|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Na ile punktów oceniasz odcinek? |
1 |
|
1% |
[ 1 ] |
2 |
|
0% |
[ 0 ] |
3 |
|
0% |
[ 0 ] |
4 |
|
0% |
[ 0 ] |
5 |
|
3% |
[ 2 ] |
6 |
|
7% |
[ 4 ] |
7 |
|
7% |
[ 4 ] |
8 |
|
29% |
[ 15 ] |
9 |
|
21% |
[ 11 ] |
10 |
|
27% |
[ 14 ] |
|
Wszystkich Głosów : 51 |
|
Autor |
Wiadomość |
resident
Pacjent
Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:04, 26 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
wiecie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że odejście Wilsona to powolna śmierć dr House'a jako serialu. Oczywiscie mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo straciłbym sens zycia
poprawiłam polskie znaki./ madziax
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Piotr_KP
Pacjent
Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: dolny śląsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:34, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dlaczego nikt mi nie powiedział, że piąty jest już w necie
Jeszcze nie widziałem żadnego z tych dwóch odcinków(((
Offtop. Już drugi w ciągu kilku minut (również w 5x02). Moje dobre serce właśnie zrobiło sobie wolne. mod.joasui
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
au2
Student Medycyny
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:08, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
fajny odcinek: house do wilsona: nasza przyjaźń jest ważniejsza niż ta pacjentka
wow
a wilson to chyba jakiś dziwny był...niezdecydowany. Raz mówił, że nie przez Housea wyjeżdża, że to nie z jego winy Am,ber umarła.... a później do Housea mówi, że nie są już przyjaciółmi...mógłby się zdecydować...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wuss_92
Pacjent
Dołączył: 08 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z domu;pp Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:38, 28 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
dokładnie powiedział
"Nie jesteśmy już przyjaciółmi House.
Zastanawiam sie czy kiedykolwiek nimi byliśmy"
po obejrzeniu tego odcinka też sie zaczęłam zastanawiać czy oni kiedys byli przyjaciółmi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kornelia233
Pacjent
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 8:23, 29 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ehhh jak ja nie lubię czekać na kolejne odcinki.....
ten odcinek obejrzałam jakiś tydzień temu, ogólnie mi się podobał....choć po końcówce 4 liczyłam na coś więcej
strasznie smutny:(
zabieram sie za ep.2
poprawiłam polskie znaki. Twój post nie wnosi za dużo do tematu.../ madziax
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hanutka
Rezydent
Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 490
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: stąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:44, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
cóż... 1 odcinek 5 sezonu mam już za sobą!
taki średni on był szczerze mówiąc
jednak ja rozumiem wilsona i wcale sie nie dziwię, że chce zmienić otoczenie. i w pełni rozumiem co powiedział house'owi!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
woma
Pacjent
Dołączył: 16 Sty 2008
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Parts Unknown
|
Wysłany: Nie 13:04, 05 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Mam dziwne wrażenie, że im dłużej obecna seria będzie trwać, tym bardziej rozpoczynający tę serię odcinek będzie doceniony. Coś jak filmy fabularne, które po pokazaniu się w kinie zmieszano z błotem... a doceniono po 20 latach, gdy recenzowały je dzieci poprzednich recenzentów .
A "Almost dying changes nothing, dying changes everything" będzie jednym z najbardziej zapamiętanych (i smutnych) tekstów House'a nie tylko w tej serii, ale także w całym serialu.
Podobnie jak "I'm not busy. It's just the eufemizm for Get the Hell out of here!" House'a do 13...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez woma dnia Nie 13:05, 05 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:15, 13 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
odcinek może być.. raczej.. bywały lepsze xD..
Niedobry Wilson.. że niby nie byli przyjaciółmi ?? no jak.. przeciez.. ehh..szkoda gadać ;/
poprawiłam polskie znaki./ madziax
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alex ^^
Pacjent
Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:31, 18 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Wow, odcinek naprawdę dobry. Tak końcówka taka smutna... Miałam nadzieję, że uda im się jakoś zatrzymać Wilsona, bo strasznie go lubię jako posatć, a tutaj takie bum... Jak to nie byli przyjaciołmi? Chyba się troszkę rozpędził facet, bo był naprawdę jedynym człowiekiem, na którym House'owi zależłao... W ogóle jestem w smutnym nastroju po tym odcinku, ale cóż. Zobaczymy co będzie dalej. Mam nadzieję, że wilson wróci, a jak nie to niech przynajmniej nadal będzie jednym z bohaterów, a nie tak że sobie pójdzie i koniec, ani słowa o nim. Nie wyobrażam sobie tego.
Za to, o matko, jak ja nie cierpię 13! Ta postać mnie zwyczajnie denerwuje, chociaż nie wiem czemu tak do końca... Strasznie upierdliwa, przeszkadzła House'owi i Wilsonowi cały odcinek, i jeszcze sie zmartwiła jak House stwierdził co dolega pacjentce...
No a tak z innej beczki: buuu, okropna fryzura House'a i bezpłciowa nowa laska ^^' Ta ostatnia była the best xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kubson
Pacjent
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:35, 08 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dobra, sorry za offtop ale wszystko co było do powiedzenia, zostało powiedziane.
Pytanie mam czy wiecie jaki to model Nike'ów? Ten co ma House w tym odcinku.
Dzięki z góry
Pozdrawiam
a to niby nie jest offtop? prosze Cię!/ madziax
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
thirteenDom
Pacjent
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:47, 01 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
jedne z moich ulubionych odcinków. Naprawde było co oglądać
Smutek przeniósł się na mnie, wzruszajace sceny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
miss_lovyabilly
Pacjent
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:30, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
a wie ktoś jaką nazwę nosi gra, w która House gra na pocątku ? ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HannahLove
Student Medycyny
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:55, 28 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Ciekawe rozpoczęcie następnej serii. Chase staje sie taki jak House. Taka wersja light. W końtu tak długo się od niego uczył. Mam nadzieje że sytuacja na froncie House- Wilson skończy się przyjaźnie, a nie krwawym terrorem końcówka była bardzo wzruszająca
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez HannahLove dnia Sob 21:57, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Najla
Student Medycyny
Dołączył: 11 Cze 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:39, 13 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Naprawdę dobry odcinek, jak dla mnie jeden z lepszych, taki .... innych. House pokazał się z całkiem innej strony, pokazał, że mu zależy na czymś. Wzruszyłam się...
Cóż House pokazuje Wilsonowi, że mu na nim zależy, a Wilson całkiem odwrotnie, lecz trudno mu się dziwić. Szkoda mi ich obydwu i nawet nie wiem kogo bardziej.
"Twoja przyjaźń jest ważniejsza niż życie pacjentki" Piękne, coś pięknego i aż trudno uwierzyć, że wypowiedziane ustami House.
Po raz kolejny przypadek spada na drugi plan, lecz w nim też jest coś takiego. A może nie konkretnie w nim, lecz w samej chorej. To, że służy tej kobiecie, że nie można sama decydować o swoim losie. Takie jest życie wielu ludzi. Trzynastka była inne i wydać było, że chce wiele osiągnąć. Myślałam, że zmieni tą kobietę, ale jej się nie udało. Lecz widać, że sama się zmieniła.
Cóż odcinek całkiem inny niż wszystkie. Seria zapowiada się ciekawie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
CutthroatBitch
Pacjent
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:28, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek nawet mi się podobał.
Nie był za smutny, były zachowane proporcje - śmiech i płacz.
Końcówka powala...
A Cuddy była najlepsza Terapia dla par. xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zit
Ratownik Medyczny
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Niepołomice / Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:35, 25 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Spodziewałem się większych emocji a tymczasem było bardzo skrajnie - śmiech a to płacz
Ale odcinek nie jest zły ogółem. Końcówka faktycznie powala na łopatki xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
teja
Pacjent
Dołączył: 14 Wrz 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:20, 28 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Niektorzy naskakuja na Wilsona, ze czemu teraz mowi takie rzeczy w stylu nigdy nie bylismy przyjaciolmi...Ale pierwszy raz jest tak zrozpaczony, jest w zalobie. Normalne wiec ze emocje bardzo silnie wplywaja na jego opinie:) Byc moze podczas żałoby uświadomił sobie, że przyjazn polegająca na przepychankach i grach to za mało? Kiedy potrzebował wsparcia po śmierci Amber to nie mogl liczyc na pomoc House'a, ale innych jak Cameron czy Cuddy. Kto mialby sile kontynuowac tego typu przyjazn w jakiej byli House i Wilson w takiej sytuacji? House chyba tego nie załapał, bo w swoim starym stylu wolał wyzywać Wilsona od idiotów. Albo nie załapał albo wolał udawać,że nie rozumie. Tak czy siak to nie było specjalnie mądre z jego strony. Mysle, ze jak emocje opadną to ta 'przyjazn' sie reaktywuje. Ciekawe jest to, ze w odcinku z pacjentem, ktory przejmowal osobowosc ludzi, z ktorymi przebywal w pokoju wyszlo na jaw, ze w przyjazni Wilson-House to Wilson jest tą silniejszą stroną (to byla scena na sali operacyjnej). A mimo to mam wrazenie, ze nie tylko ja na tym forum postrzegam Wilsona jako tego wspierającego, słabszego...Z drugiej strony to Wilsonowi łatwiej byłoby znalezc innego przyjaciela niz Housowi i obaj to wiedzą i to mogloby czynic Wilsona tym silniejszą stroną. Podsumowując ten przydługi wywód...jestem po stronie Wilsona i nie uwazam go za złego gościa przez to co powiedział. House nie jest z cukru...i mysle, ze mu sie troche nalezalo. Za to House okazał się strasznym chamem w tym odcinku kiedy poinformował wszystkich o chorobie Trzynastki. Na jej miejscu wyszłabym trzaskając drzwiami. Nie chcialabym pracować z takim człowiekiem. To bylo chamskie nawet jak na mozliwosci House'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
żerzączka
Pacjent
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:42, 28 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Prawda, prawda. Ale House mimo grupy AB nie jest w tej przyjaźni "uniwersalnym biorcą". Tylko przy nim Wilson może być sobą, mówić to, co myśli. Ta bezczelność Doma i (pozorny?) brak uczuć pozwala mu rozwijać siebie w zupełnie innym gatunku niż reszta pipoli. To nie jest przyjaźń tylko z powodu przymusu opiekuńczego Wilsona. Nie rozwijam w kontekście odcinka, Amber i żałoby, bo nie chcę spoilerować.
A co do tego, "kto bardziej", myślę, że tego nie da się mierzyć. House mógłby mu kazać wysprzątać swój pokój, ukraść kanapkę i jeszcze się z niego nabijać. Ale Wilson czasem działa o wiele silniej.
A co do Trzynastki- nie rozumiem tego, House dość przypadkowo w pewien sposób zachowuje się uszczęśliwiając (aczkolwiek w pokrętny sposób) ludzi, a czasem odwrotnie. Taki hałs...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez żerzączka dnia Nie 19:47, 28 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Śro 14:10, 15 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Obejrzałam przed chwilą i... podobało mi się niezmiernie. No, może maleńki minusik za 13 na pierwszym planie, ale szczerze mówiąc, nigdy za nią nie przepadałam... Taubowi wyostrzyli humor ("Będzie zdrowiutka do obiadu"). Podobał mi się Chase - wreszcie odważył się postawić, no i ten tekst: Hmmm... Bąbel? Mój dziadek zmarł na bąbla"
Zaraz zabieram się za następny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arno
Stażysta
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:46, 15 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | TVP2 od września będzie emitować piąty sezon serialu House. Pierwszy odcinek piątej serii zobaczymy w środę, 2 września o godzinie 20:40. Tego samego dnia, po północy, będzie można obejrzeć powtórkę tego odcinka. Niespodzianką dla widzów będzie informacja, że dwa kolejne odcinki serii zostaną wyemitowane już następnego dnia - w czwartek. Emisja w czwartek nastąpi o godzinie 20:40 i 21:40. Kolejne odcinki będą emitowane w środy i czwartki o 20:40. |
źródło : [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PsyhoSpider
Pacjent
Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 8:13, 16 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Było by wspaniale, niezła niespodzianka choć z drugiej strony oficjalny program jest tylko do 31.08. Jednak na platformie N ma także być 5 sezon, tyle że w opcji Vob.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arno
Stażysta
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 306
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:31, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Jak dla mnie ten odcinek jest świetny. Faktem jest to, że zbyt wielu epów House'a nie widziałem...ale odcinek był świetny.
Najbardziej wzruszającą sceną była dla mnie scena rozmowy Trzynastki z pacjentką, gdy 13 opowiadała jej o swojej chorobie.
Podobała mi się scena rozmowy House'a i Cuddy w jej gabinecie. Scena "terapii małżeńskiej"... oraz scena rozmowy House'a z Cameron... "Straciłem 40kg"...
Kolejną sceną, która mi się bardzo podobała była scena gdy Cuddy przyszła do House'a a ten jej potem zamknął drzwi przed nosem, jednak ta powiedziała co chciała.
Bardzo śmieszna była scena, gdy House wbił igłę pacjentce w kolano, a potem powiedział jej, że ta odmiana trądu jest tym jedyną, która odmładza ...i żeby tylko nie mówiła innym dziewczynom, bo rzucą się na nią i zaczną ją lizać...no chyba, że ją to kręci...
Zaś ostatnią moją ulubioną sceną z tego odcinka była scena rozmowy Trzynastki z House'm, gdy ten powiedział, że woli ją taką jak teraz - z pląsawicą...
Przypadek medyczny był ciekawy, bardzo fajny...i bardzo mi się podobała Trzynastka w tym odcinku, tym bardziej, że żywię ogromnąąą sympatię do Olivii Wilde. Gdybym widział chociaż jedną serię pełną, to oceniłbym odcinek w ankiecie, ale w tym wypadku jest mi ciężko to zrobić...faktem jest to, że pełnej serii chyba niestety żadnej nie widziałem...ale trzeba to nadrobić...tylko muszę znaleźć czas, a teraz będzie z tym ciężko.
Dzięki za uwagę, a teraz mykam przed TV i włączam Dwójkę, bo zaraz 5.02 leci.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arno dnia Czw 20:32, 03 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vesna
Student Medycyny
Dołączył: 28 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:10, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Świetna Cuddy była w tym odcinku - terapia małżeńska, sceny z zabieraniem pilota, no bomba,.. Ale tak House jakby zdekoncentrowany, caa sprawa z Wilsonem, Trzynastka denerwująca, to już chyba wolałam Chase/a i Cam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:19, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze - po przeczytaniu wszystkich (uff...) komentarzy jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak wiele emocji i reakcji, często tak bardzo sprzecznych, wywołał ten odcinek. Czytałam je z wielkim zaciekawieniem... Podobała mi się bardzo ta mnogość i różnorodność opinii.
Pokazują one, że ep, pomimo braku pewnej spektakularności, wywarł na widzach wrażenie... Na mnie z całą pewnością również.
Nie wiem, od czego zacząć... Ostrzegam - będzie długo... (Jak to u mnie zazwyczaj
A zatem - przede wszystkim - słynny monolog Wilsona, w którym zawarta jest największa siła tego odcinka - jest dla mnie po prostu niewiarygodny psychologicznie... Choć oczywiście i mnie wbiło w fotel i miałam łzy w oczach... Ale... Ja rozumiem, że musiało być dramatycznie, napięcie, zwroty akcji i tym podobne, ale włożyć TAKIE słowa w usta jednego z pary najlepszych przyjaciół...?! P r z e g i ę c i e ... Tzn. - dla ścisłości - pierwszej części trudno nie przyznać słuszności, trafna analiza Grega. Ale końcówka... Po prostu nie wierzę w takiego Jimmy'ego. Choć taki właśnie był i zasadniczo nie mam innego wyjścia, jak uwierzyć... I zastanawiać się DLACZEGO?!
No właśnie, a propos najlepszych przyjaciół... Od dawna leżało mi to na wątrobie i teraz jest okazja, żeby o tym napisać... Wreszcie nadrobiłam zaległości i obejrzałam 1. i 2. serię i mam teraz obraz całości... I zaczełam się zastanawiać, o co chodzi z tą całą hilsonową przyjaźnią... Tzn. z jednej strony wierzę obu panom na słowo - deklarują, że się lubią (przynajmniej dotąd tak było...), chętnie spędzają razem czas itd., ale... Zauważyłam, że jedyne, co Wilson robi, to wiecznie czyni House'owi wymówki. Nie twierdzę, że nie ma racji, jego uwagi o naszym doktorku są zazwyczaj bardzo trafne i świadczą o tym, że dobrze go zna, ale wypowiada je zawsze z jakimś wyrzutem w głosie, jakby nie chciał pomóc przyjacielowi, służyć mu radą, tylko jeszcze bardziej pogrążyć go w jego mitycznyjm już byciu "miserable". Tak, być może jest jedyną osobą, od której do House'a takie słowa trafiają, ale wspieranie przyjaciela nie polega na wykrzyczeniu mu jaki to on jest beznadziejny, odwróceniu się na pięcie i trzaśnięciu drzwiami. A Wilson zazwyczaj tak właśnie robi. I zostawia Grega z tym przerażająco smutnym spojrzeniem skopanego psa... Wiem, że dla wielu wypisuję tu herezje, ale ja ostatnio tak właśnie tę ich relację postrzegam... I nie ukrywam, Wilson mnie tym irytuje. Mógłby mówić to samo, ale jakoś łagodniej. I nie wychodzić od razu, jakby go House śmiertelnie obraził, tylko pogadać o tym, co się stało...
No ale OK, załóżmy, że są też i dobre momenty... Piją razem piwko, oglądają seriale itp. House z pewnością - wbrew moim obserwacjom - widzi w Wilsonie przyjaciela, docenia tę ich relację, ba, może nawet ma poczucie - właśnie paradoksalnie dzięki tym przykrym "psychoanalizom" - że Wilson jest tą jedyną osobą, która go rozumie i która za nim "nadąża" - emocjonalnie i intelektualnie. Nie podam tu konkretnych przykładów, ale sam o tym wielokrotnie Jimmy'ego i innych zapewniał, nazywał go swoim najlepszym przyjacielem. To mocne wyznanie, u kazdego, tym bardziej u House'a. A Wilson, mam wrażenie, też lubi ten ich "związek", Greg z jakichś powodów odpowiada mu, ciekawi go jego złożona osobowość, pociąga (bez nadinterpretacji proszę ) otwarty umysł, poczucie humoru... Zresztą House też potrafi Wilsona "zpsychoanalizować". W jakiś sposób sie dogadują. Wilson, pomimo szalonego charakteru Grega, zdecydował się kiedyś na tę przyjaźń i decydował się na nią każdego następnego dnia przez tyle lat. Nie wyglądało na to, że decyzja ta wynika z jego upodobań do masochizmu czy też jest formą innego samoumartwiania. Lub że robi House'owi łaskę. Albo przyjaźni się z nim z litości. Po prostu w jakis pokręcony, dla nas cudowny do oglądania sposób, lubią się. Zresztą przyjaźń często dla obserwatorów 'z boku' wydaje się nielogiczna, wręcz niemożliwa, ale z pewnych, niezrozumiałych dla otaczającego świata powodów, dane dwie osoby się dogadują, znajdują tę magiczną, niewidzialną dla innych, nić porozumienia. I myślę, że tak jest właśnie w przypadku naszych bohaterów, o czym świadczy chociażby "staż" ich znajomości. Nikt żadnego z panów doktorów do tego "friendshipa" nie zmuszał. Gdyby nie to, ze to "coś" między nimi istnieje, przyjaźń już dawno by się rozsypała... Także pomimo mojej niechęci do co-po-niektórych (jak to się pisze?!) monologów Wilsona, uważam, że to, co ich łączy jest i jest dla nich obu ważne.
No i właśnie dlatego teraz to ja się rozsypuję. Bo na tle tego, co jest między nimi, zupełnie nie rozumiem słów Jimmy'ego... Jakby dostał czymś w głowę i majaczył...
Aha, nie rozumiem też jeszcze jednego - jak House mógł się przez DWA MIESIĄCE nie odezwać do Wilsona..?! To też jakiś absurd... Ja wiem, że zachowanie House'a bywa niepojęte, ale - jak widać - scenarzystów również.
A cofając się jeszcze głębiej - do wypadku, to tak się zastanawiałam... Czemu House dzwonił tej feralnej nocy po Wilsona? Nie mógł po prostu wziąć taksówki...? A czemu trzeźwo myśląca, nielubiąca House'a Amber tego nie zaproponowała, to ja już zupełnie nie rozumiem... Wiem, wiem, nie byłoby wtedy trzymających w napięciu odcinków... Ale to jednak dla mnie najprostsze, najbardziej zdroworozsądkowe rozwiązanie... którego brak burzy nieco sens całej historii.
A wracając do słynnej deklaracji Wilsona... Jedyne, co dla mnie go tłumaczy, to nie opadłe jeszcze emocje po stracie ukochanej. Rozwijając słowa Nareniki, że (cytuję z pamięci) owa "chęć zatroszczenia się o siebie to hołd oddany Amber" tak sobie pomyślałam, że wbrew temu, co powiedział, Jimmy podświadomie wini Grega za jej śmierć, jest przepełniony goryczą, rozpaczą złością, i musiał to na kogoś wylać, a H. się świetnie do tego nadawał, bo jest w tą śmierć jednak mocno uwikłany... "Zrealizowanie" na Gregu głównego przesłania, jakie zostawiła mu Amber, czyli przykazania by troszczyć się o siebie, jest rodzajem zemsty, nieświadomej, ale jednak... Łatwiej wyrzucić z siebie wszystko, gdy ma się konkretny obiekt... Łatwiej, gdy jest określony winowajca, na którym można wszystko skupić. Wilson do House'a także się przez te dwa miesiące nie odezwał. A też mógł, jak nie House, to on. Żeby usiedli i wszystko przegadali, spróbowali poukładać. Bo to było bardzo trudne doświadczenie dla nich obu. Może racjonalny umysł Wilsona wie, ze House'a za śmierć Amber tak wprost winić nie można, ba, nawet należy mu być wdziecznym za narażanie życia, by ją ratować, ale wini go, nie chce, ale to robi... nie umie poradzić sobie ze swoimi uczuciami względem przyjaciela i dlatego go odpycha... Inaczej tego wytłumaczyć nie umiem.
Dużo, dużo łatwiej byłoby to zrozumieć - i czyniłoby to zachowanie W. bardziej sensownym - gdyby Jimmy po prostu faktycznie nie mógł znieść szpitala i miejsc przypominających mu o Amber... (swoją drogą myślę, że to też jest prawdą) i gdyby winił House'a... nie umiał z nim rozmawaiać... pozbierać się... chciał uciec od wszystkiego... Byłoby równie dramatycznie, a i dużo bardziej wiarygodnie... Chociaż... Czy może tak właśnie nie było..? Może Wilson nie wiedział co mówi? Może chce po prostu uciec, ale sam nie rozumie tego, co się z nim dzieje..? Bo ja naprawdę nie wiem o co mu chodzi, skoro nie wini Grega... Nie rozumiem tego człowieka. Nie rozumiem scenarzystów. Jestem na nich zła, bo przegięli i się to teraz kupy nie trzyma
No ale wróćmy do odcinka...
House przed Wilsonem - taki otwarty, szczery, obnażony, zawsze mnie porusza... Nie wiem jak ten Hugh Laurie to robi, ale to, co robi ze swoimi oczami w takich (i nie tylko takich, oczywiście!) scenach jest niewiarygodne... Patrzę w te oczy i czuję ów cały ból House'a wewnątrz siebie... Aż ciarki przechodzą... Incredible.
Ciekawie było też patrzeć, jak Greg przechodzi ten cały proces "zbierania się" na szczerą rozmowę z Wilsonem. Zaczyna od całkowitej odmowy spotkania z nim, potem już się na to decyduje, ale musi jeszcze się schować za swoją "żelazną maską", więc następuje typowe dla niego bezceremonialne wtargnięcie do gabinetu Jimmy'ego i po dwóch miesiącach niewidzenia, jak gdyby nigdy nic, rozmowę zaczyna od "ewolucji pojęcia 'dziwka' na przestrzeni dziejów" , na dodatek stojąc tyłem do swego rozmówcy i gapiąc się w okno... Klasyka Potem mówi już do rzeczy, z każdą rozmową coraz bardziej... A w międzyczasie jeszcze szantażuje Wilsona. Tak, my wiemy, że to głupie i absurdalne, ale przecież to jedyny sposób, w jaki Greg potrafi zawołać: "Zostań, potrzebuję cię, nie wyobrażam sobie życia bez naszej przyjaźni". A Wilson pozostaje ślepy i głuchy. Trwa przy swojej decyzji, by zerwać kontakt z Housem. I tu przychodzi mi do głowy jeszcze jedna interpretacja jego zachowania. Wilson po stracie Amber musi odbudować swój świat na nowo, musi się określić, odnaleźć w nowej rzeczywistości. A z przyczyn, o których pisałam wyżej, nie ma w nim miejsca dla House'a. Nie umie sobie wyobrazić tego nowego świata z Housem wewnątrz. Może też i dlatego, że przez pierwsze dwa miesiące go tam faktycznie nie było... House musi mieć koszmarne poczucie winy, skoro nie był w stanie się do Jimmy'ego odezwać. Mówił przecież do Amber w "autobusie do nieba": "Nie chcę, by mnie nienawidził" jako o jednym ze swoich trzech największych lęków... Amber go przekonała, by "wrócił", ale jednak nie umiał zmierzyć się z tym lękiem, bał się porozmawiać z Jimmy'm i jego najgorsze przeczucia się ziściły...
Ten nasz House, pozornie taki zamknięty w sobie, pozbawiony uczuć, a przez cały odcinek widać, jak wychodzi z siebie, żeby tylko zatrzymać Wilsona. Nie może się skupić na diagnozowaniu, w końcu zostawia pacjentkę... Emocjonalnie mocny ep.
A pod nieobecność psychoanalizującego Wilsona, świetnie w tej roli sprawdziła się Cuddy. Naprawdę powiedziała kilka dobrych, prawdziwych tekstów o Housie i skutecznie przeprowadziła go przez ten proces "dorastania" do szczerej rozmowy z Wilsonem. Była fajna, ciekawa w tym odcinku. Miała w twarzy coś wiecej niż tylko "o matko, mam dość jego niepoważnych wybryków". Plus dla niej.
Podobało mi się, co powiedział Wilsonowi Foreman - wreszcie ktoś, kto nie chciał, by Wilson zrobił coś wbrew sobie po to tylko, żeby House nie płakał. Dla jasności - oczywiście chcę, żeby W. został i nie chcę żeby H. płakał, ale punkt widzenia Foremana jest jak najbardziej zasadny i logiczny. Nie wiem, czy zrobił to tylko z przekory, ale nie podejrzewam, by życzył źle House'owi. Sądzę, że naprawdę tak myśli.
Chase ze swoim hałsowatym tekstem do nowych Kaczuszek nieco mnie rozwalił... OK, miał rację, że im odmówił, dobrze, że tak zrobił, ale mogł to przekazać bardziej kulturalnie. Nie wiem, czy jestem tym zniesmaczona, czy właśnie podobał mi się jego cięty dowcip... Na pewno nie spodziewałam się, że tak się zhałsuje. A może właśnie należało się tego spodziewać...?
W kwestii Cameron zgodzę się z większością - fajnie jej postać wyewoluowała. Bez żadnych dramamtycznych zwrotów akcji i innych tragedii, po prostu w naturalny sposób dojrzała, pozostając jednocześnie sobą.
"Trzynastka" - dziś podobała mi się, choć do tej pory byla dla mnie mdła, nieco irytująca. Ja wiem - aura tajemniczości - fajna rzecz, ale na jak długo? Musimy dowiadywać się czegoś o nowych bohaterach. Z zaciekawieniem i uwagą śledziłam wątek jej rozmów z pacjentką - dylematy moralne bohaterów wydają mi sie nie mniej istotne od spraw medycznych, a nie wiem nawet czy nie bardziej... Ja lubię zagłębiać się w psychikę bohaterów (co chyba dało się już zauważyć ). W dzisiejszej historii "Trzynastki" podobało mi się to, ze zdecydowała się działać samodzielnie. Bo wiecie, co mnie w tym serialu irytuje? Ze Kaczuszki, czy te "stare" czy też "nowe", nie umieją nic bez House'a zrobić. Świetnie wykształceni, doświadczeni lekarze, uczący się od najlepszego diagnosty w kraju, a jak House'a nie ma w pobliżu, to nagle jak dzieci we mgle normalnie. Trzy albo cztery tęgie głowy, a przerażeni, nie umiejący podjąć decyzji i wypatrujący House'a jak zbawienia. Zachowują się jak grupa przypadkowych, dajmy na to geografów (z całym szacunkiem dla przedstawicieli tej profesji), którym nagle kazano robić operację na otwartym sercu. Tak było też w 2x10 "Failure to communicate" i 3x10 "Merry Little Christmas". Nie pojmuję tego... Ale dostrzegam w tym epizodzie jeszcze jedno nawiązanie do wczesniejszych odcinków... House pochwalił "Trzynastkę" za tę samodzielność, pomimo błędnej diagnozy, docenił jej odwagę. House rzadko chwali, w zasadzie wcale... Ale pochwalił w podobny sposób Cameron w 3x03 "Informed Consent". Zaskoczył mnie i wtedy, i teraz. I w jakiś przerażająco upiorny sposób spodobało mi się to, co powiedział do "Trzynastki": "Podobasz mi się bardziej teraz, kiedy umierasz". Zrozumiała, że trzeba walczyć o siebie, bo czasu jest mało, a po drugiej stronie może nie być nic - to jest to, w co wierzy też House. Czuło się, że w tej scenie pojawiła się między nimi iskierka wzajemnego, choć przepełnionego smutkiem, zrozumienia. No i - o ile dobrze pamiętam - to właśnie wtedy House powiedział słynne zdanie o umieraniu...
A Kutnera uwielbiam... Gdy na niego patrzę, poprawia mi się humor Jest przeuroczy.
House wygląda dla mnie jakoś dziwnie... Przez te włosy, jak sądzę. Widziałam po dwa razy i pierwszy i drugi odcinek i wciaż nie mogę się przyzwyczaić...
A czy ktoś zauważył, że coś dziwnego stało się z lamówkami na... nie wiem jak określić tę część... powiedzmy na "kołnierzu" marynarki Cuddy? Te białe paski materiału jakby były nie przycięte, czy nie przyszyte... Po jednej stronie tylko jeden, a po drugiej - dwa końce dyndały sobie "wesoło", jakby krawiec nie zdążył tego wykończyć... Bo na zamierzony efekt ozdobny to to raczej nie wyglądało... Ale nie chce mi się też wierzyć, że nikt tego nie zauważył... Moze ja czegoś po prostu nie kumam, albo ślepa jestem, wyjaśnijcie mi proszę, jeśli macie jakąś teorię, bo ta marynarka nie dawała mi spokoju i nie pozwalała się skupić przez pół odcinka...
Ach, no i na koniec muszę dodać, że przyłączam się do fanclubu Dzio i jej interpretacji słów House'a. Sama bym nie wymyśliła. Genialne
Gratuluję Każdemu, kto dotarł do końca mej wypowiedzi. I dziękuję za uwagę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Selena
Pacjent
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:04, 04 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Fajny był ten odcinek śmieszne było jak Caddy do House'a i Wilsona: "Siad!"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|