|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aku
Stomatolog
Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:53, 18 Mar 2008 Temat postu: Nasz Fik 2 |
|
|
ponieważ Nasz Fik (1) już został ukończony (w 90% przez hudzinki ;p)
czas na Nasz Fik 2
1: poprzedni fik był Huddy(styczny) to teraz dla utrudnienia ma nie być Huddy jako główny shipp
[ustalmy to jako warunek, że nie może być kolejnego takiego samego shippu, najlepiej, dopóki nie będzie 2 pozostałych głównych (Hameron, Hilson, Huddy)<alfabetycznie podałem ;p>]
2: swoją wypowiedz oddzielamy
przerwą taką jak powyżej (1 linijka)
3: dopiski oddzielaj dużą przerwą, a jeśli odpowiadasz, to usuń ten dopisek
4:Ciesz się? (wątpliwości co do terrorysty i łokcia ;p)
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:36, 18 Mar 2008 Temat postu: Re: Nasz Fik 2 |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Wto 18:43, 18 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:00, 18 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:18, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 19:30, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
Przepraszam, ale ten fik zaczął się tak bez gwoździa, że postanowiłam zmienić mu klimat na HouseMD-Alternative. Cameron, jako Valley Girl
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 19:41, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 20:39, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 20:43, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 20:56, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 21:00, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szalenie" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 21:09, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szalenie" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 21:09, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szalenie" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanpką.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ofwca dnia Czw 21:11, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 21:10, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
ofwca, skompresuj nasze wersje, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ofwca
Internista
Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a stąd
|
Wysłany: Czw 21:13, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
twoja wersja mi pasuje dodałam tylko coś na koniec nie mogli przecież bawić się tylko w dwójkę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 21:58, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szalenie" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanpką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 21:58, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
[Narenika, postanowiłaś napisać coś wtedy kiedy ja - na szczęście wszystko idealnie pasuje ]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Em. dnia Czw 22:00, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 22:01, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Pasuje, Em skompresuj z moją wersją
Wiedziałam, że albo ich Cuddy pogoni, albo szaleniec dostanie drgawek i trzeba go będzie ustabilizować
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:03, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 22:05, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Dzielni, acz zmęczeni żołnierze, ruszyli niemrawao w kierunku wyjścia. Potykali się o pozostałości bitwy, poklepywali po plecach, wspierali przez cała długą drogę do gabinetu szefowej. W całym zamieszaniu umknął fakt, że szaleniec gdzieś zniknął..
skompresowałam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Narenika dnia Czw 22:06, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 22:08, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Dzielni, acz zmęczeni żołnierze, ruszyli niemrawo kierunku wyjścia. Potykali się o pozostałości bitwy, poklepywali po plecach, wspierali przez cała długą drogę do gabinetu szefowej. W całym zamieszaniu umknął fakt, że szaleniec gdzieś zniknął...
I nie tylko szaleniec. House też się gdzieś w całym tym zamieszaniu ulotnił, nikt nawet nie zauważył kiedy. Złość Cuddy sięgnęła zenitu. Szybkim krokiem udała się w kierunku szatni, gdzie znalazła dwóch zaginionych nad butelką białoruskiej wódki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:14, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Dzielni, acz zmęczeni żołnierze, ruszyli niemrawo kierunku wyjścia. Potykali się o pozostałości bitwy, poklepywali po plecach, wspierali przez cała długą drogę do gabinetu szefowej. W całym zamieszaniu umknął fakt, że szaleniec gdzieś zniknął...
I nie tylko szaleniec. House też się gdzieś w całym tym zamieszaniu ulotnił, nikt nawet nie zauważył kiedy. Złość Cuddy sięgnęła zenitu. Szybkim krokiem udała się w kierunku szatni, gdzie znalazła dwóch zaginionych nad butelką białoruskiej wódki.
- O Cuddy! Jak miło. Przyłączysz się? - lekarz wyciągnął w jej stronę butelkę.
- House jesteś pijany.
- Tylko troszeczkę. Ta wódka jest naprawdę świetna. Ale muszę poszerzać horyzonty. Następnym razem sprowadzę z Polski. Podobno daje niezłego kopa.
- Pogadamy jutro. Jak wytrzeźwiejesz. A po Ciebie - tu wskazała na partnera House - zaraz ktoś przyjdzie.- Cuddy obróciła się na pięcie i odeszła. Usłyszała za sobą głos "szaleńca":
- Ale laska.
- E tam. Kiepska jest w łóżku. Zdrowie. - House. Zabije go. Jutro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Czw 22:17, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Dzielni, acz zmęczeni żołnierze, ruszyli niemrawo kierunku wyjścia. Potykali się o pozostałości bitwy, poklepywali po plecach, wspierali przez cała długą drogę do gabinetu szefowej. W całym zamieszaniu umknął fakt, że szaleniec gdzieś zniknął...
I nie tylko szaleniec. House też się gdzieś w całym tym zamieszaniu ulotnił, nikt nawet nie zauważył kiedy. Złość Cuddy sięgnęła zenitu. Szybkim krokiem udała się w kierunku szatni, gdzie znalazła dwóch zaginionych nad butelką białoruskiej wódki.
- O Cuddy! Jak miło. Przyłączysz się? - lekarz wyciągnął w jej stronę butelkę.
- House jesteś pijany.
- Tylko troszeczkę. Ta wódka jest naprawdę świetna. Ale muszę poszerzać horyzonty. Następnym razem sprowadzę z Polski. Podobno daje niezłego kopa.
- Pogadamy jutro. Jak wytrzeźwiejesz. A po Ciebie - tu wskazała na partnera House'a - zaraz ktoś przyjdzie - Cuddy obróciła się na pięcie i odeszła. Usłyszała za sobą głos "szaleńca":
- Ale laska.
- E tam. Kiepska jest w łóżku. Zdrowie.
- House. Zabije go. Jutro.
Diagnosta został sam na sam z butelką wódki. Nie czuł się tym specjalnie unieszczęśliwiony, wręcz przeciwnie. Chociaż zawsze lepiej pić w towarzystwie. Możesz wznosić toasty i nawet jeśli jesteś kompletnie nawalony, przynajmniej nikt nie sądzi, że mówisz do siebie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narenika
Forumowy Vicodin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 105 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: Czw 22:20, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Dzielni, acz zmęczeni żołnierze, ruszyli niemrawo kierunku wyjścia. Potykali się o pozostałości bitwy, poklepywali po plecach, wspierali przez cała długą drogę do gabinetu szefowej. W całym zamieszaniu umknął fakt, że szaleniec gdzieś zniknął...
I nie tylko szaleniec. House też się gdzieś w całym tym zamieszaniu ulotnił, nikt nawet nie zauważył kiedy. Złość Cuddy sięgnęła zenitu. Szybkim krokiem udała się w kierunku szatni, gdzie znalazła dwóch zaginionych nad butelką białoruskiej wódki.
- O Cuddy! Jak miło. Przyłączysz się? - lekarz wyciągnął w jej stronę butelkę.
- House jesteś pijany.
- Tylko troszeczkę. Ta wódka jest naprawdę świetna. Ale muszę poszerzać horyzonty. Następnym razem sprowadzę z Polski. Podobno daje niezłego kopa.
- Pogadamy jutro. Jak wytrzeźwiejesz. A po Ciebie - tu wskazała na partnera House'a - zaraz ktoś przyjdzie - Cuddy obróciła się na pięcie i odeszła. Usłyszała za sobą głos "szaleńca":
- Ale laska.
- E tam. Kiepska jest w łóżku. Zdrowie.
- House. Zabije go. Jutro.
Diagnosta został sam na sam z butelką wódki. Nie czuł się tym specjalnie unieszczęśliwiony, wręcz przeciwnie. Chociaż zawsze lepiej pić w towarzystwie. Możesz wznosić toasty i nawet jeśli jesteś kompletnie nawalony, przynajmniej nikt nie sądzi, że mówisz do siebie...
Tymczasem w gabinecie Cuddy Foreman przy pomocy wilgotnego ręcznika zmywał z twarzy Cameron keczup, musztardę, sos czekoladowy, makijaż...
- Mogę się przyłączyć? - zabrzmiało od progu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martuusia
Dermatolog
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 22:24, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Była w laboratorium i badała próbkę krwi. Usłyszała zbliżające się charakterystyczne stukanie laski.
Kiedyś poczułaby motylki w brzuchu. Prawdopodobnie cała krew odpłynęłaby jej z twarzy i gdyby nie dobry podkład wyglądałaby jakby zobaczyła ducha. Ale nie teraz. Wyleczyła się. A przynajmniej chciała, żeby tak było.
- A ty znowu tutaj? Odczuwasz satysfakcję, gnębiąc te próbki moczu i inne tym podobne? - spytał House.
- Czego chcesz? - starała się, żeby jej głos brzmiał chłodno.
- Popatrzeć. - Cameron dostrzegła chłopięcy błysk w jego hipnotyzujących, niebieskich oczach. Ten błysk nigdy nie zdradzał czegoś dobrego. Odwróciła się i spojrzała wprost na niego.
- House ...
Myśl, Alison, myśl! Skoro już wypowiedziałaś jego imię, to znaczy, że chcesz mu coś powiedzieć...
- House... - powtórzyła w momencie, gdy zapiszczał jego pager. Spojrzał na nią i z cichym westchnięciem podszedł do drzwi.
- Rusz się, Wilson w moim imieniu przyjął nowy przypadek. Wyjątkowo nudny przypadek...
Nie musiał dwa razy powtarzać.
- Uwielbiam nudne przypadki - ucieszyła się Cameron, podskakując z radości. - Z radością ruszę mu na spotkanie, hi hi. - po czym wybiegła w podskokach.
House został w tyle, podnosząc opadającą szczękę.
- Pobiegłbym za tobą, gdyby nie fakt, że nie umiem naśladować baletowego kroku - krzyknął za nią ironicznie i ruszył w kierunku gabinetu. Ot, kolejny chory dzień.
Może dzisiaj przedawkowałem Vicodin? - przemknęło mu przez myśl.
Myśl o przedawkowaniu i wywołanych tym halucynacjach potwierdzał jeszcze jeden fakt. Do pokoju konferencyjnego, w którym przeprowadzali diagnozowanie wpadł nagle zdyszany Chase cały w sosie czekoladowym.
- Jakiś wariat z oddziału psychiatrycznego uciekł, schował się w stołówce i zaczął atakować ludzi sosem czekoladowym!- wyjęczał zdyszany Chase, wycierając się ręcznikiem.
- Super, zawsze lubiłem sos czekoladowy. Prowadź, czekoladowy kangurze! - zawołał House i ruszył w kierunku stołówki.
W stołówce panował totalny chaos. Wszyscy biegali w popłochu chcą uniknąć trafienia przez szaleńca, który swój repertuar broni wzbogacił o keczup i musztardę. Pielęgniarze starali się złapać zbiega ale ten tylko przeskakiwał ze stolika na stolik krzycząc walecznie:
- Jam jest pan i władca wszechobecnej materii, ugnijcie się przed mocą moich promieni!
- Super!- krzyknął House- wreszcie ktoś na poziomie!
"Szaleniec" popatrzał na lekarza ze zdziwieniem, po czym rzucił w jego stronę butelkę z Ketchupem. House nie zastanawiał się długo. Pierwszą osobą, którą trafił była Cameron. Nie mógł się powstrzymać, kiedy zobaczył jej minę, wybuchnął szczerym, głośnym śmiechem.
Cameron spojrzała na krwawą plamę na piersi, pokiwała głową i nie zastanawiając się dłużej, zdjęła kitel, zawiązała pod biustem koszulkę w węzełek, resztę keczupu rozsmarowała po policzkach i z okrzykiem bojowym Apaczów rzuciła się w kierunku baru obstawionego plastikowymi butelkami z sosami.
Bitwa rozgorzała na dobre. Wszyscy dali się ponieś emocją nawet Forman dał się ponieść zabawie rzucając w House znalezioną gdzieś kanapką.
- Tylko żadnych pikli! - krzyczał House, rzucając w Foremana pojemniczkami ze śmietanką do kawy. Rozbryzgujące się pojemniczki tworzyły abstrakcyjne desenie na twarzy Foremana. - Ty farbowany Białasie! - krzyczał dalej House, zadowolony z efektu.
Chase schowany pod stołem w rogu sali, przyjmował zakłady od coraz liczniej przybywających widzów. Gorszącą scenę mogło zakończyć już tylko jedno..
W środek całego zamieszania weszła Cuddy i na dzień dobry dostała w twarz kawałkiem ciastka. Nagle wszystko ucichło. Administratorka powoli starła krem z twarzy. Była wściekła.
- House, ty i twoja świta macie natychmiast ruszyć swoje tyłki do mojego gabinetu!
- Ups... mama się zdenerwowała. Idziemy na gigant? - House'a nie opuszczał dobry humor. Reszta zespołu nie podzielała jego entuzjazmu. Oni mogą stracić pracę. On ma kontrakt, więc jest bezpieczny.
Dzielni, acz zmęczeni żołnierze, ruszyli niemrawo kierunku wyjścia. Potykali się o pozostałości bitwy, poklepywali po plecach, wspierali przez cała długą drogę do gabinetu szefowej. W całym zamieszaniu umknął fakt, że szaleniec gdzieś zniknął...
I nie tylko szaleniec. House też się gdzieś w całym tym zamieszaniu ulotnił, nikt nawet nie zauważył kiedy. Złość Cuddy sięgnęła zenitu. Szybkim krokiem udała się w kierunku szatni, gdzie znalazła dwóch zaginionych nad butelką białoruskiej wódki.
- O Cuddy! Jak miło. Przyłączysz się? - lekarz wyciągnął w jej stronę butelkę.
- House jesteś pijany.
- Tylko troszeczkę. Ta wódka jest naprawdę świetna. Ale muszę poszerzać horyzonty. Następnym razem sprowadzę z Polski. Podobno daje niezłego kopa.
- Pogadamy jutro. Jak wytrzeźwiejesz. A po Ciebie - tu wskazała na partnera House'a - zaraz ktoś przyjdzie - Cuddy obróciła się na pięcie i odeszła. Usłyszała za sobą głos "szaleńca":
- Ale laska.
- E tam. Kiepska jest w łóżku. Zdrowie.
- House. Zabije go. Jutro.
Diagnosta został sam na sam z butelką wódki. Nie czuł się tym specjalnie unieszczęśliwiony, wręcz przeciwnie. Chociaż zawsze lepiej pić w towarzystwie. Możesz wznosić toasty i nawet jeśli jesteś kompletnie nawalony, przynajmniej nikt nie sądzi, że mówisz do siebie...
Tymczasem w gabinecie Cuddy Foreman przy pomocy wilgotnego ręcznika zmywał z twarzy Cameron keczup, musztardę, sos czekoladowy, makijaż...
- Mogę się przyłączyć? - zabrzmiało od progu.
Foreman i Cuddy odwrócili głowy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez martuusia dnia Czw 22:26, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|