|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nana
Stażysta
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:30, 27 Gru 2008 Temat postu: Niecny plan [NZ/P] |
|
|
Tak... Fik napisany pod wpływem cukierków z choinki, więc musicie wybaczyć. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to dzieło sztuki. Nie jest też najlepsze. Ale jest moje. I z całej siły to kocham. I chcę się z Wami tym podzielić. Proszę, nie bijcie.
Zweryfikowane przez nana
Odc. 1
-Powiedz, że nie mówisz poważnie.
-Nie mogę. Muszę odejść. Nie możemy być razem.
-Dlaczego? Dlaczego nie dasz się uszczęśliwić? Czy zeszłej nocy coś było nie tak?
-Nie...Było...było wspaniale. To była najcudowniejsza noc w moim życiu. Nie pytaj dlaczego odchodzę. Żegnaj.
-Proszę cię, zostań! Tak bardzo cię kocham!
-O Boże, do kitu macie tą kablówkę - westchnął House do leżącego na szpitalnym łóżku staruszka w śpiączce i wyłączył telewizor - Zresztą, ty się nie będziesz chyba żalił.
W tym momencie do sali wszedł Wilson. Stanął przed przyjacielem z błyszczącymi z podekscytowania oczami.
-House, mam sprawę.
-Nie. Już te seriale są bardziej urozmaicone. U ciebie ciągle ten sam schemat: ślub-rozwód. Co to "Moda na sukces"? I nie podoba mi się ten wyraz twarzy.
Wilson westchnął. Będzie ciężko.
-Nie żenię się. Wyjeżdżam.
-Z laską - dodał House - To co chcesz na prezent? Czekaj, serwis obiadowy już chyba masz?-zakpił.
-Mam dwa bilety... - odparł nic nie sobie z jego kpin
-To kiedy ją poznam? Brunetka czy blondynka?
-Wyjeżdżam z tobą. Już załatwiłem ci urlop. Przyda ci się odpoczynek.
-Wilson...Jakby ci tu powiedzieć...Wolę inne, hmm...kształty. Wiedziałem, że wszystkich kręcą moje oczy.
-House... Nie martw się, będziemy mieć osobne pokoje - odpowiedział całkiem zbity z tropu Jimmy.
-Nigdzie nie jadę. Nawet mnie nie zapytałeś.
-Przecież pytam.
-A ja odpowiadam: nie.
-Zarezerwowałem już miejsca. Hotel w górach. Przecież wiem, że lubisz góry... - widząc pytającą minę Grega dodał - Telewizor plazmowy w każdym pokoju.
-To kiedy jedziemy?
Wilson wyszedł z sali. Odetchnął. Udało się. Przekonał House. Został mu tylko jeszcze jeden punkt jego niecnego planu do zrealizowania. To też nie będzie proste. Ale skoro już się podjął... Ruszył w kierunku gabinetu Cuddy.
Siedziała właśnie nad zaległymi dokumentami. Miała wypełnić je w święta, ale przyjazd na wigilię jej siostry zupełnie zmienił jej plany. Była strasznie zmęczona. Zarwała całą noc, a i tak nie wypełniła nawet połowy. Tak chciałaby, żeby święta trwały dłużej. Stęskniła się za Betty. A dwa dni to za mało na ich rozmowy. Zanurzyła się we wspomnieniach minionych świąt. Było wspaniale. Ale najbardziej denerwowało ją pytania Betty o "jej mężczyznę". Nie mogła uwierzyć, że nikogo nie ma. Sama Lisa za tym tęskniła. Za miłością. Miłością do faceta. A jeszcze bardziej za jego miłością. A ona nie miała nikogo. Co prawda był ktoś, kto ją pociągał, fascynował, a w dodatku miał nieziemsko piękne niebieskie oczy. Ale... Cholera! Czy zawsze musi byc jakieś "ale"!? Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
-Proszę!
-Cześć.
-Witaj, Jimmi. Coś się stało?
-Nie, u mnie nie. Ale ty wyglądasz na zmęczoną.
-Uroki pracy administratorki. Dokumenty, raporty, zaświadczenia. Norma.
-Może to ci pomoże - wręczył jej prezent - Wiem, że święta się skończyły, ale teraz bardziej ci się przyda.
Cuddy otworzyła tajemniczy pakunek. Zobaczyła małą teczkę, a w niej bilet na samolot. I potwierdzenie rezerwacji hotelu w górach. Jak ona kochała góry!
-James, nie mogę tego przyjąć.
-Jasne, że nie możesz. Musisz. Prezentów się nie odrzuca.
-Musiało cię to sporo kosztować
-Przecież to ty zarządzasz moimi zarobkami - zaśmiał się - Jedź i wypocznij.
-To nie takie proste. A ty? Ty przecież też dawno nie brałeś urlopu.
-W takim razie, skoro ci to pomoże, biorę urlop. Też się tam wybiorę. Ale nie martw się, nie będziesz mnie miała na głowie.
-Skoro tak... - uśmiechnęła się - Muszę załatwić zastępstwa. Zadzwonię do Dr Millera. Ja mam zastępcę. Jeszcze tylko zastępstwo za House'a. A on jakie ma plany? - nie mogła się powstrzymać przed tym pytaniem.
-Vicodin, alkohol i dziwki. Jak to House. Ja już pójdę. Samolot masz pojutrze rano. Miłego pobytu.
-Dziękuję, Jimmi. Naprawdę, bardzo Ci dziękuję.
-Podziękujesz po przyjeździe - uśmiechnął się i wyszedł.
Uff. Łatwo poszło. Trzeba tylko jeszcze ich na siebie natknąć w hotelu. On i House lecieli popołudniowym lotem. I nawet lepiej. Będą mieli niespodziankę. Zaśmiał się na samą myśl o ich minach, gdy się spotkają. Czy oni naprawdę nie widzą jak się kochają? Ale wiedząc, że sami nie zrobią kroku do przodu, postanowił zrobić go za nich. Wspólny urlop w górach był dobrym pomysłem. Za mała powierzchnia i za dużo feromonów, żeby nic się nie zmieniło. Uśmiechnął się, dumny ze swojego planu i ruszył na oddział.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nana dnia Sob 18:16, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Izabella
Ratownik Medyczny
Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:46, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Schemat się powtarza.
Zobaczymy co będzie w środku. Mam nadzieje, ze nie powielisz istniejących juz fików.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:53, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
zgadzam się z Izabellą bardzo podobny fik już jest na forum.
Aczkolwiek jestem ciekawa jak w Twoim fiku potoczą się dalsze losy Housa i Cuddy.
Także pisz,pisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jujoj
Pacjent
Dołączył: 18 Cze 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:39, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Fajny początek!
Mam nadzieję, że fajnie poprowadzisz losy bohaterów.
Miłego pisania! I dodaj coś jeszcze. Szybciutko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:22, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Wiadomo, że było już wiele fików, gdzie Wilson ma plan, ale losy Housa i Cuddy mogą się różnie potoczyć, a najważniejsze jest to, że Ty kochasz swój fik.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:32, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie wiem czemu, ale ja najbardziej lubię fiki, w których zuy Wilson wysyła na urlop Hałsia i Cuddy. No i od razu spodobały mi się dialogi Hałs/Dżimi
Też mam nadzieję na coś zaskakującego.
[/list]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:02, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne
Jedz więcej cukierków
Czekam na cd i pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:21, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Podobny do "Operacji: swatki", ale wierzę, że kolejne części będą inne . W każdym razie, świetnie, lekko to opisałaś, a rozmowa House-Wilson aż skrzyła humorem i ciętym dowcipem . Podoba mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:42, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
fiki z reguly maja podobne motywy , na koncu prawie zawsze musi byc wielkie HUDDY .
czekam na dalej:) musze dowiedziec sie jak to sie potoczy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nutka
Pacjent
Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:23, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Mi też się kojarzy ze "swatką"
Bardzo fajne Czekam na cd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nana
Stażysta
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:01, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za komentarze Skoro istnieje podobny fik, znaczy, że Huddziny myślą podobnie^^ A przyznaję, że nie wszystkie fiki przeczytałam, więc każde podobieństwo z innymi to przypadek. A jeśli już tak się stało, stymuluje mnie to do postawienia mojej kreatywności na pełnych obrotach. Co z tego wyjdzie, nie wiem Dzisiaj tak bardziej hmm...melancholijnie
Odc. 2
Siedział w domu i rozmyślał. Urlop w górach. Świetnie. Uwielbiał góry. Tylko teraz nie bardzo mógł po nich chodzić. Ale sam ich widok wprawiał go w szczególny nastrój. Spokój i błogość. Uwielbiał patrzeć na ośnieżone stoki, zatopione w puchowych chmurach. To tam Niebo spotykało się z Ziemią. Gdy mógł, podczas urlopów w górach, cale dnie spędzał na wędrówkach po tajemniczych i nieodkrytych szczytach i szlakach. Miał też swoje ulubione miejsce, gdzie zawsze wracał. Można było nazwać je tarasem górskim. Porośnięty drzewami, a w samym środku w miejscu, które było wolne od zieleni, można było zobaczyć panoramę całego pasma górskiego i pobliskich miejscowości. Pomiędzy szczytami jeziora ze szmaragdową wodą, do którego wpadały promienia zachodzącego słońca. W zimie ten widok był jeszcze piękniejszy, gdyż pomarańczowe światło odbijało się od lśniącej warstwy śniegu, rzucając blask na stojące obok drzewa czyniąc z nich najjaśniejsze gwiazdy górskiego musicalu. Słychac było ptaki, które jakby chciały napełnić te twarde i zimne skały częścią swojego piękna, górskie wodospady i rwące potoki, w których woda pokazywała swoją siłę i moc, nie poddając się głazom i wciąż biegnąc naprzód szumiały, ogłaszając swoje zwycięstwo. Mając sprawną nogę, House jeździł na nartach. Uwielbiał tą szybkość, pęd, mroźny wiatr na twarzy. Zastanawiał się, co teraz będzie robił. Od czasu operacji na nogę, nie był tam ani razu. Narty, snowboard odpadają, piesze wędrówki też. Ale skoro zdarzyła się okazja, miał zamiar z niej skorzystać. W ostateczności będzie pił w barze z Wilsonem. Przynajmniej nie będzie sam. Co prawda lubił być sam, nie chciał, aby inni zakłócali jego azyl i jego świat. Ale czasami miał wrażenie, że w tym świecie potrzebuje kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Ale nie tak jak z Wilsonem. Tak jak... Dlaczego do głowy przychodziła mu teraz śliczna brunetka będąca jego szefową?
'Co ja mam jeszcze zabrać?' - od półtorej godziny ciągle zadawała sobie to samo pytanie. 'Na dworze jest zimno, ale z drugiej strony, po hotelu też muszę w czymś chodzić.' Usiadła bezradnie na kanapie zawalonej przeróżnymi ubraniami. 'Jak to miło ze strony Wilsona, że o mnie pomyślał.' Lubiła to co robi, ale miała dość nawału obowiązków. I skąd wiedział, że tak kocha góry? Od dziecka lubiła tam wracać. ten spokój, harmonia i cisza, a jednocześnie nieoczekiwane niespodzianki ze strony Matki natury bardzo ją fascynowały. Powietrze jakie tam było upajało ją niczym wino. Każdy problem ulatywał tam w dal, lub stawał się prosty do rozwiązania. Zupełnie, jakby szczyty górskie chciały uwolnić ją od nich, aby mogła w pełni podziwiać ich piękno. A było co podziwiać. Każdy szczyt i każda dolina miały swój urok. Gdy była mała, zawsze wymyślała historię związaną z poszczególną górą. Jej marzeniem było przeżyć taką historię, i mimo upływu lat, jaj dziecięce marzenie się nie zmieniało, ale jednocześnie nie spełniało. Nie było przecież historii o zapracowanej pani administrator, nie mającej czasu na miłość. Poczuła spadającą z jej policzka łzę. Szybko wstała i zaczęła się pakować.
Nie bijcie!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nana dnia Pon 16:05, 29 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:25, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne ! Oboje lubią góry - przynajmniej po pierwszym ataku furii będą mieli wspólny temat do rozmów . I taaaacy naiwni.. przecież jadą z kochanym Wilsonem . Doskonale to wszystko nakreśliłaś, czekam na cd, szybko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:53, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Skoro Housowi już coś zaczyna świtać w głowie, to na pewno będzie ciekawie. Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:59, 29 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Góry....hmmmm z romantyzmem mi się to kojarzy
Bardzo fajne Czekam na cd i Wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:38, 31 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A góry! Cuuudownie. Ja jak nasza dwójka też je kocham.
No i jak jest pomysł Hałsia będzie ciekawie. mÓsi byc
Cytat: | Nie było przecież historii o zapracowanej pani administrator, nie mającej czasu na miłość. Poczuła spadającą z jej policzka łzę. |
Mimo wszystko myślę, że taka historia będzie. I to historia +18 !!
Ściaskam Mocno i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nana
Stażysta
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:37, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za komentarze. Dzisiejszy odcinek dedykuję wytrwałym czytelnikom, czyli : amandi, runiu, minnie i ECC Mam nadzieję, że nie zawiodę Was tym odcinkiem. Co złego to nie ja Nie przeciągajmy...
Odc. 3
Weszła do hotelu. Hol był duży, jasny i przestronny. Dużo kwiatów, jasna kolorystyka. Od pierwszego spojrzenia wiedziała, że to będzie udany urlop. Ale przeczuwała jakieś niespodzianki. Nie czuła strachu, ale pewnego rodzaju podekscytowanie. Zresztą, co ją tu mogło zaskoczyć, oprócz owianych tajemnicą szczytów? Podeszłą do recepcji, odebrała klucze od miłej blondynki. Po kilku minutach była już na drugim piętrze, otworzyła drzwi do pokoju 211 i oniemiała. 'Cholera, Wilson ma wyczucie' - pomyślała. Pokój był podzielony na cześć dzienną i sypialnię. W części dziennej stały dwie nieduże sofy, ułożone w kształcie litery "L", przy nich stolik z bukietem czerwonych róż, których aromat rozchodził sie po całym pomieszczeniu. Na ścianie plazmowy telewizor, a na podłodze miękki, kremowy dywan. W pokoju było jasno, dzięki dużym, szklanym drzwiom na taras, z którego rozpościerał się widok zapierający dech w piersiach. Cudowna panorama pasma górskiego. Wokół nich rozdarte jeziora, zielone lasy. Takie góry kochała. Powoli, dokładnie chłonęła każdy szczegół. Obejrzała każdy szczyt, drzewo, jezioro. Widziała stoki narciarskie i kolejkę linową. Zaczął padać śnieg. Białe, kryształowe płatki powoli opadały na całą miejscowość. Każdy z nich chciał otrzymać się jak najdłużej, ale po chwili ginął wśród innych, by dać narodzić się nowym. Zamknęła drzwi i weszła do części sypialnianej. Duże łóżko z winnie czerwoną pościelą zachęcało nie tylko do snu. Wokół kwiaty. Nareszcie mogła wypocząć. Ale zamiast wylegiwać się do wieczora postanowiła wyjść. W końcu tak urokliwa okolica nie mogła czekać.
-Zaczekaj tu, idę po klucze - polecił Housowi, który stał obłożony głównie jego walizkami
-Dobrze mamo. Zresztą i tak nie bardzo mogę sie ruszyc. Ile można brac walizek na tygodniowy urlop?
-Napewno nie jedną rozmiaru XS - Wilson przewrócił oczami i podszedł do lady recepcji. Uśmiechnął się do uroczej blondynki, która uśmiech odwzajemniła. House westchnął na widok zalotów Jamesa i zaczął rozglądać się po hotelu. 'Nieźle musiał zabulić. A jak chciałem pożyczyć to nie miał.' Ogarnął wzrokiem hol. Utrzymane w jasnej i ciepłej tonacji pomieszczenie sprawiało wrażenie przyjemnego. Dekoracyjne filary piętrzyły się między bukietami kwiatów. Nieopodal drzwi do restauracji i hotelowego baru - 'Bingo' - pomyślał House. Duże okna ukazywały urok okolicy. Lasy, góry i stoki narciarskie były pokryte dużą warstwą białego puchu. Tajemnicze szczyty ogarnięte chmurami, sprawiały wrażenie nie do zdobycia, a jednocześnie pociągały i kusiły. Z zamyśleń wyrwał go Wilson podający mu klucze.
-Masz. Pokój na drugim piętrze.
-Nie możesz się opanować.
-Co? O czym ty mówisz?
-Nie udawaj świętego. Naprawdę szukasz kolejnej pani Wilson? Widziałem jak się gapisz na tą blondynę. A właściwie na jej dekolt.
-Daj spokój - zakończył rozważania House'a na temat jego stanu cywilnego i wszedł do windy. Był ciekawy, czy Cuddy przyjechała i czy jest w hotelu. On już zrobił swoje. Reszta leży wyłącznie w rękach tej upartej dwójki. A sam zamierzał się teraz dobrze bawic. Drzwi windy właśnie się zamykały, jednak skutecznie uniemożliwiła im to czarna laska z płomieniami. Do windy wszedł House.
-Mamo, jak mogłaś? Sam bym się zgubił...
Po chwili każdy z nich był już w swoim pokoju. 'Postarał się' pomyślał House wchodząc do pokoju. Pierwsze, co przykuło jego uwagę, to telewizor. Zaraz po tym przeniósł oczy na stojący w rogu barek. Nieźle. Wielkie łóżko z czerwoną pościelą kusiło. Rzucił się na nie i nie zamierzał wstawać do wieczora. A dokładniej do kolacji. Jednak jego błogi spokój zakłócił jak zwykle Wilson.
-House! Gdzie jesteś?
-Zgadnij, o wszechwiedzący.
Wilson skierował się w stronę sypialni.
-Ubieraj się wychodzimy.
-Mhm. Mam tylko jedno pytanie: Gdzie?
-Jesteśmy w górach. O zastępco wszechwiedzącego, zgadnij.
-Chciałem tylko zauważyć, że jeśli mam jeździc na nartach, to tylko na twoich plecach. A podczas wspinaczek laska może mi utknąc między kamieniami. Za bardzo ją kocham. Nie będę jej aż tak narażał. - odparł z sarkazmem
-Aha. Czyli masz zamiar cały dzień tu leżeć?
-Nie. Jest jeszcze TV i barek.
-Jak chcesz. Twoja strata. Idę.
-Jak dla mnie możesz nie wracać.
James wyszedł. Nie miał zamiaru tkwić w tym hotelu razem z Housem. Zwłaszcza, że w każdej chwili Greg mógł natknąć się na Lisę. A przy tym wolał nie być. Dokładniej rzecz ujmując, nie chciał oberwać za swój spisek. Dodatkowym argumentem "za" było to, że właśnie śliczna recepcjonistka kończyła swoją pracę i wychodziła. Przynajmniej będzie miał kogo zapytać o najlepszy stok narciarski.
Lisa wróciła do hotelu. Była zauroczona okolicą i upojona górskim powietrzem. Jak na pierwszy dzień sporo zwiedziła. Nie wychodziła na szczyty, ale trochę wędrowała. Mijała cudne, krystalicznie czyste potoki, widziała urokliwy, chociaż mały, wodospad. Woda spadająca z ogromnym pędem huczała, ale tego odgłosu mogłaby słuchać wiecznie. Uspokajał ją i zadziwiał jednocześnie. Biała warstwa śniegu zalegała na wysokich i strzelistych drzewach. Biały puch skrzypiał pod jej stopami. Zaplanowała sobie, że pojedzie na kulig. Widziała taki, spacerując. Duże sanie ciągnięte przez konie różnej maści. Jako dziecko uwielbiała tą zabawę. Dlaczego teraz miałaby nie spróbować? Nie chciała wracać, a do powrotu skłonił ją jedynie dokuczliwy głód. Było późne popołudnie, ale chciała jeszcze wyjść. Przecież jest tyle miejsc do zobaczenia, tyle uroczych zakątków do odkrycia, a tak mało czasu. Podeszła do recepcji odebrać klucz.
W tym samym czasie House, znudzony przewracaniem się z boku na bok, postanowił coś zjeść. A fakt, że obok restauracji znajdował się bar, potęgowało jego głód. Wstał, przeciągnął się i spojrzał przez okno. Widok był niesamowity. Wysokie góry zatopione w chmurach. Ale co mu z tego, skoro nie może po nich chodzić? Każdy krok sprawiał mu ból. Cierpiał. Niesamowicie cierpiał. A jeszcze bardziej tęsknił za wspinaczkami, nartami, snowboardem. Codziennie zadawał sobie pytanie 'Dlaczego?'. Był lekarzem, ratował ludzi nie rzadko będących w bardzo ciężkim stanie. A sobie nie mógł pomóc. Westchnął i wyszedł. Po wyjściu z windy skierował się w stronę restauracji. Szedł holem, gdy nagle... Nie, to nie może być prawda. Przecież nie brał dużo Vicodinu. Przy ladzie recepcji stała jego szefowa, a jednocześnie najseksowniejsza kobieta jaką znał - Lisa Cuddy. Trzeba przyznać, że nawet w sportowej kurtce wyglądała nieziemsko. Wdzięku dodawały jej, niestopione jeszcze, białe płatki śniegu na jej ciemnych lokach. 'Czy ona zawsze musi mnie śledzić!? Już w szpitalu mam lepsze kryjówki' - pomyślał. Nagle, brunetka odwróciła się w stronę Grega, a ten, dokładnie nie wiedząc czemu, czmychnął za pobliską kolumnę. 'Nie dam jej tej satysfakcji. Swoją drogą co ona tu robi!?'. Gdy Cuddy weszła do windy wyszedł z ukrycia. 'Może jednak będzie bezpieczniej poza hotelem. Zjem coś na mieście.'. I jak pomyślał, tak zrobił. Wrócił do swojego pokoju, wziął kurtkę i wyszedł.
Na dworze był mróz, padał śnieg. Wziął głęboki oddech. Powietrze tam było niesamowite. Czyste, mroźne i nieskazitelne. Szedł przed siebie, nie bardzo wiedząc dokąd. Głód przeszedł mu momentalnie. 'To powietrze działa lepiej niż Vicodin popity alkoholem'. Idąc, zauważył kolejkę linową na pobliski stok. Wiedział, że nie może jeździć na nartach, mimo tego postanowił na niego wyjechać.
Sama jazda taką kolejką dawała niezłe wrażenia. Widoki jak mało inne. Uczucie, że jest się nie gorszym od Boga. Z góry wszystko wydawało się małe: ludzie, budynki, drzewa, małe były też problemy. Rozmyślał. Co go skusiło, żeby tu przyjechać!? A co ciekawsze, co skusiło Cuddy, żeby tu przyjechać. I nagle dostał olśnienia. No tak! Wilson. Normalnie, tak by go nie przekonywał. "Przyda ci się odpoczynek." - taaaa... - "Przecież wiem, że lubisz góry..." - przebiegły. Co on sobie wyobraża!? Że jeden wspólny urlop coś zmieni? Wspólny... Przecież ona nawet nie wie, że on tu jest. Zachciało mu się roli kupidyna. Niech tylko mu się nawinie pod nos. Żywy nie wróci. A jeśli nawet, to przynajmniej nie w całości. Kolejka zatrzymała się. Wyszedł. 'Tak. To co ja mam tu robić?' Ciekawe gdzie jest James. Pewnie zabrał jakąś laskę na kolację. Zaśmiał się na samą myśl o podbojach Jimmiego. Nagle usłyszał za swoimi plecami kobiecy głos:
-House!?
'Cholera' - pomyślał - 'Nie, to niemożliwe. Przecież była w hotelu. Czy ona ma jakiś radar?' Odwrócił się.
-Doktor Cuddy! Jak miło widzieć! Ale muszę panią zmartwić. Mam urlop. Również od przychodni. Ale podziwiam za wytrwałość.
-Co ty tu robisz!? Śledzisz mnie!? - nie mogła uwierzyć, że znajdował się w tej samej miejscowości co ona.
-Ja? To ty zawsze przeczesujesz moje kryjówki.
-Jakim cudem się tu znalazłeś?
-O to samo chciałem zapytać. Pamiętam tylko że wziąłem Vicodin i popiłem szklaneczką whisky.
-Przestań się zgrywać.- odparła Lisa
-Co się stało, że zapracowana pani administrator wzięła urlop? Nie! Czyżby zawalił się szpital? Bomba? Terroryści?
-Muszę cię zmartwić, nic z tych rzeczy. Ja też mam prawo do odpoczynku.
-I tak bez niczyjej namowy? - chciał się dowiedzieć, czy faktycznie Wilson maczał w tym palce.
-Za namową przyjaciela. A ty? Myślałam, że siedzisz w domu, i popijając wódkę oglądasz kolejne striptizy.
-Widzisz, okazało się że, wszystkie dziwki przyjechały tu. I co więcej, okazało się, że mamy wspólnych przyjaciół, którzy najbardziej w świecie lubią bawić się w amory. Jestem pewny, że z tym ma coś wspólnego...
-Wilson! - nagle krzyknęła Cuddy, przerywając House'owi
-Otóż to. Nasz szpitalny...
-Nie to, uważaj! - pokazała palcem w górę stoku. Widać było pędzącego wprost na nich onkologa. Całkowicie stracił kontrolę nad swoimi nartami. Jechał z ogromną szybkością wymachując rękami i krzycząc na przemian 'Uwaga!' i 'Ratunku!'. House zdębiał. Nie wiedział co się dzieje. I gdyby nie to, że Lisa rzuciła się na niego, aby go odepchnąć, pewnie jechałby teraz z Wilsonem. Kto wie, może i na jego plecach, jak mu powiedział w hotelu. Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, a gdy się ocknął, leżał na śniegu, a na nim jego seksowna szefowa. Patrzyli na siebie przeszywającym wzrokiem.
-Nie wiedziałem, że masz takie pragnienia. Ty niegrzeczna dziewczynko. - powiedział do oniemiałej z rozwoju sytuacji Cuddy.
-Ale to nie ja trzymam rękę na moim tyłku - odpowiedziała z pewną zadziornością. Dopiero teraz zorientował się gdzie powędrowały jego dłonie.
Cuddy wstała i otrzepała się z białego puchu. Rozejrzała się, żeby znaleźć Wilsona. Jak się okazało, leżał niedaleko, tak jak i jego narty. Co ciekawe, żadna z nich nie była na nogach Jamesa. Podbiegła do niego.
-James, słyszysz mnie?
Odpowiedziało jej ciche mruknięcie niedoszłego narciarza.
-Coś Cię boli, możesz się ruszać?
-Noga...-wystękał Jimmi. Lisa zaczęła więc ją badać.
-Dopadło przeznaczenie kupidyna, co? - Wilson usłyszał męski głos skierowany w jego kierunku - A miałem nadzieję sam Ci dołożyć. Jaki los jest przewidujący.
-Czego ty ode mnie chcesz?
-Podziękować za wspaniały urlop pełen atrakcji. Doktor Cuddy zresztą też.
-Ja tylko...
-Nie baw się w swatkę. Nie za bardzo Ci to wychodzi. I tak zawsze ci się oberwie. - powiedział do ucha Jimmiemu.
Wilson się nie odezwał. Nie chcąc dostać od House'a za swój plan, ulotnił się z hotelu, a i tak go dopadli. Cudnie.
-Noga jest złamana. Sam stąd nie zejdziesz. Zadzwonię po pomoc, a ty się nie ruszaj. - Wilson zmierzył Cuddy wzrokiem. Niby jak miał się ruszyć. Chociaż, widząc minę House'a pewnie za chwilę on zrobi to za niego. Ale o dziwo nie odezwał się, ani nawet go nie tknął. Ciekawe.
Nie bijcie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:09, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję bardzo za dedykację. Fragment jeszcze lepszy od poprzednich.
Cytat: | Wysokie góry zatopione w chmurach. Ale co mu z tego, skoro nie może po nich chodzić? Każdy krok sprawiał mu ból. Cierpiał. Niesamowicie cierpiał. A jeszcze bardziej tęsknił za wspinaczkami, nartami, snowboardem. Codziennie zadawał sobie pytanie 'Dlaczego?'. Był lekarzem, ratował ludzi nie rzadko będących w bardzo ciężkim stanie. A sobie nie mógł pomóc. | biedny House
Cytat: | Co on sobie wyobraża!? Że jeden wspólny urlop coś zmieni? Wspólny... Przecież ona nawet nie wie, że on tu jest. Zachciało mu się roli kupidyna. Niech tylko mu się nawinie pod nos. Żywy nie wróci. | oczywiście, że wyjazd coś musi zmienić, Wilson chyba ma kłopoty
Cytat: | Widać było pędzącego wprost na nich onkologa. Całkowicie stracił kontrolę nad swoimi nartami. Jechał z ogromną szybkością wymachując rękami i krzycząc na przemian 'Uwaga!' i 'Ratunku!'. House zdębiał. Nie wiedział co się dzieje. I gdyby nie to, że Lisa rzuciła się na niego, aby go odepchnąć, pewnie jechałby teraz z Wilsonem. Kto wie, może i na jego plecach, jak mu powiedział w hotelu. | No i onkologa kara spotkała.
Nie mogę się doczekać, co będzie dalej.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:12, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za dedyk . Zgadzam się z runiu, ten odcinek jest najlepszy z dotychczasowych .
O rany . Ale się porobiło . Cuddy i House weszli - oddzielnie - do hotelu. Przypadł im do gustu, choć poniekąd z różnych powodów , ale oboje urzekł widok na tajemnicze szczyty pasm górskich. Wilson, który obładował biednego House'o-tragarza swoimi walizkami pełnymi lokówek , zaczął podrywać recepcjonistkę (bidulka, nie wie, jaki los ją czeka ). Cuddy & House zwiedzili swój pokój (podejrzewam, że mają ten sam, tak? .). Już myslałam, że się będą cały czas rozmijać, gdy ... oł jee, House natknął się na Cuddy. Uciekł, ale się domyślił wszystkiego. A potem ona - jakby był niewidzialnym magnesem - go odnalazła na stoku. I pierwszą falę wzburzenia przerwało....... nadjechanie Wilsona . Cuddy wylądowała na House'ie, oczywiście, chciała go "tylko" uratować . A Wilson, któremu House obiecał całe morze tortur, sam złamał nogę, próbując smigać na nartach jak Adam Małysz .
Hihi, cudo odcinek . Tyle przygód, tak ciekawie opisanych . No i nie zapominajmy o dialogach, - są absolutnie świetne . Fragmenty, kiedy House tłumaczy Cuddy, jak to Vicodin i whisky go przenieśli, albo gada z Wilsonem są niesamowite . Nie mogę się już doczekac kolejnej części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:48, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za dedykację
Zgadzam się z amandi i runiu ta częśc jest najlepsza
Cytat: | Jesteśmy w górach. O zastępco wszechwiedzącego, zgadnij.
-Chciałem tylko zauważyć, że jeśli mam jeździc na nartach, to tylko na twoich plecach. A podczas wspinaczek laska może mi utknąc między kamieniami. Za bardzo ją kocham. Nie będę jej aż tak narażał. - odparł z sarkazmem |
House kogoś kocha?? Jakoś mnie ten fragment rozbawił
Mam nadzieje, że kolejna częśc pojawi sie szybciutko
Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego ROku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:06, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Masz smykałkę do opisów. Po barwnym przedstawieniu gór wnioskuję, że sama jesteś ich wielbicielką. I że część swojej pasji przełożyłas na postaci.
Fabuła na razie schematyczna, ale na świecie istnieją tylko dwadzieścia trzy historie, czego dowiódł bodajże Arystoteles. Umiejscowienie akcji w górach oryginalne, wyobrażam sobie Wilsona na nartach... nie, cofnij, NIE wyobrażam. Ale Cuddy na desce owszem.
Zobaczymy, jak historia potoczy się dalej, bo... mrocznych planów nigdy dosyć.
P.S. Są błędy. Braki przecinków lub kropek, małe litery miast dużych i nagminne nie stawianie spacji po pauzie dialogowej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:25, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękujęęę bardzo
Ha. Ja również popieram amandi, runiu i minnie
Opisy są świetne, czytając mam przed oczami góry, pokoje i całą resztę. House i Cuddy się spotkali - to jest przeznaczenie że oni się zawsze znajdą! Wilson podrywający recepcjonistkę haha, on jest niedopieszczony
Rozwaliły mnie jego narciarskie popisy
Ja mam za bujną wyobraźnie. Teraz mnie Jimmy-Narciarz będzie mnie prześladował po nocach
W gruncie rzeczy to jednak dobrze, że miał ten wypadek, bo gdyby go House dopadł to na nodze by się chyba nie skończyło.
Po tej części jeszcze bardziej lubię Wilsona
Niecierpliwie (jak zwykle) czekam na CD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nimfka
Reumatolog
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:28, 02 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Świetne, czekam na dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muniashek
Endokrynolog
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd <- Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:17, 02 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Nie jestem wielką fanką Huddy, ale ten fik mnie rozbroił xD Śmiałam się do siebie z niektórych fragmentów Bardzo ciekawie piszesz (nie tak łatwo mnie wciągnąć w każdy fik) i lekko. Czekam na dalszą część^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sapphire
Student Medycyny
Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Krainy Szynszyli
|
Wysłany: Pią 19:35, 02 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
House NIC nie zrobił Wilsonowi?!
Czyżby miłość do Cuddy tak bardzo go rozanieliła?...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nana
Stażysta
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:27, 03 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo dziękuję za komentarze Naprawdę, Wasze słowa motywują do pisania.
Odc. 4
- Jesteś pewny, że nie mamy z Tobą jechać? - zwróciła się Cuddy do siedzącego w taksówce Wilsona, który postanowił wrócić do Jersey. Ze szpitala do hotelu przyjechał późną nocą, więc po taksówkę zadzwonił po śniadaniu. Co miał tu robić z nogą w gipsie? Chyba zaczynał rozumieć House'a.
- Nie, odpoczywajcie. Nie musicie się o mnie martwic. A poza tym szkoda byłoby marnować rezerwacji.
House stał z boku i ledwo powstrzymywał śmiech. Trzeba przyznać, Wilson był wytrwały w realizowaniu swoich planów.
- I pamiętaj, nie dostaniesz mojej laski. Kup sobie swoją. - House zakpił sobie ze stanu przyjaciela.
Drzwi taksówki zamknęły się, i po chwili Lisa i Greg zostali sami.
- Może jednak powinniśmy za nim pojechać? Trzeba będzie mu pomóc.
- Daj spokój, tylko zepsujesz mu frajdę, z tego że nas tu przywiódł. Razem. - popatrzył jej głęboko w oczy. Zobaczył w nich małe iskierki. Tylko nie bardzo wiedział co znaczą - A o jego opiekę się nie martw. Pielęgniarki same się zlecą, żeby podawać mu obiad - zaśmiał się.
- Może masz rację.
- Ja ZAWSZE mam rację. Już zapomniałaś?
Popatrzyła na niego. Nie zdawał się być przejęty tym co sie stało. Zostali sami. W górach. Góry zawsze wydawały się jej romantyczne... O Boże, co ona sobie wyobraża. Co Wilson sobie wyobrażał, przywożąc ich tu. Co się może stać przez jeden urlop. Są tu razem, a jednak osobno. Wróciła do hotelu. Nie będzie sobie tym zawracać głowy. Postanowiła wykorzystać wolny czas. Ale wciąż, mimo usilnych starań, nie mogła oprzeć się myślom, że leżenie na Housie wśród śniegu było całkiem przyjemne...
Siedział wpatrzony w telewizor, ale myślami był daleko. Został sam. Teraz nawet nie ma Wilsona. Co Jamesowi przyszło do głowy, żeby iść na ten stok? Przecież widział, że nie umie jeździć. Zaśmiał się na wspomnienie leżącego w śniegu Jamesa. I rzucającej się na niego Lisy. Musiał przyznać, że to było ciekawe "doświadczenie". Nagle usłyszał pukanie. Nie zamierzał odpowiadać. Ale pukanie nie ustawało. Wstał, aby otworzyć.
- Cuddy? Jeśli masz zamiar się na mnie rzucić, to uprzedź. Nie lubię niespodzianek. Chociaż ta ostatnia...
- Przykro mi, że cię zawiodę, ale nie. Mam pytanie. - odpowiedziała Cuddy stojąc w drzwiach jego pokoju.
- Nie zrobię dla ciebie striptizu! - powiedział donośniejszym głosem, gdyż właśnie przez korytarz szła para staruszków. Starsza pani wydawała się być bardzo oburzona.
- Kulig. - odpowiedziała Lisa, nie zważając uwagi na jego wygłupy.
- Co!? - zapytał oniemiały House.
- Kulig. Konie ciągną sanie...
- Wiem, co to jest kulig. Ale co ja mam do niego?
- Chciałam nim pojechać. I pomyślałam, że skoro i tak cały dzień siedzisz w pokoju...
- Mam tam z tobą pójść?
- Jeśli chcesz...
House zaniemówił. Stał oparty o drzwi i wbijał swój przeszywający wzrok w twarz Cuddy. Co prawda ten wzrok czasem, całkiem bezwładnie, kierował się niżej, w stronę jej wydekoltowanej bluzeczki, teraz utkwiony był w jej oczy. Chyba po raz pierwszy w życiu, nie wiedział co zrobić. Niezręczną ciszę przerwała Cuddy:
- Rozumiem, nie chcesz. Tylko pytałam. To... na razie, House. - odwróciła się, aby odejść, ale zatrzymał ją głos Grega
- Nie! Zaczekaj. Nie sądziłem, że będziesz tam chciała jechać ze mną.
- Nie chciałam jechać sama.
- Skoro tak... Dobrze.
Tego się nie spodziewała. Przyszła tu z przekonaniem, że nic z tego nie będzie, nie namówi go. A tu niespodzianka. Miała wrażenie,że cały ten wyjazd to jedno długie pasmo niespodzianek.
- To o czwartej? Może być? - zapytała
- Jasne. A jak znalazłaś mój pokój?
Cuddy uśmiechnęła się.
- Tylko z tego pokoju bez przerwy dochodził odgłos TV, chrapania i nalewania do szklanki burbonu. - odpowiedziała zawadiacko, i skierowała w stronę swojego pokoju.
- Wcale nie chrapię!
Lisa idąc odwróciła się i znów uśmiechnęła. House odpowiedział jej tym samym, pokiwał głową i zamknął drzwi.
Jechali, oglądając górskie widoki. Ich piękno podkreślał padający śnieg. Oboje kochali góry, oboje byli zafascynowani krajobrazem jaki mijali. Mimo tego co chwilę, ukradkiem zerkali na siebie. House widział uśmiechniętą i szczęśliwą brunetkę, a Cuddy - niebieskie oczy, chłonące niesamowitość otaczającego ich pasma górskiego. Prawie nie rozmawiali, tylko czasem, jedno z nich pokazywało drugiemu szczegół, bez którego cały obrazek byłby niczym. Takim szczegółem były spienione kaskady, pokryte śniegiem drzewa lub ciekawe kształtem skały. Po kilkudziesięciu minutach upojnej jazdy wysiedli z wielkich sań. Lisa kierowała się w stronę hotelu, gdy nagle poczuła uderzenie w pośladek. Obróciła się, i zobaczyła śnieg na swoim płaszczu. Swoje spojrzenie przeniosła na House'a. Stał z niewinnym uśmieszkiem ze śnieżką w ręku. 'On chyba nigdy nie dorośnie.' - pomyślała. Ale nie mogła pozwolić, aby jej pracownicy bezkarnie obrzucali ją śniegiem. W ułamku sekundy nachyliła się, wzięła do ręki garść śniegu i celnie rzuciła w Grega. 'Tego już za wiele' - przemknęło przez myśl House'owi. I zanim Lisa zdążyła cokolwiek zrobić, leżała w śniegu, a House zanosił się od śmiechu. Ale jego uśmiech dorównywał uśmiechowi Cuddy.
- Naprawdę cię to bawi? - zapytała.
- Uwierz mi. Gdybyś miała taką szefową, też by cię to bawiło.
- Ale tak perfidnie? Przecież twój dyżur w przychodni nie przekracza normy.
- Moją przekracza. A gdyby chodziło o przychodnię, uwierz, na jednej zaspie by się nie skończyło. Przecież mnie znasz.
- A no tak. To może chociaż pomógłbyś mi wstać?
- Zapomniałaś, że jestem kaleką.
- Ale wrzucić mnie do tej zaspy umiałeś.
- Nagły przebłysk. - odpowiedział - Ale skoro nalegasz... - podał jej swoją laskę. Gdy Lisa chwyciła się jej rączki, House przyciągnął ją do siebie. Jej twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jego twarzy. Oboje patrzeli sobie w oczy.
- Lepiej wracajmy do hotelu. - zaproponowała Lisa, rozrzedzając gęstą już atmosferę.
- Szybka jesteś. Ale nie łudź się na jakikolwiek numerek w twoim pokoju. Idę się przejść.
- W takim razie nie będę cię zatrzymywać ani do niczego zmuszać. - zaśmiała się. Po paru minutach już jej nie było.
House spacerował po mieście. Mijały go samochody, inni przechodnie. Myślał nad tym, co by się stało, gdyby Lisa nie poszła. Czyżby Wilson miał rację? Nie, niemożliwe. Nic się przecież nie stało. Ale miał dziwne uczucie, że mimo tego coś się zmieniło. Aby zająć myśli czymś innym zaczął rozglądać się po okolicy. Nagle coś przykuło jego uwagę. Wypożyczalnia skuterów śnieżnych. To jest to. Nareszcie znalazł coś dla siebie. Nareszcie będzie czuł to co kiedyś, jeżdżąc na nartach lub desce. Na skuterze mógł jeździć. Nie zamierzał tego zaprzepaścić.
Wpatrując się w padający za oknem śnieg, Lisa jadła obiad w hotelowej restauracji. A właściwie bawiła się jedzeniem. Nagle straciła apetyt. Widząc śnieg, jednocześnie przed oczami pojawiał się jej House, rzucający w nią śniegiem. A zaraz po tym widziała jego przenikający wzrok, przeszywająco niebieskie oczy. Czuła zmniejszający się między nimi dystans. Dlaczego to przerwała? Dlaczego nie poddała się chwili. Wiedziała przecież, co by się stało. Odpowiedź była prosta. Bała się. Ona. Ta, która sprawiała wrażenie twardej i niezależnej, wystraszyła się. Zadawała sobie pytanie: czego? Chyba nie chciała popsuć relacji między nimi. Ale przecież to nie był pierwszy facet w jej życiu. Ale chyba pierwszy, na którym tak jej zależało. A może Wilson... Może faktycznie wiedział, co zmieni ten wyjazd. Pośpiesznie odgoniła myśli wirujące w jej głowie. Chyba za dużo sobie wyobraża. Wstała i skierowała się w stronę pokoju. Położyła się, aby odpocząć. Nie wiedząc kiedy usnęła.
Nie jestem z tego zadowolona. Wen mi uciekł
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|