|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:51, 10 Lip 2008 Temat postu: Z życia statycznej pielęgniarki... |
|
|
Mój pierwszy fic. Może nie jest rewelacją, ale chciałam coś umieścić. W głowie mam plan na coś większego i znacznie lepszego, więc jeżeli to nie spotka się z całkowitym zbluzganiem i poniżeniem, to zdecyduję się to coś napisać( Zresztą jak się z tym spotka to i tak napiszę :smt002 ). No, to tylę. Konkretnego shipu tu nie będzię...No dobra taki malutki ale to potem.
Za błędy przepraszam, czekam z niecierpliwością na krytykę.
Enjoy!
Czarne chmury leniwie sunęły nad miastem, nie zapowiadając pięknego, poniedziałkowego poranka. Panującą wokół ciszę nagle przerwał nieznośny dźwięk budzika, dając wyraźnie do zrozumienia, że czas najwyższy, aby zmierzyć się z kolejnym dniem.
Spod kołdry wysunęła się ręka, która najwyraźniej czegoś poszukiwała. Gdy jednak, misja nie powiodła się, w stronę (wciąż okropnie dzwoniącego budzika) poleciała poduszka, zrzucając go tym samym z nocnej szafki, ale nie uciszając go. Spod kołdry wyłoniła się w końcu cała postać, która gwałtownie sięgnęła po natrętny zegarek i wyrzuciła go przez okno. Dziewczyna leniwie przeciągnęła się i podeszła do niedaleko stojącego lustra. Zielone, lekko podkrążone oczy uważnie przyglądały się swemu odbiciu, zwracając szczególną uwagę na potargane, rude włosy opadające na ramiona.
Nie zastanawiając się długo, dziewczyna sięgnęła po szczotkę i zaczęła przygotowywać się do swojego trzeciego tygodnia pracy na stanowisku pielęgniarki w Princeton- Plainsboro Teaching Hospital w New Jersey.
Przemoczona i zziębnięta weszła do szpitala, kroki swe kierując od razu do pokoju pielęgniarek. Szpital powoli zapełniał się, mimo że była dopiero 7:30. Szła korytarzem, obserwując ludzi wokół siebie. Cały czas czuła się tu obco. Nie potrafiła przystosować się do nowego miejsca. Pchnęła drzwi do pokoju i szybko prześlizgnęła się do swojej szafki. Z małym lękiem spojrzała na poskładane różowe ubranie i grafik kolejnego dnia, z którym musiała się zmierzyć.
Obecnie nie miała dużo pracy. Porządkowanie kart pacjentów, podanie odpowiednich leków, wykonanie kilku wlewów dożylnych- nic, czego by nie robiła wcześniej w poprzednim szpitalu. Po południu czekało ją jeszcze asystowanie przy dwóch zabiegach operacyjnych i jednym rezonansie.
Po zmianie kroplówki ostatniego pacjenta pozwoliła sobie na krótką przerwę. Nie za bardzo jeszcze wiedziała, co zrobić, czy udać się samotnie do kafeterii czy może przyłączyć się do innych młodych pielęgniarek, które aktualnie usadowiły się w holu, plotkując o wszystkim i wszystkich.
-Alex!- usłyszała za sobą, gdy już miała kierować się do windy. Jedna z trzech pielęgniarek- chyba Brenda miała na imię- zawołała ją i pokazała, żeby podeszła do nich. Rudowłosa nieśmiało zbliżyła się do kobiet, które już wcześniej miała okazję poznać.
-Jak kolejny dzień pracy?- zapytała ją kobieta z czarnymi włosami upiętymi w kok- Alice.
-Cóż, nie jest źle.- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy Alex.- Jakoś sobie radzę, choć nie poznałam jeszcze połowy personelu medycznego.
-Spokojnie. W końcu poczujesz się tu jak u siebie- powiedziała pogodnie trzecia z nich- laborantka Sharon- jakby dokładnie znała obawy nowej pielęgniarki.
-Robisz coś dzisiaj wieczorem? Może poszłabyś z nami…- nie zdążyła dokończyć, gdyż przerwał jej hałas, który zapanował na korytarzu.
-Ta pacjentka musi dostać ten cholerny antybiotyk, inaczej będziesz mogła jej sfinansować sosnową trumienkę- krzyknął na cały szpital wysoki mężczyzna podpierający się na drewnianej lasce.
-Doskonale wiesz, że krzykiem nie robisz na mnie wrażenia, po drugie, nie mogę zmienić jej decyzji.- Odpowiedziała mu spokojnie kobieta z czarnymi włosami, ubrana w eleganckie i bardzo dopasowane ubranie.
-Ale moje decyzje już zmieniasz!- wysyczał lodowatym głosem mężczyzna.
-Bo jesteś moim pracownikiem i jeśli będziesz chciał coś zrobić, co zaszkodzi pacjentom…
-Co, na przykład zdzielić ich laską?- Słychać było, że ten człowiek jest mistrzem sarkazmu.- Ten mężczyzna odmówił leczenia!
-To jest pacjentka House, kobieta.
-Która odmówiła leczenia-głosy powoli milkły, gdyż kłótnia wyraźnie zmierzała do gabinetu administratorki.
Alex jeszcze przez chwilę przyglądała się oddalającym postaciom. Doktor Cuddy zdążyła już poznać, bo to właśnie z nią rozmawiała o możliwości pracy tutaj. Natomiast tego człowieka widziała tylko raz- przez oszklone drzwi diagnostyki, kiedy stał przed białą tablicą i wypisywał coś na niej czarnym markerem.
-Alex? Wszystko w porządku?- zapytała Brenda.
-Tak. Kim jest ten człowiek?
-Chciałaś powiedzieć ten dupek?- odpowiedziała szybko Alice.- To House.
-Nie wydawał się zbyt miły- powiedziała powoli Alex.
-Miły? Chyba żartujesz?! Ten człowiek nie ma w sobie krzty z miłej osoby. To największy sukinsyn w całym New Jersey.
-Aczkolwiek jest też najbardziej znanym diagnostykiem w całym New Jersey- dodała Sharon.
-Czyżbyś broniła tego bezczelnego typa?
Rozmowa na chwilę umilkła, gdyż niedaleko nich właśnie przechodził kuśtykający obiekt ich plotek, a za nim dwóch mężczyzn i kobieta.
Rudowłosa zdążyła poznać tylko kobietę- Alison Cameron. Zastała ją tydzień temu przy umierającym pacjencie. Dawno już nie widziała kogoś, kto tak by się przejął ludzkim losem. Ona sama starała się dystansować do tego, co robi. Przecież nie raz podawała leki pacjentom niedługo przed ich śmiercią.
-Kim są ci dwaj mężczyźni?
-To neurolog Eric Foreman i intensywista Robert Chase.
-Intensywista?- własciwie to tylko słyszała o tej specjalizacji.
-Och, specjalista z intensywnej terapii.- pospieszyła jej z wyjaśnieniami Alice.
-Tak Alice, a ty byś chciała, żeby on się tobą szczególnie intensywnie zaopiekował- powiedziała Brenda z błyskiem w oku i cała czwórka zaczęła chichotać.
-Owszem, chciałabym. Szczególnie gdyby przemawiał do mnie z tym swoim boskim akcentem-rozpłynęła się Alice.
-Chase jest z Australii, stąd ten jego „boski akcent”- powiedziała Brenda widząc zdziwioną minę nowej koleżanki.
-Cóż, ty byś faktycznie wolała, by tobą zaopiekował się ktoś inny, prawda Brenda?- z małą przekornością powiedziała Sharon, wskazując podbródkiem na wysokiego bruneta, o ciepłym spojrzeniu i miłym uśmiechu.
-To doktor James Wilson, onkolog- szybko wyjaśniła Alice.
-Wiem. W tamtym tygodniu podawałam leki na jego oddziale. Zdążyłam się z nim zapoznać, ale nie sądzę, by mnie pamiętał.
-Z pewnością pamięta- zaśmiała się Brenda ignorując pytające spojrzenie rudowłosej.
-Widzisz, doktor Wilson pamięta wszystkie ładne kobiety- wyjaśniła czarnowłosa, wyraźnie podkreślając trzy ostatnie wyrazy. Po raz kolejny czwórka zachichotała.
-No więc jak Brenda? Odpowiedz- spytała ponownie laborantka po krótkiej przerwie.
-Cóż, właściwie to…
-Znalazłaś sobie innego?
-Nie!- powiedziała pospiesznie- ja już dostałam tyle opieki, ile tylko mogłam sobie wymarzyć?- dodała rozanielona.
-Spałaś z nim!- pisnęły kobiety tak, że kilka osób odwróciło się w ich stronę.
-Ciszej! Przecież to nic nowego, że spałam z doktorem Wilsonem. Połowa żeńskiego personelu wzdycha do jego czekoladowych oczu.
-Zapewne kilka osób z męskiego też by się znalazło- dodała z diabelskim uśmiechem Sharon.
Alex słuchała tego wszystkiego uważnie mając uśmiech na ustach. Zaczęła się czuć swobodnie, zupełnie przestała się przejmować swoim strachem i lękiem. Nawet na chwilę zapomniała, że nie całe dwa tygodnie temu rzucił ją chłopach dla innej.
-A ty Sharon, z kim byś się przespała?- odważyła się zapytać rudowłosa.
-Strasznie mnie rozpala Debbie z księgowości, ale ty też jesteś niczego sobie mała- zamruczała laborantka i zaraz potem wybuchła śmiechem.
-Nie żartu, tylko odpowiadaj!- szturchnęła ją Brenda.
-Cóż, jeśli mam wybierać, to pewnie…House- powiedziała niepewnie.
-Co?
-Ten wyprany z uczuć, bezczelny, wredny sukinsyn?!
-Hej! Jest przystojny. I powiedział, że mam oczy jak Salma Hayek.
-To albo był na kacu, albo czegoś chciał od ciebie- po raz ostatni zachichotały ażw końcu ponownie zajęły się pracą.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez eletariel dnia Nie 18:20, 08 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:07, 11 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Całkiem fajne. :smt001
Chyba po raz pierwszy czytam fika napisanego z perspektywy pielęgniarki a nie House'a, Wilsona czy kogokolwiek innego z zespołu. :smt003 Ale to dobrze, bo taka zmiana przydaje się od czasu do czasu.
Jak na razie ciekawie się zaczyna, czekam więc na ciąg dalszy. :smt001
Powodzenia w pisaniu! :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Pią 12:27, 11 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Podoba mi się właśnie to spojrzenie z boku, świeże, nowe, ciekawe :smt001 Zupełnie jakbym razem z nową pielęgniarką poznawała dopiero House'a i pozostałych. Towarzyszy temu przyjemne uczucie pewnej ekscytacji...Co też będzie dalej? :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pią 14:08, 11 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
cudne :smt005 pisz dalej :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:18, 11 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dzięki za tak miłe komentarze <rumieni się>
Wieczorkiem będzie druga a zarazem (chyba) ostatnia część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 15:44, 12 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Świetne . Szczególnie rozczulił mnie fragment o Wilsonie :
To doktor James Wilson, onkolog- szybko wyjaśniła Alice.
-Wiem. W tamtym tygodniu podawałam leki na jego oddziale. Zdążyłam się z nim zapoznać, ale nie sądzę, by mnie pamiętał.
-Z pewnością pamięta- zaśmiała się Brenda ignorując pytające spojrzenie rudowłosej.
-Widzisz, doktor Wilson pamięta wszystkie ładne kobiety.
Tylko, że House powiedział laborantce, że ma oczy jak Salma Hayek, nie pielęgniarce .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 17:44, 12 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Bardzo dobry pomysł, miło tak spojrzeć na naszych ulubieńców z zewnątrz. Nowa perspektywa, kłótnia House'a z Cuddy świetnie napisana, bardzo fajnie się pielęgniarki przegadują (ta z oczami jak Salma Hayek jest super). Mogłabyś troszkę więcej nam o głównej bohaterce powiedzieć, bo na razie taka nieco dwuwymiarowa jest, nie do końca wiadomo, co się ciekawego w jej głowie i w jej życiu dzieje. Ale jestem spokojna, w końcu to jeszcze nie wszystko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:45, 22 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A kiedy nastąpi ciąg dalszy??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:41, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Enjoy!
Part Two and the last:)
Po rozmowie z nowymi koleżankami, czuła się już znacznie lepiej. Wprawdzie nie tak, jak chciałaby w nowej pracy.. Nie bała się już iść korytarzem i patrzeć lekarzom prosto w oczy. Traktowała to jako swój osobisty sukces, ponieważ nigdy nie potrafiła dojść do porozumienia z tymi ludźmi, którzy najczęściej patrzyli się na nią jak na przygłupa, który nie był na tyle inteligentny by skończyć medycynę. Przynajmniej tak było w przypadku jej eks, który postanowił zakończyć z nią związek, bo uważał, że jako chirurg, potrzebuje kobiety, która bardziej zrozumie jego zawód i potrzeby.
Podczas operacji ręce jej nie drżały, nie czuła mdłości. Zawsze pasjonowały ją zabiegi i nie raz marzyła, by czynnie asystować chirurgom. Obecnie mogła się zadowolić tylko funkcją: „przynieś, podaj, pozamiataj”.
Alex wyszła z sali operacyjnej po trzech długich godzinach, marząc tylko o ciepłym prysznicu i czymś do zjedzenia, gdyż przegapiła swoją przerwana lunch. Cudem odratowali pacjentkę, która w trakcie zabiegu miała zawał serca.
Już miała kierować się do pokoju pielęgniarek, kiedy usłyszała głośne kaszlenie i niewyraźne jęki dochodzące z Sali, obok której przechodziła.
-Po…pomocy- wyjąkał młody pacjent.
-Co się dzieje? Proszę na mnie spojrzeć!- Próbowała podnieść pacjenta i ułatwić mu powiedzenie czegokolwiek.
-Nie…nie mogę.. oddychać- wydusił z siebie a następnie odkaszlnął na nią sporą część krwi i zaczął się dusić. Alex przez ułamek sekundy stała jak sparaliżowana i nie miała zielonego pojęcia, co ma zrobić. Widząc przerażoną twarz pacjenta pogrążonego w agonii, podjęła się masażu serca.
-Potrzebna mi pomoc!- krzyknęła w chwili rozpoczęcia ucisków.
Lekarze zjawili się natychmiast, choć jak dla niej stanowczo za wolno. Wykonała kilka ostatnich ucisków i przygotowała się na wdmuchnięcie powietrza w płuca pacjenta, kiedy ktoś ją brutalnie rzucił na ścianę. Chciała za wszelką cenę utrzymać równowagę, niestety bezskutecznie.
-Zastanów się co robisz idiotko! Człowiek przestał tylko oddychać, a ty mu robisz masaż serca?!- nawet nie zauważyła, że pacjentowi zrobili tracheotomię. Spoglądała przerażona na wysokiego mężczyznę o lodowato niebieskich oczach, z których sypały się niebezpieczne iskry.- Dobrze, że nie składałaś papierów na medycynę, bo i tak by nie przyjęli takiego ograniczonego umysłowo przygłupa!
-House! Nie pomagasz nam! -krzyknęła jedna z jego pracownic, doktor Cameron, ale nim skończyła zdanie, diagnosty już nie było w pomieszczeniu.
Alex, dygocząc na całym ciele powoli wstała i mimo, że jej nogi odmawiały posłuszeństwa ruszyła przed siebie. Nie wiedziała gdzie się kieruję, chciała odejść stąd jak najdalej, ukryć się przed wszystkimi, chować się przed całym bólem. Ale w głowie wciąż dudniły jej słowa mężczyzny. Ten człowiek wiedział, gdzie uderzyć, by zadać jak najwięcej bólu. Jakby znał każdy słaby punkt, drugiej osoby. Dziewczyna skryła się w koncie na schodach, pomiędzy piętrami. Większość przemieszczała się windą, więc miała nadzieję, że nikt się tu na nią nie natknie. Łzy lały się potokami z jej zielonych oczu, rozmazując cały makijaż. Nie przejmowała się tym. Pogrążyła się jeszcze bardziej dochodząc do wniosku, że nie ma przy sobie nawet chusteczek.
-Czy coś się stało?- usłyszała obok siebie ciepły głos, w którym można było wyczuć wyraźną troskę. Przeklęła w duchu, że nie usłyszała zbliżających się kroków.
-Nie, nic- starała się za wszelką cenę, by głos przestał jej drżeć, niestety bezskutecznie. Nie spoglądając na rozmówcę spróbowała wstać, ale nagle wszystkie siły jej odeszły.
-Pozwól, że pomogę- już chciała odtrącić pomocną dłoń, którą do niej wyciągnął, ale zdała sobie sprawę, że jednak będzie potrzebowała małej pomocy. Brak jedzenia od wczorajszej kolacji dawał jej się we znaki. Czuła jak silne ręce pomagają jest wstać na nogi i utrzymać się na nich. Przez łzy ujrzała najbardziej urocze czekoladowe oczy, jakie w życiu widziała.
-Dziękuje, doktorze Wilson- bardzo chciała, by jej głos już tak się nie łamał. Mokre oczy szybko wytarła rękawem, pozostawiając na nim resztkę tuszu.
-Ty jesteś Aleksandra, prawda?- zapytał troskliwie, wciąż nie puszczając jej rąk.
-Alex- poprawiła go automatycznie, jak to miała w zwyczaju robić, gdy ktoś używał dłuższej formy jej imienia, za którym szczerze nie przepadała.
-Możesz mi powiedzieć, co się stało, Alex? Bo zwykłe nic nie doprowadza ludzi do płaczu.- nie wiedziała, jak to się stało, ale coś w niej pękło. Wtuliła się w jego ramię i zaczęła przez łzy mówić o wszystkim. O swoich uczuciach, obawach związanych z nową pracą, załamaniu, jakie przechodziła, po stracie chłopaka, a także o bolesnym incydencie z House'm. Onkolog początkowo czuł się lekko wyprowadzony z równowagi, w końcu nie codziennie spotyka zapłakaną pielęgniarkę na schodach, która rzucam mu się ramiona i opowiada o swoich problemach. Co nie znaczy, że mu to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
Oswobodził ramię z jej uścisku i objął w talii. Drugą ręką zaczął gładzić po włosach, jakby była małą dziewczynką, która przestraszyła się brzydkiego potwora, schowanego pod łóżkiem.
Nie zdziwił się wielce, gdy zaczęła opowiadać mu o zachowaniu jego najlepszego przyjaciela. House faktycznie wyjątkowo nie przepadał za pielęgniarkami.
Dziewczyna czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Nie wiedziała dlaczego, ale coś w nich było, dzięki czemu czuła się w nich naprawdę dobrze. Dlatego też nie potrafiła odmówić właścicielowi tych ramion, gdy zapraszał ją na lunch.
***
James Wilson był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Nie tylko znakomitym onkologiem, ale również osobą, z którą można było porozmawiać na każdy temat. Miał poczucie humoru, ale potrafił być też poważny. Miał niezwykle dużo do powiedzenia, ale słuchał równie chętnie. Dlatego też lunch z Boy Wonder Oncologist był najlepszą rzeczą jaka mogła się przytrafić Alex.
Nigdy nie sądziła, że kiedyś tak otworzy się przed jakimś człowiekiem, którego na dodatek ledwie zna. A jednak nie miała problemów z wyjawieniem mu swoich najskrytszych marzeń i uczuć. Dawno nie pozwoliła sobie na tak szczere rozmowy z kimkolwiek.
Sam lunch nie trwał zbyt długo, ale dla niej wystarczająco, by uspokoić się, a nawet uśmiechnąć. Jednak i ta chwila musiała mieć szczyptę goryczy.
-Ależ tak. Czemu mnie to nie dziwi?- usłyszeli obok siebie pełen sarkazmu głos. Zaraz po tym ujrzeli jak szef diagnostyki podchodzi do ich stolika i zajada się wcześniej ukradzioną frytką z talerza Wilsona.- Ja obraziłem niedołężną pielęgniareczkę, ty poleciałeś ją pocieszyć. To kiedy się z nią prześpisz? Zacznę robić zakłady.- dodał, intensywnie wpatrując się w dziewczynę.
-Zapewne już poznałaś doktora House’a?- zapytał lekko zażenowany onkolog.
-Ależ oczywiście. Tylko nie wiem jeszcze, co sprowadza do nas kalekiego mistrza sarkazmu.
-Uuu, niedołężna pielęgniareczka ma też pazurki. Uważaj, bo naskarżę Cuddy o twojej diametralnej pomyłce.
-Za późno. Sama to zrobiłam- odpowiedziała lekko, wpatrując się w diagnostę.
-Kłamiesz.
-Pewności nie masz. Możemy się ścigać do jej biura. Och, czy to nie byłoby nie fair, ścigać się z kaleką.- stwierdziła ironicznie.
-To może ja was zostawię- przypomniał im o swojej obecności Wilson powolnie unosząc się z miejsca.
-Ależ nie ma potrzeby, właśnie wychodziłam- posłała jeden ze swoich uroczych uśmiechów obu panom i wyszła z bufetu.
***
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Większość personelu udała się już po prostu domu, pozostawiając tylko tych nieszczęśników, którzy mieli nocny dyżur. Na szczęście Alex należała do pierwszej grupy, dlatego właśnie chowała z powrotem swoje różowe ubranie do szafki i spakowała rzeczy. Ten dzień z pewnością należał do ciekawych. Trudno powiedzieć, czy był szczęśliwy, czy też był porażką. Był w pewien sposób dziwny.
Opuściła pokój pielęgniarek, kierując się do windy, gdy poczuła, że powinna jeszcze jedną rzecz zrobić.
Delikatnie zapukała do drzwi oddzielający wydział onkologii od reszty szpitala. Zaraz po tym wkroczyła do gabinetu. "Co ja robię do cholery!" przeszło jej przez myśl w chwili, gdy spojrzała się na onkologa.
-Czy coś się stało Alex?- zapytał swoim uroczym, zatroskanym głosem podchodząc do dziewczyny.
-Nie doktorze Wilson. Ja po prostu...-zupełnie zapomniała co chciała powiedzieć. Zapewne było to za sprawą jej zmęczenia a nie przez ten wnikliwy, czarujący wzrok czekoladowych oczu- chciałam ci podziękować.- serce dziewczyny zaczęło bić zdecydowanie za szybko i za głośno, gdy zrobiła krok w stronę mężczyzny.
-Ależ nie ma...
-Jest za co- nie dała mu dokończyć zdania- gdyby nie ty, to pewnie teraz spałabym na tych schodach w kałuży własnych łez. Więc jeszcze raz dziękuję.
Wspięła się lekko na palce z zamiarem pocałowania onkologa w policzek, ale sama nie wiedziała, jakim sposobem odnalazła jego usta. Może on sam jej w tym pomógł. Nieśmiałe muśnięcie wargami, szybko przekształciło się w gorący pocałunek, w którym oboje się zatracili. Chwila stała się dla nich wiecznością. Trwał zaledwie kilka sekund, kiedy w jednym momencie odskoczyli od siebie, jak oparzeni.
-Najmocniej cię przepraszam Alex. Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło, ja...-zaczął przepraszać onkolog, mimo, że jego ciało protestowało i wołało o więcej.
-Nie, to ja przepraszam- jej twarz oblał dziewczęcy rumieniec, który dodał jej uroku.- Ja jeszcze raz dziękuje doktorze i...dobranoc-wyjąkała po czym prędko, acz niechętnie opuściła gabinet.
W zadziwiająco szybkim tempie wróciła do domu. Mimo chłodnego prysznica, który sobie zrobiła, wciąż czuła wewnętrzne ciepło na wspomnienie tych czekoladowych oczu. A kładąc się do łóżka, wciąż czuła smak tych cudownie miękkich ust.
Tak, to zdecydowanie był ciekawy dzień w trzecim tygodniu jej pracy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:41, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Enjoy!
Part Two and the last:)
Po rozmowie z nowymi koleżankami, czuła się już znacznie lepiej. Wprawdzie nie tak, jak chciałaby w nowej pracy.. Nie bała się już iść korytarzem i patrzeć lekarzom prosto w oczy. Traktowała to jako swój osobisty sukces, ponieważ nigdy nie potrafiła dojść do porozumienia z tymi ludźmi, którzy najczęściej patrzyli się na nią jak na przygłupa, który nie był na tyle inteligentny by skończyć medycynę. Przynajmniej tak było w przypadku jej eks, który postanowił zakończyć z nią związek, bo uważał, że jako chirurg, potrzebuje kobiety, która bardziej zrozumie jego zawód i potrzeby.
Podczas operacji ręce jej nie drżały, nie czuła mdłości. Zawsze pasjonowały ją zabiegi i nie raz marzyła, by czynnie asystować chirurgom. Obecnie mogła się zadowolić tylko funkcją: „przynieś, podaj, pozamiataj”.
Alex wyszła z sali operacyjnej po trzech długich godzinach, marząc tylko o ciepłym prysznicu i czymś do zjedzenia, gdyż przegapiła swoją przerwana lunch. Cudem odratowali pacjentkę, która w trakcie zabiegu miała zawał serca.
Już miała kierować się do pokoju pielęgniarek, kiedy usłyszała głośne kaszlenie i niewyraźne jęki dochodzące z Sali, obok której przechodziła.
-Po…pomocy- wyjąkał młody pacjent.
-Co się dzieje? Proszę na mnie spojrzeć!- Próbowała podnieść pacjenta i ułatwić mu powiedzenie czegokolwiek.
-Nie…nie mogę.. oddychać- wydusił z siebie a następnie odkaszlnął na nią sporą część krwi i zaczął się dusić. Alex przez ułamek sekundy stała jak sparaliżowana i nie miała zielonego pojęcia, co ma zrobić. Widząc przerażoną twarz pacjenta pogrążonego w agonii, podjęła się masażu serca.
-Potrzebna mi pomoc!- krzyknęła w chwili rozpoczęcia ucisków.
Lekarze zjawili się natychmiast, choć jak dla niej stanowczo za wolno. Wykonała kilka ostatnich ucisków i przygotowała się na wdmuchnięcie powietrza w płuca pacjenta, kiedy ktoś ją brutalnie rzucił na ścianę. Chciała za wszelką cenę utrzymać równowagę, niestety bezskutecznie.
-Zastanów się co robisz idiotko! Człowiek przestał tylko oddychać, a ty mu robisz masaż serca?!- nawet nie zauważyła, że pacjentowi zrobili tracheotomię. Spoglądała przerażona na wysokiego mężczyznę o lodowato niebieskich oczach, z których sypały się niebezpieczne iskry.- Dobrze, że nie składałaś papierów na medycynę, bo i tak by nie przyjęli takiego ograniczonego umysłowo przygłupa!
-House! Nie pomagasz nam! -krzyknęła jedna z jego pracownic, doktor Cameron, ale nim skończyła zdanie, diagnosty już nie było w pomieszczeniu.
Alex, dygocząc na całym ciele powoli wstała i mimo, że jej nogi odmawiały posłuszeństwa ruszyła przed siebie. Nie wiedziała gdzie się kieruję, chciała odejść stąd jak najdalej, ukryć się przed wszystkimi, chować się przed całym bólem. Ale w głowie wciąż dudniły jej słowa mężczyzny. Ten człowiek wiedział, gdzie uderzyć, by zadać jak najwięcej bólu. Jakby znał każdy słaby punkt, drugiej osoby. Dziewczyna skryła się w koncie na schodach, pomiędzy piętrami. Większość przemieszczała się windą, więc miała nadzieję, że nikt się tu na nią nie natknie. Łzy lały się potokami z jej zielonych oczu, rozmazując cały makijaż. Nie przejmowała się tym. Pogrążyła się jeszcze bardziej dochodząc do wniosku, że nie ma przy sobie nawet chusteczek.
-Czy coś się stało?- usłyszała obok siebie ciepły głos, w którym można było wyczuć wyraźną troskę. Przeklęła w duchu, że nie usłyszała zbliżających się kroków.
-Nie, nic- starała się za wszelką cenę, by głos przestał jej drżeć, niestety bezskutecznie. Nie spoglądając na rozmówcę spróbowała wstać, ale nagle wszystkie siły jej odeszły.
-Pozwól, że pomogę- już chciała odtrącić pomocną dłoń, którą do niej wyciągnął, ale zdała sobie sprawę, że jednak będzie potrzebowała małej pomocy. Brak jedzenia od wczorajszej kolacji dawał jej się we znaki. Czuła jak silne ręce pomagają jest wstać na nogi i utrzymać się na nich. Przez łzy ujrzała najbardziej urocze czekoladowe oczy, jakie w życiu widziała.
-Dziękuje, doktorze Wilson- bardzo chciała, by jej głos już tak się nie łamał. Mokre oczy szybko wytarła rękawem, pozostawiając na nim resztkę tuszu.
-Ty jesteś Aleksandra, prawda?- zapytał troskliwie, wciąż nie puszczając jej rąk.
-Alex- poprawiła go automatycznie, jak to miała w zwyczaju robić, gdy ktoś używał dłuższej formy jej imienia, za którym szczerze nie przepadała.
-Możesz mi powiedzieć, co się stało, Alex? Bo zwykłe nic nie doprowadza ludzi do płaczu.- nie wiedziała, jak to się stało, ale coś w niej pękło. Wtuliła się w jego ramię i zaczęła przez łzy mówić o wszystkim. O swoich uczuciach, obawach związanych z nową pracą, załamaniu, jakie przechodziła, po stracie chłopaka, a także o bolesnym incydencie z House'm. Onkolog początkowo czuł się lekko wyprowadzony z równowagi, w końcu nie codziennie spotyka zapłakaną pielęgniarkę na schodach, która rzucam mu się ramiona i opowiada o swoich problemach. Co nie znaczy, że mu to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
Oswobodził ramię z jej uścisku i objął w talii. Drugą ręką zaczął gładzić po włosach, jakby była małą dziewczynką, która przestraszyła się brzydkiego potwora, schowanego pod łóżkiem.
Nie zdziwił się wielce, gdy zaczęła opowiadać mu o zachowaniu jego najlepszego przyjaciela. House faktycznie wyjątkowo nie przepadał za pielęgniarkami.
Dziewczyna czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Nie wiedziała dlaczego, ale coś w nich było, dzięki czemu czuła się w nich naprawdę dobrze. Dlatego też nie potrafiła odmówić właścicielowi tych ramion, gdy zapraszał ją na lunch.
***
James Wilson był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Nie tylko znakomitym onkologiem, ale również osobą, z którą można było porozmawiać na każdy temat. Miał poczucie humoru, ale potrafił być też poważny. Miał niezwykle dużo do powiedzenia, ale słuchał równie chętnie. Dlatego też lunch z Boy Wonder Oncologist był najlepszą rzeczą jaka mogła się przytrafić Alex.
Nigdy nie sądziła, że kiedyś tak otworzy się przed jakimś człowiekiem, którego na dodatek ledwie zna. A jednak nie miała problemów z wyjawieniem mu swoich najskrytszych marzeń i uczuć. Dawno nie pozwoliła sobie na tak szczere rozmowy z kimkolwiek.
Sam lunch nie trwał zbyt długo, ale dla niej wystarczająco, by uspokoić się, a nawet uśmiechnąć. Jednak i ta chwila musiała mieć szczyptę goryczy.
-Ależ tak. Czemu mnie to nie dziwi?- usłyszeli obok siebie pełen sarkazmu głos. Zaraz po tym ujrzeli jak szef diagnostyki podchodzi do ich stolika i zajada się wcześniej ukradzioną frytką z talerza Wilsona.- Ja obraziłem niedołężną pielęgniareczkę, ty poleciałeś ją pocieszyć. To kiedy się z nią prześpisz? Zacznę robić zakłady.- dodał, intensywnie wpatrując się w dziewczynę.
-Zapewne już poznałaś doktora House’a?- zapytał lekko zażenowany onkolog.
-Ależ oczywiście. Tylko nie wiem jeszcze, co sprowadza do nas kalekiego mistrza sarkazmu.
-Uuu, niedołężna pielęgniareczka ma też pazurki. Uważaj, bo naskarżę Cuddy o twojej diametralnej pomyłce.
-Za późno. Sama to zrobiłam- odpowiedziała lekko, wpatrując się w diagnostę.
-Kłamiesz.
-Pewności nie masz. Możemy się ścigać do jej biura. Och, czy to nie byłoby nie fair, ścigać się z kaleką.- stwierdziła ironicznie.
-To może ja was zostawię- przypomniał im o swojej obecności Wilson powolnie unosząc się z miejsca.
-Ależ nie ma potrzeby, właśnie wychodziłam- posłała jeden ze swoich uroczych uśmiechów obu panom i wyszła z bufetu.
***
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Większość personelu udała się już po prostu domu, pozostawiając tylko tych nieszczęśników, którzy mieli nocny dyżur. Na szczęście Alex należała do pierwszej grupy, dlatego właśnie chowała z powrotem swoje różowe ubranie do szafki i spakowała rzeczy. Ten dzień z pewnością należał do ciekawych. Trudno powiedzieć, czy był szczęśliwy, czy też był porażką. Był w pewien sposób dziwny.
Opuściła pokój pielęgniarek, kierując się do windy, gdy poczuła, że powinna jeszcze jedną rzecz zrobić.
Delikatnie zapukała do drzwi oddzielający wydział onkologii od reszty szpitala. Zaraz po tym wkroczyła do gabinetu. "Co ja robię do cholery!" przeszło jej przez myśl w chwili, gdy spojrzała się na onkologa.
-Czy coś się stało Alex?- zapytał swoim uroczym, zatroskanym głosem podchodząc do dziewczyny.
-Nie doktorze Wilson. Ja po prostu...-zupełnie zapomniała co chciała powiedzieć. Zapewne było to za sprawą jej zmęczenia a nie przez ten wnikliwy, czarujący wzrok czekoladowych oczu- chciałam ci podziękować.- serce dziewczyny zaczęło bić zdecydowanie za szybko i za głośno, gdy zrobiła krok w stronę mężczyzny.
-Ależ nie ma...
-Jest za co- nie dała mu dokończyć zdania- gdyby nie ty, to pewnie teraz spałabym na tych schodach w kałuży własnych łez. Więc jeszcze raz dziękuję.
Wspięła się lekko na palce z zamiarem pocałowania onkologa w policzek, ale sama nie wiedziała, jakim sposobem odnalazła jego usta. Może on sam jej w tym pomógł. Nieśmiałe muśnięcie wargami, szybko przekształciło się w gorący pocałunek, w którym oboje się zatracili. Chwila stała się dla nich wiecznością. Trwał zaledwie kilka sekund, kiedy w jednym momencie odskoczyli od siebie, jak oparzeni.
-Najmocniej cię przepraszam Alex. Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło, ja...-zaczął przepraszać onkolog, mimo, że jego ciało protestowało i wołało o więcej.
-Nie, to ja przepraszam- jej twarz oblał dziewczęcy rumieniec, który dodał jej uroku.- Ja jeszcze raz dziękuje doktorze i...dobranoc-wyjąkała po czym prędko, acz niechętnie opuściła gabinet.
W zadziwiająco szybkim tempie wróciła do domu. Mimo chłodnego prysznica, który sobie zrobiła, wciąż czuła wewnętrzne ciepło na wspomnienie tych czekoladowych oczu. A kładąc się do łóżka, wciąż czuła smak tych cudownie miękkich ust.
Tak, to zdecydowanie był ciekawy dzień w trzecim tygodniu jej pracy.
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Śro 10:44, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | -Ależ oczywiście. Tylko nie wiem jeszcze, co sprowadza do nas kalekiego mistrza sarkazmu. | :smt005
Cytat: | -Kłamiesz.
-Pewności nie masz. Możemy się ścigać do jej biura. Och, czy to nie byłoby nie fair, ścigać się z kaleką.- stwierdziła ironicznie. | :smt005 :smt005 :smt005
chyba House nie często trafia na takie pielęgniarki :smt005
że niby co :smt088 ? Ja protestuję! Chcę daaalej :smt016
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *Madziula* dnia Śro 10:48, 30 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:54, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
AAAAA!!! bosko bosko cudownie wspaniale powalająco! Ja też tak chcę!!!!! :smt007 :smt007 :smt007 Świetne! :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:28, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Gratuluję debiutu i zazdroszczę jednocześnie. :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
judyth1
Ratownik Medyczny
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:33, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Udany debiut, dostajesz pozwolenie na dalszą działalność XDXD
Najlepiej coś z Chesem!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
judyth1
Ratownik Medyczny
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:35, 30 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Udany debiut, dostajesz pozwolenie na dalszą działalność XDXD
Najlepiej coś z Chesem!! :smt003 :smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:09, 05 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | -Ale na moje decyzje już zmieniasz! |
Bez tego "na".
Cytat: | Przecież to nic nowego, że spałam doktorem Wilsonem |
Powinno być "z doktorem..."
Cytat: | -Intensywista?- własciwie to tylko słyszała o tej specjalizacji.
-Och, specjalista z intensywnej terapii.- pospieszyła jej z wyjaśnieniami Alice.
-Tak Alice, a ty byś chciała, żeby on się tobą szczególnie intensywnie zaopiekował- powiedziała Brenda z błyskiem w oku i cała czwórka zaczęła chichotać.
-Owszem, chciałabym. Szczególnie gdyby przemawiał do mnie z tym swoim boskim akcentem-rozpłynęła się Alice.
-Chase jest z Australii, stąd ten jego „boski akcent”- powiedziała Brenda widząc zdziwioną minę nowej koleżanki. |
Mam dziwne ważenie, że ostatnio słyszałam całkiem podobną rozmowę... Ba, chyba nawet w niej uczestniczyłam
Cytat: | -Ciszej! Przecież to nic nowego, że spałam doktorem Wilsonem. Połowa żeńskiego personelu wzdycha do jego czekoladowych oczu.
-Zapewne kilka osób z męskiego też by się znalazło- dodała z diabelskim uśmiechem Sharon. |
James Przelecę Wszystko Wilson
Ja tam preferuję pewne niebieskie oczy ale doskonale to rozumiem
Cytat: | Ale w głowie wciąż dudniły jej słowa mężczyzny. Ten człowiek wiedział, gdzie uderzyć, by zadać jak najwięcej bólu. |
Hm... House wie gdzie uderzyć i jak chce kogoś zranić ego słowa są celne, ale właśnie celuje w ten najbardziej raniący punkt? Ja się raczej zgadzam z Cuddy, że mimo że go zna to zazwyczaj się powstrzymuje.
Cytat: | Onkolog początkowo czuł się lekko wyprowadzony z równowagi, w końcu nie codziennie spotyka zapłakaną pielęgniarkę na schodach, która rzucam mu się ramiona i opowiada o swoich problemach. |
A ja myślałam, że to jego codzienność
Cytat: | Ja obraziłem niedołężną pielęgniareczkę, ty poleciałeś ją pocieszyć. To kiedy się z nią prześpisz? Zacznę robić zakłady. |
Dokładnie o tym samym pomyślałam ;DD
Cytat: | Wspięła się lekko na palce z zamiarem pocałowania onkologa w policzek, ale sama nie wiedziała, jakim sposobem odnalazła jego usta. Może on sam jej w tym pomógł. |
Oj pomógł, pomógł... Wilson to Wilson.
Przyjemne
Pozdrawiam
g
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:22, 08 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za błędy, już poprawiłam:) Cieszę się, że się podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
_kieliszek_
Pacjent
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:43, 06 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Świetne... z chęcią śledziłabym jej następne dni w PP z Boy Wonder Oncologist Cudo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|