|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:57, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
dr dom: Dzięki ^^ Uwielbiam tekst, który masz w podpisie
Richie: (druga bardzo zła Hilsonka przyznaje się, że za pierwszym razem też przeczytała tylko kawałki z chłopakami )
Powoli utykając, House wszedł - miałam na myśli, że "wszedł, powoli utykając", tylko zamieniłam miejscami. Myślisz, że nie może tak być? (Nie znoszę słowa "kuśtykać" _^_ A "pokuśtykał w stronę czegoś" wyzwala we mnie mordercze instynkty )
Resztę już poprawiam, dzięki
Dexter pamiętał jak House rozmawiał , bardzo ożywiony, z przystojnym, ciemnowłosym doktorem Wilsonem – poufale, jakby znali się od wielu lat. Odkąd prawdopodobnie ze sobą spali, może Wilson był tym, który wtrącił się do jego życia? - w zdaniu wyżej już było to nieszczęsne "ciemnowłosy", Dexterowi chyba się wyjątkowo spodobały Nie chciałam drugi raz powtarzać ^~
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
iskrzak
Neurolog
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:59, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
A już myślałam, że nowa część... *zawód* ;_;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 1:47, 16 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
333bulletproof napisał: | Powoli utykając, House wszedł - miałam na myśli, że "wszedł, powoli utykając", tylko zamieniłam miejscami. Myślisz, że nie może tak być? (Nie znoszę słowa "kuśtykać" _^_ A "pokuśtykał w stronę czegoś" wyzwala we mnie mordercze instynkty ) |
ups, my bad nie zauważyłam/nie pomyślałam... Tak to już jest, jak się stara napisać coś rzeczowego, kiedy się już prawie śpi Ofkors, że może być
(ekhem... to pewnie masz wielką ochotę zabić mnie, bo ja z wielką radością pozwalam House'owi kuśtykać/wkuśtykiwać/dokuśtykiwać etc )
333bulletproof napisał: | w zdaniu wyżej już było to nieszczęsne "ciemnowłosy", Dexterowi chyba się wyjątkowo spodobały Nie chciałam drugi raz powtarzać ^~ |
Dexterowi swoją drogą, ale GeeLady to na pewno Ona ma kilka takich swoich fiksacji, jak wywnioskowałam po bardzo podobnym opisie House's balls w tym fiku oraz w tym najnowszym z Wilsonem-wampirem
(i tak, znów mi umknęło... o 2 nad ranem wielotorowe myślenie nie do końca mi wychodzi )
Zawsze do usług
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:15, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Mistakes - if found, please return to the owner!
Rozdział 3, 1/2
- …a potem dowiecie się, jak cholernie nie działają jego płuca. Próbujemy odkryć co jest problemem, nie co nim nie jest!
Dexter otworzył oczy, słysząc to, co witało go przez kilka ostatnich poranków – doktor House, rozmawiający głośno z jednym z podwładnych. Prawdę mówiąc, House’owi rzadko zdarzało się mówić. Zwykle wrzeszczał, czasem używając wulgarnych słów, często sarkastycznie i zawsze z niecierpliwością. A ja myślałem, że LaGuerta jest wymagającym szefem.
Dexter rozumiał, jak ciężko musi być House’owi znieść zamknięcie w hotelu, kiedy on wychodził każdego dnia, żeby zbierać informacje i wskazówki dotyczące Red’a, jego seryjnego zabójcy. Dexter podejrzewał też, że House miewał wątpliwości co do celności jego teorii – teorii, w której był ofiarą.
House tęsknił, ponad wszystkim, za pracą. Musiał zaniedbać własne, interesujące puzzle. I, prawdopodobnie, House tęsknił za swoim życiem towarzyskim (chociaż Dexter znajdował na to niewiele dowodów; w przeciwieństwie do jego związku z doktorem Wilsonem.)
Dexter ubierał się, zastanawiając się co zrobić z niecierpliwym lekarzem i jak znaleźć Red’a, nie ryzykując przy tym jego życia.
Miał niezły plan, ale musiał wyjaśnić go LaGuercie. Skoro nie miała pojęcia, że w ogóle prowadzi śledztwo (śledztwo na własną rękę, nie tę cześć pracy dla Wydziału Policji w Miami), wykraczające poza jego kompetencje, podczas wakacji – domyślał się, że ta rozmowa będzie ze strony LaGuerty głośna i wściekła. Byłaby to odświeżająca odmiana wobec jej za krótkich biurowych spódniczek i trzepotania rzęsami prosto w jego twarz.
Spojrzał na stojący na stole zegarek. Szósta trzydzieści?, wymamrotał. Przypomniał sobie, że poszedł do łóżko koło północy, ale kiedy obudził się po pierwszej, wciąż mógł zauważyć poświatę telewizora House’a. Słyszał, jak diagnosta chrupał swoją nocną przekąskę. I czuł ją – serowe tacos. Ech!
Czy on w ogóle nie śpi? Dexter poszedł do sypialni swojego gościa. Nie przejmując się pukaniem, otworzył drzwi, rzucając:
- Hej, czy ty nigdy nie…
Przerwał, kiedy tylko zauważył House’a siedzącego na brzegu łóżka, ściskając nogę w wyrazie oczywistego bólu. Był spocony, trzymał telefon między ramieniem a uchem.
- Po prostu to zróbcie! – warknął i odrzucił telefon na widełki. Spojrzał na Dextera. – Co? Nie wiesz, jak się puka?
Dexter nie był pewien, co odpowiedzieć. Przeprosić za wtargnięcie w stylu Wilsona? Zaoferować pomoc? Powiedzieć dzień dobry?
- Uhm. Zaraz będzie śniadanie – wpatrywał się w House’a, który odwrócił wzrok, pocierając nienawistnie udo. Dexter mógł dostrzec jak kołysze się delikatnie, do przodu i do tyłu. Nagle zapomniał, o co był wściekły.
- Chcesz trochę wody?
House połknął tabletki na sucho, ale kiwnął głową.
Dexter wrócił ze szklanką wody i odstawił ją na nocny stolik. House w międzyczasie zdążył ubrać jeansy i koszulkę, ale nie wykonał żadnego ruchu w stronę szklanki. Zauważył, że Dexter się w niego wpatruje.
- Nie widziałaś wcześniej nikogo cierpiącego? – zapytał.
Właściwie, widziałem. Dosyć często. Widziałem przerażający, zapierając dech w piersiach ból. Nie zawsze jako śledczy.
House wyglądał na skrępowanego tym, że dał się złapać bez spodni. Bezbronnie.
- Spadaj, przedstawienie się skończyło.
Dexter wyszedł z pokoju.
Po kilku minutach House dołączył do niego w sąsiednim pokoju, siadając na kanapie przed telewizorem. Dexter przypuszczał, że diagnosta czeka, aż tabletki zaczną działać. Nie mógł zaoferować mu niczego, co przyniosłoby ulgę w bólu.
- Muszę wyjść na chwilę. Co chciałbyś na śniadanie?
- Wrócić do domu – odpowiedział House. Westchnął i odchylił głowę na oparcie kanapy. – Nie jestem głodny.
Dexter mógł usłyszeć frustrację w jego głosie i dostrzec zwątpienie czające się w oczach. Wiedział, że coś musi zmienić się w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin, albo straci tę niepewną kontrolę nad House’m i – nie miał co do tego wątpliwości – Red zyska ofiarę makabrycznego, honorowego morderstwa.
Dexter chwycił portfel, kluczyki i telefon. Stanął naprzeciwko House’a i przywołał na twarz najbardziej sympatyczną i jednocześnie pewną siebie minę, na jaką było go stać.
- Już prawie to mam – powiedział. – Daj mi jeszcze tylko dzień lub dwa.
Ale House miał inne zdanie.
- Wydaje mi się, że się mylisz – odpowiedział z jednakową pewnością siebie. – Numerki to potwierdzają.
Oh.
Jego kontrola nad House’m właśnie znikła. Dexter zagryzł usta. Nie mylił się, ale House nie był głupi. Nie miał konkretnego powodu, aby wierzyć, że właśnie on jest jedyną potencjalną ofiarą.
- Masz rację tylko wtedy, jeśli powód, dla którego mogę być ofiarą jest właściwy – dodał House. – Jeśli się mylisz, wtedy cały twój plan jest błędny.
Logiczne. Ale zimna logika nie była tym, co pozwalało odkryć pragnienia seryjnych morderców. Poprzednie doświadczenia podkreślały znaczenie intuicji. Zawsze lepiej było mylić się, będąc zbyt ostrożnym.
Albo, przekładając to na profesję House’a…
- Czy leczyłbyś swojego pacjenta tylko wtedy, gdybyś był absolutnie pewien analizy jego objawów? Czy poczekałbyś – Dexter uniósł ręce, wewnętrzną stroną do góry - jakby stali na nich malutcy, niewidzialni ludzie, ważeni na szali życia i śmierci. – Poczekałbyś, ryzykując ich życie? Czy leczenie, chociaż złe, byłoby gorsze? Albo gdyby leczenie było złe, ale przedłużało ich życie?
House spojrzał na niego z niechętnym szacunkiem.
-Jestem zmęczony.
- Wiem – Dexter z ulgą stwierdzi, że wykonał swoją pracę. House da mu teraz trochę więcej czasu. – Potrzebuję dwudziestu czterech godzin i coś się zmieni.
- A jeśli nie?
Dexter otworzył drzwi.
- Wtedy sprawię, żeby się zmieniło.
House wpatrywał się w niego zza kanapy.
- Zamknij za mną drzwi – poinstruował go Dexter. – I zamów sobie coś na śniadanie. Pamiętaj, ja płacę.
***
Trzydzieści minut zabrało Dexterowi przekonanie LaGuerty do tego, co chciał zrobić.
- Po prostu miej cholerną pewność, że policja w Miami nie zostanie w to zaplątana. Ryzykujesz swoim tyłkiem, nie moim.
Dexter niemal zasugerował jej randkę w zamian za to, co pozwoliła mu zrobić. „Pozwoliła” oznaczało, że nie zareagowała i postanowiła udawać, że Dexter nie robi niczego, o czym ona mogłaby cokolwiek wiedzieć.
Nie to, żeby naprawdę potrzebował jej zgody. Jednakże, zgodziła się, zanim musiał uciec się do przebiegłych (i, ostatecznie, niepożądanych) metod. To nawet lepiej, ponieważ jeśli coś z tego wyjdzie na jaw, będzie mógł użyć tej taktyki negocjacji po to, aby zdobyć jej pomoc i jednocześnie zachować swoją posadę.
To, co robił było tylko odrobinę nielegalne. Ale jeśli się rozpadnie, nie będzie nawet w połowie tak złe jak to, co zdarzyło się What-z-name w Where-zitz,* z jego milionami małych kawałeczków.
Dexter zadzwonił do Tribune, The Jersey Journal, The Bloomburg, The Town Topics i do The Packet wychodzących w Princeton i New Jersey. Zamieścił swoje rozważnie ułożone wiadomości we wszystkich działach drobnych ogłoszeń.
Wrócił do hotelu, gdzie znalazł House’a śpiącego na kanapie, z brudnym talerzem po śniadaniu i kubkiem odstawionym na stolik do kawy. Ucieszył się, że House zasnął – nie będzie musiał wyjaśniać mu szczegółów. Szczegółów jego planu wyciągnięcia Red’a na powierzchnię.
Dexter nalał sobie letniej kawy z dna karafki. Dodał cukier, śmietankę i cicho usiadł na wygodnym krześle naprzeciwko kanapy. Oparł stopy na stoliku. Teraz jedyne, co mógł zrobić było czekaniem na telefon, który – był tego pewny – niedługo zadzwoni.
Całkiem pewny.
CDN
*Przyznaję się, że nie mam pojęcia co to może znaczyć. Brzmi jak nazwa jakiejś gry albo pseudonim słynnego mordercy, ale nie udało mi się nic znaleźć. Jeśli ktoś wie, o co może chodzić - proszę o informacje
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Pią 22:27, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Jazda Próbna
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:23, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Jestem szczęśliwa, że przetłumaczyłaś cd.
Ten fick z każdym rozdziałem staje się lepszy.
Weny do tłumaczenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:26, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Dzięki Cóż, jeszcze jeden rozdział i nie jestem pewna, czy będziesz używać słowa "lepszy". Radzę cieszyć się spokojem, póki trwa I, proszę państwa, w 2/2 nareszcie pojawi się Wilson ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dziaga
Endokrynolog
Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:30, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Jest bosko
Cieszę się, że kolejna część już za nami, oby wszystko się wyjaśniło. Dexter chyba zrozumiał w jakim stanie jest House i niestety musi przyzwyczaić się do jego humorków czego mu współczuje Niech wie co to znaczy zamknąć wielkiego House'a w domu!
Już nie mogę się doczekać scen z Wilsonem, kiedy się pojawi?
EDIT: No to czekam na Wilsonka:D
Pozdrawiam i życzę weny
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dziaga dnia Nie 15:31, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:31, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Króciutko, ale ty tak specjalnie wstawiasz, żeby mieć więcej komentów ;lol:
Taaak, będzie Wilson! Hurra!
I biedny House, jak można go tak torturować? Ta noga go wcale nie powinna boleć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:40, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Dzięękuję!
Wilson już zaraz, w 2/2, ale nie będzie mu dane zbyt długo cieszyć się House'm
Atris, nieprawda Tylko połowę mam przetłumaczoną, a jestem niemal pewna, że nie dam rady dzisiaj skończyć drugiej połowy - więc wolałam Wam dać chociaż tyle, niż nabijać sobie dodatkowe dni opóźnienia ;_; Poza tym Ty mi nie mów o krótkich rozdziałach lepiej
Torturowanie House'a is going to begin, jeśli można tak to określić. Oj, dużo torturowania - w końcu mamy do czynienia z seryjnym mordercą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:45, 20 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ja wiem, że ty to robisz dla komentarzy, ja cię znam
Biedny Houseee....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:52, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Mistakes - if found, please return to the owner!
Rozdział 3, 2/2
House był „całkiem pewny” przez jeden dzień. Następnego ranka, ignorując protesty Dextera, zaczął ze zniecierpliwieniem wpychać do plecaka swoje ubrania, osobiste rzeczy i iPoda.
- Wracam do domu. Muszę wrócić do pracy. Mam przypadek. Mój pacjent jest w prawdziwym niebezpieczeństwie. No wiesz, grozi mu śmierć.
Dexter zastanawiał się, jak przekonać House’a, żeby mu uwierzył.
- Doktorze House… Ten facet jest prawdziwy. Jesteś jego najbardziej prawdopodobnym celem. Jestem tego pewien.
- Jak bardzo pewien? Daj mi liczby.
House wyczułby kłamstwo. Dexter westchnął i powiedział mu prawdę:
- Siedemdziesiąt pięć procent – to mogło być za mało, żeby zatrzymać przy sobie House’a.
Diagnosta sapnął zirytowany.
- Więc jeden do czterech, że się mylisz, nawet jeśli twoje spekulacje są poprawne – House podniósł swój plecak i laskę. Odszedł w stronę drzwi. – Jeśli trochę się mylisz, to więcej niż dwa do czterech. Gdyby połowa z twoich założeń była błędna, masz pewności jak jeden do czterech – House chwycił klamkę. – Szanse na moja cierpliwość nie są nawet w połowie tak wysokie.
Dexter zagrodził mu wyjście ramieniem.
- Proszę.
Opuścił rękę, kiedy House uniósł swoją laskę jak nowy rodzaj broni.
- Posłuchaj. Pozwól mi coś pokazać, a potem możesz iść – Dexter cofnął się i gestem wskazał mu miejsce naprzeciwko laptopa.
House niechętnie dokuśtykał do stołu i stanął za Dexterem, patrząc jak mężczyzna włącza komputer.
Dexter wiedział, jak okropne były te zdjęcia, ale może kiedy House zobaczy, do czego ten facet jest zdolny; zobaczy kogoś, kto nie umarł od wyczerpującej choroby, ale od ostrego noża w rękach psychopaty – może wtedy zechce współpracować. Albo, co najmniej, posłucha go.
Otworzył najbardziej makabryczne zdjęcie z miejsca zbrodni, jakie posiadał. House, zmęczony opieraniem się na chorej nodze, przyciągnął za pomocą laski krzesło i usiadł.
- Ten mężczyzna zajmował się wprowadzaniem danych. Red załatwił go, prawie odcinając mu ramiona, bardzo ostrym narzędziem. Skalpelem albo nożem do dywanów - pozwolił House’wi nachylić się, żeby lepiej widział. Zdjęcie było w kolorze, ciało zostało porzucone na poboczu żwirowej drogi.
- Był pierwszą ofiarą. Pracował w Plainsborough – Dexter dodał więcej osobistych szczegółów na temat życia młodego mężczyzny. Podejrzewał, że House’a nie ogarnie przez to poczucie winy czy sentyment do ofiary.
Następnie wyświetlił serię zdjęć - każde ukazujące męskie ciało w różnych stadiach poćwiartowania i rozkładu - wyjaśniając istotne szczegóły, które tworzyły podwalinę dla jego teorii.
- Drugą ofiarą był niepełnosprawny radiolog. Wada wrodzona – skrócone nogi i ramiona. Pracował na Uniwersytecie Medycznym – Dexter dał House’owi chwilę na przyjrzenie się „uśmiechowi” młodego lekarza. Jego gardło było rozcięte od ucha do ucha, niemal na głębokość kręgosłupa. Fotografia była wyjątkowo przerażająca – krew została odessana z ciała; blada jak gips skóra kontrastowała z różowawą, otwartą raną.
Następne zdjęcie przedstawiało ciało w zaawansowanym stanie rozkładu.
- Ten mężczyzna został znaleziony jako trzeci, ale był najnowszą ofiarą. Emerytowany chirurg naczyniowy. Red zabił go, rozcinając jego uda tak głęboko, że mężczyzna wykrwawił się w ciągu dziesięciu minut. Jego ciało zapakowano w plastikową folię, obciążono kamieniami i wrzucono do jeziora Carnegie. Nie mam zdjęć trzeciej ofiary, ale był głuchoniemym, pracującym w Bio-Design Company technikiem. Jego klatka piersiowa została otwarta, prosto przez mostek, do serca. Red musiał użyć piły albo siekiery do ścinania drzew.
- Próbujesz mnie zastraszyć, żebym został?
- Tak.
House zastanowił się. Chciał być bardziej pewny.
- Wszystkie ofiary były kalekami?
- Wszystkie – odpowiedział Dexter.
- Mimo to, muszą być jeszcze setki…
- …nie takich, jak ty.
- Co, do jasnej cholery, jest we mnie takie szczególne?
- Jesteś niepełnosprawny z powodu swojego uda. Jesteś lekarzem, który ma chorą nogę. Czwarta ofiara – emerytowany chirurg ze słabym sercem – miał pokrojone uda. Trzecia ofiara – głuchoniemy – miał otwartą klatkę. Druga ofiara – radiolog – jego głowa była niemal urwana. Pierwsza ofiara – ślepy
rejestrator miał prawie odcięte ramiona.
House słuchał teraz nieco uważniej. Dexter wiedział, że diagnosta kochał układanki, więc dał mu jedną z nich.
- Red pokazuje nam, kto będzie jego następną ofiarą. Mordercy, w szczególności seryjni mordercy – którzy nie zabijają dla pieniędzy, ale z jakiejś wewnętrznej potrzeby – chcą być zauważeni. Chcą być podziwiani. Świat musi postrzegać ich jako wspanialszych, chcą pokazać, że są lepszymi mordercami od innych. Dlatego większość seryjnych morderców nie stara się ukryć tego, co robią. Dahlmer ukrywał to, co robił, ponieważ się tego wstydził. Red nie czuje się zawstydzony, jest wściekły. I chce żeby jego furia, jego prawo do mordowania, były zauważone.
- Powiedziałeś, dlaczego fizycznie wybrałby mnie. Ale nie dlaczego akurat… ja? Nie pamiętam, żebym kogoś poniżył… w ostatnim czasie. Nie wystarczająco, żeby sprowokować…
- Byłeś postrzelony.
House pokiwał głową. Może rzeczywiście powinien zmienić swoje zachowanie. Młody ekspert trafił w sedno.
- Możemy wrócić do szpitala? Mam przypadek – powiedział House. Dexter zamknął laptop.
- Próbuję nauczyć cię czegoś o swojej pracy. Kłócisz się, że mogę się mylić, ale przyszedłeś tutaj… więc jednak musisz uważać, że w pewnym stopniu mam rację. Albo przynajmniej wierzysz mi, kiedy mówię, że znam się na tym, co robię.
Dexter rozumiał, że House nie może dłużej być odsunięty od swojej specjalizacji, tak jak on.
- Interesuję się tą dziedziną, odkąd skończyłem dziewiętnaście lat. Pracuję dla Departamentu Policji w Miami od dwudziestego trzeciego roku życia. Mam trzydzieści cztery lata i jestem najlepszym ekspertem od krwi w kraju. Jestem najlepszym łowcą potworów – Dexter wstał i spojrzał na House’a. – Sprawdź moje akta, jeśli mi nie wierzysz. Moim szefem jest Lieutenant LaGuerta.
House wpatrywał się w Dextera, wciąż zirytowany i zaniepokojony, ale skupiony. Dexterowi znowu udało się zwrócić jego uwagę.
- Możesz zostać w pobliżu. Mamy komputery. Możesz przynieść ze sobą pistolet albo paralizator, albo cokolwiek zechcesz, żeby mnie chronić w szpitalu.
Dexter zdecydował, że to wystarczająco dobry kompromis. Lepsze to, niż gdyby House miał stąd wyjść sam. Ponieważ, Dexter był tego pewien, to by go zabiło.
- Pozwól mi się spakować. Pojedziemy moim samochodem – zastanowił się chwilę. – Uhm, twój przyjaciel, Wilson… nie będzie… miał nic przeciwko temu, że będę blisko… mam na myśli, z tobą?
House zarumienił się i to tylko potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia Dextera.
- Wilson nie jest moją opiekunką.
Dexter pokiwał głową. House i jego bardzo bliski przyjaciel. Może mógłby uzyskać jego pomoc? Dwie pary oczu pilnujące House’a są lepsze niż jedna. Szybko zebrał swoje rzeczy.
- Jasne. Zadzwonię po samochód.
***
Siedział w biurze House’a i oglądał przez przeszkloną szybę, jak lekarz kierował diagnozowaniem różnicowym swojej drużyny. Czterech specjalistów. Był dyrygentem, za pomocą laski kierował swoją orkiestrą.
Ale jeśli Dexter był całkiem pomysłowy – to House był nieznośnie genialny. Dexter studiowałby rozchlapane plamy krwi, ostrożnie stąpając pomiędzy śladami innych śledczych. House wkroczyłby w to bagno, lekko utykając, i zignorowałby oburzone wrzaski innych lekarzy.
Dexter słyszał urywki sugestii, kontr-sugestii, argumentów za i przeciw dotyczących medycznych kwestii związanych z jego pacjentem. Większość z nich House wykrzyczał, nie zwracając uwagi na niczyje uczucia. Inne pomysły, którymi się dzielił, ociekały sarkazmem. Nikt z jego współpracowników nie wydawał się być blisko, ale było jasne, że wszyscy szanują jego geniusz.
Jego osobista reputacja, w najlepszym wypadku, była kiepska. Ale jako lekarz, uczciwie zapracował na swoją sławę.
Dexter widział jak młodsi lekarze w pośpiechu wychodzą, aby przeprowadzić kolejne testy i badania pacjenta X. House nie pamiętał imienia ani nawet płci tej osoby.
- Jego problem nie dotyczy jąder ani jajników! Pacjent krwawi z jelit. Kiedy jego choroba zacznie atakować narządy rozrodcze, zacznę się przejmować jego płcią – rzucił w stronę zaskoczonego Dextera.
Do gabinetu wszedł doktor Wilson. Kiedy zobaczył Dextera, uniósł brwi i spojrzał na niego spode łba.
- Jesteś… spotkaliśmy się… Nie jesteś farmaceutą?
- Nie. Nazywam się Dexter Morgan. Pomagam doktorowi House’owi z małym problemem… - zaczął, potrząsając dłonią Wilsona w geście powitania.
- Oh, przestań być taki tajemniczy – wtrącił House, kiwając w jego stronę głową. – Dex jest ekspertem medycyny sądowej Miami. Uważa, że ktoś może chcieć mnie skrzywdzić.
Wilson spojrzał na House’a kpiąco.
- Zwykle chcą. To prawda? – Zwrócił się w stronę Dextera, który pokiwał w odpowiedzi głową. Zdecydował, że bardziej makabryczne szczegóły zostawi na później.
- Wierzę, że doktor House może być w niebezpieczeństwie. Chcę tylko przedsięwziąć wszystkie możliwe środki ostrożności, żeby być pewnym, że nie stanie się kolejną ofiarą.
Wilson starał się zachować spokój i opanowanie, ale wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.
Dexter mógł dostrzec niepokój w jego ciemnych, rozszerzonych źrenicach. Tak, ci dwaj – nawet jeśli nie byli zaangażowani seksualnie – byli zdecydowanie bliżej niż normalni przyjaciele.
- Mam ochroniarza – poinformował House. – Albo prywatną dziwkę. Nie jestem pewien, ponieważ bez przerwy gapi się na mój tyłek.
Dexter uśmiechnął się do przewracającego oczami Wilsona. Polubił go - House miał niezły gust, jeśli idzie o wybór przyjaciół
- Doktor House nie powinien być w nocy sam.
Wilson skrzyżował ramiona.
- Może zostać u mnie – zaproponował, czekając na reakcję House’a: zgodzi się, czy zacznie się kłócić? Dexter już wiedział, że obie te możliwości były równie prawdopodobne. House westchnął ciężko.
- W porządku – zebrał kilka dokumentów, swój plecak i laskę. – Mój pacjent będzie przez całą noc pod opieką drużyny. Trójkącik? – rzucił w stronę swoich towarzyszy, kiedy wychodzili z gabinetu.
Dexter nie słuchał jego złośliwych żartów. Sprawdzał w pamięci listę swoich rzeczy: komórka z dodatkową baterią, laptop, wielofunkcyjny, myśliwski nóż, klucz do dużego, dobrze oświetlonego hangaru (gdzie znajdowały się inne rzeczy – pięćset stóp folii, rolki szarej taśmy i, najważniejsze: wypolerowane narzędzia), jałowa gaza i dwie buteleczki enfluranu.*
Dexter będzie musiał nauczyć Wilsona paru ważnych dla ich trudnego położenia spraw, ale czuł się tak pewny i tak przygotowany, jak tylko mógł.
Całkiem pewny.
CDN
*Enfluran – bezbarwny płyn o właściwościach zwiotczających i znieczulających organizm
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:27, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
O tak, i'm first
Wreszcie, Bullet, wreszcie, bo już myślałam, że się nie doczekamy. Ty się tylko lenisz
Tłumaczenie jest świetne, nic mi się nie rzuciło w oczy, czytało się z ogromną przyjemnością. Prawdziwy majstersztyk
A do tego robi się coraz ciekawiej. Na scenę wkroczył Jimmy, więc będzie śmiechowo. JUŻ było. Tylko Wilson przyszedł do gabinetu, House od razu stał się bardziej dowcipny
W każdym razie, chęci, czasu i żebyś się nie leniła, ty leniu jeden
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:37, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Nie lenię się! Tylko jak Ty mi pożerasz dwie godziny ot tak, to niby kiedy miałam się za to zabrać, co?
Nie wiem, jak Wy wytrzymujecie jeszcze te nudne rozdziały; ale czwarta część Wam to wynagrodzi!
A potem będziecie czekać jeszcze dłużej na następne, bo zacznie się tłumaczenie tych wszystkich paskudnych słów związanych z wykorzystywaniem ;_;
I dzięki ^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Wto 19:38, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Knight of Zero
Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z centrum :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:57, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Oh my god, ja już się boję
A te dwie godziny to nie ja
Ty siedziałaś, oglądałaś sobie Łódź, ja siedziałam, oglądałam sobie demoty i jakoś minęły dwie godziny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|