Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Pomocna dłoń [NZ] 4/?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:04, 11 Wrz 2011    Temat postu: Pomocna dłoń [NZ] 4/?

Cytat:
Witam wszystkich HuddyFanów miałam ochotę na popełnienie jakiegoś nowego fika już od dawna i oto, co wykluło mi się wczoraj. Na razie kategoria +13, ale bardzo, bardzo możliwe, że w dalszej części opowiadania mocno podskoczy w górę. Tymczasem zachęcam wszystkich do czytania i komentowania



zweryfikowane przez autorkę

1.

Lubię alkohol. Serio. Ale nie, żeby mi smakował, czy coś. Tak naprawdę, to jest niedobry, piecze w gardło i śmierdzi. Nie zawiera żadnych składników, niezbędnych do życia. Ani jednej witaminy. Mimo wszystko, lubię stan, w jaki mnie wprowadza. Takie absolutne odprężenie. No i ból. Po alkoholu jest mniejszy. Nie, nie chodzi o nogę. Chodzi o to w środku. Dziwne skręcenie wszystkich narządów za każdym razem, kiedy się z nią pokłócę. To beznadziejne. Bo wiem przecież, że taki prawdziwy skręt jakiegokolwiek organu jest niemożliwy. Więc dlaczego to boli? No jasne. Tak się objawia uczucie. A mnie chyba na niej zależy. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie robią sobie nawzajem krzywdę, skoro im na sobie zależy. Tacy po prostu jesteśmy. Gówniana ludzka natura. Szkocka potrafi sprawić, że nie pamiętam o swoich problemach. Że nie muszę ich analizować w kółko i ciągle, próbując dociec czyja to była wina tym razem. Idealny lek na chwilowe zapomnienie. Zawodowy otępiacz umysłu. Ma tylko jedną wadę. I to w dodatku taką, która objawia się dopiero na drugi dzień. Kac. Największa zmora studentów. I moja. Nienawidzę, kiedy do bólu nogi dochodzi jeszcze tępy ból głowy i spędzanie w objęciach kibla wielu godzin, które można by przeznaczyć na bardziej kreatywne zajęcia. Kto w ogóle wymyślił kaca? Żałosne. Ale tym będę martwił się jutro. Jednym haustem opróżniam szklankę. A, jest jeszcze ten pijacki bełkot. Prawdopodobnie, jestem teraz jego książkowym przykładem. Rozglądam się dookoła. Mój wzrok zatrzymuje się dłużej na dekolcie pewnej młodej barmanki. Ma fajne cycki, co tu dużo gadać. Na oko, jest ode mnie młodsza jakoś dwukrotnie. Pewnie dorabia sobie na studia. Ma pełno tatuaży, jeden na lewym ramieniu, dwa na prawym. Lewe przedramię jest czyste, na prawym wije się wąż. Ktoś totalnie spieprzył robotę. Kolory są wyblakłe, a wąż nienaturalnie chudy. Pewnie dała się wydziarać jakiemuś znajomemu idiocie, który myśli, że ma talent. Ciekawe, czy miał chociaż rękawiczki. Dziewczyna ma też kilka kolczyków. Jak ona śpi? Tyle żelastwa w twarzy, musi być jej strasznie niewygodnie. Moje przemyślenia przerywa sama zainteresowana.
- Nie patrz mi się na cycki – warczy. Wydaje się całkiem groźna. Nieźle.
- Po co ubrałaś taki dekolt, jeśli nie chcesz, żeby faceci się na niego gapili? – odbijam piłeczkę i jestem zadowolony, że zamilkła, nie wiedząc, co powiedzieć. Młoda i głupia. Zaczynam liczyć jej kolczyki. Cztery w prawym uchu, trzy w lewym, po jednym w wardze i w lewej brwi. Ile to będzie razem? Siedem. Nie, zaraz. Dziewięć. Pocieram czoło zirytowany. Moje zdolności matematyczne cofnęły się do poziomu trzylatka. Pięknie. Alkohol jest zły. Zawsze to powtarzałem. Staram się skoncentrować znowu na cyckach wytatuowanej barmanki.
- Przestań – syczy i trąca mnie w ramię. Uśmiecham się tylko przepraszająco, ale nie mam zamiaru przenieść wzroku choćby o centymetr. Kątem oka widzę, jak gestem ręki kogoś przywołuje. Mam tylko nadzieję, że to nie jej łysy, napakowany chłopak. Niestety. To jest jej łysy, napakowany chłopak. Doskakuje do mnie i pręży muskuły. Co za idiota. W lokalu jest prawie całkiem ciemno, a on ma na sobie okulary przeciwsłoneczne. Pewnie w ten sposób próbuje ukryć zeza, innego wytłumaczenia nie ma.
- Dostawiasz się do mojej panienki? – pyta buńczucznie, wypinając klatę. Podnoszę się z krzesła. Ha! Jestem wyższy! Co z tego, że mam trochę mniejszą masę mięśniową, skoro teraz to ja patrzę na niego z góry.
- Nie podrywam twojej białogłowy – mówię słodziutko pewny, że nie zrozumiał ostatniego słowa. Gość wygląda jakby był na tym samym poziomie intelektualnym, co pluszowy piesek Rachel. Widzę, jak na jego czole pojawiają się zmarszczki. Biedakowi zaraz łeb eksploduje, aż tak się wytęża! Kątem oka widzę, że wszyscy wokół przyglądają się mnie i głupawemu kolesiowi. Nie przeszkadza mi to. Lubię mieć widownię.
- Jak ją nazwałeś? – pyta przez zęby i zadziornie podwija rękawy. Myliłem się. Piesek Rachel to przy nim pluszowy Einstein. Mięśniak ma mózg wielkości główki od szpilki. Przeciętej na dwie części. Albo i na cztery. Otwieram właśnie usta, by mu o tym powiedzieć, ale ktoś mi przerywa i ciągnie za sobą.
- Jemu jest bardzo przykro, przeprasza i już stąd znika – paple tajemniczy jegomość, kneblując mi usta własną dłonią. I nagle go poznaję. Czuję, jak w moje żyły wystrzela adrenalina. Co ten idiota tutaj robi? Jak śmie mnie dotykać? Wściekłość narasta niebezpiecznie szybko. Nie jestem porywczy, ale na tego dupka mam alergię. Nie wiem, jak udaje mu się wyciągnąć mnie na zewnątrz. Przypuszczam, że to szkocka mogła mnie trochę otępić. Mówiłem, alkohol jest zły!
- Odbiło ci? – pyta zdyszany i pochyla się, opierając dłonie na kolanach, jakby właśnie wytargał z pubu kilkadziesiąt kilogramów żywego mięcha. Widocznie musiałem się jednak trochę zapierać. – Wszczynać bójkę z facetem szerszym od ciebie dwukrotnie?
- Niczego nie wszczynałem – mówię, spuszczając wzrok. Czkam przy tym cicho. – Po coś tu przylazł?
- Mam sprawę – zaczyna Lucas cicho i jakoś tak nieśmiało. Wygląda, jakby było mu niezręcznie ze mną rozmawiać. Pierwszy raz go takiego widzę.
- Nie oddam ci Cuddy. Znajdź sobie własną – mówię ze złośliwym uśmieszkiem.
- Poniekąd to właśnie o nią chodzi – odpowiada i palcami przeczesuje niedbale włosy.
- Jeśli się z nią przespałeś to nie martw się, nie mogła cię niczym zarazić – mówię wesoło, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gdyby dotknął ją chociaż koniuszkiem palca, momentalnie byłby martwym detektywem.
- Nie żartuj sobie House. Sprawa jest poważna – po raz pierwszy tego wieczoru patrzy mi w oczy. I widzę, że naprawdę powinienem przestać się wygłupiać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Pią 14:26, 23 Wrz 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:07, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Jakiś nowy fick, o jak dobrze!

Póki co, podoba mi się, dodaj następną część, zobaczymy jak się rozkręci
Ale myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku

Cytat:
- Nie oddam ci Cuddy. Znajdź sobie własną – mówię ze złośliwym uśmieszkiem.
- Poniekąd to właśnie o nią chodzi – odpowiada i palcami przeczesuje niedbale włosy.
- Jeśli się z nią przespałeś to nie martw się, nie mogła cię niczym zarazić – mówię wesoło, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gdyby dotknął ją chociaż koniuszkiem palca, momentalnie byłby martwym detektywem.
- Nie żartuj sobie House. Sprawa jest poważna – po raz pierwszy tego wieczoru patrzy mi w oczy. I widzę, że naprawdę powinienem przestać się wygłupiać.


Hmm, o co może chodzić? Mam nadzieję, że nie żaden wypadek ?

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:18, 11 Wrz 2011    Temat postu:

@LissLady - dziękuję nie chcę zdradzać za dużo, ale powiem tylko, że zdecydowanie nie jestem miłośniczką deathfików wolę fluffy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Nie 19:20, 11 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:07, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Alcusia Miło Cię widzieć z nowym opowiadaniem

Czytałam ten tekst po 4 rano, bo nie mogłam spać na komórce. Mogę powiedzieć, że wcześniej mi się podobało i nadal trzymam się tego zdania
Uwielbiam pierwszoosobowe narrację (dzięki Kingowi). Twoją zgrabnie się `połyka`. Kocham, kiedy House wpada w kłopoty w szczególności, gdy ma dostać po twarzy od dużych chłopców . Pierwszej chwili myślałam, że Wilson znów go ratuje, ale nie podobała mi się reakcje Grega, więc stwierdziłam, że to pewnie ten przydupas Lucas i....zgadłam Napawam się dumą

Jestem ciekawa, co się stało Cuddy albo się stanie. Dobrze, że lubisz fluffy ^^

Czekam na dalsze części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 12 Wrz 2011    Temat postu:

@noway_ - nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Ty się cieszysz, że wróciłam jutro co prawda mam trochę do załatwiania, ale myślę, że nowa część się pojawi. Pierwszy raz piszę narrację pierwszoosobową (i to w dodatku z perspektywy House'a!) więc tym bardziej mi miło, że się podoba dzięki za miłe komentarze i zainteresowanie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:37, 13 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Wy się martwiłyście, że coś się stanie Cuddy, a tu taka historia szczerze mówiąc miałam napisać to inaczej, ale w ostateczności przyjął się taki wątek. Soł rid, koment, indżoj



2.

- Po co tu przyjechałeś? – pytam, kiedy Lucasowi udaje się mnie wcisnąć do samochodu.
- Byłem u Cuddy – odpowiada szczerze, a moja pięść zaciska się z wściekłości. Biorę dwa głębokie oddechy. No dobrze, pięć głębokich oddechów.
- Po jaką cholerę?
- Wiedziałeś, że Rachel ma dzisiaj urodziny? – pyta retorycznie, a ja czuję, że blednę. Oczywiście, że nie wiedziałem. Cholera, cholera, cholera. Dupek ze mnie. Lucas spogląda na moją minę i uśmiecha się lekko z ponurą satysfakcją.
- To nie mój dzieciak. Nie mam obowiązku pamiętać o takich szczegółach – mówię i sam nie wierzę w to, że to powiedziałem. Szczyt idiotyzmu, bo przecież kocham tę małą i zrobiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa.
- Jesteś kretynem, jeśli naprawdę w to wierzysz – wzdycha Lucas i patrzy na mnie z niedowierzaniem. Co jak co, ale on trochę mnie zna.
- Nie wierzę… - mówię cicho i chowam twarz w dłoniach. Nie ma sensu przed nim udawać. Czuję się jak gówno. I chyba powinienem tak się czuć. Wszystkie elementy układanki łączą się w jedną całość. Cuddy prosiła, żebym wrócił dziś wcześniej i trochę posprzątał w domu. Olałem ją, bo niby po co sprzątać, skoro za chwilę i tak się zabrudzi? Pewnie urządziła jakieś przyjęcie dla małej. Wczoraj mówiła, że musi kupić balony i kolorowe czapeczki, a kiedy dziś oznajmiłem jej, że wychodzę do baru, prawie mnie zagryzła z wściekłości. Tylko idiota by się nie zorientował. A może po prostu nie chciałem się zorientować? Przecież gdybym został na tym przyjęciu, to dopiero byłaby katastrofa. Dzieciaki plątające się pod nogami, baloniki, wrzaski, prezenty… Ohyda. Pewnie zrobiłbym coś, za co byłaby bardziej wściekła, niż jest teraz. Na pewno tak by było. Uniknąłem większego zła, dobry ruch.
- Lisa jest załamana – Lucas przerywa mój wewnętrzny monolog. – Prawie się popłakała, kiedy u niej byłem. – wielkie mi rzeczy. Kobiety ciągle płaczą i to najczęściej bez powodu. Powinna mi podziękować, że nie przyszedłem. – Nie sądzę, żeby zasłużyła sobie na takie traktowanie z twojej strony. Potrzebuje, żebyś przy niej był. A ciebie nigdy nie ma.
- A Rachel? – dopytuję, ignorując jego zarzuty. Może i jestem nieczułym osłem, ale nie zniósłbym, gdyby mała była przeze mnie smutna. Ale to przecież tylko dzieciak, pewnie nawet nie zauważyła, że mnie nie ma.
- Jak wszedłem, podbiegła do mnie, krzycząc „Greg, Greg!”, ale kiedy zorientowała się, że to ja, nawet nie wzięła prezentu ode mnie i poszła do swojego pokoju – mówi szorstko, parząc na mnie z obrzydzeniem. Jakbym zabił mu kota co najmniej. Czuję, jak moje serce staje, a oczami wyobraźni widzę jej smutną minkę. Co ze mnie za ojciec… Zaraz, przecież nie jestem jej ojcem. Ale chciałbym być. Powinienem. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Zapomniałem o jej urodzinach, a były Cuddy pamiętał. Kretyn ze mnie do potęgi.
- Cholera jasna – klnę cicho pod nosem. Spoglądam na zegarek. Dwudziesta pierwsza szesnaście. Nie ma szans, okoliczne sklepy z zabawkami są już na pewno zamknięte. Co robić, co robić? Nie chcę czekać do jutra. Muszę załatwić to dziś, jaki byłby ze mnie mężczyzna, gdybym odpuścił? – Pożycz samochód – rozkazuję Lucasowi i wyciągam dłoń po kluczyki. Uśmiecha się tylko głupawo, jakbym opowiedział jakiś szczególnie dobry dowcip.
- Och, myślałem, że żartujesz – mówi na widok mojej poważnej miny. – Nie dam ci, jesteś pijany.
- Łaski bez, w końcu cztery metry dalej stoi mój motor – mówię, wywracając oczami i wysiadam z samochodu. Przesadnie mocno zatrzaskuję drzwi, aż trzęsie się szyba. Kuśtykam przez parking, walcząc z zawrotami głowy. Wkładam rękę do kieszeni w kurtce. Jedna, druga, trzecia… Puste. Sprawdzam jeszcze spodnie. Wyciągam kilka drobniaków, ale nie tego teraz potrzebuję. Odwracam się i widzę Lucasa, który opiera się o maskę swojego samochodu i bezczelnie macha moimi kluczykami. Wracam do niego wściekły. Niby kiedy zdążył mi je wyjąć? – Dawaj – mówię bez ogródek.
- Nie ma mowy – odpowiada i szybko chowa je do kieszeni. – Zawiozę cię do domu – proponuje.
- Nie jadę do domu! Muszę kupić coś dla Rachel – tłumaczę podniesionym głosem, jak jakiemuś ostatniemu kretynowi. Lucas przeczesuje palcami włosy i uśmiecha się triumfalnie.
- To się całkiem dobrze składa, bo znam akurat idealne miejsce – mówi zadowolony. – No wsiadaj – popędza mnie. Wzdycham tylko i ładuję się do samochodu. W ostateczności mogę przyjąć jego pomoc. Ale to będzie pierwszy i ostatni raz. Bez niego też bym sobie poradził.

***

- Zwariowałeś?! To dziewczynka, nie ucieszy się ze zdalnie sterowanego śmigłowca – mówi Lucas, patrząc na mnie jakby zobaczył kosmitę.
- Chyba wiem lepiej, co lubi mój dzieciak – mówię przez zaciśnięte zęby. Cholera, wyrwało mi się. Żaden mój dzieciak. Po prostu mały potworek, którego w jakiś sposób jeszcze toleruję.
- W porządku, masz rację – mówi i unosi ręce w obronnym geście. Biorę zabawkę i idę do kasy najszybciej, jak mogę. Chcę się już pozbyć tego gogusia, działa mi na i tak mocno zszargane nerwy.
- Pięćdziesiąt dolarów i dziewięćdziesiąt dziewięć centów – mówi kasjer znudzonym głosem. Bez słowa podaję mu odliczoną kwotę. Tyle mojej ciężko zarobionej krwawicy, za jakiś plastikowy helikopterek. Szczyt wszystkiego. – Dobrze pan wybrał, to jeden z najlepiej sprzedających się modeli. Syn na pewno się ucieszy – dodaje chłopak, momentalnie podnosząc mi ciśnienie. Obrzucam go najbardziej nienawistnym spojrzeniem, na jakie mnie stać i szybko opuszczam sklep.
- Skąd wiedziałeś, gdzie szukać sklepu z zabawkami o tej godzinie? – pytam Lucasa, kiedy wracamy już do auta.
- Mój znajomy jest właścicielem – mówi, wzruszając ramionami. No pięknie. Jeszcze dałem zarobić jego koleżce. Nic dziwnego, że akurat tu mnie przywiózł.
- Dzięki – mówię bardzo cicho, wsiadając do auta. Chyba usłyszał, bo bez słowa skinął głową. Nawet nie próbuje zrozumieć jego motywu. Facet zachował się cholernie dojrzale i naprawdę jestem mu wdzięczny. Oczywiście nie ma najmniejszego powodu, by musiał się o tym kiedykolwiek dowiedzieć.
- To teraz do domu, co? – pyta, odpalając samochód.
- Panie szofer gazu, panie szofer gazu… – nucę pod nosem, zapinając pas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:22, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Uff.
Kamień spadł mi z serca, już myślałam, ze coś nie tak z Lisą.

Ejj, ale nasz Greg narozrabiał.! Nieładnie, nieładnie...
Mam nadzieję, że mała Rachel mu wybaczy. W końcu rozczarowanie dziecka jest gorsze, niż rozczarowanie dorosłego.

Co tu mówić, naprawdę dobrze Naprawdę mi się podoba
Czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:49, 14 Wrz 2011    Temat postu:

@LissLady - dziękuję i bardzo mi miło, że ktoś czyta i jeszcze mu się podoba w końcu taki cel pisania fików postaram się bardzo wkrótce dodać następną część. Tymczasem wielkie dzięki za zainteresowanie i miłą opinię

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:26, 16 Wrz 2011    Temat postu:

Proszę, już część numer trzy nie wiem, ile do końca, ale mam nadzieję, że grono czytelników jeszcze się powiększy! Dzięki wszystkim czytającym

3.

Od dziewięciu minut i trzydziestu sześciu sekund jedziemy w milczeniu. Lucas patrzy przed siebie i niecierpliwie palcami bębni rytm piosenki. Wyciągam z siatki prezent dla Rachel i czytam instrukcję na pudełku, chcąc zabić czas, chociaż wiem, że do domu już niedaleko. Ciekawe, co myśli sobie teraz Cuddy. Pilot na podczerwień… Chciałbym wiedzieć, jak bardzo jest zła. Baterie załączone w zestawie… Małej na pewno jest przykro, ale przecież to tylko dziecko. Trzy, niezależnie pracujące silniki… Zobaczy prezent, ucieszy się i szybko zapomni, zawsze tak było. Ulepszony żyroskop, większa stabilność w powietrzu… Poza tym, w przyszłym roku też będzie miała urodziny, wielka mi okazja do świętowania. Wspaniała zabawa dla dzieci i rodziców… Odkładam zabawkę i zerkam przez okno. Serce podchodzi mi do gardła, kiedy widzę znajomą okolicę. Idiota ze mnie. Kto to widział, żeby się tak stresować… Chyba się starzeję. Lucas parkuje już pod domem Cuddy.
- Powodzenia – mamrota cicho, a ja wysiadam bez słowa i idę lekkim slalomem, spoglądając w okna. Światła się nie palą, więc moje kobiety już śpią. Może to i lepiej, uda mi się przełożyć awanturę na jutro. Dziś i tak już nie mam na to siły. Sięgam pod doniczkę okazałego kwiatka, który od zawsze stoi przy drzwiach i wyjmuję klucz. Cuddy wielokrotnie mówiła mi, że w ten sposób zostawiam dom otwarty dla złodziei, ale kto by tam chciał nas okradać. Z całej siły koncentruję się na cichym otwarciu drzwi, ale niestety stary zamek szczęka głośno, a klamka rzęzi niemiłosiernie. Krzywię się, ale na paluszkach ładuję się do przedpokoju. Cholerna, skrzypiąca podłoga! Wszystko przeciwko mnie. Zdejmuję buty, kurtkę i odkładam laskę. Biorę ze sobą tylko siatkę z prezentem i idę do salonu. Nie ma sensu pchać się do sypialni, zresztą Cuddy i tak wygoniłaby mnie na kanapę. Uprzedzam bieg wydarzeń. Zapalam lampkę i z ulgą padam na miękkie poduszki. Kątem oka zauważam coś na stoliku. Coś, czego, kiedy wychodziłem o szesnastej dwadzieścia dwie, jeszcze nie było. Mały talerzyk. Mały kawałeczek tortu. I mała, złożona na pół karteczka. Biorę ciasto w dwa palce i natychmiast je zjadam. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jestem głodny, a to maleństwo tylko podrażniło mój żołądek. A do tego ma dziwny smak. Cholera, chyba jednak najpierw trzeba było przeczytać liścik od Cuddy, może dodała tam cyjanku? Biorę karteczkę i odwijam ją leniwie.

„Cieszę się, że sam wpadłeś na to, że dziś śpisz w salonie.” Mówiłem? Uprzedziłem bieg wydarzeń. „Rachel uparła się, żeby zostawić ci kawałek ciasta, ale moim zdaniem tylko na tyle zasłużyłeś. Możesz być z siebie dumny, znowu nas zawiodłeś.”

Oczywiście. Zły House. Zawaliłem, nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie zmienię się z dnia na dzień, czego ona oczekuje? Zresztą, nie wierzę, żeby ludzie w ogóle potrafili się zmienić. Przez ponad pięćdziesiąt lat mojej genialnej egzystencji nigdy nie miałem do czynienia z małym szkodnikiem, a ona chce, bym nagle stał się przykładnym tatusiem? I tak się staram. Jak na mnie. Już to powinno ją zdziwić i dać do myślenia, że mi na niej zależy. Na nich. Nie zawsze jestem draniem bez serca, a one są teraz najważniejszymi kobietami w moim życiu. Może i mój system okazywania emocji jest trochę upośledzony, ale to nie znaczy, że chcę dla nich źle. Wręcz przeciwnie, chcę jak najlepiej i zawsze tak było. Głupia kobieta. Mam ochotę do niej pójść i jej wygarnąć. Nie będzie mi tak pluła w twarz. Może jakbym jej nagadał, zrobiłoby się jej przykro i mógłbym liczyć na pojednawczy seks? Godzenie się jest fajne. A z Cuddy… Uwielbiam się z nią godzić. Te jej… Argumenty. W ułamku sekundy robię się napalony jak jasna cholera. Wstaję szybko i natychmiast siadam z powrotem, a w głowie kręci mi się niemiłosiernie. Jednak trochę dzisiaj wypiłem. Pewnie więcej niż powinienem był. Olać to. Idę. Wstaję, tym razem wolniej i dla pewności podpieram się o oparcie kanapy. Jest nieźle. Noga trochę boli, ale poza tym wręcz perfekcyjnie utrzymuję pion. Zostawiam zabawkę dla Rachel w salonie i idę do mojej kobiety. Oby czekała na mnie naga i rozpalona. Ewentualnie może mieć na sobie jakąś seksowną bieliznę. I koniecznie szpilki. I kajdanki. I jeszcze… No dobra, może być bez bicza. Wyobrażam ją sobie w takim wydaniu, aż ślinka napływa do ust. Łapię za klamkę i odważnie wchodzę do środka. Nie obudziła się. Leży zaplątana w białej pościeli, jak jakaś bogini, a jej loki rozrzucone są na poduszce. Cudowny i bardzo podniecający widok. Ściągam podkoszulek, spodnie i natychmiast zaczynam żałować, że nie poszedłem wcześniej pod prysznic. Mam nadzieję, że mojej Cuddy nie będzie przeszkadzał zapach potu i szkockiej. W końcu to bardzo męska mieszanka. Ładuję się do łóżka i bezceremonialnie wsadzam jej rękę pod tą cienką koszulkę nocną. Chyba się jej podoba, jak głaskam ją po brzuchu, bo uśmiecha się tylko jednoznacznie przez sen. Tyle wystarczy. Taka mała zachęta z jej strony, a w mojej głowie pojawia się milion pomysłów, co mógłbym teraz z nią robić. Niestety, moje niegrzeczne myśli nie mają szansy się nawet rozwinąć, bo Cuddy się budzi. Przez ułamek sekundy patrzy na mnie z tym samym lubieżnym uśmieszkiem, a potem jej twarz tężeje, rysy wyostrzają się, a ja dostaję w pysk. Mocno bije, jak na tak małą osóbkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Pią 21:31, 16 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:22, 17 Wrz 2011    Temat postu:

Widzę, że zmieniłaś nicka
Całkiem ładny

Cytat:
Przez ułamek sekundy patrzy na mnie z tym samym lubieżnym uśmieszkiem, a potem jej twarz tężeje, rysy wyostrzają się, a ja dostaję w pysk. Mocno bije, jak na tak małą osóbkę.


Oj, rozwaliłaś mnie tym
Ale myślę, że mu się całkowicie należało. Jak można zawieść taką małą, bezbronną istotkę jaką jest Rachel?
I chociaż House ma trochę racji z tym, że człowiek nie może się tak od razu zmienić, a Cuddy chyba tego od niego oczekuje, to nie zmienia to faktu, że postąpił po prostu ohydnie
Teraz powinien nosić Lucasa na rękach


Oczywiście podobało mi się
Czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Sob 10:23, 17 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:34, 18 Wrz 2011    Temat postu:

No wiesz, LissLady cytując klasyka: "I'm making some changes", stąd ta zmiana nicka chociaż grono czytelników jest nadzwyczaj skromne, to bardzo się cieszę, że czytasz i po każdej części dzielisz się ze mną swoją opinią jest to bardzo miłe i naprawdę niesłychanie motywujące dzięki za wszystko

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:27, 18 Wrz 2011    Temat postu:

Fajne to jest! Fajnefajnefajne!
Bardzo przyjemnie się czyta. Dobrze napisane opowiadanie, napisane ciekawym i zabawnym stylem. Co prawda ten styl jest momentami odrobinę kłopotliwy - zazwyczaj bardzo zabawny, ale czasami robi się troszkę infantylnie. Musisz uważać, bo tu jest cienka granica.
Nie ogarniam, czemu Lucas miałby się fatygować i pomagać House'owi naprawić relację z Cuddy. Nie rozumiem tego i nie przekonuje mnie.

Cytat:
- Pięćdziesiąt dolarów i dziewięćdziesiąt dziewięć centów – mówi kasjer znudzonym głosem. Bez słowa podaję mu odliczoną kwotę. Tyle mojej ciężko zarobionej krwawicy, za jakiś plastikowy helikopterek. Szczyt wszystkiego.

Cytat:
- To teraz do domu, co? – pyta, odpalając samochód.
- Panie szofer gazu, panie szofer gazu… – nucę pod nosem, zapinając pas.

Cytat:
Oby czekała na mnie naga i rozpalona. Ewentualnie może mieć na sobie jakąś seksowną bieliznę. I koniecznie szpilki. I kajdanki. I jeszcze… No dobra, może być bez bicza.

Cytat:
Przez ułamek sekundy patrzy na mnie z tym samym lubieżnym uśmieszkiem, a potem jej twarz tężeje, rysy wyostrzają się, a ja dostaję w pysk. Mocno bije, jak na tak małą osóbkę.

Perełki!!!

Chcę dalej, dalej, dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:25, 19 Wrz 2011    Temat postu:

Dosłownie- zachowanie Lucasa mnie zgięło w całości Aż dziwne, że teraz z House to tacy friends są Ale pokłony dla niego, że zlitował się nad naszym doktorkiem i pomógł mu kupić prezent dla Rachel
Wow, to musiało boleć *wrrr* Choć, nie dziwię się Cuddy, bo jednak House przegiął i to ostro
Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:43, 20 Wrz 2011    Temat postu:

@Pirania - myślę, że nie przesadzę pisząc, że zaszczytem jest dla mnie, że czytasz i do tego Ci się podoba bardzo mi miło i myślę, że motywy Lucasa będą wyjaśnione jeszcze dzięki za wszelkie uwagi i zainteresowanie
@noway_ - również się cieszę bardzo, że Ci się podoba ale niestety mój wen ma ostatnio kapryśne dni i wychodzi mi cały czas nie to, co bym chciała ;< ale postaram się dodać kolejną część jak najszybciej dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:53, 20 Wrz 2011    Temat postu:

Nie było mnie tu, a widzę, że Missy króluje tu całą sobą! Wspaniale

A na początek - przepiękny obrazek w opisie! Dzięki za przypomnienie Huddy kissku i miny Wilsona.

Mnie też spodobało się to, żeby Lucas znalazł sobie nową Cuddy. A tak na marginesie, to po co tu Lucas? wystarczyłby House, ale wiem, bez tego pierwszego nie ma zabawy!

Haws jest gÓpi! (pewnie tak samo na moim miejscu odpowiedziała by Rachel) Żeby przegapić jej urodziny i zostawić przede wszystkim z tym Cuddy samą... wstyd! No ale co, Hawsa nie zmienimy, nie?
Cytat:
Kretyn ze mnie do potęgi.
- owszem panie Haws, kretyn z ciebie do potęgi!

Missy, nie sądziłabym, że Rachel tak zbliży tych dwóch facetów do siebie. Od kiedy oni są sprzymierzeńcami. Ponoć nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki! Spodobało mi się jednak to w drugiej części:
Cytat:
- Chyba wiem lepiej, co lubi mój dzieciak – mówię przez zaciśnięte zęby.
Fajne jest to, że House w twoim opowiadaniu naprawdę w to wierzy

Cytat:
Mocno bije, jak na tak małą osóbkę.
- TAK JEST! Godna nagroda dla House'a za jego poczynania!

Szkoda, że dopiero teraz odkryłam jak ciekawe jest to opowiadanie, bo przyznam, że na początku zraził mnie ten alkohol! Życzę duuużo weny!

Powodzenia ,
An


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:59, 21 Wrz 2011    Temat postu:

blackzone - dzięki wielkie za tak pozytywną opinię Hawsa nie zmienimy, ale możemy nad nim troszkę popracować cieszę się, że czytasz, że się podoba i mam nadzieję, że kolejne części Cię nie zniechęcą pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:00, 23 Wrz 2011    Temat postu:

Szczerze mówiąc nie jestem zadowolona z tej części. Początkowo miałam inny zamysł, ale mój Wen nie pozwolił mi stworzyć niczego innego niż TO. No cóż, oceńcie sami.

4.

Odruchowo sięgam ręką do nosa i sprawdzam, czy nie krwawię. Ale o tym nie ma mowy, jestem zbyt dobrze zahartowany w bójkach, żeby takie coś mnie ruszyło, chociaż boli jak cholera. Staram się zachować twarz i patrzę na Cuddy z niedowierzaniem, ale ona wcale nie wygląda, jakby było jej przykro, że pobiła właśnie swojego faceta.
- Jak śmiesz mnie obmacywać po tym, co dzisiaj zrobiłeś? – syczy groźnie i gwałtownie się podrywa. Aż ciarki mnie przechodzą na widok jej wzroku. Chwila zastanowienia i… Tak, postanawiam zgrywać głupa.
- O co ci chodzi, kobieto? – pytam najbardziej niewinnym tonem, na jaki mnie stać. Mam nadzieję, że połknie haczyk i jakimś cudem uda mi się wywinąć od wojny stulecia.
- Nie zgrywaj głupa! – niemal krzyczy. Cholera, jednak trochę już mnie zna. – Jak mogłeś nie przyjść na urodziny Rachel? Czekała cały wieczór, pytała o ciebie co chwilę! Jak mogłeś znowu nas wystawić? Zachowujesz się jak niedojrzały i nieodpowiedzialny szczeniak! Nigdy nie można na ciebie liczyć! – w ciągu pięciu sekund nieźle się rozkręciła i teraz drze się w najlepsze, a do tego raz po raz dźga mnie boleśnie palcem w pierś. O mamuniu. Trzeba działać.
- Skarbie, uspokój się, bo obudzisz małą – mówię spokojnie i, ignorując ból nosa, chwytam ją za ramiona. Bierze dwa głębokie oddechy i spuszcza głowę. Widzę teraz, że tak naprawdę nie jest wkurzona, tylko bardzo zraniona. Dupek ze mnie. – Pamiętałem o urodzinach Rachel. Po prostu zeszło mi na szukaniu dla niej prezentu – kłamię gładko, czepiając się desperacko ostatniej szansy wywinięcia się z tego bez szczerej rozmowy.
- Od kiedy to w barze mają zabawki dla czterolatek? – prycha i wyrywa się z mojego uścisku. Wiedziałem, że tak będzie. Nigdy się nie zmienię i nie dam jej szczęścia, na jakie zasługuje. Powinienem był przerwać to na samym początku, kiedy jeszcze nie byliśmy oboje aż tak zaangażowani. Powinienem melodramatycznie zostawić ją dla jej dobra. Albo w ogóle niczego nie zaczynać. Co ze mnie za pieprzony egoista, że trzymam ją w tym chorym, irracjonalnym związku tylko dlatego, że ja sam nie wyobrażam sobie już życia bez niej i Rachel? Nie potrafiłbym bez nich oddychać i nie zasnąłbym, gdyby nie leżała obok. W jednej chwili dociera do mnie, że jeśli zaraz nie zrobię czegoś mądrego, to stracę dwie najważniejsze kobiety w całym moim życiu. Nie jestem na to gotowy i chyba nigdy nie będę. Cuddy zasługuje na szczerość. Cholera. Chcąc, nie chcąc, muszę się na to zdobyć.
- Masz rację – mówię zrezygnowany. – Byłem w barze i zupełnie nie pamiętałem o urodzinach Rachel.
- Przynajmniej wreszcie mówisz szczerze – szepcze i owija się szczelnie ramionami, jakby nagle zrobiło jej się zimno. Zawiesza wzrok na wątpliwie malowniczym krajobrazie, który widać przez okno i czeka na moje dalsze zeznania.
- Lucas po mnie przyjechał. Wytargał mnie z baru i powiedział, że muszę coś zrobić, żeby was nie stracić – mówię, nie patrząc jej w oczy. Szczere słowa przechodzą mi przez gardło niczym dość duży, kanciasty przedmiot. Nie sądziłem, że to może być takie trudne. Spoglądam na Cuddy kątem oka. Nadal na mnie nie patrzy, ale widzę, że jej twarz trochę złagodniała. Jest taka piękna, a zarazem teraz taka smutna. Mam ochotę sam sobie obić mordę. – Zawiózł mnie do sklepu z zabawkami, a później odstawił pod dom. Chciałem… Chciałem jeszcze dziś dać coś małej, żeby nie poszła spać smutna – kończę historię.
- Na to już za późno – mówi twardo Cuddy i nadal uparcie wypatruje czegoś przez okno.
- Wiem, że znowu was zawiodłem – mówię cicho i delikatnie dotykam jej aksamitnego ramienia. Jest taka krucha, a każdego dnia musi wytrzymać tak wiele… Zawsze ją za to podziwiałem. Najsilniejsza kobieta, jaką znam. – Ale nie skreślaj mnie. Chcę być dobrym partnerem dla ciebie i… I ojcem dla Rachel. Wiem, jak to jest wychowywać się bez męskiego wzorca – mówię gorzko, uświadamiając sobie, że popełniłem ten sam błąd, którego obiecałem sobie uniknąć już za młodu. – Nie chcę was stracić – mówię najszczerzej jak potrafię. Nie czas teraz na głupią męską dumę. Bycie facetem polega na walce do końca o osoby, które się kocha. A moje dwie Cuddy… Tak, niewątpliwie kocham je ponad wszystko.
- House… -zaczyna bardzo poważnie, a ja wstrzymuję oddech. Ta zraniona kobieta przede mną ma właśnie w rękach moje serce, moją przyszłość, moje życie. W tej chwili zależy od niej wszystko. – Nie chodzi o to, że zapomniałeś o urodzinach Rachel, ani o to, że nie posprzątałeś mieszkania, kiedy prosiłam. To wszystko są szczegóły. Chodzi o to, że ty zawsze uciekasz. Nigdy cię nie ma, jakbyś zaprogramował sobie, że musisz zaszyć się w swojej samotni za każdym razem, kiedy tylko zaczynasz być potrzebny. A ja… My… Zasłużyłyśmy na kogoś, dla kogo będziemy priorytetem niezależnie od sytuacji. Na kogoś, kto nie będzie bał się stawić czoła normalnym, codziennym problemom, House. Jesteśmy razem ponad rok, a ty nadal w całości się nie zaangażowałeś. Nadal nie dopuściłeś nas do siebie. Taki związek… To nie związek. A ja nie wiem, czy dam radę dłużej bawić się w dom. Bo chciałam z tobą stworzyć taki prawdziwy, stabilny, ale ty… Ty nadal myślisz, że od rodziny możesz wziąć sobie wolne. Odbębniasz dniówkę w domu i znikasz, jakbyś był po pracy. To nie na tym polega – wyrzuca z siebie na jednym oddechu, jakby miała przygotowaną tę kwestię od dawna.
- Chcesz mnie zostawić? – pytam, siląc się na obojętność, chociaż w środku kwiczę już jak małe prosię. Świdruję ją spojrzeniem, próbując odczytać z jej twarzy to wszystko, czego mi nie powiedziała. Patrzy tylko smutno tymi swoimi pięknymi oczami. Dopiero teraz widzę, jak bardzo jest zmęczona. Ale dziś już jej nie odpuszczę. Muszę znać prawdę.
- Nie widzisz? Nie rozumiesz? Jesteś miłością mojego życia, nie mogę cię zostawić. Ale ty ciągle zostawiasz mnie. Odchodzisz, kiedy chcesz, wracasz, kiedy chcesz… Dlatego proszę, jeśli nie widzisz dla nas przyszłości, jeśli tego nie czujesz… Po prostu to skończ. Ja nie mogę. Ja to czuję* – mówi szczerze, patrząc mi w oczy. I nagle moja krew zamienia się w lodowatą wodę, która w jednej chwili paraliżuje moje mięśnie, serce i mózg.
- Cuddy… Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym funkcjonować bez was – mówię z wielką gulą w gardle zaskoczony, że w ogóle jakiś dźwięk wydobył się z moich ust – Chodź do mnie – niemal błagam, nie marząc w tej chwili o niczym, jak tylko o jej bliskości, o cieple jej ciała, o dotyku jej aksamitnych palców na swojej twarzy. Chwytam jej delikatną dłoń i ostrożnie przyciągam do siebie. Nie stawia oporu. Przysuwa się bliżej i siada mi okrakiem na kolanach. Wplata swoje palce w moje włosy i mocno mnie przytula. Oddycham z ulgą i kładę ręce na jej plecach, odwzajemniając ten cudowny uścisk. Dotykam ustami jej białej szyi, a rękami lekko głaskam ją po kręgosłupie. Wtula się we mnie tak ufnie, że już wiem, że nie zamieniłbym tej chwili na żadną inną.


* - nie mogłam się powstrzymać, żeby w tym miejscu nie przytoczyć wypowiedzi Dereka skierowanej do Meredith, odcinek dwudziesty piąty, sezon trzeci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:04, 23 Wrz 2011    Temat postu:

Brawo Missy!!!! Urzekła mnie ta część! House'owi się należało, piątka dla Cuddy. Cieszę się z tego, że postawiłaś dla House'a wyzwanie. Szczerość. I on temu o dziwo sprostał. Mogłam się domyślić zakończenia kłótni. Ale uważam, że ta para jeszcze w tym fiku nieźle narozrabia Jak na razie czekam na więcej Huddy w Twoim wykonaniu!

Pozdrowienia,
xoxo
An


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:28, 25 Wrz 2011    Temat postu:

JA to wiedziałam , że oni się pogodzą Kocham tę rozmowę w sypialni, jest urocza, taka w ich typie

Cytat:
- Cuddy… Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym funkcjonować bez was – mówię z wielką gulą w gardle zaskoczony, że w ogóle jakiś dźwięk wydobył się z moich ust – Chodź do mnie – niemal błagam, nie marząc w tej chwili o niczym, jak tylko o jej bliskości, o cieple jej ciała, o dotyku jej aksamitnych palców na swojej twarzy.


Urzekł mnie ten fragment
Naprawdę, bardzo podoba mi się ta część
Czekam, czekam i więcej Huddy proszę

Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:42, 26 Wrz 2011    Temat postu:

blackzone - bardzo się cieszę, że część Ci się podobała, bo osobiście nie jestem z niej zadowolona. Niemniej jednak, mój Wen nadal nieco strajkuje, więc kolejny rozdział idzie dość topornie. Ale staram się dziękuję
LissLady - również bardzo dziękuję za pochlebną opinię takie komentarze są naprawdę bardzo inspirujące i mam nadzieję, że natchną mojego upartego Wena dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin