|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:10, 18 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
JigSaw napisał: |
Zastanawiam się czy pociągnąć sprawę dziecka dalej czy ją rozwiązać - mam już napisaną część końcową końcówki- jest ostra w bardzo złym znaczeniu- zastanawiam się czy ją wstawiać
Napisz jedno słowo, a będzie po dziecku ...
|
NIE!
Trzymam kciuki za piątek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
JigSaw
Ortopeda
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Doliny Gumisiów ;) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:21, 20 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Part 15
Zbliżała się do szpitalnego parkingu , niedaleko miejsca, w którym House zaparkował jej samochód. Popołudnie było tak mroczne, że trudno było powiedzieć, gdzie kończy się droga, a gdzie zaczyna niebo. Deszcz uderzał w asfalt pod ostrym kątem, tak że nad powierzchnią unosiła się przypominająca nie kończącą się procesję duchów wodna mgiełka.
- Cuddy! – jakaś mglista sylwetka pojawiła się na moment i jeszcze szybciej zniknęła.
Lisa zmrużyła oczy. Pomyślała, że to złudzenie albo daleka błyskawica. Ale potem zobaczyła ją ponownie, tym razem wyraźniej. Odetchnęła z ulgą.
- Dokąd jedziemy- House wrzasnął przyspieszając kroku. Wiatr zagłuszał jego słowa. Gdzieś w oddali rozległ się dźwięk grzechotki, jakby jakieś metalowe przedmioty pobrzdękiwały o siebie.
- Wracaj do przychodni – jęknęła i spojrzała na przemoczoną twarz diagnosty. Z końca nosa spływały mu krople deszczu. Zacinało coraz mocniej, a niebo przybrało ciemną złowieszczą barwę. Znów usłyszała grzechotkę i spojrzała na rękę diagnosty
– House, czego chcesz?- zapytała z krzywym uśmiechem, próbując wyrwać mu kluczyki od auta.
- Tylko nowego ciała- jęknął łykając Vicodin- To się chyba całkiem zużyło.
- Cóż, nie mogę Ci pomóc- roześmiała się i potrząsnęła głową . Wiatr rozwiał jej włosy, na ustach poczuła smak rozpływającej się szminki.
- Gdzie jedziemy? – diagnosta zmarszczył brwi i utkwił spojrzenie w jej twarzy
- My? – obrzuciła go piorunującym wzrokiem- Ja jadę do domu , a Ty Sherlocku nie rozwikłałeś jeszcze swojej zagadki – przetrząsnęła torebkę szukając zapasowych kluczyków – wracaj do pacjentki.
- Mój czarnoskóry Watson, właśnie w tej chwili podaje jej leki- otworzył auto i usadowił się na miejscu kierowcy. Lisa wpatrywała się w niego podejrzliwie. W końcu z rezygnacja rzuciła torebkę na tylne siedzenie wsiadła do samochodu i zapięła pas. Skrzyżowała smukłe zgrabne nogi. House przyglądał się jej przez chwilę, w końcu przekręcił kluczyk w stacyjce, ostre światło przednich reflektorów rozproszyło ciemności. Wrzucił pierwszy bieg gwałtownie ruszając.
- Wilson znowu bawi się w swatkę – mruknął - gdyby nie był moim kumplem to przysięgam na Belzebuba, że rzuciłbym jego flaki kotom na pożarcie- dokończył dodając gazu. Strzałka szybkościomierza wahała się przy dziewięćdziesięciu, a głośne wibracje całej karoserii uniemożliwiały prowadzenie rozmowy.
Cuddy nie odpowiedziała, posłała mu jedynie zamyślone spojrzenie spod długich rzęs. Wschodnia strona nieba przejaśniła się, jednak deszcz bębnił o szybę z taką zaciętością, że wycieraczki ledwo nadążały zbierać wodę. Wjechali na prostą biegnącą przez osiedle szosę, rozświetloną rzędami ulicznych lamp. Rozklekotana karoseria trzęsła się i grzechotała, przez podłogę przebiegały głośne wibracje. Diagnosta zredukował bieg i z piskiem opon zatrzymał się przed domem.
- Jesteśmy na miejscu- powiedział jakby do siebie.
Lisa przeciągnęła się i zauważyła, że niebo zaczęło się rozpogadzać. Ucichł warkot silnika i zgasły światła. Uszy House’a zaatakowała głęboka cisza. Cuddy przez moment nie ruszała się z miejsca, jakby myśl o wyjściu napawała ja wstrętem. Po chwili jednak gwałtownie otworzyła drzwi i wyskoczyła na zewnątrz.
- Musimy zostawić auto tutaj, jakiś kretyn zaparkował na mojej trawie i zastawił w jazd- rzuciła przez ramię odchodząc w kierunku domu.
House wyszedł na ulicę i zatrzasnął za sobą drzwi. Metaliczny dźwięk odbił się głośnym echem. Odruchowo sprawdził czy ma jeszcze w kieszeni Vicodin.
– Do ciężkiej cholery, co to ma znaczyć?! – zawołał nagle lustrując zakapturzoną usiłującą dostać się do auta zaparkowanego na posesji szefowej.
- Do ciężkiej cholery, co ma co znaczyć? – Kobieta nie zamierzała pokazać, że się go chociaż trochę boi.
– Co? Jesteś ślepa ? Gdzie jest Twój pies przewodnik? Do ciężkiej cholery, zaparkowałaś samochód na trawie!
– Bardzo przepraszam, ale nigdzie indziej nie było już miejsca.
– Tak? I uważasz, że to jest wystarczająca wymówka? Skoro nie było nigdzie miejsca na parkowanie, było jeździć dookoła, aż w końcu coś się zwolni. Wszystkie jesteście takie same, wy, kobiety. Wydaje wam się, że możecie wyrabiać, na co tylko macie ochotę, mówić, na co macie ochotę i parkować wasze pieprzone samochody tam, gdzie wam się tylko spodoba, nie licząc się z nikim i z niczym.
Kobieta otworzyła drzwiczki explorera i usiadła za kierownicą, jednak House stanął przy samochodzie tak, że nie mogła go zamknąć.
– Posłuchaj, damulko, nie mam obowiązku opiekować się tą trawą, a jednak to robię, ponieważ znajduje się przed tym domem. I wkurza mnie, kiedy taka idiotka jak ty parkuje na mojej trawie swoje przeklęte auto. Co byś powiedziała, gdybym to ja przyjechał pod twój dom i jeździł moim samochodem po twojej trawie?
- Przecież pana przeprosiłam, czego jeszcze pan chce?! – wykrzyknęła uruchamiając silnik. House cofnął się o krok i patrzył na oddalające się auto (…)
Deszcz nie ustawał. Lisa zapaliła nocną lampką i szybko zaciągnęła zasłony, odciągając sypialnię od burzy za oknem. Spojrzała na zegarek, do przyjęcia zostało kilkadziesiąt minut. Odpocznę, pomyślę w co się ubrać, potem poleżę trochę w kąpieli. Zdjęła przemoczony płaszcz i położyła na oparciu krzesła. Powoli zaczęła rozpinać bluzkę. Ubranie opadło na podłogę, nie schyliła isę żeby je podnieść. Stałą wiotka , zgrabna i bardzo szczupła z wyjątkiem kobieco zaokrąglonych piersi. Podeszła do szafy i wciągnęła na siebie jedwabny szlafrok.
House zatrzymał się na progu i popatrzył na nią badawczo - Chcesz mieć ze mną dziecko? – zapytał zamykając za sobą drzwi. Cuddy Przygryzła wargę, spojrzała na niego i serce jej zamarło.
- Nie – wyszeptała i odwróciła głowę, nie chcąc by zobaczył jej pełne rozpaczy oczy.
Słysząc jej ton nie mógł opanować złości
- Kłamiesz – odpowiedział zimno- właściwie powinienem był się tego po tobie spodziewać.
Zacisnęła dłonie i opuściła głowę starając się powstrzymać łzy.
- Wiem, że myślisz o zajściu w ciążę- rzekł w końcu niedbałym tonem, przerywając trwającą od dłuższej chwili ciszę.
- Do diabła! - wykrzyknęła ściągając brwi- Ty najlepiej wiesz czego chcę- ostatnie słowa powiedziała prawie szeptem.
- A żebyś wiedziała! Palisz się do rodzenia dzieci! Masz obsesję na ich punkcie i wszystkim co się z nimi wiąże! Mam pomysł- zmniejsz płomień pod tym ogniskiem! Nie jestem idiotą.
- Oszalałeś! Tutaj nie chodzi o mnie, a o Twoje wariactwa na tle zobowiązań- choć serce jej krwawiło próbowała mówić normalnie, ale zabrzmiało to zimno i obco. Czuła, że rozmowa ciąży jej coraz bardziej. Pospiesznie wsunęła klapki na bose nogi, porwała kosmetyczkę i kilka flakoników z nocnej szafki i zniknęła za drzwiami łazienki, zostawiając zdenerwowanego diagnostę. Wzięła z bocznej półki mały ręcznik do twarzy i wtedy zaczęła płakać. Rozzłościła się na siebie. Ale w miarę jak narastała w niej złość, płakała coraz mocniej i głośniej, aż wreszcie się pod¬dała. Namydliła włosy szamponem i jakiś czas leżała w pachnącej wannie, starając się uspokoić, lecz odprężenie nie przychodziło. Potem wskoczyła pod prysznic i spłukała pianę. Kiedy wróciła do sypialni po Housie nie było już śladu. Włączyła suszarkę, a kiedy włosy stały się znów puszyste i miękkie, zaczęła je szczotkować. Dochodziła siódma, gdy rzuciła w lustro ostatnie badawcze spojrzenie. Z niedowierzaniem przyglądała się atrakcyjnej kokieteryjnej kobiecie i poczuła nagły strach. Czy będzie potrafiła zachować się tak jakby się nic nie stało? Czy będzie potrafiła po raz kolejny skłamać, tylko po to by odwlec w czasie, to co było nie uniknione? Za późno już było na wątpliwości. Przez jedno ramię przewiesiła torebkę, na drugie zarzuciła płaszcz od deszczu i ruszyła do drzwi (…)
Jeszcze dzisiaj kolejny part Bardziej "ubrany" w dialogi i HuS
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sapphire
Student Medycyny
Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Krainy Szynszyli
|
Wysłany: Pią 17:36, 20 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Czyżby House coś podejrzewał?... Takie mam przeczucie.
Myślę, że wiesz jaka była ta część? To słowo zaczyna się na fan... a kończy na ...tanstyczna
Jak będzie Hus, to się pogodzą, tak? Tak?!
Z obszerniejszym postem poczekam do nastęnej części. Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:49, 20 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Jego trawa......... jego trawa ....... oczywiście, że ma obowiązek bronić tej trawy !
House wyłaniający się spomiędzy strug deszczu .. cudny widok (szczególnie, jak cały zmarznięty ociekał wodą ), a potem pojechali do domu Lisy i on zaczął rozmowę o dziecku... Rozumiem, że kobieta nigdy tak naprawdę nie przyzna, na czym jej zależy, ale... czasem... powinna.. A Cuddy nie wykorzystała swojej szansy, bo House był rzeczywiście poważny. Wyszedł... Kurczę, no ja miałam nadzieję, że ona powie "tak" , a on wyjmie pudełko z pierścionkiem . Nie, no, żart . Ale czekam z niepokojem na kolejny odcinek, tak gorąco zapowiadany . A ta część jak zwykle była świetna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:30, 20 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Smutne. Ale piękne.
JEGO trawa
Nie wiem w sumie co napisać, styl jak zawsze perfect, treść też bardzo dobra... nudna chyba jestem z moimi komentarzami
Także czekam na kolejny part i HuS!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:41, 20 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Jiiiiiiiiig
Cytat: | Ty Sherlocku nie rozwikłałeś jeszcze swojej zagadki – przetrząsnęła torebkę szukając zapasowych kluczyków – wracaj do pacjentki.
- Mój czarnoskóry Watson, właśnie w tej chwili podaje jej leki |
cały fragment z "jego trawą" mnie rozwalił....
Cytat: | Chcesz mieć ze mną dziecko? |
Ja!!! Ja chcę!!!
Cytat: | Palisz się do rodzenia dzieci! Masz obsesję na ich punkcie i wszystkim co się z nimi wiąże! Mam pomysł- zmniejsz płomień pod tym ogniskiem! Nie jestem idiotą. |
Za każdym razem czytając ten fragment mam większą ochotę zabić House'a.
Sceny z Cuddy w łazience wywołały łzy z moich oczu. Nie wiem czy to przez te cholerne soczewki, czy może mój bardzo bardzo wisielczy humor, ale ide szukać husteczek.
Cytat: | Jeszcze dzisiaj kolejny part Bardziej "ubrany" w dialogi i HuS |
Nie chce mi się wierzyć, że twój part z HuSem będzie...ubrany
całuję,
A.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izabella
Ratownik Medyczny
Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 1:35, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jeszcze dzisiaj kolejny part :D Bardziej "ubrany" w dialogi i HuS
8) |
be, nic nie ma
bony, tak strasznie szkoda mi Cuddy. Te zdania wypowiedziane przez Housa cieły jak żyleta.
Zapowiadasz HuS, więz zakładam, ze się dogadają. Chyba, ze będzie HuS, ale Cuddy nie będzie miała odwagi mu powiedzieć o ciązy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gosia
Pacjent
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:35, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Kolejna część Boska jak zwykle
Czekałam z niecierpliwością co wymysli twoja główka i powiem ze nie próżnujesz
Szkoda mi Lisy, z chęcią zdzieliłabym House czymś twardym żeby się w końcu otrząsnął i wyznał swoje uczucia Chociaz Cuddy też zagrywa nie fair
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fortibuss
Student Medycyny
Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:24, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
JigSaw! Ty wiesz, że uwielbiam tego Fika
Cytat: | - Wilson znowu bawi się w swatkę – mruknął - gdyby nie był moim kumplem to przysięgam na Belzebuba, że rzuciłbym jego flaki kotom na pożarcie- |
Auć! Wilson musi uważać, jeżeli nie chce zginąć marnie Biedny stąpa po cienkim lodzie Kiedy czytałam początek czułam jak moknę i marznę! Twoje opisy są mega realistyczne !
Kłótnia o trawę mnie rozłożyła na łopatki Biedna kobieta trafiła na wrednego typka
Za ostatnią rozmowę mam ochotę mocno Cię poturbować Dlaczego ich relację są takie skomplikowane ? Zupełnie jak w serialu... Nam potrzebne jest kochające się i przesycone miłością Huddy, a nie takie zagmatwane
Izabella napisał: | Zapowiadasz HuS, więz zakładam, ze się dogadają. Chyba, ze będzie HuS, ale Cuddy nie będzie miała odwagi mu powiedzieć o ciązy? |
Tak samo sobie pomyślałam Oni muszą się dogadać !!
Cytat: | Przez jedno ramię przewiesiła torebkę, na drugie zarzuciła płaszcz od deszczu i ruszyła do drzwi (…)
|
Dam sobie rękę uciąć że Hałs czeka na nią na dole w aucie!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JigSaw
Ortopeda
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Doliny Gumisiów ;) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:30, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Part 16
House rozsiadł się w rozłożystym brązowym fotelu i wypił spory łyk whisky. Gardło mu płonęło, ale rozluźnił się i stłumił okropne uczucie przypominające atak serca, a spowodowane dostarczeniem do organizmu zbyt wielkiej dawki adrenaliny Z wydatną pomocą śliny i chusteczki higienicznej usunął ze swych sportowych butów firmy Nike sporą warstwę brudu. Dopił whisky i nalał sobie jeszcze jedną szklaneczkę. Dostrzegł Cuddy, zanim ona zobaczyła jego. Wpadła zdyszana do środka i od progu zaczęła witać gości ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Miała na sobie prostą, lecz elegancką sukienkę z czarnego jedwabiu, która doskonale dopasowana, uwydatniała smukłość bioder i delikatną wypukłość piersi. Dla bystrego obserwatora, a House niewątpliwie posiadał tę cechę, były one wciąż jeszcze dostatecznie jędrne, by nie zachodziła potrzeba krępowania ich gorsetem stanika. Przyglądał się jej w milczeniu powoli sącząc alkohol. Czy, aby na pewno widział przed sobą kobietę godną pożądania? Czy może tylko sobowtóra swojej dawnej miłości? Prowadzenie szpitala było dostatecznie trudne nawet dla mężczyzny, a co dopiero, gdy było się kobietą... Właśnie zaczęła rozmowę z podstarzałym mężczyzną, który co jakiś czas przygładzał dłonią kilka włosów, które ocalały na niemal łysej czaszce. Diagdnosta uśmiechnął się pod nosem. Udawała zainteresowaną rozmową, a tymczasem błądziła wzrokiem po sali. Zmarszczka na jej czole pogłębiła się. Przyćmione światło nie ułatwiało obserwacji, nareszcie dostrzegła go. Uniosła głowę i zrobiła kilka kroków, lekceważąc swojego rozmówcę, jednak spojrzenie chłodnych niebieskich oczu sprawiło, że straciła pewność siebie.
- Dobry wieczór, nazywam się Aleksander Ross - przystojny brunet w nienagannie skrojonym garniturze zwrócił się do diagnosty. Niewątpliwie był typem mężczyzny, któremu
kobiety same wpadają w ramiona. Z zaciekawieniem przyglądał się lasce stojącej przy fotelu. W końcu wyciągnął rękę z kieszeni eleganckich spodni i przez kilka chwil trzymał w powietrzu, jednak House zignorował gest dokładnie przyglądając się wewnętrznej stronie dłoni.
– Mam nadzieję, że nie bawiłeś się fiutkiem – rzucił jakby odruchowo, nie spuszczając wzroku z szefowej. Miała uroczy uśmiech. Widział jak rozwkita najpierw w oczach, łagodząc ostrość rysów, a potem rozlewa się na policzki, unosząc kąciki ust. Poczuł idiotyczne pragnienie, by podejść i dotknąć jej zmysłowych warg.
- Nie wyglądam chyba na takiego, co traci wzrok? – prawnik z rozbawieniem przygładził krawat i poprawił mankiety kremowej koszuli.
- Tylko dlatego, że nie robisz tego we właściwy sposób – usniósł dłoń i przywołał kelnera roznoszącego szampana. Zdjął dwa kieliszki i wręczył jeden Aleksowi.
– Dzięki -powiedział- Reprezentowałem dzisiaj Twoją sprawę. Na szczęście udało się zawrzeć ugodę i szpital zaoszczędził niezłą sumę - dokończył z przekąsem podając diagnoście wizytówkę.
- Widzę, że wieść o mojej hańbie rozniosła się po całym kontynencie! – Uniósł srebrny prostokącik na wysokość oczu i podniesionym głosem odczytał pogrubiony nagłówek – Międzynarodowe stowarzyszenie OP. Czy to jakaś nowa Organizacja Pederastów? - rzucił kpiąco, pociągając gwałtownie łyk szampana.
- Cuddy uprzedzała mnie, że jesteś nietolerancyjnym dupkiem.
Widok spochmurniałej twarzy nadętego prawnika wywołał uśmiech na nieogolonej twarzy. Łyknął dwa Vicodiny i podniósł się z fotela - Naprawdę Cię lubię -wykrzyknął z zapałem- jeśli chcesz zdradzę Ci pewną tajemnicę - szepnął konspiracyjnie- tamten czarnuch to pedał -wskazał palcem Formana dyskutującego z Wilsonem. Odczekał moment próbując przybrać obojętny wyraz twarzy, po czym usiadł z powrotem w fotelu.
- Przeszkadza Ci to? - Aleks skinął głową i odwrócił się. Zrozumiał, że diagnosta szukał męczennika, na którym mógłby wyładować flustrację. Zaczął żałować, że dał się wciągnąć w rozmowę.
- Nie mam nic przeciwko czarnym, po prostu uważam, że każdy powinien mieć swojego. Dopiero w zeszłym tygodniu odkryłem, że jest gejem - wzruszył ramionami
- I jaką ci to zrobiło różnicę?
- Kazałem zaopatrzyć maszynkę do kawy w jednorazowe kubki. Poza tym kogo to obchodzi, że on jest gejem? - nabrał powietrza w płuca i wypuścił je bardzo powoli.
Nowy towarzysz już prawie zrezygnował z dalszej rozmowy, ale przypomniał sobie, że postanowił dać mu nauczkę. Niech nie osądza ludzi po pozorach. Zanim jednak zdążył pomyśleć o zemście, House zniknął (…)
Lisa czuła się zupełnie swobodnie, rozmawiając z kolejnymi gośćmi. Nie trwało długo kiedy zorientowała się, że już od pewnego czasu uczestniczy w swobodnej i luźnej grze opowieści, aluzji i dowcipów, ani przez chwilę nie nękana przez wyrzuty sumienia. Cieszyła się, że jednak Wilson zorganizował przyjęcie. Jej oczy były pełne migotliwych błysków, a na policzkach pojawił się rumieniec. Usta niemal bez przerwy układały się do śmiechu jakiego dawno już nie pamiętała.
-Dr. Cuddy! –krzyknął, tak iż kilka osób siedzących przy stolikach odwróciło z zaciekawieniem głowy.
- House, nie chcę z Tobą rozmawiać - powiedziała z tępym uporem
- Ok. Więc łaskawie powiedz mi co mam zrobić? Był tak blisko, że nie mogła skupić wzroku na jego twarzy. Jego oddech pachniał czymś dziwnym i słodkim, jakby ssał przed chwilą landrynki - Ja nawalam, Ty mówisz mi co mam robić, ja to olewam, ale wciąż jestem słodki – kontynuował.
- Mam dość udzielania Ci korepetycji. Sam musisz to rozwiązać – błysnęła zębami na widok onkologa zbliżającego się ku niej z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Wspaniałe przyjęcie - szepnął i nachylił się muskając ustami jej policzek – Wyglądasz przepięknie – dodał z zachwytem
- Dzięki James ! Ale popatrz na Cuddy! Diagnosta z nie nacka wyrwał bukiet szefowej. Przestraszona, wyprostowała się gwałtownie, posyłając mu zaskoczone spojrzenie. – Piękne róże, ale wolę słodycze - kontynuował. Wyciągnął z kieszeni marynarki pomarańczowy flakonik potrząsając nim kilkakrotnie w powietrzu.
- House świrujesz – Wilson pokręcił z niedowierzaniem głową.
Nagle przygasły światła, a z odtwarzacza popłynęła nastrojowa muzyka. Grali wolny utwór. Diagnosta nie czekając objął szefową w pół i przyciągnął do siebie, zostawiając zszokowanego onkologa z bukietem czerwonych róż w jednej dłoni i Vicodinem w drugiej. Na parkiecie było coraz ciaśniej, jakaś para prawie na nich wpadła. Cuddy skorzystała z okazji i przytuliła się mocniej.
- House… - zaczęła niepewnie. Niebieskie oczy spojrzały na nią z takim ciepłem i serdecznością, że zrobiło się jej cieplej na sercu. Wiedziała, że druga taka okazja się nie powtórzy. Wciągnęła gwałtownie powietrze i szpenęła – musimy poważnie porozmawiać.
Chciała wyznać mu prawdę. Miał prawo ją poznać. Zwilżyła językiem wyschnięte wargi. Już otworzyła usta, gdy nagle poczuła, że ręce diagnosty zjeżdżają z tali coraz niżej i niżej, zatrzymując się na pośladkach – W tej sukience masz tyłek jak szafa – powiedział.
- Zasługuję by usłyszeć coś pięknego na swój temat, a Ty nawet mając nóż na gardle nie wycisnął byś z tej swojej pustej makówki, ani jednej elokwentnej i spójnej myśli. Najwyraźniej w jej tyłku jest coś ciekawszego – mruknęła robiąc słodką minkę.
- Co?
- Rozmawiam z Tobą, a Ty gapisz się na jej tyłek – spostrzegła, że House przygląda się kobiecie tańczącej za nimi z dziwnym wyrazem twarzy
- Jesteś zazdrosna!
- Jasne! Proszę popatrz na mój tyłek! – zironizowała, jednak kiedy poczuła na sobie, świdrujący wzrok, natychmiast warknęła - Przestań się gapić na mój tyłek!
Uniosła głowę, dostrzegła w jego oczach nie tylko pożądanie, ale i coś więcej: miłość i zmysłowy głód, jakiego nigdy przedtem nie zauważyła. Zmieszała się. Na chwilę zapomniała o czym rozmawiali. W końcu zdobyła się na odwagę i szepnęła – Wiesz, że to nas nie ominie?
- Cuddy - zaczął poważnie z lekko pobladłą twarzą- czego oczekujesz po tej rozmowie? zapytał – Jeżeli chcesz dać upust narosłej do mnie agresji, to powinnaś była wybrać do tego miejsce bardziej ustronne i pozbawione świadków. Podobnie gdybyś miała wobec mnie inne zamiary - zawiesił głos – Seks w miejscach publicznych nigdy mnie nie pociągał i kto jak kto, ale Ty powinnaś o tym wiedzieć. Ledwo udało się jej powstrzymać od płaczu. Zalała ją fala gorąca. Już zapomniała, że House potrafi ciąć słowem niczym chirurgicznym skalpelem.
- Mylisz się. Nie chcę ani kłócić się z Tobą, ani iść z Tobą do łóżka.
- Kłamczucha. Przecież wszystko co potrafimy robić to albo drzeć ze sobą koty, albo pieprzyć się do samego rana – odparował celowo fałszując przeszłość. Specjalnie też był wulgarny. Potrafili przecież śmiać się, kochać, dyskutować i spędzać razem czas. Za wszelką cenę jednak chciał uniknąć konfrontacji. Wiedział że może ona oznaczać całkowite zerwanie (…)
Lisa poczuła się zupełnie opuszczona. Jeden krótki taniec wystarczył by zrozumiała, że oboje nie są zdolni do stworzenia normalnego związku. Kelner przyniósł przystawki. Spojrzała na nie z niesmakiem. House- odwrotnie, ochoczo zabrał się do jedzenia.
- Opowiedz, czego ode mnie oczekujesz - rzekł, biorąc do ust pierwszy kęs.
- Niczego. Właściwie, otrzymałam odpowiedź na wszystkie pytania.
- Naprawdę? – zapytał z udanym, albo może prawdziwym zdumieniem
- Naprawdę - potwierdziła stanowczo – Pragnę mężczyzny, który będzie tylko mój, mężczyzny w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zaś wiecznego chłopca, opętanego obsesją na punkcie Vicodinu, bourbonu i seksu. Myślałam, że jesteśmy zdolni do miłości, prawdziwej miłości. Jak widać pomyliłam się. Wiedziała, że znęca się nad nim. Dotykała brutalnie najczulszej i najwrażliwszej struny. Był to odwet za tamten ból, który musiała znieść, gdy uświadomiła sobie, że nigdy ona i dziecko nie zajmą w jego sercu pierwszego miejsca.
House odwrócił się. Zaskoczył ją wyraz jego bezbronnych oczu. Zmarszczył brwi. Podszedł do niej i ujął ją za rękę.
- Chodź, mały kieliszek dobrze Ci zrobi
- Dziękuję -odwróciła się- ale...
Odgadł jej myśli.
- Porozmawiajmy w Twoim gabinecie.
Podeszli do ciężkich szklanych drzwi z mosiężnymi klamkami i po chwili znaleźli się w pustym pokoju. Dźwięki muzyki ledwie tu dochodziły..
– Mówię do ciebie, cholera, gdybyś tylko mnie słuchała. Czy ty w ogóle rozumiesz, co czuję? Czy to do ciebie dotarło?
Cuddy wyprostowała się i spojrzała na niego z dezaprobatą.
– Nie – odrzekła – nie dotarło.
– No dobrze – powiedział – wygląda to tak. Chcę, żebyś się dowiedziała, tu i teraz, że diabelnie dużo o tobie myślę. Nie ulega wątpliwości, że jesteś najbardziej wyrozumiałą kobietą, jaką w życiu spotkałem. Jesteś także cholernie dobrą kochanką.
- Zaraz wracam - powiedziała i nim zdążył ją zatrzymać pobiegła do toalety. Zamknęła się w kabinie. Oparła głowę o ścianę. Chłodne kafelki przyniosły jej chwilową ulgę. Wiedziała, że musi się opanować. Ręce jej drżały, nie mogła myśleć. Wyprostowała się. Gdy tylko przypomniała sobie błękitne oczy diagnosty, zrozumiała że jest za słaba. Nie może po prostu odejść. Nie teraz. Musi spróbować, przecież ma do tego prawo. Może się im powiedzie. Gdy wyszła, House już na nią czekał. Przyjrzał się jej badawczo.
- Dobrze się czujesz?
- Tak – zdobyła się na lekki uśmiech- chyba za szybko wypiłam drinka. Po tym tańcu zakręciło mi się w głowie - skłamała
- Wracamy do gabinetu? – zapytał.
- Yhm -przytaknęła (…)
Kiedy przekroczyli próg pomieszczenia, Cuddy podeszła do biurka i zapaliła lampkę. Smuga jasnego światła rozlała się po gabinecie. Deszcz bębnił głucho o szyby.
House wyciągnął lewą dłoń z wysuniętym kciukiem i palcem wskazującym, by wziąć ją pod podbródek i zmusić, żeby na niego spojrzała. Odrzuciła do tyłu głowę i wtedy przysunął się bliżej, jednym płynnym ruchem objął ją w biodrach, pochylił się i pocałował w szyję. W pierwszej chwili chciała się wyprostować i uwolnić, ale dotykające jej nagiej szyi usta całkowicie ją spara¬liżowały, jakby jego język nasycony był kurarą. Stała jak w transie z odchyloną do tyłu głową, podczas gdy on całował jej policzki i płatki uszu. Musnęła zarośnięty policzek i poczuła przyjemne ukłucie. House przechylił głowę i pocałował ją w usta. Smakowały kredką do warg Avon. Poczuł przez cienki materiał sukienki nacisk ciężkich piersi na swej ręce i w tym momencie zrozumiał, jak bardzo jej pragnie.
- Hej, przerwać to całowanie! – Młody ryży ochroniarz z impetem wpadł do biura. House hałaśliwie odrzucił laskę i podążył do drzwi swym zwykłym kuśtykającym krokiem, który sprawiał wrażenie, jakby jego ciało poruszało się równocześnie w pięciu kierunkach. Spojrzał na niego z góry i wysyczał:
- Cóż, Ty nie dowiedziałbyś się, co to jest całowanie nawet, gdyby przyszły dwie małpy i zaczęły ssać Twoją dupę.
- Co chce pan przez to powiedzieć? – zapytał, posyłając szefowej przepraszający uśmiech.
- Kto to wie? - odparła Lisa - Ale z pewnością spowodował, że pana zatkało, prawda?
Ochroniarz skinął głową i zgasił światło.
House podszedł do biurka i opierając się o blat przyciągnął Cuddy do siebie. Odnalazł usta i zaczął obsypywać je szybkimi pocałunkami. Lisa odchyliła głowę, całował jej szyję czuła na skórze gorący oddech. Jęknęła i przycisnęła się do niego biodrami, nie broniąc przed wypełniającą falą pragnienia i pożądania. Znów przywarł do jej ust, Tym razem całował ją coraz mocniej, ze wzrastającą namiętnością. Jego ręce przytrzymywały ją w tali, nie zwalniając uścisku.
Zawirowało w głowie, gdy dotknął piersi. Chciała krzyczeć. Pragnęła by przewrócił ją na szarą wykładzinę, zdarł tą okropną niewygodną sukienkę i kochał ją z dziką, obezwładniającą namiętnością.
Czuła jego usta przyciskające wargi w namiętnym pocałunku. Dotyk jego palców na skórze, pieszczoty, budziły w niej takie emocje że aby opanować krzyk, wbiła mu paznokcie w plecy. Z trudem łapała oddech. Jej ciało wyginało się pod dotykiem rąk diagnosty.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał. Delikatnie rozpiął suwak sukienki. Lisa swobodnym ruchem zsunęła ją z bioder na podłogę i złożyła na oparciu krzesła. House przyciągnął ją do siebie i zaczął całować piersi. Zajęczała i zanurzyła dłonie w jego włosach. Czuł, jak długie smukłe palce rozpinają guziki koszuli, powoli, jeden po drugim. Patrzył jak koszula unosiła się w powietrzu, wirowała, by wreszcie opaść na szarą wykładzinę. Ujął jej rękę i poprowadził na uwypuklenie przy rozporku. Szybkim ruchem rozpięła skórzany pasek. Smukłą dłonią głaskała jego penis, z góry na dół, tak powoli i leniwie, że chciał ją chwycić za rękę i zmusić, by pocierała go szybciej. Była to jedna z tych chwil, gdy panowała nad nim całkowicie. Całowała go coraz namiętniej. Ciało wyginało się w łuk pod dotykiem jego rąk, nie mogła się opanować. Delikatnie pchnął ją w stronę kremowej kanapy stojącej pod ścianą. Położyła się na plecach i nieznacznie rozłożyła nogi.
- House - wymamrotała, czując gwałtowną falę rozlewającą się po jej organizmie.
Diagnosta zachwiał się i niemal przewrócił na sofę.
- Boe… ogi… - wyjęczał wchodząc w nią powoli.
Triumfalnie wciągała go w z każdym ruchem wyginając plecy, tak że czuł jej uniesioną miednicę, wbijającą mu się w biodra.
- Cuddy - wystękał i kropla potu spadła mu z czoła na jej twarz - O taak…Cuddy…!
Zmuszała go, by wbijał się w nią coraz mocniej i energiczniej, podkreślając każdy ruch wbijaniem, paznokci w skórę.
Zaczął dygotać. Miał wrażenie, jakby jądra, zamieniły się w dwie parzące kule i coś z coraz większą siłą je miażdżyło. Ciepło między nogami było niemal nie do wytrzymania. Równocześnie czuł ogromną potrzebę szczytowania i sam zaczął wbijać w nią członek z takim impetem, jakby chciał ją rozerwać na pół. Gorący żar ogarnął ich ciała, oboje czuli kolejne, narastające fale podniecenia. Dzika namiętność doprowadziła oboje do ekstazy.
- Lisa... – opadł obok niej i znów zaczął ją całować. Czuła kropelki potu na jego twarzy. Leżeli jakiś czas, trzymając się w objęciach, serca biły im mocno i z trudem łapali powietrze. Cuddy bezpiecznie wtulona w jego ramiona westchnęła
- House, jestem w ciąży – wyszeptała , przytulając się do nagiego torsu diagnosty (…)
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez JigSaw dnia Sob 22:30, 21 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:53, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, że tak skończysz!!
Odkąd się zaczęli całować, wiedziałam, że ona mu to powie tuż po seksie i to będzie ostatnie zdanie tej części!! I w ziązku z tym pytam: JAK MOGŁEŚ NAM TO ZROBIĆ?!
Przecież ja teraz się kolejnej części nie doczekam!!
Pierwsz raz przyczepię się do HuS'a. Bo był to moim zdaniem seks dla sportu, bez żadnego uczucia. Szkoda, że nie dokończyli rozmowy.
Cytat: | Lisa poczuła się zupełnie opuszczona. Jeden krótki taniec wystarczył by zrozumiała, że oboje nie są zdolni do stworzenia noramlnego związku. Kelner przyniósł przystawki. Spojrzała na nie z niesmakiem. House- odwrotnie, ochoczo zabrał się do jedzenia.
- Opowiedz, czego ode mnie oczekujesz - rzekł, biorąc do ust pierwszy kęs.
- Niczego. Właściwie, otrzymałam odpowiedź na wszystkie pytania.
- Naprawdę? – zapytał z udanym, albo może prawdziwym zdumieniem
- Naprawdę - potwierdziła stanowczo – Pragnę mężczyzny, który będzie tylko mój, mężczyzny w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zaś wiecznego chłopca, opętanego obsesją na punkcie Vicodinu, burbonu i seksu. Myślałam, że jesteśmy zdolni do miłości, prawdziwej miłości. Jak widać pomyliłam się. Wiedziała, że znęca się nad nim. Dotykała brutalnie najczulszej i najwrażliwszej struny. Był to odwet za tamten ból, który musiała znieść, gdy uświadomiła sobie, że nigdy ona i dziecko nie zajmą w jego sercu pierwszego miejsca.
House odwrócił się. Zaskoczył ją wyraz jego bezbronnych oczu. Zmarszczył brwi. Podszedł do niej i ujął ją za rękę. |
Niewiątpliwie najsmutniejszy fragment.
Oraz cała kobieca logika zawarta w jednym zdaniu:
Cytat: | - Jasne! Proszę popatrz na mój tyłek! – zironizowała, jednak kiedy poczuła na sobie, świdrujący wzrok, natychmiast warknęła - Przestań się gapić na mój tyłek! |
Kłaniając się przez Twoim talentem czekam na CD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:20, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Jiiiig
widząc nową część twojego fika, mój wbudowany Huddy-Alarm zrobił wielkie, głośne "KWIIIIIIIIIIIIIIIIIIIK"
Cytat: |
– Mam nadzieję, że nie bawiłeś się fiutkiem |
biedny facet.
Cytat: | - Jasne! Proszę popatrz na mój tyłek! – zironizowała, jednak kiedy poczuła na sobie, świdrujący wzrok, natychmiast warknęła - Przestań się gapić na mój tyłek! |
padUam w tym momencie
Cytat: | Pragnę mężczyzny, który będzie tylko mój, mężczyzny w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zaś wiecznego chłopca, opętanego obsesją na punkcie Vicodinu, burbonu i seksu. Myślałam, że jesteśmy zdolni do miłości, prawdziwej miłości. Jak widać pomyliłam się |
Jig, nie zabijaj mnie po raz 2346
Cytat: | – No dobrze – powiedział – wygląda to tak. Chcę, żebyś się dowiedziała, tu i teraz, że diabelnie dużo o tobie myślę. Nie ulega wątpliwości, że jesteś najbardziej wyrozumiałą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem. Jesteś także cholernie dobrą kochanką |
Myślę Hałsiu, że mógłbyś dołożyć jeszcze takie dwa słowa. Jedno zaczyna się na "k", a drugie ma trzy litery z których pierwsza to "C", środkowa "i" a ostatnia "ę"
Cytat: | House, jestem w ciąży – wyszeptała , przytulając się do nagiego torsu diagnosty (…) |
Kiedyś potraktuję Cię moim biczem za przerywanie w TAKICH momentach!
Pamiętam, jak kiedyś napisałeś że gdyby twoja polonistka zobaczyła, że wypociny by JigSaw nazywamy dziełami, to wybuchłaby gromkim śmiechem. Otóż nie!
Jig. (nie chce żeby to zabrzmiało dziwnie) ale jak na FACETA to... to jest majstersztyk. Zwykle osobnicy płci męskiej nie potrafią oddać uczuć bohaterów w taki sposób.
A ty to potrafisz
Dlatego, ściskam cię i całuję w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
A.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:50, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
o rany. Część tak przesycona ... ehh... wszystkimi emocjami, jakie posiada człowiek, wszystkimi opisami, jakie może nakreślić, wszystkimi porównaniami, jakie może wymyślić, wszystkimi ciętymi tekstami, na jakie może się zdobyć, wszystkimi pieszczotami, jakie może narysować........
Wiesz, że to było przewspaniałe ? No, to już wiesz .
Naprawdę, nie dość, że napisałeś to dosłownie REWELACYJNIE, to jeszcze w taki sposób, że po prostu przykułeś mnie do ekranu! Jig, masz niesamowity talent ! A ta fabuła... Kurczę, ja normalnie byłam pewna, że tak skończysz, ale jeszcze miałam troszeczkę nadziei, że obejdziesz się z nami jednak humanitarnie . Niestety, nadzieja okazała się płonna . Mm... ale na tym przyjęciu między nimi iskrzyło... nie mówiąc już o gabinecie . Za to współczuję prawnikowi, ochroniarzowi i... hihi... Foremanowi . Nie ma to jak dostać się na wyśmienity House'owy humor . Warto, naprawdę WARTO było na tą część czekać . A tym bardziej nie mogę się już doczekać kolejnej z reakcją Grega. Mam tylko nadzieję, że nie zrzuci Lisy na podłogę . Aa, wstawiaj jak najszybciej, bo nie wytrzymam ! Po prostu..... wow....... ściskam gorrącioo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fortibuss
Student Medycyny
Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:41, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
JigSaw! W końcu z małym poślizgiem, ale jest kolejna perełka
Cytat: | - Nie mam nic przeciwko czarnym, po prostu uważam, że każdy powinien mieć swojego. Dopiero w zeszłym tygodniu odkryłem, że jest gejem - wzruszył ramionami
- I jaką ci to zrobiło różnicę?
- Kazałem zaopatrzyć maszynkę do kawy w jednorazowe kubki. Poza tym kogo to obchodzi, że on jest gejem? |
Cały Hałs Tolerancja to jego drugie "ja", nie wiem czego ten prawnik się czepia
Cytat: | Ok. Więc łaskawie powiedz mi co mam zrobić? Był tak blisko, że nie mogła skupić wzroku na jego twarzy. Jego oddech pachniał czymś dziwnym i słodkim, jakby ssał przed chwilą landrynki - Ja nawalam, Ty mówisz mi co mam robić, ja to olewam, ale wciąż jestem słodki – kontynuował. |
Ot, cała kwintesencja Huddy związku
Cytat: | Wspaniałe przyjęcie - szepnął i nachylił się muskając ustami jej policzek – Wyglądasz przepięknie – dodał z zachwytem
- Dzięki James ! Ale popatrz na Cuddy! |
Nie mogę z Tobą *krztusi się śmiechem* House! Wilson mówił do Cuddy a nie do Ciebie IDIOTO! I oddaj Lisie kwiaty
Cytat: | - Jasne! Proszę popatrz na mój tyłek! – zironizowała, jednak kiedy poczuła na sobie, świdrujący wzrok, natychmiast warknęła - Przestań się gapić na mój tyłek! |
Czytam ten part i co chwila wybucham śmiechem... Chcesz zeby rodzice wzięli mnie za wariatkę?
Cytat: | - Kłamczucha. Przecież wszystko co potrafimy robić to albo drzeć ze sobą koty, albo pieprzyć się do samego rana |
Ot i cała filozofia. Ten House jest naprawdę Wredny
Cytat: | Pragnę mężczyzny, który będzie tylko mój, mężczyzny w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zaś wiecznego chłopca, opętanego obsesją na punkcie Vicodinu, bourbonu i seksu. Myślałam, że jesteśmy zdolni do miłości, prawdziwej miłości. Jak widać pomyliłam się. Wiedziała, że znęca się nad nim. Dotykała brutalnie najczulszej i najwrażliwszej struny. Był to odwet za tamten ból, który musiała znieść, gdy uświadomiła sobie, że nigdy ona i dziecko nie zajmą w jego sercu pierwszego miejsca.
House odwrócił się. Zaskoczył ją wyraz jego bezbronnych oczu. Zmarszczył brwi. Podszedł do niej i ujął ją za rękę. |
Właśnie spowodowałeś, że całkowicie opuścił mnie dobry humor... Teraz będę chodziła zła przez cały dzień
Cofam to co przed chwilą napisałam Huddy Sexem udobruchałeś moje serduszko i wprawiłeś mnie w pyszny nastrój
Cytat: | - House, jestem w ciąży – wyszeptała , przytulając się do nagiego torsu diagnosty |
Pytanie - jak House zareaguje? Mam nadzieję że się dowiem jeszcze dzisiaj
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Izabella
Ratownik Medyczny
Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:45, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
dziewczyny już powiedziały to co ja chciałabym.
dodatkowo dziękuję Ci za fragment o jądrach - nie będę rozwijała tego temetu, ale to chyba debiut jąder na Huddyfikach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sapphire
Student Medycyny
Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Krainy Szynszyli
|
Wysłany: Nie 21:58, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
No no no Nie można pisać TAKICH fików i przerywać ich w TAKIM momencie. W tej kwestii jesteś przegłosowany! Ha! A wracając do fika - miodzio
Cytat: | - Lisa... – opadł obok niej i znów zaczął ją całować. Czuła kropelki potu na jego twarzy. Leżeli jakiś czas, trzymając się w objęciach, serca biły im mocno i z trudem łapali powietrze. Cuddy bezpiecznie wtulona w jego ramiona westchnęła
- House, jestem w ciąży – wyszeptała , przytulając się do nagiego torsu diagnosty (…) |
Kocham ten fragment... A jeśli się zastanawiasz, jaki zrobić ciąg dalszy, to ci podpowiem:
- Kocham cię, Lisa. Ciebie i nasze dziecko.
Czasami banalne zakończenia są najlepsze... Trust me
No, ale jak te słowa padną w ostatnim odcinku... pfu! w którymś tam odcinku Tego-Fika-Który-Nie-Ma-Ostatniego-Parta-Bo-Się-Nieskończy (praaawdaaa? ) to się nie obrażę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:39, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Fantastyczny fik. Mocno nasycony emocjami i strasznie realistyczny. Dobrze odaje złożoność relacji House-Cuddy. W sumie to nie ma się co rozwodzić nad wspaniałością tego fika. Tylko jedna rzecz mnie martwi, przewiduję jakąś katastrofę na koniec.
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez runiu dnia Wto 20:39, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
JigSaw
Ortopeda
Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Doliny Gumisiów ;) Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:39, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jeżeli chodzi o sprawy medyczne poruszane w fiku- właściwie praktycznie nie są poruszane, lub nie istnieją. Wasze komentarze sprawiły, że nieco zboczyłem z obranej drogi i zmieniłem fabułę |
Part 17
- Niezła laska – zmrużył oczy przyglądając się kobiecie, stojącej na środku sali– daję 100 dolców, że zdobędę jej numer – zwrócił się do przyjaciela, pociągając łyk bourbonu. Wilson spojrzał na niego zaskoczony – A co z Lisą - wymamrotał spoglądając w kierunku wskazanym przez diagnostę.
- Wezmę tylko numer tak na wszelki wypadek, gdyby Cuddy miała wypadek i stała się niesprawna seksualnie - powiedział wykrzywiając wargi w cierpkim uśmiechu. Cuddy – powtórzył w myślach. Cuddy i jej przeklęta ciąża. Wzdrygnął się na samą myśl.
- Tak na pewno chciałaby żebyś miał kochankę, która by Cię zaspokoiła – James przyznał z ironią .
– Też tak myślę. A teraz, jeśli pozwolisz.. . – House wykonał ręką gest, jakby go odpychał i nim onkolog zdążył zaprotestować odszedł.
Ciemnowłosa kobieta, pogrążona w myślach nie usłyszała zbliżających się kroków. Kiedy dzieliło ich kilkanaście centymetrów instynktownie odwróciła głowę. Na chwilę straciła oddech. Zamajaczyła jej tylko przed oczyma wysoka sylwetka diagnosty, w tym samym momencie bowiem obcasy jej butów niebezpiecznie poślizgnęły się na wykładzinie. House zareagował błyskawicznie: silne dłonie podchwyciły ramiona kobiety chroniąc ją przed upadkiem.
- Megan? - twarz mu pobladła i wyraźnie zesztywniał – Jednak przyjechałaś - wydukał i z ulgą rozluźnił ramiona. Ulga to może niewłaściwe słowo. Może to było rozczarowanie. Nie widzieli się całe wieki. Meg popatrzyła na nieogoloną twarz diagnosty, a potem prawie z niechęcią odwróciła głowę. Nie chciała go widzieć. Minęło już kilkanaście lat od ich ostatniego spotkania i rozstania, ale czas nie zatarł wspomnień.
- Cześć Greg – próbowała powiedzieć to normalnie, ale słowa zabrzmiały odpychająco – Chyba wypiłam za dużo szampana - usprawiedliwiła się spoglądając na rozbity kieliszek.
- Dosyć, żeby posłać na dno Titanica – zażartował łykając Vicodin
- O Boże... Wciąż przyrzekam sobie, że przestanę pić, prze¬stanę tańczyć i przestanę grać w karty.
- Co w takim razie będziesz robiła? Przerzucisz się na jogę? Picie, taniec i hazard to wszystko, co potrafisz - odparł z brutalną szczerością.
- Niezupełnie wszystko. Oprócz tego również jem, kąpię się, woskuję nogi i czasami śpię. Ale nie chrapię – przykucnęła zbierając potłuczone szkło. Spojrzała na diagnostę, jego twarz niczego nie wyrażała, widoczny był jedynie zewnętrzny kontur, bez śladu skłębionych uczuć, kryjących się w środku.
- Po co właściwie przyjechałaś – zapytał ze złością. Zaskoczona jego reakcją wytrzeszczyła oczy:
- Matka prosiła mnie, żebym przekazała Lisie ten wisiorek - powiedziała obronnym tonem, wskazując na srebrny łańcuszek, zapleciony wokół opalonej szyi – uwierz, gdyby ode mnie to zależało…nigdy bym nie…. nie chciałabym … po tym co się stało… - jąkała się próbując, znaleźć rozsądną wymówkę
- Wiem - przerwał jej i spojrzał prosto w oczy. Cofnął sie krok do tyłu, jakby nie mógł znieść jej bliskiej obecności
- Jesteście razem…z Lisą ?
- Podoba mi się, ale nie jestem gotów wycofać z rynku mojego boskiego ciała - Meg była ostatnią osobą z którą miałby ochotę rozmawiać na temat jego relacji z Cuddy.
- Spieszę się – szepnęła w końcu trzymając w dłoni rozbity kieliszek – oddam Lisie prezent i wracam do hotelu - odwróciła się i już miała opuścić pomieszczenie, ale House chwycił ją niecierpliwie za nadgarstek .
Wyswobodziła się z jego uchwytu próbując utrzymać zaciśniętą dłoń, jednak kropla krwi kapnęła na szarą wykładzinę. Mocno wbity kawałek szkła zostawił głębokie zadrapanie
- Nic się nie stało – próbowała zabrać rękę, ale trzymał ją mocno. Sięgnął po serwetkę i owinął jej wokół dłoni. Pochyliła głowę. Dotyk ciepłych silnych rąk spowodował gwałtowny napływ wspomnień.
- Chodź trzeba to zszyć – mruknął niechętnie. Usłyszała jakby wyrzut w jego głosie i dopiero gdy ruszył w kierunku wyjścia zauważyła, że kuleje. Szli powoli jasno oświetlonym korytarzem nie odzywając się do siebie. House lekko przytrzymywał się ściany, co wprawiło w rozbawienie Megan.
- Zdajesz sobie sprawę, że mnie irytujesz - warknął
- Alkohol Cię drażni
- Ty mnie drażnisz - odparł . Zamrugała oczami nie wiedząc, czy mówi serio, czy nabija się z niej.
- Dlaczego jesteś taki … - próbowała znaleźć odpowiednie słowo, jednak szampan szumiący w głowie uniemożliwiał stworzenie choćby jednej spójnej myśli - … ironiczny i opryskliwy – zrobiła żałosną minę.
- Och nie! – wykrzyknął - Powinienem zadzwonić do matki i powiedzieć jej, że źle mnie wychowała. Byli teraz w połowie drogi między frontowymi drzwiami, a windą dokładnie pod gabinetem Cuddy. House przystanął i wsłuchiwał się w ciche łkanie. Przełknął ślinę i przyśpieszył kroku (…)
- Wynoś się stąd! Nie chcę nikogo widzieć - warknęła
Onkolog podszedł i delikatnie dotknął jej ramienia, ale to nie mogło usunąć bólu. Rozmowa z Housem wstrząsnęła całym jej życiem, była skończona. Wstała automatycznie. Nie miała pojęcia dokąd iść. Wilson przypatrywał się jej uważnie w końcu szepnął otulając ją ramieniem – Musisz być silna - pokiwał głową, choć absolutnie nie wiedział co w tej chwili czuła. Nie wiedział tego nikt na całym świecie. Załkała bezgłośnie.
Wtuliła się w jego rozłożone ramiona, a z oczu popłynęły jej łzy. Płakała nad dzieckiem i nad samą sobą. Pod zaciśniętymi powiekami widziała wściekłą twarz diagnosty. Nic nie zabije w niej tego obrazu. Podobnie jak miłości. Rzeczywistość zastawiła na nią straszną pułapkę. Ziemia obojętnie biegła po swoim torze wokół słońca. Ludzie oddawali się swoim codziennym zajęciom. Strach przed przyszłością owładną każdą, najmniejszą cząsteczką jej ciała. Wręcz czuła go w krwiobiegu i kościach. Przywarła do koszuli Wilsona i wybuchnęła spazmatycznym szlochem.
- Proszę zostaw mnie samą – wydukała z trudem łapiąc oddech. Nawet na niego nie spojrzała. Dławił ją wstyd. Najlepszy przyjaciel, jedyny przyjaciel jakiego posiadała był świadkiem jej załamania i upadku. Jej poniżenia.
- Dobrze, przyniosę Ci coś na uspokojenie , wrócę za chwilę - wyjąkał zszokowany. Nigdy nie widział jej w takim stanie. Kiedy wyszedł i zamknął za sobą drzwi, łzy nową falą napłynęły jej do oczu. Zaczęła drżeć na całym ciele, oddech stawał się coraz cięższy. Kurczowo zacisnęła dłonie. Chciała znaleźć się jak najszybciej w domu, zdala od szpitala i z dala od Housea. Wstała i wybiegła wciąż łkając rozpaczliwie. Jasne światło jarzeniówek, uderzyło po oczach. Wiedziała,że żadne środki uspokajające nie uwolnią ją od okropnego uczucia odrzucenia. Nie miała nadziei na szczęśliwy związek i miłość. Jedynym wyjściem, była ucieczka. Kojarzyła tylko jakieś przebłyski. Przeciśnięcie się koło apteki. Szaleńczy bieg opustoszałym korytarzem i po¬wstrzymywanie się, by nie wybuchnąć głośnym szlochem. Trzaśniecie drzwiami zabiegowego i widok tarzającej się pary w miłosnym uniesieniu. Szok. Kolejne trzaśnięcie drzwiami. Głos diagnosty wołający jej imię. Twarz Megan. Wilson. Drzwi frontowe. Ciemność. Przenikliwe zimno. Biegła przed siebie nie zwracając uwagi na nikogo. Krople deszczu zacinały ją w twarz, kapały z rzęs i spływały po policzkach. Miała zaciśnięte gardło i klatkę piersiową. Strach sparaliżował jej umysł.
Nie myślała, dokąd biegnie. Wiedziała tylko, że musi biec przed siebie.
- Cuddy! – usłyszała przytłumiony krzyk - Cuddy, wracaj!
Dzisiaj musiała uciekać. Musiała uciekać, choćby przyszło jej przebiec bez zatrzymania całą drogę do domu (...)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez JigSaw dnia Wto 23:30, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:32, 25 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Jig.
Naprawdę, naprawdę siedzę nad twoim fikiem, a słowa mojego informatyka nie docierają do moich uszu.
Siedzę, pełna wątpliwości, strachu, i smutku zmieszanego z podziwem. Bo nie wiem jak Ci się to udało, ale wywołujesz we mnie emocje prawdziwe. Nie skrajny płacz. Powodujesz, że na moim żołądku zaciska się niewidzialna obręcz, serce podchodzi do gardła i ogarnie mnie niewyobrażalne uczucie pustki.
Szczerze mówiąc, wolałabym płacz, po którym przyszedłby spokój. Twoje dzieło pozostawia we mnie coś... niedokończonego.
Jakbym kogoś zraniła, i niekończąc zdania, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Dlatego czytam zakończenie jeszcze raz, i jeszcze raz i jeszcze. Czytam, szukając kilku zdań w których naprawiłbyś tę sytuację. Ale nie znajduje ich.
Moje małe serduszko było przepełnione nadzieją na inną reakcję House’a. Nieprzyzwoicie romantyczna część mnie modliła się o zakończenie niczym z miłosnych filmów. Ale tego zakończenie nie ma. Zafundowałeś mi płytszy oddech i spuszczony wzrok.
A mam wrażenie że to nie koniec. Że ( pustka zawsze coś kryje... ) //// to dziecko umrze… Że Cuddy coś się stanie po tym powrocie (lub w trakcie niego) . Mam takie nieuzasadnione wrażenie. Czy jest dobre? ////
Dlatego proszę Cie, kochany! Nie rób mi tego, jeżeli chcesz żebym jeszcze trochę pożyła!
Bo to co piszesz, wywiera na mnie tak piorunujące wrażenie, że brak mi słow. I emotek. I nawet miny, by wyrazić mój zachwyt.
Jig. Jig, Jig…. Kończę bo rozpływam się nad twoim potworkiem. ( ale mu się należy!) Czemu moje monstra nie są takie, czemu?
Mam wrażenie że jesteś moim najulubieńszym osobnikiem płci owłosionej. A to będzie mój najulubieńszy fik.
Zachwycona A.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fortibuss
Student Medycyny
Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:37, 25 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Zaglądałam tutaj codziennie z nadzieją, że pojawił się nowy part. Dzisiaj weszłam patrzę i jest piękna 17 przy tytule...
Zaczynam czytać ... pierwsze kilka zdań wywołuje uśmiech na mojej twarzy... ale czytam dalej ... House spotyka Megan ... i myślę, że w tym momencie
Cytat: | Matka prosiła mnie, żebym przekazała Lisie ten wisiorek - powiedziała obronnym tonem, wskazując na srebrny łańcuszek, zapleciony wokół opalonej szyi – uwierz, gdyby ode mnie to zależało…nigdy bym nie…. nie chciałabym … po tym co się stało… - jąkała się próbując, znaleźć rozsądną wymówkę |
Należą się nam małe wyjaśnienia co zaszło kiedyś- domyślam się, ale gdybyś mógł wrócić do przeszłości w formie wspomnień Lisy lub Grega było by super
Ale nic - nie czepiam się i czytam dalej ...
Długie wymowne milczenie - szok
Jak mogłeś? Pytam jak mogłeś nam to zrobić... nawet nie nam a Lisie. Czytając ostatnią część miałam wrażenie, jakby ktoś smagał mnie biczem, lub sypał sól na otwartą ranę...
To jest ... głębokie i straszne (pięknie oddane uczucia- ale bolesne)
Cytat: | Nie myślała, dokąd biegnie. Wiedziała tylko, że musi biec przed siebie.
- Cuddy! – usłyszała przytłumiony krzyk - Cuddy, wracaj!
Dzisiaj musiała uciekać. Musiała uciekać, choćby przyszło jej przebiec bez zatrzymania całą drogę do domu (...) |
Mam nadzieję, że Wilson (lub ktokolwiek inny kto krzyczał) dogoni ją- House zrozumie swój błąd i będziemy mieli szczęśliwą Huddy rodzinę ...
Czekam z niecierpliwością na dalszą część i pozdrawiam
Oby wizje ECC się nie sprawdziły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:42, 25 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Nie ma co się rozwodzić nad tym, jak strasznie dużo uczuć jesteś w stanie przekazać w tak krótkim fragmencie i jak wszystkich przygnębiłeś.
Poza tym leki na uspokojenie nie są wskazane w ciąży i Wilson powinien to wiedzieć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wela89r
Chirurg - urolog
Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowa Sól Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:28, 25 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Szkoda, oj tak bardzo szkoda mi Cuddy...
Smutne... House taki jak zawsze... niby nic, niby coś mu zależy na Cuddy, ale wciska sie tam gdzie nie trzeba... w objęcia innej kobiety.
Oj zła jestem na niego!
I na Ciebie też Jig! Jak mogłes sprawić że tak to się wszystko potoczyło?! Ale to opowiadanie... i mam nadzieje ze się 'postarasz' i wszystko odkręcisz ;D
Dużo emocji, uczuć...ale jednak pieknie przedstawione Jig... [ ambiwalencja uczuć ]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nimfka
Reumatolog
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:34, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
piękny ten fik, chociaż troszkę szkoda że taki smutny, ale i tak genialny, mam nadzieję że wszystko się dobrze skończy i NIE wkleisz swojego strasznego zakończenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:10, 26 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Ostatnie zdanie sprawiło, że znalazłam się w innym świecie. Świecie kłębiących się emocji, frustracji, przejmującej na wskroś rozpaczy i zabitej bezlitośnie miłości. Świecie Cuddy, który tak doskonale oddałeś.
Jig, to ty zasługujesz na miano bóstwa, nie ja.. Czytając tą część zapomniałam nawet o gotującym się obiedzie (w związku z czym będę musiała myć kuchenkę ).. Ale tak na serio, to... w ogóle nie mogłam przestać czytać. Kompletnie nie wiem, jak ty to robisz. Jak więzisz czytelników grą słów, układających się zależnie od potrzeby w zdania okrutne, bolesne, przesycone namiętnością, lub wyświetlające przed nami obraz urwanych klatek filmu... Jesteś absolutnie niesamowity....
Tak strasznie współczułam Cuddy i tak strasznie chciałam udusić House’a. Zdradził ją, choć nie są razem... nie... zdradził ją, mimo że nosi jego dziecko........ Niech krzyczy za nią, ale ona się nie zatrzyma. Nie może, bo wtedy skończy się wszystko...
A Greg? Zobaczył tylko swoją byłą i – mimo początkowej niechęci, uraz, które odżyły – zaczął się z nią śmiać i trafił do tego samego pokoju (znaczy... zabiegowy to chyba klinika , tak myślę ), w którym również kochał się z Lisą.. Z tą Lisą, którą w przypływie gwałtownej wściekłości odtrącił..
Biedny Wilson. Musi dźwigać na swoich barkach cały ciężar niemocy, bo ta dwójka chyba nigdy nie może liczyć na zakończenie jak z komedii romantycznej....
Nawet nie wiesz, z jakim niepokojem będę czekała na kolejny odcinek. Z jakim niepokojem będę obserwowała rozwój wydarzeń... a wiesz dlaczego? Bo kocham ten fik. Bo on sprawia, że przeżywam, a nie tylko czytam.. Pozwól, że cię uściskam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sapphire
Student Medycyny
Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Krainy Szynszyli
|
Wysłany: Pią 20:04, 27 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Wiesz, że Fergie by cie chyba nie polubiła? Bo podobno big girls don't cry... (podobno jestem duża... Podobno).
Trudno jest napisać coś sensownego... Jak to możliwe, że twoje fiki nie są sławne na cały świat?! I czy ty nie pracujesz jako wzruszyciel (yeah, lubie neologizmy ) na cały etat? Jeśli nie, to zacznij, masz talent, bo znowu musiałam klawiaturę wycierać... Niedługo mi się moje miętowe chusteczki skończą...
Czyli podsumowując: LOVE YOU, JIGSAW!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sapphire dnia Pią 20:04, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|