|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:30, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
A myślałam, że tylko ja prawie do rana zabawiam się Hilsonowymi fikami Jakoś o tej porze tłumaczyłam I czytałam jakiś Hilsoniki... I staralam się wymyślić, co napisać w tej cholernej "Środzie" Po co spać? Życie jest na to stanowczo za krótkie
Kilka błędów było, ale już ich nie ma - to chyba jakieś czary :wink:
Czekam, czekam... Ty wiesz na co, evay
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:47, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
na co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:00, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Evay, wszyscy chyba na TO czekają hihi
Kolejna część jak zawsze cudowna. Wiem, wiem, skończył mi się zapas synonimów typu: świetnie, super, cudnie, fantastycznie, ekstra, zajedwabiście, więc trochę się powtarzam :wink:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:03, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
ale...
ale...
ale...
poważnie
na co?
;pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:14, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Kurcze, jak tak dalej pójdzie, to uzależnię się również od Hilsonowych ficków.
Bardzo mi się podoba to opowiadanie i liczę na to, że nie będziesz nas torturowała każąc długo czekać na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:53, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
nie no, długo nie będzie ;pp
dziś wieczorem pewnie ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:53, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
dziś wieczorem
póóóóóóóóóóźnym wieczorem
trochę mnie House przystopował, ale co tam
wena jest!
Deep in the heart
House
Usłyszałem dźwięk kółek i szum otwieranych drzwi. Nie brzmiało to jak wózek ze szpitalnym jedzeniem, którym próbowali mnie tu karmić. Według Cuddy powinienem jeść tu jak najwięcej, by wrócić pełen sił. Wrócić…
W ciągu tych kilku dni, poczułem się, jak gdybym po długiej podróży wrócił do domu. I wciąż myślałem sobie, że nie mogę być głupi, nie mogę się przyzwyczajać, bo ból po powrocie będzie jeszcze większy, to jednak chętnie rozmawiałem z moimi byłymi pracownikami, którzy teraz mieli nowego szefa, starego McKlussky’ego. Z uśmiechem na twarzy wysłuchiwałem narzekań Chase’a, buntowniczych tekstów Cameron i Foremana, który wciąż mówił, że doktor McKlussky do geniusz.
-Greg…
Gdy tylko usłyszałem jej głos otworzyłem oczy. Moje serce znów zabiło mocniej. Nawet nie mogę opisać reakcji, jakie wzbudzała we mnie od mojego snu. Automatycznie zacisnąłem piersi, starając się uspokoić i uporządkować myśli w mojej głowie.
Mój wzrok padł na łóżko, przy którym stała. Natychmiast usiadłem, wpatrując się w uśmiechniętą twarz Wilsona.
Przez chwilę lustrowałem go wzrokiem, starając się wyłapać syndromy, sprawdzić, czy wciąż cierpi, jak się czuje, czy jest z nim dobrze, czy czas… czy czas wracać.
Jimmy nie podniósł się z poduszek. Jego łóżko było złożone tak, by jego głowa była uniesiona, ale widziałem, że boi się zrobić dodatkowy ruch. Z jego twarzy powoli znikały zadrapania i siniak pod okiem. Skóra nabierała dawnego koloru. Z satysfakcją zauważyłem, że też był dokarmiany.
-Witaj w Technical Hospital, Jimmy – powiedziałem uroczyście.
Roześmiał się cicho i ostrożnie i natychmiast zanotowałem w pamięci, by nie rozśmieszać go do łez w najbliższych dniach. Nie rób nic, co może sprawić mu ból…
Cuddy popchnęła mocno łóżko Wilsona i przysunęła je do ściany obok mnie. Przekrzywiłem głowę i spojrzałem na niego, nie kryjąc szerokiego uśmiechu. Wreszcie byliśmy razem. Próbowałem odpędzić natrętną myśl o tym, że przy mnie leży mężczyzna, którego kocham. Który nigdy nie może się o tym dowiedzieć…
Przystanęła między nami, uśmiechnęła się znacząco i lekko mrugnęła do Wilsona, a mnie opanowała fala gorąca, gdy ze strachem przyszło mi na myśl, że zdradziła mu moją jedyną tajemnicę. Moją NAJWAŻNIEJSZĄ tajemnicę. Dotyczącą właśnie jego i uczucia, którego muszę się wyrzec.
Powoli wyszła z sali, zamykając za sobą drzwi. Przez chwilę gapiłem się bezmyślnie w miejsce, w którym kilka sekund wcześniej stała. Mój oddech stabilizował się. Zerknąłem na monitor Wilsona i zauważyłem, że jego serce bije szybciej. Uniosłem lekko brwi i zmieszałem się, gdy uświadomiłem sobie, że wie. Na pewno wie.
W końcu odważyłem się i spojrzałem w jego czekoladowe oczy, z których biła sympatia i szczęście, że… że znów jesteśmy razem? Wciąż uśmiechałem się pogodnie, udając, że nic złego się nie stało, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i niebawem wrócimy do cudownego, różowego zamku, by pobawić się z grzecznymi i sympatycznymi mężczyznami, ubierającymi się w różowe baletowe spódniczki.
-Dobrze się czujesz? – spytał, patrząc na mnie z troską.
Podniosłem się na łóżku i powoli usiadłem na jego skraju, uważając na kable i rurki, które wciąż monitorowały stan mojego zdrowia. Już od dawna ich nie potrzebowałem, ale Cuddy znów zajęła się podrabianiem papierów i przekonała więzienie, że jestem ciężko chory i będę musiał zostać na oddziale jeszcze tydzień.
Położyłem dłoń na moim prawym udzie, nie czując żadnego bólu. Po raz kolejny przymknąłem oczy, błogosławiąc wspaniałą morfinę. Jednak po chwili moim ciałem zapanowało drżenie strachu, gdy przypomniałem sobie, że niebawem lek zostanie odłączony, a ja powrócę do życia w bólu za więziennymi murami.
Uśmiechnąłem się lekko, zdając sobie sprawę z tego, że James może odebrać mój uśmiech za lekko ironiczny, ale taki właśnie miał być. Jak on może wciąż martwić się o mnie, skoro znalazł się w znacznie gorszym stanie, niż ja?
-Jimmy, jak możesz wciąż martwić się o mnie? – spytałem szczerze, wymachując nogami w powietrzu, jak dziecko.
-Ja… ja czuję się dobrze, a ty… - zawahał się – a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem i jedyną osobą, którą mam. I ty przecież martwisz się o mnie, prawda?
Spojrzał na mnie z niemym strachem, jak gdyby błagał mnie o potwierdzenie jego własnych słów. Uśmiechnąłem się więc lekko i kiwnąłem głową, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
-Ja mam powody, by się o ciebie martwić…
-To znaczy? – spytał.
Spojrzałem mu w oczy, wiedząc, że próbuje wyciągnąć ze mnie wszystko. Pokręciłem głową, wznosząc wymownie oczy do nieba.
-Nie, nie tylko chodzi o to, że jesteśmy przyjaciółmi… bla, bla – udawałem swobodnego – tylko głównie o to, że twoja operacja ciągnęła się w nieskończoność, a ja umierałem ze strachu, bo Cameron bała się otworzyć chociaż usta…
-Cameron?
-Czy ty wiesz, co ja przechodziłem – zagadnąłem – gdy odebrała telefon po twojej operacji?
Pokręcił głową zaskoczony, oddychając przez lekko otwarte usta. Wytrzeszczył oczy, czekając na informację o młodej lekarce i zmienił powoli pozycję, a na jego twarzy pojawił się wyraz bólu.
-Miała taką minę, jakbyś umarł – wypaliłem, znów patrząc w górę – nawet nie wiesz, przez co ja przechodziłem.
-Wiem… - mruknął.
Porzuciłem mój beztroski ton i gwałtownie podniosłem głowę, patrząc w jego niepewne oczy. Starał się dzielnie wytrzymać moje badawcze spojrzenie, ale w końcu poległ i odwrócił wzrok. Przesunąłem się na krawędź łóżka, teraz moje nogi dotykały już podłogi. Pochyliłem się lekko, czekając na jego odpowiedź.
-Co? – prawie szepnąłem.
-Wiem jak to jest… - wydusił – gdy się myśli, że… no wiesz… że twój przyjaciel umiera.
-Kiedy…?
-Oh, przestań – przerwał mi.
Skrzywił się okropnie, bo zapominając o szwach i siniakach na brzuchu, poruszył się niespokojnie na łóżku, wymachując rękami, jak gdybym był kompletnym kretynem, nie pamiętając o wszystkim, przez co przeszliśmy.
-Twoja noga, ten świr, który cię postrzelił – wyliczał na palcach – łaźnia, cela… Nawet nie wiesz…
-Dobra, jasne – wtrąciłem się – przechodziłeś przez to i jest mi przykro, ale…
-Jakie „ale”, House? – zdziwił się, prawie krzycząc – powinieneś uświadomić sobie, przez co ja za każdym razem musiałem przechodzić i powiedzieć głośno i wyraźnie, że jest ci przykro, że musiałem to znosić.
-Jimmy – wyjąkałem.
Wbiłem w niego zdziwione spojrzenie. Co się z nim działo? James, dlaczego jesteś taki… taki sfrustrowany, jak gdybym zniszczył wszystko, jak gdybym coś zrobił, powiedział, skrzywdził cię w jakiś sposób.
-Co się stało? – spytałem tylko.
Błąd. Straszliwy błąd. Zrozumiałem to od razu. Wilson najwyraźniej oczekiwał, że od tej pory będę czytał w jego mózgu jak w książce i już nigdy nie zapytam o to, co dzieje się w jego sercu. Jednak po raz kolejny go zawiodłem, zadając bezsensowne pytania.
Zmarszczył brwi i zamknął na chwilę oczy, wzdychając głośno. Czekałem cierpliwie, aż ukarze mnie, powie, co jest nie tak, co znów spaprałem. On jednak oddychał powoli aż w końcu spojrzał na mnie i uśmiechnął się szyderczo. Potem ironiczny uśmieszek stopniowo ustępował miejsca nerwowemu chichotowi.
-House – powiedział cicho – ja potrzebuję czasu.
-Czasu na co, Jimmy? – dopytywałem się – na co?
On tylko pokręcił głową i znów opadł na poduszki, zamykając oczy i pogrążając się we śnie. Sam położyłem się na łóżku, słuchając jego rytmicznego oddechu. Zapadając w senne marzenia myślałem o tym, że powoli zaczynam tracić przyjaciela.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:13, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Może w końcu dotrze do House'a przez co przechodził Wilson Cały czas się zastanawiam czy wrócą do więzienia, ale chyba będę musiała trochę poczekać, żeby poznać odpowiedź
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 7:17, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Nie zawsze da się wyczytać wszystko z samego patrzenia na przyjaciela. Chociaż tak pewnie byłoby łatwiej. Może to głupie, ale bardziej żal mi House'a niż Wilsona. Tak jakoś. Pewnie wrócą do więzienia, prawda? Szkoda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:54, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
spokooooojnie
w więzieniu są prysznice ;pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:18, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
evay - ty już nie męczysz House'a i Wilsona, tylko MNIE
Czytam kolejne rozdziały z zapartym tchem, czekam, aż wreszcie padną te ostateczne słowa i... KONIEC ROZDZIAŁU
Czego Wilson się ciągle boi :?: Skoro już raz się wygadał, to niech to wreszcie powtórzy :!: Szczególnie że wie, co czuje House...
ale z ciebie sadystka, evay
I niech już wracają do więzienia, kryminaliści przebrzydli :wink:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:35, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cuddy mogła by podrabiać papiery, dopóki nie skończyli by wyroku [wiem, moja chora wyobaźnia]
Dlaczego w takim momencie koniec?
A ja tak bardzo chcę wiedziać co dalej........
Pisałam że piękne, że cudne, że bardzo mi się podoba, to teraz przyszedł czas na...
Super!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 10:39, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Richie117 napisał: | kryminaliści przebrzydli :wink: |
tak tak, złe, niedobre, niegrzeczne świnie ;pp
tak sobie myślałam czy Cuddy nie powinna do więzienia też pójść, ale nie bede ich jeszcze bardziej martwic tym, że wkopali Cuddy ;pp
teraz to niech bedzie lepiej ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:46, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cuddy chyba trafiłaby do żeńskiego więzienia Nie ma sensu jej w to pakować
Czekam na to "lepiej", cokolwiek to znaczy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:13, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
no, jest po 18...
You can't return to the place you never left
Wilson
Malcolm splunął na ziemię i włożył ręce do kieszeni pomarańczowych spodni. Wyciągnął paczkę papierosów i poczęstował mnie. Uniosłem brwi, wiedząc, że zwykłe dzielenie się papierosami znaczyło bardzo wiele. Byłem KIMŚ. A to tylko zasługa Grega.
-Nie, dzięki.
Teraz to on zmarszczył brwi i uśmiechnął się szyderczo. Przewróciłem oczami, wzdychając, a uśmiech zszedł z jego twarzy. Zerknął na mnie, zaskoczony. Ja, ten cichy i nieśmiały facet, nagle mam ochotę na gierki.
-Wybacz… - powiedziałem – to naprawdę wiele dla mnie znaczy, że mnie częstujesz, ale jestem onkologiem i miałem wielu pacjentów, którzy od papierosów skończyli w trumnie.
Pokiwał głową, ale w końcu przełamał się i zapalił papierosa, dmuchając mi dymem w twarz. Pomasowałem spalony od słońca kark i po chwili wziąłem przykład z innych więźniów i ściągnąłem koszulkę.
Malcolm i Noah wbili wzrok w mój brzuch, którzy widzieli po raz pierwszy od naszego powrotu, który miał miejsce dwa dni temu. Zerknąłem w dół i zdałem sobie sprawę z tego, że cienka blizna wygląda koszmarnie, a siniaki są wciąż widoczne na mojej skórze. Westchnąłem i odwróciłem wzrok.
Rozejrzałem się wokoło, szukając wzrokiem Grega i Johnny’ego. Wzdrygnąłem się, myśląc o tym, że od dwóch dni House rozmawia tylko z Johnnym. Od naszej rozmowy w szpitalu stał się markotny, a ja czułem wyrzuty sumienia, karcąc się w duchu za to, że zraniłem go moimi słowami. Odkąd wróciliśmy do Westdorn nie rozmawiał ze mną, nie śmiał się z moich żartów.
W końcu zauważyłem ich w rogu dziedzińca. Johnny palił papierosy, klepiąc Grega po ramieniu. Ten tylko stał w cieniu ze spuszczoną głową. Zawrzało we mnie, gdy uświadomiłem sobie, że teraz to Johnny staje się najlepszym przyjacielem House’a.
-Ostatnio są jak papużki nierozłączki, nie? – zaśmiał się Malcolm, patrząc znacząco na Noah.
Ten również się roześmiał, mrugając do mnie. Stałem w miejscu z kamienną twarzą, mając ochotę krzyknąć na nich, żeby zamknęli się, że nie wiedzą, o co chodzi, żeby spadali i przestali żartować z takich rzeczy. W końcu śmiech ustał, a Malcolm drążył temat.
-To dziwne… w końcu Johnny powiedział, że jesteście nietykalni.
-Co?
Odwróciłem się do niego, patrząc na niego ze zdziwieniem. On zmieszał się i rzucił nerwowe spojrzenie starszemu mężczyźnie, który natychmiast odwrócił wzrok. Po chwili spojrzał na zegarek i udając zaskoczenie powiedział:
-O, zaraz jadę do waszego szpitala… dzięki, doktorze.
Kiwnąłem głową i odprowadziłem go wzrokiem, zastanawiając się, o co im dokładnie chodziło. Po chwili znowu wbiłem me spojrzenie w Malcolma, który teraz wpatrywał się w niebo, w strażników, w inną grupę więźniów – byleby nie patrzeć w moje oczy.
-O co chodzi? – spytałem.
-No… Johnny powiedział przecież – wyjąkał – że nie możemy z wami… no wiesz, uprawiać seksu, bo jesteście nietykalni.
-Tak, bo jesteśmy waszą przepustką do normalnego świata – przypomniałem mu, unosząc brwi.
-Nie, nie dlatego – odpowiedział zrezygnowany.
Podszedłem do niego szybko i złapałem go za przód pomarańczowej koszulki. Ujrzałem strach w jego oczach i wyobraziłem sobie, jaka byłaby reakcja Cuddy, gdyby mnie teraz zobaczyła. Stałem się nieobliczalny. Dopuściłem do tego, że więzienie zmieniło mnie w brutala, który nie panuje nas sobą, swoimi emocjami.
-Więc o co chodzi? – wysyczałem.
-O… o… -mamrotał Malcolm, rzucając gorączkowe spojrzenia w kąt placu, w którym stał Johnny, nieświadomy tego, co właśnie robię – o to, że House musiał powiedzieć, że jesteście razem, by cię ochronić.
-Co? – spytałem po raz kolejny.
-On musiał powiedzieć, że jesteście PARĄ – powiedział dobitnie.
Puściłem go szybko, jak gdyby jego koszulka parzyła mnie w palce. Przekrzywiłem głowę i ukryłem twarz w dłoniach, a myśli pędziły jak oszalałe w mojej głowie. O co tu właściwie chodzi?
Zanim się zorientowałem, ujrzałem ruch przez moje rozchylone palce. Odjąłem dłonie od twarzy i zobaczyłem Grega, wpatrującego się we mnie badawczo. Johnny stał koło Malcolma, który stał teraz niedaleko, drżąc na całym ciele, i patrząc na mnie zaskoczony.
-Co jest? – spytał lider.
-Wilson… - wydyszał chłopak.
Wbiłem w niego twarde spojrzenie, a ten tylko pokręcił głową i szybko się oddalił. Johnny odprowadził go wzrokiem i zerknął na mnie, unosząc brwi. Zbliżył się powoli i założył ręce na piersi z łagodnym uśmiechem na twarzy. Proszę państwa, przed wami skazaniec Johnny Davidson w roli psychoterapeuty więźniów.
-Co jest? – powtórzył.
-My tylko rozmawialiśmy – odpowiedziałem automatycznie.
Poczułem niesamowitą złość, gdy Johnny spojrzał znacząco w oczy Grega. Obejrzałem się, a moim ciałem zapanowały emocje – nienawiść i szok. Jak możesz… po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem… jak możesz mnie zostawiać… dla jakiegoś…
-Tak? – spytał – o czym?
-O tym, dlaczego jesteśmy nietykalni – wypaliłem.
Łagodny uśmieszek zszedł z twarzy Johnny’ego. Teraz był spięty i niespokojny. Spojrzał niepewnie na House’a, jak gdyby zastanawiał się, co może mi powiedzieć. Skwar był coraz większy, a ja nie mogłem już oddychać. Uniosłem dłoń z koszulką i wytarłem nią pot z karku, wciąż wpatrując się w dwóch mężczyzn.
-Powiedziałem, że jesteśmy razem – odpowiedział spokojnie Greg.
Johnny spojrzał najpierw na mnie, a potem na mojego przyjaciela, jak gdyby chciał się upewnić, że wszystko jest w porządku. Ten tylko kiwnął głową, a Johnny chrząknął lekko.
-Zostawię was samych – powiedział.
Odprowadzałem go wzrokiem, aż w końcu doszedł do Malcolma i poklepał go po ramieniu, szepcząc mu coś do ucha. Wtedy wbiłem twarde spojrzenie w niebieskie, piękne oczy. On pochylił lekko głowę, bojąc się kontaktu wzrokowego. Czekałem cierpliwie, wiedząc, że jego kolej na zwierzenia.
-Powiedziałem, że jesteśmy razem – powtórzył.
-Dlaczego?
-Żeby zostawili nas w spokoju.
-Tylko dlatego? – naciskałem.
Wtedy to on spojrzał na mnie zaskoczony. Widziałem strach w jego oczach i pomyślałem, że muszę zrobić coś, by go uspokoić. Wtedy skierował wzrok na Johnny’ego, który obserwował nas z daleka. Jak gdyby Greg bez słów wzywał pomoc.
Zadrżałem i położyłem rękę na jego ramieniu. Przez chwilę myślałem, że ją odtrąci, ale ten tylko stał, patrząc na mnie nieprzytomny. Ścisnąłem palce, próbując dodać mu otuchy i pokazać, że jestem tu obok niego.
Wreszcie przybliżył się do mnie i dotknął dłonią mojego nagiego brzucha. Spojrzałem na jego rękę i znów zerknąłem w jego niepewne oczy. On przysunął się jeszcze bliżej, a moje serce zabiło mocniej. Teraz nie mogłem już oddychać.
-Może dlatego, bo chciałbym, żeby to była prawda – powiedział cicho.
Rozpaczliwie starałem się łapać oddech, gdy powoli jego palce poruszały się po moim brzuchu. Spojrzałem na niego zdziwiony. Cuddy miała rację. Tak, miała rację. On naprawdę mnie kocha…
-Greg – jęknąłem.
-Podoba ci się to? – wyszeptał.
-Tak…
-Co ci się podoba? – zamruczał.
-Twój dotyk.
Jego dłoń powoli zawędrowała niżej, do moich pomarańczowych spodni. Poczułem narastające podniecenie i rozejrzałem się wokoło, zastanawiając się, czy ktokolwiek nas widzi. Greg powoli obrócił się prawo, zakrywając nas nieco ciałem. Staliśmy niezauważeni.
Poczułem jego rękę coraz bliżej mojego członka i przymknąłem oczy, marząc o tym, by pozwolił mi oprzeć głowę o jego ramię. Gdy zachwiałem się, złapał mnie za rękę, wciąż mnie dotykając.
Był delikatny. Zmysłowy. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Czułem podniecenie, jakiego nie czułem nigdy wcześniej.
Nagle przestał. Spojrzałem na niego z bólem. Roześmiał się serdecznie, gdy zauważył mój smutek. Nie, nie przerywaj! Dalej! Dalej, do cholery, czemu to robisz? Przybliżył się do mnie. Poczułem jego ciepły oddech przy moim uchu i język, który delikatnie mnie muskał.
-Wieczorem.
Po tym krótkim stwierdzeniu odwrócił się i odszedł do Johnny’ego, który teraz stał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Oparłem się o zimny mur i zsunąłem się na ziemię, zamykając oczy i myśląc o tym, co czeka mnie wieczorem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:36, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Co go czeka wieczorem??? Wiem, wiem, to pytanie retoryczne.
W taki momencie Evay!!!
Zamęczysz mnie.
ty chcasz mnie zabić, prawda?
Napisz tą następną część dziś, prooooszę.
Ja rano przed 7 muszę wstać, a nie zasnę dopóki nie przeczytam.
będziesz mnie miała na sumieniu
To jest geeenialne.
Proszę, bardzo proszę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:21, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
terefere
już Ci przysługę robiłam
teraz nie ma dobrze, nie, nie, nie ;D
do jutra, o ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:22, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
oj, Evay zamordujesz mnie kiedyś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:27, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
nie
najwyżej zmuszę do samobójstwa
nie, no, to taki makabryczny żart był
piszę dzisiaj, ale nie wrzucę, o nie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:52, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Evay, jesteś okrutna Jutro rano wyjeżdżam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:59, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
to źle bardzo
no, ale Lolok wie, jak to jest, gdy się robi do mnie kocie oczy ;pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:01, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Wiem, wiem
I bardzo Ci za tamto dziękuję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:03, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
nie ma za co ;D
trzeba dbać o hilsonowe grono!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Saph
McAczkolwiek
Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 71 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:05, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Trudno, będę musiała poćwiczyć cierpliwe wyczekiwanie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Saph dnia Nie 19:06, 18 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:06, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Oj, jesli bedziesz do 21 na forum to nie bedziesz narzekac ;pp
ale daj mi czas, ja nie piszę ot tak w sekundę ;D
w końcu teraz czekają mnie sceny, które będę chyba z rumieńcem na twarzy pisać ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|