|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:24, 22 Maj 2010 Temat postu: Ten wielki dzień... [NZ] |
|
|
Tak, to znowu ja .
Ostatnio coś często dodaje nowe fiki.
Ten tutaj będzie miał cztery części. Jakie, to się przekonacie.
Podejrzewam, że uznacie to za mocno przesłodzone, ale mam nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na ocenę tego fika...
I tak w ramach rozciągłości: naciągnęłam tutaj trochę znajomość Cuddy i 13...
Ten wielki dzień...
1/4.
Do wielkiej sypialni przez otwarte okno zaczęły się wdzierać pierwsze promienie wschodzącego słońca. Rozświetlały twarz kobiety, że wydawała się być jeszcze piękniejsza niż zwykle.
Poruszyła się lekko, po czym delikatnie rozsunęła powieki. Jej oczy zdawały się błyszczeć milionami różnych odcieni błękitu, a emanowało z nich samo szczęście...
Nagle drzwi sypialni otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wtargnął uśmiechnięty mężczyzna.
- Wstawaj, śpiąca królewno! - Krzyknął, jednocześnie stawiając tacę zapełnioną jedzeniem na szafce nocnej. Usiadł na brzegu łóżka.
- Królewicz się znalazł - szepnęła, przysuwając się do niego tak, że dzieliły ich zaledwie centymetry.
- Śmiesz twierdzić, że czegoś mi brakuje? - Spytał z udawanym oburzeniem.
- Nie, skąd - zaśmiała się. - Biały koń, smoking i będzie jak znalazł.
- No właśnie - jęknął. - Smoking! Naprawdę muszę?
- Jeśli chcesz stanąć ze mną przed ołtarzem, to tak - zamyśliła się na chwilę. - Ej! Pan młody nie może oglądać narzeczonej w dniu ślubu! - Rzuciła w niego miękką poduszką.
- To nie fair...
Cuddy spojrzała na niego pytająco.
- Ostatnie chwile, kiedy jestem jeszcze kawalerem i mam z tego nie korzystać?
- Spożytkuj to, jak chcesz - uśmiechnęła się zalotnie, osłaniając gołe ramiona. W tej samej chwili ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Zdawało się, że będzie trwał w nieskończoność, było w nich tyle pasji, tyle pożądania.
Usłyszeli dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Wyłącz... - Szepnął House nie odrywając się nawet od jej ust.
- Muszę odebrać - spojrzała na wyświetlacz.
- Tak, Remy? - Wysłuchała odpowiedzi rozmówczyni. - Mój Boże! - Krzyknęła. Już jedenasta!? Zaraz będę.
W pośpiechu wzięła szybką kąpiel, ułożyła włosy i założyła na siebie zwiewną, fioletową sukienkę.
- Uważaj na siebie.
- Obiecuję, będę uważała - powiedziała całując delikatnie mężczyznę w policzek.
- Liczyłem na coś więcej - mruknął zawiedziony, a ich usta ponownie złączyły się w pocałunku.
****
- Przepraszam cię - powiedziała Cuddy rzucając torebkę na tylne siedzenie samochodu. Remy uśmiechnęła się tylko nieznacznie.
- Rozumiem, House chciał skorzystać ze swojego kawalerstwa - zaśmiała się, widząc zmieszanie szefowej.
- To gdzie jedziemy najpierw?
- Na początku trzeba odebrać sukienkę, później fryzjer - zaproponowała, a samochód ruszył.
****
- Wyglądam w tym jak idiota - jęknął House przeglądając się w lustrze.
- Będzie dobrze - Wilson był nadzwyczaj rozbawiony. - Teraz buty...
- Świetnie - mruknął. - Lakierki nosi się na bale karnawałowe w przedszkolu, a nie na śluby... Co za głupi zwyczaj!
****
- Wyglądasz przepięknie - Remy nie kryła zachwytu nad wyglądem szefowej. Jej ciemne loki ułożone były w subtelnego koka, a którego wystawało kilka luźnych kosmyków. Delikatny makijaż podkreślał jej ponadprzeciętną urodę i błękitne oczy. Suknia natomiast idealnie podkreślała figurę Cuddy. Kolor ecru, długa, do samej ziemi, bez ramiączek. Każdy, kto przebywałby z nią teraz w jednym pomieszczeniu mimowolnie straciłby wiarę we własne wdzięki.
Wyglądała jak bogini. Bogini piękniejsza niż wszystkie inne. Bogini, która zawładnęła sercem największego grzesznika na świecie...
- Sprawdźmy, czy wszystko masz - po chwili rozmyślania odezwała się Remmy. - Coś nowego?
- Suknia - Cuddy jednym, zwinnym ruchem ją wygładziła.
- Coś starego?
- Pierścionek zaręczynowy. Należał do babci Hosue'a - podniosła rękę, na której znajdował się pierścionek. Teraz tkwił jednak na palcu wskazującym, robiąc miejsce obrączce.
- Coś niebieskiego?
- Ma niebieskie oczko - wyjaśniła.
- A pożyczonego?
- Welon. Należy do mojej matki - teraz to Remy poprawiła delikatnie spływający na ramiona Cuddy koronkowy materiał.
- Świetnie - skwitowała, podając kobiecie bukiecik z śnieżnobiałych margerytek. - Idziemy...
___________________________________________________
Przepisując to zaczęłam zastanawiać się, czy jest sens, abym pisała dalsze części. Ta jest naprawdę mierna.
Jak myślicie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marguerite. dnia Sob 17:01, 22 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nicca
Pacjent
Dołączył: 30 Kwi 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:36, 22 Maj 2010 Temat postu: Re: Ten wielki dzień... [1/4] |
|
|
Pjerfsza xD
marguerite. napisał: |
Bogini piękniejsza niż wszystkie inne. Bogini, która zawładnęła sercem największego grzesznika na świecie... |
To zdanie mi się najbardziej podoba
W ogóle mi się podoba. Błędów nie widziałam, ale ja nie umiem wyłapywać. Pomysł bardzo fajny. No i podoba mi się znajomość Cuddy z 13 xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szpilka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:44, 22 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Może jest odrobinkę przesłodzone, ale ja lubię słodycze, tak jak lubię tego fika
Troche zabawnie, troche romantycznie - wszystko w fajnych proporcjach.
Mi osobiście się podobało i chętnie przeczytam ciąg dalszy. Czasami fajnie jest poczytać coś lekkiego, zwłaszcza w obliczu ostatnich tragedii(już niemogę oglądać telewizji ).
Pozdrawiam i życzę weny
Szpilka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|