|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:13, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne połączenie horroru, czyli te fragmenty z Cuddy ze śmiesznym dialogiem Housa z dyrektorem.
Cytat: | Przy okazji: dla przyjaciół Greg – niebieskie oczy zalśniły dobrym wychowaniem. – Dla pana: pan doktor Gregory House – dokończył. Dobre wychowanie spakowało się i przeprowadziło z niebieskich oczu na Hawaje. |
Cytat: | stare, dobre czasy. Nie to, co teraz… Świat schodzi na Davidy |
może House w końcu doceni swoją szefową i pośpieszy jej z pomocą, bo jakoś obawiam się o Cuddy w Twoim fiku
Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:49, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
LicenceToKill
Cytat: | Qrcze Qrcze, to naprawdę strasznie się zrobiło... Wrrrr.. |
strasznie to dopiero będzie
Cytat: | Na nic godnego tego fragmentu mnie nie stać, więc nie będę zanudzać, bo co można napisać oprócz tego, że to jest naprawdę świetne i tylko pozazdrościć talentu? |
dziękuję ciiiiiiiiiii
Cytat: | Zostało mi tylko podziękować za dedykację |
Nie ma za co
Cytat: | Aaaa.. Jeszcze czasu, bo mówiłaś, że trochę go brakuje |
aż za bardzo
Buziaki
kremówka
Cytat: | Opis domu... jak z "Psychozy" Hitchocka... Naprawdę, trzymający w napięciu... |
Niestety, nie oglądałam (tylko "Ptaki"), ale biorę to za komplement . Dzięki
Cytat: | A z drugiej strony, rozmowa House'a z nowym dyrektorem... Rozwaliła mnie na łopatki
Stworzyłaś tak jakby dwa opowiadania w jednym... I oba świetne... |
Żeby trochę rozładować napięcie . dzięki, bo pisałam ją w męczarniach
Cytat: | Jestem pod wrażeniem, naprawdę...
Pisz dla nas jak najczęściej, bo to jest cuuudne |
załatwione, bo ksiądz zmusił mnie podstępem do napisania opowiadania bożonarodzeniowego - a o kim? moja inwencja, więc... cześć Greg !
Dziękuję
runiu
Cytat: | Świetne połączenie horroru, czyli te fragmenty z Cuddy ze śmiesznym dialogiem Housa z dyrektorem |
Dzięki starałam się
Cytat: | może House w końcu doceni swoją szefową i pośpieszy jej z pomocą, bo jakoś obawiam się o Cuddy w Twoim fiku |
Uchylę rąbka tajemnicy: tak, o Cuddy trzeba się bać, i to nieźle, ale z chwilą, kiedy House wejdzie do tego domu, to chyba jego położenie będzie rozpaczliwsze… Chyba, jeszcze pomyślę . Może być też ewentualność, że zginą oboje … zresztą, poczekamy, zobaczymy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jarii007
Kardiochirurg
Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:58, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
amandi napisał: | No tam parę szczegółów pominęłam, ale już... |
O Boże !
Co by się tu działo jak byś jeszcze napisała te "parę szczegółów" ?!
Ja bym musiała na materacu obok łóżka rodziców spać !
amand napisał: | o taki efekt mi chodzilo |
To Ci wyszło
amandi napisał: | Możee... albo House, jaki to szef.. |
No w sumie xD
On to bardziej szef niż podwładny
Taki podwładny to jak szef faktycznie
amandi napisał: | praktyka czyni mistrza |
Ojjj taak !
Zgadzam się
amandi napisał: | nagrałam go *mówi poważnie* |
Daaj nagranie
Ja Ci powiem czy to ten sam
On mnie prześladuje
amandi napisał: | Kiedyś będzie… na pewno… dzięki, że ci się tak podobało – if - |
*czeka*
To ja się baaaardzo cieszę że będzie
*czeka*
Ojj Podobało się
I too bardzo !
*czeka*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jarii007 dnia Nie 20:00, 30 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
T.
Anestezjolog
Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1340
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: KRK Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:28, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cudownie łączysz humor i groze Bardzo dobrze sie to czyta -lekkie, wciagające jak chodzenie po bagnach czekam na wiecej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:48, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | dla Karoli i kremówki |
Jasna, złota mucha… Lisa mruknęła niecierpliwie, potrząsając głową, by ja przegonić. Ale ona ciągle nie odlatywała, drażniąc powieki, błądząc po twarzy, wnikając przemocą do umysłu… Skrzywiła się, machnęła odruchowo ręką. Mucha uniosła skrzydełka, przybierając teraz postać biało żółtej plamy. Plama stopniowo się powiększała, obejmując i wchłaniając całą kobietę. Splątywała ją ciasno, nie dając uciec. Po chwili wśród światłości zaczęły się wyłaniać dwa ciemniejsze punkciki. Rosły… Czarne oczy zionęły chęcią zemsty…
„Mama”.
Cuddy zerwała się w pościeli, z trudem łapiąc oddech. Szybkie spojrzenia rzucane wokół uświadomiły jej, gdzie jest. Westchnęła, próbując odpędzić nocne zmory. Przesłoniła dłonią oczy, opadając z powrotem na poduszkę. Promienie słońca, wpadające przez niedokładnie spuszczone rolety, rozpoczynały swawolną zabawę. Z policzków uciekały na biały nos, nabierały rozpędu, muskając delikatnie rozchylone, pełne usta i w końcu, zmęczone, skupiały się na zakrytych palcami powiekach. A więc to one stworzyły złotego owada… Zalotna firanka rzęs odsłoniła szaroniebieskie tęczówki.
Cuddy roześmiała się cicho. To, co niedawno napawało ją strachem, w świetle zwyczajnego dnia zaczynało przypominać dziecięce lęki. Niedorzecznych urojeń przepracowanej wyobraźni. Przechyliła długie, smukłe nogi przez łóżko, wstając. Kremowa, atłasowa koszulka opadła szeleszcząc, ledwie zakrywając uda. Podchodząc do okna, spojrzała przelotnie w duże lustro, ozdobione średniowieczną ramą. W tym domu królowały różne style, ale żaden nie raził. W odbiciu widziała piękną, dojrzałą kobietę, wiedzącą, jak właściwie należy podkreślić swoje wdzięki. Kobietę spełnioną, pnącą się wytrwale po szczeblach kariery. Ale czy kobietę szczęśliwą? „Mama”…
Odwróciła szybko twarz, zasypując ją burzą czarnych loków. Kiedy je odgarnęła, zobaczyła stojącą przed nią Rosemary.
- Jak..k.. tu weszłaś? – w głosie słychać było nie tyle co zaskoczenie czy przestrach, ale oburzenie. Cofnęła się odruchowo, chwytając puchaty, mały szlafroczek i przyciskając go do mało okrytych piersi.
- Proszę się nie wstydzić, przecież też jestem kobietą. – powiedziała w miarę wesoło służąca, kładąc na stoliku tackę z kusząco wyglądającym śniadaniem. Mocny aromat kawy miło otoczył Lisę, przyciągając ją do siebie. Przybliżyła się z pełnym wdzięczności uśmiechem i uniosła białą filiżankę, zanurzając w gorącym, ciemnym płynie karmazynowe wargi. Dwa niebieskie paseczki tworzące wzorek o czymś, a raczej o kimś, jej przypomniały. Przepasana fartuchem Rosemary przyglądała jej się zagadkowo.
- Coś nie tak? – spytała nieco zdziwiona Cuddy.
- Nie, nie, moje dziecko, ależ skąd. Po prostu… jesteś jeszcze taka młoda… - spojrzała na nią z dziwną zazdrością… Jakby mogła jej to odebrać. Cuddy przeszły dreszcze po plecach. Odstawiła kawę na półkę.
- Co z mamą?
- Śpi, biedaczka. Tyle przecierpiała w związku z chorobą, a teraz jeszcze ten paraliż… poza tym wydawała się być bardzo poruszona, kiedy oznajmiłam jej, że przyjechałaś. – O’Green splotła ręce.
Lisa miała dziwne uczucie panującej w tym domu obłudy. Służąca wyglądała, a przynajmniej chciała wyglądać, na zwykłą chłopkę. A jednak odnosiło się wrażenie, jakby tu było za dużo ciężkich tajemnic, jakby to była tylko sprytna gra. Ale dlaczego miałaby udawać lub coś ukrywać? To bez sensu.
- Pójdę do mamy zaraz po obiedzie. Chyba do tego czasu się obudzi, prawda? A tymczasem… moja komórka nie ma tu zasięgu… Macie może jakiś telefon albo łącze sieciowe? – zapytała bezradnie. Rosemary zniknęła na chwilę, by zaraz wrócić z bezprzewodową, zszarzałą słuchawką. Lisa skinęła głową i wzięła ją, niechcący dotykając dłoni służącej. Wzdrygnęła się. Była taka… lodowata. Wykręciła numer. O’Green nadal stała obok, spoglądając przyjaźnie.
- Mogłaby pani wyjść? – poprosiła Cuddy, nie widząc właściwie powodu, dlaczego ona tytułuje ją „panią”, a ta zwyczajnie per „ty” albo „moje dziecko”. Szczególnie, że nie przypominała sobie, by jej matka nagle zmieniła ciało.
- Jak służbowa, to poczekam. Potem od razu odniosę telefon. – wzruszyła ramionami. Chyba coś za dobrze była zorientowana w życiu prywatnym pani dziekan. Ach tak? No, to mały teścik. Cuddy mało życzliwie zmrużyła oczy.
- Mój narzeczony pewnie się niepokoi, czy dojechałam cało na miejsce. – powiedziała powoli, akcentując starannie każde słowo. – To jednak rozmowa prywatna. Jeszcze się pani zgorszy.
- W porządku, skarbie, poczekam na zewnątrz – Rosemary wyszła, ale Cuddy nie umknął wyraz lekkiego szoku na jej twarzy. Przyłożyła słuchawkę do ucha i zaszczebiotała głośno.
- Greg, kochanie, nie było ci beze mnie za zimno w nocy? - skoro jeszcze sekundę temu długie „bip – biiip” ją denerwowało, to znaczy, że nikt nie odebrał. Może jak ta wścibska baba popodsłuchuje paru nieprzyzwoitych szczegółów, to…
- Kupiłem sobie termofor – ktoś mruknął ironicznie, ale nie bez zdziwienia, po drugiej stronie. Lisa zacisnęła pięści, otwierając jednocześnie usta. Świetnie! Doskonale! Znamy już temat rozmów przez najbliższe 15 lat! Obdarzyła rozpaczliwym spojrzeniem ciche, martwe szyby, po których – mimo słońca – spływały krople deszczu. Dziwne. Pada, odkąd tu przyjechała.
- Źle mnie zrozumiałeś. Zapomnij – syknęła nieco ciszej.
- Taa… Zawsze miałem same jedynki z angielskiego. – zironizował House, wygodnie opierając nogi o kanapę. Nie trzeba chyba dodawać, że siedział na podłodze, przeglądając jakieś podejrzane czasopisma. Uśmiechnął się pod nosem: nie ma jej dwa dni i już nazywa go „kochaniem”. Ciekawe, co będzie pod koniec tygodnia.
- Zapewne twoje zachowanie na lekcji było bez zarzutu. Przecież nie będę podawać w wątpliwość twojej inteligencji. Chodzi o to, że… mam gumowe ucho – wysiliła się na przenośnię, szukając gdzieś jeansów.
- A ja dłoń Kapitana Haka.
- Ciekawe, co ty i psychicznie niedojrzały Piotruś Pan macie ze sobą wspólnego…
- Na pewno nie to, co przed chwilą łaskawie wymieniłaś. Bo wiesz…
- Jedno słowo i… - przerwała mu. Okay, może i chciała porozmawiać z właścicielem niebieskich oczu, ale nie w taki sposób. Chce być traktowany jak dziecko, proszę bardzo!
- Mama – Cuddy zdrętwiała. To NIE był głos House’a… Zaczęła cała drżeć… bała obejrzeć się do tyłu, bała się zrobić cokolwiek…
- Cuddy! Cuddy, jesteś tam? – po całej wieczności dobiegły ją z oddali nawoływania House’a. Rozłączyła bez słowa rozmowę i mechanicznie usiadła na łóżku. Mały, martwy chłopczyk nazwał ją mamą… Nagle rozszerzyła oczy. Zerwała się szybko, wybiegając z pokoju…
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karola
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:06, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Swietne lekkie sciskam cie mocno
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:16, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki ... na pewno w porównaniu z poprzednią częścią ... a tyci tajemnicze było ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kremówka
Onkolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:21, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję za dedykację
Cytat: | Promienie słońca, wpadające przez niedokładnie spuszczone rolety, rozpoczynały swawolną zabawę. Z policzków uciekały na biały nos, nabierały rozpędu, muskając delikatnie rozchylone, pełne usta i w końcu, zmęczone, skupiały się na zakrytych palcami powiekach. A więc to one stworzyły złotego owada… Zalotna firanka rzęs odsłoniła szaroniebieskie tęczówki. | Przepiękny opis... Bardzo plastyczny... I taki... Ciepły...
A potem znowu zmiana klimatu, najpierw strasznie Rosemary a potem widmo...
Żonglujesz nastrojami, klimatami i motywami i robisz to sprawnie, zgrabnie i uroczo...
Bardzo, bardzo mi się podoba...
Pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny... Chociaż na razie jak widzę Cię nie opuszcza... I dobrze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:25, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Strasznie i tajemniczo się zrobiło Jak w horrorze
Jak zwykle świetnie
Czekam na cd i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:55, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Ten fik mnie przeraża, ta służąca jest jakaś dziwna i mam wrażenie, że coś zrobiła mamie Cuddy i Cuddy też chce coś zrobić, może otruła ją tą kawą?
Dialog Cuddy i Housa świetny.
Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LicenceToKill
Bond's Girl
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedziba MI6 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:58, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
*Czyta*
- Nie, nie, moje dziecko, ależ skąd. Po prostu… jesteś jeszcze taka młoda…
*Zastanawia się, co ta kobieta knuje*
- Greg, kochanie, nie było ci beze mnie za zimno w nocy? - skoro jeszcze sekundę temu długie „bip – biiip” ją denerwowało, to znaczy, że nikt nie odebrał. Może jak ta wścibska baba popodsłuchuje paru nieprzyzwoitych szczegółów, to…
- Kupiłem sobie termofor – ktoś mruknął ironicznie, ale nie bez zdziwienia, po drugiej stronie. Lisa zacisnęła pięści, otwierając jednocześnie usta. Świetnie! Doskonale! Znamy już temat rozmów przez najbliższe 15 lat! Obdarzyła rozpaczliwym spojrzeniem ciche, martwe szyby, po których – mimo słońca – spływały krople deszczu. Dziwne. Pada, odkąd tu przyjechała.
*Leży ze śmiechu, co chwila łapiąc rozpaczliwie oddech*
5 minut później...
*Nadal się śmieje, tym razem z trudem siadajac z powrotem w fotelu*
Chodzi o to, że… mam gumowe ucho – wysiliła się na przenośnię, szukając gdzieś jeansów.
- A ja dłoń Kapitana Haka.
*Znowu spada z fotela i zarzeka się, że więcej już nie usiądzie żeby nie narażać się na siniaki*
Mały, martwy chłopczyk nazwał ją mamą… Nagle rozszerzyła oczy. Zerwała się szybko, wybiegając z pokoju…
*Z niepokojem mierzy ciśnienie*
No ładnie Amandi, jak nam dalej będziesz serwować takie częsci, to nie wiem, jak to się ze mną skończy
Gratuluję, świetny fragment *Składa pokłony*
Czekam ma jeszcze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:23, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Greg, kochanie, nie było ci beze mnie za zimno w nocy? - |
Oczywiście, że mu było zimno! Jeszcze się pyta! *wyje pod biurkiem ze śmiechu* Cytat: |
Mały, martwy chłopczyk nazwał ją mamą… Nagle rozszerzyła oczy. Zerwała się szybko, wybiegając z pokoju… |
Dzizas! I staraj sie tu człowieku zachować równowagę psychiczną. Najpierw miło, żartobliwie, a tu taka niespodzianka Zaczynam się poważnie bać o Cuddy... Chyba jej nie zrobisz nic złego?
Nie mogę się doczekać cd!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:39, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
kremówka
Cytat: | Bardzo dziękuję za dedykację |
nie ma za co
Cytat: | Przepiękny opis... Bardzo plastyczny... I taki... Ciepły... |
dzięki .. oryginalna wersja brzmiała inaczej, zmieniałam ją trzy razy, żeby powstała w końcu w takim kształcie, w jakim funkcjonuje obecnie
Cytat: | A potem znowu zmiana klimatu, najpierw strasznie Rosemary a potem widmo... |
uwielbiam elementy zaskoczenia .. a to własciwie nie było widmo, tylko sam głos, ale na jedno wychodzi .
Cytat: | Żonglujesz nastrojami, klimatami i motywami i robisz to sprawnie, zgrabnie i uroczo...
Bardzo, bardzo mi się podoba... |
*rumieniec, jakby spaliła się w solarium* dziękuję ... *przypomniał jej sie głos House'a i "cuuute!' na dźwięk zabawki w "lines on the sand" * .. kochana jesteś
Cytat: | Pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny... Chociaż na razie jak widzę Cię nie opuszcza... I dobrze |
opuszcza , ale wraca . Dzięki, wielgachne buziaki cieszę się, że dobrze
minnie
Dzięki - jak zwykle? buzi
runiu
Cytat: | Ten fik mnie przeraża |
i o to chodzi
Cytat: | ta służąca jest jakaś dziwna i mam wrażenie, że coś zrobiła mamie Cuddy i Cuddy też chce coś zrobić, może otruła ją tą kawą? |
Yyy... runiu, a ty chyba za dobrze mnie znasz... okay, mamie Lisy coś się stało, ale nie wiem, czy przez służącą... może nie... może ona chce uchronić? a może też nie?
Cytat: | Dialog Cuddy i Housa świetny. |
LicenceToKill
Cytat: | *Znowu spada z fotela i zarzeka się, że więcej już nie usiądzie żeby nie narażać się na siniaki* |
bo przez ciebie mam wyrzuty sumienia (o ile mam takowe )
Cytat: | *Z niepokojem mierzy ciśnienie* |
*sprawdza wynik na ciśnieniomierzu* nnie, to niemożliwe! *patrzy przerażona*
Cytat: | No ładnie Amandi, jak nam dalej będziesz serwować takie częsci, to nie wiem, jak to się ze mną skończy |
czyli mam przestać ?
Cytat: | Gratuluję, świetny fragment *Składa pokłony* |
dziękuję
jeanne
Cytat: | Oczywiście, że mu było zimno! Jeszcze się pyta! |
Ale pojechała, nie? miałam napisać, że oprócz termoforu kupił sobie jeszcze i psa, żeby go zamiast niej lizał po twarzy, ale
Cytat: | Dzizas! I staraj sie tu człowieku zachować równowagę psychiczną. Najpierw miło, żartobliwie, a tu taka niespodzianka Zaczynam się poważnie bać o Cuddy... Chyba jej nie zrobisz nic złego? |
cóż... jak ja lubię wytrącać ludzi z równowagi.... .... Zrobić? nie zrobić? zrobić? *wylicza* hm... może takie małe tyci ?
*sciska mocarnie* cieszę się, że ci się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LicenceToKill
Bond's Girl
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedziba MI6 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:47, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Jakie przestać, jakie przestać?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jarii007
Kardiochirurg
Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:55, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Ojć
Spóźniłam się trochę
Ale już piszę :
Cytat: | - Jak..k.. tu weszłaś? |
To ona nie wie że duchy przechodzą przez ściany ?
Cytat: | Obdarzyła rozpaczliwym spojrzeniem ciche, martwe szyby, po których – mimo słońca – spływały krople deszczu. Dziwne. Pada, odkąd tu przyjechała. |
No bo to horror jest xD
Cytat: | Nie trzeba chyba dodawać, że siedział na podłodze, przeglądając jakieś podejrzane czasopisma. |
No nie trzeba
Uzupełnię to sobie moją zwariowaną wyobraźnią
Cytat: | Uśmiechnął się pod nosem: nie ma jej dwa dni i już nazywa go „kochaniem”. Ciekawe, co będzie pod koniec tygodnia. |
Omg xD
No ciekawe
Już tego sobie nie wyobrażę bo nie będę mogła zasnąć xDD
Cytat: | Chodzi o to, że… mam gumowe ucho – wysiliła się na przenośnię, szukając gdzieś jeansów.
- A ja dłoń Kapitana Haka. |
Ładne połączenie
Cytat: | - Ciekawe, co ty i psychicznie niedojrzały Piotruś Pan macie ze sobą wspólnego… |
Nic ?
Cytat: | - Mama – Cuddy zdrętwiała. To NIE był głos House’a… Zaczęła cała drżeć… bała obejrzeć się do tyłu, bała się zrobić cokolwiek… |
Aaaaaaaa
Horror xD
Cytat: | Mały, martwy chłopczyk nazwał ją mamą… Nagle rozszerzyła oczy. Zerwała się szybko, wybiegając z pokoju… |
Ja się bać !
Świetne
Pozdro
I czekam na cd
I oczywiście duuużo wspaniałego Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 23:35, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nienawidzę horrorów... więc dlaczego to czytam... Gdyby z tego opowiadania wyciąć Cuddy ominęłabym ten gatunek ficka szerokim łukiem... będę miała przez Ciebie koszmary!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:26, 03 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
LicenceToKill
Czyli jednak nie? a co z twoim ciśnieniem ?
Jarii
Cytat: | Spóźniłam się trochę |
trochę ,a le tylko tyci-tyci
Cytat: | Uzupełnię to sobie moją zwariowaną wyobraźnią |
Hihi.... to powiedz mi, co House miał w tych czasopismach
Cytat: | Omg xD
No ciekawe
Już tego sobie nie wyobrażę bo nie będę mogła zasnąć xDD |
Ale...hm... czy ona będzie miała JAK albo okazję by zrobić to, o czym on teraz myśli ?
Dzięki .... Sciskam
Madziula
Cytat: | Nienawidzę horrorów... więc dlaczego to czytam... Gdyby z tego opowiadania wyciąć Cuddy ominęłabym ten gatunek ficka szerokim łukiem... |
Ale horrory są takie fajne... .... To jakby został sam House, też byś ominęła ?
Cytat: | będę miała przez Ciebie koszmary! |
*odpędza złe sny laską szamana * ale się podoba?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jarii007
Kardiochirurg
Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:57, 03 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | trochę ,a le tylko tyci-tyci |
Ufff xD
To dobrze że tylko tyci-tyci
Cytat: | Hihi.... to powiedz mi, co House miał w tych czasopismach |
Nie
Bo się jeszcze zgorszysz albo co
Nie no żart
Ale co ja wymyśliłam to nie powiem
No chyba że mamy równie szalone myśli tooo ...
Cytat: | Ale...hm... czy ona będzie miała JAK albo okazję by zrobić to, o czym on teraz myśli ? |
Myślimy o tym samym ?
Boże ale mamy zue myśli
No ii :
*tulimy*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rocket queen
Narkoman
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3955
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:20, 03 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Amandi, Twoje fiki czyta się jak najlepsze kryminały Hammetta!!! Po prostu MAJSTERSZTYK! Mistrzostwo w każdym calu!
Ach!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Czw 16:14, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | To jakby został sam House, też byś ominęła ? |
Na oba pytania jena odpowiedź TAK
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LicenceToKill
Bond's Girl
Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedziba MI6 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:04, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
amandi napisał: | LicenceToKill
Czyli jednak nie? a co z twoim ciśnieniem ?
|
Obniżam je farmakologicznie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:46, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Ale pojechała, nie? miałam napisać, że oprócz termoforu kupił sobie jeszcze i psa, żeby go zamiast niej lizał po twarzy, ale |
Kota, bo chciał mieć namiastkę jej paznokci, gdy wbijała mu w plecy, gdy on ją całował...
(Jeanne ma bardzo zÓe myśli dzisiaj Wszystkiemu winne jest quo vadis! )
Cytat: | cóż... jak ja lubię wytrącać ludzi z równowagi.... .... Zrobić? nie zrobić? zrobić? *wylicza* hm... może takie małe tyci ?
|
*patrzy złowrogo*
A może ja mam ciebie wyprowadzić z równowagi?
*wciąga na siebie swój super kostium, wyciąga straszną broń i jest gotowa bronić Cuddy w każdym momencie*
Kiedy dalej? Bo ja tu usycham ze zniecierpliwienia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:38, 09 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dla Karoli i Jeanne. Przepraszam, że tak długo
- Nie ma mowy!
- Albo się na to zgodzisz, albo…
- Albo co?! Oblejesz mnie gorącą kawą?
- Albo cię zwolnię.
Zapadła cisza… Wprawiała w ruch cienie zaślepienia i dumy… może nawet obawy… drgały na ścianach, wydłużone od przeciągu ludzkich myśli, rozproszonych bez wyraźnego impulsu… Przemykały się pod drzwiami, chwytając podsłuchujących w swe szpony. Dawały im złudną nadzieję, że to tylko nieporozumienie… jak zawsze. Wdzierały się natarczywie do umysłów, tłumiąc zaskoczone i zszokowane spojrzenia. Zasypywały je ziarnkami złych przeświadczeń, czyniąc irracjonalnymi dźwięki zwykłego życia… Pokrzykiwania pielęgniarek, zniecierpliwione miny pacjentów, przebiegając obok lekarze, niechcący zawadzający o pochylony pod drzwiami zespół. Trzynastka, Kutner i Taub pogubili się w labiryncie przypuszczeń. Mimo wszystko, wejście do tego labiryntu opatrzone było tabliczką z napisem „zrozumienie”.
Ich szef od kilku dni bezustannie ścierał się z Perry’m. Byle okazja, zwykła kłótnia o wyłudzenie zgody na ryzykowne leczenie, kolor krawatu czy podrzucony przypadek stanowił wyjście do czegoś większego. To nie była zwykła niesubordynacja. Jeden drugiemu próbował bardziej niż rywal uprzykrzyć życie. To była wojna podjazdowa. Teraz wyszli na otwarte pole, ale po co? Może za tamten dzień w gabinecie House’a, może za niezgodność charakterów i przekonań. A może tylko dlatego, że jedynie Cuddy jakoś umiała zmusić House’a do względnego posłuszeństwa, ale Cuddy nie było.
- Nie musisz. Sam odejdę. Wolę to, niż wylądować w zakładzie dla psychicznie chorych po paru miesiącach pracy z tobą. Podobno to zaraźliwe. Właściwie… właśnie się wymówiłem ze skutkiem natychmiastowym.
„Kaczątka” odskoczyły jak oparzone. Szybka wymiana spojrzeń i Kutner z Taubem uciekli gdzieś w plątaninie korytarzy, słysząc znajome, choć tym razem nierytmiczne stukanie. Przestraszone gesty przyzywały Trzynastkę. Ona jednak wolała zostać. Może nie narazić się na śmiertelne w konsekwencjach starcie, ale być niedaleko. Zobaczyć ostatni akt przedstawienia.
Uderzenie laski o drzwi. A potem drzwi o ścianę. House zaciskał zbielałe palce na drewnianej rączce. Był wściekły? Tak. Właśnie wściekłość buzowała w niebieskich oczach, gotowa pochłonąć każdego, kto był niebezpiecznie za blisko. Ukryta za fikusem Trzynastka dostrzegła coś jeszcze w twarzy stojącego na korytarzu Grega. Coś, co idealnie współgrało z ponurą, czarną koszulą i skórzaną kurtką w takim samym kolorze. Rozpacz. Mignęła i zgasła, niczym dogorywająca w płomieniach zapałka. Praca była dla niego wszystkim. Dla niej żył, poświęcał się... Co teraz? Pusty, wyobcowany dom…
Ruszył powoli. Chwiejny krok zaciągał kurtynę. Nie było już czego oglądać. Ludzką bezsilność? Przegraną?
***
Zbiegała szybko ze schodów. Bose stopy bezgłośnie opadały na miękką, wrzosową wykładzinę. Nagle zacisnęła dłoń na poręczy, stając w pół kroku. A co, jeśli w tym domu kryje się coś innego, niż początkowo myślała? Jeśli zdradzi? Co z następstwami? Musi myśleć logicznie… Śmierć nie oznacza końca. Śmierć oznacza śmierć. Kolejną. Klątwę. Czy w takim razie…
- Lisa? Skończyłaś już rozmawiać? – naturalne wyjrzenie zza kuchennego węgła. Boże, może to są tylko urojenia, dorabianie własnej rzeczywistości do paru nieistotnych faktów? Rosemary spoglądała na nią, wyczekująco.
- Tak. Leży na schodach przed domem, zwinięty w kłębek z tęsknoty. I zimna. Zabrałam zapasowy klucz. – Cuddy skinęła głową z ironicznym uśmiechem. Wskazała jednocześnie za siebie. – Ale zapomniałam wziąć telefonu z pokoju. Rozbolała mnie głowa i pomyślałam, że… że może coś masz. – dokończyła. Służąca wytarła dziwnie niezniszczone pracą ręce w szarą spódnicę i zamachała na Cuddy. Administratorka zeszła powoli, wyminęła kobietę i siadła na stołeczku w kuchni.
Pomieszczenie było urządzone z dużą dozą własnej interpretacji mijającego stulecia. Elementy typowo ludowego stylu, czasem zakrawającego wręcz na średniowiecze, mieszały się tu z nowoczesnymi, przykuwającymi oczy, nowoczesnymi srebrno-metalowymi urządzeniami. Kolory za to nie budziły zastrzeżeń. Bo jak mogła komuś nie przypaść do gustu agresywna, jadowita zieleń pokrywająca ściany z podoczepianymi, wiklinowymi koszyczkami?
- Proszę – Rosemary napełniła szklankę jakimś wodnistym syropem i jej podała. – Powinno pomóc.
- Dziękuję. – Lisa dotknęła wargami „cieczy” i z trudem powstrzymała odruchowe skrzywienie. Po prostu tego nie przełknęła, nadając w rewanżu szaroniebieskim tęczówkom odcień całkowitej ufności, na jaki tylko mogła się zdobyć. Owinęła wokół siebie ciaśniej szlafrok, zawiązując pasek. Westchnęła. – Może pójdę do mamy?
Kręcąca się przy kuchence Rosemary przystanęła. Nie, nie gwałtownie, nie znieruchomiała – po prostu przystanęła. Zwyczajnie, jak każdy. Patrzyła na pojedyncze wybuchy pary, podrzucające w górę przykrywki. – Nie możesz.
- Nie mogę? To więzienie? – Lisa bardziej zdenerwowała się, niż zdziwiła.
-Nie, skąd. Po prostu twoja mama dopiero co zażyła lekarstwa… Jest trochę… zmęczona…
- Mówiłaś, że śpi.
- Przebudziła się na porę lekarstw.
-Pomagają? – Cuddy naprawdę martwiła się o mamę. Odkąd weszła do tego domu, widziała się z nią może raz, przed zaśnięciem. Zamieniły parę słów w obecności Rosemary. Była osłabiona. Leżała na łóżku, nie mając kontroli nad własnym ciałem. Przerażające uczucie… Może dlatego… może dlatego Lisa widziała strach w jej oczach? Może bała się choroby… podstępnej, obejmującej ją coraz bardziej i chciwiej…
- Powoli. Trzeba zaczekać. – gdzie się podziała ta troska, która przekonała Cuddy do przyjazdu?
- Znam pewnego świetnego lekarza… diagnostę… ufam mu – zaczęła ostrożnie administratorka, przeczesując leniwie ręką włosy. Czarne loki opadały na jedno nagie ramię, łaskocząc skórę.
- Ona tu też jest pod doskonałą opieką.
- Ale do tej pory jakoś jej się nie poprawiło! – wybuchnęła nagle Lisa. Jej oczy pałały gniewem. Co jak co, ale to nie Rosemary tu rządzi! Ona jest tu tylko jako opiekunka, pomoc domowa, a nie Bóg!
- Spokojnie – służąca spojrzała na nią przeciągle. – Chcesz go tu sprowadzić?
- Tak. – powiedziała twardo Cuddy. Kłopotliwą ciszę przerwał ostry brzęk telefonu. Wzdrygnęła się, wstała, cały czas nie spuszczając wzroku z Rosemary i pobiegła szybko na górę…
***
House jechał szybko motorem. Przesuwające się obok drzewa, znaki drogowe, błyski świateł – wszystko zlane w jedną wielką, kolorową plamę. Drgające wskazówki na liczniku ze złością za każdym razem próbowały prześcignąć same siebie. Bezskutecznie. Jeszcze większa prędkość nie była możliwa. Zapamiętanie w szybkości przynosiło ulgę. Krótkotrwałą, ale jednak. Liście, gwałtownie wyrwane ze snu, krążyły wysoko nad jezdnią, poderwane podmuchem niecierpliwości. Było dobrze… było… na pewno było… coś. 31 kilometrów i zaparkuje przed domem obu pań Cuddy. Niezapowiedziana wizyta? Zobaczy ją, pokłócą się… wszystko będzie po staremu. Nienawidził zmian… Nigdy nie były dobre. Nigdy nie były fair – wobec kogoś, czegoś, ale zawsze.
Wyciągnął komórkę i zadzwonił. Odebrała po pięciu długich, załamanych sygnałach.
- Słucham? – wydyszała.
- Biegłaś do mnie? – ucieszył się sztucznie. Silnik zawył.
- Chciałbyś. Uprawiałam jogging po schodach.
- Służąca ci podpowiedziała? Boże, nawet tam już zauważają twój tyłek? Satelity też go namierzyły? Wzięły za coś… zmutowanego? – szydził sobie w najlepsze. Motocykl stający w zawody z czasem i życiem, oraz kobieta, którą… uwielbia denerwować, stanowiły idealny antydepresant. Powoli wspomnienia blakły… emocje blakły…
- Po co dzwonisz? – zainteresowała się.
- Jadę do ciebie.
- Co?
- Wywalono mnie z pracy.
- CO?!
- Innego słowa już nie znasz? Zapomniałaś podręcznego słowniczka? – roześmiał się, omiatając wzrokiem drogę przed sobą. Niebieskie oczy zatrzymały się na jednym punkcie. Kilka metrów przed nim stał mały chłopczyk. Uśmiechał się. Ale to nie było naturalne. Tak, jakby śmierć cię dotykała, zapraszając na wspólną przejażdżkę… House zaklął, naciskając hamulec. Opony zapiszczały, ale nie zwolniły. Nawet… nawet jakby nabrały większej prędkości…
- House?
- …
- Greg?...
Rzężenie…………….. długi, przeciągły charkot wydobywający się z słuchawki………….
- House! – rzuciła ją przerażona na łóżko. Głuchy łomot. I cisza.
House miał jedną, jedyną decyzję. Sina twarz znalazła się nagle metr od niego. Jęknął i szarpnął kierownicą w bok. Nie mógł zabić dziecka. Nawet, jeśli ono już nie żyło…
Drzewo. Krzyk. Gruchot łamanych kości. Koło, toczące się powoli po ziemi. Krew, wypływająca z połamanego kasku. Chłopczyk, patrzący prosto na niego. Leżącego bezwładnie na ziemi, niezdolnego do najmniejszego ruchu. Zakrwawionego. Szmaciana kukła. Ostry, przeszywający ból. I ciemność………………
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:26, 10 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
JEŻELI SZYBKO NIE DODASZ KOLEJNEJ CZĘŚCI TO JA CIĘ ZNAJDĘ, ZWIĄŻE I KAŻĘ SLUCHAĆ MOJEJ PAPLANINY 24H NA DOBĘ! A POTEM SAMA ODWALĘ KITĘ O!
Kobieto jak ja teraz po tym mam spokojnie wysiedzieć i zabrać do nauki? Hm?! Toż to normalnie tak gryzłam swoją wargę, że aż mi krew leci. Zła!
A zaczęło się tak miło i przyjemnie:P
Dedykacja dla mnie, dziękuję
Cytowania byłby za dużo, bo każde zdanie, każdy fragment do mnie przemówił. Pierwsza część piękne opisy, cudowne metafory i tylko rozpływać się w achach i ochach, a potem... Potem to się zaczął horror! Ta Rosemary mnie przeraża... A dalej... Jak mogłaś?! Jak?! Targać moją biedą duszą jak starą ściereczką....Coś ty mu zrobiła? I co to za dziecko, hm?
Błagam Amandii nie dręcz mnie!
Ale wiesz, że cudne?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karola
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:50, 10 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie zmiescil mi sie caly koment w pochwale, ale doskonale wiesz co mysle:) Zapadła cisza… Wprawiała w ruch cienie zaślepienia i dumy… może nawet obawy… drgały na ścianach, wydłużone od przeciągu ludzkich myśli, rozproszonych bez wyraźnego impulsu… moje ulubione zdania wieloznaczne i tajemnicze ;* Dziekuje za dedyk
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|