|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ingenious
Pacjent
Dołączył: 12 Lip 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:04, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kocham. Zdecydowanie kocham tego fica. Ja chcę jeszcze !! Ten kot mnie rozbraja xD No i House, który jest taki dobry xD Podoba mi się
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:20, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jakie to słoooooooooooooooooooooooodkie. :smt050
Przeczytałam całość i strasznie mi się spodobała. :smt001
Szkoda tylko, że czekam już na ostatnią część. A może jednak będzie coś dalej? :smt002 :smt003
Najbardziej podobają mi się chyba rozmowy House'a z kotem. :smt003
Ach! No i stwierdzenie: "Powinienem sobie sprawić kota lata temu, pomyślał House i tak tym siebie zaskoczył, że prawie potknął się o podekscytowanego Wilsona."
Ogólnie całość super. dzio gratuluję :smt038
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:35, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Wilson jest genialny i mam wrażenie, że tym co House potrzebuje.
- Proszę, - powiedział House cicho i kot zamarł, z uniesioną w powietrze łapką. – To boli. To naprawdę cholernie boli, cały czas. A czasami jeszcze bardziej, jak dzisiaj.
Słodkie Czekam na dalej :smt003 Oczywiście bardzo mi się podobało. :smt004
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:55, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Eureka! :smt003
Mam pomysła na rozwikłanie zagadki tego fika. I tym razem pomysł jest racjonalny
Wilson należy do Wilsona! :smt005
To by wiele tłumaczyło: dlaczego kot reaguje na słowo "Wilson", w jaki sposób znalazł dom House'a (na to akurat mam dwie teorie :smt002 ), gabinet Wilsona (węch kotów jest chyba dość dobry, nie? :smt003 ) i - przynajmniej dla mnie - dlaczego jego sierść jest koloru brązowego (w końcu zwierzaki upodabniają się do swoich właścicieli nie??) :smt040 :smt005
Mam niezłą chrapkę na to wirtualne ciasteczko... :smt040 :smt112 :smt077
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 18:50, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
No i doszliśmy do końca. Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, naprawdę zmotywowaliście mnie do skończenia tego w rekordowym tempie. :smt003
Mam nadzieję, że zakończenie się wam spodoba.
Po raz kolejny uprasza się o niestrzelanie do autorki. :smt003
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Przez resztę dnia Wilson nie odstępował House’a na krok. Siedział obok niego na kanapie, dreptał za nim do kuchni i do telefonu, kiedy House podniósł się, żeby zadzwonić po coś na obiad. Nie pozwolił mu nawet wejść samemu do łazienki. Gdyby to określenie znajdowało się w jego słowniku, House mógłby powiedzieć, że to było „słodkie”.
Ponieważ jedynym zastosowaniem tego słowa, jakie House uznawał za dopuszczalne było „czerwone lizaki z recepcji w PPTH są pyszne i słodkie”, ograniczył się do nazwania Wilsona „futrzanym idiotą” i drapania go za uszami z wdzięcznością przez większą część wieczora. Kot najwyraźniej i tak zrozumiał, o co mu chodziło i nie oczekiwał niczego więcej.
W nocy ze środy na czwartek pogoda się poprawiła i House obudził się w zdecydowanie lepszym stanie, niż dzień wcześniej. Nowy dzień dalej nie kwalifikował się jako „dobry”, ale przy odrobinie dobrej woli można go było nazwać „znośnym”. Po zażyciu Vicodinu – tym razem tylko jednego – i próbnym spacerze wokół kanapy, House zdecydował, że dzisiaj da radę pojechać do pracy.
Wilson, sądząc po jego zachowaniu, miał wątpliwości. Najpierw śledził każdy krok House’a zmartwionym wzrokiem. Później próbował za wszelką cenę uniemożliwić mu poranną toaletę i ubranie się, posuwając się nawet do kradzieży House’owych butów i wciśnięcia ich tak głęboko pod szafę, że House nie miał szans na wydostanie ich, dopóki nie poczuje się na tyle dobrze, żeby zabrać się za przestawianie mebli. W końcu usiadł z determinacją przed drzwiami i najwidoczniej planował uniemożliwić House’owi opuszczenie mieszkania.
House usiadł na ławce przed fortepianem i rozpoczął negocjacje. – Wilson...
- Mui!
- ...ty głupi kocie. Muszę iść do pracy, nic mi nie będzie.
- Miau!
- Jasne, ty wiesz lepiej. Przypomnij mi, który z nas dwóch jest lekarzem w tym towarzystwie?
- Miau!
- Muszę pojechać do szpitala, a po drodze wymyślić jakąś zwariowaną historię, żeby wytłumaczyć wczorajsze wagary i zdenerwować Cuddy.
Wilson mrugnął zdziwiony. – Miau?
- A jaki by to miało sens? Słyszałeś ją wczoraj. I tak mi nie uwierzy, nawet jeżeli powiem jej prawdę.
Wilson położył się na podłodze i oparł głowę na przednich łapkach. – Miau...
House wzruszył ramionami. – Mówiłem ci – niesprawiedliwe i do dupy. Ale tak jest lepiej. Jestem wrednym sukinsynem, kłamię i mam wszystkich w dupie. Wszyscy są zadowoleni. Wolę, żeby nie wiedzieli, że kilka razy w miesiącu jestem bezużytecznym, żałosnym kaleką, który nie potrafi przejść o własnych siłach dziesięciu metrów od kanapy do łazienki.
- Miau?...
- Bo zaczną mnie traktować jak bezużytecznego, żałosnego kalekę, nawet w te dobre dni, kiedy jestem po prostu wrednym sukinsynem.
Kot wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, a potem podszedł do niego, wskoczył na ławkę i delikatnie trącił pyszczkiem jego rękę.
- Mrau...
- Dzięki, - uśmiechnął się House. – Czy to znaczy, że mogę iść?
- Miau.
- Świetnie. Nie martw się tak, stres jest niezdrowy. Będę w domu późno, podejrzewam, że Cuddy wypatrzy mnie jak tylko przejdę przez drzwi i zapędzi mnie do jakiejś nudnej roboty. Zachowuj się, Wilson, - powiedział House, otwierając drzwi.
- Miau, - odpowiedział kot i House uśmiechnął się.
- Jasne, ja też się będę zachowywał.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Cuddy go nie zawiodła. Nie zdążył nawet dojść do windy zanim go dopadła, ochrzaniła za wykręcanie się od obowiązków, ochrzaniła za okłamywanie swojej szefowej, ochrzaniła za publiczne komentowanie jej „bliźniaków” (na to, w odróżnieniu od reszty, sobie zasłużył), a na koniec wepchnęła mu do ręki akta jakiegoś nieszczęśnika, który z nieznanych przyczyn krwawił ze wszystkich otworów ciała i słyszał głosy.
Ochrzaniony i zrezygnowany House powlókł się do Departamentu Diagnostyki, dla poprawy nastroju poznęcał się przez chwilę nad Kaczuszkami i rozpoczął diagnozowanie nowego przypadku.
Na szczęście sprawa okazała się dość interesująca – wystarczająco, żeby oderwać uwagę House’a od jego coraz bardziej pieklącej się nogi. Po kwadransie żonglowania pomysłami oddelegował Cameron do powtórzenia testów, przeprowadzonych przez poprzednich lekarzy i rozsiadł się w fotelu, czekając na wyniki i bez większych sukcesów próbując rozmasować obolałe mięśnie uda.
Po chwili zorientował się, że Chase i Foreman przyglądają mu się z zainteresowaniem.
- Co jest? – warknął. – Mam coś na nosie? Ubrałem skarpetki nie do pary?
Chase uśmiechnął się niepewnie. – Cameron i Foreman mówią, że masz kota.
- A. Jasne. Myślałem, że chcesz mnie spytać o jakąś kompletnie nieistotną głupotę, jak na przykład moje teorie dotyczące naszego pacjenta. Wybacz. Dobrze wiedzieć, że skupiasz się na tym, co naprawdę ważne.
Chase zrobił zdziwioną minę. – Czyli naprawę masz kota? Myślałem, że próbują mnie nabrać.
- Fantastycznie. Co tam pacjent! Joe...
- ...Henry, - poprawił go Foreman.
- ...może się tam wykrwawić, co nas to obchodzi. Ważne, żebyś wiedział wszystko o Wilsonie.
Brwi Chase’a powędrowały w górę. – On naprawdę ma na imię Wilson?
House rzucił mu złe spojrzenie. – Nie. Miałem na myśli Cudowne Dziecko Onkologii z gabinetu obok. Jestem jego agentem prasowym. Co chcesz wiedzieć? Numer buta? Pierwsza miłość? Plany na przyszłość?
Chase pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Powiedziałeś już o tym Wilsonowi? – spytał rozbawiony Foreman.
- Czy powiedziałem mojemu kotu o tym, że mam kota? Myślę, że się zorientował.
- Temu drugiemu Wilsonowi.
- To ich jest dwóch? – rzucił z udawanym zdziwieniem House.
Foreman przewrócił oczami.
- Poza tym, podejrzewam, że zadzwoniliście do niego, jak tylko wyszedłem z pracy w niedzielę.
Foreman spuścił wzrok. – Um. Próbowaliśmy.
- Nie udało się? No proszę, a jak was zatrudniałem, byłem przekonany, że potraficie korzystać z telefonu.
- Wilson nie odbierał, ani w hotelu, ani swojej komórki.
- Pewnie był zajęty podrywaniem kogoś, - wzruszył ramionami House. – Ja też bym nie odebrał telefonu od ciebie.
- Dlatego zadzwoniliśmy z twojego biura.
House spojrzał w górę. – Hm. Telefonu od siebie też bym pewnie nie odebrał. – Sięgnął po leżące na stole pismo medyczne i próbował dać swoim pracownikom do zrozumienia, że uważa temat za zamknięty.
- Będzie dziwnie, jak Doktor Wilson wróci. Nie będziemy wiedzieli, o którym Wilsonie mówisz, - rzucił Chase w przestrzeń.
House spiorunował go wzrokiem. – Jasne, ciężko będzie się wam zorientować z kontekstu. W końcu Jimmy zawsze mruczy, jak się go drapie za uszami, a mój kot będzie niezwykle pomocny, jak nam się trafi pacjent z rakiem płuc.
- Drapiesz swojego kota za uszami? – Foreman najwyraźniej miał problemy z wyobrażeniem sobie takiej sytuacji.
- Nie, - burknął House. – Trzymam go w zimnej i wilgotnej piwnicy, karmię raz na tydzień i kopię za każdym razem, kiedy mi się nawinie pod nogę.
- A gdzie Wilson śpi? – zapytał Chase z lekkim uśmieszkiem.
Zanim House był zmuszony wymyślić coś dla ratowania resztek swojej reputacji, do pokoju konferencyjnego wkroczyła Cameron z plikiem papierów i zmartwieniem wypisanym na twarzy, - Mamy problem, - powiedziała.
- Chwała Bogu, - mruknął House, podnosząc się ostrożnie z fotela.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
House’owi nie udało się wyjść ze szpitala prawie do północy. Właściwie powinien w ogóle z niego nie wychodzić, bo stan pacjenta gwałtownie się pogorszył, a wyniki badań przyniesione przez Cameron dostarczyły im więcej pytań, niż odpowiedzi.
Nogi nic to nie obchodziło. House łykał Vicodin jak cukierki, próbował rozchodzić mięśnie przemierzając w tę i z powrotem korytarz przed swoim gabinetem, spędził pół godziny słuchając jazzu na podłodze, poszedł pokłócić się z Cuddy – nic nie pomagało. W okolicach dziesiątej wieczorem udo rwało i paliło żywym ogniem a on nie mógł skupić się na niczym konkretnym. Poddał się ostatecznie półtorej godziny później, kiedy Foreman musiał trzy razy powtórzyć wyniki ostatniego testu, zanim do House’a dotarło, o czym mówi.
- Idę do domu, - powiedział w końcu i, nie zwracając uwagi na protesty Kaczuszek, ruszył powoli w stronę drzwi. – Przypilnujcie, żeby nam pacjent nie zszedł do rana. I zróbcie jakieś testy, będziemy jutro potrzebowali nowych pomysłów, te dzisiejsze najwyraźniej są do dupy.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Pół godziny później House wygramolił się z taksówki i ostrożnie omijając marznące kałuże podszedł do zielonych drzwi pod 221B. Wszedł do środka, zostawiając za sobą zalaną paskudną, lodowatą mżawką ulicę i odetchnął z ulgą. Bez zdejmowania butów powlókł się do kanapy, z rozkoszą opadł na miękkie poduszki i zamknął oczy.
- Wilson, jestem w domu! – krzyknął.
Nic. Nie usłyszał cichutkiego tupotu łapek na drewnianej podłodze, ani dziwnego piszczenia, które Wilson zawsze wydawał z siebie na dźwięk swojego imienia. Żadnej odpowiedzi.
- Wilson? – powtórzył House i otworzył oczy. Coś było nie w porządku. Mieszkanie wyglądało dokładnie tak samo, jak zawsze, ale z jakiegoś powodu wydawało się dziwnie... puste. Czegoś brakowało.
- Wilson?
House skrzywił się i podniósł się z kanapy. Piętnaście minut później wiedział już, co było nie tak. W mieszkaniu brakowało kota.
Wilsona nie było w łazience, w sypialni, w kuchni, ani w salonie. House, nie zawracając uwagi na protesty jego nogi, zajrzał pod każdą komodę, pod łóżko, za każdą szafę, w każdy kąt – łącznie z tymi, do których nie miała prawa zmieścić się mysz, a co dopiero dorosły kot. Sprawdził nawet piekarnik, pralkę i zamkniętą szufladę z bielizną. Nic.
Wilson najwyraźniej w jakiś sposób wydostał się z mieszkania i zniknął, chociaż House nie miał pojęcia, jak mu się to udało. Wszystkie okna były zamknięte, a jedyna oprócz niego osoba, która posiadała klucze do mieszkania, była w Nowym Yorku.
House stał oparty o drewniany blat w kuchni, wpatrywał się w pustą miskę na podłodze i niezbyt skutecznie próbował przekonać samego siebie, że wcale nie jest mu smutno, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. House spojrzał na zegarek, a potem przeniósł zdziwione spojrzenie na drzwi. Tylko jedna osoba pojawiała się u niego o takiej godzinie, ale...
- Wilson? – powiedział zaskoczony House, patrząc na swojego przemoczonego do suchej nitki przyjaciela, stojącego za progiem.
- Cześć, - powiedział Wilson cicho.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że wracasz dopiero w sobotę rano?
Wilson nie odpowiedział, tylko wlepił wzrok w podłogę. Coś było nie tak. Coraz bardziej zaniepokojony House odsunął się, żeby wpuścić go do środka. Wilson wszedł do salonu i przez chwilę stał bez słowa obok kanapy, zostawiając rosnącą mokrą plamę na dywanie.
- Co się stało? – przerwał w końcu milczenie House, podchodząc bliżej do Wilsona. Młodszy mężczyzna podniósł wzrok i przez moment wydawało się, że chce coś powiedzieć, ale po chwili z powrotem opuścił głowę i stał tak, drżąc z zimna, z kropelkami wody kapiącymi z przemoczonych, brązowych włosów.
- Wilson? Jimmy? – powiedział cicho House, kładąc rękę na jego ramieniu. – Chryste, powiedz coś! Wiesz, że ja jestem w tym zupełnie beznadziejny...
Wilson zrobił krok do przodu i objął House’a, chowając twarz w jego ramieniu. House urwał w pół słowa i zamarł z ramionami pełnymi rozdygotanego onkologa i bez najmniejszego pomysłu, co to wszystko może oznaczać.
- Wilson?
- Przepraszam, - wyszeptał w końcu Wilson, kurczowo zaciskając dłonie na materiale jego koszuli.
- Za co? – spytał kompletnie zdezorientowany House. – Nie masz za co przepraszać...
- Przepraszam! – przerwał mu Wilson, rozgorączkowanym głosem. – Chryste, House... Ja... Nie miałem pojęcia... Przepraszam, tak mi przykro...
- Za co? – powtórzył House, niepewnie i niezdarnie kładąc dłonie na trzęsących się plecach Wilsona.
- Ja... Tyle razy nam mówiłeś, a my... A ja.. Ja ci nigdy nie wierzyłem! Przepraszam, przepraszam...
- W porządku, już w porządku, - powiedział cicho House, rozpaczliwie próbując wymyślić jakiś sposób na uspokojenie swojego przyjaciela. – Nie twoja wina. Życie po prostu jest...
- ...niesprawiedliwe i do dupy. Wiem, - dokończył Wilson.
Zaskoczony House odsunął się o pół kroku i spojrzał na swojego przyjaciela. – Skąd...
Wilson pociągnął nosem i uśmiechnął się lekko. – Zazwyczaj tak właśnie jest. Ale nie zawsze, nie musi być. House, niezależnie od wszystkiego, nie jesteś, nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz bezużytecznym, żałosnym kaleką, - powiedział z nagłą powagą, patrząc House’owi prosto w oczy.
House zamarł. Niemożliwe, przemknęło przez jego głowę. Skąd on... Kompletnie osłupiały wpatrywał się w Wilsona, a jego genialny umysł konstruował kolejne możliwe odpowiedzi, po czym odrzucał je jako nieprawidłowe. Wszystkie, oprócz jednej.
Kiedy wyeliminujesz wszystkie błędne wyjaśnienia, to, które pozostanie – jakkolwiek by było nieprawdopodobne – jest prawdziwe.
- Wilson? – szepnął House z niedowierzaniem i... nadzieją?
Wilson uśmiechnął się szeroko.
- Miau?
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
KONIEC
Jak widać, na wirtualne ciasteczko nikt sobie nie zasłużył. Na pocieszenie macie wszyscy po słodkim czerwonym lizaku. :smt003 :smt003 :smt003
Jak widać fik w zasadzie kwalifikuje się do Hilsonów, ale proszę bardzo o zostawienie go tu, gdzie jest, żeby nie zepsuć niespodzianki na koniec. :smt002
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dzio dnia Nie 18:52, 13 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasinka
Endokrynolog
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a kto to wie? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:10, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
OMG!
to jednak Wilson to Wilson!
To bliżej była moja pierwsza teoria niż druga.
No nie mogę nie mogę ... tlenu!
Ale zaskakujące zakończenie!
fajnie! super! cudo!
- Powiedziałeś już o tym Wilsonowi? – spytał rozbawiony Foreman.
- Czy powiedziałem mojemu kotu o tym, że mam kota? Myślę, że się zorientował.
- Temu drugiemu Wilsonowi.
- To ich jest dwóch? – rzucił z udawanym zdziwieniem House.
Jak dla mnie dialog odcinka
I końcówka - 100% Hilsona! Tak jak lubię :smt003
Super ficzek wyszedł! Mam nadzieję, że nie ostatni Twój Hilsonowy fik, dzio, który tak potrafi zaskoczyć (czytaj, ciekawe czym zaskoczą nas Twoje fiki znajdujące się w dziale Hilson )
A lizaczek pyszny *mruga*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:11, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
OMG! Końcówka mnie powaliła!
Od początku wydawało mi się dziwne, że ten kot tak bardzo reaguje. ale nie przypuszczałam czegoś takiego! :smt003 Zaraz przeczytam go od poczatku
House spiorunował go wzrokiem. – Jasne, ciężko będzie się wam zorientować z kontekstu. W końcu Jimmy zawsze mruczy, jak się go drapie za uszami, a mój kot będzie niezwykle pomocny, jak nam się trafi pacjent z rakiem płuc.
Umarłam xD
Bardzo mi się ten koci fic podobał i niezmiernie żałuję że to już koniec
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shina
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przed monitora:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:21, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
po prostu wow...
tego się nie spodziewałam...
z powodu mojego małego zasobu słów powiem że...
to jest świetne, super, mega bomba...
Wilson w dwóch postaciach...
Kocham koty!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 19:28, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki wielkie, bardzo się cieszę, że się podobało. I bardzo mnie cieszy, że mi się udało was zaskoczyć zakończeniem.
Na jeszcze nie zadane pytanie odpowiem z góry - nie mam bladego pojęcia, jak to się stało i dlaczego, nie interesuje mnie to specjalnie, prawdę mówiąc. Chciałam napisać przyjemną bajeczkę z happy endem, epilogu z uzasadnieniem nie będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:42, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Cała końcowa rozmowa House'a z ludzkim Wilsonem... Kurde, no! Proszę nie doprowadzać mnie do łez!
Za bardzo się angażuję.
Cytat: | - Wilson? – szepnął House z niedowierzaniem i... nadzieją?
Wilson uśmiechnął się szeroko.
- Miau? |
Ochjej...
Piękne. Uwielbiam takiego Hilsona
Dziękuję za możliwość przeczytania tego pięknego fika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 19:47, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
*kłania się nisko*
Ależ nie ma za co.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:01, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jeśli nie masz nic przeciwko, zapisałam sobie tego fika na dysku.
Jeszcze raz - cudo! Buzi ode mnie: **
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eletariel
Elf łotrzyk
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:09, 13 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Tego się nie spodziewałam. Świetne, jestem pod wrażeniem. Cudowny fic, końcówka niesamowita a szczególny fragment, który mnie urzekł:
House spiorunował go wzrokiem. – Jasne, ciężko będzie się wam zorientować z kontekstu. W końcu Jimmy zawsze mruczy, jak się go drapie za uszami, a mój kot będzie niezwykle pomocny, jak nam się trafi pacjent z rakiem płuc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hilda
Pacjent
Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z miłości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:04, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Totalne zaskoczenie! Jesteś świetna xD. A dotego w trakcie regularnie dostawałam kociokwiku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szekla
Pacjent
Dołączył: 14 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:12, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
fic bossski..bardzo bardzo mi się podobał..
w życiu bym nie wpadła żeby przekształcić wilsona w kota i w ogóle..
poza tym te rozmowy..takie typowo house'owe..zwłaszcza ta między foreman'em chase'em i house'em..
– On naprawdę ma na imię Wilson?
– Nie. Miałem na myśli Cudowne Dziecko Onkologii z gabinetu obok.
to co..kiedy wrzucisz nam coś nowego? *prosi*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:01, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
świetne, genialne.
koniec komiczny. taki na początek dnia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Wto 17:22, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Fantastyczny fik!
Dialogi z kotem, świetne.
Jestem wrednym sukinsynem, kłamię i mam wszystkich w dupie. Wszyscy są zadowoleni. Wolę, żeby nie wiedzieli, że kilka razy w miesiącu jestem bezużytecznym, żałosnym kaleką, który nie potrafi przejść o własnych siłach dziesięciu metrów od kanapy do łazienki.
- Miau?...
- Bo zaczną mnie traktować jak bezużytecznego, żałosnego kalekę, nawet w te dobre dni, kiedy jestem po prostu wrednym sukinsynem.
Przykro mi było gdy House to mówił :smt010 I w ogóle straszny ten opis cierpienia. No i kochany, przejęty , miauczący Wilson :smt001
House wpatrywał się w telefon i czekał. Znał Cuddy, a Cuddy znała jego – wiedział, co jego szefowa powie za chwilę. Nie musiał czekać długo. Ta niema House'owa negocjacja - po prostu bajka
:smt003
I to z jakim przejęciem House szukał Wilsona w szpitalu :smt005 a później w domu
:smt001
A zakończenie ...ech, myślałam, że sam Wilson maczał tu palce, ale żeby był kotem?!!!
:smt003
Podsumowując: Bardzo podobał mi się pomysł. Było rozkosznie, miło, dramatycznie, ciekawie, śmiesznie i zaskakująco.
Czekam na kolejne teksty dzio
:smt003
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ladybird
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:49, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ohh mimo iż jestem miłośniczką psów (koty średnio lubie - choć po tym fiku moja sympatia do nich wzrosła ) muszę przyznać, że fik strasznie mi się spodobał
Genialne opisy cudnie ukazany kot też myslałam że Wilson miał coś wspólnego z kotem ale żeby sam nim był? normalnie niespodzianka
A może teraz jakis ficzek z perspektywy pieska-obserwatora?
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Śro 17:53, 16 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jeszcze raz wielkie dzięki.
joasui - zapisuj śmiało, nie mam nic przeciwko.
szekla - dalej będzie ciąg dalszy Długiego Tygodnia, a potem coś nowego, po czym zapewne mnie zabijecie. Zrobiłyśmy małą burzę mózgów z richie zanim wyjechała i myślę, że wyjdzie z tego coś fajnego. Ale, jak to mówią, first things first.
Dżuczek - cieszę się, że Twoim zdaniem te poważniejsze kawałki też wyszły w porządku, trochę się bałam, że połączenie z komediowymi momentami wyjdzie niefajnie.
Ladybird - ja z kolei nie lubię psów, więc na Psiego Fika w moim wykonaniu nie ma co liczyć, niestety.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szekla
Pacjent
Dołączył: 14 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 23:40, 16 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dzio napisał: |
szekla - dalej będzie ciąg dalszy Długiego Tygodnia
Dżuczek - cieszę się, że Twoim zdaniem te poważniejsze kawałki też wyszły w porządku, trochę się bałam, że połączenie z komediowymi momentami wyjdzie niefajnie.
Ladybird - ja z kolei nie lubię psów, więc na Psiego Fika w moim wykonaniu nie ma co liczyć, niestety. |
hmm..a nie długiego weekendu? :smt047
nie było się czego bać z poważniejszymi kawałkami..możesz spokojnie je wplatać w innych fikach
czemu nie lubisz piesków? pieski też są kochane..trzeba kochać wszystkie zwierzątka..o..
(no może oprócz obleśnych robali..ich można nie kochać)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:17, 17 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Patrzę na tytuł - coś z kotami. No nie, to taki tani i ogramy motyw. Spoglądam na inne ficki - zdaje się że wszystko już tu czytałam. Mam nadzieję, że opowiadanie warte będzie uwagi.
Cytat: | To był długi tydzień. Zwolniony wczoraj pacjent pobił wszelkie rekordy upierdliwości. Ilość testów, jakie trzeba było na nim przeprowadzić, wystarczyłaby do zdiagnozowania całego pułku standardowych, chorych idiotów. Nowe symptomy pojawiały się szybciej, niż pryszcze na uzależnionym od czekolady piętnastolatku. A jakby tego było mało, jego serce zatrzymało się cztery razy w ciągu pięciu dni i sześć razy trzeba było podłączać go do respiratora. House podejrzewał, że ten dupek spędził od poniedziałku więcej czasu w stanie śmierci klinicznej, niż on śpiąc we własnym łóżku. |
Takie tekściki lubię! Widać, że wiesz co to znaczy zirytowany House - nawet nie chce wiedzieć skąd. świetnie oddałaś jego myśli. Wkraczajęcy na scenę kot też niczego sobie. Podoba mi się jego język - a raczej to, że dostrzegasz iż interpunkcja to nie jest jedynie problem z wstawianiem zbędnych lub niewstawianiem potrzebnych przecinków.
Najgorsze - a wręcz niewybaczalne - jest to, że mimo mojej świadomości jak ograny jest to motyw, ten cholerny kociak rozczulił mnie. Za to powinien być minus, ale kot w mojej świadomości prychnął z pogardą na moją niesprawiedliwość i stanęło na plusie. Nie pomogło mi wcale, że rozmowa kota z Housem jest po prostu wspaniała, a Cameron zbit chętna do przyjmowania wszystkich była wisienką na torcie.
Wilson przeciągnął się, wyginając grzbiet w sposób, który powinien być anatomiczną niemożliwością bardzo lubię takie smaczki w tekstach, a kot w roli podgrzewacza nadwyrężonego mięśnia przyprawia cię o szóstkę za dobry pomysł i wymówkę dla wylegiwania się kota w łóżku miast dwudziestolatki bez zachamowań
Szkoda tylko, że jak dla mnie zakończenie jest totalnie do dupy. Zrobiłaś z tego bajkę, zamiast podarować Doktorkowi kota na osłodę samotności.Dobra fabuła, dobry język, prawie bezbłędnie, zakończenie spieprzone. Dodatkowy plus za rozmowy z i na temat kota. Jednak to zakończenie boli mnie jak noga House'a po tygodniu bez vicodinu.
u.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez unblessed dnia Czw 19:17, 17 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poziomka
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 15 Maj 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Sosnowieś Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:52, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
unblessed napisał: | Szkoda tylko, że jak dla mnie zakończenie jest totalnie do dupy. Zrobiłaś z tego bajkę, zamiast podarować Doktorkowi kota na osłodę samotności.Dobra fabuła, dobry język, prawie bezbłędnie, zakończenie spieprzone. Dodatkowy plus za rozmowy z i na temat kota. Jednak to zakończenie boli mnie jak noga House'a po tygodniu bez vicodinu.
u. |
Po pierwsze, ładnie to tak przeklinać na forum? :smt002 :smt003
Po drugie, "kocie" rozmowy podobały mi się chyba najbardziej, więc popieram ten dodatkowy plus w Twojej wyliczance unblessed. :smt007
Po trzecie, zgadzam się, że dzio zrobiła z tego bajkę (i to jaką :smt040) i chociaż mnie osobiście podoba się całość jak i zakończenie to oczywiste jest, że nie wszystkim musi. :smt002
Mnie akurat to opowiadanie przypadło do gustu z racji swojej "lekkości" i zapewne mojego zapatrywania Hilsonowego :smt003 a zakończeniem tylko potwierdziło mój wybór. Czasem po prostu potrzeba trochę bajki w życiu. :smt002
Fajnie było, tylko szkoda, że się tak szybko skończyło. :smt002 :smt026
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 16:31, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki poziomka.
I dzięki, unblessed. Cieszę się bardzo, że Ci się podobało to, co Ci się podobało. Odnośnie zakończenia - wiedziałam, że tak na to spojrzy część osób, ale nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć, ani niczego zmieniać. To od samego początku miała być bajka na dobranoc - w realizm i wiarygodność będziemy się bawić gdzie indziej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:32, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Niech bór szumiący uchowa, nie chcę byś cokolwiek zmieniała! To był impulsywny komentarz, bo tak mi się smutno zrobiło, że House nie będzie miał kotka, a paring Hilson mnie zwyczajnie nie przekonuje - Greg jest zbyt napalony na dziewczyny żeby być gejem Ale do Twojego opowiadanie wracałam już dwa razy, zapadło mi w pamięć. Planujesz serie z psiakiem?
Poziomko - przepraszam, następnym razem użyje zamiast tago brzydkiego wyrazu zwrotu "to jest do kliniki". Mam nadzieję, że ludzie się pokapują
u.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 20:48, 19 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
unblessed - mnie Hilson przekonuje jak najbardziej, ale tylko w wersji fanfiction. "Prawdziwi" House i Wilson na pewno nie będą parą - po pierwsze nie pasuje, po drugie to jest primetime series w wiodącej amerykanskiej stacji telewizyjnej - o wiele zbyt kontrowersyjna sprawa. Co innego, gdyby House'a produkowało HBO. W każdym razie - polecam serdecznie czytanie fików, które są w zupełnie dla Ciebie nie pojmowalnym shipie, można wbrew pozorom trafić na coś świetnego, jeżeli człowiek jest w stanie uprzedzenia na półkę odłożyć na parę minut.
A serii z pieskiem nie będzie, bo ja psów nie lubię, nie rozumiem i nie mam najmniejszego zamiaru zgłębiać zakamarków psiej psychiki. Chociaż nie wiem, czy można tu mówić o "zgłębianiu"...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|