|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:57, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
dzio napisał: | Czy on wygląda jak ktoś, kto jest w stanie bez przykrych skutków zmieszać 3 litry piwa (prawdziwego, a nie tych hamerykanskich sików) z ponad ćwiartką wódki? |
wiem, że nie wygląda... u mnie rozłożył się po ledwie 3 piwach... :wink:
dzio napisał: | Ej no. A co ze ZUYmi Hilsonami i smutnymi Hilsonami? Kto to będzie pisał? I nie bój się, tobie na pewno zainteresowania czytelników nie braknie. |
podejrzewam, że nie braknie... tylko ostatnio czuję się porzucona (troszkę - EVAY, GDZIE JESTEŚ??? )
ZUY Hilson nie jest... zły A smutny Hilson był tylko jeden (w zasadzie 2...) i więcej już raczej nie będzie - smuty nie są na moje nerwy co innego te drastyczne z happy endem...
dobra, może nie zmienię całkowicie mojej translatorskiej specjalizacji
dzio napisał: | Dwie paczki fajek + kolorowa wódka zapijana piwem + ze 3 mocne drinki z gazowanym mikserem + na koniec lampka czerwonego wina. Dobre geny schowają się, jak toster House'a i nic nie pomogą. |
hmm... paczka fajek, prawie 0,5 wódki popijane piwem z colą... w jakieś 2 godziny w upalny wieczór...
a poza "dobrymi genami" mam jeszcze dość rozumu, żeby nie mieszać :wink:
dzio napisał: | Ależ wykorzystuj. Ja się nie obrażę. :wink: |
dzięki
dzio napisał: | Wy byście ich tak od razu rozbierali. Nie rozumiem w ogóle tego... |
Z tego co czytałam, rozbieranie wcale nie jest konieczne (np w toalecie na pokładzie samolotu :wink: )
dzio napisał: | Dialogi House'a i Wilsona mi się akurat piszą same. Mam małego Housika w lewej półkuli mózgu i małego Wilsonka w prawej, i tylko tak siedzę i słucham, jak się droczą |
gdyby przeszczepy mózgu były możliwe, to mogłabyś zacząć sie bać
ja mam tylko jednego wielkiego Hilsona w sercu (co nie jest złe, ale raczej nie sprzyja konwersacjom )
dzio napisał: | Pierwszy fik House'owy popełniłam jakieś 5, 6 dni temu, a za serial zabrałam się jakieś 2 miesiące temu. Może niedługo, ale w to się łatwo wczuć. |
bosh... tylko 2 miesiące? a ja od stycznia i jeszcze się jakoś nie wczułam :?
jeszcze liczę na to, że 3-tygodniowy odwyk wpłynie ma mnie korzystnie...
dzio napisał: | To sobie tak będziemy na wzajem zazdrościć, bo jak już w paru komentach do twojej twórczości pisałam - strasznie mi się to co piszesz podoba. :wink: |
ja na razie stworzyłam (prawie) tylko jednego ficzka... reszta to moje przybrane dzieci chyba będę się musiała pogodzić, że moim powołaniem jest tłumaczyć, a nie pisać
dzio napisał: | I teraz mam na to pewnie jeszcze mniejszą wenę, niż ty na "Zagadkę". |
to może się zamienimy? :wink:
dzio napisał: | Moja droga, sprowadzanie twojej roli do klawisza F7 to tak, jak oranie pola nowym Porshe. Ty do zdecydowanie wyższych celów jesteś stworzona, zgubione literki mi Word znajdzie. :wink: |
Word nie wyłapuje wszystkiego - boleśnie się o tym przekonałam nie jeden raz :wink:
Dziękuję za miłe słowa
(chociaż czuję, że jestem Porshakiem, który jeszcze stoi w salonie samochodowym - nieźle się zapowiada, ale nie wiadomo, jak się będzie prowadzić...)
dzio napisał: | Teraz będę mogła powiedzieć, że nie napisałam nowego odcinka rano, bo byłam zajęta odpowiadaniem na posta Richie... |
ja używałam tej wymówki, jak nie zdążyłam z tłumaczeniem, bo odpisywałam evay... A teraz jej nie ma (EVAY, GDZIE JESTEŚ???) więc poznęcam się nad Tobą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:38, 25 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, dzio i ewentualnie Evay (właśnie, wie ktoś, co z nią, dawno nie widziałam jej na Horum) - ja mogę Wam literówki sprawdzać Bo to chyba jedyna rzecz, do której się nadaję, a ostatnimi czasy czuję się depresyjnie smutna i niepotrzebna nikomu :smt022 :smt010
Dlatego dla poprawy humorku przeczytałam jeszcze raz to, co już napisałaś, dzio. I po powtórnej analizie doszłam do wniosku, że to jest chyba właśnie taki Hilson, jakiego lubię najbardziej. Ich rozmowy, ich zachowanie wobec siebie. Nie zawsze potrzebna jest Era, żeby Hilson był idealny (chociaż trzeba przyznać, że Era jest zwykle miłym dodatkiem, taką wisienką na torcie) Ale niektóre torty smakują idealnie bez wisienki.
Richie, przeczuwam, że jak tylko odnajdzie się zaginiona Evay, to ona strzeli taki komentarz, że padniemy
I jeszcze raz, dzio - gratuluję niesamowitego poczucia humoru. Chyba Ci cholernie zazdroszczę... Ja nic nie potrafię napisać.... :smt010 A już na pewno nie tak powalająco znakomicie.
Pozdrów swoje obie półkule mózgowe i ich mieszkańców... no i tą cywilizację w zlewie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Czw 2:07, 26 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Jeszcze raz dzięki za miłe słowa.
I przepraszam niezmiernie, ale właśnie zmieniam providera i mój net na razie raz działa, a raz nie działa. Muszę pogadać z adminem i zrobić coś, żeby czas otwierania strony przestał losowo wahać się między sekundą a pięcioma minutami, bo w tej chwili nic nie mogę zrobić. Następna część jest prawie gotowa, ale potrzebny mi jest drobny research, a nie odpowiada na moje rozpaczliwe wołania o pomoc. No i to jest pierwszy raz od rana, kiedy udało mi się zalogować na forum na dłużej niż 3 sekundy, więc i tak nie mam jak tego wrzucić. Przy odrobinie szczęścia jutro już będzie ok. Cierpliwości odrobinkę.
A, Kasinka - pozdrowiłam Wilsonka i Housika. Wilsonek się zarumienił, a Housik zapytał, jaki nosisz rozmiar stanika.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:48, 26 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
dzio napisał: | Jeszcze raz dzięki za miłe słowa. |
A nie za ma co
dzio napisał: | A, Kasinka - pozdrowiłam Wilsonka i Housika. Wilsonek się zarumienił, a Housik zapytał, jaki nosisz rozmiar stanika. |
To szepnij Housikowi na ucho (tylko tak, żeby Wilsonek nie widział ) że noszę "C"
Czekamy czekamy i czekać będziemy Problemy z internetem każdy rozumie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Czw 12:50, 26 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 22:27, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
I'm baaaack!
Przepraszam niezmiernie, że mi to tyle czasu zajęło, zaplątałam się nieco.
Kasinka - Housik powiedział, żebyś przysłała zdjęcie.
Odcinek 3
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
- Nie mogę, - powiedział House, rozkładając bezradnie ręce.
- Co nie możesz? Mowy ci nie odjęło, niestety. Jakiś powód musiałeś mieć – nawet jeżeli to było coś kompletnie obłąkanego. A jeżeli boisz się, że powód jest absolutnie żałosny i będę się z ciebie nabijał, to z przykrością muszę cię poinformować, że widziałem cię już w tylu kompromitujących sytuacjach, że jeden raz więcej naprawdę nie robi różnicy. Nie po moim drugim weselu.
Na moment House przestał przypominać psa, który właśnie nasikał na dywan w salonie i spodziewa się w każdej chwili oberwać zrolowaną gazetą, i wyszczerzył się do Wilsona.
- Twoja urocza kuzynka Maxine na pewno wspomina ten wieczór do dzisiaj.
- Nie sądzę. Myślę, że mój kuzyn Max do dzisiaj ma koszmary z tobą w roi głównej.
- Bez przesady, zapewniam cię, że byłem wzorowym, czarującym gentlemanem.
Wilson przewrócił oczami. – Trochę za bardzo czarującym. Mogłeś nieco odpuścić, przynajmniej po tym, jak się zorientowałeś. Swoją drogą nie mam pojęcia, jak mogłeś się pomylić. Max może nie wygląda na klasycznego macho, ale niski głos, jabłko Adama i garnitur zamiast sukienki powinny ci coś powiedzieć.
- Max ma loczki. Ufryzowane, ułożone i wylakierowane loczki. Założę się, że spędza godzinę w łazience co rano i używa suszarki. – House rzucił Wilsonowi znaczące spojrzenie, które zostało słusznie zignorowane. - Jak się go przestraszy, wpada w falset. A koszula pod tym garniturem była różowa. I dla twojej wiadomości, wiedziałem od początku!
Wilson tylko pokręcił głową. Powinienem się tego spodziewać. – Czyli po prostu chciałeś, żeby połowa mojej rodziny przestała się do mnie odzywać?
- To była zemsta za posadzenie mnie koło ciotki Miriam, znanej również jako najnudniejsza stara purchawka na Wschodnim Wybrzeżu. Mogłeś przynajmniej nie mówić jej, że jestem lekarzem. Skazałeś mnie na koszmarne półtorej godziny słuchania o jej problemach gastrycznych i grzybicy stóp.
- Ciotki Marthy... – westchnął Wilson, nie będąc w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny słusznego oburzenia, które powinien odczuwać ktoś, kogo ciotka właśnie została nazwana purchawką.
- Poza tym... – zaczął House, ale w tym samym momencie działający na lekko zwolnionych obrotach mózg Wilsona zorientował się, co jego przyjaciel próbuje zrobić.
- House, przestań. Unikanie tematu nie zadziała.
Uśmiech powoli spełzł z twarzy House’a.
- Gadaj.
- Naprawdę nie mogę.
- House, albo powiesz mi, co się dzieje, albo powiem Cuddy kto rozrzucił ulotki z jej numerem domowym podpisane „Zadzwoń do Gorącej Mamuśki i jej Bliźniaków” w połowie sex-shopów w Princeton.
House uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami. – A kto inny by to miał być? Cuddy już na mnie nawrzeszczała. Powiedziałem jej, że to Diaboliczna Pielęgniarka Brenda, która jest w niej szaleńczo zakochana, ale chyba mi nie uwierzyła.
- A czy Cuddy wie, że podłączyłeś kablówkę do swojego biura i wpisałeś to w służbowe wydatki jako „naprawę klimatyzatora”?
- Zapewniam cię, kanał z zapasami w kisielu znacząco poprawił klimat w moim biurze.
- Tak, jestem absolutnie pewny, że Cuddy to zrozumie, - mruknął Wilson.
- Ale występ na żywo byłby lepszy, nie sądzisz? Myślisz, że mógłbym skoczyć do stołówki po kisiel i poprosić Cuddy i Cameron... Chociaż Cameron pracuje dla mnie dopiero miesiąc, może się wystraszyć i uciec. Albo mnie pozwać. Hm, to by nie było takie złe, Cuddy by się na pewno tak cudownie piekliła...
- House! Przestań zmieniać temat!
House spojrzał na niego ze smutkiem. – Wilson, co z ciebie za facet? Wolisz rozmawiać o moich domniemanych występkach, niż o Bliźniakach Cuddy?
- Bliźniaki Cuddy nie próbowały mnie wczoraj spić do nieprzytomności!
House popatrzył na sufit. – Hm. To jest naprawdę ciekawy obraz. Warty głębszego rozważenia.
Wilson stwierdził, że ma dosyć. – Albo powiesz mi, o co tu chodzi, albo dzwonię po taksówkę.
Po chwili zastanowienia House westchnął ciężko. – Ok, koniec zmieniania tematu. Wilson, ufasz mi?
Wilson zamrugał. Co do cholery?... – To zależy, - powiedział ostrożnie.
- Ufasz mi na tyle, żeby poczekać na wyjaśnienia trzy dni? Wytłumaczę wszystko w poniedziałek rano, ok?
- A do tego czasu mam udawać, że nic się nie stało?
- Um. Tak?
Wilson zastanowił się przez chwilę. – Cóż, jestem prawie pewny, że będę tego później żałował, ale powiedzmy, że się zgadzam. – House wyprostował się na krześle i uśmiechnął. Wilson uniósł rękę. – Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Powiedz mi przynajmniej, dlaczego nie mogłeś mnie po prostu zapytać. Zwykłe „Hej, Jimmy, nie masz ochoty się ze mną poobijać przez weekend?” by wystarczyło, wiesz? Nawet bym zaproponował, że to ja kupię piwo.
- Um...
- Ale wtedy bym wiedział, że chcesz, żebym u ciebie został do niedzieli, prawda? Musiałbyś się przyznać, że czegoś potrzebujesz, że ci na czymś zależy...
- Wilson, na litość boską, nie próbuj mnie znowu psychoanalizować, - burknął House.
- Dawno przestałem. W Barnes&Noble nie mieli żadnych książek na temat psychologii istot pozaziemskich.
- Ha ha. Bardzo śmieszne. Mówię poważnie Wilson, zaczekaj do poniedziałku. Mam pomysł, który się kompletnie posypie, jeżeli dowiesz się teraz. Nie chcę zepsuć niespodzianki.
Wilson przypomniał sobie kilka pomysłów House’a na rozrywkowy weekend i wzdrygnął się lekko. Wzdrygnął się drugi raz, kiedy przypomniał sobie, że w rozumieniu House’a słowo „niespodzianka” oznaczało w najlepszym wypadku wiadro z wodą postawione na krawędzi uchylonych drzwi, a w najgorszym... Wilson nie był do końca pewny. Bombę odłamkową podłożoną pod czyimś samochodem? – To nie jest specjalnie pocieszające, wiesz?
- Hej, spokojnie, nie mam zamiaru sprzedać cię na części zamienne w szemranej klinice w Meksyku.
- Tak, to jest dokładnie to, o co cię podejrzewałem. Chryste, nie mam pojęcia skąd ty bierzesz takie pomysły...
- Jestem genialny, myślałem, że to już zostało ustalone.
Wilson nie odpowiedział, bo w tym momencie toster wypluł z siebie dwie przyrumienione grzanki. Po krótkich poszukiwaniach udało mu się znaleźć jeden czysty talerz i coś, co prawdopodobnie zaczęło swoją egzystencję jako ceramiczna podstawka pod doniczkę. Posmarował tosty dżemem truskawkowym (najpierw ostrożnie powąchał zawartość słoika, celowo nie patrząc na datę ważności na etykiecie. Istniało spore prawdopodobieństwo, że data wygasła za prezydentury Clintona. W czasie jego pierwszej kadencji. Wilson wolał nie wiedzieć.) i postawił mizerne śniadanie na stole. House dostał swojego tosta na podstawce.
- Ten twój genialny pomysł... to nie jest nic nielegalnego? – zapytał Wilson, popijając tosta kawą.
House zaprezentował mu kolejną ze swoich firmowych min. Tym razem numer 17 – „Kto? Ja? W życiu!” – Jasne, że nie, - powiedział z pełnym przekonaniem, podkradając ostatni kawałek Wilsonowego śniadania. – Absolutnie nie nadajesz się na patnera w zbrodni. Gdybyśmy napadli razem na bank, upuściłbyś pistolet i postrzelił się w kolano. Że już nie wspomnę o tym, że dałbyś swój numer komórki jakiejś cycatej zakładniczce i policja złapałaby nas po godzinie.
Wilson zignorował bezczelną kradzież tosta i pokręcił głową, próbując pozbyć się wizji House’a ubranego w kominiarkę i czarny sweter z golfem, wkraczającego do siedziby Princeton-Plainsboro Bank przy River Road z laską w jednej ręce i uzi w drugiej.
- Dobra, czyli żadnych napadów na bank. Co z włamaniami? Nieletnimi prostytutkami? Skokami spadochronowymi? Wypadami do barów dla harleyowców? Karmieniem gołębi LSD?
House zrobił zdziwioną minę. – LSD? Kiedy to było? Nie pamiętam żadnych gołębi. I jestem przekonany, że móglbym wymyśleć kilka o wiele zabawniejszych zastosowań LSD, niż patrzenie na pierzaste szczury przekonane, że latarnia próbuje je rozdeptać...
Wilson zamknął oczy i policzył do dziesięciu. – To był kot. Kot mojej żony, Sharon, nie pamiętasz? – On nie miał szans zapomnieć. Biedny zwierzak w dzikiej panice zdemolował połowę salonu i kuchni, podrapał Sharon do krwi, a na koniec ze strachu zesikał się w kącie jadalni, zmuszając Wilsonów do jedzenia posiłków przy kuchennej ladzie przez dwa tygodnie, dopóki zapach nie wywietrzał do końca. Wilson zawsze podejrzewał, że ten genialny pomysł House’a przyspieszył jego rozwód co najmniej o kilka miesięcy.
House podrapał się po podbródku. – Chuda bestia ze złamanym ogonem? Jak on się nazywał? Buzzer? Burger? Butter? Boner?
Wilson rozsądnie zignorował ostatnią propozycję i po raz kolejny bezskutecznie spróbował wyrzucić z pamięci obraz biednego stworzenia uciekającego w popłochu przed paprotkami w salonie. – Harrison. Sharon miała słabość do filmów z Indianą Jonesem. A ty znowu zmieniasz temat.
- No dobra, dobra. Uroczyście przysięgam, że mój plan na weekend nie obejmuje niczego, co grozi wyrokiem, połamanymi kończynami, pobiciem na miazgę na zakurzonym parkingu ani zlinczowaniem nas przez rozjuszonych obrońców praw zwierząt, - powiedział House, kładąc rękę na piersi.
- House.
- Co?
- Serce masz po lewej stronie.
- Skąd wiesz? W Barnes&Noble mieli książki o anatomii istot pozaziemskich?
Wilson roześmiał się. – Tak, dowiedziałem się też, że twój paskudny charakter wynika z wrodzonych wad płata czołowego mózgu, a poza tym masz żałośnie niewyrośniętego...
- Hej! – przerwał mu House. - Dwa kroki w lewo, proszę. Nikt nie obraża bezkarnie Małego Grega!
- „Małego” jest tu słowem kluczowym... – mruknął rozbawiony Wilson.
House zatrzepotał rzęsami. – W nocy mówiłeś coś zupełnie innego, kochanie!
Wilson oparł ręce na biodrach. – Już ustaliliśmy, że na to mnie nie nabierzesz. Ale skoro już jesteśmy w temacie – poczekam do poniedziałku, jeżeli obiecasz mi, że twój plan na weekend nie obejmuje również mojej bliskiej znajomości z Małym Gregiem.
House popatrzył na niego przez dłuższą chwilę. – Wilson, mam nadzieję, że nie podejrzewasz mnie o głęboko skrywane zauroczenie twoimi czekoladowymi oczami? Ja naprawdę tylko się z tobą drażnię, mam nadzieję, że o tym wiesz. Fakt, że oglądaliśmy Brokeback Mountain razem, na mojej kanapie, a w tej chwili masz na sobie moje bokserki niczego nie znaczy.
- „Czekoladowymi oczami?” – bąknął Wilson z niedowierzaniem.
House machnął ręką. – Podsłuchiwałem pielęgniarki z drugiej zmiany w czasie lunchu.
Oczy Wilsona rozszerzyły się. – Poważnie? Która to powiedziała? – spytał, przeglądając w myślach katalog pracowników drugiej zmiany. Ta nowa, blondynka, jak ona się nazywa? próbował sobie przypomnieć. Jenny? Jodie?
- Który, nie która. George, ten ryży z brodą. Czy możemy na moment zostawić twoją życiową misję przelecenia całego żeńskiego personelu PPTH i wrócić do moich planów na weekend?
Wilson otrząsnął się i postanowił unikać Rudego George’a w najbliższym czasie. Na wszelki wypadek, gdyby jakimś cudem House mówił prawdę. Jakkolwiek mało prawdopodobne to było. - Myślałem, że nie chcesz o tym rozmawiać.
- Jasne, ale byłeś właśnie bliski zgodzenia się na wszystko, co wymyśliłem, więc może byśmy tak wrócili do tematu? Obiecuję trzymać Małego Grega z dala od ciebie.
- Dobra, poddaję się. Mam przeczucie, że to się źle skończy, ale zostanę. – powiedział Wilson z rezygnacją w głosie. House, kiedy był dostatecznie zdeterminowany, prawie zawsze dostawał w końcu to, czego chciał. Próba kontrolowania go nie miała najmniejszego sensu, równie dobrze można by włączyć domowy wentylator i próbować powstrzymać huragan.
House, z lekko niepokojącym błyskiem w oku, zeskoczył z barowego stołka i zatarł ręce. – Jimmy, to będzie fantastyczny weekend!
Huragan Greg, zamknijcie okna i schowajcie się w piwnicy, pomyślał Wilson i przetarł zmęczone oczy dłonią.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ciąg dalszy nastąpi, jak nadrobię zaległości na forum, przynajmniej częściowo.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Sob 22:32, 05 Lip 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:49, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
jaka ciekawa rozmowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:50, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne :smt003
Najbardziej podoba mi się motyw gołębii i kota
No i ...ach zauroczenie czekoladowymi oczami :smt002
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 22:55, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Po chwili zastanowienia House westchnął ciężko. – Ok, koniec zmieniania tematu. Wilson, ufasz mi?
Wilson zamrugał. Co do cholery?... – To zależy, - powiedział ostrożnie. - Wilson, powiedz TAK! :smt003
House popatrzył na niego przez dłuższą chwilę. – Wilson, mam nadzieję, że nie podejrzewasz mnie o głęboko skrywane zauroczenie twoimi czekoladowymi oczami? Ja naprawdę tylko się z tobą drażnię, mam nadzieję, że o tym wiesz. Fakt, że oglądaliśmy Brokeback Mountain razem, na mojej kanapie, a w tej chwili masz na sobie moje bokserki niczego nie znaczy. - Taaak, te Gregowe bokserki na Wilsonie o niczym nie świadczą, PRAWDA? :smt029
Boże, zachowuję sie jak jakaś... no nie wiem, Hilsonka? Ale fik jest świetny i uśmiałam się niesamowicie. Ja chcę wiedzieć, co było dalej zanim nadrobisz zaległości .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 22:57, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ech, wy znowu z tą ERĄ..
Tym razem było nieco bardziej poważnie, bo panowie sobie musieli parę rzeczy wyjaśnić, ale od następnego odcinka wracamy do standardowej głupawki, od początku do końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 23:11, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dio, ja nie widzę tutaj powagi, ale jestem lekko wypaczona pod tym względem, więc się nie przejmuj :smt003 .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 23:54, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Em. - no dobra, może powaga to nieco za dużo powiedziane, ale w odróżnieniu od poprzednich odcinków, w tym jest kawałek fabuły (o zgrozo!).
W następnym (albo jeszcze następnym) odcinku planowany jest krótki występ gościnny świeżo zatrudnionej i wciąż mocno spanikowanej Cameron. Już mi jej szkoda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:08, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
uff... Witamy z powrotem
(koment do fika pretekstem do nie-tłumaczenia OS... źle ze mną...)
Mowy ci nie odjęło, niestety
trzecie zdanie, a już na mojej twarzy... strach pomyśleć, co będzie dalej
Na moment House przestał przypominać psa, który właśnie nasikał na dywan w salonie i spodziewa się w każdej chwili oberwać zrolowaną gazetą
teraz żałuję, że mój pies nie załatwiał się w salonie, tylko w przedpokoju... chociaż na dłuższą metę... :smt002
zawsze się zastanawiam, czy moje wyobrażenie min House'a i Wilsona odpowiada rzeczywistości
Myślę, że mój kuzyn Max do dzisiaj ma koszmary z tobą w roi głównej.
coś jak koszmary o "nagim turyście biegnącym przez pole"??? ("Tzw. Koci Fik") :smt003
Max...
cudnie To znaczy, że Wilson ma po prostu ZUE geny
I dla twojej wiadomości, wiedziałem od początku!
sama nie wiem, czy mu wierzyć
– Czyli po prostu chciałeś, żeby połowa mojej rodziny przestała się do mnie odzywać?
Nie, House chciał, żeby CAŁA rodzina przestała się do ciebie odzywać, i wtedy miałby cię tylko dla siebie!!!
kto rozrzucił ulotki z jej numerem domowym podpisane „Zadzwoń do Gorącej Mamuśki i jej Bliźniaków” w połowie sex-shopów w Princeton.
coś mi się wydaje, że Cuddy i tak się domyśla
ale to byłby wspaniały ZUY wyczyn w stylu House'a
Zapewniam cię, kanał z zapasami w kisielu znacząco poprawił klimat w moim biurze
:smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003
to mi przypomniało serial Medicopter i wytłumaczenie zwiększonego zużycia paliwa: "Im bardziej napięta atmosfera w bazie, tym większy opór powietrza przy starcie helikoptera"
– To zależy, - powiedział ostrożnie.
asekuranctwo - podstawowa sprawa, kiedy ma się do czynienia z House'em
Nawet bym zaproponował, że to ja kupię piwo.
aha, akurat mówisz tak tylko dlatego, żeby zrobić House'owi na złość
Mam pomysł, który się kompletnie posypie, jeżeli dowiesz się teraz. Nie chcę zepsuć niespodzianki.
no, ok. Wilson nie powinien wiedzieć, ale JA muszę!!! House, no powiedz, o co chodzi...
House dostał swojego tosta na podstawce.
buhahahahaha... Jimmy, a nie dałoby się tak jeść z jednego talerza, co? to by było taaaakie romantyczne (pewnie o to chodzi House'owi - dlatego zostawił jeden czysty talerz :smt002 )
Gdybyśmy napadli razem na bank, upuściłbyś pistolet i postrzelił się w kolano
coś czuję, że Wilson mógłby zrobić inny użytek z broni palnej... :smt003
tak a propos pistoletu i suszarki... [link widoczny dla zalogowanych]
ten genialny pomysł House’a przyspieszył jego rozwód co najmniej o kilka miesięcy.
no i widzisz, Jimmy? TO plus wesele... coś jest na rzeczy...
- Hej! – przerwał mu House. - Dwa kroki w lewo, proszę. Nikt nie obraża bezkarnie Małego Grega!
- „Małego” jest tu słowem kluczowym... – mruknął rozbawiony Wilson.
House!!! Udowodnij mu, że się myli!!!
poczekam do poniedziałku, jeżeli obiecasz mi, że twój plan na weekend nie obejmuje również mojej bliskiej znajomości z Małym Gregiem.
tak, House, obiecaj tylko pamiętaj:
czekoladowe oczy
chciałabym wiedzieć, kto pierwszy użył tego określenia...
Obiecuję trzymać Małego Grega z dala od ciebie.
A ciekawe co sądzi o tym... Mały Jimmy
***
OMG!!! Wspaniałe, wspaniałe zmiany tematów :smt003 (jak w "Prezencie Urodzinowym" )
gaaad... chciałabym tak umieć... :?
**************
Em. napisał: | - Taaak, te Gregowe bokserki na Wilsonie o niczym nie świadczą, PRAWDA? |
no pewnie, że tak
Podejrzewam, że na Wilsonowych był motyw z kreskówki "Pinky i Mózg" albo kucyk My Little Pony i House nie chciał mieć z tego powodu koszmarów
dzio napisał: | krótki występ gościnny świeżo zatrudnionej i wciąż mocno spanikowanej Cameron. Już mi jej szkoda. |
dzięki przypomniałaś mi o jednym fiku z występem gościnnym Cam (i Chase'a)... a oprócz nich udział wzięli jeszcze House w szlafroku i Wilson (powiedzmy) w ręczniku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:41, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: |
dzięki przypomniałaś mi o jednym fiku z występem gościnnym Cam (i Chase'a)... a oprócz nich udział wzięli jeszcze House w szlafroku i Wilson (powiedzmy) w ręczniku... <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/diablik.gif"> |
A można prosić o link do tego fika? :smt002
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 0:43, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ech, czekałam na ten komentarz.
Richie117 napisał: | zawsze się zastanawiam, czy moje wyobrażenie min House'a i Wilsona odpowiada rzeczywistości |
Nie mogę sobie teraz przypomnieć, czy House w jakimś odcinku miał dokładnie taką minę, o jaką mi chodzi. Ale mam nadzieję, że można sobie wyobrazić, o co mi chodziło.
Richie117 napisał: | coś jak koszmary o "nagim turyście biegnącym przez pole"??? ("Tzw. Koci Fik") :smt003 |
Biorąc pod uwagę fakt, że jakiś kawałek rodziny Wilsona dalej z nim rozmawia, nie sądzę, żeby sprawy zaszły aż tak daleko.
Richie117 napisał: | To znaczy, że Wilson ma po prostu ZUE geny |
I genetyczną predyspozycję do zwracania nadmiernej uwagi na swoją fryzurę.
Richie117 napisał: | Nie, House chciał, żeby CAŁA rodzina przestała się do ciebie odzywać, i wtedy miałby cię tylko dla siebie!!! <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif"> |
Wiedziałam...
Richie117 napisał: | Zapewniam cię, kanał z zapasami w kisielu znacząco poprawił klimat w moim biurze
:smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003 :smt003
to mi przypomniało serial Medicopter i wytłumaczenie zwiększonego zużycia paliwa: "Im bardziej napięta atmosfera w bazie, tym większy opór powietrza przy starcie helikoptera" |
A kisiel sprawia, że wszystko idzie gładko... Chryste, mam ZUE myśli. Wszystko przez Ciebie...
Richie117 napisał: | – To zależy, - powiedział ostrożnie.
asekuranctwo - podstawowa sprawa, kiedy ma się do czynienia z House'em |
No cóż, w kwestii wyboru filmu na wieczór pewnie mu można ufać bez zastrzeżeń. Ale sześciolatka bym pod jego opieką nie zostawiła. Dzieciak byłby potem absolutnie nie do wytrzymania.
Richie117 napisał: | Nawet bym zaproponował, że to ja kupię piwo.
aha, akurat mówisz tak tylko dlatego, żeby zrobić House'owi na złość <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/diablik.gif"> |
Nie, mówi tak, bo wie, że niezależnie od tego, czyja to by była kolej, House wkręcił by go w kupienie piwa. I zapłacenie za pizzę. A po drodze kazał by mu odebrać marynarkę z pralni.
Richie117 napisał: | Mam pomysł, który się kompletnie posypie, jeżeli dowiesz się teraz. Nie chcę zepsuć niespodzianki.
no, ok. Wilson nie powinien wiedzieć, ale JA muszę!!! House, no powiedz, o co chodzi... |
Obawiam się, że tego nie dowiecie się aż do samego końca. Grunt, że ja już wiem, bo jak się zabierałam za ten odcinek, to nie miałam pojęcia.
Richie117 napisał: | tak a propos pistoletu i suszarki... [link widoczny dla zalogowanych] |
Oj, śliczne.
Richie117 napisał: | poczekam do poniedziałku, jeżeli obiecasz mi, że twój plan na weekend nie obejmuje również mojej bliskiej znajomości z Małym Gregiem.
tak, House, obiecaj tylko pamiętaj: <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/everybodylies-1.gif"> |
Ech, to jest mój House i mój Wilson, zabierać ręce.
Richie117 napisał: | czekoladowe oczy
chciałabym wiedzieć, kto pierwszy użył tego określenia... |
Nie mam pojęcia, ale mi w tym miejscu bardzo pasowało.
Richie117 napisał: | OMG!!! <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/szczerz.gif"> Wspaniałe, wspaniałe zmiany tematów :smt003 (jak w "Prezencie Urodzinowym" )
gaaad... chciałabym tak umieć... :? |
Umiesz, umiesz. I dziękuję ślicznie za pochwałę.
Richie117 napisał: | Podejrzewam, że na Wilsonowych był motyw z kreskówki "Pinky i Mózg" albo kucyk My Little Pony i House nie chciał mieć z tego powodu koszmarów <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/szczerz.gif"> |
Wilsonowe są wczorajsze, więc nie będziemy wnikać w to, co na nich było. Ale być może dowiemy się, co jest na House'owych - tych albo następnych. Do niedzieli kawał czasu.
Ufffff... Dzięki wielkie, Richie, uwielbiam Twoje komentarze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:11, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
eletariel napisał: | Richie117 napisał: |
dzięki przypomniałaś mi o jednym fiku z występem gościnnym Cam (i Chase'a)... a oprócz nich udział wzięli jeszcze House w szlafroku i Wilson (powiedzmy) w ręczniku... |
A można prosić o link do tego fika? :smt002 |
można (jeśli dzio się nie obrazi :smt002 ):
[link widoczny dla zalogowanych] :smt007
wyjątkowo +++18 :smt003
************************************************************************************************
dzio napisał: | Ech, czekałam na ten komentarz. |
taaa... pisałam go dwie godziny prawie (btw - widziałaś koniec "Zagadki"??? )
dzio napisał: | Wiedziałam... |
yeah, right...
nie no, ja też wiedziałam, że będziesz się tego po mnie spodziewać :smt003
dzio napisał: | Chryste, mam ZUE myśli. Wszystko przez Ciebie... |
cała przyjemność po mojej stronie
ale w jakimś fiku czytałam, że oni wolą sos czekoladowy...
dzio napisał: | No cóż, w kwestii wyboru filmu na wieczór pewnie mu można ufać bez zastrzeżeń. Ale sześciolatka bym pod jego opieką nie zostawiła. Dzieciak byłby potem absolutnie nie do wytrzymania. |
jeśli ktoś lubi "The L word"...
a 6-ciolatki są Z NATURY nie do wytrzymania...
dzio napisał: | House wkręcił by go w kupienie piwa. I zapłacenie za pizzę. A po drodze kazał by mu odebrać marynarkę z pralni. |
i w posprzątanie opakować po chipsach, i w zmywanie ze stołu roztopionych lodów... A nie, sorki, to inny fik :smt002
dzio napisał: | Obawiam się, że tego nie dowiecie się aż do samego końca. Grunt, że ja już wiem, bo jak się zabierałam za ten odcinek, to nie miałam pojęcia. |
żartowałam tylko :smt002 Chociaż będę musiała uzbroić się w cierpliwość... Bardzo...
znam to paskudne uczucie - miałam tak z "Zagadką" - też na początku nie wiedziałam, co knuje Wilson
(na szczęście do nowego fika mam już prawie gotowy dokładny plan... i niech się dzieje, co chce )
dzio napisał: | Ech, to jest mój House i mój Wilson, zabierać ręce. |
ja mam rączki tutaj
dzio napisał: | Umiesz, umiesz. |
chyba znowu o czymś nie wiem... *wylicza na palcach opanowane umiejętności: gnębienie House'a (a wkrótce Wilsona), prychanie, Era...*
dzio napisał: | Wilsonowe są wczorajsze, więc nie będziemy wnikać w to, co na nich było. Ale być może dowiemy się, co jest na House'owych - tych albo następnych. Do niedzieli kawał czasu. |
taaa... tak właśnie podejrzewałam ale niektóre osoby mają chore upodobanie do dziwnych motywów na bokserkach Wilsona... a ja jestem podatna na szaleństwo :smt007([link widoczny dla zalogowanych])
ale nasunęło mi się inne pytanie:
Jakim cudem House nie miał czystej koszulki, ale miał (zakładam, że) czyste bokserki??? To mocno podejrzane...
dzio napisał: | Ufffff... Dzięki wielkie, Richie, uwielbiam Twoje komentarze. |
A ja twoje fiki Świetnie dobrana z nas para
(wiesz, podlizuję się, bo miałabym do Ciebie "mały" romansik... może uda mi się trafić na Ciebie na gg, to powiem, o czym myślę... )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 2:13, 06 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 3:11, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | jeśli dzio się nie obrazi :smt002 |
Ależ o co by się miała obrazić. Dzio nawet pójdzie i przeczyta.
Richie117 napisał: | btw - widziałaś koniec "Zagadki"??? |
Widziałam i zostawiłam stosownie zachwycony komentarz. Chociaż nie taki ambitny objętościowo, jak Twój.
Richie117 napisał: | nie no, ja też wiedziałam, że będziesz się tego po mnie spodziewać :smt003 |
Jesteśmy obie przewidywalne.
Richie117 napisał: | a 6-ciolatki są Z NATURY nie do wytrzymania... |
Ja zawsze byłam zdania, że dzieci do 15 roku życia powinno się trzymać w szufladzie, bo wcześniej są gupie i hałaśliwe. (wszyscy użytkownicy młodsi niż 15 lat niech się nie obrażają, tylko wracają do szuflady)
Richie117 napisał: | żartowałam tylko :smt002 Chociaż będę musiała uzbroić się w cierpliwość... Bardzo...
znam to paskudne uczucie - miałam tak z "Zagadką" - też na początku nie wiedziałam, co knuje Wilson <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/diablik.gif"> |
I popatrz, jak Ci ślicznie wyszło. No i to nie jest takie znowu paskudne uczucie, ja osobiście bardzo lubię, jak mnie mój własny tekst zaskakuje. Szybciej się pisze, jak ty też się chcesz dowiedzieć, co będzie dalej.
Richie117 napisał: | (na szczęście do nowego fika mam już prawie gotowy dokładny plan... i niech się dzieje, co chce <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif"> ) |
No to czekamy z niecierpliwością. Kiedy premiera?
Richie117 napisał: | ja mam rączki tutaj |
Jasne, jasne. A jak się odwrócę, przywiążesz ich do łóżka Wilsonowym krawatem i usmarujesz bitą śmietaną. Już ja Cię znam...
Richie117 napisał: | chyba znowu o czymś nie wiem... *wylicza na palcach opanowane umiejętności: gnębienie House'a (a wkrótce Wilsona), prychanie, Era...* |
Już Ci w komentarzu do "Zagadki" napisałam - pisanie House'owo-Wilsonowych dialogów możesz sobie spokojnie na kolejnym palcu odliczyć. Serio serio.
Richie117 napisał: | taaa... tak właśnie podejrzewałam ale niektóre osoby mają chore upodobanie do dziwnych motywów na bokserkach Wilsona... a ja jestem podatna na szaleństwo :smt007([link widoczny dla zalogowanych]) |
Przykład cudny. A House'owe bokserki w ciekawy wzorek zostały już zaplanowane i będą ze specjalną dedykacją dla Ciebie.
Richie117 napisał: | ale nasunęło mi się inne pytanie:
Jakim cudem House nie miał czystej koszulki, ale miał (zakładam, że) czyste bokserki??? To mocno podejrzane... <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/zestaw/szczerz.gif"> |
It's a mystery of life, jak to jeden znajomy diagnosta powiedział, chociaż jemu o kichanie chodziło. A wyjaśnienie? Cóż, jak się robi pranie raz na dwa miesiące, to samych bokserek się uzbiera na pełną pralkę. Więc pewnie House bokserki uprał, a teraz powoli dojrzewa do podjęcia decyzji o wyprawie do pralni z t-shirtami.
Richie117 napisał: | A ja twoje fiki Świetnie dobrana z nas para |
Richie, zaraz wpadnę w samozachwyt i megalomanię i będziesz mi musiała zapłacić za terapię, żebym wróciła do względnej normalności.
Richie117 napisał: | (wiesz, podlizuję się, bo miałabym do Ciebie "mały" romansik... może uda mi się trafić na Ciebie na gg, to powiem, o czym myślę... ) |
Ależ proszę bardzo, jutro jestem przez większość dnia w domu, więc mnie łap. Tylko ja jestem zazwyczaj "niewidoczna", więc nie czekaj, aż się słoneczko żółte zrobi, bo się nie doczekasz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:30, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dzio napisał: | I popatrz, jak Ci ślicznie wyszło. No i to nie jest takie znowu paskudne uczucie, ja osobiście bardzo lubię, jak mnie mój własny tekst zaskakuje. Szybciej się pisze, jak ty też się chcesz dowiedzieć, co będzie dalej. |
dzięki *kłania się nisko*
przy Zagadce nie działało to jako przyspieszacz pisania, bo miałam do dyspozycji tylko 7 rozdz. i musiałam pisać konkrety, a nie lać wodę
ale przy nowym fiku... taaa tu nie będzie ograniczeń... liczę, że nowe pomysły będą się pojawiać w trakcie pisania
dzio napisał: | Kiedy premiera? |
jak nic nie pójdzie źle, to jak tylko wrócę w sierpniu
dzio napisał: | A jak się odwrócę, przywiążesz ich do łóżka Wilsonowym krawatem i usmarujesz bitą śmietaną. Już ja Cię znam... |
hmm...
nieee...
teraz pora na... sos toffi
dzio napisał: | Już Ci w komentarzu do "Zagadki" napisałam - pisanie House'owo-Wilsonowych dialogów możesz sobie spokojnie na kolejnym palcu odliczyć. Serio serio. |
jeszcze nie doszłam do tego komentarza (Bosh... jak ja się mam wyrobić z OS, jak forum znów się ożywiło??? :? )
dobra, do odliczyłam... Może nad zmiennością tematów też będę miała okazję popracować
dzio napisał: | A House'owe bokserki w ciekawy wzorek zostały już zaplanowane i będą ze specjalną dedykacją dla Ciebie. |
:smt007
to ja już z góry dziękuję, bo nie wiem, czy zdążę o tym przed wyjazdem doczytać
dzio napisał: | Cóż, jak się robi pranie raz na dwa miesiące, to samych bokserek się uzbiera na pełną pralkę. Więc pewnie House bokserki uprał, a teraz powoli dojrzewa do podjęcia decyzji o wyprawie do pralni z t-shirtami.
|
*usatysfakcjonowana wyjaśnieniem (choć trochę zawiedziona :smt002 )*
ale to by wyjaśniało również inną kwestię: House ma ciuchy rozrzucone po całej sypialni, bo szafa jest pełna bokserek
dzio napisał: | Richie, zaraz wpadnę w samozachwyt i megalomanię i będziesz mi musiała zapłacić za terapię, żebym wróciła do względnej normalności. |
Nie mam zamiaru za nic płacić!!! Ale mogę zaproponować darmową sesję u siebie (już jestem w połowie 3. roku psychologii )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:55, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dobra...
Po trzech cudownych dniach na wycieczce, wracam i pierwszy temat, w jaki wchodzę to oczywiście ten! I co zastaję? Świeżutka nowiutka część. Postaram się mojego komenta nie przedłużać, bo już widzę, że Richie wyrobiła normę, a nawet trochę ponadto. Tak króciutko:
Dzio, jak Hałsik chce zdjątko to jest gdzieś w temacie "Jak wyglądasz?" niech szuka
Teraz właściwy koment:
Na moment House przestał przypominać psa, który właśnie nasikał na dywan w salonie i spodziewa się w każdej chwili oberwać zrolowaną gazetą,
Tjaaa... sama często używam tego wzroku. :smt003 Działa!
- To była zemsta za posadzenie mnie koło ciotki Miriam, znanej również jako najnudniejsza stara purchawka na Wschodnim Wybrzeżu. Mogłeś przynajmniej nie mówić jej, że jestem lekarzem. Skazałeś mnie na koszmarne półtorej godziny słuchania o jej problemach gastrycznych i grzybicy stóp.
oj, House... tak jest na KAŻDEJ rodzinnej imprezie, gdzie jest choć kawałek lekarza :smt005 I rzeczywiście, zawsze rozmowy prowadzone są o chorobach gastrycznych, nawet jak lekarz jest dentystą! (przykład z mojego życia, potwierdzony badaniami :smt003 )
- Gadaj.
- Naprawdę nie mogę.
Dzio! Ja się naprawdę spodziewałam, że House zdradzi w tej części swoje niecne plany... A tu czeka mnie czekanie :smt002
- Wilson, na litość boską, nie próbuj mnie znowu psychoanalizować, - burknął House.
- Dawno przestałem.
Taaa ehe już na pewno... Wilson i koniec z psychoanalizą House'a? Niemożliwe! :smt003
– LSD?...
...
– To był kot. Kot mojej żony, Sharon, nie pamiętasz?
Aż mi sięprzypomniało, jak byłam świadkiem, jak moja kumpela przypiekała swojego kota w mikrofalówce :smt005 Widok bezcenny... a kot żyje do teraz :smt003
a poza tym masz żałośnie niewyrośniętego...
Jimmy! Skąd Ty wiesz takie rzeczy?! :smt003
- Hej! – przerwał mu House. - Dwa kroki w lewo, proszę. Nikt nie obraża bezkarnie Małego Grega!
- „Małego” jest tu słowem kluczowym... – mruknął rozbawiony Wilson.
House zatrzepotał rzęsami. – W nocy mówiłeś coś zupełnie innego, kochanie!
I się wyjaśniło! Tak a propos ta rozmowa zwaliła mnie z krzesła!
"Czekoladowe oczy"! Idealny epitet do oczu Wilsona! Aż zaczęłam być dumna z posiadania oczu koloru brąz, choć nigdy wcześniej mi się nie podobały. :smt007
Czy możemy na moment zostawić twoją życiową misję przelecenia całego żeńskiego personelu PPTH
Aż by się chciało być taką częścią żeńskiego personelu PPTH. To moje marzenie!
Richie117 napisał: | Em. napisał: |
- Taaak, te Gregowe bokserki na Wilsonie o niczym nie świadczą, PRAWDA? |
no pewnie, że tak
Podejrzewam, że na Wilsonowych był motyw z kreskówki "Pinky i Mózg" albo kucyk My Little Pony i House nie chciał mieć z tego powodu koszmarów |
Ja obstawiam, że na tych bokserkach był motyw Hello Kitty :smt040
Prawda, że komentarzyk króciutki wyszedł?? :smt016
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 20:18, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Heh, dziękuję bardzo.
Tajny plan House'a nie zostanie zdradzony aż do ostatniej części, a kiedy się ona pojawi, to już zależy od tego, na ile obłąkanych pomysłów uda mi się wpaść w najbliższym czasie.
A informacje Wilsona na temat Małego Grega nie są bynajmniej informacjami z pierwszej... hm... z pierwszej ręki (oj, ZUE, ZUE myśli...), tylko pochodzą z książki o anatomii istot pozaziemskich. Żadnych upojnych nocy nie planuję, jestem odporna na przekupstwa i pikiety oburzonych Hilsonek. Porzućcie wszelką nadzieję, w tym fiku lobbing nie zadziała.
Na pocieszenie powiem wam, że następny w kolejce jest Koci Fik, który prawdopodobnie skończy się erą (ale nie taką hardcorową, bo ja tak nie umiem). Happy now?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:34, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dzio, ja się nie oburzę. Ja należę do tego niepełnoletniego gatunku, któremu Era do życia jeszcze nie jest potrzebna.
Koci Fik namber dwa?? OMG! Już wiem że będzie świetne!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Huragius
Ratownik Medyczny
Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: oddział zamknięty
|
Wysłany: Nie 21:38, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jestem pełna podziwu...
Natomiast moja przepona… cóż, gdyby nie była tak zdechnięta i nie była tylko kawałkiem zdezelowanego mięśnia pewnie stanowiłaby dla ciebie teraz poważne zagrożenie, po tym, co przez ciebie przeszła.
To jest boskie. Takie teksty, TAKIE!!!
Nie będę cytować z dwóch ostatnich części, po prostu nie jestem w stanie, a co do tej - kuzyn Max rozwalił mnie na kawałki, naprawdę xD Czy House ma słabość do facetów spędzających sporo czasu w łazience sam na sam ze swoim owłosieniem? xD
Cytat: | - House, albo powiesz mi, co się dzieje, albo powiem Cuddy kto rozrzucił ulotki z jej numerem domowym podpisane „Zadzwoń do Gorącej Mamuśki i jej Bliźniaków” w połowie sex-shopów w Princeton.
House uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami. – A kto inny by to miał być? Cuddy już na mnie nawrzeszczała. Powiedziałem jej, że to Diaboliczna Pielęgniarka Brenda, która jest w niej szaleńczo zakochana, ale chyba mi nie uwierzyła. |
Wiedziałam, że Brenda coś ukrywa! No wiedziałam!
Cytat: | Po chwili zastanowienia House westchnął ciężko. – Ok, koniec zmieniania tematu. Wilson, ufasz mi? |
Jazzu NIE! Nikt nie jest AŻ tak szalony…
Cytat: | - Wilson, na litość boską, nie próbuj mnie znowu psychoanalizować, - burknął House. |
Mów do niego jeszcze, House… xD
Cytat: | Karmieniem gołębi LSD? |
Chwila! To specjalnie pod Kraków muszę spróbować!
Cytat: | Wilson roześmiał się. – Tak, dowiedziałem się też, że twój paskudny charakter wynika z wrodzonych wad płata czołowego mózgu, a poza tym masz żałośnie niewyrośniętego...
- Hej! – przerwał mu House. - Dwa kroki w lewo, proszę. Nikt nie obraża bezkarnie Małego Grega!
- „Małego” jest tu słowem kluczowym... – mruknął rozbawiony Wilson.
House zatrzepotał rzęsami. – W nocy mówiłeś coś zupełnie innego, kochanie!
Wilson oparł ręce na biodrach. – Już ustaliliśmy, że na to mnie nie nabierzesz. |
Ja się boję… Co do dalszego ciągu rozmowy od tego momentu (nie będę już cytować wszystkiego) Ja się bardzo, bardzo boję…
Dzio, miej litość nad ludźmi i nie każ nam tak długo czekać na kolejną część… Bo po ich rozmowie na zakończenie tej części już zupełnie nie wiem, co mam myśleć i czego się spodziewać. Genialne xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 22:29, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję serdecznie, polecam się na przyszłość. :smt003
Huragius napisał: | Ja się boję… Co do dalszego ciągu rozmowy od tego momentu (nie będę już cytować wszystkiego) Ja się bardzo, bardzo boję… |
Spokojnie, już mówiłam, że do hardcorów w tym fiku nie dojdzie. :smt002
Huragius napisał: | Dzio, miej litość nad ludźmi i nie każ nam tak długo czekać na kolejną część… Bo po ich rozmowie na zakończenie tej części już zupełnie nie wiem, co mam myśleć i czego się spodziewać. Genialne xD |
Spokojnie po raz kolejny, nowa część się właśnie pisze, wśród nocnej ciszy powinna się pojawić na forum. :smt001
EDIT: Ech, to było do przewidzenia. Ja już kiedyś ostrzegałam, że jestem leniwa, kłamię i nie dotrzymuję terminów, prawda? Jeżeli nie, to niniejszym czujcie się ostrzeżeni, reklamacji nie uwzględnia się.
Nowy rozdział powinien być dzisiaj, późnym wieczorem. O ile moje lenistwo nie wygra po raz kolejny. :smt004 :smt016
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Pon 8:21, 07 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
hustawkowa
Pacjent
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:29, 08 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ach, kiedy będzie nowa część? Po prostu uwielbiam ten FF!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 15:35, 09 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Lepiej późno, niż wcale, nie? Więc proszę nie strzelać, tylko czytać. :smt003
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Następne trzy godziny minęły tak normalnie, że Wilson zaczął rozglądać się nerwowo po salonie, w każdej chwili spodziewając się nadciągnięcia jakiejś kolosalnej katastrofy. Normalnie w przypadku House'a zdecydowanie nie było normalne.
Siedzieli na kanapie, z nogami na stoliku do kawy i leniwie komentowali program telewizyjny. A raczej programy, bo House, zgodnie ze swoim zwyczajem, przeskakiwał z kanału na kanał co trzy minuty. Brak czegokolwiek, na czym mógłby się skupić, nie działał zbyt dobrze na i tak już wystarczająco napięte nerwy Wilsona.
- Na litość boską, nie mógłbyś odłożyć pilota na minutę? - zapytał w końcu. - Ten talk-show był całkiem interesujący, chciałem usłyszeć, co ten gość odpowie.
- Po pierwsze, nie odłożę pilota, muszę zaznaczyć, kto jest mężczyzną w tym związku, bo jeszcze sobie zaczniesz wyobrażać, że wolno ci podejmować tu jakieś decyzje. Po drugie, mnie zupełnie nie interesuje stary pryk wymądrzający się na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Wilson westchnął ciężko i zignorował pierwszą część odpowiedzi House'a.
- Ten stary pryk jest profesorem na Harvardzie i napisał cztery książki o konfliktach w tym regionie.
- Co nie zmienia faktu, że jest starym prykiem, - wzruszył ramionami House i przełączył kanał. Na ekranie pojawiło się zbliżenie czerwonych mrówek, pożerających żywcem jakąś pechową zieloną gąsienicę. Wilson poczuł, jak jego zmaltretowany żołądek wywraca się do góry nogami.
House zauważył jego reakcję. - Wiesz co, jestem głodny, - rzucił, uśmiechając się szeroko. Jedna z mrówek odgryzła spory kawałek coraz słabiej poruszającej się gąsienicy i zaczęła ciągnąć go gdzieś poza kadr. Wilson jęknął i lekko zbladł.
- Na co masz ochotę? - zapytał beztrosko House, podnosząc stertę ulotek ze stolika. - Co powiesz na owoce morza? Otwarli świetną restaurację przy Oak Street. Może krewetki? - gąsienica drgnęła ostatni raz i przestała się ruszać. Wilson spróbował stłumić mdłości, biorąc głęboki oddech i zamykając oczy. W wyobraźni widział szeroki półmisek, wypełniony soczystymi krewetkami, oblanymi pikantnym sosem. Z jakiegoś powodu wszystkie były lekko zielonkawe.
- Nie, proszę... - jęknął. - Wszystko, tylko nie krewetki!
- Pizza? - zapytał House niewinnie.
Wilson, któremu dopiero kwadrans temu przestało się odbijać wczorajszym salami, energicznie pokręcił głową.
- Curry, - powiedział. - Potrzebuję czegoś, co wypali moje kubki smakowe, żebym przestał się czuć, jakbym przez pół nocy przeżuwał twoje stare skarpetki.
- Dla twojej wiadomości, te są czyste, - powiedział House, poruszając dużym palcem lewej nogi, wystającym z dziury w skarpecie.
- Miałem na myśli te zwinięte w kłębek pod twoim łóżkiem. Są tak obrośnięte kurzem, że przez moment myślałem, że sprawiłeś sobie kota.
House zrobił zdziwioną minę. - Pod moim łóżkiem są jakieś skarpetki?
- Owszem. Plus sztruksowa marynarka, kilka koszulek, ręcznik, zużyte baterie do Gameboya i butelka po whisky. I kilka rzeczy, których bałem się dotknąć.
- Mięczak. Prawdziwi mężczyźni nie boją się starej pizzy i pomiętych świerszczyków.
- House, na widok twojej sypialni nawet John Wayne uciekłby w popłochu.
House nie odpowiedział, bo w tym momencie ktoś po drugiej stronie słuchawki odebrał.
- Scotty, stary kumplu! Tu Greg. - Wilson popatrzył zdziwiony na swojego przyjaciela. Greg? – Słuchaj, potrzebuję dwóch porcji waszego wspaniałego curry... Tak, dwóch... Dla mnie to, co zwykle, plus jedno super ostre... Na pewno... Kiedy... Ok, pół godziny, jasne. Na razie.
Wilson wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Co?
- Greg?!
- Tak mam na imię. Zapomniałeś?
- Pozwalasz jakiemuś chłopaczkowi z indyjskiej restauracji mówić do siebie Greg?!
- Dlaczego nie? Byłoby się czym dziwić, gdyby mówił do mnie Susan.
- House, nikt, oprócz twojej matki, nie mówi do ciebie Greg. Ja nie mówię do ciebie Greg!
House poklepał go po ramieniu. - Oj biedaku, jesteś zazdrosny? Nie martw się, mam oczy tylko dla ciebie, dalej jesteś moim najnajnajlepszym kumplem na świecie.
- Zazdrosny? Dlaczego miałbym być... - Wilson urwał w pół zdania i usilnie próbował wymyślić coś, co nie zabrzmiałoby idiotycznie. Bez większego sukcesu. - Nieważne, - westchnął z rezygnacją.
House skinął głową, najwyraźniej uznając rozmowę za zakończoną, po czym wrócił do torturowania Wilsona za pomocą najbardziej obrzydliwych kanałów telewizyjnych, jakie tylko mógł znaleźć. Wilson w milczeniu przecierpiał trzy minuty reportażu o operacjach plastycznych i trzy minuty zdjęć ociekających krwią ofiar zamachu bombowego w Palestynie, ale powiedział „dość” w połowie trzech minut filmu przyrodniczego o hienach.
- No dobra, wystarczy! – warknął, wyrywając House’owi pilota i przełączając telewizor na kanał muzyczny. Bob Dylan. O wiele lepiej.
- Spokojnie, spokojnie. Coś ty dzisiaj taki nerwowy? – House uniósł ręce do góry.
Wilson rzucił w jego stronę obrażone spojrzenie. – Wiem, jak bardzo cię bawi przyglądanie się, jak robię się na zmianę blady i zielony, ale koniec zabawy.
House uśmiechnął się szeroko. – Nie rozumiem cię. Co jest takiego obrzydliwego w trzech małych hienach, jedzących sobie obiadek?
- Ten obiadek to była antylopa.
- No i? Widocznie nie miały kasy na McDonalda.
- Lekko nadgniła antylopa.
- Jimmy, z połową twoich pacjentów dzieje się coś równie paskudnego, a druga połowa regularnie na ciebie wymiotuje.
- Nie odwiedzam moich pacjentów na ciężkim kacu. – Wilson nie miał siły, żeby zdenerwować się porównaniem jego pacjentów do afrykańskiej padliny.
Na ekranie Bob Dylan został zastąpiony przez Britney Spears i House błyskawicznym ruchem przechwycił pilota. – Ok, nie przesadzajmy, - powiedział, przełączając na powtórkę meczu koszykówki. – Cycuszki cycuszkami, ale Britney jest gorsza od wszystkich nadgniłych antylop świata. I hieny przyjemniej się śmieją.
Wilson nie był do końca przekonany, ale wiedział, że jeżeli powie choć słowo, House zacznie przeskakiwać między Britney i hienami, żeby udowodnić mu, że ma rację. Wilson nie miał ochoty oglądach tych cholernych zwierzaków ani sekundy dłużej.
House porzucił mecz po kolejnych trzech minutach, dokładnie w momencie, kiedy piłka szybowała w stronę kosza po wyjątkowo efektownej akcji. Gdyby Wilson nie znał wyniku, prawdopodobnie by się na niego wkurzył. Co i tak nic by nie dało, ale cóż, to był House.
Następny w kolejce był program o renowacji starych motocykli i Wilson miał cichą nadzieję, że to zainteresuje House’a na tyle, żeby przestał się zachowywać jak upalony sześciolatek z ciężkim ADHD. Zanim miał okazję się o tym przekonać, zadzwonił dzwonek i House zwlókł się z kanapy. Pilota niestety zabrał ze sobą.
House otworzył drzwi i zaciekawiony Wilson wychylił się zza oparcia kanapy, żeby rzucić okiem na Scotty’ego, któremu najwyraźniej wolno było zwracać się do House’a po imieniu. Widok kompletnie go zaskoczył. Scotty miał jakieś siedemnaście lat i wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować, czy chce być docentem fizyki, czy klonem Keitha Richardsa. Wymięta koszula w kratę z fatalnie dopasowanym krawatem, okulary w grubej oprawie, sklejone plastrem, zestaw długopisów w kieszeni na piersi, wypolerowane na błysk nudne, brązowe buty na grubej podeszwie... Plus skórzane spodnie, czarny lakier do paznokci, pełny zestaw rzemyków i koralików na szyi i nadgarstkach, i krótkie dredy z wplecionym czymś, co wyglądało jak oporniki.
- Czołem, Scotty, - rzucił radośnie House. – Co tam dla mnie masz?
- Sie ma, Doktorku, - burknął Scotty. – Curry dwa razy. W sumie 25, 20.
- Jasne, - odparł House i odwrócił się w stronę osłupiałego Wilsona. – Jimmy, rzuć we mnie twoim portfelem.
Wilson, którego mózg wciąż nie zdołał do końca zarejestrować tego, co widzi, zamrugał zdziwiony.
- Hej, Ziemia do Wilsona. Obudź się i dawaj kasę!
Na twarzy dzieciaka pojawiło się zainteresowanie. – O, to to jest ten twój Wilson?
House skinął głową. – Ten sam, jedyny w swoim rodzaju.
- Twój Wilson? – pisnął Jimmy słabym głosem.
- Jakiś dziwny, - skomentował Scotty, przyglądając mu się krytycznie.
- Matka upuściła go na głowę w dzieciństwie, - odparł House. – Wilson, ogarnij się i dawaj pieniądze, Scotty nie będzie tu czekał wiecznie, a poza tym curry nam stygnie.
- Właśnie, nie mam całego dnia, - burknął Scotty, tracąc zainteresowanie osobą Wilsona.
Wilson, wciąż lekko oszołomiony, wyciągnął swój portfel z kieszeni i rzucił w stronę drzwi. Spudłował o dobry metr.
Scotty wywrócił oczami. – Łajza.
House schylił się ostrożnie i podniósł portfel z podłogi, po czym wyszczerzył się szeroko do Wilsona. – Ma inne zalety, - powiedział i mrugnął do niego. Mrugnął! House! Scotty oczywiście zauważył i zarechotał pod nosem, przeliczając gotówkę, którą wręczył mu House.
Ja go zamorduję... powiedział sobie w myślach Wilson i zamknął oczy.
- Ok, to ja spadam. Dzięki za napiwek, bawcie się dobrze, Doktorku, - rzucił Scotty z paskudnym grymasem, który w zamierzeniu miał być najprawdopodobniej złośliwym uśmieszkiem.
- Na razie, Scotty. Pozdrów Boba i Lucy, jak na nich wpadniesz, - pożegnał go House i zamknął za nim drzwi. Ostrożnie balansując tekturowymi pudełkami dokuśtykał do kanapy i postawił oba pojemniki na stoliku. Uchylił jeden z nich i powąchał zawartość.
- Uch. Tak, to jest ostre, - mruknął, przecierając lekko łzawiące oczy. – Twój lunch, Jimmy, - powiedział, stawiając pudełko przed Wilsonem. – Skoczysz do kuchni po widelce?
Wilson gapił się na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Wilson?
- ...
- Hej. Wilson? Widelce? Takie małe metalowe coś z zębami? Szuflada w kuchni?
- ...
- Na litość boską, co się z tobą dzieje, człowieku? To na pewno nie był pierwszy fatalnie ubrany nastolatek, jakiego widziałeś w życiu?
- Nie... – zdołał wydusić z siebie Wilson.
- No widzisz, nie ma się co dziwić. Poza tym, powinieneś go widzieć, kiedy przechodził fazę gotycką. – House wzdrygnął się lekko. - Wyglądał jak ufarbowany na czarno Albert Einstein, który przedawkował kredkę do oczu.
- Kto to są Bob i Lucy? – spytał Wilson, nie do końca pewny, jak poruszyć najważniejszy temat.
House wzruszył ramionami. – Jego rodzice.
- Masz kumpla... który ma siedemnaście lat... wygląda jak dziecko Courtney Love i Stephena Hawkinga... znasz jego rodziców... mówi do ciebie „Doktorku”... – wymieniał powoli Wilson, a House potakiwał po każdym zdaniu. – I mówi o mnie Twój Wilson?!
House zrobił zdziwioną minę. – A. O to ci chodziło?
- Tak!
House rozsiadł się wygodnie na kanapie, wyraźnie rozbawiony. – No tak. Mój Wilson w sensie mój najnajnajlepszy kumpel Wilson, - powiedział spokojnym głosem. - A ty myślałeś, że co miałem na myśli?
Wilson poczuł, że zaczyna się robić czerwony. – Mrugnąłeś do mnie!
- No i?
- I powiedziałeś „Ma inne zalety”!
- No i?
- Chryste, House! Ten dzieciak jest teraz na pewno pewny, że my... że my...
- Wilson, naprawdę interesuje cię, co o tobie myśli siedemnastolatek, który nosi krawaty jeszcze paskudniejsze, od twoich? – zapytał House i podniósł się z kanapy.
- Gdzie idziesz? – zapytał Wilson.
- Po widelce, - rzucił House bez oglądania się. – Ty najwidoczniej zapomniałeś, do czego służą sztućce.
Wilson został na chwilę sam w salonie. Był prawie pewny, że House, jak zwykle, radośnie się z niego nabija i przy okazji robi Bogu ducha winnemu dzieciakowi wodę z mózgu. Dwa w jednym. Tak, to brzmiało dokładnie, jak coś, co House uznałby za zabawne. Na pewno.
”Prawie” robi wielką różnicę, pomyślał Wilson.
Zanim House odkopał spod sterty zapuszczonej ceramiki dwa widelce i wrócił do salonu, Wilson dał radę mniej więcej się opanować i pozbyć się myśli o zamordowaniu House’a i porzuceniu jego zwłok w jakimś rowie. Ubawiona mina House’a, kiedy wręczał mu widelec, wyraźnie wskazywała, że ma zamiar pomęczyć Wilsona jeszcze trochę, ale – na szczęście dla nich obu – w tym momencie dzwonek do drzwi zadzwonił jeszcze raz.
- Wilson, twoja kolej, - westchnął House, który właśnie zdążył oprzeć nogi na stoliku i otworzyć swoje curry.
Wilson, bardzo zadowolony z chwilowego odroczenia dalszego ciągu zabawy w Doprowadź Onkologa Do Apopleksji, podniósł się i otworzył drzwi. I zamarł, z przerażeniem wypisanym na twarzy.
Stał w drzwiach mieszkania House’a, ubrany w jego wymięte ciuchy, bosy i z potarganymi włosami a w ręce trzymał widelec.
Za progiem stała filigranowa brunetka, wpatrzona w niego z mieszaniną osłupienia, zakłopotania i absolutnego przerażenia.
Po dziesięciu sekundach dudniącej w uszach ciszy, które zdawały się trwać całą wieczność, z kanapy dobiegł radosny głos House’a. – Dzień dobry, doktor Cameron!
Cameron podskoczyła i pisnęła coś, co mogło być pozdrowieniem, a Wilson poczuł głęboki rumieniec oblewający jego twarz i ogromną ochotę, żeby zapaść się pod ziemię – tu i teraz. Albo przynajmniej paść na podłogę z ciężkim atakiem serca.
- Kurwa mać, - jęknął i schował twarz w dłoniach.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Gościnny występ bokserek House'a jednak nie zmieścił się w tym odcinku, ale spokojnie, prędzej czy później na pewno się pojawią. :smt002 :smt004
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:15, 09 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dobra... po TYM przeszedł mi jakikolwiek zły humor, jaki dzisiaj miałam. :smt003
Tym razem nie zacytuję żadnego kawałka, bo chyba musiałabym cytować cały Twój post. Leżę. Poczucie humoru w tym fiku mnie powala na łopatki i wygrało już chyba z piętnaście rund. Jest cudowne! :smt005
Uno- telewizja i zabawa w 'Doprowadź Onkologa Do Apopleksji'
duo- Super Ostre Curry i jego dostawca! Czy w następnej części będzie scena jedzenia tego curry przez Wilsona? I jeśli tak to czy on to przeżyje?
tres- Już mi żal Cameron. I chciałabym zobaczyć w serialu jej reakcję na Wilsona stojącego w drzwiach.
Ten fik jest chyba najlepszym Hilsonem w wersji light (czyt. bez Ery i bez smutku, sam świetny humor) jakiego kiedykolwiek czytałam.
Ja do Ciebie na pewno nie będę strzelać Dzio, prędzej złapę Cię w klatkę i każę Ci pisać dla mnie fiki :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Śro 17:16, 09 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|