|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:45, 14 Sty 2010 Temat postu: Na początku wcale nie było tak łatwo |
|
|
“Na początku wcale nie było tak łatwo”
Zainspirowana piosenką: Eminema – Hailie’s song
http://www.youtube.com/watch?v=j_l3aPiHDnI
Z MEGA SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA LISKA I AGUSSS BO GDYBY NIE WY…
“Some days I sit, staring out the window
Watching this world pass me by
Sometimes I think there’s nothing to live for
I almost break down and cry
Sometimes I think I'm crazy
I'm crazy, oh so crazy
Why am I here, am I just wasting my time?
But then I see my baby
Suddenly I'm not crazy
It all makes sense when I look into her eyes”
Wiedział, że wiąże się z kobietą z dzieckiem. Dzieckiem, które traktowała jak swoje własne i które kochała może nawet bardziej niż jego. A mimo wszystko zgodził się na ten związek, na układ, w którym zawsze najważniejsza miała być mała dziewczynka. Może kiedy mówił: ”Lisa, chcę z tobą być”, zapomniał o niej? Może miał nadzieję, że zawsze taka będzie. Mała, krucha, uzależniona od mamy, która jest dla niej najważniejsza na świecie? Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej myślał o niej jak o swoim dziecku, swojej małej córeczce… Czy kiedykolwiek myślał o niej poważnie. Ich wspólne relacje nie należały do najłatwiejszych, a może w ogóle nie istniały? Zawsze omijał ją szerokim łukiem. Przecież nie była dla niego nikim ważnym. Jak ktoś, kto je, śpi, wydala i co najgorsze płacze, zakłócając w ten sposób błogi spokój panujący w domu, może zwrócić na siebie uwagę najlepszego diagnosty w kraju? Cuddy wiedziała, a przynajmniej przypuszczała, że będzie ciężko. Kiedy odpowiadała: „Zgoda”, miała świadomość, że nie przekracza bram nieba i nie wstępuje do raju. Wymuszała na nim najprostsze czynności w opiece nad ich córką. Błagała, aby się zatrzymał i poświęcił chociaż kilka minut ich wspólnemu dziecku. Zawsze to powtarzała mając nadzieję, że pewnego, pięknego dnia on zrozumie, że w końcu do niego dotrze, że również jest odpowiedzialny za tego małego człowieka.
„ Sometimes it feels like the world's on my shoulders
Everyone's leaning on me
Sometimes it feels like the world's almost over
But then she comes back to me”
Miał ciężki dzień. Pacjenci w przychodni, trudny do zdiagnozowania przypadek, kolejna kłótnia z Cuddy. Jedyne o czym teraz marzył, to aby ze szklaneczką alkoholu w ręku rozłożyć się wygodnie na kanapie i odpocząć…Wszedł do domu. W progu powitała go opiekunka, która „wyspowiadała się” ze swojej dzisiejszej pracy, a następnie wyszła. Udał się do salonu i zrealizował swoje marzenie. Nalał sobie burbonu i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Ogarnęło go uczucie, którego tak bardzo nienawidził – bezsilność. Miał dość. Wszyscy czegoś od niego wymagali. Pacjenci – miłego i wykwalifikowanego lekarza. Wilson – ludzkich odruchów, zachowań, uczuć. Cuddy – odpowiedzialnego partnera, dobrego kochanka i kochającego ojca… Za dużo tego było. Za dużo w jednym momencie zwaliło mu się na głowę…Obudziła się. Złapała za swoją maskotkę i małymi kroczkami, powoli, schodek po schodku, trzymając się szczebelków od poręczy, zeszła na dół. Bezszelestnie weszła do pomieszczenia. Siedział do niej tyłem i nawet nie zauważył, kiedy weszła. Podeszła bliżej. Stanęła naprzeciwko niego i czekała na jego ruch…Swój wzrok przeniósł na stojące przed nim dziecko. Była taka niewinna, bezbronna. Zielona piżama, potargane włosy, które zawsze idealnie uczesane luźno spoczywały jej na ramionach, teraz były w totalnym nieładzie, każdy w zupełnie innym kierunku. Pod pachą znajdował się brązowy miś, którego dostała od wujka Wilsona pod choinkę i z którym od tamtej pory nie rozstawała się ani na krok. W buzi miała smoczek, a jej zaspane oczy były pełne miłości i ufności. Uśmiechnął się na jej widok. Zresztą, kto by się nie uśmiechnął? Jego serce zaczęło topnieć, uśmiech stawał się coraz większy, a mur, na którym wisiała tabliczka: „Stop dzieciom”, stopniowo zaczął się rozpadać.
- Chodź – powiedział, wskazując jej ręką miejsce obok siebie. Wdrapała się na wersalkę, a następnie, nie pytając o pozwolenie, usiadła mu na kolanach. Zdziwił się, a może nawet przestraszył? Wtuliła się w jego tors. Wyciągnęła z buzi smoczka i wręczyła go House’owi.
- Tata, ma – Uśmiechnęła się. Greg odłożył szklankę z alkoholem i wziął od niej smoczek. Rachel przetarła zaspane oczy, ziewnęła i próbując objąć zszokowanego mężczyznę, przylgnęła do niego jeszcze bardziej. Poczuł przyjemne ciepło. Nie wiedział czy pochodzi ono od małej, czy też fala pozytywnych uczuć zalewa go od środka. Czuł się bardzo dziwnie. Słowo „tata” do tej pory huczało mu w głowie. Nie przypuszczał, że ktoś kiedykolwiek tak do niego powie. Nie oczekiwał tego. Nie zasługiwał na to…
- Czemu nie śpisz? – Przełamał się. Nie było to proste. Wymagało to od niego wiele wysiłku i wewnętrznej walki z samym sobą – I gdzie masz kapcie? Mama byłaby zła, że nie są na twoich nogach.
- Psysłam do ciebie. – Odgarnął od jej oczu potargane włosy.
- A papcie? – Drążył temat.
- Zostały. – Była bardzo szczerym dzieckiem.
- Nie lubią mnie? – Kolejne pytanie.
- Nie – zaśmiała się. Jej śmiech był lekarstwem dla jego pokaleczonego serca, duszy. Gdyby wiedział, że antidotum na jego wszystkie smutki jest na wyciągnięcie ręki, z pewnością sięgnął by po nie znacznie wcześniej – Ale misiu cie lubi – wskazała na maskotkę.
- Dobrze, że chociaż on – postanowił zaryzykować. Wyciągnął rękę i objął nią małą dziewczynkę. Zrobił to bardzo niezdarnie. W końcu nigdy w życiu nie przytulał dziecka.
- Tata, kocham cie – ostateczne uderzenie, które spowodowało, że mur runął do końca.
„My baby girl keeps getting older
I watch her grow up with pride
People make jokes, cuz they don't understand me
They just don’t see my real side
I act like shit don't phase me,
Inside it drives me crazy
My insecurities could eat me alive
But then I see my baby
Suddenly I'm not crazy
It all makes sense when I look into her eyes”
„Ludzie się nie zmieniają”, a może jednak? Może chociaż odrobinę? Przecież to niemożliwe, aby całe swoje życie pozostać tym samym człowiekiem. Nie wierzę w to…Nie wierzę, że ta mała dziewczynka w dalszym ciągu była dla niego obcą osobą. A wiecie dlaczego? Ponieważ Rachel posiadała pewnego rodzaju klucz. Nie był on kolejnym, zwykłym przedmiotem, który otwierał pierwsze, lepsze drzwi. Był to wyjątkowy klucz, którego nie można była dorobić i którego wyprodukowano tylko jeden egzemplarz. Potraficie zgadnąć, co otwierał? House’owe serce, które tylko dla niej wydobywało z siebie jakiekolwiek uczucia. Nie okazywał ich, ani nie przyznawał się do nich przed nikim innym oprócz niej. Myślę, że wstydził się, iż to małe dziecko potrafiło przejąć nad nim jakąkolwiek kontrolę, że potrafiło, tak jak on, wejrzeć wgłąb człowieka i uderzyć w jego najczulsze punkty. Mała, niewinna dziewczynka, która zawładnęła jego uczuciami…Uczuciami, które były jak szyba, w którą ktoś przypadkowo, lekko uderzył. Wiecie jak to działa, prawda? Na szkle pojawiają się rysy, coś na kształt pajęczyny, która z biegiem czasu staje się coraz większa i bardziej wyrazista. W końcu ogarnia całą powierzchnię uszkodzonego przedmiotu i sprawia, że pęka on na miliard malutkich kawałków, których już nikt nie jest w stanie sklecić, poskładać… Czy uda się jej sprawić, aby zadrapania, rysy na zlodowaciałym sercu diagnosty w końcu pękły? Aby przestał się wstydzić swojej miłości? Czy dzięki niej przyjdzie taki dzień, w którym czarodziejski klucz będzie mógł udać się na zasłużoną emeryturę, a brama do jego serca już na zawsze pozostanie otwarta? Na te i inne pytania niestety wciąż nie ma odpowiedzi...
„ Sometimes it feels like the world's on my shoulders
Everyone's leaning on me
Sometimes it feels like the world's almost over
But then she comes back to me”
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 16:56, 20 Sty 2010, w całości zmieniany 13 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:03, 14 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, tak , tak
Wiem, powtarzam się
Oluś to było piękne, bardzo realistyczne, w sensie bardzo prawdopodobne relacje House - Rachel. Zawyczaj w fikach przedstawiane są one w sposób bardzo zabawny, luźny, taki mniej emocjonalny, a Ty podjęłaś się czegoś bardzo trudnego, wbrew pozorom nie ma tu słodyczy, a jest realizm. Początek piękny taki House'owy, no bo tylko on mógł tak pomyśleć, że wiążąc się z Lisą może nie związać się z Rachel.
Druga część jest chyba moją ulubioną Takie małe, malutkie kroczki w stronę dobrego
CYTAT:
"Swój wzrok przeniósł na stojące przed nim dziecko. Była taka niewinna, bezbronna. Zielona piżama, potargane włosy, które zawsze idealnie uczesane luźno spoczywały jej na ramionach, teraz były w totalnym nie ładzie, każdy w zupełnie innym kierunku. Pod pachą znajdował się brązowy miś, którego dostała od wujka Wilsona pod choinkę i z którym od tamtej pory nie rozstawała się ani na krok. W budzi miała smoczek, a jej zaspane oczy były pełne miłości i ufności. Uśmiechnął się na jej widok. Zresztą, kto by się nie uśmiechnął? Jego serce zaczęło topnieć, uśmiech stawał się coraz większy, a mur, na którym wisiała tabliczka: „Stop dzieciom” stopniowo zaczął się rozpadać."
"- Tata, ma – Uśmiechnęła się. Greg odłożył szklankę z alkoholem i wziął od niej smoczek. Rachel przetarła zaspane oczy, ziewnęła i próbując objąć zszokowanego mężczyznę, przylgnęła do niego jeszcze bardziej. Poczuł przyjemne ciepło. Nie wiedział czy pochodzi ono od małej, czy też fala pozytywnych uczuć zalewa go od środka. Czuł się bardzo dziwnie. Słowo „tata” do tej pory huczało mu w głowie."
I miś od Wilsona
Lisek jest mokrą plamą
Trzecia część najbardziej filozoficzna więc też bardzo, ale to bardzo mi przypadła do gustu
To o tym kluczu
Tak, House nigdy nie daje nam konkretnych odpowiedzi
I dobrze, że Ty ich nam nie dałaś
Wena Oluś na więcej takich
Ps. i dedyk Dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Czw 21:01, 14 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kochanie!
Czy Ty nie chciałaś tego wstawić?! Ja chyba bym Cię zabiła!
Przez to musiałam obietnicę złożyć
A teraz!
Toż to jest wspaniałe
Ta pierwsza część
Ale ta druga! Chyba najbardziej mnie się spodobała! Jej to wspaniałe!
na twarzy! Wielki^^ Nawet sobie nie wyobrażasz!
Trzecia. Taka inna, ale jak dobra. Prawda z niej płynie!
dobrze, że wstawiłaś
KC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Verti
Pacjent
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:41, 16 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Mrrr. Kolejny cudowny fik Uwielbiam Twój styl pisania jest nie do przebicia Pięknie ubrane w słowa i to to... no to coś i do tego Eminem (co prawda miłuję tylko rocka, ale dla tego Pana robię wyjątek )
Aż normalnie oderwałaś mnie od niezwykle wciągającego zajęcia czyli rysowania schematów na biologię xD Dziękuję ^^
Życzę Wana na kolejne takie perełki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
IloveNelo
Stomatolog
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Caer a'Muirehen ;) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:09, 17 Sty 2010 Temat postu: :D |
|
|
I ty nie chcialas tego wrzucac?? To jest cudowne.
Nie przeslodzone, pieknie ubrane w slowa i doskonale oddajace charakter House'a.
Swietnie, Olu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czerwono-Zielona
Pediatra
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: from unbroken virgin realities Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:29, 20 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Śliczne. Piękne. Wzruszające. I prawdziwe. Bo oto mamy dobrze nam znanego House'a, który na naszych oczach ulega jakże realnej przemianie. Jest ona realna, gdyż nie dzieje się natychmiast, ale stopniowo, nawet wbrew niemu samemu... I nie do końca - pozostajemy w oczekiwaniu, czy owa tafla rozpadnie się do końca czy też nie.... Być może nie, bo House to House (i tu PLUS za to, że nie słodzisz, tylko pięknie zawieszasz w niedopowiedzeniu), ale już sama ilość pęknięć, jaka się na tej tafli pojawia, jest wystarczająco niezwykła, by wzruszyć...
Sytuacja, jaką opisujesz, jest mi z pewnych względów bliska i muszę przyznać, że bardzo trafnie oddałaś wszystkie uczucia...
Co mnie jeszcze "uderzyło" i spodobało się bardzo, to to, że piszesz od siebie, w swoim własnym imieniu. Bo w większości fików historię opowiada nam "narrator", którego oczywiście możemy utożsamaiać z autorem, ale - jak to narrator - stoi "z boku". A Ty piszesz: "nie wierzę", "myślę", zwracasz się też do czytelników: "wiecie dlaczego?", "potraficie?". To jest świetny zabieg, sprawia, że odbiorca musi się zaangażować, odpowiedzieć sobie na zadawane przez Ciebie pytania, ustosunkować się do Twoich opinii...
I ta konstrukcja - z dwoma częściami opisowymi i trzecią zupełnie inną - metaforyczną i refleksyjną, pisaną właśnie już z Twojej perspektywy, ale niezaprzeczalnie stanowiącą integralną część całego opowiadania... Bardzo ciekawie to wyszło A wszystko poprzeplatane tekstem piosenki - bardzo lubię ten "manewr", bo i dla mnie piosenki stanowią natchnienie i zawsze chętnie się dowiaduję, co stanowi inspirację dla kogoś innego... A co do autora powyższej - teoretycznie rapu nie słucham, ale Eminem ma u mnie szczególny "status", bo potrafi mnie rozłożyć na łopatki... Tak było i tym razem...
A czy mogę teraz kilka drobiazgów wytknąć"...?
"”Lisa, chcę z tobą być” zapomniał o niej?" - "”Lisa, chcę z tobą być” PRZECINEK zapomniał o niej?";
"trzymając się szczebelków od poręczy" - przed i po tym - przecinek, bo to wtrącenie;
"nie ład" - "nieład";
"każdy w zupełnie innym kierunku" - domyślam się, że sterczał...;
"budzi" - "buzi" - literóweczka;
po "Stop Dzieciom" - przecinek;
"Chodź - powiedział" - i tu, po "powiedział", przecinek;
"rekom" - "ręką";
"a następnie PRZECINEK nie pytając o pozwolenie";
"Wymagało go to wiele wysiłku" - " Wymagało to od niego wiele wysiłku";
"Pzysłam" - chyba lepiej będzie wyglądało, zgodne z "sepleniącą" wymową, "psysłam";
"Mama była by" - "byłaby" - razem;
"sięgnął by" - jak wyżej - razem;
"cie lubi", "kocham cie" - "cię";
"Nie okazywał" - "Nie okazywał ich" - dalej jest wprawdzie "nich", ale to już co innego...;
"że potrafiło tak jak on" - "że potrafiło PRZECINEK tak jak on"
"w głąb" - "wgłab" - jeśli nie chodzi o głąb od kapusty, to piszemy razem ;
"oprócz jej" - "oprócz niej";
Ojej, mam nadzieję, że się nie gniewasz, że tak Ci "powytykałam"... To wszystko w dobrej wierze, żeby Twój cudowny tekst czytało się jeszcze przyjemniej... Chyba muszę zgłosić się do Banku Bet, żeby dać upust mojej manii wynajdywania błędów
Jeszcze raz gratuluję dobrze napisanego tekstu, ciekawego tematu i umiejętności dostarczania wzruszeń... Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 15:38, 20 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ot_taka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: stamtąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:34, 20 Sty 2010 Temat postu: Re: Na początku wcale nie było tak łatwo |
|
|
Świetny tekst, a to chyba najlepszy fragment... OLA336 napisał: |
„Ludzie się nie zmieniają”, a może jednak? Może chociaż odrobinę? Przecież to niemożliwe, aby całe swoje życie pozostać tym samym człowiekiem. Nie wierzę w to…Nie wierzę, że ta mała dziewczynka w dalszym ciągu była dla niego obcą osobą. A wiecie dlaczego? Ponieważ Rachel posiadała pewnego rodzaju klucz. Nie był on kolejnym, zwykłym przedmiotem, który otwierał pierwsze, lepsze drzwi. Był to wyjątkowy klucz, którego nie można była dorobić i którego wyprodukowano tylko jeden egzemplarz. Potraficie zgadnąć, co otwierał? House’owe serce, które tylko dla niej wydobywało z siebie jakiekolwiek uczucia. Nie okazywał, ani nie przyznawał się do nich przed nikim innym oprócz jej. Myślę, że wstydził się, iż to małe dziecko potrafiło przejąć nad nim jakąkolwiek kontrolę, że potrafiło tak jak on, wejrzeć w głąb człowieka i uderzyć w jego najczulsze punkty. Mała, niewinna dziewczynka, która zawładnęła jego uczuciami…Uczuciami, które były jak szyba, w którą ktoś przypadkowo, lekko uderzył. Wiecie jak to działa, prawda? Na szkle pojawiają się rysy, coś na kształt pajęczyny, która z biegiem czasu staje się coraz większa i bardziej wyrazista. W końcu ogarnia całą powierzchnię uszkodzonego przedmiotu i sprawia, że pęka on na miliard malutkich kawałków, których już nikt nie jest w stanie sklecić, poskładać… Czy uda się jej sprawić, aby zadrapania, rysy na zlodowaciałym sercu diagnosty w końcu pękły? Aby przestał się wstydzić swojej miłości? Czy dzięki niej przyjdzie taki dzień, w którym czarodziejski klucz będzie mógł udać się na zasłużoną emeryturę, a brama do jego serca już na zawsze pozostanie otwarta? Na te i inne pytania niestety wciąż nie ma odpowiedzi...
|
Piękne.
Gratuluję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:28, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Oooo. Tego mi było trzeba. Takiego świeższego pomysłu, innego spojrzenia na relację House'a i Cuddy, której częścią jest przecież także Rachel.
Życiowe. Wyważone. Przedstawione z ciekawej perspektywy, dobrze ubrane w słowa... Świetnie Ci wyszło!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Pią 20:31, 22 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|