|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:45, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Fajnie! I będzie ślub!
Cytat: | -Lunch?
-Jasne.
-Ja stawiam.
-Jak zwykle, Jimmy, jak zwykle… |
Jak zwykle świetne Evay, jak zwykle...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:50, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Horeman dla Eriss
no i dedykacja też dla Nareniki ;*
Deep in the heart
Wilson
Z lekkim uśmiechem na twarzy obserwowałem jego reakcję. Jednak gdy ukrył twarz w dłoniach wyprostowałem się na krześle, czekając na jego wybuch. Rzuciłem ostrzegawcze spojrzenie Cuddy i Cameron, ale one były zbyt podekscytowane, by zwrócić na mnie uwagę.
Pomyślałem tylko, że są kompletnymi idiotkami i wcale go nie znają, skoro bez strachu stoją teraz przed nim i wciąż mówią o ślubie, jaki nam zaplanowały. Na ich miejscu natychmiast uciekłbym gdzie pieprz rośnie.
Starałem się go uspokoić, powiedzieć, że nie powinien się denerwować, ale on nie patrzył na nas. Wciąż zasłaniał twarz rękami. Gdy zaczął drżeć skuliłem się lekko i zacząłem odliczać sekundy to gigantycznego wybuchu, jaki miał zaraz nastąpić.
W końcu oderwał dłonie od twarzy i wstał gwałtownie, a krzesło, na którym siedział uderzyło mocno o półkę z książkami. Kilka spadło na podłogę, w tym ta z wyciętą skrytką na Vicodin. Uśmiechnąłem się mimowolnie, życząc powodzenia Cameron i Cuddy.
-NIE MA MOWY!!!
Kobiety odskoczyły od biurka i spojrzały na siebie ze strachem. Potem popatrzyły na mnie. Ja tylko wzruszyłem ramionami. Ostrzegałem je. Powtarzałem, że on nigdy się na to nie zgodzi, ale zignorowały mnie, powtarzając wciąż „przecież to jego ślub” jak gdyby ślub był dla mężczyzny tak samo ważny jak dla kobiety, która planuje go odkąd skończy pięć lat.
-Ale House… - wyjąkała Cuddy.
Uniosłem brwi zaskoczony. Boże, kobieto, wycofaj się! Nie negocjuj! Będzie jeszcze gorzej! Jednak było już za późno, a ona wypowiedziała te słowa. Greg spojrzał na mnie z niedowierzaniem i przewrócił wymownie oczami. Uśmiechnąłem się lekko, znów wzruszając ramionami.
-Tak, tak… - machnął ręką – to mój ślub… I uwaga, teraz ważna informacja… - przerwał na chwilę i krzyknął: - TO MÓJ ŚLUB!
Cameron zrobiła mały krok w tył, ale Cuddy stała wciąż w miejscu, zaciskając dłonie w pięści. Po chwili spojrzała na młodszą lekarkę i głośno nabrała powietrza do płuc. W końcu rzuciła mi spojrzenie pełne prośby o pomoc. Otworzyłem usta, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć House znów zaczął mówić.
-To mój ślub – rzekł spokojnie – nie chcę żadnych wielkich uroczystości, zawracanie mi głowy kwiatami, kolorami obrusów. Skoro tak bardzo chcecie, to załatwcie wszystko… Ale… przecież to nie jest najważniejsze. Nie chcę, by jakieś wielkie wesele przyćmiło nasze szczęście i to, co się wydarzy tamtego dnia. Kocham Wilsona i to ma być najważniejsze.
Wybałuszyłem oczy i otworzyłem usta. Moje serce zamarło. Nagle cała miłość, jaką do niego czułem, zalała mnie, jak gdyby była we mnie jako zastygły wulkan, który nagle wybuchł. Uśmiechnąłem się do niego z czułością, a on uspokoił się i usiadł na krześle.
Cameron i Cuddy wymieniły spojrzenia i kiwnęły spokojnie głowami. Allison zamknęła teczkę z propozycjami wesela, a Lisa chrząknęła znacząco, czekając aż ta druga zabierze głos. Jednak młodsza lekarka wpatrywała się właśnie w czubki swoich butów. Obserwując je, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
-Przepraszamy… - mruknęła Cuddy.
-Tak… - zgodziła się Cameron i spojrzała na mnie – obiecujemy, że wszystkiego dopilnujemy i to będzie… skromna ceremonia.
Spojrzałem na Grega. On uśmiechnął się lekko i uniósł brwi. Przeniósł rozbawione spojrzenie na mnie, a ja roześmiałem się z ulgą i przeciągnąłem się na krześle. Kobiety stały w gabinecie jeszcze przez chwilę, po czym nieśmiało opuściły pomieszczenie.
House odczekał parę minut. Siedzieliśmy w milczeniu, uśmiechając się do siebie. W końcu wstał i podszedł do mnie. Uniosłem głowę, patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Zamknąłem oczy, czekając na pocałunek.
Usłyszałem jego cichy śmiech i po chwili poczułem jego wargi na moich ustach. Prawą dłonią dotknąłem jego lewego policzka. Gdy skończył przytrzymałem jego twarz tuż obok mnie. Otworzył oczy zaskoczony.
-To było… - wyjąkałem i urwałem.
-Wiem – odrzekł z uśmiechem – szczere… to było szczere.
-Tak bardzo cię kocham – szepnąłem.
-Ja Ciebie też, Wilson.
Pozwoliłem mu się odsunąć i stanąłem przed nim. Uśmiechał się promiennie, a ja spojrzałem na kalendarz za jego plecami, na którym on, Cameron i Chase skreślali dni do naszego ślubu. Foreman patrzył na to wszystko i za każdym razem prychał i kręcił z niedowierzaniem głową. Ignorowałem jego zachowanie, myśląc o tym, że potrzebuje czasu, by zaakceptować nasz związek.
Wyszedłem powoli z gabinetu na balkon i oparłem się o barierkę, rozkoszując się przepiękną pogodą. Nie zwróciłem uwagi na to, że jestem w garniturze i usiadłem na podłodze. Zamknąłem oczy, gdy nagle usłyszałem głos House’a.
Wychyliłem się lekko i spojrzałem przez szklane drzwi w gabinet House’a. Zobaczyłem, że mój kochanek opiera się o biurko z poważną miną i obraca laskę w dłoniach. Przed nim stał Foreman, blisko. Zbyt blisko, pomyślałem.
Foreman nie miał w dłoniach żadnych wyników badań. Zmarszczyłem brwi i zmieniłem pozycję. Uchyliłem lekko drzwi, by wyłapać każde słowo, które mówią. Foreman szeptał coś, czego nie potrafiłem zrozumieć.
-Greg, przepraszam…
Otworzyłem szeroko oczy, gdy usłyszałem miękki głos Foremana, który zwracał się do House’a po imieniu chyba po raz pierwszy. Zadrżałem gwałtownie pełen złych obaw. Czekałem na reakcję mojego przyszłego męża, który wciąż wpatrywał się w swoją czarną laskę.
-Przepraszam…
-Foreman – przerwał mu House – kocham Wilsona.
-Wiem…
Otworzyłem szeroko usta, gdy zobaczyłem, że Foreman drży, naprawdę drży. Spojrzał z niepokojem w stronę korytarza, nie myśląc o tym, że wszystko słyszę. Przełknąłem głośno ślinę, zastanawiając się, co się właściwie dzieje.
-Dasz sobie radę? – spytał Greg z troską.
-Tak… ja… - wyjąkał Eric – ja cię kocham…
Poczułem się, jak gdybym spadał w otchłań z przerażającą szybkością. Nie mogłem zaczerpnąć powietrza. Zacisnąłem dłonie w pięści, czując niesamowitą nienawiść do pracownika House’a. Zadrżałem, czekając na rozwój wydarzeń.
-…i wiem, ile dla Ciebie znaczy Wilson – wydusił Foreman – dlatego wyrzeknę się wszystkiego, co do Ciebie czuję.
House dotknął nieśmiało ramienia Erica. Trwało to zaledwie sekundę, bo Foreman natychmiast odskoczył, jak gdyby dotyk i kontakt wzrokowy z Gregiem sprawiał mu ból. Czarny mężczyzna skinął głową i wyszedł szybko z gabinetu.
Wciąż obserwowałem House’a, który stał przy swoim biurku, patrząc w podłogę. Wiedziałem, że powinienem mu jakoś pomóc, pocieszyć go, powiedzieć, że to nie jego wina, że nic się nie stało, ale nie potrafiłem ruszyć się z miejsca.
Wszystko układało się w mojej głowie. Zrozumiałem, dlaczego Foreman tak nienawidził House’a, unikał go. Bał się tego uczucia, tak samo jak ja kiedyś. Chciał się od niego odciąć, myśląc, że wszystko się ułoży, że będzie… normalny.
Poczułem do siebie nienawiść, gdy uświadomiłem sobie, że zrobiłem straszliwą rzecz – podsłuchałem jego rozmowę. Jak gdybym mu nie ufał.
Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy, obiecując sobie w duchu, że nigdy w życiu nie popełnię już podobnego błędu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:56, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
*umarłam*
Tak więc już zza światów mówię że się boję. Boję się tego że Foreman zniszczy ich związek.
Evay to było piękne ale nadal się boję.
*chowa się pod koc i stara oddychać*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Pon 21:05, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Moja wyobraźnia tak daleko nie sięga Drżący Foreman mi się dzisiaj przyśni, jak nic Ja go z nożem widzę, więc podobnie do Lolok schowam się pod koc, na wszelki wypadek
Reszta jak zawsze śliczna, dziękuję evay
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sukebe
Student Medycyny
Dołączył: 07 Maj 2008
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Tomyśl Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:36, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Od samego początku uśmiech od ucha do ucha, ale nastąpił ten moment...
Cytat: | -Dasz sobie radę? – spytał Greg z troską.
-Tak… ja… - wyjąkał Eric – ja cię kocham… |
...i szczęka mi opadła i nie może wrócić na swoje miejsce. Szok. Czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:55, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
piekne , on ma serce , które bije i jest żywe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Holly
Pacjent
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:34, 03 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
O Boże padam, no nie nigdy bym się tego po Foremanie nie spodziewała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:08, 03 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
OMG
Dobrze, że mnie Apricotka uprzedziła, bo chyba bym na zawał zeszła...
Horeman...
Słów mi brakuje
Cuddy i Cam wzięły się za przygotowania do ślubu... Biedny Greg
Ale to:
Ale… przecież to nie jest najważniejsze. Nie chcę, by jakieś wielkie wesele przyćmiło nasze szczęście i to, co się wydarzy tamtego dnia. Kocham Wilsona i to ma być najważniejsze.
No... po prostu extra...
I jeszcze:
mojego przyszłego męża
...bach - wzruszyłam się *chlip*
Coś czuję, że na ślubie to się zupełnie rozkleję... A przecież w zasadzie jestem przeciwna formalizowaniu związków...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Misha
Pacjent
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:08, 03 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
łooo*zbiera szczękę z podłogi* jaa... zatkało mnie Horeman? Stanowcze nie. Hilson- całym sercem TAK żeby on tylko nie za bardzo między nimi namieszał... już wystarczająco go nie lubie.
Ale, że House zgodził się na to, żeby Cameron i Cuddy organizowały JEGO ślub? fajnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:58, 03 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
AAAA a ja myślałam że w ŁzK robiłaś jaja! A tu co?! Horeman w fiku! No nieeeeee....
odpadłam, staram się nie śmiać na głos, bo jestem w szkole i się ludzie na mnie dziwnie patrzą
Wierny Greg..... awwwww jak słodko!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:27, 03 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
ja jaja? o fiku?
rotfl ;D
no nie, Horeman jest fajne
ale i tak pozostaję przy Hilsonie ;pp
a nowy rozdział to... dziś czy też jutro, nie jestem na sto procent pewna, czy będę miała czas
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Przywrócony_id:(1243) dnia Wto 16:27, 03 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:31, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
dawno mnie tu nie było
więc tak: część pierwsza - mióóóóód
i te reakcje kaczętek - bezcenne
druga: -To mój ślub – rzekł spokojnie – nie chcę żadnych wielkich uroczystości, zawracanie mi głowy kwiatami, kolorami obrusów. Skoro tak bardzo chcecie, to załatwcie wszystko… Ale… przecież to nie jest najważniejsze. Nie chcę, by jakieś wielkie wesele przyćmiło nasze szczęście i to, co się wydarzy tamtego dnia. Kocham Wilsona i to ma być najważniejsze.
jakie wyznanie słodkie, trochę nieHouse'owe ale miłość zmienia człowieka, więc jak już House zrozumie,że kocha Wilsona to będzie go stać na takie coś
no i zakochany Foreman... tego się nie spodziewałam
świetnie jak zawsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 14:24, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
ok, Richie chciała mieć niespodzianke wczoraj czy dziś rano, jest dopiero dziś ;pp
i co? i że niby ja mam napisać ten wyczekiwany ślub? ;D
tak w ogóle to chyba trochę za długie piszę te fiki ;D
no to wiedzie, dla Was wszystkich
cholernie długie wyszło ;D
Deep in the heart of this place...
House
Włączyłem moją starą płytę The Doors i przeskoczyłem wszystkie piosenki, aż do „The End”. Rozsiadłem się wygodnie na krześle i zamknąłem oczy. Moje serce drgnęło, gdy usłyszałem pierwsze nuty tego utworu. Westchnąłem cicho, czekając aż Jim zacznie śpiewać.
Nagle, w najlepszym momencie piosenki, muzyka zamilkła. Otworzyłem rozłoszczony oczy, spodziewając się zobaczyć mój zespół, który najwidoczniej uważa, że jacyś pacjenci są ważniejsi od boskiego The Doors.
Przede mną stał jednak MÓJ Jim. Przez chwilę wpatrywałem się w niego, dochodząc do wniosku, że jest o wiele seksowniejszy od Morrisona. Zanotowałem w pamięci, by kupić mu na urodziny skórzane, obcisłe spodnie.
Przestałem się uśmiechać, gdy zobaczyłem, że Wilson ma poważną minę. Wyprostowałem się więc na krześle i złączyłem koniuszki palców, unosząc brwi. Czekałem, aż coś powie, ale on milczał przez chwilę, a potem usiadł przy moim biurku.
-To już jutro – powiedział tylko.
-Denerwujesz się?
-Nie.
Mierzyłem go wzrokiem przez parę minut i uśmiechnąłem się, pragnąc dodać mu otuchy. Wilson przygryzł wargi, a ja pochyliłem się nad biurkiem i chwyciłem jego dłonie. Wbiłem w niego troskliwe spojrzenie i uniosłem lekko brwi.
-Hej – mruknąłem miękko – znam cię.
-Wieeem – powiedział z ociąganiem.
-A więc co się dzieje? – naciskałem.
Wilson wstał gwałtownie i zaczął przechadzać się po moim gabinecie, pocierając kark prawą dłonią. Chciałem wstać, przytulić go i powiedzieć, że wszystko jest w porządku, ale przez szklaną ścianę uchwyciłem spojrzenie Foremana, który przyglądał nam się badawczo.
Jęknąłem w duchu i chrząknąłem znacząco, marząc teraz tylko o tym, by być w innym miejscu, w którym nikt nam nie przeszkodzi. Nagle do mojej głowy przyszła nowa myśl – a co jeśli Jimmy zmienił zdanie? Co jeśli już mnie nie kocha, nie chce ze mną być? Przecież mógł spanikować. Tak, już powiedział rodzicom, ale… Mógł przecież nagle zorientować się, w co się plącze. Co jeśli przypomniał sobie te wszystkie wydarzenia, kiedy go zawiodłem? Mógł dojść do wniosku, że nie chce spędzić ze mną reszty swoich dni…
-Chodzi o to, że… - wyjąkał.
Wstałem i zacisnąłem ręce w pięści, by opanować ich drżenie. Chrząknąłem jeszcze raz i spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem, modląc się, by nie powiedział teraz okropnych słów, które złamałyby mi serce, zabiłyby mnie.
-Ja… chodzi o…
-O co, Jimmy, o co, do cholery?
Stanął i uniósł brwi. Oderwał dłoń od karku i zamrugał parę razy, zaskoczony moim wybuchem. Skarciłem się w duchu, ale było już za późno. Zrobiłem żałosną minę, a Wilson uśmiechnął się z zażenowaniem i spojrzał w bok.
-Co z wieczorem kawalerskim?
-Jimmy, możemy robić to, co robiliśmy ZA KAŻDYM RAZEM, gdy się żeniłeś… nie mało Ci wieczorów kawalerskich?
-Mówię poważnie – odpowiedział z godnością.
Otworzyłem szeroko usta i wytrzeszczyłem oczy. Po chwili zacząłem się śmiać. Rozpaczliwie. Boże, House, Ty idioto, pomyślałem, chodzi mu TYLKO o wieczór kawalerski! Jak mogłeś być takim kretynem i myśleć o najgorszym?
Od razu zorientowałem się, że popełniłem straszliwy błąd. Wilson spoglądał na mnie ze złością. Śmiech ugrzązł mi w gardle. Chrząknąłem lekko i stanąłem prosto, znów robiąc swoją żałosną minę, mówiącą „Jimmy, wybacz! Nie chciałem! Nie miałem tego na myśli!”. Ale on już skrzyżował ręce na piersiach i zmrużył swoje czekoladowe oczy.
-House! – krzyknął z wyrzutem – to poważna sprawa!
Zerknąłem za jego ramię i moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Foremana, który siedział za stołem z kamienną twarzą. Serce podskoczyło mi do gardła. Wilson natychmiast odwrócił się i zmrużył oczy, patrząc na Erica. Ten natychmiast porwał jakieś medyczne czasopismo ze stołu i wlepił w nie spojrzenie, nie zdając sobie sprawy z tego, że trzyma gazetę odwróconą do góry nogami.
-To co? – zapytał niecierpliwie Wilson.
-Co co? – wytrzeszczyłem oczy.
Jimmy uniósł wysoko ręce i wydał bliżej nieokreślony dźwięk, przypominający zirytowany wrzask. Przepuściłem powietrze z jednego policzka do drugiego, unosząc brwi. Czekałem spokojnie na jego reakcję, ale on tylko mamrotał wyzwiska pod nosem.
-…wiedziałem, że tak będzie, nie bierzesz NICZEGO na poważnie, a ja będę się tylko starał wciąż, by to wszystko było wyjątkowe… i tego wieczora pewnie pójdziesz gdzieś sam z Foremanem i tyle cię będę widział…
-Chwila! – przerwałem mu, unosząc ręce – z kim?
Wilson zrobił dwa kroki do tyłu, unosząc dłonie w geście obrony. Zamachał nimi przed twarzą z przerażoną i speszoną miną. Natychmiast przybliżyłem się do niego, a on przywarł do ściany z żałosną miną, która jednak nie robiła na mnie żadnego wrażenia.
-Z kim? – powtórzyłem.
Wiedziałem, że robię źle i nie powinienem, ale czułem to wspaniałe uczucie. Triumfowałem. Uśmiechałem się ironicznie, rozkoszując się jego bezradnością i zażenowaniem. Teraz nawet rzucałem znaczące spojrzenia Ericowi, gdy Wilson je widział.
-Z Foremanem – wydusił przez zaciśnięte zęby.
Robiłem coś potwornego. Bawiłem się uczuciami dwóch mężczyzn i czułem się z tym dobrze. Dominowałem. To ja trzymałem wszystkie karty w dłoniach. Tak, to było uczucie nie do opisania, coś cudownego.
Z uśmiechem na twarzy podszedłem do Wilsona, kątem oka obserwując reakcję Foremana, który wyprostował się na krześle i patrzył prosto na nas. Westchnąłem cicho i spojrzałem w czekoladowe oczy mojego narzeczonego i musnąłem wargami jego usta.
-Jimmy – szepnąłem – kocham cię…
-Ja ciebie też, tak strasznie mocno i dlatego…
-…ale nie mogę zrozumieć, o co ci chodzi – przerwałem mu spokojnie – ja i Foreman? On zawsze mnie nienawidził! I nagle mielibyśmy spędzić razem mój wieczór kawalerski?
Wilson prychnął i odsunął się ode mnie znów krzyżując ręce na piersiach. Westchnąłem głęboko i podszedłem do niego. Pocałowałem go delikatnie w szyję, ignorując Foremana, który najpierw schował twarz w ramionach, a potem wybiegł z pomieszczenia.
-Nienawidził? – prychnął James.
Wyprostowałem się zdziwiony i chwyciłem mocno jego rękę. Obróciłem go i wbiłem spojrzenie w jego oczy. Co się dzieje? Byłem zakłopotany i zainteresowany. Nagle cała moja władza wyślizgnęła mi się z rąk i trafiła do mojego kochanka, który przecież miał być posłuszny…
-James – powiedziałem groźnie.
Odwrócił się i spojrzał na mnie z powagą. Uniósł brwi i zmrużył oczy. Przekrzywiłem lekko głowę i zrobiłem to samo. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, aż w końcu Jimmy wypuścił głośno powietrze z płuc.
-No dobra, słyszałem waszą rozmowę.
Po tym wyznaniu opadł na krzesło i na chwilę ukrył twarz w ramionach. Zerknąłem na niego i zmarszczyłem brwi, starając się przypomnieć sobie, jak to mogło się stać. Zanim zdążyłem go o to spytać on już wiedział, o czym myślę.
-Balkon – mruknął krótko.
Westchnąłem i uśmiechnąłem się miękko. Podszedłem do niego i pochyliłem się. Pocałowałem go lekko w brązową czuprynę i lewą dłonią uniosłem jego głowę. Spojrzał na mnie ze strachem, a ja przybrałem najłagodniejszą minę, na jaką było mnie stać.
-Nie jesteś zły? – spytał cicho.
-Skąd – powiedziałem – właściwie to powinienem ci o tym powiedzieć, ale… chciałem uniknąć właśnie takich sytuacji…
Usiadłem na poręczy krzesła i przytuliłem go mocno. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w jego spokojny oddech. Po kilku minutach wszystko przerwał odgłos pagera Wilsona. James mruknął „o cholera” i niechętnie spojrzał w mały ekranik.
-Muszę lecieć.
Kiwnąłem głową i wstałem. Przez chwilę żaden z nas nie potrafił się ruszyć. W końcu Jimmy chrząknął zakłopotany i spojrzał na mnie spode łba.
-Czyli… Osobno ale…
-…wierność przede wszystkim – wyszczerzyłem zęby.
Kiwnął głową i z uśmiechem na twarzy opuścił mój gabinet. Odczekałem parę minut i opadłem na krzesło, zakładając słuchawki. Włączyłem płytę i przeskoczyłem do mojego ulubionego utworu. Dalej Jim, daj czadu…
***
Wypiłem kolejny kieliszek szkockiej, czując znajome pieczenie w gardle. Zamrugałem, a w mojej głowie odezwał się głos, który słyszę niezwykle rzadko – Greg, jutro twój ślub, nie ochlej się. Nie dziś!
Zobaczyłem czerwoną smugę po mojej prawej stronie i spojrzałem na kobietę, która usiadła obok mnie. Uśmiechała się ponętnie, eksponując kształtne piersi i długie, zgrabne nogi. Przymknąłem oczy i roześmiałem się w duchu, przypominając sobie czasy, w których natychmiast zacząłbym ją podrywać.
-Hej przystojniaku – zagadnęła.
Przygryzłem wargę, rozpaczliwie starając się powstrzymać wybuch śmiechu. Zauważyłem, że Johnny, barman, unosi wysoko brwi i odchodzi, chichocząc pod nosem. Zmrużyłem lekko oczy, myśląc, że w końcu to ostatnia noc mojej wolności. Zaszalej Greg! Oczywiście bez przesady!
-Cześć piękna – zamruczałem, śmiejąc się.
Posłała mi uwodzicielskie spojrzenie i nachyliła się, bym wyraźniej zobaczył jej atuty. Zacisnąłem zęby i zdusiłem w sobie śmiech. Rozluźniłem się i machnąłem na kelnera. Kobieta zamówiła Cosmo i usiadła na skraju krzesła, jak najbliżej mnie.
-Więc… - mruknęła.
-Więc? – uniosłem brwi, grając niedostępnego.
-Więc… co tu robisz?
Wyprostowałem się i wypiłem kolejny łyk alkoholu. Do oczu napłynęły mi łzy, a ja zacząłem się zastanawiać, jak w ogóle mogę pić coś tak ohydnego… Odstawiłem szklankę na blat i spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem.
-Świętuję mój wieczór kawalerski – odpowiedziałem lekko.
Byłem pewien, że natychmiast odejdzie ze swoim drinkiem, ale ona nachyliła się jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się uwodzicielsko i przygryzła wargę. Odczytałem każdy sygnał, jaki mi posłała. Rozsiadłem się jeszcze bardziej, jak gdybym nie miał nic przeciwko i był chętny, by zdradzić moją drugą połówkę.
-A więc…
-A więc? – powtórzyłem za nią.
-Mieszkasz gdzieś niedaleko?
Spojrzałem w podłogę i uśmiechnąłem się pod nosem, zastanawiając się, co by powiedział Wilson, gdyby był tu ze mną. W końcu westchnąłem głęboko i spojrzałem w jej oczy, widząc, że jest coraz bardziej napalona.
-Taaaak – odpowiedziałem – ale on może być w naszym mieszkaniu.
-On?
Kobieta zmarszczyła brwi i wyprostowała się na stołku. Zasłoniła szybko swoje piersi i wpatrywała się we mnie przez dobre parę minut. Zrobiłem zaskoczoną minę, mrugając oczami. No nie, czyżbyś myślała, że jestem hetero?
-No tak… - odpowiedziałem spokojnie – mój chłopak.
Otworzyła szeroko usta i powoli ześlizgnęła się ze stołka. Straciłem ją z oczu i obróciłem się w stronę baru, śmiejąc się pod nosem. Napotkałem spojrzenie Johnny’ego, który teatralnie przewrócił oczami.
-Dobrze się bawisz, doktorku? – wychrypiał – straszysz mi to klientkę… i to jaką!
-Przepraszam, Johnny – wyszczerzyłem zęby.
-Dobrze się bawisz?
Usłyszałem znajomy głos i obróciłem się w lewą stronę. Otworzyłem szeroko oczy, gdy zobaczyłem Wilsona, siedzącego przy barze. Pił lodowate piwo i był w znacznie lepszym stanie niż ja. Uniósł brwi i przekrzywił głowę. Zignorowałem to i popiłem łyk szkockiej.
-Tak – odparłem bez zażenowania – wspaniale jest straszyć kobiety…
Z ulgą zauważyłem, że uśmiecha się pod nosem. Potem spojrzał na mnie i na szklankę pełną alkoholu w mojej prawej ręce. Uniosłem ramiona i przygryzłem wargi, pokazując mu, że znowu mnie to nie obchodzi. To moja noc.
-Perspektywa ślubu jest dla ciebie tak straszna? – Wilson uniósł brwi – Przecież to ty na to wpadłeś.
-Nie jest straszna – uśmiechnąłem się łagodnie – ale już nigdy nie pójdę sam do baru… poza tym seks, gdy jestem pijany jest… ciekawy.
James prychnął rozbawiony i oparł się o blat. Johnny spojrzał na nas z zaciekawieniem, ale zmarszczyłem nos, jak pies i barman natychmiast odszedł w stronę innych klientów. Wbiłem wzrok w Jimmy’ego, a potem przez kilkanaście sekund wpatrywałem się z pożądaniem w jego krocze.
-O Boże, House – roześmiał się i pociągnął łyk piwa – ja nie lubię seksu, gdy jesteś pijany.
-Dlaczego? – zdziwiłem się – ja uwielbiam kochać się z tobą, gdy już się nie kontrolujesz! Mogę cię wtedy namówić do wszystkiego, a ty się zgodzisz! Nawet do...
-Nie! – krzyknął natychmiast, zamykając oczy – do tego na pewno NIGDY mnie nie namówisz!
Roześmiałem się głośno i prawie spadłem z krzesła, gdy obserwowałem jego przerażoną i zniesmaczoną minę. Potrzebowałem kilku minut by się opanować. W końcu uspokoiłem się i chrząknąłem znacząco. Rzuciłem znaczące spojrzenie w stronę męskiej ubikacji.
-Żadnego seksu dzisiaj, House! – krzyknął.
-CO?
-Tak! – zawołał – jutro! Zostaw sobie siły.
-Daj spokój! – machnąłem ręką – zwędziłem z apteki sporo wspomagaczy na jutro… mam zapas Vicodinu i trochę niebieskich tabletek, gdybyś chciał…
Jimmy otworzył szeroko oczy i lewą dłonią poluzował krawat, którzy miał na szyi. Zamówił jeszcze jedno piwo i przygryzł wargi.
-Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że i tak ledwo potrafię utrzymać Twoje tempo? – zawołał – a tak w ogóle to muszę się bardziej upić.
Spojrzałem na niego z czułością, czując narastający entuzjazm, gdy uświadomiłem sobie, że od jutra będziemy na zawsze razem. Zwiąże nas coś, co sprawi, że będziemy się starać, by to uczucie przetrwało.
-Kocham cię, Wilson – zamruczałem.
-Ja ciebie też, House.
Wpatrywaliśmy się w siebie z miłością, aż w końcu znów rzuciłem znaczące spojrzenie w stronę ubikacji. Wilson oklapł i teatralnie wywrócił oczami. Pociągnął kilka łyków piwa i pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Idziemy do domu? – zapytał, wstając ze stołka.
-A będzie ten seks? – spytałem z nadzieją.
-Tak, House, będzie…
-Nie słyszę entuzjazmu.
Gdy ześlizgnąłem się z siedzenia Jimmy złapał przód mojego podkoszulka i przyciągnął do siebie. Teraz nasze nosy stykały się i czułem ciepły alkoholowy oddech Wilsona na swojej twarzy. Nie przeszkadzało mi to. Czekałem na pocałunek.
-Cholera – wydusił, muskając wargami moją szyję – chcę się z tobą kochać… wystarczający entuzjazm?
-O tak… - wydusiłem, czując jego rękę na moim kroczu.
W następnej sekundzie Jimmy odskoczył ode mnie. Rzucił barmanowi pieniądze za nasze drinki i spojrzał na mnie. Opanowałem się i ruszyłem za nim w stronę wyjścia. Johnny uniósł rękę i zawołał za nami:
-Hej, doktorze Wilson! Powodzenia!
Uśmiechnąłem się zirytowany, a James wybuchnął śmiechem i machnął ręką. Prychnąłem głośno. Jimmy pocałował mnie lekko w usta i opuściliśmy razem bar. Spojrzałem na zegarek. Dopiero północ.
-Hej, Wilson – zagadnąłem w drodze do domu – jeszcze dwanaście godzin.
-Wiem, House, wiem…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Przywrócony_id:(1243) dnia Pią 19:01, 06 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:52, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
jeszcze 12 godzin
do końca już będzie miód?
nie wpadnie Foreman, biały z wściekłości i w momencie "’’…czy ktoś zna powód, by tych dwoje nie mogło połączyć się węzłem małżeńskim’’ nie krzyknie "NIE ZGADZAM SIE"?
-Idziemy do domu? – zapytał, wstając ze stołka.
-A będzie ten seks? – spytałem z nadzieją.
-Tak, House, będzie…
-Nie słyszę entuzjazmu.
dialogi wymiatają
jeszcze tylko 12 godzin
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:53, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Oj, evay, kochana jesteś
W sumie i tak nie miałabym niespodzianki przy śniadaniu, bo nie jadłam śniadania i do 13. byłam odcięta od neta... A poza tym to jak narazie najbardziej parszywy dzień od dawna
No, ale...
Zanotowałem w pamięci, by kupić mu na urodziny skórzane, obcisłe spodnie.
i... i już się zaczynam uśmiechać thx
-Co z wieczorem kawalerskim? +nasza mini rozmowa na gg = mój niepohamowany chichot
Usiadłem na poręczy krzesła i przytuliłem go mocno.
^_^ ahhh... jak uroczo
kobieta podrywająca House'a w barze + druga część prezentu Grega z "One Step" = wybuch dzikiego śmiechu
-Taaaak – odpowiedziałem – ale on może być w naszym mieszkaniu.
*_*
OMG!!! (mam na myśli ten kawałek, kiedy barman odszedł )
Gdy je otworzyłem zobaczyłem, że James prawie spadł z krzesła ze śmiechu.
ja bym pewnie spadła, czytając te zdanie, ale siedzę na łóżku i trudno by mi było z niego spaść do kwadratu
-Idziemy do domu? – zapytał, wstając ze stołka.
-A będzie ten seks? – spytałem z nadzieją.
-Tak, House, będzie…
-Nie słyszę entuzjazmu.
Jak to??? BEZ ENTUZJAZMU??? Oj, Greg, coś mi się wydaje, że Jimmy po ślubie będzie podejrzanie często miewał swoje "migreny"
-A będzie ten seks? – spytałem z nadzieją.
No co? nie mogę zacytować jeszcze raz??? Pewnie House ma taką minę, jak mój Rexu, kiedy chce się pobawić ze mną w przeciąganie smyczy... Taką żałosno-proszącą
-Hej, Wilson – zagadnąłem w drodze do domu – jeszcze dwanaście godzin.
-Wiem, House, wiem…
Jimmy... Więcej zrozumienia, mniej znudzenia :!: Dla ciebie to rutyna, a dla Grega debiut
********************************
No, chyba napisałam komentarz na pół kilometra... I teraz moja ***** matka jeszcze bardziej burczy mi nad głową, bo ona się na mnie wścieka, a ja się cieszę jak głupia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pit Lane :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:54, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
a co było dalej? [ok, pytania nie było]
Ogromnie mi się podobało.
Teraz jeszcze noc przedślubna, ślub, noc poślubna, i miesiąc miodowy?
Piekielnie dobry fik
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 17:57, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Obśmiałam się, gdy House spławiał seksbombę Ciekawie wyszedł im ten wieczór kawalerski Myślałam, że się podzielą przyjaciółmi i trochę zaszaleją, ale to miłe, że jedyne, co im potrzebne do szczęścia to własne towarzystwo
12 godzin.. przypomina mi się fik, który udowadniał, że w ciągu 12 godzin można się kłócić i godzić wiele razy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:16, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
O, jeszcze 2 rzeczy mi się przypomniały
1) Szczerze mówiąc, że owa seksbomba to mogła być przynęta na House'a... Szczególnie kiedy się okazało, że Wilson też jest w tym barze...
2)
-O Boże, House – roześmiał się i pociągnął łyk piwa – ja nie lubię seksu, gdy jesteś pijany.
-Dlaczego? – zdziwiłem się – możesz mnie wtedy namówić do wszystkiego, a się zgodzę!
-Nawet do…?
-Nie! – krzyknąłem natychmiast, zamykając oczy – na pewno nie do tego!
Do... :?:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:44, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Chciałam tylko napisać, że Was podziwiam dziewczyny.
Albo czytacie mi w myślach, albo się włamałyście do mojego komputera... znowu <_<
Narenika napisał: |
12 godzin.. przypomina mi się fik, który udowadniał, że w ciągu 12 godzin można się kłócić i godzić wiele razy |
Richie117 napisał: | O, jeszcze 2 rzeczy mi się przypomniały
1) Szczerze mówiąc, że owa seksbomba to mogła być przynęta na House'a... Szczególnie kiedy się okazało, że Wilson też jest w tym barze... |
i jeszcze...:
Richie117 napisał: |
2)
-O Boże, House – roześmiał się i pociągnął łyk piwa – ja nie lubię seksu, gdy jesteś pijany.
-Dlaczego? – zdziwiłem się – możesz mnie wtedy namówić do wszystkiego, a się zgodzę!
-Nawet do…?
-Nie! – krzyknąłem natychmiast, zamykając oczy – na pewno nie do tego!
Do... :?:
|
nieważne
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Przywrócony_id:(1243) dnia Czw 18:46, 05 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:50, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Co ma znaczyć "nieważne"?????
*zabiera zabawki i idzie do innej piaskownicy*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 18:52, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Richie, może chodzi o takie miejsce, w które nawet wyobraźnia Evay nie sięga?
Evay, my się wczuwamy w wizję aHtystyczną i intencje AutoHki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 18:57, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Narenika dzięki za wsparcie
oj Richie no ;*
wejdz sobie na jakas strone z ... mhm... pozycjami --'
i dodaj... Foremana...
no....
a co do fika to jeszcze sie naczytacie (chociaz Eriss mi napisala "sciagnelam sobie calego zeby wydrukowac i przeczytac, a to ma 56 stron! co Ty książkę piszesz?!") MnS normalnie ;D
(ale najpierw napisze cos z "I hate...")
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 18:59, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Tak tak tak, teraz kolej Hate I Hameronka... chociaż malutkiego, tyciego takiego...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:02, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Hameronka to bedziesz miala w tym drugim fiku ;pp
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 19:07, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
No to przecież o nim piszę! W tym fiku nie ma miejsca na nic innego, poza wielkim, słodkim, lukrowanym i pysiowym Hilsonkiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|