|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:06, 07 Lis 2009 Temat postu: Powrót do przeszłości, czyli zjazd absolwentów! [NZ][11/13] |
|
|
Nie ma to jak zaczynać nowe opowiadanie, nie zakończywszy poprzedniego Ale korci mnie pisanie czegoś nowego i dlatego postaram się wyrobić ze wszystkim naraz Mam nadzieję, że taki pomysł nie był jeszcze przytoczony, a jak był to trudno Może się wybronię
Zapraszam, mam nadzieję, że się spodoba
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI
„Niektóre wydarzenia odciskają się w nas tak głęboko, że stają się bardziej doniosłe dopiero długi czas później. Takie chwile jątrzą przeszłość, a przez to są zawsze obecne w naszych wciąż bijących sercach. Niektórych wydarzeń się nie wspomina, lecz przeżywa je od nowa.”
[R. Scott Bakker]
Część 1. (Można uznać, jako prolog )
Uniwersytet Michigan, 20 lat wcześniej.
Niepewnie wyciągnął przed siebie dłoń. Doskonale widziała jego zawahanie i niepewność. Uśmiechnęła się delikatnie, przechylając głowę. Szaro-zielone oczy błyszczały w ciemnej sali, oświetlanej jedynie nikłą łuną księżycowego światła, wpadającą przez okrągłe okno u szczytu wieżyczki.
- Jak zdobyłeś klucz? – zapytała, ujmując w dłonie jego rękę.
- Pożyczyłem – wzruszył ramionami, uśmiechając się zadziornie. Uniosła brew, patrząc na niego pytająco. – A w zasadzie to ukradłem, zrobiłem kopię i oddałem – wyjaśnił, przewracając oczami.
Roześmiała się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Jesteś okropny – wyszeptała.
- Wiem, dzięki za komplement – odparł, obejmując ją ramieniem. Ułożyła głowę w zagłębieniu jego barku.
- Współczuję twojemu przyszłemu pracodawcy – mruknęła, uśmiechając się lekko i przymykając oczy.
- Może nie będzie tak źle.
- Wierzysz w to? – zapytała, otwierając oczy i patrząc na niego z rozbawieniem.
Pokręcił nieznacznie głową, marszcząc nos i uśmiechając się szeroko.
- O czym myślisz? – wyszeptał, przerywając ciszę.
Wzruszyła ramionami, wzdychając cicho.
- O tym, że za kilka tygodni wyjedziesz, zaczniesz nowe życie – odparła, bawiąc się zamkiem jego bluzy. – A ja mam jeszcze trzy lata studiów – wzruszyła ramionami.
- I? – Zmarszczył brwi, odsuwając się i usadawiając naprzeciwko niej.
- I mam prośbę – wyszeptała, spuszczając wzrok. – Wiem… To znaczy, nie wiem – mruknęła, kręcąc głową. – To, co jest między nami jest dziwne i poplątane. Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz i czego tak naprawdę chcę ja. Ale wiem jedno… To nie przetrwa i… - zawahała się, podnosząc wzrok i wbijając silne spojrzenie w błękit jego oczu. – Greg, nie możesz się we mnie zakochać…
Princeton-Plainsboro Teaching Hospital, rok 2009.
Gorący, czerwcowy dzień dawał się we znaki mieszkańcom Princeton. Ogólne rozleniwienie i zmęczenie trwającą od tygodnia falą upałów, było widoczne w każdym zakątku miasta. Godziny szczytu powodowały niemalże opustoszenie ulic; ludzie ukrywali się w chłodnych mieszkaniach lub biurowcach, dziękując Bogu i wychwalając wynalazcę klimatyzacji pod niebiosa.
W przyszpitalnym parku, na jednej z ławeczek siedział około pięćdziesięcioletni mężczyzna, ubrany w czarny T-shirt z dużym, białym emblematem Led Zeppelin, ciemne dżinsy oraz markowe adidasy. Gdyby mijającym go osobą powiedzieć, że jest on światowej sławy diagnostykiem, pewnie wybuchłyby gromkim śmiechem, odsyłając nas do psychiatry.
Mężczyzna wystawił twarz ku słońcu i z zamkniętymi oczyma sięgnął po stojący na ławce obok kubek z Milk Shake’em.
- Cuddy cię szuka.
Otworzył jedno oko, posyłając stojącemu przed nim przyjacielowi oburzone spojrzenie.
- Zasłaniasz mi słońce – mruknął, z powrotem opuszczając powiekę. – A co do Cuddy, to nic nowego – dodał, wzruszając ramionami.
- Twój pacjent miał przed chwilą atak, kolejny zresztą – odparł, siadając obok.
- Też nudy – rzucił leniwie.
- Faktycznie, umieranie jest nudne – mruknął ironicznie, również zamykając oczy i wyciągając twarz ku promieniom.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, spoglądając na onkologa kątem oka.
- Dlaczego pytasz? – mruknął, luzując krawat i odpinając pierwszy guziczek koszuli.
- Bo nie karzesz mi biec do umierającego pacjenta, co jest bardzo dziwne – wyjaśnił, pociągając łyk napoju.
- Bo umierający pacjent jeszcze nie umiera – rzucił, ziewając leniwie. – A ja i tak wiem, że cały czas zastanawiasz się, co też może mu dolegać. – Wzruszył ramionami.
- Sprytne – przyznał, z uznaniem kiwając głową. – A co chciała niewyżyta harpia?
Wilson zaśmiał się pod nosem i otwierając oczy, posłał przyjacielowi uważne spojrzenie.
- Czemu tak bardzo starasz się dać wszystkim do zrozumienia, że nie lubisz Cuddy? Przecież i tak większość wie, że to nieprawda?
- Bo jej nie lubię – mruknął, wzruszając ramionami.
- Uważaj, bo ci uwierzę – odparł, prychając ironicznie. – A tak poza tym, to o wilku mowa – rzucił konspiracyjnie i wstał z ławki.
- House!
Diagnosta przewrócił oczami, mrucząc coś pod nosem.
- James, miałeś go znaleźć – powiedziała z wyrzutem, stając naprzeciwko onkologa.
- No i znalazłem – odparł, uśmiechając się szeroko. Administratorka pokiwała głową z pobłażaniem.
- O matko!
Odwrócili głowy w stronę diagnosty.
- Ty to dopiero zasłaniasz słońce! – powiedział, krzywiąc się teatralnie. – Obawiam się, że Europa obserwuje właśnie zaćmienie!
- Zaćmienie to ty masz mózgu! – odparła, uśmiechając się złośliwie. – Możesz mi wyjaśnić, jakim cudem zamiast ciebie w klinice przyjmuje Taub?
- Taki rodzaj terapii – wyjaśnił. – Próbuję go wyleczyć z kompleksu niższości. Pacjenci są przekonani, że ja ich przyjmuję. Ego Tauba sięga apogeum, gdy ktoś zwróci się do niego "doktorze House" – uśmiechnął się przebiegle.
- Bardzo zabawne – jęknęła, zakładając ręce na piersi. W jej dłoni zalśniła biała koperta.
- A nie jest? – Spojrzał ze zdziwieniem na Wilsona. Onkolog zaśmiał się pod nosem, uciszony nagle ostrym wzrokiem Cuddy. Kobieta westchnęła przeciągle ze zrezygnowaniem.
- Masz – mruknęła, podając mu kopertę. – Kurier właśnie przyniósł.
Diagnosta zmarszczył brwi, odbierając przesyłkę.
- Uniwersytet Michigan?! – rzucił zaskoczony, patrząc na pieczęć uczelni, odbitą na kopercie. Wzruszając ramionami, rozerwał papier, z którego wyciągnął ozdobną tekturkę. Przelatując wzrokiem po krótkim tekście, skrzywił się z niesmakiem. – Cuddy, który jesteś rocznik? – zapytał, nadal wpatrując się w list.
- Niestety, taka sama koperta leży na moim biurku – odparła i uśmiechając się delikatnie, odwróciła się, ruszając w stronę gmachu szpitala.
- Co to? – Wilson zmrużył oczy, patrząc na przyjaciela.
- Uniwersytet Michigan ma zaszczyt zaprosić doktora Gregorego House’a na uroczysty zjazd absolwentów roczników bla, bla, bla… - mruknął, chowając zaproszenie do koperty i z uśmiechem wyrzucając wszystko do stojącego nieopodal kosza.
- No chyba żartujesz! – jęknął, wyciągając list ze śmietnika. – Czemu nie chcesz jechać?
- Nie lubię takich imprez i tego miejsca – odparł zdawkowo, wstając z ławki.
- Ale to świetna okazja, żeby przypomnieć sobie stare czasy – namawiał, czytając zaproszenie.
- Nie mam zamiaru sobie nic przypominać – mruknął cicho.
- No i zjazd trwa tydzień, czyli całe siedem dni wolnego od kliniki i szpitala – dodał onkolog, uśmiechając się przebiegle.
Diagnosta zatrzymał się, marszcząc brwi.
- Może to nie takie głupie? – rzucił, wyrywając kopertę z ręki przyjaciela. – A pojedziesz jako moja osoba towarzysząca? – Zapytał, unosząc insynuacyjnie brwi.
Onkolog roześmiał się głośno, klepiąc House’a w ramię.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Pon 12:52, 28 Mar 2011, w całości zmieniany 14 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
marysiaaa
Proktolog
Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:16, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
O RANY
czegoś takiego to jeszcze nie było podoba mi się już sam pomysł
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:57, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Świetne i przezabawne.
Naprawdę takiego czegoś jeszcze nie było.
Najlepszy fragment to z "Cuddy, która zasłania słońce"
Zapowiada się ciekawie, gdyż House i Lisa jadą w te samo miejsce.
Wspominanie czasów...
Już nie mogę się doczekać co zaserwujesz nam w kolejnej części widząc tak ciekawą pierwszą część.
Życzę Wena i pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:17, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Kika jak to dobrze,że wpadłaś na tak świetny pomysł
Zaczyna się rewelacyjnie
Cytat: | - Ty to dopiero zasłaniasz słońce! – Powiedział, krzywiąc się teatralnie. – Obawiam się, że Europa obserwuje właśnie zaćmienie! |
On i te jego teksty do Cuddy
Po tym co mu powiedziała Cuddy 20 lat wcześniej to się trochę nie dziwie,że nie chce tam jechać.
On i ona oraz te uczucie które wciąż w nich jest no no zapowiada się bardzo interesująco
Duzo weny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klecza
Pacjent
Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:41, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Łał. Ciekawy pomysł, oryginalny.
Cuddy, która rzuciła House'a, nie dziwięsię, że jest dla niej aż takim wrzodem na tyłku i nie dziwię się, że House nie chce do tego wracać.
Ale znając Wilsona i tak go namówi xD
Ładnie piszesz, dobry masz pomysł, czyli zapowiada się dobre opowiadanie:)
Cytat: | - Dobrze się czujesz? – Zapytał, spoglądając na onkologa kątem oka.
- Dlaczego pytasz? – Mruknął, luzując krawat i odpinając pierwszy guziczek koszuli. |
Takie małe zastrzeżenie. Zdania opisujące wypowiedzi zaczynamy małą literą. Nawet jeśli wypowiedź jest zakończona pytajnikiem lub wykrzyknikiem. Czyli w przytoczonym fragmencie powinno być "zapytał" i "mruknął". Jeszcze kilka było tego typu błędów, a piszę to tylko, żeby Ci się one nie powtarzały w kolejnych rozdziałach:)
Pozdrawiam i Wena dużo życzę,
klecz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:01, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
WoW
Moja ulubiona pisarka pisze coś nowgo !!! Jestem w ósmym niebie
Już się boje co się stanie na tym zjeździe !!! Jestem pewna, że wymyślisz coś pięknego [ jak zwyke ]
Mam nadzieję, że "Ten jedyny" nie idzie w odstawkę ?!?! Nie przeżyła bym tego
Trzymam kciuki za ten ficzek bo zapowiada się nieziemsko.
Tak trzymaj !!! Jesteś najlepsza !!!
Buziaczek dla ciebie i Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:04, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
klecza napisał: | Cytat: | - Dobrze się czujesz? – Zapytał, spoglądając na onkologa kątem oka.
- Dlaczego pytasz? – Mruknął, luzując krawat i odpinając pierwszy guziczek koszuli. |
Takie małe zastrzeżenie. Zdania opisujące wypowiedzi zaczynamy małą literą. Nawet jeśli wypowiedź jest zakończona pytajnikiem lub wykrzyknikiem. Czyli w przytoczonym fragmencie powinno być "zapytał" i "mruknął". Jeszcze kilka było tego typu błędów, a piszę to tylko, żeby Ci się one nie powtarzały w kolejnych rozdziałach:) |
Dziękuję, za dostrzeżenie błędów Faktycznie powinno być z małej, aczkolwiek Word i autokorekta robią też swoje
Pozdrawiam
HuddyFan nie bój się, "Ten jedyny" nie idzie w odstawkę Na pewno to dokończę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Sob 18:04, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Sob 18:11, 07 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Szczerze przeczytałam, bo jak rzuciłam okiem to znalazłam po drodze "Wilson"
Ale opłacało sie zacząć czytać!
Ciekawię zaczęło To jak Lisa mówi, żeby się w niej nie zakochał Chyab za późno
Iten 2009 rok
Zaproszenie na zjazd absolwentów... Hmm... To może być, a raczej będzie ciekawe xD
Czekam na kolejną cześć!
Weny!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:33, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Wreszcie pan Wen wrócił z wakacji - chyba nawet mu to wybaczę, bo wydaje mi się, że były bardzo zasłużone
Druga część tego dziwnego tworu I obiecuję, że to opowiadanie nie będzie tak płaczliwe, jak poprzednie... Przynajmniej mam nadzieję
Część 2.
- Więc mówisz, że House jednak nie jedzie? – zapytała znudzonym tonem, wpatrując się w teczkę z dokumentami.
- Tak – rzucił, uśmiechając się pod nosem. Szybko jednak z powrotem przyjął poważny wyraz twarzy, widząc jak Cuddy posłała mu pytające i uważne spojrzenie. – Powiedział, że nie ma zamiaru znowu widzieć tej bandy niedorozwiniętych lekarzy drugiej kategorii – wydusił na jednym wydechu, naśladując zblazowany głos przyjaciela.
Administratorka skinęła głową, nadal uważnie obserwując onkologa.
- I przyszedłeś mnie namówić, abym jechała? – spytała niepewnie, odchylając się na fotelu. – Dlaczego?
- Bo uważam, że należy ci się urlop – odparł, wzruszając ramionami. – A poza tym spędzisz tydzień we wspaniałym kampusie, powspominasz stare czasy, odnowisz znajomości – wyliczał, uśmiechając się zachęcająco. – Odwiedzisz rodziców? – jęknął, widząc kwaśny grymas na twarzy przyjaciółki. – No i oczywiście, najważniejsze, będziesz miała tydzień wolnego od House’a i jego wybryków – stęknął, wydychając całe powietrze z płuc.
- A co ze szpitalem? Przecież nie załatwię tak szybko zastępstwa! – Uśmiechnęła się szeroko, będąc dumną ze znalezienia kolejnego pretekstu, aby nie jechać.
- Nic się nie martw – mruknął, machając lekceważąco dłonią. – Poradzimy sobie – wzruszył ramionami. – Już ja się wszystkim zaopiekuję.
- Ty? – jęknęła, mrugając szybko. – Przepraszam cię bardzo, ale coś mi tu nie gra – syknęła, mrużąc groźnie oczy. – Wkręcasz mnie w coś, czego na pewno będę żałować!
- Ech, Liso – westchnął teatralnie, przybierając zbolały wyraz twarzy. – To, że jestem przyjacielem House’a nie znaczy, że jestem taki jak on – wyjaśnił spokojnie, uśmiechając się przymilnie.
- Może masz rację – odparła, kładąc dłoń na jego ręce. – Przepraszam – powiedziała cicho, odwzajemniając uśmiech. – Ale choćbym chciała to i tak nie mogę lecieć. Wątpię, aby znalazł się jakiś wolny bilet na samolot w poniedziałek.
- Spokojnie! – rzucił, prostując się dumnie. – Bilet masz już zarezerwowany – wyjaśnił, próbując powstrzymać cisnący się na usta uśmiech zwycięstwa.
- Serio? – sapnęła, opuszczając ramiona. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, że przegrała. A uczucie to było naprawdę bardzo denerwujące.
- Tak! – Rzucił radośnie. Cuddy była przekonana, że jej przyjaciel zacznie zaraz wesoło podskakiwać i klaskać w dłonie. Prawie się nie myliła. Onkolog klapnął raz dłońmi o kolana. – W poniedziałek o dziewiątej z Newark, niestety z JFK już tydzień temu wszystkie miejsca były zajęte – powiedział, podnosząc się z fotela i niemal tanecznym krokiem podchodząc do drzwi wyjściowych. – Nie spóźnij się! – krzyknął przez ramię, nim zniknął za załamaniem korytarza.
Administratorka zacmokała kilka razy, założyła nerwowo kosmyk włosów za ucho i zastukała paznokciami o blat biurka. Coś było nie tak. Ewidentnie! Przygryzła delikatnie dolną wargę i dopiero po chwili rzuciła się na telefon.
- Mariet? – mruknęła niepewnie do słuchawki. Sekretarka zaszczebiotała wesoło po drugiej stronie. – Tak, tak… - jęknęła znudzona. – Połącz mnie z Newark! – zarządziła, po raz kolejny stukając paznokciami w biurko. – Dzień dobry! Nazywam się Lisa House! – Skrzywiła się z niesmakiem, choć musiała przyznać, że takie połączenie brzmiało całkiem nieźle. – Chciałam przebukować bilety z poniedziałku… Yyy… - jęknęła, mrużąc oczy. – Numer lotu? Zapomniałam – westchnęła z udawanym przejęciem. – Lot do Michigan o dziewiątej. – Rozglądnęła się wokoło ze znudzeniem i zniecierpliwieniem, wsłuchując się w odgłos klawiszy komputera po drugiej stronie słuchawki. – Nie ma takiej rezerwacji? – Sapnęła ze zdziwieniem i przewracając oczami, pogratulowała sobie zdolności aktorskich. – A na Gregory House? Tak, mąż – mruknęła, chrząkając cicho. – Też nie? Hm… W takim razie dziękuję – rzuciła szybko, odkładając słuchawkę. Wpatrując się w telefon, uśmiechnęła się delikatnie. Zapowiadał się więc miły i spokojny tydzień z daleka od wkurzającego diagnosty.
- Zarezerwowałem ci bilet!
Gregory House podniósł wzrok znad monitora komputera.
- Do piekła? Dzięki, sam sobie już taki załatwiłem – mruknął, z powrotem przenosząc wzrok na urządzenie.
- Nie – rzucił Wilson, siadając na fotelu. – Do Michigan, w poniedziałek o ósmej z JFK!
- Dlaczego akurat JFK, a nie Newark? – spytał podejrzliwie.
- Bo z Newark już tydzień temu wszystko było zajęte – wyjaśnił, uśmiechając się delikatnie. – Mogłem cię, oczywiście, wysłać jako bagaż albo zwierze, ale postanowiłem się zlitować.
- Mówiłem ci już, że nie cierpię, gdy próbujesz być zabawny?
- Setki razy – westchnął znudzony. – A problem tkwi w tym, że najbardziej wkurza cię to, że nie próbuję, a jestem!
- Jeżeli z tego powodu masz umrzeć spełniony, to niech ci będzie – powiedział, posyłając mu ironiczne spojrzenie. – Rozmawiałeś z Cuddy?
Onkolog skinął głową, uśmiechając się pod nosem.
- Nie jedzie – sapnął, wzruszając ramionami.
Diagnosta zmarszczył brwi, uważnie patrząc na przyjaciela. Nie drgnęła mu powieka, nie odwrócił wzroku ani nie zadrżała mu dłoń. Nie kłamał, albo był w tym cholernie dobry!
- Dlaczego? – zapytał niby od niechcenia.
- Wiesz dobrze – rzucił, przewracając oczami. – Szpital, szpital i jeszcze, czekaj, co to było?
- Szpital? – mruknął, podśmiechując się pod nosem.
- Bingo! – Onkolog klasnął w dłonie. – Wygrałeś dwie frytki z mojego lunchu!
- Więc mówisz, że stawiasz? – Wstał z fotela, uśmiechając się zadziornie.
- Mówię, że nie ma takiej opcji! A tak w ogóle to, czemu tam jedziesz? – zapytał, podążając za przyjacielem.
- Po pierwsze: idealna okazja, aby ponabijać się z tych wszystkich kujonów, którzy teraz pracują za grosze w podrzędnych przychodniach. Po drugie: tydzień wolnego od kliniki i czającej się na każdym kroku Niewyżytej Harpii. No i po trzecie: darmowa wyżera i alkohol! Czegóż chcieć więcej? – zapytał, wzruszając ramionami.
- Nie mam pojęcia – mruknął onkolog, powoli wlekąc się za przyjacielem. Nie miał również pojęcia, dlaczego nagle poczuł, że na głowie wyrastają mu miniaturowe różki?
Klnąc cicho pod nosem, wygramolił się z taksówki. Słysząc kliknięcie otwieranego się bagażnika, spojrzał na taryfiarza z mordem w oczach. Mężczyzna nadal siedział za kierownicą i nic nie wskazywało na to, że miał zamiar się stamtąd ruszyć. Wzruszając ramionami, diagnosta wyciągnął walizkę. Uśmiechając się przebiegle, otarł metalową rączką o karoserię na zderzaku. Żółtawy lakier odpadł z cichym piskiem.
- Dupek!
Uśmiechnął się z wyższością słysząc wrogie syknięcie z wnętrza samochodu.
- Nie zadziera się z kaleką! – mruknął, odwracając się w stronę kampusu.
Złoty napis: University of Michigan, umieszczony nad bramą wjazdową, lśnił w południowym słońcu. Uśmiechnął się szerzej, rozglądając się wokół. Od prawie dwudziestu lat nic się tutaj nie zmieniło. Budynki były odremontowane, ale nadal posiadały swój dawny zarys i klimat. Drzewa w pobliskim parku urosły nieco, ale mógłby przysiąc, że nie miałyby żadnego problemu w odnalezieniu tego jedynego, pamiętnego klonu. Wszystko było takie… Takie, jakby nigdy stąd nie wyjeżdżał i znów miał dwadzieścia kilka lat.
Westchnąwszy lekko, zrobił powolny krok do przodu, jednak zatrzymał się nagle, słysząc przeraźliwy pisk opon tuż za sobą. Krzywiąc się i klnąc pod nosem, odwrócił się zamaszyście, mając na końcu języka piękną wiązankę, od której mogły zwiędnąć uszy. Przechylając głowę, zmrużył oczy, próbując wyłowić zza szyby kierowcę. Promienie słoneczne rozproszyły się po chwili dając idealny widok na siedzącą w samochodzie osobę. Westchnął głęboko, wznosząc oczy ku niebu i mamrocząc coś pod nosem. Drzwi samochodu otworzyły się powoli. Nie spojrzał na wysiadającą postać, coraz mocniej zaciskając dłoń na rączce laski.
- Nigdy nie bij kobiety, nigdy! – powtarzał pod nosem, próbując przywołać nauki jego matki.
- House?
Cichy, spanikowany głos wyrwał go z zamyślenia. Ze znudzeniem spojrzał na stojącą przed nim kobietę.
- Nie, jego zły brat bliźniak – syknął, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę i zakładając ręce na piersi. – Co ty tu, do cholery, robisz Cuddy?!
- A ty?! – jęknęła, przybierając taką postawę jak on.
- Wilson! – warknęli jednocześnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
baby
Neurochirurg
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z szafy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:40, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
- Wilson! – warknęli jednocześnie.
boskie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mazeltov
Neurolog
Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z poczekalni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:03, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
hehehe kochany Wilson widac ze nauki Housa nie poszly w las
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubelszczyzna ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:07, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bo zły (knujący ) Wilson to kochany Wilson
Niesamowita część Chcę dalej! Hmm... i cóż to się na zjeździe wydarzy..., to całe 7 dni. Będzie się działo.
Pięknie Ci wyszło. Pozdrawiam i życzę duużo wena i czasu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:31, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Wilson! – warknęli jednocześnie. |
No i jak zwykle wszystko na Wilson'ka a on ma naprawdę dobre intencje I jak zawsze dobry plan wkręcenia jednego jak i drugiego.
Bardzo fajne
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:39, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Bingo! – Onkolog klasnął w dłonie. – Wygrałeś dwie frytki z mojego lunchu! |
Ee, to House już nie będzie miał takiej radochy, skoro będzie mógł wziąć frytki "legalnie"...
Cytat: | - Nie mam pojęcia – mruknął onkolog, powoli wlekąc się za przyjacielem. Nie miał również pojęcia, dlaczego nagle poczuł, że na głowie wyrastają mu miniaturowe różki? |
Tak! Tak! Wilson kombinuje! ^^
Cytat: | - Wilson! – warknęli jednocześnie. |
Hahaha, piękne!
Kika, czytam już któryś z kolei Twój fick i dochodzę do wniosku, że bardzo mi się podoba Twój styl i właściwie wszystko w Twoich tekstach mi odpowiada, więc z całego serca Ci życzę, żeby Twój Wen - po tych zasłużonych wakacjach - pracował wydajnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
neko.md
Epidemiolog
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:15, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Kika napisał: |
Dzień dobry! Nazywam się Lisa House! – Skrzywiła się z niesmakiem, choć musiała przyznać, że takie połączenie brzmiało całkiem nieźle. (...)A na Gregory House? Tak, mąż – mruknęła, chrząkając cicho |
Kika! Świetny fragment? Tylko czemu ona chrząka? Ja bym się tam na jej miejscu cieszyła
Cytat: | - House?
Cichy, spanikowany głos wyrwał go z zamyślenia. Ze znudzeniem spojrzał na stojącą przed nim kobietę.
- Nie, jego zły brat bliźniak – syknął, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę i zakładając ręce na piersi. – Co ty tu, do cholery, robisz Cuddy?!
- A ty?! – jęknęła, przybierając taką postawę jak on.
- Wilson! – warknęli jednocześnie. |
Wilson jako swatka... jak ja uwielbiam takie fragmenty
weny na następne części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
HuddyFan
Stażysta
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:16, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Jestem taka podekscytowana!!! Już nie mogę się doczekać na następną część
Oczywiście brawa dla genialnego Wilsona! Nigdy w niego nie zwątpiłam
"Lisa House" Tak to brzmi genialnie, a nie "Lisa Douglas"brrr...
A wracając do fiku. Cud, miód i maliny
Czekam na następną część, ale to już wiesz Zresztą nie tylko ja czekam na następną część
Boże, w kółko gadam to samo!! Pewnie przez późnią godzinę, a jutro koncert.
Miejmy nadzieję, że przed świętami ukaże się NEXT
Wielgachny Buziak i Szacun
HuddyFan
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marysiaaa
Proktolog
Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:20, 27 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ależ mi się podoba! Kiko skąd Ty bierzesz tyle pomysłów?
- dwie frytki!
- Wilson - warknęli kocham diabełka siedzącego w Wilsonie
- LISA HOUSE! WŁAŚNIE!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:16, 28 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
<b>Kikuś</b>! W końcu! Cudownie Ci to wyszło!
Uwielbiam Wilsona, który robi spiski i próbuje zeswatać.
Kika napisał: | - Nie, jego zły brat bliźniak – syknął, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę i zakładając ręce na piersi. – Co ty tu, do cholery, robisz Cuddy?!
- A ty?! – jęknęła, przybierając taką postawę jak on.
- Wilson! – warknęli jednocześnie. |
Hah! Niezły fragment. Już się nie mogę doczekać, co wydarzy się na tym zjeździe.
A "Lisa House, żona Gregory'ego House'a". Jak to pięknie brzmi .
Czekam na c.d. Mam nadzieję, że szybciej się pojawi niż ta część!
Pozdrawiam i życzę wypoczętego i pełnego pomysłów Pana Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:23, 28 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Czy ja już wspominałam że uwielbiam knującego Wilsonka? Bo uwielbiam fajnie, że wreszcie pojawiła się następna część i mam nadzieję że wkrótce pojawi się kolejna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prozak
Student Medycyny
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:56, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ach... znowu się uzależnię i znowu będę tu zaglądała minimum 7 razy dziennie w poszukiwaniu kolejnej części Zapowiada się ciekawie tylko jeden malutki mankament - nie wydaje mi się żeby to mogło się zdażyć (pomijając szczegóły takie jak to wszystko to fikcja) gdyż Cuddy jako szefowa Housa powinna zauważyć że wziął sobie urlop na tydzien
no to czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:33, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Ple, ple... Przegadana część No, ale trzeba, żeby dojść do prawdziwej akcji, która już nie długo
Zapraszam i dziękuję za wszystkie komentarze
Część 3
Siedziała na masce samochodu z rękoma założonymi na piersi. Przygryzając nerwowo dolną wargę, rozglądała się wokoło, byle nie spojrzeć na siedzącego obok mężczyznę. Próbując zagłuszyć wszystkie niepokojące myśli i wspomnienia, które z uporem maniaka domagały się odrobiny uwagi, liczyła przejeżdżające obok samochody. Prychnęła głośno, gdy dwudziesty trzeci pojazd przemknął tuż obok nich. Kanarkowe porsche nie wiedzieć czemu, wznieciło w niej jeszcze większy gniew.
- Co? – spytał, posyłając jej rozbawione spojrzenie.
- Nie powinno cię tu być! – syknęła, nadal na niego nie patrząc.
Zacisnął usta, próbując się nie roześmiać. Musiał przyznać, że wyglądała niesamowicie uroczo, gdy się złościła. Jej oczy ciskały gromy na wszystkie strony świata i gdyby nie fakt, że znał ją już ponad dwadzieścia lat, to pewnie by się odrobinę wystraszył. Wyglądała całkiem, jak ktoś, kto za chwilę miał dopuścić się morderstwa.
- Zamorduje Wilsona – warknęła, mrużąc złowieszczo oczy.
- Pomogę ci – zaoferował, uśmiechając się delikatnie.
- Dam sobie radę – odparła, wstając z samochodu i zaczynając krążyć tam i z powrotem. House przechylił głowę. Wyglądała jak sęp krążący nad ofiarą i wyczekujący jej niechybnej śmierci. Naprawdę zaczynała go przerażać!
Zatrzymała się gwałtownie i wyciągając z kieszeni telefon, wybrała numer.
- Przez telefon nie zrobisz mu krzywdy – rzucił rozbawiony.
- Zamawiam ci taksówkę na lotnisko – syknęła, posyłając mu mordercze spojrzenie.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram – mruknął, patrząc na nią niepewnie.
- Już teraz tak! Wracasz do New Jersey!
- Chyba kpisz – prychnął, uśmiechając się ironicznie.
- Polecenie służbowe – powiedziała, przystając i wlepiając w niego tryumfujące spojrzenie.
- Wiesz, gdzie mam twoje polecenia? – zapytał, wstając z maski i stając naprzeciwko niej.
Zmrużyła oczy, marszcząc nos i unosząc kąciki warg. Wydawało mu się, czy właśnie miała zamiar na niego warknąć, niczym rozwścieczona kocica?!
- O ile sobie przypominam, to nie dałam ci urlopu!
- Wniosek złożyłem wczoraj, miałaś już wolne, więc teraz leży na biurku i pewnie zatwierdził go twój zastępca – wyjaśnił spokojnie, choć nie mogła nie usłyszeć nutki ironii w jego tonie.
- Oczywiście, Wilson! – syknęła cicho. – Skoro ty nie wracasz, to ja to zrobię – mruknęła, wzruszając ramionami i obchodząc samochód, wsiadła do środka.
Śmiejąc się cicho, ponownie usiadł na masce.
- Złaź! – warknęła, wychylając głowę przez szybę.
- Ani mi się śni! – rzucił przez ramię, oglądając uważnie swoje paznokcie.
- Myślisz, że nie jestem w stanie cię przejechać? – zapytała złośliwie, unosząc brwi.
- Ależ oczywiście, że jesteś – odpowiedział, odwracając się delikatnie. – Ale wtedy będziesz zmuszona udzielić mi pierwszej pomocy. Wiesz, oddychanie usta-usta i inne takie. – Uśmiechnął się szyderczo.
- Po moim trupie! – rzuciła buńczucznie, odpalając silnik.
- Wiesz, że cię za to wsadzą? – zapytał znudzonym tonem, wyciągają twarz ku słońcu.
- Każdy sąd mnie uniewinni, jak się dowie, że zabiłam takiego kretyna! Wręczą mi jeszcze jakiś order!
- Dlaczego zachowujesz się tak dziecinnie?
- Ja się zachowuje dziecinnie?! – syknęła, po chwili wysiadając z auta i stając naprzeciwko niego. – Ja?!
- Nie, ta obok ciebie – stęknął, przewracając oczami. – A nie to też ty – rzucił, wyszczerzając zęby. – Po prostu jest cię tak dużo, że myślałem, że to kto inny. Mój błąd! – Uderzył się pokornie w pierś, przymykając oczy.
- Zamorduję cię! A potem Wilsona! A potem rzucę się z mostu… - mamrotała histerycznie.
- A możemy odwrócić kolejność? Tak wiesz, pierwsze most potem reszta?
Wzniósł oczy ku niebu, widząc jej groźne spojrzenie.
- Tak naprawdę to nadal nie wiem, o co ci chodzi?
- Nie lubię ciebie – syknęła przez zaciśnięte zęby, wbijając mu równocześnie palec wskazujący w klatkę piersiową. – Nie lubię tego miejsca i wszystkiego, co je z tobą łączy!
- A to o to ci chodzi… - Uśmiechnął się szeroko. Posłała mu niepewne i pytające spojrzenie, nie rozumiejąc jego nagłego przypływu radości. – Powiedz, że ci po prostu żal, tego co się mogło stać, a się nie wydarzyło – szepnął, chwytając w dłonie poły jej żakietu.
- Łapy przy sobie – syknęła, wbijając w niego silne spojrzenie.
- Lisa Cuddy?!
Administratorka przymknęła oczy, słysząc dochodzący gdzieś z boku piskliwy głosik. Odetchnąwszy głęboko, podążyła wzrokiem za źródłem dźwięku. Widząc zbliżającą się w ich kierunku szybkim krokiem niską, drobniutką blondynkę, uśmiechnęła się niepewnie.
- Susy Mitchell… - odpowiedziała pogodnym tonem, rozpoznając swoją niegdysiejszą współlokatorkę.
Kobieta zatrzymała się przed nimi i marszcząc brwi spojrzała niepewnie na diagnostę. Lisa podążając za jej wzrokiem, uświadomiła sobie, że stoi pomiędzy rozkroczonymi nogami podwładnego, który nadal trzymał w dłoniach jej żakiet. Zaklęła cicho i zamaszystym ruchem strzepnęła ręce House’a, odsuwając się przy tym kilka kroków do tyłu. Diagnosta zaśmiał się pod nosem i wstając z maski stanął przed kobietą.
- Jak leci, Suz? – stęknął, uśmiechając się kącikami ust.
Mitchell spojrzała na niego niepewnie z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Greg House? – spytała, patrząc na przyjaciółkę.
- We własnej, parszywej osobie – mruknęła administratorka, podchodząc do blondynki i przytulając ją delikatnie. – Miło cię znowu widzieć!
Kobieta nie zareagowała jednak na słowa Cuddy, wpatrując się z otwartą buzią raz po raz w Lisę i diagnostę.
- Kurczę, więc jednak… - rzuciła po chwili, uśmiechając się promiennie.
- Jednak, co? – sapnęła, niepewnie patrząc na podwładnego. House wzruszył ramionami, uśmiechając się zadziornie.
- Chwila! – mruknęła, odwracając się i wzrokiem wyszukując kogoś w tłumie. – Paul! – krzyknęła. Wysoki blondyn odwrócił się zamaszyście, posyłając kobiecie pytające spojrzenie. Po chwili uśmiechnął się jednak i szybkim krokiem ruszył w ich stronę.
- A niech mnie! – rzucił z uśmiechem. – Greg, to ty?!
- Podejrzewam, że tak. – Diagnosta uśmiechnął się szerzej, ściskając rękę dawnego przyjaciela – Paula Martena.
- Wisisz mi pięćdziesiąt dolców! – mruknęła Mitchell, uśmiechając się do towarzysza. – Miałeś rację!
- Ja zawsze mam racje, kochanie! – rzucił, posyłając jej uśmiech i obejmując w talii.
- Kochanie?! – mruknęli równocześnie przybysze z Princeton.
- Przecież wy się nie znosiliście! – sapnęła Cuddy patrząc niepewnie na znajomych.
- Ludzie się zmieniają, nie? – zaśmiał się Paul. – To, co z tymi pięćdziesięcioma dolarami?
- Kurczę, no… Gdybym was nie widziała, to bym nie uwierzyła… - westchnęła, kręcąc głową z uśmiechem. – Więc jednak jesteście razem!
- Ja wiedziałem, że tak będzie! – rzucił, śmiejąc się donośnie. – Już na studiach stracił dla niej głowę!
House sapnął nerwowo, wpatrując się z mieszaniną zdziwienia i rozbawienia w przyjaciół. Cuddy chrząknęła, próbując wymazać z pamięci ostatnie zdanie Paula i zebrać myśli do kupy.
- Obstawialiście zakłady? – mruknęła cicho.
- Pewnie! Prawie połowa uczelni to robiła! – rzuciła rozbawiona Mitchell, uśmiechając się do męża.
- No i pewnie z trzy-czwarte wygrało! – Marten zaśmiał się ponownie.
- Nie bardzo – syknęła Cuddy, posyłając diagnoście naglące spojrzenie. – Nie jesteśmy razem – wyjaśniła, przewracając oczami.
- Ale… - zaczęła Susy, patrząc na nich niepewnie.
- Pracujemy razem – rzucił House, uśmiechając się szyderczo.
- On dla mnie pracuje – wyjaśniła, posyłając mu wyzywające spojrzenie. – Ale chyba już nie długo… - mruknęła, mrużąc oczy.
- Zwalniałaś mnie już z pięćset razy – średnio dwa razy na miesiąc. Nie masz odwagi – odparł, wbijając wzrok w jej twarz.
- To będzie pięćset pierwszy i ostatni – szepnęła, marszcząc brwi.
- Eee… tak – sapnęła Mitchell, rozglądając się z zażenowaniem wokoło. Poczuła się jakby była znów w latach osiemdziesiątych. – Może pójdziemy się zakwaterować? – mruknęła niepewnie, szturchając w bok męża.
- Tak, tak, oczywiście – odparł, odrywając wzrok od mierzących się spojrzeniami przyjaciół. – Idziecie?
- Zostajemy? – szepnął diagnosta, nie odwracając wzroku od towarzyszki.
- Nie wchodź mi lepiej w drogę – syknęła, przerywając tę dziwną grę.
- Spokojnie, jest wystarczająco szeroka! Nie przeoczę jej – mruknął i uśmiechając się pod nosem, ruszył za trójką znajomych. – Cuddy, po co wynajęłaś samochód?
- Nie twój zasrany interes – mruknęła, nawet się nie odwracając.
- A zaprosisz mnie do twoich rodziców? Dawno ich nie widziałem! – krzyknął za nią, wyraźnie rozbawiony. Administratorka zaklęła pod nosem.
- To będzie najgorszy tydzień w moim życiu – szepnęła do siebie, przyśpieszając kroku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Huddyland. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:50, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
O mamuniu!
To było zaje...*piiiiiip*
Dialogi cudowne, w pełni Huddzinowe. Ach, te iskry!
Jak ty potrafisz takie wymyślić? Kocham cię za nie!
Kika napisał: | Lisa podążając za jej wzrokiem, uświadomiła sobie, że stoi pomiędzy rozkroczonymi nogami podwładnego, który nadal trzymał w dłoniach jej żakiet. |
Mrauuu!
A co do tego fragmentu, to nie jestem pewna, ale czy nie powinno być "rozkraczonymi"
Błędów ortograficznych nie wykryłam.
Pragnę więcej i więcej.
Weeenaaa!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Nie 20:51, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubelszczyzna ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:54, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Może i 'przegadana', ale takie są potrzebne. A mojej skromnej osobie się podobało. I to bardzo rewelka. Już dwadzieście lat temu robili zakłady.
Cytat: | - To będzie najgorszy tydzień w moim życiu – szepnęła do siebie, przyśpieszając kroku.
|
Chyba najlepszy
Ale ja się nie znam
Chcę duużo więcej!
Pozdrawiam i życzę wieelkiego wena, i czaasu dużo. Bo ja się nie mog doczekać tej części z akcją.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
monad
Stażysta
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:57, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Dziś czytam same fiki z cudownymi dialogami W ogóle jakiś dzień cudownych fików dziś mam
Bardzo, bardzo mi się podobało. Agresywna Cuddy uroczy House
Część kolejna wysoce upragniona w jak najbliższym terminie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prozak
Student Medycyny
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:00, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
AAAA suuuper, no poprostu świetne, jakoś tak nie mogę nic więcej z siebie wykrztusić no cudowne i tyle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|