|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:31, 18 Cze 2008 Temat postu: Fic: How Many Times Can One Sky Fall |
|
|
How Many Times Can One Sky Fall ([link widoczny dla zalogowanych])
Album fotograficzny na tyłach szafy pełen wspomnień z prostszych czasów, z czasów, gdy łatwiej było się okłamywać i udawać, że było się szczęśliwą. Zastanawiała się kiedy przestała być Allison ze zdjęć. Kiedy dokładnie stała się kobietą, którą widzi w lustrze każdego ranka?
Czy to coś znaczy?
Po cichu miała taką nadzieję. To był odpad, coś nieistotnego.
Cameron była znudzona, a Allison nie mogła już dużej istnieć. W przeciwieństwie do Allison, Cameron nie była zagubiona w dużym świecie. Cameron dokładnie wiedziała, czego chce. Po prostu nie wiedziała, czy to lubi.
***
Jako mała dziewczynka, Allison lubiła słuchać o wróżkach, poszukiwaniach młodych dam, które zwykle były ratowane przez inteligentne książęta. Zwykle śmiała się, gdy jej mama opowiadała te historie, a każdą pauzę wykorzystywała na pytanie, czy może wyjść na zewnątrz i pograć z braćmi. Wróżki nie miały dla niej większego znaczenia, dopóki mama znów nie zaczęła o nich mówić.
Nikt nie mógł uratować jej mamy. Okrutna rzeczywistość z oblodzonymi drogami i prowadzeniem samochodu po pijanemu ze zbyt dużą prędkością nie mogła się równać z opowieściami, które zwykle opowiadała głosem z nutką smutku.
Powiedzieli jej, że to jest bezbolesne, ale nie wierzyła im. Też była w tym samochodzie. Widziała ranne ciało mamy i chwilami wciąż mogła usłyszeć jej krzyk. Nie była pewna, czy przypadkiem ona sama nie krzyczała. Wszystko zdawało się uspokajać i harmonizować w jej ostatnich chwilach. Allison była zbyt mała, by zrozumieć dlaczego ona może wstać i iść, a jej mama nie.
Allison zawiązała na włosach żałobną kokardkę. Siedziała spokojnie przez całe nabożeństwo. Była uprzejma wobec wszystkich krewnych; nawet pozwoliła ciotce Marcie tarmosić się za policzek. Była wszystkim, czego chciała jej matka, a ojciec z każdym spojrzeniem na córkę zdawał się mieć złamane serce.
Nie wiedziała, jak temu zaradzić. Tym zawsze zajmowała się mama.
Allison postanowiła wtedy, że nie zamierza ciągle jej ratować. Chciała ją mieć tylko dla siebie.
***
Michael był wszystkim, czego chciała. Był typem człowieka, z którym jej mama mogłaby żyć do końca życia.
Allison w dzień swojego ślubu chodziła cały czas ubrana na biało i przez moment chciała znów być wierząca. Chciała mu to dać. Jeśli zgubiliby się w niewymagających myślenia przygotowaniach, pewno byliby ze sobą trochę dłużej. Zamknęłaby oczy, trzymałaby go za rękę i miała nadzieję, że wszystko wokół niej da jej spokój.
Lecz Allison wiedziała, że to nie wystarczy. Skoro on siedział w tym po uszy, ona też. Ciągle znajdowała usprawiedliwienia by nie siedzieć przy jego łóżku. Michael popatrzył na nią znanym jej wzrokiem i wybaczał bez zbędnych słów. Chciała, by na nią krzyknął, by wyrzucił jej to, że jest taka samolubna. Wszystko, co Michael zrobił, to poproszenie najlepszego przyjaciela, by się nią zajął. To jedynie uczyniło jej winę jeszcze gorszą.
Nie była u boku Michaela, gdy ten odszedł. Słyszała z korytarza, jak lekarze wypowiedzieli kod i ruszyła w odwrotnym kierunku. Opuściła szpital biegnąc, próbując uciec od śmierci, która wydawała się podążać za nią wszędzie.
Joe znalazł ją później, gdy siedziała pod zimnym strumieniem prysznica. Trzymał ją w ramionach, dopóki obydwoje nie przestali płakać. Łzy zdawały się wypalać dziury w ich sercach.
Czy tym popadła w niełaskę?
***
Chase nie był dobrym facetem. Nie był bezinteresowny, wrażliwy lub uczuciowy do przesady tak jak Michael. Chase na pewno nie dzielił z Michealem kompleksu "zbawcy".
Chase nigdy nie używał jej pierwszego imienia. Nie miało znaczenia, czy jedli razem posiłek, czy dzielili razem szafę; zawsze była "Cameron". Nigdy nie był zbyt usatysfakcjonowany, by nazwać ją czymś innym. Nigdy nie nazywała go "Robertem", więc zgadywała, że mają równe szanse.
Cameron nie kłamała, mówiąc, że nigdy go nie pokocha. Jednak widziała to niekiedy w jego oczach, więc go odepchnęła. Poszedł za jej przykładem, wziął to, co mu oferowała i jej nie odepchnął. To był powód. To tłumaczyło, dlaczego nie mogła go pokochać.
To nie zakłóciło jego spokoju. Mogła czuć House'a na swoim języku, jednocześnie ciągnąc Chase'a do swojego mieszkania i popychać go na zamknięte drzwi.
Jej usta dotykały jego całego. Cameron nie chciała, by ten smak zniknął. Gdy zamykała oczy, nie było jej trudno wyobrazić sobie House'a na niej.
Tym razem winy nigdzie nie było.
***
Przeżywała ponownie ich pocałunek. To było osnute kłamstwem tylko dlatego, że mu się to spodobało.
Ale House też ją całował. To było wszystko i nic zarazem.
Pamiętała, jak złapał ją za nadgarstek i wszystko, czego chciała w tym momencie to to, by rzucił nią o biurko i kontynuowali to, co zaczęli. Cameron chciała jego rąk na jej ciele. Jego palce karzące ją za grzechy, które wydawało mu się, że popełniła. Gdyby mogła go mieć w tym momencie, pozwoliłaby mu dać wiarę jej kłamstwu.
Naprawdę długo czekała na to, by House powiedział "Allison...", jej imię wyślizgujące się spomiędzy jego warg z prawdziwą pasją gdy całował jej skórę. Chciała tego słuchać i udawać, że żyje.
Oddalała się. Jedna kąśliwa uwaga i porzuciłaby go. To byłby prawdziwy grzech; reszta byłaby mitem. Poczuła się wszystkim, czym była. Była dziewczyną, która opuszczała umierającego.
KONIEC.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
motylek
Immunolog
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Capri Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:42, 18 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
obraz 4 cameron ,różnych od siebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:13, 19 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pamiętała, jak złapał ją za nadgarstek i wszystko, czego chciała w tym momencie to to, by rzucił nią o biurko i kontynuowali to, co zaczęli.
Taaa... Zapomnij, Cam. Takie rzeczy to tylko w Erze Hilsonowej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:33, 20 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Hm...
Podoba mi się. Naprawdę. nie jest takie banalne... Szczeze powiedziawszy, nie pomyślałabym, że matka Cameron mogła zginąć w wypadku samochodowym.
Przynajmniej ktoś dobrze przedstawił jak człowiek może się zmieniać...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Em.
The Dead Terrorist
Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany: Sob 12:47, 21 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Po raz pierwszy naprawdę podoba mi się to, co jest o Cameron. I tylko jedna rzecz nie pozwala mi zachować powagi :
Richie117 napisał: | Taaa... Zapomnij, Cam. Takie rzeczy to tylko w Erze Hilsonowej |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
carrie
Pacjent
Dołączył: 01 Cze 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 23:43, 01 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Chyba skończy się tak, że polubię Cameron. Przepraszam, Allison
Mało jest rzeczy, które lubię równie mocno, jak takie rozważania o przeżyciach postaci. Świetne. Chociaż trudne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|