|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:29, 01 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Nie masz co czuć się podle. I tak wstawiasz party częściej ode mnie. To mi jest glupio, bo jeśli ktoś jeszcze pamięta, o czym jest Treasure, to jestem w niebie. A wstawić bd mogła dopiero w przyszłym tygu. D:
A na nową część poczekam. Bo wiem, że warto
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:06, 01 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Ja pamiętam, oczywiście, że pamiętam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:25, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Heeej, pamiętacie mnie jeszcze?
*nie słyszy potwierdzenia*
No cóż.
Mogłam się tego spodziewać z takim tempem wrzucania następnych części.
Ale, gdyby ktoś tu przypadkiem trafił, to może sobie przeczytać part 4.
I hope you like it.
IV
Siedząc na miejscu pasażera, ukradkiem obserwowała mężczyznę znajdującego się obok. Po pierwszym, pozytywnym, zaskoczeniu przyszedł czas na bardziej trzeźwe wnioski. Z łatwością dostrzegła jego idealnie wyprasowaną koszulkę, włosy ułożone niemal pod linijkę, a także pedantycznie ostrożny sposób prowadzenia samochodu. Gdyby nie wyjątkowy uśmiech, który czynił twarz Wilsona podobną do twarzy szesnastoletniego, szczęśliwego chłopaka, Nadie uznałaby ojca za potencjalnego nudziarza.
- No to opowiedz mi, jak mieszkasz – zaproponowała.
W oczach onkologa pojawił się ledwie dostrzegalny cień niepokoju.
- Dwa pokoje, mieszkanie bardzo ładnie usytuowane, niedaleko do centrum… - zawiesił na chwilę głos, jakby zbierając się w sobie. – Niestety, aktualnie nie mieszkam sam – dokończył.
- Masz kogoś?
- Tak… to znaczy nie, oczywiście, że nie! Chwilowo mieszka u mnie przyjaciel, ma u siebie remont, dlatego przygarnąłem go na dwa, trzy tygodnie – nie podejrzewałby, że umie tak świetnie kłamać.
Nadie pokiwała powoli głową, choć nie wyglądała na zachwyconą.
- Nie mógł zatrzymać się u kogoś innego?
- Cóż… chyba ma tylko mnie – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Miejmy nadzieję, że to miły facet.
Wilson doskonale wiedział, iż o House’ie można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest miły, zmilczał jednak tę kwestię.
- Ile ma lat? – z zamyślenia wyrwało go kolejne pytanie.
- Nie pamiętam – odrzekł wymijająco. – Ale niewiele więcej ode mnie.
Dziewczyna wyglądała na rozczarowaną. Onkolog zakasłał, usiłując zamaskować nagły atak śmiechu wywołany myślą, że Nadie być może miała nadzieję na zawarcie interesującej znajomości.
- Jak się nazywa?
- Greg House. Jest szefem oddziału diagnostycznego w szpitalu, w którym pracuję.
- Mhm… Długo się znacie?
- Prawie piętnaście lat.
- Da się go lubić?
- Jasne – powiedział szybko, zastanawiając się, ile razy będzie musiał jeszcze okłamać dziś córkę. Na szczęście myśli dziewczyny skierowały się już na inne tory.
- Będziesz chodził do pracy w tym tygodniu?
- Obiecałem, że zajrzę kilka razy na chwilę, by zobaczyć, co z moimi pacjentami, ale oficjalnie mam wolne. W końcu nie zawsze jest u mnie córka – uśmiechnął się w sposób, który urzekł Nadie już na lotnisku i zahamował przed nie najgorzej wyglądającym budynkiem. – Dojechaliśmy.
Kiedy tylko przekroczyli próg mieszkania, odnotowała z ulgą, że nie panuje tu idealny ład, czego obawiała się przez całą drogę. Gdzieniegdzie mogła dostrzec leżące części garderoby, czasopisma o tematyce medycznej czy nieumyte kubki po kawie.
Nie jest źle.
Tymczasem Wilson zniknął gdzieś wraz z jej torbą. Po chwili usłyszała jego głos:
- Chcesz zobaczyć, gdzie będziesz spać?
Sypialnia była niewielka, ale urządzona całkiem gustownie.
- Rany, tato, po cholerę ci takie duże łóżko?
Mężczyzna zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia.
Aha, czyli nie mogę przy nim kląć – uznała, zerkając na ojca. Nie miała pojęcia, że dziwna mina Wilsona wywołana była czymś zupełnie innym.
- Lubię przestrzeń – bąknął wreszcie, pokrywając zmieszanie szerokim uśmiechem. – To co, może teraz się rozpakujesz, a potem gdzieś wyskoczymy?
- W porządku. A kiedy wróci ten twój kumpel?
- Obiecał być na kolacji.
Ich ostatnia sprzeczka dotyczyła właśnie tego wieczoru. Onkolog musiał użyć całego arsenału argumentów (nie tylko słownych), by zmusić przyjaciela do wyrażenia zgody na swoją obecność podczas kolacji.
- Ale, tato, powiedz, jaki on jest? Nie wiem, na co być przygotowana.
- Jest oryginalny. Jedyny w swoim rodzaju – powiedział twardo i ignorując pytające spojrzenie córki, dodał. – Jeśli chcesz dziś jeszcze coś zwiedzić, to musisz się pospieszyć. Już prawie trzecia.
***
- Miał być półtorej godziny temu. Jestem głodna.
- Zaczekajmy jeszcze chwilę. Widocznie coś zatrzymało go w szpitalu. Taki zawód…
Nadie przewróciła oczami, Wilson jednak był nieubłagany.
- Skoro nie odbiera telefonu, to znaczy, że niedługo będzie. Znam go.
Jakby na potwierdzenie jego słów rozległ się szczęk zamka w drzwiach i ich oczom ukazał się House w pełnej krasie.
- Witam szczęśliwą rodzinkę. Myślę, że Wilson opowiedział ci już o mnie wszystko, począwszy od lekarza odbierającego mój poród, a skończywszy na domu pogrzebowym, który ma mnie pochować? – zwrócił się dziarsko do dziewczyny, która przez chwilę siedziała bez ruchu z lekko uchylonymi ustami.
- Tata trochę mi o panu mówił – przyznała, gdy odzyskała mowę, a jej ton mówił: jednak nie powiedział, że jego kumpel urwał się z psychiatryka.
Diagnosta miał zamiar dalej prowadzić dyskusję, pochwycił jednak morderczo–błagalne spojrzenie swego kochanka i ograniczył się jedynie do stwierdzenia:
- Mów mi na ty.
- Hm… tak, właśnie, Nadie, to jest Ho… eee… Greg, przyjaciel, o którym ci wspominałem, Greg, to moja córka – dokonał nerwowej prezentacji Wilson.
- Nie pomyślałbym…
- House – wciąż mówił spokojnym głosem, jednak jego dłonie bezwiednie zwinęły się w pięści.
- Tak, tak, przepraszam. Co będzie do jedzenia?
- Kurczak w brokułach i sałatka z …
- Brzmi uroczo – stwierdził, puszczając oko do dziewczyny, która nie mogła powstrzymać lekkiego półuśmiechu, i skierował się w stronę łazienki.
Wilson bał się spojrzeć córce w oczy. Czy został już uznany za takiego samego wariata jak House?
- CO TO BYŁO? – Nadie wyglądała na mocno zaskoczoną, jednak w jej wzroku widniały iskierki śmiechu.
- Mówiłem ci, że jest oryginalny – przypomniał.
- O mnie mowa? – spytał diagnosta, wkraczając do pokoju, a młodszy mężczyzna jęknął w duchu na widok wściekle czerwonej koszulki z przekreślonym radiowozem i napisem „Pieprzyć policję”.
- Nie, o tym wyszczerbionym talerzu – wykazała się błyskawicznym refleksem dziewczyna.
House uśmiechnął się tajemniczo. Doprawdy, nie mogła trafić lepiej.
- Twój ojciec z pewnością doskonale pamięta, w jakich okolicznościach go wyszczerbił, prawda, Wilson?
Na samo wspomnienie siebie i przyjaciela na kuchennym stole, onkologowi zrobiło się gorąco. Mruknął coś niezrozumiałego, po czym dodał:
- Jedzmy, zanim kurczak wystygnie.
Wraz z upływem czasu, rozmowa nabierała coraz bardziej normalnego charakteru. Mężczyźni przez chwilę wymieniali się uwagami dotyczącymi nowego pacjenta House’a, u którego podejrzewano nerwiakowłókniowatość, później zaś konwersacja potoczyła się na temat nauki Nadie.
- Studiujesz? – spytał diagnosta, obgryzając ze smakiem udko.
- Tak, prawo.
- Nieźle – uznał po nanosekundzie zaskoczenia. – Będziesz miała kupę forsy, wiernego, nudnego męża i diabelnie ustabilizowane życie.
- Nie mam zamiaru wychodzić za mąż – oznajmiła, potrząsając głową. – Faceci są do dupy.
- Mama ci to wpoiła? – nie mógł się powstrzymać. – Czyżby myślała tak na skutek pewnych bolesnych wydarzeń sprzed dwudziestu lat?
- Mama dobrze wyraża się o ojcu – powiedziała ze spokojem, a Wilson obdarzył ją spojrzeniem pełnym uznania. Nie dać się podpuścić jego przyjacielowi to duża zdolność. – Po prostu mężczyźni potrafią tylko oszukiwać. I tyle.
- Kobiety też nie są święte, nie, Jimmy? – Nie otrzymawszy od onkologa odpowiedzi, kontynuował.- Zapamiętaj sobie mała – wszyscy kłamią.
- Mówisz jak profesor Warner – mruknęła.
Obaj mężczyźni błyskawicznie podnieśli na nią oczy.
- Jak kto? – spytał Wilson.
- Profesor Stacy Warner. Wykłada u nas prawo cywilne – wyjaśniła, nieco zdziwiona poruszeniem, które wywołała. - Znacie się?
- Taak… Poznaliśmy się kiedyś – odrzekł onkolog, widząc, iż jego towarzysz nie planuje odpowiedzieć. Zresztą, nie był nawet pewny, czy ten w ogóle usłyszał pytanie, gdyż wydawał się być całkowicie pogrążony w swoich myślach; po chwili zaś wstał od stołu i przeniósł się na kanapę, by tam pozorować czytanie jednego ze swoich czasopism.
- Czyli kolacja skończona? – upewniła się Nadie nie bez zdumienia, po czym zwróciła się do ojca. – Ty gotowałeś, to ja pozmywam.
Wilson niemal nieświadomie skinął głową. Spod oka cały czas obserwował House’a i to, co miał możliwość dostrzec w jego oczach, wcale mu się nie podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:16, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
ŁAAAAAAAAAAAAAAAA *krzyczy histerycznie z radości*
Nju part. Kocham. Tak, cudownie
...
Ale może przejdźmy do rzeczy.
Oczywiście, że ja pamiętam, ja bd zawsze pamiętać. Ale byloby głupio, jakbym nie pamietała, duh? XD
Bosz, kocham takiego zaniepokojonego Wilsona, ktory nie wie, co ma mowić. I, ktory za wszelką cenę chce przedstawić House'a od jak najlepszej strony, żeby tylko nie powiedzieć nic złego. I, ktory nei wie co mowić, żeby się nie zdradzić, że łączy ich coś więcej.
I kocham House'a i Nad za to, ze się dogadali. Za ich rozmowy, za ripostę Nad i za mrugnięcie okiem House'a.
I ten fik z każdą częścią jest coraz lepszy. O ile to w ogóle możliwe, zeby byl wciąż lepszy i lepszy
Dziękii
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:10, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo lubię czytać Twoje ficki. Są wyważone właśnie tak, jak lubię. Trochę akcji, trochę spokoju, i opisy, i dialogi, miejsce na humor i powagę, garść oryginalnych pomysłów, ale wszystko utrzymane w realiźmie, z miejscem i na kanon, i na własne, twórcze rozwinięcie Hilsonowego świata, a to wszystko w polewie z dobrego stylu podane bez błędów, różanego lukru i wszelakich innych kfiatkuf.
Ja tam lubię Nadię, zwłaszcza że ciekawie opisujesz to, jak poznaje ojca. Począwszy przez nieświadomość prawdziwej opinii matki, poprzez obawy przemieszane z ciekawością aż do pierwszych opinii i obserwacji.
Cytat: | Z łatwością dostrzegła jego idealnie wyprasowaną koszulkę, włosy ułożone niemal pod linijkę, a także pedantycznie ostrożny sposób prowadzenia samochodu. Gdyby nie wyjątkowy uśmiech, który czynił twarz Wilsona podobną do twarzy szesnastoletniego, szczęśliwego chłopaka, Nadie uznałaby ojca za potencjalnego nudziarza. | Jakoś nigdy tak na niego nie patrzyłam, a przecież to szczera prawda Ale za to masz po tyłku:
Cytat: | - Profesor Stacy Warner. Wykłada u nas prawo cywilne | Stacy była prawnikiem-konstytucjonalistą.
Tak poza tym to bardzo fajne opowiadanko. Czekam na ciąg dalszy.
u.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:22, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Vic, jak ja Cię kooooocham. Ale Ty dobrze o tym wiesz, prawda?
I nie masz za co dziękować. To ja powinnam przepraszać za takie tempo.
unblessed, co do Stacy i tego, co wykłada - że jest prawnikiem kostytucjonalistą to się dowiedziałam dopiero teraz. Natomiast to prawo cwilne wzięłam jako pierwsze z listy przedmiotów, które można wykładać podczas studiów prawniczych... Ale zawsze można przyjać, iż Stacy zrobiła jakąś aplikację/rozszerzenie czy coś... W każdym razie dziękuję za informację i miły komentarz. Mam, co prawda, niejasne przeczucie, że jestem przeceniana, ale zostawię je dla siebie.
Pozdrawiam ciepło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: I share my world with no one else. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:31, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Ja ciebie teeeż >
Ale ja ci i tak dziękuję. Za to, że dałaś się przekonać do pisania tego, za to, że tak cudownie ci wychodzi, za wszystko. Senkjuuuu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Domcia2605
Pacjent
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:54, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
cudne;d przeczytalam 4 czesci iczekam na kolejne;d
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:26, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Zjadana wyrzutami sumienia, że Gimme leży i kwiczy, postanowiłam zaznaczyć swoją obecność w tym temacie
Z łatwością dostrzegła jego idealnie wyprasowaną koszulkę, włosy ułożone niemal pod linijkę
gdyby ona wiedziała, że to w głównej mierze była zasługa dobrej woli House'a...
- Tak… to znaczy nie, oczywiście, że nie! Chwilowo mieszka u mnie przyjaciel, ma u siebie remont, dlatego przygarnąłem go na dwa, trzy tygodnie – nie podejrzewałby, że umie tak świetnie kłamać.
buahahahahaha... Też nie podejrzewałam go o takie umiejętności... może dzięki osmozie nabawił się ich od tego bezdomnego przyjaciela?
- Cóż… chyba ma tylko mnie – odpowiedział zgodnie z prawdą.
taaa... ogólnie to prawda, ale w połączeniu z poprzednim pytaniem to zaledwie półprawda...
- Obiecałem, że zajrzę kilka razy na chwilę, by zobaczyć, co z moimi pacjentami,
chyba z jednym, bardzo szczególnym pacjentem? W końcu znudzony i niezaspokojony House to bardzo niebezpieczna rzecz
Kiedy tylko przekroczyli próg mieszkania, odnotowała z ulgą, że nie panuje tu idealny ład, czego obawiała się przez całą drogę.
... i gdyby była trochę bardziej bystra, wywnioskowałaby, że to po prostu NIE MOŻE być mieszkanie jej pedantycznego tatusia
- Rany, tato, po cholerę ci takie duże łóżko?
gaaaad, skąd ona się urwała? Jak mogło jej przyjść do głowy, że jej superprzystojny ojciec żyje w celibacie?
Nie miała pojęcia, że dziwna mina Wilsona wywołana była czymś zupełnie innym.
mhmm... pewnie Wilson przypomniał sobie ten jeden raz, kiedy spadł z łóżka i nabił sobie guza, bo do pewnych rzeczy to duże łóżko okazało się za małe
Onkolog musiał użyć całego arsenału argumentów (nie tylko słownych),
jestem pewna, że tych niewerbalnych było więcej w końcu dla House'a same słowa niewiele znaczą...
morderczo–błagalne spojrzenie swego kochanka
morderczo-błagalne i obiecujące stosowną nagrodę...
mężczyzna jęknął w duchu na widok wściekle czerwonej koszulki z przekreślonym radiowozem i napisem „Pieprzyć policję”.
ale Wilson jęknąłby głośniej, gdyby na koszulce House'a był napis: "Policja nic dziwkom nie robi, bo dziwki robią policji"
Na samo wspomnienie siebie i przyjaciela na kuchennym stole, onkologowi zrobiło się gorąco.
no no no... *kiwa głową z uznaniem*
już myślałam, że Wilson upuścił ów talerz, kiedy House niespodziewanie złapał go za tyłek, a tu takie rzeczy... *ślini się* Ciekawe, kto zaczął tę akcję?
Spod oka cały czas obserwował House’a i to, co miał możliwość dostrzec w jego oczach, wcale mu się nie podobało.
kompletnie nie wiem, co Wilson tam dostrzegł... a chcę wiedzieć. bardzobardzo.
Nadie sama w sobie jest bardzo fajna... Zazdroszę jej tatusia. Obu tatusiów I mam nadzieję, że będzie go kochała równie mocno, kiedy/jeśli (nie - KIEDY - bo przecież kłamstwo ma krótkie nogi ) wszystkie jego kłamstwa wyjdą na jaw
Buziaki, any
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 11:28, 10 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:24, 09 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
dobry pomysł z Stacy, już tak może nie będzie nawijał jak chciał chyba( wydawało mi się tak jak czytałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 7:21, 10 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Vic napisał: | Ale ja ci i tak dziękuję. |
Gadał dziad do obrazu....
Vic napisał: | za to, że tak cudownie ci wychodzi, |
*kaszle znacząco*
Domcia2605 napisał: | cudne;d przeczytalam 4 czesci iczekam na kolejne;d |
Bardzo mi miło, że się podobało.
*Wywiesza transparent*:
żąda nowej części Gimme!!!
Richie napisał: | gdyby ona wiedziała, że to w głównej mierze była zasługa dobrej woli House'a... |
Jestem pewna, że gdyby Wilson wystąpił w krawacie, tak, jak uprzednio planował, spełniłaby się przepowiednia House'a i Nadie wróciłaby do samolotu.
Richie napisał: | Też nie podejrzewałam go o takie umiejętności... może dzięki osmozie nabawił się ich od tego bezdomnego przyjaciela? |
No szczególnie jeśli przebywał z nim tak bardzobardzo blisko... Praw fizyki nie da się powstrzymać.
Richie napisał: | taaa... ogólnie to prawda, ale w połączeniu z poprzednim pytaniem to zaledwie półprawda... |
To i tak duży sukces w porównaniu z początkowymi kłamstwami, nie uważasz?
Richie napisał: | chyba z jednym, bardzo szczególnym pacjentem? |
A szczerze mówiąc, nie o tym myślałam... Po prostu Wilson nie wytrzyma bez swoich drogich, umierających pacjentów...
Richie napisał: | ... i gdyby była trochę bardziej bystra, wywnioskowałaby, że to po prostu NIE MOŻE być mieszkanie jej pedantycznego tatusia |
Może w lot zrozumiała, iż ten bałagan zrobił niegrzeczny kumpel. Poza tym, naprawdę niewiele osób po czymś takim zaczęłoby podejrzewać, że ich ojciec jest gejem.
Richie napisał: | Jak mogło jej przyjść do głowy, że jej superprzystojny ojciec żyje w celibacie? |
Może stąd, iż powiedział, że nikogo nie ma?
Richie napisał: | (...) bo do pewnych rzeczy to duże łóżko okazało się za małe |
Zaczyna się...
Richie napisał: | jestem pewna, że tych niewerbalnych było więcej |
Ja również. Taka kolacja to przecież dla House'a ogromny wysiłek...
Richie napisał: | w końcu dla House'a same słowa niewiele znaczą... |
Słowa Jimmy'ego znaczą, jestem pewna.
Richie napisał: | morderczo-błagalne i obiecujące stosowną nagrodę... |
Stosowną nagrodę - za tydzień.
Richie napisał: | "Policja nic dziwkom nie robi, bo dziwki robią policji" |
Ty paradujesz w takiej koszulce?
Richie napisał: | Ciekawe, kto zaczął tę akcję? |
Nie mam pojęcia... Nie wnikam aż tak głęboko w życie chłopców.
Richie napisał: | kompletnie nie wiem, co Wilson tam dostrzegł... a chcę wiedzieć. |
Nie martw się, ja też jeszcze nie wiem.
Richie napisał: | I mam nadzieję, że będzie go kochała równie mocno, kiedy/jeśli (nie - KIEDY - bo przecież kłamstwo ma krótkie nogi ) wszystkie jego kłamstwa wyjdą na jaw |
Nie uprzedzajmy biegu wydarzeń...
motylku, owszem, chciał, jedynie jego ogromna miłość do Wilsona go przed tym powstrzymywała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:59, 11 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się, że tak skrupulatnie i ładnie opisujesz etapy zaznajamiania się Nadie z ojcem, jego otoczeniem i wyjątkowymi znajomymi. xD No i dziwne miny Wilsona, spowodowane czymś zupełnie innym, niż córeczka podejrzewa, są cóż, bezcenne. House jak najbardziej house'owy. Rozczarowanie Nadie wprawiło mnie w niezłą kwikawkę i teraz marzy mi się lekki teenage!crush Nadie, jeśli chodzi o House'a. Ooo, to byłoby dobre! xD
I Nadie ma u mnie giga plusa za bycie studentką Stacy. xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:13, 12 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
any napisał: | *Wywiesza transparent*:
żąda nowej części Gimme!!! |
mam nadzieję, że już zwinęłaś transparent i pobiegłaś czytać
tylko transparentu nie wyrzucaj, jeszcze się przyda
any napisał: | Jestem pewna, że gdyby Wilson wystąpił w krawacie, tak, jak uprzednio planował, spełniłaby się przepowiednia House'a i Nadie wróciłaby do samolotu. |
oh, crap... zapomniałam o krawacie... I miałam na myśli tylko to, że ciuchy i fryzura Wilsona są takie jakie są, bo House ich nie zmolestował
any napisał: | Praw fizyki nie da się powstrzymać. |
i "praw" biologii... wkońcu wchłanianie przebiega najsprawniej tam, gdzie skóra jest... najwrażliwsza
any napisał: | To i tak duży sukces w porównaniu z początkowymi kłamstwami, nie uważasz? |
pewnie pod koniec siódmego dnia Wilson nauczy się tak dobierać słowa, że to już w ogóle nie będą kłamstwa
any napisał: | A szczerze mówiąc, nie o tym myślałam... |
any, to o czym Ty myślisz??? chyba muszę podsyłać Ci więcej biurowej ery...
any napisał: | Poza tym, naprawdę niewiele osób po czymś takim zaczęłoby podejrzewać, że ich ojciec jest gejem. |
buahahahaha... teraz dla odmiany ja nie myślałam o TYM! chodziło mi tylko o to, że Nadie powinna skumać, że to nie jest mieszkanie jej ojca...
any napisał: | Może stąd, iż powiedział, że nikogo nie ma? |
no tak, oczywiście. Dwudziestoletnia dziewczyna w XXI wieku nie słyszała o 'one night stand'...
any napisał: | Zaczyna się... |
lepiej przyznaj, że to kochasz...
any napisał: | Słowa Jimmy'ego znaczą, jestem pewna. |
to już zależy od Autora fika...
ale jak znam House'a, to wprowadzanie słów w czyn podoba mu się o wiele bardziej
any napisał: | Ty paradujesz w takiej koszulce? |
nie To było ulubione hasło mojego kolegi z gimnazjum... często powtarzał je na lekcjach WOSu
any napisał: | Nie martw się, ja też jeszcze nie wiem. |
telepatia mi mówi, że wiesz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:09, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Mój Boże, Kat, czy Ty napisałaś, iż Nadie ma u Ciebie za coś plusa?
*krztusi się sokiem*
Aż zaczęłam się zastanawiać, kiedy ją polubisz...
Richie napisał: | tylko transparentu nie wyrzucaj, jeszcze się przyda |
Leży grzecznie na szafie zaraz obok rakiety tenisowej marki WILSON.
Richie napisał: | wkońcu wchłanianie przebiega najsprawniej tam, gdzie skóra jest... najwrażliwsza |
*oddycha głęboko, starając się nie wrzeszczeć*
Richie napisał: | any, to o czym Ty myślisz??? |
Well, muszę się przyznać, iż rozmyślanie o erze nie zabiera mi więcej niż 1% czasu w ciągu doby...
Richie napisał: | teraz dla odmiany ja nie myślałam o TYM! |
OMG... czyli teraz mi odbija??
Richie napisał: | no tak, oczywiście. Dwudziestoletnia dziewczyna w XXI wieku nie słyszała o 'one night stand'... |
Richie, przyznaj się, czy patrząc na Wilsona naprawdę można pomyśleć, iż jest on zwolennikiem 'one night stand'? Bo moim zdaniem - nie bardzo.
Richie napisał: | lepiej przyznaj, że to kochasz... |
Chyba muszę Cię rozczarować...
Richie napisał: | ale jak znam House'a, to wprowadzanie słów w czyn podoba mu się o wiele bardziej |
Tak, szczególnie kiedy za cienką ścianą śpi nieświadome niczego dwudziestoletnie stworzenie.
Richie napisał: | To było ulubione hasło mojego kolegi z gimnazjum... często powtarzał je na lekcjach WOSu |
Już lubię Twojego kolegę.
Richie napisał: | telepatia mi mówi, że wiesz |
Chyba dobrze Ci mówi. Następna część została już przeniesiona z mojej chorej głowy na papier.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 10:10, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:17, 14 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
any napisał: | obok rakiety tenisowej marki WILSON. |
a piłkę do siatkówki siatkówki też masz?
any napisał: | Well, muszę się przyznać, iż rozmyślanie o erze nie zabiera mi więcej niż 1% czasu w ciągu doby... |
a wiesz, że to niedobrze? W książce, którą dostałam od koleżanki pisze, że to, o czym myślimy, staje się rzeczywistością... Więc dla dobra ogółu byłoby lepiej, gdybyś więcej myślała o erze, a mniej o d!fikach...
any napisał: | OMG... czyli teraz mi odbija?? |
najwyraźniej
any napisał: | Richie, przyznaj się, czy patrząc na Wilsona naprawdę można pomyśleć, iż jest on zwolennikiem 'one night stand'? Bo moim zdaniem - nie bardzo. |
nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Ale jak się na niego patrzy, to od razu widać, że wszystkie stworzenia na niego lecą...
any napisał: | Chyba muszę Cię rozczarować... |
no to czyli jak? mam przestać pisać komenty do Twoich fików? bo wiesz, że ja inaczej nie umiem
...
any napisał: | nieświadome niczego dwudziestoletnie stworzenie. |
bo ona jeszcze wierzy, że dzieci przynosi bocian
any napisał: | Następna część została już przeniesiona z mojej chorej głowy na papier. |
jak ja Ci zazdroszę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:58, 15 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | a piłkę do siatkówki siatkówki też masz? |
Niestety...
Richie napisał: | Więc dla dobra ogółu byłoby lepiej, gdybyś więcej myślała o erze, a mniej o d!fikach... |
Człowieku, o d!fikach nie myślę prawie wcale!
Richie napisał: | Ale jak się na niego patrzy, to od razu widać, że wszystkie stworzenia na niego lecą... |
Że lecą NA NIEGO, a nie on NA NIE.
Richie napisał: | no to czyli jak? mam przestać pisać komenty do Twoich fików? bo wiesz, że ja inaczej nie umiem |
Jeśli to jest ultimatum, to... zniosę wszystko!
Richie napisał: | bo ona jeszcze wierzy, że dzieci przynosi bocian |
I wrzuca do kapusty.
Richie napisał: | jak ja Ci zazdroszę...
|
Chorej głowy?
Naprawdę, nie masz powodu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:11, 15 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
any napisał: | Człowieku, o d!fikach nie myślę prawie wcale! |
LOL, miło wiedzieć
ale... w takim razie... o czym Ty myślisz?
any napisał: | Że lecą NA NIEGO, a nie on NA NIE. |
mimo wszystko grzechem byłoby odrzucać to, co przynosi los...
any napisał: | Jeśli to jest ultimatum, to... zniosę wszystko! |
brave girl
(i to nie miało zabrzmieć jak ultimatum... chciałam tylko dać Ci możliwość wyboru )
any napisał: | Chorej głowy?
Naprawdę, nie masz powodu. |
moja głowa i tak jest chora... tylko weny jej brakuje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:29, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | ale... w takim razie... o czym Ty myślisz? |
No wiesz... zawsze istnieje taka opcja, że nie myślę wcale. ^^
Richie napisał: | mimo wszystko grzechem byłoby odrzucać to, co przynosi los... |
Myślisz, że Żydów też o tym uczą?
Richie napisał: | chciałam tylko dać Ci możliwość wyboru |
Jasne. Dobrze wiesz, że to dla mnie jak ultimatum.
Richie napisał: | moja głowa i tak jest chora... tylko weny jej brakuje |
Niejestniejestniejest chora.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:29, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
V
Minęły już prawie cztery lata od czasu, kiedy House po raz kolejny uczył się żyć bez Stacy.
Czy to możliwe, żeby cały czas ją kochał? – zastanawiał się Wilson, obserwując siedzącego na kanapie z nosem utkwionym w gazecie mężczyznę. Z kuchni dochodził odgłos mytych naczyń – Nadie wyraźnie wyczuła, że stało się coś dziwnego i postanowiła zająć się jakąś pożyteczną czynnością – a z miny zarówno ojca jak i jego towarzysza wywnioskowała, iż zmywanie po kolacji to ostatnia rzecz, o której mogliby myśleć. Kiedy po kwadransie wróciła do salonu, sytuacja nie uległa zmianie – House wciąż wyglądał na całkowicie zatopionego we własnych myślach (albo od piętnastu minut czytał tę samą stronę czasopisma), a Wilson wpatrywał się w przyjaciela jak sroka w gnat. Dziewczynie nie pozostawało nic innego, jak rzucić krótkie:
- Idę spać. Dobranoc.
Ojciec odpowiedział jej nieuważnym tonem – było jasne, iż myślami jest bardzo daleko; ze strony House’a nie doczekała się żadnej reakcji. Szczerze mówiąc, średnio ją to zdziwiło. Zdążyła już zrozumieć, że nie jest to człowiek „normalny” – w powszechnym tego słowa znaczeniu.
Powoli mijały minuty, a niepokój Wilsona sukcesywnie wzrastał. Apogeum natomiast osiągnął, kiedy jego kochanek odrzucił czasopismo i, w miarę swoich możliwości, błyskawicznie zerwał się z kanapy.
- Co ty…
- Wszystko da się naprawić, Jimmy. Niejednokrotnie to powtarzałeś. Obyś miał rację.
W oczach mężczyzny nie było już zamyślenia czy wahania. Zza czystego, przejrzystego błękitu wyglądała absolutna pewność. Zanim onkolog zdążył znaleźć jakąkolwiek odpowiedź, trzasnęły drzwi wejściowe i po House’ie nie było już śladu.
Jedynym słowem, jakie od kilkudziesięciu minut przewijało się w mózgu Wilsona był koniec.
Skoro chciał coś naprawiać… na pewno chodziło mu o Stacy. Zawsze wiedziałem, że to, iż związał się ze mną w trzy miesiące po jej wyjeździe, było podejrzane. Miałem być jego cholerną chusteczką do nosa?!
Nie mógł opanować drżenia dłoni. On, zawsze spokojny i powściągliwy, teraz czuł się kompletnie wytrącony z równowagi. W ciągu zaledwie kwadransa cały jego świat stanął na głowie. Wiedział, że decydując się na życie z House’em, wkracza na teren pełen pułapek, jednak nie zamieniłby tego na żaden ustabilizowany związek. Kochał tego wariata. Co więcej, był przekonany, że ma w swoich uczuciach pełną wzajemność; dlatego tym trudniej było mu pogodzić się z myślą, iż diagnosta jest teraz pewnie w drodze na lotnisko, skąd niedługo odleci na drugi koniec kraju, by przepraszać Stacy.
Widok House’a, mówiącego kobiecie „kocham cię” spowodował, iż Wilson poczuł pod powiekami bolesne pieczenie. Prawdopodobnie rozpłakałby się po raz pierwszy od dwudziestu kilku lat, gdyby do pokoju nie wsunęła się Nadie. Widok ojca, który zdążył w międzyczasie przenieść się na kanapę, a teraz siedział na niej po ciemku, przysłaniając ręką oczy, mocno ją zaniepokoił.
- Tato, wszystko gra?
Wilson błyskawicznie przywołał na twarz uśmiech. Nie mógł doprowadzić do tego, by własna córka uznała go za ofermę.
- Tak, jestem po prostu zmęczony.
Nie dała się zwieść.
- Jasne. Przejechaniem stu mil i ugotowaniem kolacji?
- Można tak powiedzieć.
- Tato, przecież widzę… - zauważyła, iż nazywanie Wilsona tatą bardzo mu odpowiada. – I gdzie jest ten cały House? Myślałam, że będzie tu spać.
- Też tak myślałem, ale widocznie nie. Wyszedł pond godzinę temu.
- Wyprowadził się?
- Możliwe.
- Chyba nie przeze mnie?
Dopiero teraz przyszło mu do głowy, że może gdyby Nadie nie przyjechała, nie wspomniała o Stacy…
Bzdura – skarcił sam siebie. Tylko dłużej by kłamał.- Oczywiście, że nie. Po prostu… to oryginalny człowiek – mimowolnie czuł potrzebę, by bronić House’a.
- Zauważyłam – zaśmiała się. – Pieprzyć policję!
- Ma koszulki z jeszcze lepszymi napisami.
- Jakimi?
- Wolę nie powtarzać – mrugnął. – Nie chcę zdeprawować córki.
Uśmiechnęli się oboje. Wilson po raz kolejny dostrzegł ogromne prawdopodobieństwo, jakie ich łączyło.
- Nadie, idź już spać… Powinnaś wypocząć po podróży, a jutro chciałbym pokazać ci szpital.
- Lepiej od razu przyznaj, że jesteś pracoholikiem.
- Tylko po części…
- Uważaj, bo uwierzę – posłała mu łobuzerskie spojrzenie. – Ale masz rację, zmywam się.
- Dobranoc.
- Dobranoc, tato – wstała i po chwili wahania cmoknęła onkologa w policzek. Naprawdę, zaczynała go lubić, i to bardzo. Mężczyzna po raz kolejny uśmiechnął się i odprowadził córkę wzrokiem. Przynajmniej mam jeszcze ją.
Zaczął podliczać w myślach swoje oszczędności, zastanawiając się, czy starczy mu pieniędzy na zakup jakiegoś niewielkiego mieszkania. Po tym, co dziś się wydarzyło, nie będzie mógł przecież dłużej mieszkać u House’a. Jak tylko Nadie wyjedzie, rozejrzy się za czymś.
Spojrzał ze smutkiem na łóżko polowe, stojące w kącie, czekające na rozłożenie. Niestety, nikt nie będzie na nim spał…
Jego rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Uniósł ze zdumieniem głowę i, niezdolny do wydania jakiegokolwiek dźwięku, obserwował diagnostę wchodzącego do mieszkania i zdejmującego kurtkę. Mężczyzna dopiero po zapaleniu lampki dojrzał skulonego na kanapie Wilsona, wpatrującego się w niego jak w zjawę.
- Ducha zobaczyłeś?
- Co ty tu robisz?! – zdołał wykrztusić.
- Hm… pomyślmy… chyba mieszkam. - Przysiadł na stoliku i zarzucił nogi na sofę. Wyglądał na zmęczonego, jednak błyskawicznie dostrzegł przeraźliwą bladość twarzy onkologa. – Co się stało? Córka ci nawiała?
- Gdzie… gdzie byłeś?
- W szpitalu.
- Co? Po co?
- Odrabiałem godziny w przychodni.
- House!
- Zlecałem i obserwowałem operację. Mogę nie wspominać, że w międzyczasie przeleciałem chirurga?
- Mówisz poważnie?
- Z operacją czy chirurgiem?
- Z operacją!
Mężczyzna zaniepokoił się.
- Jimmy, jestem lekarzem. Co w tym dziwnego?
- Twoje zachowaniem wieczorem było dziwne! Bardzo dziwne.
- Powiesz mi wreszcie, o co ci chodzi?
- Kiedy Nadie wspomniała o Stacy, kompletnie się wyłączyłeś. A potem nagle powiedziałeś coś o naprawianiu i wyszedłeś.
House przez chwilę patrzył na niego w milczeniu, po czym parsknął śmiechem. Chichotał przez kilka dobrych minut, dopóki nie został uciszony – dość brutalnie.
- Zamknij się, Nadie już śpi. Co cię tak raduje?
- Boże, ty naprawdę myślałeś…? Wilson, twoja głupota wciąż mnie zadziwia.
- Nie rozumiem.
- Kiedy twoja córka powiedziała coś o Stacy, skojarzyłem, że tego dnia, kiedy cztery lata temu zjawiła się w szpitalu, czytałem artykuł o gościu, któremu usunięto nerwiakowłókniaka umiejscowionego dokładnie w tym samym punkcie, jak u tego, którego przyjąłem przedwczoraj. I potem zastanawiałem się, czy warto… Położenie guza było naprawdę tragiczne, ryzyko – ogromne, nawet jak dla mnie. Ale w końcu zdecydowałem i pojechałem do szpitala. Zadowolony?
Wilson niemal poczuł, jak ogromny głaz stacza mu się z serca. House miał rację, był idiotą.
- I co z tym facetem?
- Kolejne cenne ludzkie życie ocalone – diagnosta przybrał obojętny ton, jednak z każdego zakątka jego twarzy wyglądało zadowolenie.
- Przepraszam, że ci nie ufałem… - wymruczał James.
- Jimmy, jesteś niesamowitym palantem.
- Bez przesady – odgryzł się. – Te podejrzenia nie były bezpodstawne. Przecież kiedyś ją kochałeś. I teraz mogło wystarczyć jedno wspomnienie…
- Kochałem – potwierdził, wpatrując się w dywan. – Była… była dla mnie wszystkim. Ale to przeszłość, idioto.
- Rozumiem, iż teraz będziesz się wyżywał i nie ma nawet sensu prosić, byś mnie nie obrażał? – upewnił się Wilson, jednak w myślach dodał: mów co chcesz, ważne, że tu jesteś.
- Nie ma. Ale i tak mnie kochasz, prawda? – zrobił niewinną minę.
- Czasem zastanawiam się, czemu – burknął.
Teraz, gdy wszystko już się wyjaśniło, na powrót był opanowanym, twardo stąpającym po ziemi mężczyzną. Przynajmniej do czasu – bo kiedy odpowiedź House’a została wyrażona gestem, poczuł, jak cały pokój wiruje.
W tej chwili dwójkę siedzących naprzeciwko siebie mężczyzn przepełniało absolutne szczęście.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pon 8:30, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:30, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
też sobie pomyślałam że House wyszedł aby zobaczyć się z Stacy a zachowanie Wilsona takie urocze jak szczeniak który wystraszył się po stracie własnego pana
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:32, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
any napisał: | No wiesz... zawsze istnieje taka opcja, że nie myślę wcale. ^^ |
zostało naukowo udowodnione, że to niemożliwe... czasem nawet myśli się podczas snu
any napisał: | Myślisz, że Żydów też o tym uczą? |
oh, ICH przede wszystkim Pamiętasz tę historię o mannie z nieba??
any napisał: | Niejestniejestniejest chora. |
jeśli widzenie wszędzie ery i pociąg do mpregów to nie jest oznaka choroby, to nie wiem, co jest
**************************
Buahahahaha...
a ja od razu wiedziałam, że House pognał do szpitala, bo doznał jednego ze swoich objawień Tylko nie wiedziałam, co było katalizatorem, ale jakie to ma znaczenie?
A zachowanie Jimmy'ego... Oczywiście było słodkie Ale... Teraz przydałby się fik, w którym Wilson zachowuje się naprawdę jak FACET, a nie jak rozhisteryzowana nastolatka Rozumiem, że z jego przeszłością trudno uwierzyć we wierność i uczciwość, ale w końcu ma do czynienia z House'em (I niech ktoś uświadomi Wilsonowi, że House zaczął spotykać się ze Stacy z tego samego powodu, dla którego on sam wybrał Amber *wyobraża sobie jak Wilson mówi do House'a: "OMG, you're sleeping with ME!!"*
Ach, i jeszcze to:
"Miałem być jego cholerną chusteczką do nosa?!" ( )
[wybielam, żeby nie zranić niczyich uczuć: spotkałam się kiedyś z określeniem, że "Kobieta to zlew na spermę" - dobrze, że Wilson się z tym nie spotkał ]
a jutro chciałbym pokazać ci szpital.
... szerokim łukiem omijając Szlak Miłosnych Gniazdek
Chichotał przez kilka dobrych minut, dopóki nie został uciszony – dość brutalnie.
*wyobraża to sobie*
...
*oblewa się rumiencem i kwiczy z radości*
- Przepraszam, że ci nie ufałem… - wymruczał James.
*kocha mruczącego Wilsona*
Rozumiem, iż teraz będziesz się wyżywał i nie ma nawet sensu prosić, byś mnie nie obrażał?
ahhh... przypomniał mi się taki słodki cytat, ale się nim nie podzielę, z troski o żołądek any
W tej chwili dwójkę siedzących naprzeciwko siebie mężczyzn przepełniało absolutne szczęście.
...i mnie też
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:01, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
motylku, co za urocze porównanie.
Richie napisał: | zostało naukowo udowodnione, że to niemożliwe... |
Rany, naprawdę?! Tylko jak to udowodnić rodzinie...
Richie napisał: | Pamiętasz tę historię o mannie z nieba?? |
Nie.
Richie napisał: | jeśli widzenie wszędzie ery i pociąg do mpregów to nie jest oznaka choroby, to nie wiem, co jest |
Hm, zawsze można to nazwać po prostu bujną wyobraźnią.
Richie napisał: | a ja od razu wiedziałam, że House pognał do szpitala, bo doznał jednego ze swoich objawień |
Uwaga, publiko, brawa dla Richie!
Richie napisał: | Rozumiem, że z jego przeszłością trudno uwierzyć we wierność i uczciwość, ale w końcu ma do czynienia z House'em |
Wybacz, ale dla mnie właśnie to jest motywem przewodnim. Jimmy widocznie sądzi ludzi według własnej miary.
Richie napisał: | I niech ktoś uświadomi Wilsonowi, że House zaczął spotykać się ze Stacy z tego samego powodu, dla którego on sam wybrał Amber |
Prędzej przejdę na islam, niż w to uwierzę.
Richie napisał: | wybielam, żeby nie zranić niczyich uczuć: |
Przeczytałam wybielone. Zrobiło mi się słabo, zwłaszcza, iż jestem świeżo po obiedzie.
Richie napisał: | ... szerokim łukiem omijając Szlak Miłosnych Gniazdek |
Oj, to by było trudne...
Richie napisał: | *wyobraża to sobie* |
*zastanawia się, co Richie sobie wyobraziła*
Richie napisał: | przypomniał mi się taki słodki cytat, ale się nim nie podzielę, z troski o żołądek any |
Rany, jak Ty dobrze znasz mój żołądek... Ale możesz się podzielić.
Richie napisał: | ...i mnie też |
Czyli mnie również.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:31, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
any napisał: | Rany, naprawdę?! Tylko jak to udowodnić rodzinie... |
chyba bez specjalistycznego sprzętu się nie obędzie
crap... ja też nie do końca
w każdym razie chodziło o to, że Bóg miał nakarmić Izraelitów na pustyni i z nieba zaczęła lecieć manna (lub coś innego jadalnego), więc oni się nie zastanawiali, tylko brali, co im zesłał Bóg
any napisał: | Uwaga, publiko, brawa dla Richie! |
*kłania się nisko*
aczkolwiek to było całkowicie przewidywalne
any napisał: | Jimmy widocznie sądzi ludzi według własnej miary. |
jak my się znów cudnie zgadzamy Bo miałam to napisać, ale już się nie zmieściło
any napisał: | Prędzej przejdę na islam, niż w to uwierzę. |
well... DAWNA any uwierzyła... o, tutaj: http://www.housemd.fora.pl/hilson,22/porownanie-czy-tylko-mnie-uderza-to-podobienstwo,1901.html#153751
any napisał: | Przeczytałam wybielone. Zrobiło mi się słabo, zwłaszcza, iż jestem świeżo po obiedzie. |
i'm so sorry...
any napisał: | Oj, to by było trudne... |
yeah miło to sły...ee..czytać
(Wilson zawsze mógłby zabrać Nadie do innego szpitala )
any napisał: | *zastanawia się, co Richie sobie wyobraziła* |
no jak to co? Brutalne uciszenie House'a
any napisał: | Rany, jak Ty dobrze znasz mój żołądek... Ale możesz się podzielić. |
*jupi* dostałam pozwolenie
(tylko żeby potem żadnych skarg nie było )
uwaga - dzielę się:
“But the level of your hormones will change dramatically in the next days and it's common to cry a lot without having a reason therefore.”
“Oh great,” Wilson mutters sullenly. “Just what I need. This will give you mocking potential for months.”
“Ah, don't worry. The whole pregnancy already gave me enough mocking potential for years.” (Cytat z "Family Life" by hilsonlover )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Any
Czekoladowy Miś
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza zakrętu ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:38, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Richie napisał: | chyba bez specjalistycznego sprzętu się nie obędzie |
Ach, to chyba dam sobie spokój... Najważniejsze, że ja to wiem.
Richie napisał: | w każdym razie chodziło o to, że Bóg miał nakarmić Izraelitów na pustyni i z nieba zaczęła lecieć manna (lub coś innego jadalnego), więc oni się nie zastanawiali, tylko brali, co im zesłał Bóg |
Tak, teraz porównujmy przymierających głodem Izraelitów do Wilsona...
Richie napisał: | aczkolwiek to było całkowicie przewidywalne |
Dzięki...... Naprawdę nie wierzysz w to, że House może rzucić Wilsona?
Hm.
Chwila.
...
Ja też w to nie wierzę.
Richie napisał: | jak my się znów cudnie zgadzamy |
Richie napisał: | well... DAWNA any uwierzyła... |
Ale to był tylko taki mały żarcik... Zresztą, co ja mam się tlumaczyć z czynów DAWNEJ any. Teraz jest nowa any, któa nie wierzy!
Richie napisał: | Wilson zawsze mógłby zabrać Nadie do innego szpitala |
Tak, to najlepsze rozwiązanie.
Ale myślę,że Nadie nie domyśliłaby się, że zwiedza Miłosne Gniazdka chłopców... No chyba, że pozostałby w nich jeszcze ten charakterystyczny aromat połączony z zapachem wody kolonskiej Jimmy'ego.
Richie napisał: | Brutalne uciszenie House'a |
Tyle że dla Ciebie brutalnym uciszeniem pewnie jest pocałunek.
Richie napisał: | uwaga - dzielę się:
|
Mogę nie skomentować?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:47, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
any napisał: | Tak, teraz porównujmy przymierających głodem Izraelitów do Wilsona... |
raczej puste żołądki tychże Izraelitów do pustego łóżka Wilsona
any napisał: | Naprawdę nie wierzysz w to, że House może rzucić Wilsona?
Hm.
Chwila.
...
Ja też w to nie wierzę. |
chociaż z drugiej strony wierzę, że Ty mogłabyś napisać, że House rzucił Wilsona... żeby zrobić mi na złość
ale tutaj House wyszedł tak nagle i nawet nie zażądał od Wilsona recept na zapas vicodinu, że po prostu nie mógł się wybrać na drugi koniec stanu
any napisał: | Teraz jest nowa any, która nie wierzy! |
kiedy w grę wchodzą niezaprzeczalna fakty, wiara zajmuje drugorzędne miejsce
any napisał: | No chyba, że pozostałby w nich jeszcze ten charakterystyczny aromat połączony z zapachem wody kolonskiej Jimmy'ego. |
albo krawat Jimmy'ego i opakowanie po vicodinie...
any napisał: | Mogę nie skomentować? |
możesz... Ale byłoby miło, gdybyś się przełamała... (albo zawołaj do klawiatury dawną any, a jeszcze lepiej Inkę )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 15:48, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|