Lacida
Jazda Próbna
Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Małopolska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:08, 21 Maj 2012 Temat postu: House nie wierzy w prorocze sny [M] |
|
|
House nie wierzy w prorocze sny
Klasyfikacja wiekowa: BO
[M]
Zweryfikowane przez Lacidę.
Akcja opowiadania toczy się po zakończeniu piątego sezonu.
House nie wierzy w prorocze sny.
Do pokoju odwiedzin Mayfield przybyli państwo Chase. Cameron jak zwykle była gustownie ubrana w granatową sukienkę, a Chase... Prawdę mówiąc, on zupełnie nie potrafił się ubrać, wyglądał jak ogromna katastrofa mody męskiej.
- Hej House! - przywitała się Cameron.
- Przyszliście po prezent ślubny ode mnie. Niedoczekanie wasze, nic wam nie dam. - Greg nadal był złośliwy.
- Przyszliśmy cię odwiedzić - powiedziała immunolog.
- A może dam, ale w zamian chcę kasetę z nocy poślubnej. - House potrafił denerwować ludzi.
- Cameron, obydwa nagrania - zwrócił się do dawnej podwładnej.
- House! - krzyk zaczerwienionej - niemal do koloru buraczkowego - Allison słyszał cały szpital.
- Ty zmusiłaś męża numer dwa by tu z tobą przyszedł, bo nadal musisz się o mnie troszczyć - analizował ją House.
- A może był zazdrosny, i bał się, że uciekniesz ze mną, przecież - jako kaleka i świr - jestem dla ciebie bardziej atrakcyjny niż Wombat?
- Podchodząc bliżej do Allison, Greg zobaczył wściekłość w oczach Chase'a.
- Nie jestem zazdrosny! - Australijczyk zawołał zdecydowanie za głośno i wszyscy na niego spojrzeli.
- Nie umiesz kłamać Wombacie - stwierdził oczywistość jego dawny szef.
- House, już jest lepiej, prawda? - Cameron usiłowała zmienić temat.
- Tak, noga boli jak cholera, ale nie widzę już martwych ludzi. - odparł jej mentor.
- Czekamy na ciebie - powiedziała.
- Chce ci wcisnąć fioletowego pacjenta - dodał jej mąż.
- Pewnie miał fioletowe ubranie albo nową kanapę. - Dla Grega taki przypadek to łatwizna.
- Pracowałam u ciebie ponad trzy lata i myślisz, że bym nie zauważyła. - Sprzeciwiła się szefowa Izby Przyjęć.
- To co ty tu jeszcze robisz, brzydsza pani Chase? - House nie mógł sobie odmówić nazywania jej w ten sposób.
- Wyleczcie go, zróbcie mu badania na wszystko. Do roboty, pacjent nie poczeka - dodał.
- To my już pójdziemy. - House'owi wydawało się, że Chase chce uniknąć jego dalszych, złośliwych uwag.
- Tylko nie do schowka na miotły. - Greg pożegnał ich na swój sposób.
- House! - tym razem odezwali się oboje.
- Do widzenia.
Do uszu byłego diagnosty dobiegły słowa pielęgniarki.
- Greg masz gościa. House dojrzał zmartwionego przyjaciela.
- Cześć Wilson! Widzę, że wszyscy chcą mnie dziś odwiedzić.
- Cześć House. - Onkolog nie okazał entuzjazmu.
- Co masz taką smutną minę, umarł ci pacjent?
- Cameron i Chase nie żyją.
- Nie żartuj, byli tu przed godziną. - House nie potrafił uwierzyć w słowa przyjaciela, ale także nie mógł w nie wątpić, wszak Wilson nie żartuje ze śmierci.
- To nie jest śmieszne, House. Wracam z ich pogrzebu.
- Co? O Boże! Dalej mam omamy.
- Może to jeszcze objaw odstawienia i stresu.
- A jak nie i ciągle będę miał omamy?
- Dr. Webber to świetny psychiatra i skoro mówił, że to vicodin i stres to miał rację.
- To dlaczego ich widziałem?
- Minęły dopiero trzy tygodnie, a ty brałeś vikodin dziesięć lat.
- Wilson, jak oni umarli?
- To był wypadek. Pomagali rannym na autostradzie i wjechała w nich ciężarówka. Boże, przecież oni dwa tygodnie temu wrócili z podróży poślubnej. - Widać było, że Wilson jest przygnębiony śmiercią kolegów.
House zobaczył jak wchodzą sali jego dawni podwładni -uśmiechnięta Cameron w białej sukience i Chase w swoim, starym, brązowym garniturze.
- A teraz znów ich widzę - powiedział do Wilsona.
- Nie jest ci smutno samemu - rzekła Cameron
- Nie martw się zaopiekuję się tobą - dodała
- Nie wkurza cię to? - House zwrócił się do zjawy jej męża.
- Trochę. - Martwy Chase dalej był zazdrosny.
- Jestem przy tobie, Greg - ponownie odezwała się Allison.
- Wynoście się! - House krzyknął na zjawy.
- Greg nie denerwuj się. - próbował uspokoić przyjaciela onkolog.
- Ona powiedziała, że się mną zajmie.
- To tylko omam House, wkrótce zniknie.
- Wcale nie. - zaprzeczył Chase. House mu wierzył - widział bowiem determinacje w ich oczach.
- Greg dostaniesz leki i to minie. - Wilson dalej troszczył się o przyjaciela.
- Wezwijcie dr. Webera - onkolog krzyknął na pielęgniarki.
- To nic nie da, szefie - powiedział chirurg.
- Pozwól nam się tobą zaopiekować - dodała immunolog.
- Spadajcie! Wynoście się! Do cholery! Jesteście martwi! Was nie ma! - krzyczał Greg.
- Jesteśmy tu House, to inna rzeczywistość, ale my w niej żyjemy. Inaczej, ale istniejemy - spokojnie przekonywał chirurg.
- Nie zwariowałeś Greg - dodała Cameron. - Tylko my zmieniliśmy postać. Zadbamy o ciebie. - przekonywała.
- Jesteście martwi! - zawołał głośno House.
- Greg uspokój się, proszę. - Wilson mocno ściskał go w ramionach.
- Nie pozwól mi zwariować - zdawał się błagać swojego jedynego przyjaciela.
- Już dobrze Greg, wszystko będzie dobrze - powiedział Wilson.
- Wszystko będzie dobrze, zajmiemy się tobą - rzekła Cameron.
- Nie! - wrzask House'a słyszało chyba pół New Jersey.
Wtedy się obudził.
Po chwili przyszła do niego pielęgniarka.
- Greg masz gościa - powiedziała i wyszła.
Zobaczył zmartwionego onkologa.
- Cześć Wilson! - zawołał do przyjaciela.
- Cześć House - odparł onkolog.
- Co masz taką smutną minę, umarł ci pacjent?
Koniec
To chyba najlepsze zakończenie, może odwiedziny Wilsona to tylko sen, a może on jest ułudą umysłu House'a jak ten sen, a może naprawdę ktoś bliski Gregowi umarł.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lacida dnia Śro 17:53, 05 Gru 2012, w całości zmieniany 6 razy
|
|