Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Cast Away - Drużna Hipokratesa [NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Co sądzisz o tytule?
Jest cudowny! Cocci, ty to masz łeb!
68%
 68%  [ 11 ]
Niezły. Aczkolwiek trąci "Drużyną pierścienia" I "Cast Away - poza światem"
31%
 31%  [ 5 ]
Yyy. Wiocha? Wystaje z niego siano.
0%
 0%  [ 0 ]
Cocci, dziecko drogie. Najlepiej zrobisz, jak stąd pójdziesz.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 16

Autor Wiadomość
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:21, 25 Sie 2010    Temat postu: Cast Away - Drużna Hipokratesa [NZ]

<center>Cocci come back Czułam dziwną, irracjonalną potrzebę zmieszczenia tu tego oto tworu. Pisane z myślą o tych, którzy też mają odlot po cukrze
<img src="http://i733.photobucket.com/albums/ww331/_horum_/fframki/huddy_16.jpg"></center>



<center>Cast Away - Drużna Hipokratesa</center>



- Jak widzimy na wykresie, oglądalność wszystkich naszych programów z września bieżącego roku spadła niespodziewanie nisko. – Krępy mężczyzna, szef stacji we własnej osobie popukał wskaźnikiem w wielki wyświetlacz. – Prognozy są fatalne. Być może wynika to z rosnącej konkurencji dla naszych reality show. W jesiennych ramówkach innych stacji pojawia się coraz więcej pozycji, które skupiają uwagę szerszej publiczności, w tym widzów RT TV. Jest to zjawisko niepokojące. Być może czeka nas cięcie kosztów i redukcja zatrudnienia. Bądźmy jednak dobrej myśli…
Producent wykonawczy, który dotychczas ze stoickim spokojem przysłuchiwał się wiadomością z frontu statystyk teraz z impetem uderzył pięścią o stół. Wszystkie szklanki znajdujące się na blacie niebezpiecznie zadrżały.
- Gówno prawda! – wykrzyczał. – Wylecimy wszyscy, jak tu siedzimy, na zbity, nędzny pysk. Oglądalność spadła katastrofalnie. Ludzie mają już dość odgrzewanych flaków. Dziesiątą edycją „Zrobimy z Ciebie super laskę”, nie wspominając już o „Wyścigu myszy”, publika już rzyga. Panowie, trzeba pogodzić się z faktem, że boom na reality show przemija bezpowrotnie, a co za tym idzie naszą stację czeka upadek z kretesem.
- Chyba że błyśniemy show zupełnie nowym, porywającym, innowacyjnym, zaskakującym… - wtrąciła szczupła brunetka w modnym zielonkawym kostiumie biurowym.
- Daruj sobie przymiotniki Gemma – upomniał ją współpracownik, zastępca szefa stacji. – Odgrzewasz temat wałkowany wielokrotnie. Problemem jest, że nie ma już o czym robić programów! Wszystko już było! Ludzie są znudzeni! Lepiej zmieńmy repertuar i z Reality Time TV, zróbmy telewizję oper mydlanych.
Zapadła grobowa cisza. Szef stacji - Fitzgibbon William Fittman, nerwowo przygryzł skuwkę długopisu.
- Wyślijmy grupę osób na bezludną wyspę i każmy im walczyć o przetrwanie – podrzucił milczący do tej pory Matt Wlliams.
- Było – odpowiedzieli chórem Gemma i mężczyzna w średnim wieku siedzący po jej prawicy.
- Ze sto razy – dodała kobieta mrużąc wytuszowane oczy.
- A gdyby wyspa miała swoje tajemnice? – kontynuował niezrażony zrezygnowanymi minami współpracowników Williams.
- Jak w „Zagubionych”? – zapytała Gemma.
- Niezupełnie, ale przyjmijmy, że tajemnice te byłyby równie intrygujące… - Matt zamyślił się nad swoją koncepcją. – Musimy też znaleźć ciekawą grupę osób.
- Kogo? Kosmitów? – ironizował Fittman.
- Nie kosmitów… - odpowiedział w przestrzeń Matt, a po chwili uśmiechnął się do swojego pomysłu. – Ale był pan blisko.

********************************************************************************

- Boże! Nie wierzę. Mam wrażenie, że rozmawiam z przybyszem z obcej planety! – wrzasnęła Cuddy groźnie marszcząc brwi.
- Wiesz jak to mówią… Kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. – Bezczelnie zripostował diagnosta.
- Wymarsz! W tej chwili wymarsz z mojego gabinetu, bo nie ręczę za siebie!
- Uuu… a co mi zrobisz? Zadźgasz zszywaczem biurowym?
W tej chwili zszywacz biurowy ze świstem przeleciał koło ucha diagnosty, chybiwszy jedynie o milimetr.
- Wymarsz! – powtórzyła Cuddy, a drgająca powieka nie wróżyła niczego dobrego. – Mam jeszcze dziurkacz, pieczątki, segregator… I nożyczki.
Na dźwięk ostatniego słowa House zastosował błyskawiczny odwrót strategiczny i zatrzasnął drzwi gabinetu szefowej w ochronie przed pociskami. No cóż, nie raz zdarzało mu się rozzłościć Cuddy, ale w takiej furii nie widział jej od dawna. Chociaż właściwie… Miesiąc temu także miał miejsce pewien incydent, ale skończyło się jedynie na ciosie aktówką. Wtedy jeszcze nie wchodziły w grę ostre narzędzia, jak nożyczki na przykład.
- O co poszło? – zagadnął Wilson zrównawszy się z House’em w drodze do stołówki. – Niech no zgadnę… Zniechęciłeś sponsora?
- Pudło.
- Hm. Masz rację. „Zniechęciłeś”, to raczej nieodpowiednie słowo. „Przepędziłeś”? „Porządnie odstraszyłeś”? No chyba nie zabiłeś… - zażartował onkolog.
- Znowu pudło. „Zniechęciłem” jak to raczyłeś określić, owszem. Ale nie jednego sponsora, a dwóch.
Onkolog zagwizdał w podziwie w międzyczasie nakładając sobie apetycznie wyglądającej sałatki z kurczakiem. Kucharka aż pokraśniała na jego widok i dorzuciła gratis skrzydełka w „panierce ekstra”. House nieraz zastanawiał się w jaki sposób i jakim cudem uwaga płci pięknej skupia się na Wilsonie. Nie ustalił jeszcze faktycznej przyczyny, ale pracował nad tym.
Usiedli przy wolnym stoliku.
House szybko zrelacjonował wydarzenia z ostatniego dnia, w wyniku których fundusz szpitala zubożał o dwóch sponsorów.
- Nie jestem jakimś cholernym jasnowidzem. Skąd mogłem wiedzieć, że to jego żona? A potem kiedy na spotkaniu z prawnikami ta cała Kingsley wyskoczyła z wielkim plikiem skarg i pozwów, popłynąłem. W sumie… mogłem nie nazywać jej „zgorzkniałą suką”… - House spokojnie rozgryzł orzeszka ziemnego i sięgnął po następnego.
- To raczej nie pomogło – prychnął onkolog. – Ale Kittles i tak nie wnosił tutaj jakichś porywających sum, więc złość Cuddy wkrótce powinna przejść. A kim jest ten drugi który pożegnał się z Princeton?
- I tu jest właśnie pies pogrzebany. – Diagnosta zmarszczył czoło. – To Chapier.
Wilson opluł się kawą. Szybko sięgnął po serwetnik i otarł napój z brody.
- Chapier? Ten Chapier?
- Nie. Jego teściowa. – Diagnosta wywrócił oczyma.
- Naprawdę wycofał wszystkie środki? – James nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Jednego mógł być natomiast pewien. House tak łatwo się z tego nie wywinie.
- Co do cholernego grosza.
Zapadała cisza. W głowie Wilsona natychmiast rozpoczęła się kalkulacja. W jaki sposób taki obrót sprawy wpłynie na szpital? Chapier wnosił do szpitala grube pieniądze, to fakt powszechnie znany. Wiadomym jest również, że Chapier figurował na liście stu najbogatszych ludzi według magazynu „Biznes & Money” i to właśnie PPTH powierzył, dla siebie znikomą, dla szpitala ogromną, część swojego majątku. No tak. Jego odejście mogło skończyć się źle. Nie dziwił się Cuddy, że wpadła w taki szał. Domyślał się także, że sprawy nie da się odkręcić w myśl zasady „urażony inwestor, to skąpy inwestor”. Jedyne wyjście z tej, bądź, co bądź, ekstremalnie kłopotliwej sytuacji, to jak najszybsze pozyskanie nowego sponsora, a raczej sponsorów. Kilku, a nawet kilkunastu. Suma którą dysponował Chapier w przyrodzie prawie nie występuje w posiadaniu zaledwie jednego człowieka. Ciężki gips. Onkolog westchnął.
- Co zamierzasz? – Wilson zapytał przyjaciela po dłuższej chwili.
- Pozyskać nowe źródła – odparł enigmatycznie diagnosta.
- Jak? – dociekał James.
- Spójrz tylko na mnie! Czy mnie można się oprzeć?
Wilson nie odpowiedział. Nie chciał dostać żarciem.

********************************************************************************

- Tak słucham? Och witam pana panie… Och przepraszam! Byłbym zapomniał. Już ani słowa. A zatem, panie… Iks. Niecierpliwie oczekiwałem pańskiego telefonu. – Matt Williams uśmiechnął się wymuszenie, choć jego rozmówca nie mógł go przecież widzieć. – Wprost spadł nam pan z nieba. Cieszę się, że pan się tak szybko zdecydował. Projekt reality jest na razie całkiem świeży i wymaga dopracowania wielu szczegółów.. – Williams zamilkł na chwilę uważnie wsłuchując się w słowa rozmówcy. Wysłuchawszy do końca, lekko zmieszany odparł:
- Warunki… no cóż. To całkiem zrozumiałe. Inwestując tak dużą sumę ma pan prawo mieć własne zdanie. Muszę to uzgodnić ze współpracownikami, ale myślę, że wszystko da się wynegocjować. Może zechciałby pan przedstawić nam te… warunki na spotkaniu? Ach rozumiem. Dobrze. No cóż. W takim razie czekam na telefon. Do usłyszenia panie… Iks.

********************************************************************************

Cuddy ściągnęła szpilki i zwinęła się w kłębek na kanapie w gabinecie. Dochodziła szósta. Dzień pełen wrażeń powoli miał się ku końcowi i za to była mu niezmiernie wdzięczna. Miała ochotę rozpiąć guziki niewygodnej marynarki, a najlepiej przebrać się w piżamę i utonąć w chłodnej pościeli, w zaciszu własnego domu. Jeszcze tylko godzina. Wytrzymaj godzinę, powtarzała jak mantrę. `Jej wzrok padł na rzucony w kąt zszywacz. Poranna wściekłość zagłuszona przez nawałnicę pracy ponownie w niej odżyła.
- Jak można być takim cholernym idiotą?! – prychnęła.
Przypomniała sobie, jak z samego rana złapała House’a zaraz po tym kiedy pojawił się w pracy, nawiasem mówiąc, jak zawsze spóźniony. Myślał pewnie, że się wywinie, ukryje, przeczeka jakoś burzę. Ale błyskawica dopada wszędzie. Wczoraj, zaraz po spotkaniu zdołał jakoś umknąć, kiedy ona zajęta była uspakajaniem sponsorów. Potem nie odbierał jej telefonów. W mieszkaniu także go nie było. Nie, żeby specjalnie się fatygowała pod jego nędzne drzwi. Była akurat w pobliżu.
A dziś zjawił się w pracy jak gdyby nigdy nic, bez cienia skruchy na twarzy, pogwizdując tylko jakby ciszej, ale to zapewne po to, aby go nie usłyszała. Tym razem nie udało mu się umknąć. Błyskawica jest przebiegła.
- Myślałeś, że w dyżurce pielęgniarek cię nie znajdę? – zapytała krzywiąc się nieprzyjemnie.
- Miałem taką cichą nadzieję – odparł zupełnie poważnie dopijając kawę.
- Miłego pogrzebu nadziejo – odpowiedziała bez cienia uśmiechu na twarzy. – Do mojego gabinetu. Migiem!
Potem już było tylko gorzej.
Cuddy usiadła i założyła buty. Przetarła wierzchem dłoni zmęczone oczy. Całe popołudnie spędziła przy telefonie rozmawiając z kilkunastoma osobami, które starały się pomóc jej w rozwiązaniu kryzysu. Och House... zapłacisz mi za to, pomyślała. Nagle naszła ją straszna myśl. „Ale chyba nie myślał, że z tymi nożyczkami to naprawdę?!”

********************************************************************************

Zebranie zarządu RT TV wyznaczono na wtorek. Przybyli wszyscy, łącznie z tajemniczym inwestorem. Wszyscy też, zupełnie jakby ubierał ich ten sam stylista, przyodziali grafitowe garnitury. Wyjątkiem była Gemma Jones, jedyna posiadaczka żakardowego kostiumu.
Pan Svetlynsky pokrótce omówił zebranym całe przedsięwzięcie.
- Są jakieś pytania? – Zakończył standardową formułą.
- Owszem. – pan Iks uniósł długopis do góry sygnalizując że ma coś do powiedzenia. – Na jakich zasadach odbędzie się casting do programu?
- Roześlemy – pośpieszył z odpowiedzią Williams – foldery do odpowiednich instytucji na terenie naszego stanu. Potem z odesłanych odpowiedzi, czyli chęci wzięcia udziału w przesłuchaniu wybierzemy najbardziej obiecujące.
- Sprytnie. W ten sposób wyeliminujemy na starcie potencjalnych oszustów – zauważył pan Iks.
- Zgadza się.
- A więc do dzieła. Myślę, że będzie z tego niezły hit wyraziła swój entuzjazm Gemma Jones.

********************************************************************************

W piątek rano na biurku doktor medycyny Lisy Cuddy wylądowała duża, porządnie ostemplowana koperta. W kopercie znajdował się folder reklamujący oraz karta zgłoszeniowa.
Nagłówek folderu głosił: „Cast Away – drużyna Hipokratesa”
Zaciekawiona, ale i odrobinę zażenowana rozłożyła kartkę i odczytała.


<center> „Cast Away – drużyna Hipokratesa”
Rusza casting do nowego reality show RT TV „Cast Away – drużyna Hipokratesa”. Czym jest nasz program? Przede wszystkim świetną zabawą i szansą na wspaniałą przygodę. W drodze castingów wybrane zostaną dwa szpitale. Wcześniej wytypowana, ośmioosobowa drużyna z każdej z placówek wyruszy na półtoramiesięczną wyprawę w prawdziwą dzicz! Mowa tu o bezludnych, tropikalnych wyspach Sor Alba i Beltara. Drużyny rywalizować będą o wspaniałą nagrodę, a mianowicie… </center>



Cuddy nie doczytała do końca i zgniotła folder w dłoni.
- Co za absurd! – mruknęła i wycelowała zmiętą kartką do kosza.
Nie trafiła. Folder ani myślał lądować w jakimś brudnym koszu. Miał o wiele przyjemniejsze plany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Śro 10:57, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:48, 25 Sie 2010    Temat postu:

Cocci! *dziki wybuch radości!*
Ja tu zaraz wrócę, tylko obiad zrobię

Edit:
Muach
Cocci, moja kochana Cocci! A wiesz, że myślałam o Tobie niedawno? Zastanawiałam się, gdzie Cię wywiało... Ale widzę, że jednak nie porzuciłaś nas całkowicie, cóż za ulga!
Nie ma chyba żadnego Twojego tekstu, który nie przypadłby mi do gustu! Uwielbiam Twój humor i to jak piszesz, i nic tego nie zmieni!
Przez całą tę część chichotałam, jak szalona! Już sobie wyobrażam House, który niczym rambo, będzie przedzierał się przez gęstą dzicz! Moje Kikusiowate serce jest w niebo wzięte!
Czekam z niecierpliwością na dalsze części!
Pozdrawiam,
Kika


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Śro 14:48, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:19, 25 Sie 2010    Temat postu:

Zaczytałam się. Naprawdę. Jesteś genialna.
Szczerze mówiąc wyobrażałam sobie fick o wyprawie na bezludną wyspę, ale ten przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
House był bardzo House'owy i za to cię uwielbiam , czasami lubię jak House nie jest sobą , lecz zazwyczaj wolę go będącego House'm.
Mam dziwne wrażenie że Cuddy jednak przyjmie ofer od RT TV.
A jak nie to Cuddles może rzucać tym folderem reklamowym w naszego ulubionego diagnostę.
Mam jeden problem. Co Cuddy chciała uciąć House'owi tymi nożyczkami ? Czyżby to o czym myślę ?
Czekam na cd i życzę Wena.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez piłeczka Haus'a dnia Śro 18:16, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:38, 25 Sie 2010    Temat postu:

O! Cocci wróciła!
Nie no, zapowiada się zaje**ście. Z resztą jak zwykle!

Bezludna, dzika wyspa. Wielkie krzaki i chaszcze. Podarte ubrania od chodzenia po gęstej dżungli. No House i Cuddy, bo jakże inaczej miałoby być w tym dziale fickowym.
Jeśli Cuddy nie przyjmie tej oferty, to pewnie jakimś cudem House trafi na ten folder i dopuści do tego, aby szpital wziął udział!
A może... Cuddy ukarze tak House'a i wyśle, go na ten casting, jako jednego z drużyny i przypadkowo jakoś sama się w to wplącze?

Nie ważne jak to będzie! Wiem, że i tak wymyślisz coś geniastycznego i obłędnie szalonego!

Czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:37, 25 Sie 2010    Temat postu:

Och wy smoczki moje! Jak przyjemnie jest móc znów czytać wasze komentarze pod opowiadaniem! Kikuś ja też o tobie myślałam zaśmiewając się do łez po przeczytaniu twojego "Zjazdu absolwentów"! Mistrzostwo! Przymierzam się do skrobnięcia jakiegoś 'szczegółowszego' komentarza, także szykuj się! I błagam was! nie podsuwajcie mi jakichś diabelskich pomysłów typu "house - Rambo czujący zew natury biegający półnagi po dżungli" bo jestem na takie sugestie bardzo podatna . Piłeczko myślę, że możesz mieć rację! Może chciała to uciąć, wstawić w ramkę i powiesić jako trofeum? . Ley ! jesteś niedobra! Prawie rozszyfrowałaś moje zamiary! Zła ty, zła! :biczyk: . Przez ciebie musiałam zmienić koncepcję, żeby była niespodzianka! Dzięki wam wielkie!

PS Występują brzydkie słowa! Grzeczne dzieci proszone są o zatkanie uszu podczas czytania!





Pogoda od rana nie uległa poprawie. Dalej świszczało i huczało, a wiatr wraz z kropelkami deszczu rozbijał się o szyby. Ulice jakby zamarły. Tylko od czasu do czasu chodnikami przemykały szare zjawy pod czarnymi parasolami. Jesień opisywana jako piękna pora roku, ubrana w złote i czerwone liście, oświetlona październikowym słońcem w rzeczywistości przypominała wyjątkowo szarą i straszącą wyglądem psią kupę.
Dziekanka medycyny szpitala w Jersey kontemplowała właśnie stos kartek otaczający ją ze wszystkich stron. Cichutkie pukanie zapowiedziało przybycie gościa.
- Jak leci? – zapytał James dzierżąc w dłoni dwa kubki Starbucks.
- W ogóle nie leci – westchnęła Cuddy kładąc głowę na biurku. – Pikuje w dół. I zaraz się rozbije. Co tam masz? – Administratorka podniosła wzrok i zaczepiła go na obiecująco wyglądających kubkach.
- Kawę. Napijemy się? – James postawił napój dokładnie przed nosem Cuddy, a ze swoim usiadł na kanapie.
- Spadłeś mi z nieba! Mmm, jaka to? – zapytała wdychając aromatyczne opary.
- Kawwaczio ala Wilsono – oznajmił dumnie. – Czyli zwykła Starbucks’owa czarna doprawiona według domowego sposobu. Szczypta cynamonu i lodów śmietankowych w proszku.
- Jestem pod wrażeniem. – Cuddy wyraziła swoje uznanie uśmiechając się z rozmarzeniem.
- No to jak ci idzie z łowieniem sponsorów? – zainteresował się onkolog, miedzy jednym, a drugim łykiem kawy.
- Na razie nijak. Mam tylko jednego zainteresowanego, a i on skłonny jest przekazać bardzo skromną sumę . – Cuddy zasępiła się. – Ale nie panikujmy. Minie co najmniej miesiąc zanim odczujemy skutki odejścia Chapier’a. Do tego czasu mam nadzieję znaleźć jakąś alternatywę. PPTH jest jedną z naprawdę niewielu całkowicie niezależnych placówek. Do tej pory prosperowaliśmy świetnie, nawet zbyt świetnie biorąc pod uwagę kryzys gospodarczy. Mamy najnowszy sprzęt. Możemy pozwolić sobie na pochłaniający pieniądze, jak czołg benzynę, zespół diagnostyczny… - wyliczyła Cuddy. – I zresztą wiesz sam.
Wilson skinął głową.
- A co, jeśli jednak nic nie wymyślisz?
- Wymyślę. – Administratorka zapalczywie pokiwała głową. – A jak nie… Trzeba będzie po prostu zacisnąć pasa. A na pierwszy ogień pójdzie…
- House i jego świta – ni to stwierdził, ni zapytał James. To było aż nadto oczywiste, mimo to Cuddy zaczęła wyjaśnienia.
- Zgadza się. Nie uważasz, że on zachowuje się jak szczeniak? Jasne, że diagnostyka to mnóstwo prób, błędów i kosztownych badań. Ale ten baran na dokładkę nawet miesiąca nie potrafi wytrzymać, żeby nie puścić z dymem jakiegoś sprzętu. A najlepiej najdroższego! Jak na przykład rezonans magnetyczny. Do tego dochodzą jeszcze koszta procesów sądowych, które chyba są jego ulubioną rozrywką zaraz po oglądaniu „General Hospital”. I co ten dureń jeszcze robi? Prowokuje Chapiera… - Cuddy wywróciła oczami.
James rozumiał ją. Naprawdę rozumiał. Sam na pewno nie chciałby znaleźć się w jej skórze i szefować komuś takiemu jak House, który najchętniej sam sobie byłby zwierzchnikiem.
– Swoją drogą z tym Chapier’em też jest coś nie tak – kontynuowała Cuddy. Moja wiara w was – mężczyzn, podupada. – Kobieta teatralnie westchnęła.
- Jak możesz tak mówić?! A kto przyniósł ci kawę? – udawanie oburzył się Wilson.
- No tak. Zostałeś mi tylko ty jeden. – Administratorka posłała przyjacielowi szeroki uśmiech.
- No! A czym tak wkurzył się Chapier? – zapytał.
- Jest zbyt dumny i egoistyczny. Przeprosiłam go w imieniu House’a, a nawet swoim, choć niczemu nie zawiniłam z wyjątkiem zatrudnienia tu tego irytującego diagnosty! A on i tak wycofał wszystkie pieniądze! Przecież to nie pacjenci zawinili – wyjaśniła spokojnie Cuddy. – Próbowałam postawić się na jego miejscu. No na pewno nie byłabym szczęśliwa, gdyby lekarz pracujący w szpitalu, który dofinansowuję, zlecił mojej żonie zupełnie niepotrzebne badanie ginekologiczne, żeby sobie popatrzeć na cycki, a potem… zresztą sam dobrze wiesz jak to było. Kazałabym go zawiesić, w najgorszym razie zwolnić. Ale na Boga! Nie wycofałabym w mgnieniu oka wszystkich pieniędzy, a potem nie dawała się przeprosić! Niech spada – prychnęła Cuddy.
- Zwolniłabyś House’a? – zdziwił się Wilson.
- Nie! – odpowiedziała administratorka odrobinę za szybko. – To znaczy… - zająknęła się. - Zobrazowałam ci tylko sytuację. – Machnęła ręką. - Jako urażony sponsor wymagałbym jego odejścia, ale ja sama ostro bym o niego negocjowała. Jest w końcu świetnym lekarzem – dodała po sekundzie, aby Wilson nie nadinterpretował jej słów.
Onkolog nagle spuścił głowę udając, że znajduje na swoich butach jakiś fascynujący element, ale przez sekundę Cuddy widziała cień uśmiechu na jego przystojnej twarzy. Postanowiła utrzeć nosa jemu i jego romantycznym wyobrażeniom o rzekomej chemii między nią, a House'em.
- Czy on ciebie też tak denerwuje, ten House…? - zapytała z kamienną twarzą. – Ostatnio wprost nie mogę na niego patrzeć. Czy on specjalnie próbuje wyprowadzić mnie z równowagi, czy to jego cecha wrodzona?
- Znasz go przecież nie od dziś. To po prostu wieczne dziecko, któremu nic nie przemówi do rozumu – stwierdził onkolog.
- Tak… Ale jego pieluchy kosztują mnie zdecydowanie za drogo.

********************************************************************************

Matt William siedział w swoim gabinecie i kreślił bazgroły na kartce. Za pięć minut miała zacząć się przerwa na lunch, a jego żołądek już zastanawiał się co by tu zjeść. Wybór padł na potrawkę z wołowiny z pobliskiej knajpy. Myśl o niej spowodowała, że bazgroły na kartce Williamsa zaczęły łudząco przypominać dorodnego cielaka. Z transu wyrwał go telefon. Matt podwinął rękawy pistacjowej koszuli i sięgnął po słuchawkę.
- Halo?
- Panie Williams – odezwała się cienkim głosikiem jego nowa, nawiasem mówiąc całkiem ponętna, jasnowłosa sekretarka. – Dzwoni niejaki pan Iks. Przekazać, że jest pan zajęty czy połączyć?
- Łącz proszę. – Odczekał chwilę, nim w słuchawce rozległ się ciężki baryton z prawie niezauważalnym francuskim akcentem należący do pana Charles’a Iksa.
- Witam panie Williams.
- Dzień dobry panie Iks.
- Czy folder dotarł już tam, gdzie prosiłem? – zapytał inwestor.
- Dziś rano, jak mniemam.
- Wspaniale. A czy jest odzew?
- To musi potrwać. Zgłoszenia przyjmujemy do końca przyszłego tygodnia – wytłumaczył Williams.
- Rozumiem… Proszę dopilnować, żeby Princeton Plainsboro Teaching Hospital w Jersey przysłało swoje zgłoszenie – zażądał rozmówca.
- Ale przecież… - starał się oponować Williams.
- To jeden z moich warunków – wyjaśnił Iks spokojnie. – Byłbym niezadowolony, gdyby nie został zrealizowany – dodał głosem, który rozwiewał wszelkie wątpliwości co do tego czy mówi poważnie.
- Postaram… - rozmówca nie pozwolił Williamsowi dokończyć myśli.
- Liczę na pańską kompetencję panie Williamie Matthewsie.
- Przekręcił pan moje… - znów nie dane było mu dokończyć.
- Do widzenia – pożegnał się Iks i nie czekając aż Williams odpowie, rozłączył się.
Mężczyzna w pistacjowej koszuli przez chwilę w oszołomieniu patrzył na aparat telefoniczny.
- Pieprzony snob! – mruknął rozwścieczony. – Myśli, że jak ma pieniądze to może wszystko… - Williams, zakląwszy paskudnie, zaczął mówić sam do siebie cieniutkim głosikiem używanym zazwyczaj do szyderczych parodii. – Jestem wielki pan Iks! Jestem tak ważny, że nikomu nie wolno zdradza mojego prawdziwego nazwiska! Mam forsę! Pocałujcie mnie w dupę paroby, będziecie tańczyć jak wam zagram!
Matthew, zakończywszy prywatny popis opadł zrezygnowany na oparcie skórzanego fotela. Niestety taka była prawda. Bez pieniędzy Iksa program nie mógł powstać. Więc chcąc nie chcąc, Williams musiał zrobić to o co go dosyć obcesowo poproszono, a raczej czego od niego zażądano. I to osobiście, bo cały sztab czynił wielkie przygotowania. Organizowano catingi, pracowano nad masą rzeczy potrzebnych do zrealizowania reality show. Musiał więc dopilnować, aby PPTH zgłosiło się do programu z własnej, nieprzymuszonej woli. Wygranie castingu to już formalność. Nagle uderzyła go pewna miła myśl. Może wcale nie będzie trudno? Może zgłoszą się sami i będą najlepsi? Kto wie.
W razie czego musiał jednak opracować plan awaryjny. Szczęśliwie, coś właśnie zaczęło mu świtać w głowie.

********************************************************************************

Przyjaciele spotkali się tego samego dnia wieczorem przy szklance leciwej whiskey. Była to jedna z tych częstych chwil, kiedy w mieszkaniu House’a nagle zgasło światło, bo ten znów zapomniał zapłacić rachunki. Taki inteligentny, a taki nieżyciowy, pomyślał Wilson.
- Klops – powiedział w zamian na głos. – Wiesz House, że kiedy przez dziurkę na listy wpada duża, biała koperta z napisem „rachunek za prąd” to należy taką otworzyć, a następnie udać się do banku aby zapłacić? – spytał ironicznie.
- Jimmi, skąd u ciebie tak duża i skondensowana dawka sarkazmu? Jesteś pewien, że twoje wrażliwe serduszko wytrzyma takie obciążenie?
- Ha, ha – skomentował onkolog. – Nie, serio mówię. Nie uśmiecha mi się siedzenie po ciemku. Nie widzę nawet własnej ręki.
- Oj Wilson. Przyznaj się po prostu, że boisz się ciemności. „ Z tobą jest jak z dzieckiem” – westchnął diagnosta udanie parodiując przyjaciela i powiedzenie, którego ostatnio nadużywał w stosunku do House’a.
- Cuddy dzisiaj przyznała mi rację – odgryzł się Wilson. – Zadecydowaliśmy, że cofasz się w rozwoju i trzeba zapisać cię do żłobka.
- Rozmawiałeś z naszą wściekłą miss mokrego podkoszulka? – zainteresował się House.
- Yhy – mruknął onkolog biorąc łyk alkoholu.
- I…? – dociekał diagnosta.
- Dalej jest wściekła. Jak osa, albo nawet jak coś większego kalibru, na przykład trzmiel. Naważyłeś niezłego piwa, House. A ona musi to wszystko odkręcać. Założę się że nie spała pół nocy, bo w pracy była ledwo żywa. Widziałbyś, gdybyś nie chował się po kątach od kilku dni. Zauważ, że nie goniła cię nawet do przychodni. Nie miała czasu. – Jimmi we własnych myślach ukoronował się mistrzem grania na emocjach.
House poczuł się gorzej. Nie źle, ale odrobinę gorzej niż dotychczas. Coś przygniotło mu klatkę piersiową. Sądzą ze złośliwości i kosmatości, było to poczucie winy. Odległe, niemrawe i wyrwane z głębokiego snu, ale jednak. To zupełnie nie podobne do mnie – pomyślał.
- Jeśli do listopada – kontynuował onkolog – nie znajdzie nowego sponsora, to szpital czeka cięcie kosztów. Drastyczne – zaznaczył z nutą grozy w głosie. – A zacznie się od ciebie – zakończył i wyczekiwał reakcji przyjaciela. Czekać nie musiał wcale długo.
- A to flądra – syknął House.
Mimo wszystko, kujące i kosmate poczucie winy wcale nie chciało go opuścić...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coccinella dnia Śro 19:42, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:05, 25 Sie 2010    Temat postu:

Lisek wchodzi do Huddy, jak zwykle zresztą hmmm... wychodzi i wchodzi po raz drugi *czynność powtarza jeszcze kilkakrotnie przecierając przy tym swe ślepka* OMG!!!!!!!!
Cocci toż to całe lata świetlne
O jezzzz... ależ trafiłaś bardzo potrzeba było mi czegoś takiego ociekającego humorem Twoje poczucie humoru zabija
Boziu i jest druga część błagam Cię Cocci, błagam powiedz, że utrzymasz to tempo i nie zostawisz tego fika, błagam...
Pomysł i wykonanie rewelacja
Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego
Ale przyznam się szczerze... boję się co Ty tam wymyślisz
A, bardzo podobają mi się Twoje nazwiska, w sensie te co wymyślasz ja mam z tym zawsze problem.
No i WIlson i nasze stare dobre Huddy

Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:35, 25 Sie 2010    Temat postu:

Lisiaczu!!!

Och! Od razu lata świetlne! Nie było mnie raptem 3 miesiące!

Cytat:
błagam Cię Cocci, błagam powiedz, że utrzymasz to tempo i nie zostawisz tego fika, błagam...

No coś ty Lisku?! O co ty mnie podejrzewasz? Ja miałabym zostawić jakiegoś fika niedokończonego?! Ja?! Chyba kpisz

A tak na serio, obiecuję, że się postaram i z dokończeniem i z tempem

Cytat:
Ale przyznam się szczerze... boję się co Ty tam wymyślisz

Nie bój się. Tym razem to nie będzie OOC i postaram się uknuć to wszystko w miarę potencjalnie prawdopodobnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:25, 25 Sie 2010    Temat postu:

Cocci, przepraszam, że popsułam plany. *klęka na kolanka* Już będę milczała jak grób i nie mówiła swoich domysłów.

Kurcze, był brzydkie słowa? Jakoś nie zauważyłam! To chyba z przyzwyczajenia.

Ale szybciutko dodajesz! Normalnie jestem wniebowzięta!
A cóż to za pan Iks? Czyżby to... *zakrywa usta dłonią* Tak, tak miałam milczeć jak grób.
Nie no, twój humor jest powalający.
Już zaczynam kochać tego fika.

Coccinella napisał:
Mimo wszystko, kujące i kosmate poczucie winy wcale nie chciało go opuścić...

Ja przepraszam, ale dlaczego jego poczucie winy jest kosmate?
Ja takiego nie mam! Też chce takie.

No cóż, czekam na rozwój wydarzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:32, 26 Sie 2010    Temat postu:

Cocci, mam się już zacząć bać Twojego komentarza?

A wiesz, że z chęcią poczytałabym sobie o Gregu Rambo? Albo niee... Taki Tarzan byłby lepszy... W takiej tylko przepasce z lamparciej skóry Dobra, zaśliniłam sobie klawiaturę...


Normalnie nas teraz strasznie rozpieszczasz, wiesz? A jak się już kogoś rozpieści to nie ma wyjścia, trzeba dalej to ciągnąć Także wiesz, czym się może skończyć Twoja nagła dezercja, gdy pozostanie tutaj mnóstwo niedopieszczonych kobiet? Nie, to wcale nie jest szantaż i groźba


Cytat:
Coś przygniotło mu klatkę piersiową. Sądzą ze złośliwości i kosmatości, było to poczucie winy.


O! A ja mam takie coś złośliwe i kosmate w domu, tyle, że nie wiedziałam, że to się poczucie winy nazywa. Ja mówię na to pies


Czekam na więcej Coś taka nadal niedopieszczona się czuję...
Pozdrawiam gorąco,
Kika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:58, 26 Sie 2010    Temat postu:

Cocci, masz rację Cuddy faktycznie mogłaby to sobie powiesić jako trofeum. Ale to chyba nie pomogłoby w znalezieniu kolejnego sponsora.
A gdzie zniknął mój ulubiony latający folder ??
Może kiedyś się dowiem ... - -'
Wciąż nie mogę rozgryźć kim jest pan Iks
Hmmm ... Już wiem ! To na pewno twój Wen !
I on chce ... I chce ... Chce ... ? Yyy, tego akurat nie wiem. Ale wkrótce będę wiedziała !
Idę zwerbować ekipę W11 i razem z nimi potwierdzę ( lub obalę ) tozsamość pana Iksa oraz jego niecny plan !!!!

To cześć,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:59, 26 Sie 2010    Temat postu:

Podoba mi się, bo pomysł jest niezły i oryginalny jak mało który. I z chęcią przeczytam resztę

piłeczka Haus'a, widzę, że się zastanawiasz nad panem Iksem... Czyżby to był ten inwestor, którego wkurzył House?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:12, 26 Sie 2010    Temat postu:

wow!! bardzo oryginalny i wspaniały pomysł
moja wyobraźnia już szaleje...
bardzo zabawne i dobrze napisane... super się czyta
czekam na następne części i Wena


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mika-house dnia Czw 15:13, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:48, 28 Sie 2010    Temat postu:

Eej, a bajka o złotej rybce?

Dobra, już nie marudzę, chędoga zadrzykiecko, tudzież chędogo zadrzykiecka

Pomysł jak zwykle w Twoim wydaniu oryginalny, komiczny i mało prawdobodobny, ale jakże interesujący przez to!

Paskudny pan Iks, cóż za przebiegłość, a wszystko, by się zemścić... xD

Czekam z niecierpliwością na ciag dalszy i przyłączam się do błagań, nie zostawiaj tego fika, Cocci!


Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez IloveNelo dnia Sob 22:49, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:47, 29 Sie 2010    Temat postu:

Nelszu! Przebiegła istoto. W ogóle wy wszystkie przebiegłe istoty! Na pohybel ! Nie cieszcie się, że rozgryźliście moją słodką tajemnicę, o nie! Wy tylko tak myślicie, że wiecie o co tu chodzi i kim jest pan Iks (no dobra - do dzisiaj wiedzieliście ) ale na tym koniec! Zmieniam koncepcję! Będzie trochę szalenie ale na pewno nieprzewidywalnie. Ha! Może nie jestem Arturem Conan'em Doyle'em, ale umiem się dezorganizować a potem na powrót organizować i to wszystko w zaledwie kilka minut. Dlatego teraz siadam i piszę 3 część od nowa (nieodwołalnie - papa Demoniczny golibrodo z Fleet Street), dobrze, że miałam tylko 2 strony . Ale nie śmiejmy się, bo sytuacja jest poważna. Nikt, powtarzam NIKT nie pozna zakończenia w wyniku dedukcji...

*demoniczny śmiech*

Kikuś, kochanie... Chcesz House ala Tarzan - będziesz go miała! A co!

Good night everybody!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin