|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:38, 06 Kwi 2008 Temat postu: Fic: Unforgiven |
|
|
Tekst dla wszystkich, którzy lubią wątki z Stacy.
Unforgiven ([link widoczny dla zalogowanych])
- Spokojnie! Przecież to śmieszne...
Wpatrywała się w swoje dłonie o białych knykciach na kierownicy. Robiąc głęboki wdech, zwolniła palce z uścisku i wyłączyła silnik. Trzepotanie w jej żołądku nie mogło być wieczne, jednakowoż zaklęła cicho, widząc lekko trzęsące się dłonie gdy sięgała po swoją teczkę.
Przelotnie spojrzała na wsteczne lusterko. Blada skóra, zmarszczki, pociemniałe oczy, mocno ściągnięte usta... wyglądała okropnie.
- To nic wielkiego, tylko kolacja pomiędzy przyjaciółmi...
Zawsze była okropnym kłamcą - nie potrafiła przekonać nawet samej siebie.
Z kolejnym głębokim wdechem wysiadała z samochodu na trzęsących się nogach. Opierała się o drzwiczki do momentu, gdy się nie uspokoiła.
- To tylko James. Potrafię to zrobić...
Zaciskając uścisk na rączce teczki wyprostowała ramiona i skierowała się wprost do wejścia.
James podniósł się ze swego siedzenia wewnątrz pomieszczenia, a mały uśmiech przebiegł mu przez usta gdy ich oczy się spotkały. Zatrzymała się naprzeciwko niego i zamarła... jego uśmiech pogłębił się dosięgając oczu. Zrobiła krok do przodu w kierunku jego wyciągniętych ramion, gdy pochylał się by pocałować ją w policzek i zaoferował ramię, gdy jej ześlizgnęło się na jego pas.
- Stacy...
- Cześć James.
Wycofali się uśmiechając, jego dłoń spoczęła na dolnej części jej pleców, popychając ją do przodu i kierując do ich stolika z tyłu.
Grając dżentelmena odsunął krzesło, gdy siadała, a ona potwierdziła sztywnym kiwnięciem i wymuszonym uśmiechem. Ich początkowa, sztywna konwersacja stała się leniwym trajkotaniem gdy podano wino, a ona zrelaksowała się na tyle, by dokuczyć mu na temat jego krawata. Zaśmiał się cicho i wyglądało jakby wrócili do starych, dobrych czasów.
Po przystawce wymienili między sobą sprośne kawały i historyjki, które wypełniły im parę lat życia, a ich rozmowa spowolniała tylko w momencie, gdy podano im dania. Stacy zamilkła, gubiąc wątek. James czekał cierpliwie, ostrożnie studiując jej twarz. Skinęła do samej siebie i podjęła decyzję. Zerkając na Jamesa, powiedziała:
- Nie przyszłam tu dokładnie po miłą pogawędkę. - urwała, czekając na jego reakcję.
Uśmiechnął się.
- Nie pomyślałbym, żebyś po nią przyszła.
Spojrzała w dal.
- Dobrze mnie znasz, Jim... - zakaszlała nerwowo. - Chodzi o Marka...
Zmrużył oczy, szybko analizując jej słowa.
- Co się stało?
Chwyciła za teczkę, przetrząsając ją i wyciągając z niej dokumenty, które popchnęła w jego kierunku.
- Jest chory, Jim, a nikt nie wie dlaczego... - ciężko przełykała, przymykając oczy. - Pomyślałam, czy nie mógłbyś rzucić okiem na jego wyniki... może miałbyś jakieś sugestie... - zawiesiła głos, gdy spotkała jego wzrok.
- Stacy... czy on wie, że ze mną o tym rozmawiasz? Jeśli nie, będę miał obawy na temat etyki w tym przypadku...
Potrząsnęła głową, a jej oczy posmutniały.
- On myśli, że jestem tu w interesach. Nie powiedziałam mu z kim się spotykam...
Sięgnęła przez stół, powstrzymując go od popchnięcia dokumentów z powrotem.
- James, proszę. - w jej głosie słychać było desperacji. - Nie mamy już pomysłów. Jego lekarz twierdzi, że jest hipochondrykiem, odradza mu dalszych badań... ufam ci. Czy mógłbyś po prostu na to popatrzeć i dać mi jakąś medyczną opinię jako przyjaciel?
Jego analizował ją przez dłuższy moment i wziął od niej badania. Oparła się o oparcie krzesła z ewidentną ulgą.
Ostrożnie przeglądał dokumenty, opisujące anomalie, diagnostykę, diagnozę i sposoby leczenia. Lekko zmarszczył brwi, a ona poczuła, że znów coś trzepocze jej w żołądku.
- Wszystko wygląda dobrze, Stacy... naprawdę, wyniki badań nie wykazały niczego rażąco anormalnego, zrobili wszystkie testy które ja bym zrobił, ale wiesz, jestem onkologiem... - zrobił pauzę, a ona poczuła obecność kogoś innego, wyłaniającego się z samego dna ich myśli. Podniósł wzrok by spojrzeć jej w oczy. - Nie sądzę, że jestem najlepszą osobą do przeglądania tego.
Znów spojrzała w dal, przygryzając dolną wargę.
- Myślisz, że on by pomógł? - zapytała cicho, walcząc z uczuciem tonącym w jej wnętrzu. Kiedy nie odpowiedział od razu, odwróciła się obserwując go bacznie.
- Nie wiem. - odpowiedział szczerze. - Tyle się wydarzyło...
Uśmiechnęła się smutno.
- Zupełnie jakbym nie wiedziała.
Nie odpowiedział.
- Czy on wie, że tu jesteś? - zapytała nagle.
Oparł się o oparcie swojego krzesła.
- Nie powiedziałem mu, że dzwoniłaś. - wyznał. - Miał bilety na Monster Trucki na dzisiejszy wieczór, ale powiedziałem mu, że mam seminarium onkologiczne... - kącik jego ust uniósł się nieznacznie, z rozbawieniem. - Nie wiem, jak się domyślił, że kłamałem, ale jednak się dowiedział...
- Był zły?
Parsknął cicho.
- Tylko dlatego że kłamałem, nie dlatego, że to byłaś ty. - spojrzała na niego sceptycznie. - Nie, Stacy, naprawdę. Był zaskoczony, aniżeli cokolwiek innego, tak sądzę... może trochę smutny, może, nie wiem... - położył dłoń na karku. - Powiedział, że nie ma z tym problemu i mam powiedzieć "cześć" od niego. Więc, "cześć".
Uśmiechnęła się do niego zaciśniętymi wargami.
- Chciałam powiedzieć ci to samo, ale nie sądzę, że chciałby to ode mnie usłyszeć. - pochyliła się lekko do przodu. - Spotyka się z kimś?
James spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nie... jedna z jego współpracowników, Allison Cameron, wyszła z nim dzisiaj, ale znając go to nie jest randka - poszła jako znajoma, żeby zająć moje miejsce. Nie miał randki od... cóż, od tego... - grymas zagościł na jego twarzy. - Ale czy to naprawdę twój interes? - niewyrażone oskarżenie zawisło w powietrzu pomiędzy nimi.
- Punkt dla ciebie. - posłała mu więdnące spojrzenie i odchyliła się na krześle. - A więc, jak z jego wydziałem? Jak sobie radzi?
- Ma trzech współpracowników: Cameron, Roberta Chase'a i Erica Foremana. Pracuje im się nadzwyczaj dobrze, a Greg zdaje się być zadowolony... Bierze tylko te przypadki, które sobie wybierze i zleca podwładnym wszystkie prace, których przez nogę sam nie może wykonać... - przerwał zakłopotany, a Stacy wzdrygnęła się nad doborem jego słów. - Wszystko z nim w porządku. - zakończył szybko.
Położyła łokieć na stole i oparła policzek na dłoni, gapiąc się na niego.
- Powiedz mi prawdę, Jim; co u niego - naprawdę?
Pochylił się w jej stronę, marszcząc brwi.
- To Greg - fantastyczny, frustrujący, sarkastyczny, nieuprzejmy, zgorzkniały... - widząc, że się skrzywiła, przerwał.
Spoglądnęła na stolik stojący niedaleko niej. Niczego nie powiedziała, widelcem przepychając jedzenie z jednego końca talerza na drugi. Panująca cisza była niekomfortowa. Kiedy w końcu przemówiła, jej głos zniżył się do szeptu.
- Czy nadal odczuwa taki ból?
James skinął lekko.
- Tak, nieustannie.
Zamrugała oczami czując powstrzymując łzy.
- To moja wina.
- Stacy...
- Nie chciałam go stracić. Kochałam go. Chciałam mu pomóc, wybrać to, co byłoby dla niego najlepsze. Na koniec to już nie miało znaczenia. Straciłam go i tak. - jej głos drżał.
James wykrzywił wargi.
- Stacy, nie powinnaś się obwiniać o cokolwiek, co się wydarzyło...
Przerwała mu gwałtownie.
- Dlaczego nie? On może.
Pokręcił głową tracąc wątek.
Milczała przez chwilę, wpatrując się w swoje dłonie.
- Czy on mnie nienawidzi? - zapytała cicho.
- Jestem pewny, że w pierwszym momencie. - wymamrotał. - Był zły, zgorzkniały, odczuwał ból i znienawidził siebie za to, czym się stał... ale nie sądzę, że żałuje, że żyje. Stracił tylko resztkę wiary w ludzi, jaką posiadał, został przyparty do muru, a więc nie ma nikogo na tyle bliskiego, by go zranić... nie sądzę, by cię nienawidził - teraz. I nie sądzę, żeby tak o tobie myślał.
Ścisnęło jej się gardło.
- Ja mu to zrobiłam.
- Tak, zrobiłaś mu to. - powiedział bezbarwnym głosem.
Uśmiechnęła się smutno, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Sądzisz, że kiedykolwiek mi wybaczy? - zapytała, a jej głos wwiercał się w jej uszy.
- To - odpowiedział z trudem - tylko on potrafi powiedzieć.
Skinęła lekko głową.
- To nie było proste... to, co zrobiłam... - powiedziała, robiąc pauzę. - Zrobiłam to, bo go kochałam, Jim.
- Wiem to, Stacy. Rozumiem.
- A on?
Po raz kolejny jej nie odpowiedział.
Siedzieli w kłopotliwej ciszy przez dłuższy moment, rozmawiając monosylabicznymi słowami i lakonicznymi zdaniami dopóki kelner nie przyniósł rachunku. Zażądała, by zapłacili po połowie.
Chwyciła za wyniki, wsuwając je ostrożnie do teczki zanim wstała. James szybko wstał, a jego ręka ześlizgnęła się z jej ramienia do jej dłoni gdy udawali się na parking. Cały czas miała opuszczoną głowę, unikając jego spojrzenia do momentu, gdy lekko podniósł jej podbródek. Spojrzała na niego uważnie z miksem smutku i pewnego oporu.
- Stacy. - wymamrotał. - Mark potrzebuje teraz twojej opieki, miłości i twojej uwagi.
Gapiła się na niego z zaciśniętymi wargami, milcząc.
- Nie martw się o Grega. - kontynuował. - Mam na niego oko. Mnie nie odepchnie. Będzie z nim dobrze. - ostrożnie wpatrywał się w jej oczy. - Obiecuję.
Nie wierzyła, że jej głos się uspokoił, więc skinęła głową w geście zrozumienia.
Uśmiechnął się ciepło.
- Będziemy w kontakcie, okej? I dbaj też o siebie. - powiedział.
Wznosząc się na palcach, pocałowała go lekko w usta.
- Dziękuję, na pewno będę. - wyszeptała. Wycofując się, odwróciła się zanim zdążył zobaczyć łzy spływające po jej policzkach. Odjechała, jeszcze raz trzymając dłonie o białych knykciach na kierownicy...
Wilson nigdy nie powiedział House'owi o czym dyskutowali.
A House nigdy nie zapytał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marau Apricot dnia Wto 21:52, 15 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Nie 12:52, 06 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
W sumie to wątek Stacy nie bardzo mnie pociąga. Po prostu ta kobieta... No nic. Fik bardzo mi się podoba. Szczególnie dwa ostatnie słowa .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:35, 06 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Ze Stacy ciężko coś wymyśleć. Była, wszystko jasne, zmyła się i już. Jej rola została wyraźnie określona.
Ale fik całkiem niezły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:26, 06 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Tłumaczenie świetne I temat fika też
Ja tam właściwie nic do Stacy nie mam... I trochę ją podziwiam, że chciała być z House'em :wink: A jeśli jeszcze ze jej sprawą House zniechęci się do kobiet i będzie z Wilsonem to będę ją UWIELBIAĆ!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Nie 19:44, 06 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
tłumaczenie świetne
nie przepadam za Stacy ale gratuluję tłumaczenia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Przywrócony_id:(1243)
Neurochirurg
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 3012
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:52, 06 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
ale super ;D
ja tam ogolnie jestem za kazdą parą byleby sobie wyobrazic House'a zakochanego ;D
a to jest super bo tak jakby "poza odcinkiem"
będzie więcej czy to takie krótkie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:28, 07 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
evay napisał: | będzie więcej czy to takie krótkie? |
Niestety - takie krótkie :? Chyba że ktoś coś dopisze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
unblessed
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:27, 08 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Fick porządny, ale wbrew większości doceniam Stacy i sądzę, że można wyciągnąć więcej z tej postaci. Tu wyszła na miękką, a przecież nie jest słabą osobą. Podoba mi się pomysł jej rozmowy z Jamesem, choć chyba nie do końca wykorzystany.
Co do tłumaczenia - w miarę porządnie, chodź mam parę zarzutów.
Cytat: | - Nie wiem. - odpowiedział szczerze. - Tyle się wydarzyło... | Po "nie wiem" nie powinno być kropki. Cytat: | - Stacy. - wymamrotał. - Mark potrzebuje teraz twojej opieki, miłości i twojej uwagi. | To samo - bez kropki.
Tak sama w innych podobnych przypadkach: gdy w dialagu mamy wyrazy typu: rzekł, powiedział, odparł - czyli odnoszące się do czynności mówienia - nie stawiamy kropki, a po myślniku, tak jak u ciebie, dalsza część zdania z małej litery.
Cytat: | - Tylko dlatego że kłamałem, nie dlatego, że to byłaś ty. - spojrzała na niego sceptycznie. | Tu dla odmiany kropka jest ok, tylko "spojrzała" powinno być z wielkiej litery - bo nie jest to czasownik określający wypowiadanie słów.
Cytat: | He said he didn't have a problem with this, and I should tell you 'hello' for him. So, 'hello'. | Tutaj chodzi po prostu o pozdrowienie Stacy. Nie powinnaś tego tłumaczyć tak, jak to zrobiłaś.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez unblessed dnia Wto 22:28, 08 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
eye_roller
Immunolog
Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 1064
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: deep whole
|
Wysłany: Wto 23:19, 08 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
chyba jak większości Stacy to obojętna jest- była i przeminęła z wiatrem. ale fik niczego sobie ostatnie zdania szczególnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Śro 8:43, 09 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Hmmm...jeśli chodzi o Stacy to nie mogę powiedzieć, że przeminęła z wiatrem. Z jej pojawieniem się wiąże się pewna historia. Nigdy nie zapomnę tej przykrej sceny z "Three stories", kiedy House cierpi męki, Stacy namawia go do amputacji tej cholernej nogi, próbuje go przekonać na kilka sposobów i wreszcie zrozpaczona pyta: "...dlaczego uważasz, że moje życie jest więcej warte niż twoje? (...)Nie uważasz, że zasłużyłeś żeby żyć? Nie uważasz, że zasłużyłeś, żeby być szczęśliwy?"
To ogromny ładunek emocji, przynajmniej dla mnie.
Kobieta starała się uratować kochanego mężczyznę przed śmiercią, być może przed nim samym. Jednocześnie wyrządziła mu krzywdę. Ma wątpliwości, boi się, straciła go, ale nie zapomniała, martwi się o niego i pewnie też o siebie. Stąd tyle pytań do Wilsona zanim zdecyduje się z nim spotkać w sprawie swojego męża. Słowem podoba mi się ten fik. :smt001
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|