|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Izabella
Ratownik Medyczny
Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:44, 14 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
ECC, czy napiszesz kolejną część???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:07, 15 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Mam już szkic kolejnej części.
Częściowo na kartce, częściowo w głowie.
I mniej więcej koncepcję zakończenia.
Tylko niemiłe wydarzenia i mnóstwo procy nie wpłwają za dobrze na Wena, a takich było ostatnio wiele. Nie chce spi*szyć tego fika, więc część może pojawić się w przyszłym tygodniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wela89r
Chirurg - urolog
Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowa Sól Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:51, 15 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
To jest piękne... przepełnione emocjami, obrazami...
Poczekamy cierpliwie na c.d. Jest wkońcu na co czekać!
Wena życze!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:02, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Czy będzie kiedykolwiek koniec tego cudownego opowiadania?
Bardzo bym chciała i jednocześnie proszę o cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:28, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ojej. To było "TO". Po prostu. Nie wiem jak to inaczej nazwać. Twoje słowa wlewały się wprost do mojego serca wywołując falę uczuć odbierającą oddech... Tak przejmujące słowa rzadko udaje się komuś napisać, dobrać je tak, by obrazy były prawdziwe i tak przesycone emocjami... By jak ostre strzały wwiercały się w mózg, nie pozwalając pozostać obojętnym.
Dziękuję za każde zdanie Twojego opowiadania...
Chcę też powiedzieć, jak bardzo podpba mi się Twój styl. Ja piszę zupełnie inaczej - zbyt rozwlekle, pseudo-poetycko, zbyt patetycznie i naiwnie... Inaczej nie potrafię, żeby oddać uczucia. A Ty robisz to, tak, jak uwielbiam, w sposób idealny. Dwa zdania, pięć słów - i to Ci wystarcza, by tak trafnie oddać każdą emocję, z taka precyzją poruszyć dany neuron w mózgu i komórkę w sercu, że już nic więcej nie trzeba... Mistrzostwo najwyższej klasy.
Jakby człowiek mógł wejść do samego rdzenia ich bólu i poczuć wszystko wewnątrz siebie...
Genialne.
* House na dachu - rozmowa z Jamesem
*piasek na plaży przesypujący się przez palce
*autodestrukcja House'a (te liczby...!)
Ale... czy moźna liczyć na ciąg dalszy? Trochę czasu minęło... Ale może jednak zaszczycisz nas kolejną częścią...? Zwłaszcza, że na dodatek urwałaś w takim momencie, że ciekawość zżera...
W każdym razie pozdrawiam gorąco, dołączając wyrazy niesłabnącego zachwytu...
Czerwono-Zielona
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Nie 11:30, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:16, 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tu zawitam. A jednak - to chyba było silniejsze ode mnie.
Myślę Jakubie, że i tak byś wiedział, że to dla Ciebie - za wytrzymanie ostatniego roku. |
Część Czwarta.
- Do…
Pełne wargi, pokryte cienką warstwą karminowej czerwieni, rozwarły się lekko, ukazując przez ułamek sekundy biel zębów.
-K…
Zacisnęły się prawie niezauważalnie, pozwalając powietrzu wypłynąć z lekkim świstem z ciasnego więzienia krtani.
-To…
Błyszczący, śliski język dotknął lekko górnych zębów. Opadł, i zahaczając delikatnie o pełną wargę, skrył się spłoszony za ponętnymi wargami.
-Rze…
Kąciki ust uniosły się lekko, malując wargi miękką linią i nadając im wyraz nieśmiałego zadowolenia.
Przerwa. Krótki oddech.
Krągła linia piersi uwydatniła się przy szybkim zaczerpnięciu powietrza, rozszerzając poły żakietu i napinając gładki, czarny materiał.
-House?
Słowa delikatne zachrypnięte poniosły się po gabinecie diagnostyki. Otarły się o litery na drzwiach, przesunęły po uchwycie czerwonego kubka, odbijając od lśniącej powierzchni białej tablicy wpadły do uszu lekarza siedzącego na podłodze, z nogami wyciągniętymi przed siebie.
-Może usiądziemy?
Przyjrzał się kobiecie stojącej na przeciwko niego. Tak dobrze mu znanej, tak dobrze zapisanej czarnym atramentem wspomnień w jego pamięci. Zaczął wędrówkę spojrzeń, nie mógł się temu oprzeć, od szczupłych kostek. Przechodził po gładkiej ścieżce łydek, podziwiał kolana, przesuwając się po smukłej linii nóg, urwanej nagle ciemnym materiałem. Przylegający do ciała kostium podkreślał jej idealną figurę. Opinał każde wybrzuszenie, prawie jak mokra tkanina na rozgrzanej skórze. Więził biodra - te które tak idealnie pasowały do jego zachłannych, szorstkich dłoni. Smagał ich wypukłą linię, naraz przeszedł po wąskiej, zarysowanej wyraźnie talii. Szedł coraz wyżej, by zahaczyć wreszcie wzrokiem o osłonięte sztywnym materiałem piersi i głęboki dekolt, by dotrzeć do obojczyka, tego samego który stał się schronieniem dla jego gorących oddechów. Prześlizgnął się po szyi, jakby dostrzegł wilgotne ślady swoich warg, choć tak dawno ich tam nie było. Upajał się każdym milimetrem jej odsłoniętego ciała, w niemym zachwycie podziwiając gładką skórę, lekko błyszczącą w pulsującym świetle lampy. Owal twarzy, usta... jaka siła go tam ciągnęła? Wzrok się jej nie opierał... Podążał po ledwo widocznych zaróżowieniach policzków, zahaczał o podbródek, deliketnie wznosił się na lekko wilgotne wybrzuszenie warg. Plątał firany rzęs, przechodził między ich pojedynczymi członami. Szukał oczu, był tak blisko, chciał w nich utonąć, ach, jak bardzo!
Skierował spojrzenie w miejsce, gdzie zawsze znajdywał to wszystko, co pozwalało mu choć na chwilę zaznać rozkosznego odszczepienia od niedoskonałego ciała. Miejsce, dzięki któremu trwając nadal w sobie, mógł stać się kimś innym - kimś ukojonym.
Spojrzał jej w oczy.
Migdałowe, szeroko otwarte. Tylko… pełne czegoś, czego jeszcze nigdy tam nie widział. Przepełnione przedziwną mieszanką zimna i dumy, doprawionej szczyptą zdziwienia. Polanej kroplą żądzy, zwierzęcego pożądania. Wstrząśniętej szybkim, nerwowym ruchem. Brunatnego koktajlu, którego nigdy tam nie było. Smaku, którego nie czuł i czuć w tym miejscu nigdy nie chciał. Barwy, której nigdy przecież w tych oczach nie widział! Te czekoladowe oczy były mu obce.
Zaraz, zaraz. Czekoladowe? Przecież oczy, Jego oczy, miały być… miały być zielone…
- Hm, doktorze...? – gardłowo wypowiedziane słowa wdarły się szybko do jego uszu, wibrując coraz mocniej i mocniej, by w końcu uderzając o ściany czaszki, przywrócić go do rzeczywistości.
*
Od słowa, do słowa.
Mam jeszcze dla pana dokumenty - Mam na panią ochotę.
To poważna sprawa - Moja propozycja jest poważna.
Może pan tutaj podpisać? - Możemy zrobić to tutaj?
Nie jest pan tak pociągający, jak się panu wydaje - Pani cycki nie są tak jędrne, jak wydają się w tym staniku.
Podpisze pan, czy nie? - Wyjdziemy, czy nie?
Za godzinę? - Już.
Pub? - Klub ze stripotizem.
Więc chodźmy.
Przeszklone ściany gabinetu diagnostycznego, nie wiedzieć jak szybko, zmieniły się w butelkowo zielone wnętrze baru. Dokumenty zastąpiono szklankami z grubym dnem, służbowy ton kobiety zmienił się w wymodulowany mruk. Pracownicze akcesoria wieczoru nie były osamotnione w nagłej metamorfozie - spojrzenia spod okulkarów, twarde i rzeczowe, stały się, czy to pod wpływem wariacji całkiem niezłego barowego pianisty, czy powiększającej się ilości wypitego alkoholu, przeciągłym lizaniem partnera wzrokiem. Odległość, dzieląca mężczyznę i kobietę, zmiejszała się proporcjonalnie do opróżnianych szklanek z alkoholem, kurcząc się szybciej, niż ktokolwiek tego wieczoru mógłby się spodziewać. Zadowolenie Gregory’ego rosło bardziej, niż ktokolwiek mógłby spostrzec. I tak, nie wiedząć jak szybko, zczytywanie słów z ruchu karminowych warg kobiety stało się ich spijaniem. Oddychanie powietrzem pełnym nikotynowego dymu zmieniło się w jego zagarnianie, wprost z uchylonych delikatnie ust. Członki coraz swobodniej wędrowały. Łokieć kobiety, początkowo nonszalancko oparty o kamienny blat baru, spoczął lekko na udzie mężczyzny. Noga przesunęła się, ocierając o wysunięte kolano towarzysza. Męska dłoń z krzesła właściciela, przeskoczyła na taboret kobiety, pozwalając palcom na przyjemność obcowania z wyczuwalnym przez materiał spódnicy gorącem pośladka. Spojrzenia, dotąd niespiesznie uciekające przed konfrontacją, nabrały odwagi. Tęczówki spotkały się. Błękit uderzył w brąz. Znalazł godnego przeciwnika. Ogień rozniecił się, podsycany przez siłę pożadania, wyzierającego z obu par oczu.
Błękit-brąz-blękit-brąz-brąz-błękit-brąz-błękit-błękit-brąz-błękit-brąz
Zieleń-zieleń-zieleń-zieleń!
Kolejka za kolejką. Po whisky kolory przestają mieć pierwszorzędne znaczenie.
Nie mógł trafić kluczem w zamek, za bardzo rozpraszała go kobieca dłoń, niebezpiecznie zbliżająca się do rozporka jego spodni. Po kilku nieudanych próbach skoncentrował się i otworzył drzwi, odwracając się jednocześnie w stronę kobiety. Chwycił poły żakietu w dłonie i mocnym ruchem przyciągnął do siebie, wpijając się w usta z tęsknotą i pożądaniem, o jakie nigdy by siebie nie posądzał. Pchnął jej wątłe ciało na zatrzaskujące się głośno drzwi, pozbawiając ją tchu. Zdarł z niej najpierw górne części garderoby, pozostawiając ją w samym staniku, by następnie rozpocząć mocowanie się z zamkiem opiętej spódnicy. Pozwolił materiałowi opaść na ziemię, pomagając mu śpiesznym ruchem zachłannej dłoni. Chwycił jej ramię, zaciskając zbielałe palce zdecydowanie i mocno, szarpnął posłusznym kobiecym ciałem, kierując je w stronę sypialni. Tam, zamroczony pożadaniem, rzucił kobietę na łóżko, przygniatając ją własnym ciałem. Impuls bólu przeszył jego nogę, spiesznie biegnąc od uda, przez kręgosłup, aż do czaszki. Nieważne, nieważne! Chciał ją mieć, całą, tylko dla niego, do cholery z nogą, teraz. Ułamek sekundy widział jej oczy. Czemu były takie inne, duszące strach i zdziwienie, spowodowane jego brutalnymi odruchami? Nieważne, nieważne! Zesztywniała. Chyba próbowała się wyrwać, zacisnęła zęby. Nieważne, do diabła z tym. Unieruchonił jej ręce, trzymając nadgarstki nad głową. Jego spodnie zsunęły się w rozpoczynającej się szamotatninie ciał. Wgryzł się w jej wargi, wcale już tego nie chciała. Wszedł w nią jednym pchnięciem, gwałtownie. Krzyknęła, jego ręka była już na jej ustach. Wzmocnił uśnisk, chciała oswobodzić dłonie. Dreszcz biegł po jego ciele, tłumiony krzyk ujnosił się w powietrzu. Odchyliła głowę, pchnął drugi raz. Jej łza zmąciła zdławiony wrzask. Pchnął trzeci i czwarty. Chcąc się uwolnić, ugryzła go w dłoń, zakrywającą usta. Ach, jaką przyjemność mu tym sprawiła! Zacisnął powieki, ból w nodze wzmagał się, próbowała go kopać. Poruszył się w niej szybko i boleśnie. Znów się wyrywała. Ekpodował tysiącem jej krzyków, setką prób uwolnienia, gorącem jej unieruchomionego ciała, miolionami impulsów bólu z uda, smrodem własnego potu, gorzkim smakiem wypitego przez nią alkoholu. Przygwoździł ją do łóżka, upadając na nią z głośnym jękiem. Chciała się wyswobodzić. Znów się nie udało. Był silniejszy, może ona była zbyt wątła. Utopił ciężki oddech w mokrych od łez ciemnych lokach. Zaciągnął się jej zapachem i wychrypiał ciężko niezrozumiałe slowa.
Mijające sekundy pozbawiały go sił, żyjących chyba tylko dzięki pożadaniu. Zmniejszał się uścisk, w którym trzymał jej ręce, siła z jaką na nią napierał. Może się poruszyć. Przesuwa udo. Brak jego reakcji implikuje jej próby. Tułuw zbliża się do krawędzi łózka, zsuwa się na podłogę. Ociera wewnętrzną stronę uda z klejącej substancji, napiętnowania na jej drżącej skórze. Szuka ubrania, butów, torebki, Znajduje, bierze szybki oddech, naciska klamkę. Nie ogląda się za siebie, nie sprawdza, czy niczego nie zostawiła. Nie mówi “do następnego razu”. Z jej ust nie wychodzi nawet “dobranoc”. Są zbyt zaciśnięte. Otwiera drzwi, zamyka. Wyszła.
On dalej leży, w powietrzu czuje zapach potu i spermy. Serce pompuje krew, on nie myśli nic, tylko pulsuje - przez mózg przepływa mu potok zduszonych krzyków, zdławionych jęków. Krew jej łona, krwotok jego duszy - wewnętrzny.
Cytat: | P.S. Wytykania ortografów nie lubię. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ECC dnia Wto 2:07, 04 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:47, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Och, jeju! ECC, wróciłaś!
Bardzo długo Cię nie było. Cały HuK (teraz już pełny nowych osób) tęskni za Tobą. Ja przynajmniej czekałam na te przesycone geniuszem fiki.
Przeczytałam jeszcze raz, od początku, bo bałam się, że czegoś nie pamiętam z poprzednich części. Miałam rację, rok to jednak szmat czasu.
Pisanie życiowych fików to Twoja specjalność, pewnie dlatego, że jesteś dorosła. Nie chodzi tu oczywiście o skończoną osiemnastkę. Ja, jako niedoświadczona dorosłym życiem, ciesząca się głupotami pierdoła, nie posiadam Wena na takie utwory. Mogę sobie tylko poczytać i ucieszyć oczy pięknymi słowami, którymi określasz świat.
Ten fik jest tak niesamowicie bliski prawdy, którą ja przewidziałam dla House'a, że to aż boli. Wszystko obróci się wniwecz, jeśli House w ogóle się nie zmieni. Smutny koniec pseudowesołego geniusza.
Nie wiem, jak Ty to robisz, chyba jesteś takim fikowym Chopinem.
Mam nadzieję, że nie zakończysz tego fika Marszem Żałobnym.
Powodzenia w życiu i pisaniu.
H_a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:47, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję.
Ale myślę, że umiejętność brnięcia w nieciekawe tematy życiowych fików, wynika raczej z wrodzonej nadwrażliwości, nie wieku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:04, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
wow!
ten fick jest cudowny!
dopiero dziś go przeczytałam, bo zwykle z biblioteczki nie czytam '[NZ]' i teraz żałuję...
to wszystko jest takie prawdziwe!
masz wielki talent, ale to ci już pewnie wiele razy mówiono/pisano
bardzo mi się podobało!
mam nadzieję, że na następną część nie będzie trzeba czekać rok!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ECC
Neurolog
Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:09, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję, Gorzato. Ja również mam nadzieję, że nie będę chować Amentii na same dno szuflady.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: W-wa
|
Wysłany: Pią 18:47, 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Och. Wróciłaś. Wróciłaś, Mistrzyni.
Wiem, że nigdy nie skomentowałam ani jednego Twojego fika, zjawiłam się na forum, kiedy Ciebie już tu nie było. Ale czytałam. Czytałam bez tchu i niekiedy ze łzami w oczach. Jesteś bezkonkurencyjna - metafory, porównania, jakie tworzysz, opisy... Niesamowite.
Kilka razy czytałam tę część, szukałam zdania, które mogłabym zacytować. I nie umiem wybrać, nie będę przecież kopiować wszystkiego.
Zaczynam bełkotać, wiem. Ale czasami nawet Tygrysy mogą zaniemówić w obliczu geniuszu.
Życzę, nie wiem, Wena?... Życzę Ci tego, czego zechcesz.
Pozdrawiam,
Tygrys
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 4:03, 12 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Z szybkością godną ślimaka, znalazłam.
Jest. Jest kolejna część.
i to taka, która odbiera mowę i zatyka dech w piersi.
Czytałam, zagryzając z emocji palce i ze łzami w oczach.
Tysiące słow i sformułowań przepływa teraz przez moją głowę, ale żadne nie wydaje się właściwe, by opisać nim to, co przed chwilą przeczytałam. Posiadasz niezwykły dar operowania słowem w sposob absolutnie mistrzowski. W sposób, który pozostawia czytelnika głęboko wstrząśniętego tym, co przed chwilą wymalowało mu się przed oczami.
Prawdziwie poruszona, czekam na więcej.
Cz-Z
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|