Lisie
Pacjent
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:28, 08 Gru 2009 Temat postu: Niezapominajka [NZ, 1/?] |
|
|
To mój debiut - pierwszy Hameronkowy fik. Tutaj z Cameron, jest troszkę podobne, jak ze mną - ja też wracam do czegoś (pisania) po bardzo długiej przerwie. Możliwe, że już zapomniałam, jak to si robi, żeby słowa nie pozostały tylko słowami... Nie wiem, jak odbierzecie, tego fika, czy będziecie mieli ochotę przeczytać więcej - cóż, mnie pozostaje tylko próbować. Tak więc zapraszam !
Zweryfikowane przez Lisie
Akcja toczy się 2 lata po odejściu Cameron ze szpitala ( 08x06 ,,Teamwork"
Wciąż czegoś szukamy...całe życie dążymy do doskonałości. Staramy się zrozumieć, zaakceptować. Wciąż poznajemy siebie, bo tak naprawdę często nie znamy człowieka, z którym żyjemy pod jednym dachem. Wciąż się wzajemnie zaskakujemy. Przez cały czas uczymy się trudnej sztuki życia...
Niekiedy słowa nie wypowiedzą tego, co pragnie przekazać serce. Czasem ważne są detale, symbole... Najprostszymi, najczytelniejszymi są kwiaty...
On - mógłby być kompozycją różnych roślin... Cynii - które mówiły, masz paskudny charakter. Czarnuszki - wyrażającej zakłopotanie, kiedy do głosu dochodziły uczucia. Opisał by go też Irys niebieski - ujawniający oziębłość w stosunku do pacjentów. Ponadto Kaczeniec, wyrażający gonitwę myśli w poszukiwaniu właściwej diagnozy. Jednakże najważniejszym w tym bukiecie jego osobowości byłaby Mimoza - opis najciemniejszego zakamarka jego duszy - skrywanej gdzieś głęboko wrażliwości, swoich uczuć...
Ona - z początku Akacja różowa czyli darząca Go platoniczną miłością. Młoda, zagubiona, trzymająca się tego niemającego prawa kiedykolwiek istnieć, uczucia. Później Azalia indyjska - czyli błędna decyzja o związku z Chasem, po to by zapomnieć. Ta lekcja życia zakończyła się rozczarowaniem...ale sprawiła, że stała się prawdziwą kobietą, połączeniem Czerwonych i Różowych Róż - młodości, piękności i wdzięku...
Przekraczając próg szpitala, po dwóch latach nieobecności, poczuła się, jak w domu. Wyszła za mąż, przez chwilę czuła się kochana, wyjechała z Chasem, by zacząć nowe życie... Po półtora roku, dotarło do niej, że Robert ją zdradza. Kolejne pół roku zajęło jej pozbieranie się, poskładanie na nowo życia, odnalezienie siebie. Teraz znów stała w progu szpitala. Życie zatoczyło krąg ... Podobnie jak kilka lat temu, stała zagubiona, zraniona, szukająca siebie, z jedną tylko różnicą - teraz znała swoją wartość, umiała o siebie walczyć - i dlatego była właśnie tu ! Nie była pewna niczego, nie miała pojęcia dokąd zaprowadzi ją droga, na którą wkracza, ale gdzieś w głębi, czuła, że tylko tutaj może się odnaleźć.
Weszła do jego gabinetu, pewnym krokiem, choć niebotycznie wysokie obcasy butów i lekko przygryzana warga, zdradziły jej zdenerwowanie. Pozornie niewidoczny odruch - dla niego zauważalny z daleka. Stała przed nim wciąż piękna, świeża, z tym swoim blaskiem ... Taka sama jak 2 lata temu - a jednocześnie zupełnie inna. Dziś, była kobietą, znającą swoją wartość, pogodzoną z okrucieństwem życia, a jednocześnie, wciąż znajdującą w sobie siłę do walki z nim...
Gdy ją zobaczył, odniósł wrażenie, że czas cofnął się wstecz, tak jakby, właśnie wróciła z badaniami z laboratorium, po które przed chwilą wyszła. Tylko, że ta chwila trwała ... 2 lata. Tak , jakby właśnie wypuścił powietrze, które przez ten czas tkwiło w jego płucach. Ostatnie spotkanie było wdechem, haustem powietrza, które pozwoli mu przeżyć. Dziś nastąpił, tak długo oczekiwany wydech, przynoszący lekkość i świeżość...
Chociaż przed nikim by się do tego nie przyznała, bała się jego reakcji, a właściwie to swojej. Bała się, że pod wpływem jego pytań rozpłacze się jak małe dziecko.
- Córka marnotrawna wróciła ! - nawet nie zdawała sobie sprawy, że tęskniła za tym głosem
- Witaj House - powiedziała z delikatnym uśmiechem
- Czyżbyś stęskniła się za łysymi dziećmi Wilsona ? A może kangura wyrzucili z Australii ? - siedział za biurkiem, obracając w palcach czarny marker
- A co jak Ci powiem, że sama uciekłam ? - odbiła piłeczkę - Te kangury to strasznie przereklamowany towar - zręcznie uniknęła szczerej odpowiedzi
- Czyżby twoje prywatne Zoo z małpią gwiazdą Chase zbankrutowało ? - to pytanie mogło wyjaśnić wiele i doskonale wiedziała, że do tego właśnie dążył
- To chyba nie była dobra inwestycja - odpowiedziała mu pewna siebie - Ale widzę, że twój cyrk nadal funkcjonuje ... Bo jeśli potrzebował byś ...
-... kogoś kto zajmie się bandą zasmarkanych klaunów czekających w klinice ? - dokończył, spojrzała na niego zaskoczona, jednak w tej samej chwili zapiszczał jego pager - Muszę lecieć. Nadszedł czas zabijania - był już przy drzwiach, kiedy usłyszała:
- Jakbyś chciała się przyłączyć, to bądź jutro o 8.00. I nie zapomnij, że w tej jaskini smoka, dzień zaczyna się od DOBREJ KAWY ! - wyszedł, zostawiając ją w osłupieniu. ,,Wracam na stare śmieci " - pomyślała...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lisie dnia Sob 14:13, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|