|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:01, 04 Gru 2008 Temat postu: O, mowi diabeł, Luizjana [12, Z+EPILOG] |
|
|
Napisane pod wpływem filmu The long kiss goodnight. I pewnych przemyśleń.
O, mówi diabeł, Luizjana.
Upał trzymał w żelaznym i duszącym uścisku Bayou. Każde żywe stworzenie, obojętne czy to człowiek czy zwierzę przyczaił się w cieniu, wodzie, chłodnym miejscu usiłując przeczekać do nocy, która niosła obietnicę wytchnienia. Każde żywe rozsądne stworzenie. Sara nie była rozsądna, inaczej: jej żołądek nie był. Rano, po zajrzeniu do lodówki stwierdziła, że za chwile po prostu umrze z głodu. Ku jej wściekłości okazało się, że jej motorówka znowu jest martwa. Powinnam wyrzucić ten szmelc dawno temu. Muszę mieć nową łódź... myślała z wściekłością, stojąc w płaskodennej łódeczce i wiosłując długim wiosłem. Jeszcze trochę i zacznę używać lamp naftowych. Dobrze, że mam klimę w aucie... Tu jej myśli rozsypały się gwałtownie. Las cypryśnikowy kończył się w tym miejscu i Sara miała doskonały widok na malutką przystań i parking. Kilku motocyklistów jeździło z rykiem motorów wokół mężczyzny leżącego bezwładnie w pyle drogi. Sara zatrzymała gwałtownie łódkę. Cajun mieli ostatnio sporo kłopotów z motocyklową bandą. W żaden sposób nie mogła pomóc mężczyźnie, była sama, nie miała broni a komórka została w domu.
Niech to szlag trafi!!
Narastający warkot potężnego silnika motorówki powitała jak zbawienie, to mógł być tylko Lance. Motocykliści także usłyszeli dźwięk silnika. Jeden z nich wrzucił jakiś mały przedmiot do wody a dwóch następnych złapało nieprzytomnego za ręce i nogi i po rozhuśtaniu ciała wrzucili je do kanału. W ułamku sekundy motory opuściły parking a Sara wiosłując rozpaczliwie dopłynęła do miejsca, gdzie wrzucono mężczyznę. Woda była zamulona, ale wydawało się jej, że widzi cień. Bez namysłu wślizgnęła się do wody i zanurkowała macając na oślep rękami. Jej prawa dłoń natrafiła najpierw na głowę, a potem na kołnierz kurtki. Złapała kurczowo i zaczęła ciągnąc do góry, ciało było cholernie ciężkie i bezwładne. Głowa Sary wydobyła się na powierzchnię i a ona zaczęła pluć i kaszleć, podtrzymując twarz nieprzytomnego nad lustrem wody. Motorówka Lance'a była już przy nich. Lance złapał mężczyznę za kołnierz i podholował do pomostu, przez chwilę ciężar nieznajomego spoczywał na Sarze, aż Lance nie wyskoczył z łódki i nie wyciągnął go na deski pomostu. Tylko komuś tak potężnemu jak on mogło się to udać zrobić bez pomocy.
- Co tu się stało? Samobójca czy co? - Zapytał zdyszany.
- Nie. Napad bandy motocyklowej. Pobili i wrzucili do wody. Chyba mamy problem. Zabierzemy go do mnie - powiedziała Sara obserwując jak Lance fachowo wyciska wodę z topielca. - Ma rozwalona głowę... I Lance, moja motorówka jest trupem. Muszę kupić nową, a tego rzęcha nie chcę więcej widzieć na oczy.
Lance tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu równocześnie wciągając mężczyznę do motorówki.
- Wsiadaj i ciesz się przejażdżką!
Po dopłynięciu do domu Sary wspólnie zanieśli topielca do sypialni, kładąc go chwilowo na podłodze. Sara przyniosła ręczniki i zaczęli zdzierać mokre i utytłane ubranie z mężczyzny. Nagle Lance wydał z siebie głośny syk. Właśnie ściągną jeansy i spostrzegł, że prawe udo topielca jest okrutnie zmasakrowane. Blizna była stara, ale nadal okropna, głęboki dół ukazywał ślad po brakującym mięśniu.
- Jakim cudem on chodzi? - Lance był zdumiony. - Przecież to musi cholernie boleć...
- Nie wiem. Na razie noga jest nieważna. Ma mocno rozciętą skórę na głowie, nie potrzeba szwów, ale wstrząs mózgu może mieć. No i nieźle go skopali... - powiedziała Sara oglądając purpurowe sińce na plecach i nogach mężczyzny. - Przyślij Debby.
- Co z policją?
- Na razie nie - zadecydowała Sara. - Ostatnia interwencja policji w sprawie bandy, nie wyszła nam na dobre. Zobaczymy jak się facet obudzi i wtedy podejmiemy decyzję.
Skończyła wycierać ciało mężczyzny i przenieśli go na łóżko. Oddychał spokojnie i miarowo. Sara przykryła go i razem z Lance'm wyszła z sypialni.
- Musisz mi zrobić zakupy. Mam pustą lodówkę. Zaraz zrobię ci listę. Aha, sprawdź jaki rozmiar ubrania nosi tajemniczy don Pedro i kup jakieś spodnie, podkoszulki, bieliznę. Psiakrew, nie mam gotówki, muszę ci dać moja kartę. A niech to!
- Przestań się wygłupiać. To ja tutaj jestem facetem z kasą – zażartował Lance. - Bracia Crow do biednych nie należą.
- Świetnie. Tu masz listę. I zadzwoń do Debby.
- Okay, okay, już płynę i dzwonię - mruczał. - Kobiety, nigdy im nie dogodzisz.
- Lance i wybierz jakąś nie psującą się motorówkę. Teraz nie mam możliwości jechania po nią. I przywlecz tu moja łódkę!
- A gwiazdki z nieba nie chcesz? Bo faceta już sobie wyłowiłaś...
- Lance! - głos Sary nie zapowiadał nic dobrego i Lance błyskawicznie wsiadł do motorówki i odpłyną na bezpieczna odległość.
- A co nie mam racji? - Ostatnie zdanie musiało być jego.
Debby, ich miejscowa pielęgniarka a przy tym jedna z rodu Crow, przypłynęła godzinę później. Zbadała nieprzytomnego, potwierdziła możliwy wstrząs mózgu, na szczęście nie za silny, dała maść na sińce i kazała czekać aż oprzytomnieje. Przez cały czas marudziła, że jest tu niepotrzebna, bo Sara sama sobie doskonale radzi.
- Strzeżonego Pan Bóg strzeże – brzmiał komentarz Sary.
Wypiły razem kawę, plotkując na temat romansu Lance'a i Camilli. Wyglądało na to, że Lance znalazł wreszcie swoją miłość co je obie ubawiło.
Lance pojawił się z zakupami zaraz po odjeździe Debby. Kupił wszystko z listy i kilka rzeczy dodatkowych, tak na wszelki wypadek."Wszelki wypadek" w wykonaniu Lance'a to były chipsy, piwo, papierosy i butelka dobrej whisky. I laska. Sara tylko wymownie wzniosła oczy do góry nie reagując na jego mamrotanie o posiadaniu mężczyzny w domu. Miała inny problem.
- On bierze vicodin. - pokazała buteleczkę z lekiem, na której zachował się kawałek etykietki.
- Uch... to świństwo? To znaczy, że ból jest zajebisty. - Lance spochmurniał. - No nic, zobaczymy jak się obudzi. Aha, upatrzyłem śliczną motorówkę dla ciebie. Droga, ale świetna. Dwanaście tysięcy. Dasz radę? - Wiedział, że Sara ma pieniądze, ale wolał zapytać.
- Bez problemu. Wypiszę ci czek i kup ją od razu. Bez motorówki czuję się jak bez ręki.
- Okay. Trzymaj się i dzwoń jakby co. - Pocałował ją w policzek i już go nie było.
Sara zajrzała do sypialni, mężczyzna nadal był nieprzytomny. Rozpakowała zakupy i zrobiła sobie mały obiad. Potem siedziała na tarasie popijając zimne, białe wino czekając na zapadnięcie nocy. Andreas Vollenweider wyczyniał swoje cuda z harfą, a ona po raz pierwszy od wielu miesięcy czuła spokój.
Dwukrotnie w nocy wstawała do swojego gościa, bo rzucał się na łóżku, jęcząc. Zrzucił z siebie przykrycie i Sara mogła podziwiać jego ciało. Jak na faceta, na oko około pięćdziesiątki ma świetne ciało. Długie doskonale umięśnione nogi, szerokie barki, płaski brzuch przechodzący w wąskie biodra. Żadnych sztucznie rozdętych mięśni na sterydach czy kaloryfera na brzuchu. Wszystko perfekcyjnie i cholernie seksowne. Nawet okropna blizna nie raziła aż tak. Była po prostu jego częścią, nic więcej. Wolała przestać myśleć na ten temat. Westchnęła i narzuciła na mężczyznę prześcieradło. Powlokła się w stronę kanapy, na której spała. Była zmęczona a plecy odezwały się zapomnianym bólem.
Otworzył oczy i zobaczył nad sobą antyczny wentylator mielący leniwie powietrze drewnianymi łopatkami. Było coś hipnotyzującego w wolnym, wręcz ospałym ruchu. Potrząsnął głową pragnąc otrzeźwieć, ale potężne łupanie ostrzegło go, że to nie najlepszy pomysł. Było duszno i gorąco. Ostrożnie poruszył głową i stwierdził, że leży na ogromnym łóżku, bardzo wygodnym zresztą, w całkowicie nieznanej mu sypialni. Ogromna szafa z dębu, niewielka toaletka z secesyjnym lustrem i sznurem pereł zawieszonym na tafli, i dwa stoliki nocn, uzupełniały umeblowanie pokoju. Śnieżnobiałe tiulowe firanki zwisały smętnie w upale. Gdzieś z daleka dobiegała delikatna muzyka.
Corelli...
Usiłował się podnieść, ale głowa zaprotestowała przejmującym bólem i opadł z jękiem na poduszkę.
- Obudziłeś się - głos był kobiecy, ale z dziwnym śpiewnym akcentem ni to hiszpańskim ni to francuskim. Otworzył ostrożnie oczy i zobaczył wiedźmę. Drgnął gwałtownie. Kobieta miała zamotaną chustkę, nieokreślonej barwy na głowie, wymazaną twarz jakąś ciemna mazią podobnie jak bluzka i ogrodniczki. Ręce wyglądały podobnie. Przypatrywał się jej szeroko otwartymi niebieskimi oczami, zastanawiając się, gdzie on do diabła jest.
- Och, przepraszam, musiałam przeczyścić odpływ. Zaraz wracam - kobieta zniknęła za drzwiami, najwyraźniej w łazience.
Jego serce powoli zaczynało normalnie bić. Przez chwilę miał wrażenie, że kobieta wyciągnie kajdanki i przykuje go do łóżka, uśmiechając się diabelsko. Jak w "Misery '.
- No już - nieznajoma zdjęła chustkę, pokazując krótkie blond włosy, umyła się i założyła kolorową, workowatą sukienkę.
-Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? - zapytał słabo.
- Jesteś w Bayou, wśród cajun - sprecyzowała. - A to jest dom profesora. Prawie słyszał duże litery w słowie "profesor "
- Profesora? - spytał zdziwiony.
- Tak, Profesora Natana Jonesa. - w jej głosie brzmiała wyraźna duma. - Jestem Sara, gosposia. A ty?
- Ja? - speszył się. - Ja... - urwał. W głowie miał kompletna pustkę. Jak ja mam na imię? Nic. Zero odzewu. Kim jestem? To samo. Pustka. Zamrugał oczami zdezorientowany. - Nic nie pamiętam. Nic. Nie wiem. Nie pamiętam...
- Nic nie pamiętasz? Imienia, nazwiska, nic?
- Nic - głos był cichy. - Mam amnezję wsteczną chyba... Nie ma afazji, to dobrze... zapytaj mnie o coś... z wiedzy ogólnej - polecił niecierpliwie.
- Stolica Rosji?
- Moskwa. Dalej - popędził kobietę.
- Nazwisko nowego prezydenta?
- Barack Obama, łatwe.
- Jakie zwierze popełnia masowe samobójstwo?
- Lemingi. Okay... wiedza ogólna zachowana. Jak się tu znalazłem?
- Napadnięto cię. Banda motocyklistów. Zostałeś pobity i wrzucony do wody. Wyciągnęłam cię razem z Lancem i zabrałam do siebie. Znajomo brzmi?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie. Nic mi się nie kojarzy.
- Co to jest amnezja? - zapytała Sara niespodziewanie.
- Utrata dostępu do wspomnień poprzedzających traumatyczne zdarzenie, przechowywanych w pamięci długotrwałej. Przeważnie jest skutkiem urazu mózgu: uszkodzenie na skutek wypadków, udaru, wylewu. Dotyka przede wszystkim pamięci autobiograficznej. Może nawet obejmować podstawowe dane osobowe (generyczne). Zachowana w dużej mierze pamięć semantyczna i niedeklaratywna. - Odpowiedź padła szybko i wręcz podręcznikowo.
- Wydaje mi się, że jesteś lekarzem, albo miałeś styczność z medycyną... Muszę ci coś powiedzieć. Nie zgłosiliśmy pobicia na policji. Od długiego czasu mamy problemy z gangiem motocyklowym. Napadają na ludzi, zniszczyli kilka maszyn, wlali jakieś świństwo do wody. Informowanie policji o tych "wypadkach" skończyło się spaleniem samochodów na parkingach i poniszczeniem motorówek. Czekaliśmy z decyzją, aż odzyskasz przytomność. A teraz sprawa się nieco skomplikowała.
- Dlaczego? - pytanie było zadane zaciekawionym tonem, bez oburzenia.
- Ponieważ masz amnezję, i jesteś pobity zatrzymają cię w szpitalu. Ale będziesz traktowany jak osoba... ubezwłasnowolniona. Rozumiesz... John Doe. Owszem, zajmą się tobą lekarze i psycholodzy, ale stracisz swobodę ruchów. Zadzwonię do Debby, ona jest pielęgniarką i zna procedury...
- Nie trzeba, wiem o co chodzi. To co według ciebie mam zrobić? Nie wiem kim jestem, nie mam pieniędzy...
- Możesz zostać tutaj, a cajun postarają się dowiedzieć czegoś. Ktoś na pewno zacznie cię szukać, wtedy informacja wpłynie do Głównego Rejestru Osób Zaginionych. Sprawdzenie tego to drobnostka.
- Dlaczego to robisz? - Spytał zaciekawiony.
- Potrzebujemy czasu, żeby dokopać się do gangu. I nie jest nam potrzebna policja wsadzająca nos w nie swoje sprawy.
Wyczuł, że mówi prawdę. Ale wahał się. Nie chciał być na czyjejś łasce.
- Spokojnie... praca zawsze się znajdzie - Sara śmiała się. Tylko jakieś imię trzeba ci wymyślić. Masz może jakieś ulubione?
Myślał chwilę, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
- Nie.
- Może... Ian?
- Okay, brzmi... dobrze.
- Głodny? - Spytała.
- Tak. Ale najpierw łazienka... Mam coś do ubrania?
- Masz, masz - podniosła się i przyniosła bokserki, podkoszulek i lekkie płócienne spodnie. I laskę.
Serce Iana skoczyło gwałtownie. Laska. Noga. Udo. Ból. Jakiś mglisty obraz obił się echem w jego umyśle, ale wszystko umknęło. Sara obserwowała go uważnie, ale nie odezwała się.
- Pamiętam ból. I laskę. I znowu pustka.
- Powoli, daj sobie czas. Nic na siłę. Łazienka jest za tymi drzwiami, gdybyś chciał pomocy zawołaj. Mam nadzieję, że lubisz jajecznicę?
- Chyba tak - odpowiedź była stłumiona, bo zakładał na siebie t-shirta. Powoli dokończył ubieranie się i pokuśtykał do łazienki. Duża wanna, prysznic, umywalka wielkości małej wanny. Sporo kosmetyków, ale tylko kobiecych. Wyszedł z łazienki i skierował się do drugich drzwi. Znalazł się w salonie. Rozejrzał się z zaciekawieniem, rejestrując szczegóły. Ogromne szklane drzwi prowadziły na taras osłonięty altanką porośniętą pnącymi różami. W głębi było widać malutki ogród i sad. Salon połączony był z kuchnią a granicę wyznaczał wysoki stół i barowe stołki. Usiadł na jednym z nich i obserwował Sarę robiącą śniadanie. Ogromny kubek gorącej kawy wylądował przed nim wraz cukrem i mlekiem.
- Lubisz jajecznicę z cebulką? - Sara usiłowała odwrócić jego uwagę od kawy. Podniósł na nią wzrok, zastanawiając się, a jego ręka automatycznie wsypała jedną łyżeczkę cukru i dodała mleka. Sara uśmiechnęła się tryumfalnie. On nie pamiętał, ale jego ciało tak.
To może być metoda...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Śro 21:29, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 13 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:59, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
super...
podoba mi się ta opcja z niepamiętaniem może być ciekawie
Tylko zaczełaś i ja już wpadłam w ten klimat XD
Pisz dalej pisz czekam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rocket queen
Narkoman
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3955
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:09, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie masz pojęcia, jakiego smaka mi zrobiłaś! Wprost nie mogę się doczekać następnej części! Proszę, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności
Cytat: | - Utrata dostępu do wspomnień poprzedzających traumatyczne zdarzenie, przechowywanych w pamięci długotrwałej. Przeważnie jest skutkiem urazu mózgu: uszkodzenie na skutek wypadków, udaru, wylewu. Dotyka przede wszystkim pamięci autobiograficznej. Może nawet obejmować podstawowe dane osobowe (generyczne). Zachowana w dużej mierze pamięć semantyczna i niedeklaratywna. - Odpowiedź padła szybko i wręcz podręcznikowo... | - po tym fragmencie odżyły przykre wspomnienia. Jak dobrze, że biomedykę mam już za sobą
Wena życzę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katty B.
Chodzący Deathfik
Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bunkier Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:31, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Błędy są, literówki, braki pauz dialogowych. A i temat dość popularny. Z wszelkimi komentarzami poczekam na dalszy rozwój wypadków, bo na razie trudno cokolwiek powiedzieć.
Weny.
Kat.
P.S. Lubię imię Ian.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:38, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nefrytowa
No żesz! W końcu! Tylko słysze i słyszę o pisaniu fików.
Mówiłaś że masz dwa! Gdzie drugi?
Czy wiesz, że jak zwykle nie moge doczekac się poprowadzenia kryminalnej intrygi?
A w ogóle..
*rozglada sie bezradnie*
GDZIE TEASER?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:00, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Butterfly, piszę piszę, ale jak forum będzie dalej tak działało...
Rocket napisał
[quote]Nie masz pojęcia, jakiego smaka mi zrobiłaś! Wprost nie mogę się doczekać następnej części! Proszę, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności Cytat: |
Następna część się pisze. Dość dziwnie zaczęłam tego fika bo mam napisane drugie pół, koniec i epilog
Mam nadzieję, że Bayou będzie się podobać
| Błędy są, literówki, braki pauz dialogowych. A i temat dość popularny. Z wszelkimi komentarzami poczekam na dalszy rozwój wypadków, bo na razie trudno cokolwiek powiedzieć. Cytat: |
Ku mojej wściekłości forum wczoraj NIE działało i wszelkie poprawki wprowadzone na końcu zniknęły. Teraz poprawiłam.
Temat popularny, wiem. Po prostu zastanawiam się jakby zachowywał się House z kaleka nogą ale bez wiedzy jak do tego doszło, bez traumy z dzieciństwa...
Imię Ian bardzo lubię ze względu na wzgląd Wen na razie poszedł gdzieś na ksiuty
| No żesz! W końcu! Tylko słysze i słyszę o pisaniu fików.
Mówiłaś że masz dwa! Gdzie drugi?
Czy wiesz, że jak zwykle nie moge doczekac się poprowadzenia kryminalnej intrygi?
A w ogóle..
*rozglada sie bezradnie*
GDZIE TEASER? Cytat: |
Drugi jest rozgrzebany i leży odłogiem... wen wyjechał.
A musi być kryminalna intryga? *patrzy pytająco i idzie szukać intrygi bo gdzieś zwiała*
A teaser forum zeżarło!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:03, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
O mój Boże.... Nefrytowa... Kolejny fik zapowiada się genialnie. Ba... on już jest genialny. Trochę zawiało mi "Tożsamością Bourne'a" ale to tylko zaostrza apetyt na kolejną część.
Niech wen se w kulki nie leci i siedzi cały czas z tobą wspierając twoje pisanie całym swoim wenowym ciałkiem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Pią 10:07, 05 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:40, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Eithne, no Tożsamość też. I kilka jeszcze filmów. Przyznaje bez bicia:D
Wen sobie poszedł, a ja mam kryzys w związku z tym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:46, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
*Ostrzy swój nóż na Wena Nefrytowej i wyrusza na poszukiwanie niewdzięcznika*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:54, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Fik dodany do Ulubionych przeglądarki. Będę śledzić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:32, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Eith, wen nadal gdzieś pije...
Joasui, dzięki. Mam nadzieję, że nie zawiodę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:48, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Prezent na mikołaja.
Enjoy.
- Bayou... ale gdzie konkretnie? – spytał po chwili.
- Luizjana, niedaleko Abbeville. - Widząc, że nic mu to nie mówi dodała – obok Lafayette. Do obu miast można dopłynąć łodzią wykorzystując kanały albo rzeką Vemillion lub użyć drogi lądowej. Ten akurat kawałek Bayou to istny labirynt, łatwo można się zgubić.
- Ten dom jest na stałym lądzie?
- Nie. To jest wysepka, sam dom stoi w całości na wyspie, tylko weranda jest na palach. Większość domów pobudowano na wysepkach większych i mniejszych. Cajun to lubią – uśmiechnęła się.
- To skąd masz prąd? Generator?
- Baterie słoneczne. Przynajmniej nie zawracam sobie głowy dowozem paliwa.
Pokiwał głową w milczeniu. Rozwiązanie idealne, ale kosztowne. Wstał i przeszedł się po salonie oglądając kolekcję książek, zdjęcia, płyty. Eklektyczna mieszanka...
Na biurku, oprócz laptopa, leżała fajka a obok stało zdjęcie starszego mężczyzny w słomkowym kapeluszu. To chyba ten profesor o którym mówiła Sara... Wyszedł na taras. Zapach kwiatów i ziół unoszący się w powietrzu przyprawił go o zawrót głowy. Ogród ziołowy był urządzony na wzór średniowiecznych, zioła przyprawowe mieszały się z leczniczymi. Taras podzielono na dwie części: w tej, w której się znajdował stał kwadratowy stolik i cztery fotele, druga część oddzielona była kratką i prowadziło do niej łukowate przejście. Za kratką stało duże jacuzzi. Wrócił do kuchni i usiadł naprzeciw Sary obrzucając ją przeciągłym spojrzeniem. Sara zobaczyła jak nagle jego oczy zapłonęły intensywnym błękitem. Ma oczy jak dwa niebieskie opale... można się zatracić w takim spojrzeniu. Mam wrażenie, że prześwietlają mnie na wylot. Powinno być zabronione posiadanie takich oczu. Potrząsnęła głową usiłując uwolnić się spod magii jego spojrzenia.
- Nie jesteś kimś za kogo się podajesz – stwierdził z pewnością w głosie.
- Bo?
- Ten dom należy do ciebie, nie do profesora. Prawdopodobnie odziedziczyłaś go. Mieszkasz tu sama i nie jesteś gosposią. W łazience są tylko damskie kosmetyki i to z górnej półki, a perfumy masz francuskie...
- Facet znający się na babskich kosmetykach, jest równie często spotykany w przyrodzie, co ptak dodo – wymamrotała Sara.
- Całkiem możliwe – roześmiał się. - Dalej, na lustrze wiszą perły, prawdziwe perły. Salon urządzony jest w męskim stylu – zatoczył ręką wkoło – te ciężkie dębowe regały, skórzana kanapa... ale firanki, rzeźby, świece, dywan z Aubusson to już twój wkład.
- Nadal nie wiem, dlaczego nie jestem tym za kogo się podaję...
Uśmieszek Iana był iście diabelski.
- Jesteś za inteligentna, czytasz do poduszki „Boga urojonego”, słuchasz Corellego, większość książek to literatura fachowa: archeologia i antropologia. Cały regał to książki dotyczące Chin i... to. - Podchodzi do regału i wyciąga książkę kładąc ją z hukiem na stole.
Sara krzywi się boleśnie. Książka jest jej autorstwa. Tylko napisana jest w mandaryńskim. Łącznie z nazwiskiem.
- Sara St-John to ty. Jest nawet zdjęcie... co za podobieństwo – ironizuje mężczyzna.
- A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że t y znasz mandaryński – wyskakuje ze swoją rewelacją Sara.
Ian gapi się na nią osłupiały, potrząsając głową. Dopiero po chwili dociera do niego, że ona ma rację. R o z u m i e napisy na okładce.
- A to niespodzianka – mruczy cicho.
- I pewnie niejedną masz w zanadrzu.
- Tak więc antropolog czy archeolog?
- Archeolog.
- Chiny? - Pyta zaciekawiony.
- Chiny, a właściwie chińskie brązy, to moja druga specjalizacja.
No proszę, wiedźma z bagien, "gosposia" z dwoma specjalizacjami, czyli jest doktorem. Nieźle...
Ian siedzi w milczeniu wpatrując się w książkę. Za dużo wiadomości na raz. Głowa odzywa się pulsującym bólem. Podobnie jak noga. Sara widząc, jak robi się blady i łapie za udo, wzdycha i sięga do szafki, stawiając przed nim fiolkę z vicodinem. Ian bierze ją do ręki marszcząc brwi.
- Vicodin? - Pyta niepewnie.
- Tak. Znalazłam ją w twojej kieszeni. Tylko używaj rozsądnie, trochę może potrwać, zanim załatwię następne opakowanie. - widząc pytające spojrzenie, wyjaśnia – to jest Ameryka, koleś, wszystko tu można kupić. A teraz, najlepiej będzie jak się położysz. Nie wyglądasz najlepiej.
Ian tylko kiwa głową i kuśtykając wolno idzie do sypialni. Ma wiele do przemyślenia.
Z myślenia wyszły nici, bo zasnął niemal natychmiast. Kiedy się obudził było już ciemno. Głowa bolała jeszcze bardziej, miał wrażenie, że ktoś używa jego głowy jako kowadła. Na szczęście w sypialni panował półmrok. Chciało mu się pić. Obrócił głowę i na stoliku zobaczył szklankę soku. Płyn był rozkosznie zimny i cudownie gasił pragnienie. Odstawił ostrożnie szklankę i usłyszał ciche kroki.
Sara.
W milczeniu położyła chłodną dłoń na jego czole, sprawdzając, czy nie ma gorączki. Potem wyszła by po chwili wrócić z lodem zawiniętym w ręcznik. Okład sprawił niesłychaną ulgę i Ian westchnął z zadowolenia. Zamknął oczy i znowu odpłynął w sen. Spał przez następne dwa dni, wstając jedynie do toalety. Mgliście zanotował obecność innej kobiety... Debby. Pielęgniarka. Budził się, wypijał wodę lub sok i znowu usypiał. Jego organizm był zmęczony i żądał odpoczynku. Głowa bolała coraz mniej, ale potrzeba snu nadal była ogromna. Zdawał sobie sprawę, że jest to naturalna reakcja organizmu na obrażenia, topienie i szok pourazowy.
W samo południe, na trzeci dzień, otworzył oczy, by stwierdzić, że czuje się dobrze. I, że jest potwornie głodny. Najwyraźniej Sara posiadała telepatyczne zdolności, bo natychmiast pojawiła się w sypialni, przyglądając mu się z uwagą. Bez słowa wyszła i wróciła z talerzem pełnym kanapek i następną porcją soku.
- Jedz wolno, bo inaczej zwymiotujesz – pouczyła.
- Wiem, w końcu jestem lekarzem – urwał, otwierając usta. Skąd ta pewność? Nie wiedział, ale był pewny: on j e s t lekarzem. Zabrał się za kanapki, żując wolno pyszny chleb.
Śniadanie sprawiło, że samopoczucie Iana poprawiło się jeszcze bardziej. Poczuł się na tyle dobrze, że wziął prysznic i nie zemdlał przy tym. Zapach kawy, dobrej aromatycznej kawy, zawiódł go do kuchni. Sara nalała gorący napój do czerwonego kubka i postawiła przed Ianem.
Czerwony kubek... przez chwilę mignął mu obraz jego własnych rąk trzymających podobny kubek i nalewających kawę. Obraz zniknął równie szybko jak się pojawił.
- Może posiedzisz na tarasie? - Zaproponowała Sara. - Powinieneś się trochę opalić, tutaj wszyscy są ciemni, wyróżniasz się – nabijała się z niego.
- Nie lubię opalać... - zamarudził.
- Odnoszę wrażenie, że twoje udo ma odmienne zdanie na ten temat. Ciepło pomoże na ból.
- Okay... - powlókł się niechętnie na taras i usiadł w półcieniu. Opalanie nie było takie złe... ale nie miał zamiaru mówić tego na głos. Promienie słoneczne rozgrzewały uszkodzony mięsień i czuł jak ból łagodnieje.
- Chcesz? - Zapytała Sara trzymając w ręku oszroniony szklany dzbanek pełen słomkowego płynu.
- Co to jest?
- Zielona herbata.
Pokiwał głową twierdząco i po chwili trzymał w ręku zimna szklankę. Herbata była wspaniała. Delikatny posmak z ukrytą słodyczą na dnie. Chłodny, śliski jedwab przepłynął przez jego przełyk docierając do żołądka.
- Dodałaś tutaj czegoś... miód?
- Tak. Łyżka miodu na cały dzbanek. Idealny napój na upały. Aha, zaraz przypłynie Debby. Zobaczymy, czy rzeczywiście jesteś lekarzem – uśmiechnęła się szeroko.
Debby pojawiła się chwilę potem, nieco stremowana. I miała rację, bo Ian błyskawicznie przejął kontrolę nad rozmową i to on zaczął egzaminować pielęgniarkę, skacząc po tematach jak konik polny i nie zostawiając chwili czasu do namysłu. Maglował ją przez godzinę by potem niespodziewanie zapytać:
- Dlaczego nie poszłaś na medycynę? Jesteś lepsza niż niejeden lekarz. Marnujesz się jako pielęgniarka.
Debby otworzyła szeroko usta ze zdumienia.
- Nie... nie pomyślałam o tym... - jej głos brzmiał niepewnie.
- To pomyśl. Nie marnuj się. - Skwitował krótko.
Debby pożegnała się szybko i ciągle w szoku odpłynęła do domu. Sara obserwowała Iana rozmyślając nad jego zachowaniem. Z jednej strony niepewność, wahanie wręcz nieporadność, jakaś taka dziecięca nieśmiałość a z drugiej strony... Stanowczy, pewny siebie, arogancki, niesamowita wiedza, spostrzegawczość... Piorunująca mieszanka.
Nie wspominając o oczach.
W środku nocy Iana ze snu wytrącił dziwny dźwięk,.Nasłuchiwał chwilę i usłyszał stłumiony krzyk. Złapał za laskę i pokuśtykał do salonu. Zobaczył klęczącą na podłodze Sarę, wciągającą ze świstem powietrze. W niesamowitej poświacie księżycowej było doskonale widać, jak bardzo drży jej ciało. Uklęknął koło niej.
- Co się dzieje? Saro?
- Nic. Zaraz będzie lepiej...
Ale wcale nie wyglądało, że będzie lepiej, bowiem opadła na podłogę i zwinęła się w kłębek. Bardzo nieszczęśliwy kłębek. Przysunął się bliżej i niezdarnie ją objął, przytulając do siebie. Nie wiedział, co ma powiedzieć, więc tylko ją trzymał w objęciach. Po chwili zaczęła mówić obcym głosem:
Znowu stała w wykopie i wstrzymywała oddech z zachwytu. Na wprost jej oczu zanurzona do połowy w ziemi tkwiła błękitna waza, zapieczętowana u góry woskiem. Nietknięte warstwy ziemi świadczyły o tym, że jest stara, bardzo stara. A więc profesor miał rację i znajdziemy tutaj coś... pomyślała z tryumfem. Delikatnie omiotła wazę pędzlem a potem nieśmiało dotknęła powierzchni. Była niezwykle gładka a nawet śliska. Jak jedwab. Zrobiła kilka zdjęć słysząc równocześnie dźwięk trójkąta zwołujący wszystkich na obiad. Sara stała jeszcze przez chwilę podziwiając piękno naczynia. Wydobycie wazy należało się profesorowi. Obróciła się i oparła ręką o ścianę wykopu, czując narastające drżenie. Kto do cholery jeździ tu autem?? Wykop był nowy, jeszcze nie oszalowany porządnie i profesor zabronił używania samochodów w jego pobliżu. Tymczasem słyszała warkot silników, a ze ścian i sufitu zaczął osypywać się piasek. Nie zdążyła uskoczyć pod skalny nawis, kiedy kilka aut przejechało nad jej głową, powodując pęknięcie desek i zawalenie się ścian i stropu. Na Sarę posypały się belki i ziemia przysypując ją dokładnie. Na szczęście osłoniła głowę ręką i utworzyła się niewielka szczelina, dzięki której nie udusiła się. Lampa Colemana oświetlająca do tej pory wykop zgasła. Sara, przeklinając pod nosem, ciągnęła za smycz swojej komórki, zawieszonej na szyi. Nagle zamarła. Usłyszała krzyki a potem strzały. Szarpnęła za smycz i komórka wpadła jej do ręki. Krzyki nie milkły. W pierwszej chwili nie wiedziała, gdzie zadzwonić, szef miejscowej policji nie znał angielskiego a do tego był wyjątkowo nieprzychylnie nastawiony. Zadzwoniła do ambasady w Stambule. Na szczęście od razu trafiła na wyjątkowo rozgarniętego pracownika. Jednym uchem słuchała co mówi do niej ambasada, a drugim wrzasków dobiegających z obozu. Wiedziała, co się tam dzieje. W wykopaliskach brały udział kobiety. I wtedy usłyszała jak ktoś biegnie, potem upadek i jęk. Kobiecy jęk.
- Zostawcie mnie! Proszę! Proszę!
To była Karen. Śliczna i pełna życia studentka. Czarnowłosa Karen, zakochana w starożytności. A teraz krzyczała i krzyczała, błagając oprawców o litość. Bo było ich kilku. Sara i ludzie z ambasady słyszeli śmiechy mężczyzn, gwizdy i obrzydliwe sapanie, kiedy zabawiali się z Karen. Ona w końcu przestała krzyczeć tylko jęczała. A potem rozległy się strzały. Sara podskoczyła, słysząc równocześnie krzyki ludzi z ambasady. Ostatnie, co usłyszała, to, to że helikoptery już lecą. A do uszu ludzi z ambasady dotarło zduszone:
- Krew na mnie kapie...
Obudziła się w szpitalu obolała, potłuczona, ale żywa. Jako jedyna przeżyła. Uciekła z Turcji jak tylko lekarz pozwolił i poleciała do Luizjany. Do azylu profesora. Upłynęło dziesięć miesięcy. Dopiero i aż.
Sara zamilkła. Ian trzymał ją w ramionach czując, jak do żołądka wpada mu stos lodowatych kamieni. To, co usłyszał nie dało się określić słowem straszne. W ogóle nie dało się określić. Nie miał pojęcia, co ma powiedzieć, więc tylko kołysał ją w milczeniu.
- Proszę, zasłoń okno... to wszystko przez księżyc...
- Słucham??
- Wyjrzyj i zobacz jak wygląda... - głos Sary był cichy i wyczerpany.
Spełnił jej polecenie i zdziwił się. Księżyc był matowy, perłowo biały z tęczowymi rozbłyskami. I wisiał tak cholernie nisko, że wydawało się, iż można sięgnąć ręką i dotknąć. Z tyłu dobiegł cichy głos.
- Opalowy księżyc. Legenda mówi, że gdy świeci opalowy księżyc budzą się demony i koszmary...
Ian bez słowa opuścił żaluzję i wrócił do Sary. Nadal się trzęsła chociaż już mniej. Podniósł ją na nogi i zabrał do sypialni. Zwinęła się w kłębek na łóżku, a on przykrył ją lekkim kocem i przytulił do siebie. Po jakimś czasie usnęła, ciągle drżąc.
Teaser
- Co to jest, to zielone? - Spytał zaciekawiony.
- Lody pistacjowe - odparła, liżąc wściekle zieloną kulkę lodów. - Chcesz spróbować? - Wyciągnęła w jego kierunku rękę z rożkiem.
Złapał ją za przegub, ale nie polizał lodów tylko pochylił się i językiem dotknął jej warg.
- Dobre - powiedział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:04, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
AAA....
Wspaniały prezent, lepszy niż góra czekolady jaka leży na moim biurku!
Nefrytowa, kolejny ukłon w stronę Twoich zdolności. Tym razem o archeologii piszesz jakbyś sama wykonywała ten zawód... Coś wspaniałego!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:15, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Super Legendy, interesujące XD
a ten Teaser, no nie strzymia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:25, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Eithne napisał
Cytat: | AAA....
Wspaniały prezent, lepszy niż góra czekolady jaka leży na moim biurku!
Nefrytowa, kolejny ukłon w stronę Twoich zdolności. Tym razem o archeologii piszesz jakbyś sama wykonywała ten zawód... Coś wspaniałego! |
No nie może być, wygrałam z czekoladą
Miałam studiować archeologie ale namówiono mnie na prawo. Big mistake. Do dzisiaj mi został sentyment oraz spora wiedza na ten temat:)
Będzie jeszcze trochę o archeologii:D
Butterfly, teaser jest po to żeby drażnić ludzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:13, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Teasery to to co lubie.
Nadaja smaczka (ten wyjątkowo pistacją) i sprawiają, że nie można doczekac sie kolejnej części.
Bardzo fajne.
Odrywa mnie od mojego melancholijnego schematu i stawia na nogi.
PS: Wprowadzisz Indiane Jonesa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:33, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie, przeca go utłukłam w Turcji??? (profesor Natan Jones )
W końcu Sara jest archeologiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:41, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
No żesz!
Moja inteligencja powaliła mnie na kolana.
Jasne, Nefrytowa, jasne.
Gałupieję na starość i przestaję czytac między wierszami.
Uratuje mnie ktoś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:46, 06 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
*rzuca linę Kropce z uprzejmym uśmiechem*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:40, 11 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Zbudził go zapach kawy. Niemrawo wygrzebał się z pościeli i pokuśtykał do łazienki. Odkręcił gorącą wodę i z przyjemnością pozwolił strużkom wody spływać po jego ciele. Monotonny szum wody wprawił go w rodzaj transu, przymknął leniwie oczy i nagle poczuł zawrót głowy. Miał wrażenie, że siedzi w jakimś upiornym rollecoasterze, który gna w dół i w dół coraz szybciej. Rollecoaster zamienił się nagle w karuzelę wirującą w oślepiających światłach. W głowie dudnił mu werbel paniki. Balansował na krawędzi utraty świadomości. Na oślep wyciągnął rękę i złapał za kurek z zimną wodą. Lodowaty wodospad otrzeźwił go błyskawicznie.
Co to do diabła było?
Wciągnął na siebie spodnie i poczłapał do kuchni rozmyślając nad dziwnym przeżyciem. Sara była odwrócona do niego tyłem i bawiła się łyżeczką, patrząc w okno. Podszedł do niej i leciutko przesunął palcami po jej karku. Drgnęła gwałtownie a łyżeczka wypadła jej z ręki.
- Nigdy tego więcej nie rób! O mało zawału nie dostałam – powiedziała odwracając się w jego stronę.
Wyglądała jak zombie. I to taki przechodzony zombie. Delikatnie przesunął palcami po sińcach pod oczami a potem po spierzchniętych wargach. Stała tak blisko...
Lance obserwujący tę scenę od drzwi chrząknął znacząco. Obydwoje podskoczyli i obrócili się w jego stronę. Mina Iana wyrażała jasne przesłanie: „zabiję cię wolno i boleśnie!”. Sara westchnęła.
- Mamusia nie nauczyła cię, że się puka?
- Nauczyła. I pukałem. Dwa razy. Nie słyszeliście ani pukania ani silnika motorówki. Byliście trochę zajęci, hę? - był bardzo zadowolony z siebie. - -Przyholowałem twoja nową motorówkę. Chodź zobaczyć.
Sara w milczeniu poszła na werandę. Lance popatrzył na Iana i podniósł brwi w niemym pytaniu. „Koszmary”... odpowiedział Ian bezgłośnie. Lance skrzywił się boleśnie i poszedł zaprezentować nowy nabytek. Sara słuchała bez entuzjazmu zachwalającej tyrady.
- Lance, ona ma pływać i się nie psuć. Reszta jest mi obojętna.
- Okay, okay, już sobie idę – Lance wcisnął jej do ręki papiery i dwie pary kluczyków i wskoczył do swojej łodzi. - Jakby co to dzwoń! - krzyknął odpływając.
- Jak już mam środek transportu, możemy popłynąć na zakupy.
- Zakupy? Nie cierpię zakupów. I nie mam pieniędzy. - Ian był bliski paniki.
- Będziesz miał pracę to mi oddasz. Naprawdę lubisz jaśminowy zapach szamponu? - Zapytała złośliwie.
Mężczyzna tylko się skrzywił z obrzydzeniem i poszedł założyć buty i podkoszulek. Na szczęście Sara nie miała zamiaru płynąć do miasta bez śniadania, choć jej śniadanie składało się wyłącznie z kawy. Ku radości Iana, Sara założyła spodnie i bluzkę, a nie kolejną, ohydną, workowatą sukienkę. Nie mógł pojąć upodobania kobiety do tych kiecek.
Bayou było piękne, to nie ulegało wątpliwości. Płynęli licznymi kanałami ocienionymi przez drzewa cypryśnikowe, na mikroskopijnych wysepkach płożyła się uniola szerokolistna, szupin i zatrwian zwyczajny otoczony burzą żółtych kwiatuszków. Gdzieniegdzie wypoczywały aligatory patrzące złym okiem na przepływająca motorówkę. W końcu wypłynęli na wody rzeki Vemilion a brzeg zaroił się od większych i mniejszych domów. Dość szybko dotarli do sporej przystani gdzie Sara sprawnie zacumowała łódkę. Ian popatrzył sceptycznie na odległe centrum miasta. Nie było mowy, żeby pokonał taką odległość. Martwił się bez potrzeby, bo Sara miała samochód na parkingu. Poobijany grat, ale na chodzie.
Na szczęście zakupy w wykonaniu Sary okazały się proste. Poszli do dużego sklepu z męską odzieżą w samym centrum Lafayette. Przechodzili po prostu od jednego stoiska do drugiego wybierając potrzebne rzeczy dla Iana. Spodnie, długie szorty, t-shirty, bielizna. Sara dołożyła dwie koszule z krótkim rękawem: białą i błękitną oraz lekką kurtkę. Jeszcze dwie pary butów i zakupy były załatwione. Ian odetchnął z ulgą. Jednak okazało się, że za wcześnie. Kosmetyki. Fakt, nie miał ochoty pachnieć jaśminem, ale ogrom sklepu przyprawił go o zawrót głowy. Właściwie na oślep wybrał szampon i żel pod prysznic. Sara zaciągnęła go na dział wód toaletowych. Ian poczuł, że robi mu się duszno. Za dużo ludzi, za dużo wrażeń. Oczy raził jaskrawy blask lamp, mieszanina zapachów doprowadzała do mdłości. Balansował na krawędzi utraty świadomości. W głowie pulsował piekielny ból a obraz rozmywał się i powoli ustępował nadpływającym falom ciemności. Sara złapała go za rękę i podprowadziła do małej ławki. Opadł na nią z ulgą. Ciemność powoli ustępowała i zaczął oddychać spokojniej. Fala paniki mijała.
- Lepiej się czujesz? Posiedź tu, pójdę zapłacić i pójdziemy na obiad, ok?
- Okay. - Jego głos nie był jeszcze pewny.
Na szczęście Sara zapłaciła błyskawicznie i zostawili za sobą tłumy kłębiące się po centrum handlowym. Zaprowadziła go do niewielkiej restauracji ze stolikami ustawionymi na chodniku. Usiedli przy malutkim stole pod parasolem i Sara zamówiła obiad. Jedzenie było pyszne: jambalaya, krewetki z rusztu, chrupiąca sałatka zalana wspaniałym sosem, a wszystko to popijane cierpkim czerwonym winem. Obiad zakończyła doskonała aromatyczna kawa. Natomiast deser... Sara zaprowadziła Iana do lodziarni gdzie było tyle gatunków lodów, że Ian zgłupiał. Sara tylko się roześmiała i zamówiła lody. Wyszli na zewnątrz liżąc ze smakiem lody w rożkach.
- Co to jest, to zielone? - Spytał zaciekawiony.
- Lody pistacjowe - odparła, liżąc wściekle zieloną kulkę lodów. - Chcesz spróbować? - Wyciągnęła w jego kierunku rękę z rożkiem.
Złapał ją za przegub, ale nie polizał lodów tylko pochylił się i językiem dotknął jej warg.
- Dobre – powiedział.
Teaser
Sara pochyliła się nad nim patrząc w jego senne oczy i spokojną twarz. Nieprawdopodobna bezbronność i piekielnie seksowny wygląd. Zasycha jej gwałtownie w ustach, więc przełyka szybko ślinę, czując jak robi się jej gorąco. Ten facet ma jakiś zwierzęcy wręcz magnetyzm! I cholera, jest taki... „gorący” jak to mówi młodzież... Potrząsnęła go lekko za ramię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:19, 11 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Ha!
Małe cudeńko pozashipowe w końcu ruszyło!
Wreszcie! Nie mogłam się doczekać.
Wybacz - wyobraziłam sobie wściekle lizane lody pistacjowe to musiał byc widok!
PS. Dzięki za linę. Czuje się uratowana!!
Teaser mnie wkurzył i niech szybko zacznie się opisywać!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 22:20, 11 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:20, 12 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Coś króciutko tym razem... No, ale trzeba się cieszyć tym co jest, a jest czym
Czekam(y) na kolejną, świetną część. Niech wen się nie obija!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nefrytowakotka
Lara Croft
Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 76 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:59, 12 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Kropek, właśnie tak sobie wyobrażałam te lody tylko w rożku:D
Co do liny... *zawsze do usług*
Czemu Cię teaser wkurzył??
Eith, wen ma fochy. I co gorsza nie wiem jak go zmusić, dlatego krótko było. Następna część będzie dłuższa, obiecuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kropka
Litel Wrajter
Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:58, 12 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
nefrytowakotka napisał: |
Co do liny... *zawsze do usług*
Czemu Cię teaser wkurzył??
|
Dziękuję za linę. Trzymam się!
Teaser mnie wkurzył, bo już mnie wkręcił w następną część!
Której to nie ma!
Ale ja oczywiście nie popędzam, ... popędzam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:03, 12 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dopiero dziś miałam czas przeczytać... i ciesze się ze to zrobiłam, teraz mam jeszcze lepszy nastrój Czekam na cd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|