Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Historia pewnego powrotu [BO]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:29, 11 Lis 2011    Temat postu: Historia pewnego powrotu [BO]

Fik konkursowy.


Tytuł: Historia pewnego powrotu
Klasyfikacja: Bez ograniczeń
Fandom: House
Postacie: Chase, Cameron, trochę Foremana i House'a
Uwagi: Chaseron
Opis: Powrót Cameron


Niektóre sytuacje potrafią się nieźle skomplikować. Ktoś kogoś zawodzi, wiele razy i nie zdajemy sobie sprawy z tego. Nie wiemy dlaczego tak się dzieje. Tak było w przypadku Chase'a i Cameron. Tylko tutaj nie było pewne kto kogo zawiódł najbardziej.
Robert Chase siedział w swoim mieszkaniu i wyglądał przez okno. Pogoda się zmieniła z letniej na jesienną. Dzisiejszy dzień był akurat deszczowy, ale było coś magicznego w tej porze roku.
Uśmiechnął się do siebie na wspomnienie spacerów z Cameron, która nie wiedzieć czemu nie cierpiała tej pogody. Chase pokazywał jej w parku kolorowe liście, jesienne kwiatki i ten niesamowity klimat. Kochał wyciągać liście z jej włosów i kochał jej minę, którą robiła, gdy to robił. To były piękne czasy.
Westchnął z rezygnacją, gdyż Cameron już nie było. Odeszła od niego kilka tygodni temu, zostawiła go i wyniosła się z jego życia. Tęsknił za nią i to bardzo. Zwłaszcza teraz, gdy nadeszła jesień a dni stawały się chłodne. Tęsknił za tuleniem się pod kocem i piciem ciepłej herbaty z sokiem malinowym.
Zerknął na zegarek, który stał na telewizorze. Powinien się już zbierać, gdyż w ramach rekonwalescencji pokręconego umysłu House'a, i za sprawą małego dofinansowania od Wilsona, miał z Foremanem zabawiać szefa. Nie wiedział co planuje Foreman, który podobno miał świetny pomysł. Chase szczerze wątpił w to by sztywny Foreman potrafił wybrać super miejsce, ale miał pewne podejrzenie, że chce potorturować House'a.
Chase odszedł od okna i ubrał kurtkę. Wyszedł z domu i odetchnął świeżym, podeszczowym powietrzem. Po chwili był już w taksówce, która zmierzała do domu House'a. Miał się tam spotkać z nim i Foremanem.
Wieczór był chłodny, ale już nie padało. Przynajmniej tyle. Foreman i House czekali już na niego przed domem. Każdy z nich miał dziwny wyraz twarzy, ale Chase o nic nie pytał. Wsiedli do taksówki a Foreman podał adres baru.
- Karaoke? Serio? - zapytał House, gdy stanęli przed barem.
- Pomyślałem, że będzie fajnie. Picie i śpiewanie. - Foreman nie był zbyt przekonujący. Chase westchnął i jako pierwszy wkroczył do baru.
Od razu rzucił się w oczy wystrój. Wszystko było w jesiennych barwach. Na ścianach wisiały obrazki przedstawiające drzewa przyodziane w kolorowe liście, które masowo spadały na ziemię, na stolikach stały wazony z kwiatkami, jak najbardziej jesiennymi. Chase pomyślał, że to trochę dziwne miejsce, ale skoro Foreman je wybrał to powinni tu zostać.
Wybór miejsca spadł na Foremana z prostej przyczyny. Chase nie był w stanie myśleć o zabawie, gdy jego jeszcze żona go porzuciła. Wciąż czekał na papiery rozwodowe, ale po cichu marzył, że ich nie dostanie.
Z zamyślenia wyrwał go głos DJ'a, który wywołał ich na scenę. House nie był zbyt zadowolony, ale ustalili, że na Chase'a spadnie całe to śpiewanie. Więc śpiewali. Fajna zabawa nawet. Nie mógł zaprzeczyć, że się źle bawił. Zrobili furorę interpretacją piosenki i powrócili do picia. Kobiety stawiały im drinki a oni flirtowali z nimi. W zasadzie to każdy z nich był wolny i mogli robić to na co mieli ochotę.
Odwieźli House'a do domu i się pożegnali. Chase miał niedaleko do siebie, więc zdecydował się na spacer. Szedł powoli słabo oświetloną ulicą i rozkoszował się tą ciszą i zapachem jesieni. W zasadzie to usiłował wytrzeźwieć. Jednak po co? Nie czekała za nim żona, która będzie wkurzona widząc w jakim jest stanie.
Pomylił się.
Na progu swojego mieszkania zobaczył ją. Siedziała na schodach a jej głowa oparta była o drzwi wejściowe. Wydawało się, że śpi, ale kiedy tylko podszedł bliżej spojrzała na niego i wstała.
- Allison? Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony. Wróciła? Nie widział walizek.
- Czekałam na ciebie. - powiedziała. Żadnego „witaj”, czy „miło cię widzieć”. Czekała na niego.
- No to się doczekałaś. - wyminął ją i otworzył drzwi. - Jednak nie tłumaczy to twojej wizyty. - usiłował być ostry, odpychający nawet. Jednak kiedy patrzył w jej oczy, czuł coś dziwnego. Prawie nie potrafił tego znieść. Kochał ją, kochał ją każdego dnia i każdej nocy.
- Chcę porozmawiać. - powiedziała, ale on był już w mieszkaniu. Zostawił drzwi otwarte, więc Cameron weszła do środka. - Jesteś pijany?
- Trochę. - przyznał. Usiadł na kanapie i spojrzał na nią. - Siadaj, czuj się jak u siebie w domu. W końcu to jest twój dom.
Była zaskoczona jego postawą. Spodziewała się, że ją wyrzuci czy coś w tym stylu. Usiadła w fotelu i spojrzała na niego niepewnie.
- Jak się czujesz? - zapytała usiłując przerwać ciszę.
- Kręci mi się w głowie. A ty? - prowadził z nią rozmowę, jakby nie było tych poprzednich tygodni, jakby nigdy nie odeszła.
- Jestem w ciąży. - powiedziała bez kręcenia. Nie lubiła tego, nie chciała ukrywać przed nim prawdy. Mogła poczekać aż wytrzeźwieje, ale nie chciała. Musiała to zrobić teraz.
Chase nie odezwał się, tylko wstał i wyszedł z domu.


Nie wrócił na noc do mieszkania. Nie wiedział czy Cameron została tam czy nie. Nie miał pojęcia dlaczego w ogóle ją tam zostawił, ale zaskoczyła go.
Nocował w pracy. Nikt go nie pytał o to co tam robi, nikt nic od niego nie chciał i to mu pasowało. Mógł spokojnie sobie pomyśleć nad tym wszystkim.
Cameron wróciła. Powiedziała co miała i myślał czego od niego oczekuje. Czy chciała by pojechał za nią do Chicago? Myślała, że dziecko go do tego skłoni? Powinien był to wyjaśnić. Jednak zanim wstał by to zrobić, zmogło go zmęczenie i zasnął w fotelu w biurze swojego szefa.
Obudził się dość wcześnie. Nie potrafił przyzwyczaić się do budzenia się obok samego siebie. Tęsknił za tym uczuciem, które towarzyszyło mu podczas tych poranków, gdy budził się obok Cameron. Jej zapach, jej włosy wokół niego. Dotyk jej skóry, smak pocałunków, gdy go budziła. To było coś czego nie chciał zapomnieć. Bardzo ją kochał i nie potrafił wyzbyć się tego uczucia.
Wyszedł ze szpitala i skierował się do parku. To była jego oaza, gdzie mógł pomyśleć. Chłodne jesienne powietrze było cudowne i orzeźwiające. Chciał sobie wszystko przemyśleć na spokojnie i przede wszystkim na trzeźwo. O tej porze było mało ludzi. W zasadzie był tam tylko on i jakaś druga osoba, która kręciła się po drugiej stronie parku. Usiadł na ławce i obserwował. Drzewa były już złote, na wielu brakowało liści a ich pokaźne stosy leżały zagrabione na bokach. Chłodny wiaterek powoli strącał kolorowe liście na ziemię. Chase uśmiechnął się mimowolnie, gdy wspominał jak wygłupiali się z Cameron, jak wpadli w jedną z takich stert z liści i śmiali się jakby byli nastolatkami. Pamiętał jak zabrał ją nad jezioro i oglądali bazie, jak w domku nad jeziorem obserwowali zmieniającą się przyrodę, jak po ślubie spędzili idealny miesiąc miodowy w tym domku, obserwując zmieniające się barwy wokół nich.
- Hej. - z zamyślenia wyrwał go czyjś głos. Cameron. To ona była tą samotną osobą, którą dostrzegł wcześniej.
- Hej. - powiedział.
- Wiedziałam, że cię tu znajdę. - usiadła obok niego i podała mu piękny złotobrązowy liść. - Wiem jak kochasz jesień. - uśmiechnęła się. Chase spojrzał na nią. Wziął od niej liść i przyglądał mu się chwilę, obracał go w rękach.
- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie wiem czego ode mnie oczekujesz. - Chase spojrzał jej w oczy, jakby szukał w nich odpowiedzi.
Cameron nie odwróciła wzroku, tylko złapała go za rękę.
- Chcę byś powiedział, że mnie kochasz. Że myślisz o mnie. Że może nam się udać. - wyszeptała. - Powiedz, że kochasz mnie mimo wszystko.
Chase uścisnął jej rękę. Pod palcami wyczuł, że ma włożoną obrączkę i pierścionek zaręczynowy.
- Allison, wiesz, że cię kocham. Chcę spędzić z tobą resztę życia. - powiedział.
Nie odezwała się. Położyła głowę na jego ramieniu i przymknęła oczy. Chase objął ją ramieniem. W tym momencie nic się dla nich nie liczyło.
Siedzieli tak dłuższą chwilę. Chase patrzył na przyrodę w parku, na kolorowe liście, na złote niebo, na piękne, różnokolorowe kwiaty, które nieśmiało przedzierały się przez liście i trawę.
- Kocham cię. - usłyszał w końcu z jej ust. Nic więcej nie musiała mówić. Nie chciał słuchać wyjaśnień, nie myślał o tym co było. Cameron wróciła, dodatkowo dała mu najwspanialszy prezent pod słońcem. I jak tu nie kochać jesieni?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin