|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:34, 12 Kwi 2009 Temat postu: Potwory w szafie |
|
|
Zwefyfikowane przez elfchick
Tytuł: Potwory w szafie
Tytuł oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Autor: Julia Bohemian
Ostrzezenia: Nieprzyjemny temat. Spojlery do 5x20 ("Simple Explanation") i końcówek 4 i 5 sezonu.
Streszczenie: Po wydarzeniach z "Simple Explanation" House dzwoni do Chase'a w środku nocy i zastaje go w łóżku z Cameron.
Od Autorki: Odpowiedzi House'a są oznaczone kropkami ponieważ ich nie słyszymy. Bawcie się dobrze domyślając się co powiedział House. Ale ja wam nie powiem.
------------------------------------------------------
Potwory w Szafie
- Hallo?
-....
- Ugh...słucham? Nie, nie jestem na dyżurze.
-....
- House....Jest środek nocy.
-...
- Cóż, chociażby dlatego, że już dla ciebie nie pracuję.
-....
- To, że nie możesz spać nie oznacza, że inni też...
-....
- Co chcesz żebym zrobił? Chyba żartujesz?
-.....
- W twojej szafie nikogo nie ma, House. Wracaj do łóżka.
-....
- To pewnie wiatr albo coś takiego.
-....
- W porządku, może to deszcz.
-....
- Jakie głosy...coś jakby rozmowa?
-.....
- Może zapomniałeś wyłączyċ telewizor? Cameron czasami się to zdarza i przysięgam, to brzmi jakby ktoś był...
-....
- Ile wypiłeś?
-.....
- Ponieważ, ty zadałbyś takie samo pytanie...
-....
- Może nie dla ciebie...
-....
- To znaczy, że już kompletnie odzwyczaiłeś się od metadonu.
-....
- Ile Vicodinu wziąłeś?
-...
- Dwadziescia miligramów to za malo by pojawiły się halucynacje słuchowe, chyba, że połączyłeś je z...
-....
- Wziąłeś coś innego? Nawet leki bez recepty...paracetamol. Może zapomniałeś.
-....
- Nie zwalam winy na narkotyki. Po prostu... to ty ciągle powtarzasz, że powinno się szukać
najprostszego wyjaśnienia.
-....
- Słucham?
-....
- To niemożliwe, House. On nie żyje.
-....
- Może to był sen. Niektóre sny...kiedy umarł mój ojciec, pamiętam, że śnił mi się calkiem wyraźnie...
-....
- Uspokój się. Nie rozumiem co mówisz.
-....
- Jesteś pewien, że nie jesteś pijany?
-....
- Ponieważ, twój glos brzmi jakbyś był. Zmierz sobie puls.
-....
- Oczywiście, że tak. Zmierz go jeszcze raz.
-...
- Masz w nocnej szafce aparat do mierzenia ciśnienia?
-....
- Nie, nie żartuję.
-...
- To wysoko, House. Jesteś pewien, że niczego nie wziąłeś?
-....
- Nie powiedziałem, że kłamiesz. Mówię, że może zapomniałeś.
-....
- Zdenerwowanie czasami powoduje skoki ciśnienia i problemy z oddychaniem.
-.....
- Tak, używanie żargonu medycznego pozwoli ci pogodzić się z faktem, że widzisz nieżywych ludzi...
-....
- Wcale nie żartuję.
-....
- Boże, aleś się zrobił ostatnio wrażliwy. Ja nawet nie widziałem tego cholernego filmu.
-...
- Tak, ona posiada jego kopię. To nie oznacza, że go widziałem. Z resztą, co za różnica...
-...
- Więc, dlaczego nie zadzwoniłeś do Wilsona?
-....
- A on nie jest w pełni sprawny umysłowo?
-....
- Wydaje mi się, że to był komplement....
-....
- Co zrobisz jeśli tak się stanie?
-.....
- Nie chodzi mi o szaleństwo. Po prostu...to się zdarza.
-....
- Jasne. Przepraszam. Zapomniałem, że ty jesteś niezdolny do ludzkich uczuć. Czy ty w ogóle krwawisz?
-....
- To było pytanie retoryczne. Widziałem jak krwawisz wystraczająco dużo razy żeby wiedzieć, że jesteś czlowiekiem.
-....
- Uh...cóż, niech pomyślę...zostałeś postrzelony w mojej obecności.
-....
- Wcale nie narzekam.
-....
- Może zależy mu na tym żebyś przestał szukać śmierci.
-....
- To był wypadek.
-....
- Cóż, może powinieneś z nim o tym porozmawiać?
-......
- Ponieważ, rozmowa ze mną w niczym ci nie pomoże.
-.....
- Naprawdę mam nadzieję, że to tylko metafora.
-....
- Skąd on może to wiedzieć, jeśli sam mu nie powiesz?
-....
- Więc, nie masz powodu by oczekiwać, że on...
-.....
- Cóż, myślę, że on ma rację.
-....
- Nie jestem po niczyjej stronie.
-.......
- On pracował dla ciebie ponad rok. Nie sądzisz, że to oznacza że mógłbyś....
-....
- Nie rozmawiamy o mnie. Nie zmieniaj tematu.
-....
- Ponieważ mnie zwolniłeś. Foreman i Cameron złożyli wymówienie. Ja nie.
-....
- Cóż, jasne, że wtedy tak nie myślałeś.
-....
- Nie mówię, że nie jesteś do tego zdolny. Mówię tylko, że na to nie wygląda.
-....
- Tak, Cameron jest ze mną.
-....
- Mam ci powiedzieć gdzie sypiam? Przecież już dla ciebie nie pracuję.
-....
- Nie rozstaję się z komórką. Wiesz o tym.
-....
- Jestem pewien, że nikt tak nie myśli, House.
-......
- Cóż, on jest idiotą.
-....
- Rozmawiałem z nim po pogrzebie i on nic takiego nie powiedział.
-.......
- Nie powiedziałem nigdy, że jesteśmy sobie bliscy. Nie jesteśmy. Po prostu powiedziałem, że rozmawialiśmy. Dlaczego obchodzi cię jak bardzo jesteśmy sobie bliscy?
-....
- Może potrzebował czasu. Nie kazdy może od razu....
-....
- Jasne...Jestem pewien, że spędzili mnóstwo czasu na plaży popijajac margaritę. Miejmy nadzieję, że ktoś inny umrze tuz przed sezonem snowboardowym.
-....
- Może powinieneś. To dlatego Cuddy zaproponowała, że da ci wolne.
-....
- Jasne, ponieważ ty nie czujesz żałoby.
-....
- Nie wiem jak inaczej to nazwaċ. Ktoś kto był dla ciebie kimś więcej niż tylko przypadkowym znajomym zmarł i teraz doświadczasz nietypowych...
-....
- Chociaz był tylko twoim pracownikiem nie oznacza to, że nie był dla ciebie ważny...
-....
- Cóż, przepraszam. Jaka jest twoja definicja słowa 'ważny'?
-....
- Ja ledwie go znałem. Ty pracowałeś z nim codziennie.
-....
- Alternatywą jest to, że ty naprawdę widzisz prawdziwych, zmarłych. Co wydaje ci się bardziej prawdopodobne?
-...
- To nie jest podobne do Gregory'ego House'a ktorego znam.
-...
- Zadzwoń na policję jeśli naprawdę myślisz, że w twojej sypialni jest intruz.
-...
- Ponieważ, nie wiem co mam ci powiedzieć.
-....
-Wiesz, że kiedy przyjadę, nic nie znajdę. Naprawdę chcesz przez to przejść?
-...
- Ponieważ, nie chcesz wezwac policji, jakaś część twojego umysłu wie, że to nie jest prawdziwe.
-....
- Nie powiedziałem, że to nie wydaje ci się byċ prawdziwe.
-...
- Jak myślisz czego oni mogą chcieċ?
-...
- Wcale nie. Po prostu staram się zrozumieć twoje przywidzenie. Może wtedy uda mi się zrozumieć dlaczego....
-...
- Więc, powiedz im żeby sobie poszli.
-....
- Może podświadomie pragniesz ich obecności.
-....
- Nie wiem. Jeśli nadal czujesz się winny z powodu tego co stało się z...
-...
- Nie powiedziałem, że to była twoja wina. To nie znaczy, że nie czujesz się winny. Poczucie winy zwykle jest niewytlumaczalne.
-....
- W porządku...Cóż, może oni mają nadzieję, że teraz będą mogli udzieliċ ci odpowiedzi.
-....
- O życiu...kosmosie...wszystkim?
-....
- Cóż, w takim razie wyobraź sobie Ghandi'ego i Isaaka Newtona.
-....
- Jak inaczej miałbym to nazwaċ? Diagnostyczne kryteria psychozy to...
-....
- House, oni nie są prawdziwi. Wiesz, że nie są.
-...
- Nie, nie możesz. Cameron i bez tego jest w złym nastroju bo musiała pracowaċ przez dwie zmiany. Napewno nie pozwoliłaby ci....
-....
- Kanapa jest niewygodna. Wierz mi. Lepiej bedzie ci w domu, we wlasnym łóżku.
-....
- Więc, zadzwoń po Wilsona.
-....
- Idź do hotelu. Staċ cię.
-....
- Ponieważ...zakładajac , że masz rację i naprawdę widzisz zmarłych, to oznacza, że twoje mieszkanie jest nawiedzone, i z tego co wiem...nawiedzone zwykle bywają miejsca a nie ludzie.
-....
- Czy przestawiają przedmioty, zsuwiają coś ze stołu i składają krzesła?
-.....
- Żartowałem. To tylko film.
-....
- Oparty na faktach? Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz?
-....
- Więc, użyj metody naukowej, i znajdź inne wyjście.
-.....
- To oznaczałoby, że widziałbyś albo jedno albo drugie, nie ich oboje jednocześnie. Ich odejścia nie miały ze sobą nic wspólnego.
-....
- Ty we wszystkim widzisz związki. To musi byċ z czymś powiązane, żeby miało sens.
-....
- Spisek? Proszę nie zmuszaj mnie do dodania paranoi do listy objawów.
-....
- Oni nawet się nie lubili.
-....
- To nie oznacza, że knują coś przeciwko tobie.
-....
- Cóż, jej nogi rzeczywiście sięgały Kanady.
-....
- Wątpię aby Wilsonowi zależało na tym, że tobie wydaje się ze jego nieżyjąca dziewczyna ma romans z twoim nieżyjącym pracownikiem.
-....
- Ponieważ, to brzmi jakbyś tak wlasnie myślał.
-....
- Oni nawet nie zostali pochowani na tym samym cmentarzu.
-.....
-Taak...Pamietam, że słyszałem to słowo na pogrzebie.
-....
- Cóż, w porządku. To wiele o nim tłumaczy, ale nie o niej.
-....
- Czy ona według ciebie wyglądała na Hinduskę? W jej karcie nie było żadnej wzmianki o jakiejkolwiek religii.
-....
- Byłem jej lekarzem.
-....
- Zapytałem. Nie chciała.
-....
- Tak, to z mojej winy jej dusza nie zaznała spokoju. Gdybym tylko wykonał należycie swoja pracę i pomogł jej przedostac się przez Styks.
-....
- Myślałem, że nie wierzysz w zycie pozagrobowe.
-....
- Więc myślisz, że Bog ukarze go i sprawi, że on wróci jako...jako...owad albo coś w tym rodzaju?
-....
- Nawet gdyby tak było, w co naprawdę wątpię, dlaczego byłbyś tego winien?
-.....
- To nawet nie ma sensu, House.
-....
- W porządku...Cóż, może to prawda a oni maja różne powody.
-....
- Nie wiem. To ty unikasz logicznego myślenia.
-....
- Więc, ich zapytaj.
-.....
- Nie drażnię się z tobą. Dogadzam ci.
-....
- Nie powinieneś już tego wiedzieć?
-....
- Jesteś tego świadom ponieważ, oni są wytworem twojego umysłu nawet jeśli tylko podświadomym.
-.....
- Chcesz, żebym znowu cię zahipnotyzował?
-.....
- Nie przez telefon.
-....
- Nie powiedziałem, że zgadzam się wywierciċ dziurę w twojej czaszce. Nie wszytko musi byċ robione ekstremalnie, House.
-....
- Lepiej tego nie rób.
-....
- Chcesz dostaċ następnego ataku serca?
-....
- Jestem pewien. Ostatnim razem też na siebie uważałeś.
-....
- Nie masz powodu by wierzyċ, że to wyjaśniłoby cokolwiek.
-....
- Taak, do momentu, w ktorym sam prawie nie zginąłeś.
-...
- Cóż, ona już nie śpi.
-....
- Nie chciało mi się wstaċ z łóżka.
-.....
- Dlaczego obchodzi cię co ona podsłyszy?
-....
- Myślę, że ona zdaje sobie z tego sprawę.W końcu pracowała dla ciebie trzy lata.
-.....
- To nie zmieniłoby jej opinii na twój temat.
-.....
- Tak, jestem pewien. Ona...ona kiwa głową. Tak, mówi, że to nie zmienia jej opinii na twój temat.
-.....
- Ja nie kłamię. Chcesz z nią porozmawiać?
-....
- Ona nie sądzi, że zwariowałeś.
-.....
- Ja też nie.
-.....
- Od kiedy obchodzi cię co o tobie myślimy? Od kiedy obchodzi cię co ktokolwiek o tobie myśli?
-....
- Nie myślę o samobójstwie, House. Cameron też nie.
-.....
- Mogę z cała pewnością powiedzieć ci, że nie mam żadnych planów co do zabicia się.
-.....
- Oni z pewnością także nie.
-.....
- Co oznacza, że on prawdopodobnie szukał pomocy, i udało mu się uporać ze swoimi problemami... Kutner nie miał tyle szczęścia.
-....
- Ale ty nie mogłeś o tym wiedzieć. Dlaczego wydaje ci się, że on zaakceptowałby pomoc?
-....
- Od kogokolwiek.
-.....
- Może on nie chciał żeby ktokolwiek wiedzial co on naprawdę czuje.
-....
- Żeby ludzie nie martwili się o niego?
-.....
- Co to miało znaczyċ? Czy starasz się wmówiċ mi, że istnieje powód żebym zaczął się o ciebie martwiċ?
-.....
- Ponieważ, kiedy mówisz coś takiego, to brzmi jakbys rozważał...
-.....
- I nie chcesz przyjąć pomocy. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
-.....
- To nie prawda. Każdy tego potrzebuje.
-.....
- Przerażasz mnie.
-.....
- Jeśli tam przyjadę, zrobię więcej niż tylko zajrzę do szafy.
-.....
- Po pierwsze wezwę karetkę.
-.....
- Myślę, że Wilson rzuciłby słuchawką dziesięċ minut temu.
-.....
- Ponieważ, jest już na to odporny.
-.....
- Nie...nie...rób tego. Starasz się wzbudziċ we mnie wystarczająco wielkie poczucie winy żebym przyjechał?
-.....
- Więc, teraz mnie szantażujesz? Jeśli jesteś chory, musisz pojechać do szpitala. Jak mógłbym ci pomóc po przez....
-.....
- A może to neurologiczne. Nie dowiesz się jeśli się nie przebadasz.
-.....
- Nie chcesz znaċ mojej prawdziwej opinii.
-.....
- Od kiedy?
-.....
- W porządku....Myślę, że to ma podłoże psychologiczne.
- ......
- Nie powiedziałem , że jesteś pomylony. Powiedziałem, że myślę, że to jest...
-.....
- Ponieważ, jesteś wykończony. Śmierċ jest stresująca...dla wszystkich, bez względu na to jak bardzo głęboko byłeś związany z osobą ktora umarła.
-....
- Jak to nie byłeś z nim związany?
-......
- Cóż, on ma inny sposób radzenia sobie z tym niż ty.
-.....
- On ma żonę. To wiele zmienia.
-....
- A oni mają siebie nawzajem. To także pomaga.
-....
- Może on nie wie co zrobiċ.
-....
- Kiedy umarła moja matka, na początku nie zareagowałem. Następnego dnia poszedłem do szkoły. Ludzie podchodzili do mnie i powtarzali jak bardzo jest im przykro. Ale ja nie mogłem się przemóc żeby...
-....
- Nie wiem...czegos takiego nie da się po prostu zmierzyċ.
-....
- Nie byłem w szoku. Ona przez lata powoli zapijała się na smierċ.
-....
- A to była niespodzianka. Sam widziałeś ile szkody wyrządziłem bo, nie mogłem sobie z tym poradziċ. Zabiłem pacjentkę.
-.....
- Możliwe do zrozumienia....ale nie wybaczalne.
-....
- Więc ich zwolnij i zatrudnij troje nowych pracowników.
-....
- Ja też nie sądzę by ona się na to zgodziła.
-.....
- Nie możesz nacisnąċ klawisza 'Reset' za każdym razem kiedy masz problem, House. Życie to nie gra komputerowa.
-.....
- Naprawdę myślisz, że to by coś zmieniło?
-.....
- A co się stanie gdy zatrudnisz nowych pracowników i dowiesz się, że oni także są śmiertelnikami?
-....
- Kazdy ma sekrety. Sam ciągle tak mówisz.
-.....
- Cóż, najwidoczniej nie było.
-.....
- To dobrze, że za nim tęsknisz. To dobrze, że jeśli jesteś wściekły na....niesprawiedliwość.
-....
- Ponieważ, jesteś.
-.....
- Jest w tym coś więcej niz tylko to.
-....
- Więc się myli.
-....
- Więc dlaczego nie powiesz mu o tym, zamiast czekaċ na to az on zgadnie co czujesz?
-....
- Myślę, że masz nadzieję, że tak właśnie się stanie. Ale czy to naprawdę coś by zmieniło? On nadal by nie żył.
-....
- Czasami wiedza jest przereklamowana.
-.....
- Jasne, kiedy chodzi o chorobę i możemy ja zdiagnozować i wyleczyć. Wtedy wiedza ma sens.
-....
- Czym byś się wtedy dręczył?
-.....
- Wiesz, że to nie prawda. Znalazłbyś coś innego.
-.....
- Nie...Mówię, że powinieneś daċ sobie z tym spokój.
-.....
- Więc, wygląda na to, że masz dwoje nowych współlokatorów. Nie zapomnij kupić więcej jedzenia i gry planszowe.
-.....
- Myślę , że będą, tak długo jak ty bedziesz bronił się przed stawieniem temu czoła.
-....
- Wiem , że ci się nie wydaje. Ale jesteś.
-....
- Rozmowa o tym może pomóc.
-....
- Chodziło mi o profesjonalistę.
-....
- Nie chodzi o to, że mi to przeszkadza. Ale nie czuję się odpowiednio przygotowany żeby....
-....
- Więc, nic się nie zmieni.
-....
- Możesz spróbowaċ medytacji.
-.....
- Możesz zacząċ od przyznania, że to dotknęło także ciebie.
-.....
- Sądzisz, że widzenie nieżywych osób nie oznacza, że ty także zostałeś dotknięty przez to co się stało?
-....
- Więc co czujesz?
-.....
- Jest, jeśli nie znasz odpowiedzi.
-.....
- Myślę, że wiesz.
-....
- Nikt nie mówi, że musisz płakaċ by byċ w żałobie.
-....
- On jest ostatnią osobą ktora powinna radziċ innym w jaki sposób powinno się stawiaċ czoła śmierci.
-....
- To jego pacjenci. To nie to samo.
-.....
- Cóż, wtedy powiedziałbym, że masz problem.
-....
- Jak możesz nie wiedzieć?
-....
- W porządku, myślę, że jesteś zmartwiony. Ponieważ...go lubiłeś. On cię lubił. Lubił dla ciebie pracowaċ. Czujesz, że powinieneś był to wyczuć. To, że tego nie wyczułeś sprawia, że czujesz się winny Ponieważ...Może mógłbyś mu pomóc. Może mógłbyś go uratowac.
-....
- Nie...myślę, że to cię przeraża... to, że może chciałbyś mu pomóc.
-....
- Co nie oznacza, że nie chciałbyś.
-....
- Czy ktokolwiek tego chce?
-.....
- Sam spytałeś.
-.....
- Myślę też, że...jest ci po prostu smutno. Ktoś z kim lubiłeś przebywać odszedł.
-....
- Na tym polega żałoba, House. To tesknota za czymś, czego już nie ma.
-....
- Och, świetnie. Przeszliśmy od targowania się do depresji.
-.....
-Jesteś, jesteś.
-......
- Już ci powiedziałem, że leki mogą pomóc.
-.....
- Ponieważ, myślę, że ty chcesz mieċ to pod kontrolą, i wiesz, że nie możesz.
-.....
- Nie, teraz jestem w salonie.
-.....
- Ona jest zmęczona.
-.....
- Mam jutro wolne.
-......
- Tak, to jedyny powód, dlaczego jeszcze z tobą rozmawiam.
-.....
-Czy cokolwiek jest jeszcze otwarte?
-......
- Wracaj do łóżka, House.
-....
- Więc napij się ciepłego mleka albo czegoś takiego.
-....
- Wtedy naprawdę cierpiałbyś na psychozę.
-.....
- Taak, a co z jutrzejszą nocą, i kolejną?
-....
- Więc... po prostu nie przyznasz, że to będzie problem?
-.....
- Zrobię to, jeśli ty obiecasz mi, że zapiszesz się do psychiatry.
-....
- Przynajmniej zrób sobie MRI.
-....
- Nie sądzę. Ale jeśli uda nam się wykreśliċ czynniki fizjologiczne, wtedy może przyjmiesz do wiadomosci, że to może mieć podłoże psychologiczne.
-.....
- Nie, myślę, że to dlatego nie chcesz dowodów.
-....
- Ponieważ, wolałbyś daċ wywierciċ sobie dziurę w czaszce, niż przyznaċ się do własnej żałoby.
-.....
- A potem umówisz się na wizytę?
-....
- W porządku.
-.....
- Tak, przyjadę.
-.....
- Nie, nikomu o tym nie powiem.
-.....
- Daj mi dwadzieścia minut.
-.....
- W porządku....do zobaczenia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez elfchick dnia Pon 2:34, 13 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
mysle-szerzej
Stomatolog
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rumia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:22, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
hmmm intrygujący fik fajnie że nie ma odpowiedzi Housea.. to niezła zabawa dla domysłów co i jak powiedział.. kurcze kobito to daje do myślenia teraz się będę zastanawiać nad tym czy taka rozmowa mogłaby mieć miejsce.. jak dla mnie Chase chyba spławiłby go albo przyjechał hmmm a może jednak nie? intrygujące jednym słowem wg mnie udany tekst
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:07, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Świetna zabawa przy czytaniu
Czekam na tłumaczenie kolejnej części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mamba
Pacjent
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:53, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Być może to dlatego że padam na nos (mimo, że jest dosyć wczesna godzina), albo po prostu kwestia gustu - za ciężko mi się to czytało.
Pomysł świetny, bardzo oryginalny, można sobie zrobić niezłą zabawę domyślając się co powiedział House. Ale myślę, że gdyby ten tekst był krótszy, byłoby to z korzyścią dla niego.
Więc ogółem na plus, ale długość sprawiła, że szczerze mówiąc nie doczytałam do końca.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 2:39, 13 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Sposób Ekstremalny
Tytuł oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Chase nie zauważa House'a kiedy dociera do jego mieszkania. Spodziewał się znaleźċ go zwisającego z sufitu lub unoszącego się w wannie pełnej wody. Jest to, oczywiście, stereotyp. Ale stereotypy mają powód do istnienia, i wniosek jest taki, że jeśli Kutner nie był na nie odporny, House także nie jest.
Chase wchodzi głębiej do mieszkania i zauważa House'a na podłodze opartego plecami o ścianę tuż obok drzwi łazienki z nogami i ramionami rozpostartymi luźno. Od razu podbiega do niego, klęka obok, i mierzy mu puls. Jest nadal wyczuwalny, ale przyspieszony. Jego serce desperacko stara się utrzymaċ przepływ natlenionej krwi.
- Mmm...nie. - Mruczy House. Jego usta, otoczone śliną która zwisa z nich Bóg jeden wie jak długo, są jedyną poruszającą się częścią jego ciała reszta wydaje się byċ sparaliżowana. -...oni nie chcieli się... zamknąċ. Musiałem...musiałem ich uciszyċ.
- Jezu. - Mówi Chase, kiedy zauważa leżącą obok strzykawkę i fioletowy siniak na przedramieniu House'a.
Łyżka stołowa z wygiętą do tyłu rączką leży niedaleko wraz z szeregiem innych osobliwych przedmiotów: zapalniczką, butelką wody, butelką spirytusu salicylowego i paczką wacików kosmetycznych.
Chase nie wie na tyle dużo o narkotykach ulicznych by móc ustaliċ ile House wziął i czy jest to toksyczne. Ale biorąc pod uwagę jego płytkie oddychanie, Chase wie, że najlepiej będzie zabraċ go do szpitala.
------------------------------------------------
- On nie chciał się zabiċ, - Chase tłumaczy Cameron na izbie przyjęċ. Powiadomił ją telefonicznie o ich przyjeździe i, kiedy usłyszał oschłośċ w jej głosie, wiedział że to się jej nie podobało.
- Jasne, że nie...chciał tylko uciszyċ głosy w swojej głowie.
Chase nie słucha jej dalszego wywodu na temat tego, że umożliwianie przywidzeń House'a tylko wszystko pogorszyło, że powinien był zmusiċ House'a do poszukania pomocy, może powiadomiċ Cuddy i Wilsona. House podobno zapisał się do psychiatry. Ale nigdy do niego nie poszedł. Od MRI także się wymigał. Chase wie o tym wszystkim, wie doskonale co powinien był zrobiċ, i w czym zawiódł. Nie musi tego słuchaċ.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Pyta Wilson, i patrzy na niego jakby naprawdę nie rozumiał dlaczego Chase nie podzielił się z nim tą informacją. Co więcej, on jest o wiele mniej zszokowany przez to, że House przedawkował heroinę, niż to że on widzi zmarłych. Chase pamięta jego podejście, kiedy on po raz pierwszy i jedyny poddał House'a hipnozie w zeszłym roku. Prawie spodziewa się, że Wilson zapyta go o to dlaczego jego zmarła dziewczyna odwiedza House'a a nie jego, i czy jest wtedy ubrana czy nie. Na szczęście on tego nie robi.
- On poprosił mnie żebym tego nie robił. - Oświadcza Chase.
- Tracił rozum a ty... pomyślałeś, że zatrzymasz to dla siebie?
Chase nie wie dlaczego to zdanie go wkurza. Po prostu. I nie chce, w tej chwili, rozmawiaċ o frustracji drugiej osoby.
- On nie chciał, żebyś o tym wiedział, okej? Może powinieneś, przez chwilę, sam zastanowiċ się dlaczego i zostawiċ mnie do cholery w spokoju.
--------------------------------------------------------
Osiem godzin po przywiezieniu House'a do szpitala, Chase wychodzi do stołówki napiċ się kawy z Cameron. Tak naprawdę to mu się nie chce. Idzie tam tylko dlatego, iż obawia się, że jeśli tego nie zrobi, doprowadzi do końca ich związku. Nie jest pewien dlaczego pozwala mu trwaċ, kiedy wydaje mu się to zbiorem rutyny, nawyku i zobowiązań. Ona jest po prostu ciepłym ciałem po drugiej stronie łóżka. Ale on nie jest gotowy na kolejną poważną zmianę w życiu.
Wsiada do windy i leniwie naciska guzik trzeciego piętra. Winda zatrzymuje się na drugim i wchodzi do niej troje znajomych osób. Wszyscy zatrzymują się by spojrzeċ na guziki, zauważają, że numer trzy został wybrany i cofają się kiedy zamykają się drzwi.
- Jedziecie zobaczyċ się z House'em? - Pyta Chase. Potrzebuje snu. Zastanawia się jak długo może odmawiaċ sobie odpoczynku zanim także zacznie widzieċ zmarłych.
Foreman unosi trzymane w rękach papiery.
- Nasz pacjent...Zrobiliśmy mu USG, które nic nie wykazało...-
- Pacjent? - Wykrzykuje Chase.
Nagle jest zupełnie przytomny. Myśli -nie ma nadzieję - że się przesłyszał. Wydawało mu się, że śmierċ Kutnera nauczyła pracowników House'a, że powinni zainteresowaċ się drugą osobą, bez względu na to czy ta osoba to doceni czy nie, bez względu na to czy ta osoba na to zasługuje. Ponieważ, inaczej ta osoba odstrzeli sobie mózg.
- Jedziecie rozmawiaċ z nim o pacjencie?
Jedyną odpowiedzią jest szerokie, zmieszane spojrzenie trzech par oczu. Wszystkie mówią to samo. O czym jeszcze powinniśmy z nim rozmawiaċ?
- On próbował się zabiċ. - Chase prawie krzyczy, chociaż przez ostatnie dwadzieścia minut usiłował przekonaċ Cameron, że wcale tak nie było.
- Czy powinniśmy byċ tym zaniepokojeni? - Pyta Foreman. Najwyraźniej nadal skupiony jest na pacjencie, tym który nie jest odpowiedzialny za ich cierpienie. Z wyrazu jego twarzy wynika, iż myśli on, że cokolwiek zrobił sobie House, sam jest sobie winien.
- On ciągle robi takie rzeczy. - Foreman dodaje, jakby to wszystko tłumaczyło.
Chase nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo chciał uderzyċ Foremana odkąd -cóż- najwyraźniej od dnia kiedy się poznali. Chociaż nie jest gwałtowną osobą, zawsze powtarzał sobie, że zrobiłby to, że Foreman nie jest takim twardzielem na jakiego wygląda. Cóż, prawdopodobnie jest. Ale, w tym momencie, to nie ma znaczenia. Najważniejszy jest element zaskoczenia.
Wynik badania wypada Foremanowi z rąk. Foreman cofa się by utrzymaċ równowagę i przewraca Tauba. Trzynastka opada na kolana by pomóc im obu. Wszyscy troje nadal są na podłodze kiedy docierają na miejsce i otwierają się drzwi windy.
- Trzymajcie się od niego z daleka. - Ostrzega Chase, wytykając ich palcem. Wie, że to nie brzmi groźnie. Ale chciałby myśleċ, że to iż on jako jedyny jeszcze stoi działa na jego korzyśċ.
------------------------------------------
House jest przytomny, ale nie kompletnie świadom tego co się dzieje. Z powodu podanego mu antidotum na opiaty potrzebnego by zneutralizowaċ skutki heroiny, jest on na ostrym głodzie, i nie może wziąć nic na ból nogi, dopóki hemodializa nie usunie reszty toksyn z jego organizmu.
- Powinieneś spróbować odpocząċ. - Mówi Chase, ponieważ House nie spał wiele godzin i musi być zmęczony.
- Nie mogę...spać.- Odpowiada House, słowa ciągną mu się na języku.
- Musisz spróbować.- Namawia Chase. - Zamknij oczy.
- Żadnego...więcej...gadania.
- W porządku żadnego gadania. Śpij.
- Im... to powiedz.- Wyjaśnia House, z urywanym oddechem. Przekazanie tej wiadomości jest na tyle ważne, że House jest gotowy odmówić sobie powietrza by tego dokonać.- Żadnego...więcej...gadania.
Chase nie jest pewien czy chce to wiedzieć. Ale i tak pyta.
- Komu?
- Kut...nerowi...Am...ber...Tacie
- O Boże. - Mruczy Chase. To jest gorzsze niż myślał.
Przez chwilę zastanawia się nad przyniesieniem wody święconej i pobłogosławieniem sali szpitalnej House'a, zastanawiając się czy samo znaczenie tego aktu odniosłoby pozytywny efekt, czy nie wystarczyłoby pomodlić się by przegonić złe duchy. Jest pewien, że Kutner nie był ani trochę zły, chociaż miał pewne podejrzenia względem Amber. Nie wie nic o ojcu House'a poza tym, że on nie żyje i House, z jakiegoś, nie chciał jechać na pogrzeb.
- Po prostu zamknij oczy i śpij. - Powtarza Chase, chociaż jego słowa nie przyniosą ukojenia. Cokolwiek męczy House'a pewnie tylko na to czeka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Antralina
Pacjent
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Golubkowo. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:33, 14 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Drugi odcinek mnie zaskoczył, ponieważ, czytając pierwszy, myślałam, że opowiadanie będzie nieco weselsze (chociaż, czego można się spodziewać, jeśli autorką ficka jest wspaniała Julia Bohemian).
Mam tylko nadzieję, że nie będzie aż tak dramatycznie jak w Walking Away... Dlaczego ship House/Chase musi być aż tak bardzo naszpikowany trudnościami?
Gratuluję chęci tłumacenia kolejnego ficka i pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
elfchick
Stomatolog
Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olsztyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:24, 14 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Pełna Chata
Tytuł oryginału:[link widoczny dla zalogowanych]
Notka tłumaczki: Uwaga akcja tej czesci rozgrywa sie po "Potworach w Szafie" ale PRZED "Sposobem Ekstremalnym". I nie, nie ma ona nic wspolnego z serialem w ktorym graly Mary-Kate i Ashley Olsen
Amber opiera się o zlew w męskiej toalecie, jej długie nogi wystają spod szarej spódnicy, którą chwalił Wilson. Oczywiście, Wilson chwalił w niej wszystko. Więc teraz jest mu trudno pamiętać szczegóły. Widziałeś ten worek na kartofle, w który ubrana była Amber kiedy podwiozła mnie dzisiaj rano, zauważyłeś sposób w jaki podkreślał on jej figurę i osobowość? Gdzie ona się podziewała całe moje życie?
- Czy wydawało ci się, że Tauba obchodzi twój żałosny pomysł? - Pyta. - On ciebie nie cierpi. Znosi cię tylko dlatego, że chce dodać twoje nazwisko do swojego CV.
- To był dobry pomysł. - Szepcze House, pozwalając wodzie oblać jego dłonie. Zimno jest bolesne, nawet paraliżujące i po mimo nieprzyjemnych wspomnień, które przywraca, on tego właśnie potrzebuje w tym momencie.
W głębi duszy, House wie, że jej tam nie ma, chociaż coraz trudniej jest mu być pewnym. Ale, Boże, on chce teraz krzyczeć, chce krzyknąć żeby sobie poszła i nie wróciła. Niech sobie wszyscy myślą, że zwariował, że przekroczył granicę między ekscentrykiem i kompletnym świrem.
Najpierw poszedł do Cuddy i zaproponował, że na razie nie będzie szukał nikogo na miejsce Kutnera. Więc w międzyczasie, mogliby podzielić pieniądze, które on by zarobił, między resztę jego pracowników. W końcu Taub ciągle narzekał jak bardzo potrzebuje pieniędzy. House podejrzewał, że Foreman i Trzynastka niedługo się pobiorą. Ludzie ciągle powtarzali mu , że potrzebują pieniędzy na wesele. Może w ten sposób udałoby mu się zmienić ten cały bałagan w coś pozytywnego. Ona zgodziła się i przedstawiła jego pomysł radzie nadzorczej, która także wyraziła zgodę. Cuddy wydawała się być zadowolona z tego, że on stara się zrobić coś miłego dla swojego zespołu.
Ponieważ był pewien, że jego pracownicy będą mu wdzięczni za tymczasowe podwyżki,przegrał. Nie przewidział tego, iż oni pomyślą że to jakaś gra. Foreman nazwał go zimnym draniem za to, że potraktował śmierć Kutnera jako kolejną okazję do manipulacji innymi ludźmi, a Taub zadeklarował, że nie przyjmie tych pieniędzy.
Odwal się, House. Zdawały się mówić ich twarze. Jak śmiesz być teraz dla nas miły. Pewnie nawet nie wiesz co to znaczy.
- Wiesz, oni ciebie nienawidzą, - kontynuuje Amber, wychodząc za nim z łazienki na korytarz. - Wszyscy cię nienawidzą. Widzisz tamtą pielęgniarkę, ona nawet cię nie zna, ale cię nienawidzi.
House stara się ją wyminąć. Ale nie jest już tak szybki jak kiedyś. A ona zawsze jest przy nim. Jest tuż przed nim, za nim, obok niego i w jego umyśle. Nie może nawet się wysikać bez widoku jej twarzy.
Teraz stoi przed nim także Cuddy z wyrazem nadziei na twarzy. Chce wiedzieć jak mu poszło. Co oni powiedzieli? Czy twój zespół teraz Cię kocha, House? Czy jeden pusty gest naprawił lata bycia nieznośnym kutasem?
- Idę do domu, - odpowiada House, zostawiając za sobą zmieszaną Cuddy. Amber rusza za nim w podskokach, niczym bezdomny kot za wonią tuńczyka.
- Wilson też cię nienawidzi. - Dodaje, kiedy docierają na parking. - Nienawidził cię jeszcze zanim umarłam. Zanim mnie poznał. Jak myślisz dlaczego chce oddać cię Cuddy? Wrócił tutaj tylko dlatego, że nie chciał kierować swoich pacjentów do innych lekarzy. Nie myślałeś chyba, że zrobił to dla ciebie?
House zatrzymuje się dziesięć stóp od motocykla. Kutner siedzi na nim i entuzjastycznie bawi się przepustnicą, zupełnie nie zdając sobie sprawy z dziury w swojej głowie.
- Hej House. To jest super. Dlaczego nigdy nie zaproponowałeś, że mnie przewieziesz?
- Nigdy o to nie pytałeś. - Odpowiada House, na tyle cicho by inni przechodnie nie zauważyli, że on mówi sam do siebie. Teraz zastanawia się dlaczego nigdy nie kupił sobie jednego z tych pretensjonalnych zestawów słuchawkowych. Sprzedawca zaoferował mu jeden kiedy House kupił swój ostatni telefon. Wtedy mógłby mówić do siebie cały dzien i nikogo by to nie dziwiło.
- On i tak by się nie zgodził. - Przerywa im Amber. Wsiada na motocykl za Kutnerem i obejmuje go w pasie. - On nie udziela się towarzysko swoim pracownikom.
- Szkoda. - Zauważa Kutner. - Mielibyśmy razem świetny ubaw.
- On nie wie jak sie dobrze bawić,- dodaje ona i oboje wybuchają śmiechem.
House stoi obok, ściskając swoją laskę i starając się zdecydować jak ma wsiąść na motocykl jeśli siedzą na nim dwa wytwory jego wyobraźni.
-------------------------------------------------------------
Autobus jest zatłoczony, i on tego właśnie potrzebuje, mnóstwa ciał i głosów, które wypełniają wszystkie luki i szczeliny. Wszyscy są tacy ciepli i żywi, że nawet nie przeszkadza mu kwaśny zapach potu, ani szepty i dziwne spojrzenia. Kiedy wysiada znowu na chodnik, prawie tęskni na jego pełnią i aktywnością, którym może zaufać.
- Co będzie na obiad, House? - Kutner siedzi rozwalony na jego sofie, opierając stopy o stolik do kawy. Ogląda Pokemony w telewizji. Kot Śmierci pomrukuje siedząc mu na kolanach. - Jedyne co masz to masło orzechowe i zupy w puszkach.
W kuchni, Amber, ubrana w należącą do Wilsona bluzę uniwersytetu McGill przygotowuje sobie Cosmopolitana.
House nie zaśnie tej nocy, i świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Zeszłej nocy też nie spał, tak jak i tej poprzedniej. Zastanawia się czy to przypadkiem nie bezsenność zmusiła Kutnera do samobójstwa. Może miał dosyć nocy bez wypoczynku, był nawiedzony przez duchy rodziców, i zastrzelił się by poczuć ulgę. Tego nie dałoby sie zauważyc w czasie sekcji zwłok czy w setkach fotografii z dzieciństwa.
- Wychodzę.- Oznajmia House, jakby to ich rzeczywiście obchodziło. - Nie czekajcie na mnie.
----------------------------------------------------------
Sto dolarów to o wiele więcej niż płacił ostatnim razem. Ale ostatni raz był w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym którymś i House wyobraża sobie, że narkotyki podrożały tak jak wszystko inne. Nigdy nie kupował od tego faceta nic poza pigułkami. Więc nerwowo rozgląda się na dookoła i przyspiesza transakcję poprzez podanie odliczonej kwoty.
- Pora na dobranoc.- Mruczy House, siadając na twardej, drewnianej podłodze. Nie wie jak znowu wstanie, ale teraz o tym nie myśli. Normalnie usiadłby na kanapie. Jest ona o wiele wygodniejsza. Ale w tej chwili siedzą na niej dwie osoby, zapatrzone w nowy odcinek programu Top Chef. House stwierdził, że jeśli da im spokój, on dadzą spokój jemu. Pogodził się z faktem, że oni nie odejdą. Więc w tym momencie ma nadzieję na spokojną koegzystencję.
Wpuszcza w żyłę mniej niż połowę zawartości strzykawki. Zapomniał jak bardzo to piecze na wejściu. Krzywi się i czeka az niewygoda minie, czeka aż pojawi się otępienie. Ale ono się nie pojawia. Dziesięć miligramów powinno wystarczyć. W czasie studiow, brał siedemdziesiąt pięć
miligramów dziennie. Ale biorąc pod uwagę jak dawno to było, nie jest pewien czy dwadzieścia pięć to nie będzie za dużo.
Rozważa co może się zdarzyć. W najgorszym wypadku to nie zadziała, a on zawsze może kupić więcej. Ma wystarczająco dużo pieniędzy. Inną możliwością jest to, że to go zabije, i jeśli musi umrzeć, powolne duszenie się w opioidowej euforii będzie najlepszym wyjściem. On i tak nie ma już po co żyć, i bez względu na to co powiedział Cuddy, on podejrzewa że śmierć musi być lepsza od niedoli jaką odczuwa w tym momencie.
House naciska tłok strzykawki, patrzy jak jej zawartość znika. Uderza ona w jego klatkę piersiową, wypełniając go mrowiącym, tańczącym ciepłem.Jego kończyny stają się ciężkie i bezwładne, i słychać dźwięk strzykawki uderzającej o podłogę. Ze swojego punktu siedzenia, House widzi, że kanapa jest pusta. Nareszcie jest sam. Uśmiecha się i zamyka oczy.[/b]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez elfchick dnia Śro 1:42, 15 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:44, 24 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Mocne. I z części na część coraz bardziej ciężkie. Zobaczymy co dalej.
Pozdrawiam
g
____________
EDIT
Zauważyłam, że coś Julia nie lubi związku Chase-Cameron...
I trochę nie pasuje mi rozdział trzeci, nie bardzo można wcisnąć pomiędzy pierwszy i drugi...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gora dnia Pią 22:15, 24 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Chloe
Pacjent
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:34, 19 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Och, Boże.
Kocham Julię Bohemian. Kocham fiki House/Chase (oczywiście dzięki Walking Away...). A przede wszystkim kocham je w Twoim tłumaczeniu i ubolewam tylko, że mój angielski kuleje, a sporo z nich nie doczekało się końca...
Cóż, może kiedyś. Dziękuję mimo wszystko
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chloe dnia Pon 16:35, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|