mnie-wyrzucić-muszę-się-odegrać, nieco gniewnego, nawet, jeżeli to robiła dla samej siebie.
Z fajnych rzeczy powiem, że występował dość zabawny House w tym odcinku A pacjentka była wyjątkowo sympatyczna, szczera w swoim sprawach, jednak, widzę to ponownie, jej przypadek, nawet, jeżeli miał dobrą liczbę czasu, nie był w stanie zainteresować, tylko jakoś przemykał w tle.
Jeszcze a propos 13: uważam, że analiza House'a w szatni, na temat tego, że kręci ją kontrola nad innymi, bo sama ją kiedyś straci, jest jedną z najtrafniejszych w tym serialu. Wskazuje na to zarówno fakt jej zachowania w najzwyklejszych sprawach, próby bycia fajną i ironiczną, zachowanie wobec pacjentki i innych ludzi, z którymi miała kontakty na przestrzeni serii - chęć dokończenia przypadku, mimo bycia zwolnioną. W końcu, zadowolenie, gdy okazuje się, że ta dziewczyna (pacjentka) też jest umierająca, że nie jest już sama, że ma kogoś nowego, kto dzieli z nią krzyż, i kto, w końcu, jest przez nią jakoś kontrolowany.
To kolejny fajny niewykorzystany aspekt: osoby, która chce władzy, osoby, która jest samotna, po części jej nadchodzące widno śmierci, po części właśnie przez to pierwsze.
Co nie wyszło? Ze smutkiem muszę przyznać, że zapewne, między innymi, Olivia Wilde. O ile aktorka jest strasznie sympatyczna, działa charytatywnie i tak dalej, przez płytkość jej gry aktorskiej w 13 widać tylko jasną naturę stworzoną do kochania przez tłum nastolatek. Ciemna zaś natura, ta związana z kontrolą i śmiercią, umyka w tym całym świetle, zostanie podpisana pod upór i cierpienie, chociaż to są zupełnie inne sprawy...
I ostatnia scena, którą teraz rozumiem dużo lepiej. Miałam pewnie identyczną minę, kiedy przyjaciółka znalazła sobie chłopaka, wcześniej miała kilku "adoratorów", ale to był pierwszy, którego lubiła tak samo, jak on ją. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć razem z nią, czy płakać, że zostałam sama, chociaż wcześniej zaistniały podobne sytuacje, nigdy w końcu do niczego podobnego nie doszło, itp. Jestem pewna, że House czuł to samo - kolejna osoba bliżej szczęścia (Cuddy była w jakiś sposób tak pokręcona jak on, niezdolna do utrzymania związku, wiele razy jej się nie udawało zdobyć dziecka, więc była kimś mu bliskim w nieszczęściu, chociaż jej nieszczęście było zgoła inna), a on, samotnie, w tym dole boleści. Mówi to sporo zarówno o samym Housie, jak i o jego stosunku do Cuddy - wydaje mi się, że takie rzeczy ruszają nas tylko kiedy jakaś osoba jest dla nas ważna, ale z drugiej strony też nie NAJWAŻNIEJSZA. (potrafię się cieszyć ze szczęścia mojej najlepszej przyjaciółki, na przykład, i chociaż House byłby wrzodem na dupie i starał się coś zrobić, nie zareagowałby tak wielkim strachem, gdyby krok na przód dotyczył Wilsona).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|