|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Czw 8:05, 03 Lip 2008 Temat postu: Fic: Poczucie winy |
|
|
FIK:TV
Zweryfikowane przez Richie117
Tytuł: Poczucie winy
Autor: Dżuczek
Odsłona I
Kawałeczki. Odłamki. Drobinki. Odpryski. Niczym puch wyściełały tę niewielką przestrzeń, jakąś jedną trzecią pomieszczenia. Ostre. Poszczerbione. Tępe. Połyskiwały jeszcze swym dawnym blaskiem w świetle popołudniowego słońca rzucając na ściany kolorowe refleksy. Idealnie trójkątne. Wieloramienne. Obdarzone łagodnym łukiem z jednej strony i niezliczoną ilością zakończeń z pozostałych. A wszystkie wyrzeźbione w tej samej gwałtownej chwili, w ten sam sposób, przez tego samego człowieka, z tego samego jednego powodu. Cienkie. Grube. Klinowate. Leżały tu jak gdyby nigdy nic, jakby tu właśnie było ich miejsce. Od zawsze. Srebrne. Przezroczyste. Białe. Zroszone mikroskopijnej wielkości plamkami o trudnym do określenia kolorze. Wreszcie krwistoczerwone. Prezentowany obraz sprawiał wrażenie doskonale skomponowanej całości, której wszystkie składniki idealnie ze sobą współgrały. Ciepłe światło słońca, rozrzucone od niechcenia przedmioty na półkach, biurku i podłodze, niby niedbale rozsypane dookoła szkło, kawałki drewna robiące wrażenie pozostawionych we właściwych miejscach, szeleszczące arkusze papieru delikatnie podrywane przez wpadający pustymi oknami wiatr i leżąca prawie pośrodku czarna marynarka. Widok ten przepojony był niesamowitym spokojem, którego nie mogły zniweczyć dźwięki dobiegające z zewnątrz. Prawdę mówiąc, trudno sobie wyobrazić, że cokolwiek mogłoby wpłynąć destrukcyjnie na panującą tu teraz harmonię. Napięcie opadło, choć wciąż czaiło się gdzieś w kącie obserwując czujnie podnoszącą się z podłogi atmosferę pojednania.
Kobieta, przed którą rozpościerał się ów harmonijny widok nie była bynajmniej zachwycona. Zamiast tego rosła w niej irytacja. Stała obok biurka opierając ręce na biodrach i kręcąc głową z niedowierzaniem. Polecono jej szybkie posprzątanie jednego z gabinetów. Bałagan – powiedzieli – nie oczekiwała więc, że zastanie dzieło całkowitego zniszczenia. Podniosła z podłogi marynarkę. Była częściowo sztywna, gdzieniegdzie przybrała brudny brunatny kolor. Ale kobietę bardziej zainteresowało to co ubranie kryło pod sobą. Ciemnoczerwoną plamę pośród kawałków szkła. Jej brzegi schły już zmieniając swą barwę na brzydki brąz. Sprzątaczce zebrało się na mdłości, z obrzydzeniem odrzuciła marynarkę na biurko i cofnęła się, aby nie czuć tego nieprzyjemnego słodkiego zapachu krwi. Najchętniej wygarnęłaby dyrekcji, że do jej obowiązków należy sprzątanie biur i gabinetów, co z reguły ( i dotąd ta reguła się sprawdzała) wykluczało zajmowanie się pozostałościami po pacjentach - to leżało w gestii salowych. Jednak złorzeczenia zostawiła na później, odsuwając swój wózek na bok i raz jeszcze lustrując pokój w poszukiwaniu innych niespodzianek. Do tego zadania potrzebowała lepszego i mocniejszego sprzętu, zrozumiała też dlaczego kazano jej się pośpieszyć. Prawdopodobnie jeszcze przed wieczorem zjawi się ktoś, aby zająć się przynajmniej zabezpieczeniem pozbawionych oszklenia okien i wyjścia na taras. Wściekła wyszła z gabinetu z rozmachem otwierając drzwi opatrzone lśniącym jak zwykle napisem Dr Gregory House...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gatha
Scenarzysta
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 8:21, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
aaaj, o co chodzi? o co chodzi? co się stało?
ale mnie zaciekawiłaś
kurde, wyjeżdżam na 2 tygodnie, jak ja przeżyję bez dowiedzenia się co będzie dalej?
a ten opis gabinetu, tego szkła jest cudowny, perfekcyjny. poetycki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
Ratownik Medyczny
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:24, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Oh my Gosh... Coś Ty zrobiła House'owi? ;-)
Czekam na ciąg dalszy, jak zawsze. Bardzo podobał mi się ten opis "krajobrazu po klęsce", aż za dobry na zwykłego fika (mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi ;D)
Świetnie się zaczyna, pisz dalej ;-)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:07, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
OMG! Przeżywam skrajny masochizm czytając coś takiego!
ale fajne :smt003
Wściekła wyszła z gabinetu z rozmachem otwierając drzwi opatrzone lśniącym jak zwykle napisem Dr Gregory House...
co mu się stalo? jak? kiedy? dlaczego?
chcę dalej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:31, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z poprzednimi postami - piękny, malowniczy opis...
Ale jestem przerażona... Mam zdecydowanie ZŁE przeczucia :smt089
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:53, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Pięknie poetycko to napisałaś. Tylko co się stało House'owi ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
shina
Pacjent
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przed monitora:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:28, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
nie mogłam oderwać oczy czytają to...
wciągające, poruszające, mroczne...
jednym słowem potrzebuje więcej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:21, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
ciekawy początek dziwnej historii
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Couvert de Neige
Stomatolog
Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:40, 03 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Pięknie, cudownie napisane...
na początku miałam wrażenie ze piszesz na podstawie no reason, ale teraz juz nie wiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Pią 11:03, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Odsłona II
- Czy ty kompletnie zwariowałeś?!!! - Cuddy wtargnęła razem z Wilsonem do pokoju diagnostycznego. - Chciałeś grzebać w mózgu pacjenta bez mojego pozwolenia?! - Jak zwykle w takich sytuacjach, zwracając się do House'a, podnosiła nienaturalnie głos. Biorąc jednak pod uwagę częstotliwość takich sytuacji, jej krzyk był zupełnie naturalny, zwłaszcza, że skierowany do House'a i robił niewielkie wrażenie, a na adresacie najmniejsze. A ten właśnie wędrował w tę i z powrotem omawiając z ducklings kolejny przypadek. Spojrzał pytająco na Wilsona, który natychmiast podniósł ręce w geście obronnym:
- Nie patrz tak na mnie! Ja tylko spotkałem ją przypadkiem na korytarzu.
- Oczywiście, że nie, dr Cuddy! - House wyciągnął z ust lizaka, żeby móc pokazać jak bardzo został dotknięty i przybrać niewinny wyraz twarzy. - Chciałem, żeby Foreman grzebał w mózgu pacjenta bez twojego pozwolenia.
- Zrzucanie odpowiedzialności na podwładnych wcale nie polepsza twojej sytuacji, House! - zagrzmiała groźnie Cuddy mijając spłoszoną jej krzykiem Cameron i zaczęła z powagą studiować tablicę. - Możesz mi powiedzieć dlaczego próbowałeś zabić tego biednego człowieka?
- Czy jeśli wymyślę dobry powód to potraktujesz to jako okoliczność łagodzącą i nie ukarzesz mnie potworną ilością nadgodzin w klinice? - Zanim Cuddy się odwróciła House z powrotem wpakował lizaka do ust i bezczelnie czekał na odpowiedź.
- Nadgodziny będziesz robił, gdy odrobisz te zaległe, a biorąc pod uwagę twoją niechęć do wywiązywania się z obowiązków i uparte ich unikanie, nastąpi to za jakieś pół wieku – Cuddy popisała się sarkazmem.
- Albo w ogóle nie nastąpi. - Foreman cicho zwrócił się do Chase'a, na co także Wilson i Cameron zareagowali szerokim uśmiechem.
- Mówiłeś coś Foreman? - House postąpił bliżej stołu wpatrując się zimno w zmieszanego neurologa.
- Foreman przypomniał właśnie, że decyzję o wykonaniu biopsji podjęliśmy wspólnie, dochodząc do wniosku, iż to jedyny sposób, aby dowiedzieć się co dolega naszemu pacjentowi. - Chase nadzwyczaj szybko opanował chichot i zwrócił się rzeczowo do Cuddy. Taka odpowiedź jej bynajmniej nie usatysfakcjonowała. Świadomość, że jej lekarze mają mordercze zapędy jakoś nie była pocieszająca.
- Tak, akurat wspólnie – parsknęła Cuddy. - House, znajdź inny sposób na zdiagnozowanie, bo inacz... - nie dokończyła, ponieważ w tej chwili zadzwoniła komórka House'a. Ten natychmiast sięgnął do kieszeni marynarki po telefon ciesząc się, że na chwilę odsunięto katowski topór wiszący nad jego karkiem.
- Chyba nie zamierzasz teraz odebrać?! - cierpliwość i oburzenie Cuddy przekraczały ostatnie granice. House uśmiechnął się przepraszająco.
- To na pewno mój psychiatra. Martwi się zawsze, gdy słyszy jak się na mnie wyżywasz. - odwrócił się w stronę swego gabinetu, uniósł aparat do ucha i rzucił:
- Halo? - przez kilka sekund odpowiadała mu cisza, wreszcie usłyszał znajomy, choć ledwo rozpoznawalny, bo drżący i słaby męski głos.
- Tak mi przykro...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:11, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
House wyciągnął z ust lizaka, żeby móc pokazać jak bardzo został dotknięty i przybrać niewinny wyraz twarzy.
uwielbiam ten jego niewinny wyraz twarzy xD
Świadomość, że jej lekarze mają mordercze zapędy jakoś nie była pocieszająca.
piękne :smt005
- Halo? - przez kilka sekund odpowiadała mu cisza, wreszcie usłyszał znajomy, choć ledwo rozpoznawalny, bo drżący i słaby męski głos.
- Tak mi przykro...
chyba domyślam się już kto to był....
Cudnie napisane ale smutne robię się coraz większą masochistką...
czekam na dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pikaola
Stażysta
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: B-B Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:53, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A ja się nawet nie domyślam kto to był ;/
Szczerze to się trochę pogubiłam ;], ale poczekam na 3 odsłonę to może mi się trochę rozjaśni
Bardzo mi się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:58, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Czy jeśli wymyślę dobry powód to potraktujesz to jako okoliczność łagodzącą i nie ukarzesz mnie potworną ilością nadgodzin w klinice?
Jakie to House'owe
biorąc pod uwagę ile razy wszedzie przewija się ten wątek, nie mam oporów wykorzystać tego w przyszłości jako oznakę prawdziwej desperacji House'a... (no dobra, w "Zagadce" też już było )
Halo? - przez kilka sekund odpowiadała mu cisza, wreszcie usłyszał znajomy, choć ledwo rozpoznawalny, bo drżący i słaby męski głos.
- Tak mi przykro...
no dobra - CO JEST GRANE?????
coś czuję, że nie poznam do piątku ostatecznej odpowiedzi i będzie mnie gryzł mól ciekawości...
**
zdecydowanie za mało Wilsona w tym fiku :smt002
bo fik bez Wilsona to jak ziemniaki bez soli
(za to fik bez Cuddy i ducklings jest jak ryba bez roweru *zasłania głowę rękoma i czeka na grad kamieni* )
Ale poza tym suuuuper... cóż za tajemniczość
**
jeanne napisał: | chyba domyślam się już kto to był.... |
a ja, kurde, nie... :?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 22:04, 10 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Pią 15:46, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Jak to się nie domyślasz Richie? :smt029 Z drugiej strony to dobrze. Kto się domyśla niech na razie zachowa dla siebie. Cicho sza....
Ciąg dalszy nastąpi... mam nadzieję, że do niedzieli albo w niedzielę całość znajdzie się na forum. Albo nie nazywam się Dżuczek...
Co do treści, udziału bohaterów itd nie wypowiadam się - gradu kamieni nie będzie, ja też jedne fiki preferuję mniej lub więcej, jak większość Horumowiczów myślę. Dobrze, że mamy tu z czego wybierać :smt003
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dżuczek dnia Pią 15:50, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:45, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
A powinnam się domyślać? Hmm...
Nie, niestety - w głowie nadal pustka...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jen
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:48, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
no ja się nie domyślam ani trochę, ale fick jest niezły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:25, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ja też nie mam pojęcia kto to mógł być i ciekawa jestem przeokrutnie.
Fik bardzo mi się podba. Bardzo, a nawet jeszcze bardziej. Ma swój klimat...
Czekam na więcej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szekla
Pacjent
Dołączył: 14 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:41, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
a ja nie chcę się domyślać..bo to co mi przychodzi do głowy sprawi house'owi przykrość..a tego baardzo nie chce..
poczekam aż się samo wyjaśni..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 14:02, 05 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dżuczek! Wróciłaś . Fik jak najbardziej genialny, zawsze tak jest, kiedy coś piszesz . Ja się chyba domyślam, kto zadzwonił, ale zachowam to dla siebie, bo może jednak nie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 2:05, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Wow.
Początek fenomenalny. Opis gabinetu z pierwszego odcinka jest bezbłędny - piękny obraz, niesamowity klimat, no i tajemnica na koniec.
Rozumiem, że drugi odcinek to jest scena "przed katastrofą"? Po raz kolejny jest świetnie - bardzo dobre dialogi, House zdecydowanie zachowuje się jak House, Cuddy przepięknie wściekła... No i znowu czekamy w napięciu na ciąg dalszy. Też mam teorię odnośnie tego, kto dzwoni do House'a, ale nie mam bladego pojęcia w jaki sposób ostatecznym rezultatem będzie zdemolowany gabinet i kałuża krwi...
Pisz dalej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:24, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
a ja go wczoraj nie zauważyłam ? wow , ta biobsja . jak zwykle normalny house - świetne i ten telefon ,coś się stało ,jestem ciekawa dalszej części
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżuczek
Wieczny Rezydent
Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Nie 21:10, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Odsłona III
- ?! - Przecież nigdy nie dzwonił! Nigdy! Jeśli rozmawiali to tylko przy okazji rzadkich spotkań, zwykle organizowanych przez matkę. House wiedział, że miała im to za złe. Nie mogła liczyć na choćby cień inicjatywy z ich strony. Dlaczego więc teraz on do niego dzwonił? Dlaczego nie ona? Przecież, jeśli chcieli się z nim zobaczyć... Dlaczego brzmiał tak niepewnie, jakby... jakby się czegoś obawiał? Czego miałby się bać? I od kiedy w ogóle bał się czegokolwiek? Nie, to niemożliwe... I dlaczego umilkł? Myśli, które kłębiły się w głowie House'a prowadziły go do jednego możliwego wyjaśnienia. Było tak przerażające, że konieczność jego potwierdzenia go przytłoczyła. Najchętniej przerwałby połączenie, wrócił do pracy, zajął umysł czymkolwiek byleby nie zadawać tego trudnego pytania, na które spodziewał się jednej odpowiedzi. Ale przecież musiał wiedzieć na pewno, choć tak bardzo chciał się teraz mylić. Przez chwilę stał niezdecydowany przed drzwiami swego gabinetu z pochyloną głową, oddychając ciężko i próbując nie wpaść w histerię. Jeszcze nie... Wreszcie pchnął je laską i wszedł wolno do środka. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że mówi bardzo cicho i chrapliwie, że słowa grzęznące w zaschniętym gardle wypowiada powoli, jakby chciał odwlec to co mógł po nich usłyszeć...
- Co... zrobiłeś...?
Odsłona IV
Nienawidził go. Darzył szczerą, prawdziwą, pełną, czystą, wolną, niczym nieograniczoną nienawiścią. Odkąd pamiętał. Od zawsze... Nie znosił tego uśmiechu – fałszywie obleczonego w ojcowską troskę grymasu twarzy. Doskonale wiedział, że to tylko maska przeznaczona dla ludzi z zewnątrz i dla jego matki. Nie cierpiał tego nieznoszącego sprzeciwu, naładowanego bezpodstawnym gniewem i agresją przerażającego głosu. Nienawidził tych dłoni – gładkich i delikatnych dla jego matki, a dla niego szorstkich i ciężkich... Nienawidził tych słów – pełnych pogardy, cedzonych przez zęby, krzywdzących, przykrych, wypowiadanych z maniakalnym przekonaniem, powtarzanych wielokrotnie...To od nich się wszystko zaczęło... Nienawidził tego spojrzenia – lodowatego, wgniatającego w ziemię, okrutnego, sprawiającego, że nie potrafił się ruszyć... Nie znosił sposobu w jaki trzymał kubek, jego kroków, gdy wracał do domu, tego jak zapinał pasy , jego mundurów, jego sposobu bycia, tego jak... Nienawidził go całym sercem. Za to, że niezależnie jak bardzo Greg się starał nie mógł spełnić jego oczekiwań. Oczekiwań, których nigdy nie określił, nie wyartykułował, zupełnie jakby od początku wiedział, że jego syn im nie podoła. Tresura bez wydawania komend. Nienawidził go za to kim się przez niego stał. I był pewien, że ojciec także go nienawidzi. Może nawet bardziej niż on jego, jeśli to w ogóle możliwe...
Pamiętał, kiedy uderzył go po raz pierwszy. Miał może cztery lata. Ojciec wrócił właśnie z pracy, był zmęczony, ale obiecał zabrać Grega na spacer. Nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, pani House uważała, że należy to naprawić i namawiała męża na zabawy z synem. Poszli więc niedaleko do lasu, wynajdywali rzadko uczęszczane ścieżki, obserwowali ptaki i owady. Ojciec znał ich nazwy, rozpoznawał wszystkie drzewa, pokazywał synowi różnice między poszczególnymi gatunkami roślin. Przenosił chłopca na rękach, gdy ten nie mógł pokonać niewielkiego wzniesienia, stawiał na nogi, gdy przewracał się na wystających korzeniach. Greg uwielbiał w ten sposób spędzać czas ze swoim ojcem. Nie był wtedy surowy, jego spojrzenie łagodniało, nie zwracał ciągle uwagi na wszystko co i jak robi jego syn, nie krzyczał na niego jak zwykł to robić w domu. Był zupełnie innym człowiekiem. Chyba po raz ostatni. Greg przydreptał właśnie z jakąś gałązką. Chciał pokazać ją ojcu, był pewien, że tej jeszcze nie widział. Chcąc zwrócić na siebie uwagę odwróconego plecami ojca, szarpnął jego płaszcz. Ten odwrócił się nagle i zanim chłopiec zdołał się zorientować co się dzieje, wymierzył cios w twarz otwartą ręką. To było tak zaskakujące, tak nieprawdopodobne, że nawet teraz House nie miał do końca pewności, czy wydarzyło się naprawdę. Ale wymazanie tego wspomnienia z pamięci nie pomogło, były przecież kolejne... Gałązka spadła miękko na ziemię. Chłopiec cofnął się o krok. Z przerażonych niebieskich oczu kapały łzy. Z otwartej dziecięcej buzi wydobył się jęk, malutka dłoń sięgnęła do bolącego policzka. Nie rozumiał co się stało. Ojciec patrzył na niego z góry, beznamiętnie go obserwował, niczego nie wyjaśnił. Nie powiedział dlaczego, nie wytłumaczył czym Greg zasłużył sobie na karę. House pojął to dużo później. To był pokaz siły, pierwszy ostrzegawczy sygnał przed tym co miało nastąpić i trwać przez kolejne lata. Co to za ostrzeżenie, które niczego nie mogło zmienić? Zupełnie jakby ojciec mówił: Zobacz, mogę to zrobić . W każdej chwili. Nie powstrzymasz mnie. Nikt mnie nie powstrzyma. I miał rację, zawsze miał rację. Chwycił Grega za rękę i stanowczo rozkazał:
- Nie płacz! - pociągnął go za sobą – Idziemy nad rzekę, zobaczysz mnóstwo ryb. - Chłopiec posłusznie wytarł łzy i poszedł za ojcem.
Przez długi czas szukał powodu, musiał istnieć jakiś powód! Nawet jeśli to była frustracja związana z pracą, uraz wyniesiony z wojny czy cokolwiek innego – to nie mogło być wytłumaczenie dla wyżywania się na bezbronnym dziecku. Jednak House zupełnie odrzucał niemożność, a nawet irracjonalność szukania usprawiedliwienia dla czerpania sadystycznej przyjemności z katowania własnego dziecka. Zatem obwiniał siebie. Za wszystko. Jesteś złym człowiekiem. To stwierdzenie najczęściej padało z ust ojca. House nigdy nie wyczuł w tych słowach namiastki rozczarowania, żadnego żalu do Stwórcy, żadnego zawodu spowodowanego zachowaniem syna. Czyż to z miejsca nie czyniło ich bezpodstawnymi, fałszywymi, kompletnie bez znaczenia? A jednak ojciec wypowiadał je z okropną pewnością i politowaniem, patrząc na Grega z wyższością, niemal dobrotliwie. Prawdopodobnie święcie wierzył, że pozwalając żyć swemu synowi nadaje temu żałosnemu życiu wartość. I House był przekonany, że tylko dlatego jeszcze żył, chociaż... Kiedy miał trzynaście lat ojciec pobił go do nieprzytomności. Matka od kilku dni była w Stanach – opiekowała się ciężko chorą siostrą, jej nieobecność miała potrwać kilka tygodni. Mieszkali wtedy w Japonii. Wtargnął do pokoju Grega, doskoczył do niego bez słowa i zaczął okładać pięściami. Bił na oślep, z ogromną siłą, jakby wpadł w szał. Greg miał wrażenie, że ciosy spadają na niego ze wszystkich stron. Czuł jak pęka mu żebro. Czuł krew spływającą ze skroni, gdy uderzył w jedno z wiszących na ścianie zdjęć. Ilekroć tracił równowagę i lądował na podłodze próbował jak najszybciej wstać, czepiając się mebli, ponieważ pułkownik House nie fatygował się, aby podnieść swoją ofiarę. Robił wtedy użytek z ciężkich wojskowych butów i kopał zapamiętale, boleśnie raniąc. Kiedy po raz kolejny rzucił chłopaka na biurko, ten zamknął oczy pewien, że za chwilę umrze... Ojciec nie od razu zorientował się, że Greg jest nieprzytomny. Zbyt był zajęty pastwieniem się nad nim, aby zauważyć, że się nie rusza. Zostawił go na podłodze: broczącego krwią, ze złamanym nosem, zwichniętą ręką, dotkliwie posiniaczonego. House nie wiedział jak długo to trwało. Kiedy się obudził zdołał jedynie rozejrzeć się czujnie po pobojowisku w swoim pokoju i z ulgą stwierdzić, że jego oprawca zniknął, po czym znów zapadł w głęboki sen. Przez kilka dni był w stanie tylko zacisnąć zęby i powlec się do łazienki. Potem kładł się na łóżko i zwijał z bólu w duchu przeklinając, że ojciec go nie zatłukł. Pułkownik House nie interesował się nim, nie zajrzał do niego ani razu, nie zabrał do szpitala, nie przyniósł nic do jedzenia. Zachowywał się jakby jego syn nie istniał.
To był jeden z jego sposobów wychowywania. House szybko nauczył się, że nie może sobie pozwolić na okazywanie jakiejkolwiek słabości w obecności ojca. Płacz, krzyk, prośby, żeby przestał, wołanie o pomoc skutkowały tylko gwałtowniejszymi wybuchami agresji. Jesteś mężczyzną! Jesteś czy nie?! Potrząsał nim wściekły. Tak jest! Brzmiała zawsze odpowiedź. Więc się tak zachowuj! House nie wiedział jak inaczej mógłby to udowodnić, choć ojciec nie raz groził mu, że zamknie go w piwnicy, wywiezie gdzieś na pustynię albo każe mu biegać czy wykonywać inne wyczerpujące zadania do upadłego, żeby go tylko sprawdzić. Lub raczej dowieść, że do niczego się nie nadaje, że jest nikim, że jest złym człowiekiem. House nie umiał racjonalnie wytłumaczyć dlaczego, ale uwierzył. Uwierzył w to, co mu od zawsze powtarzał. I nie mogły tego zmienić nawet najmilsze słowa jego matki. Twierdziła, że jest doskonały taki jaki jest, że nie mogła wymarzyć sobie lepszego dziecka, że go kocha. Zawsze stawała w jego obronie, gdy sądziła, że jej mąż jest dla ich syna zbyt surowy. Oczywiście nie miała pojęcia co się naprawdę działo. Surowość pułkownika House'a w jej obecności przejawiała się aresztem domowym za spóźnienie ze szkoły, zakazem odzywania się za nie dość wysokie wyniki w nauce, pozbawieniem posiłku za podobne karygodne przewinienia. To wszystko co musiała wiedzieć. Gdy spostrzegała siniak czy zadrapania na ciele kilkuletniego syna i pytała co się stało, ojciec szybko znajdował przekonywające wytłumaczenie. Zwykle odpowiadał wymijająco, nie chcąc okłamywać jej wprost. Syn zawsze potwierdzał jego wersję, a on nigdy nie zaprzeczał, że nie było go przy zdarzeniu, że czegoś nie widział. Ale też nie przyznał się do swojej właściwej roli w powstawaniu odkrywanych ran. Później wyjaśnienia pozostawił Gregowi, który przy tej okazji do perfekcji opanował posługiwanie się kłamstwem. Poza tym House dobrze ukrywał siniaki, skaleczenia, pozostawione ślady, blizny. Potrafił je opatrzyć. Te widoczne tłumaczył upadkiem czy starciem podczas meczu, zabawy z rówieśnikami, niebezpieczną przygodą podczas jednej z wielu samotnych zwiadowczych wędrówek po okolicach kolejnego nowego miejsca zamieszkania. Opowiadał barwne historie, które skutecznie odwracały uwagę matki od problemu. Uśmiechała się wtedy do niego i prosiła by bardziej na siebie uważał. Zapewniał, że wszystko w porządku, prosił, żeby się nie martwiła, przekonywał, że umie o siebie zadbać - przecież jest mężczyzną. Chociaż wielokrotnie chciał to zrobić, powiedzieć jej o wszystkim, wypłakać się w jej ramionach, poprosić ją o pomoc. Nie wiedział jednak czy by mu uwierzyła, czy nie zdenerwowałaby się tym, że można mówić takie rzeczy przeciwko własnemu ojcu. Przede wszystkim jednak obawiał się, że jego matka nie zniesie prawdy. W jego oczach była bezbronną, zagubioną, delikatną kobietą, trwającą wiernie przy swoim mężu. Zajmowała się domem, a grono jej znajomych w gruncie rzeczy ograniczało się do rodzin innych amerykańskich wojskowych stacjonujących w danym kraju. Co by się z nią stało, gdyby jej powiedział? Dla niej jedynym wsparciem i najbliższą osobą był pułkownik House. Cokolwiek miało się wydarzyć, ona nie mogła się nigdy dowiedzieć. Nigdy.
Odsłona V
Wybiegli natychmiast. Powodowani tajemniczym impulsem, czystą ciekawością, chęcią zdobycia pierwszej nagrody? Trudno to określić, obserwator z zewnątrz mógł brać pod uwagę te i wiele innych czynników. A może cała piątka poczuła niespodziewanie nieodpartą chęć pokonania biegiem tych kilku metrów dzielących przeciwległy koniec pokoju diagnostycznego od gabinetu House'a? Cóż, nie oszukujmy się, też byście wybiegli co tchu słysząc niepokojące hałasy i dźwięk tłuczonego szkła w sąsiednim pokoju. Ale zanim poderwali się z miejsc upłynęły jakieś dwie sekundy - wymienili między sobą zdziwione, lekko zaniepokojone spojrzenia; któreś z nich rzuciło: „Co u diabła?”; któreś zawołało: „House?!”. Dotarcie do drzwi zajęło im kolejne trzy sekundy. Pięć sekund to wbrew pozorom całkiem dużo czasu. Potwornie. Wyobraźcie sobie co moglibyście zrobić w tej ciągnącej się w nieskończoność chwili: doczytać stronę książki i sprawnym ruchem przewrócić kartkę, zmienić płytę CD w stacji dysków E, przeskoczyć pokaźną ilość kanałów w tv, zaparzyć expresową herbatę lub zdemolować miejsce, w którym się aktualnie znajdujecie. House zrobił właśnie to ostatnie – zdemolował swój gabinet. Cuddy, Wilson i ducklings zastali w nim bałagan na biurku, rozbity telewizor, przewrócony regał blokujący dostęp do drzwi wychodzących na taras. W zasadzie to już nie były drzwi tylko rama z wystającymi dookoła ostrymi kawałkami szkła. Ten sam los spotkał okno. Mówiąc krótko, większość wyposażenia gabinetu wylądowała na podłodze. Połamane kawałki laski leżały u stóp House'a. Siedział w całkowitym bezruchu, wciśnięty w kąt między biurkiem a regałem. Miał szeroko otwarte oczy, a oddech tak płytki, że praktycznie niedostrzegalny. Jego przedramiona zwisały luźno ze wspartych na kolanach łokci. Z obu dłoni sączyła się krew, w lewej wciąż znajdowała się komórka. W rękawach przesiąkającej krwią marynarki tkwiły drobiny szkła. Najwyraźniej House rozprawił się z oszklonymi drzwiami i oknem uzbrojony jedynie w puste ręce.
- House! - Cuddy próbowała się do niego dostać, więc Chase i Foreman pozbierali leżące na drodze półki i krzesło. - House, słyszysz mnie?
Nadal patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem.
- House! - Wilson potrząsał gwałtownie ramieniem przyjaciela. - Co się stało?!
House zdawał się zupełnie nie widzieć tego co dzieje się dookoła, nie przejmować się tym, co działo się z nim samym. Nie spostrzegać zatroskanych spojrzeń, nie słyszeć próśb i pytań, nie czuć zakładanych przez Cameron opatrunków i aplikowanych przez Wilsona leków. Tylko w pewnym momencie bezwiednie zamknął coraz bardziej szkliste oczy i wypuścił z dłoni telefon. Był tylko on i konsekwencje słów, które przed chwilą usłyszał. Odbijały się głuchym, okropnie głośnym echem w jego głowie, nie pozwalając myśleć o niczym innym. Nie zwracał uwagi na zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Dlaczego miałoby być dobrze? Niczego już się nie da naprawić i to on sam za to odpowiada. On, nikt inny...
Odsłona VI ostatnia
Urywał zdania, słowa przerywał szloch, czasem pełna westchnień cisza. Nie panował nad swoim głosem, który brzmiał strasznie nienaturalnie, raz niewiarygodnie cichy a za chwilę wysoki, podniesiony. Przecież to nie miało teraz żadnego znaczenia, natomiast na Housie robiło piorunujące wrażenie. Stał przy oknie wstrzymując oddech, uważnie słuchając, nie ośmielając się nic powiedzieć...
- Zapytała... Kiedyś musiała coś podejrzewać...nie wiem...Po tylu latach zapytała wprost... Zaskoczyła mnie. Nie mogłem...nie mogłem skłamać...po prostu nie potrafiłem... Dlaczego?!... Powiedziałem jej, synu... Powiedziałem wszystko... Płakała... Długo nie odzywała się do mnie... Nie pozwoliła się do siebie zbliżyć...Tak mi przykro...Tak bardzo mi przykro... Powiedziała, że to jej wina...że pewnie jej nienawidzisz...że powinna była zauważyć...wcześniej zareagować...chronić cię...chronić cię przede mną... Myślałem, że zrozumie...Przecież miałem rację!... Wiesz, że miałem rację... Jesteś silnym człowiekiem... Nauczyłem cię żyć...Nauczyłem dyscypliny... Dzięki mnie nigdy się nie poddałeś...Nie zrobiłem ci krzywdy!...Nie powinienem był zostawiać jej samej...Była...była roztrzęsiona...nie wiedziała co robi...Znalazłem ją w łazience...Za późno....może gdybym wrócił wcześniej to...Tak mi przykro...Wzięła jakieś tabletki na uspokojenie...przez przypadek za dużo...na pewno...Musiała wziąć je przez przypadek!...Wszystkim się zająłem...Znalazłem ładne miejsce...spodobałoby jej się...Spędziłem z nią całe życie... Nie mogę teraz...Teraz nie może być inaczej!...Wszystko będzie dobrze...musimy tylko znowu być razem...i będzie jak dawniej... Dopełnisz ostatnich formalności...Resztą się zająłem...Myślałem, że przyzna mi rację...
Westchnienie...Krótka chwila ciszy...Delikatny trzask...Ogłuszający huk...Łoskot uderzenia i upadku...I cisza...
House dygocząc na całym ciele opuścił rękę z telefonem. Stał jeszcze przez sekundę, powoli podnosząc zamglony wzrok. Poruszył nieświadomie ustami jakby chciał coś powiedzieć...
Jestem złym człowiekiem.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Dżuczek dnia Pią 15:28, 22 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
dzio
Moderator
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 21:23, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
O_o
Fantastyczne. Wali po głowie, i to mocno. Świetnie napisane, zwłaszcza opisy - niesamowicie plastyczne. Pełno w tym takich małych perełek - zaczynając od szkła w pierwszej części, a potem na przykład opis tego, co może się stać w ciągu pięciu sekund...
Wow.
Idę się pozbierać z podłogi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ave
Dzida Kutnera
Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z sypialni Wilsona Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:52, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Właśnie przeczytałam w całości. :smt103
Opisy jak u Orzeszkowej w Nad Niemnem :smt002
Robi piorunujące wrażenie...fragmentami makabra.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:56, 06 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
świetne ale bardzo smutne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|