Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fantastyczny plan [M] + Remis? [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:36, 22 Cze 2010    Temat postu: Fantastyczny plan [M] + Remis? [M]


To taka moja odskocznia od wszelkich Hatosnków, Hilsonków, SPN-owych ficków i innych podobnych. Mam nadzieję, że wam się spodoba tak bardzo, jak ja chciałam to napisać.

Dedykowane Izoch, która zasypuje mnie ostatnio wszelkiej maści ff-ami SPN-owskimi o wiadomym shipie. Dziękuję.


Uwaga! Ship ficka to House/Chase, bez żadnych wymyślnych tentegesów
Nawet samego love jest mało. Właściwie tu jest mało fabuły, mało kanonu i tego wszystkiego, czego byście chcieli, więc od razu ostrzegam, że każdy czyta na swoją odpowiedzialność.




Istnieją różne rodzaje przyjaźni. Jak na przykład ta, którą reprezentują House i Wilson, oparta w tym samym stopniu na manipulacji, co na prawdziwym uczuciu. Jest też ta zabawna przyjaźń diagnosty z administratorką PPTH, w której komplementy, obelgi, wyznania i sarkastyczne uwagi przeplatają się, tworząc barwny kolaż ich znajomości. Częsta i niezmiernie cenna jest przyjaźń, w której nie ma miejsca na wzajemne wykorzystywanie się. Cuddy i Wilson są ze sobą szczerzy i ufają sobie, a dodatkowo łączy ich troska o tę samą osobę. O House’a.

Pomimo tego, że House wie, jak powinien wyglądać prawdziwy i zdrowy związek, wciąż uważa, że na odpowiednią osobę jeszcze nie natrafił. To potęguje opiekuńcze uczucia, jakie żywią wobec niego przyjaciele. Choć on oczywiście uważa, że to idiotyzm. I że otaczają go sami idioci.

Właśnie przez te dziwnie opiekuńcze (zaborcze – jak twierdzi House. – Dorosłymi i samodzielnymi ludźmi nie trzeba się opiekować.) uczucia, gdy Wilson przypadkowo dowiaduje się o... preferencjach House’a, a w dodatku ten przez kilka dni bierze wyjątkowo małą ilość Vicodinu i noce spędza poza domem, co Wilson wie, ponieważ parokrotnie sprawdza jego obecność wracając z nocnego dyżuru lub telefonując do niego uparcie, formułuje jeden, niezwykle trafny, jak sądzi, wniosek. A Chase, wbrew pozorom, jest idealny do odegrania w nim głównej roli. W dodatku, zaniepokojona brakiem sarkastyczno-zabawnego komentarza na temat swojej najnowszej, wyjątkowo... dopasowanej bluzki Cuddy w trybie natychmiastowym zgłasza się do Wilsona, który powiadamia ją o przeprowadzonym dochodzeniu oraz swoich podejrzeniach. Kobieta wydaje się być początkowo zszokowana wiadomościami na temat House’a, szczególnie tą, która niweczy jej wszystkie plany względem niego. Na szczęście Cuddy szybko przyswaja informacje. Oboje decydują się na drastyczny ruch – dla dobra House’a oczywiście – i już po pięciu minutach przesłuchują Chase’a.


Robert powiódł rozbawionym wzrokiem po dwóch House’owych nianiach.

- Zauważyłeś zapewne, że House jest ostatnio... szczęśliwy – zaczął niepewnie Wilson, spoglądając na Cuddy. Chase przywołał w myślach obraz diagnosty, który z samego rana pod prysznicem wyśpiewywał swoją własną, zremiksowaną wersję „What a wonderful World”, która wcale nie przypominała tej oryginalnej. Powstrzymał uśmiech, już wypływający mu powoli na usta.

Robert pokiwał powoli głową. – To chyba dobrze.

- Oczywiście, że tak – powiedział szybko Wilson i odchrząknął. Popatrzył błagalnie na Cuddy, która wyprostowała się i splotła ręce na piersi.

- Zastanawialiśmy się... jak spędziłeś ostatnią noc? – zapytała i natychmiast poczuła, że płoną jej koniuszki uszu. Spodziewała się śmiechu ze strony jej podwładnego, ale nic takiego nie nastąpiło. Padła natomiast dosyć chłodna, niemal lekceważąca odpowiedź.

- Miałem dyżur. Abingale się rozchorował i musiałem przejąć jego pacjenta. – Nie dodał za to, że operacja trwała zaledwie godzinę i resztę wieczoru spędził w zamkniętym pokoju lekarskim z...

Cuddy odetchnęła. Wilson zrobił niepewną minę i, chcąc się upewnić, spytał: - Więc nie widziałeś się z Housem?

Chase zaśmiał się w duchu. – Tego nie powiedziałem.

Administratorka spojrzała na niego zdezorientowana, a James kontynuował przesłuchanie. – Był w szpitalu?

Robert pokiwał głową. – Spędziliśmy ze sobą kilka godzin po operacji. – Tak, jak House przewidział, Wilson o mało nie połknął ze zdziwienia swojego własnego języka, a Cuddy roześmiała się histerycznie.

- Chyba nie chcesz nam wmówić – powiedziała Lisa, powstrzymując kolejne spazmy śmiechu. – Że byliście razem.

Chase prychnął pogardliwie. – A cóż innego można robić w przerwie pomiędzy operacjami? – zapytał, jakby istniała tylko jedna odpowiedź na to pytanie. Wilson przewrócił oczami.

- House kazał ci to powiedzieć? Zabawne. Możesz mu przekazać, że...

- Mówię prawdę – stwierdził spokojnie Robert, wstając. – A wy dwoje... no cóż, wasza dwójka może tylko marzyć o tym, żeby go mieć – dokończył pewnie. Przez chwilę wpatrywał się w oniemiałe miny Cuddy i Wilsona, po czym wyszedł z gabinetu. Na plastikowym krzesełku przy wyjściu ze szpitala siedział House. Wstał powoli i podszedł do Roberta. Stanęli naprzeciwko siebie, zdecydowanie bliżej niż zazwyczaj. Diagnosta uśmiechnął się przewrotnie.

- Faza A wprowadzona w życie – zameldował Chase, robiąc jeszcze jeden krok do przodu. Stykali się już ze sobą klatkami piersiowymi, na swoim policzku wyczuwał delikatne muśnięcia oddechu House’a. – Wiedzą, ale nie wierzą.

- Co ty na to, by dać im satysfakcjonujący dowód? – zapytał, zbliżając swoje usta do ust Roberta. Ten jednak odchylił głowę.

- Nawet jeśli zobaczyli by nas w akcji na własne oczy, wciąż mieli by obiekcje – zaśmiał się, próbując się odsunąć. Ręce House’a złapały go w pasie. – Czemu to ja muszę być tą rozsądną stroną?

Diagnosta przewrócił oczami i wyszeptał mu do ucha: - Wczorajszej nocy nie okazywałeś ani krztyny rozsądku.

Chase przyciągnął głowę House’a do siebie i wpił się w jego usta. Na początku miękki i delikatny pocałunek, przerodził się w końcu w walkę dwóch języków. Wygraną była dominacja. Robert uśmiechnął się lekko i pozwolił diagnoście przejąć kontrolę. Nie zwracali żadnej uwagi na wpatrujące się w nich oczy sekretarek, onkologów, administratorek, czy pacjentów. To nie było ważne. Dużo ważniejsze było coś innego. Uczucie wypełniające ich od koniuszków palców aż po czubki głów. Po chwili oderwali się od siebie, ich oddechy były szybkie, urywane.

- Może powtórzymy wczoraj, dzisiaj u mnie. Tym razem wykażę się większą rozwagą – szepnął Chase w usta House’a. Ten zaśmiał się.

- Brzmi jak plan.

- W dodatku fantastyczny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Czw 16:57, 12 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:10, 22 Cze 2010    Temat postu:

klepię, bo później nie skomentuję.

e: Ahh, Chouse (w sumie nie wiem, czy tak się zapisuje ten ship, ale to nieważne). Jest trzeci albo drugi, jeśli chodzi o mój "ranking" parringów. Ogólnie, jeśli chodzi o postaci z serialu, Chase, House, Cuddy i Wilson to moje cztery ulubione i uwielbiam, kiedy historia kręci się wokół tych czterech bohaterów.

Przechodząc do fika: bardzo fajnie, humorystycznie i z patosem napisane, podoba mi się nakreślenie Wilsona i Cuddy, którzy w sumie dbają o House'a, bo chcą go mieć tylko dla siebie. Świetnie napisałaś scenę w gabinecie, porównałaś powierzchowne i głębsze uczucia i pobudki postaci. Mówiąc ogólnikowo i wcale nie tak elokwentnie, jak bym chciała, zabawna i poprawiająca, zwłaszcza mi, nastrój miniaturka. Jedyna rzecz, gdzie jestem na nie: nie uznaję pocałunków na środku korytarza, straszną mi to sztucznością zalatuje i ogólnie ich nie lubię (tak samo, jak całowanie się od razu po jedzeniu - fu). To jest jedyne moje ale.

Myślisz, że mogłabyś przerodzić to w coś dłuższego? Myślę, że powstałaby z tego całkiem zgrabna i bardzo pozytywna, przyjemna do czytania historia - zwłaszcza ze względu (wcześniej nie wspomniałam), że podoba mi się twój charakter Chase'a - pasuje do jego narcystycznego wyglądu xd

Poza tym - świetny wstęp. Natchnęłaś mnie nim na napisanie czegoś, co w sumie już dawno porzuciłam, a mogłoby być rzeczą przyjemną do zrealizowania...

W każdym razie, świetnie. Wydaje mi się, Atris, że w porównaniu do twoich wcześniejszych fików, piszesz o wiele, wieeele lepiej. Naprawdę. Bardzo to szanuję, bo poprawę w pisaniu wypracowuje się ciężką pracą i praktyką. Za to ogromny plus ode mnie.

Fik świetny. Naprawdę dobrze by było zobaczyć ciąg dalszy ^^
Pozdrawiam,
G.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Wto 19:33, 22 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:50, 22 Cze 2010    Temat postu:

Ja uwielbiam Chouse ze względu na ukochanego Chase'a. Trzeba go z kimś zshipować

Taa, pocałunek na środku korytarza... hmm... taki miałam zamysł, tak miało być
Ale szczerze, ja nic w tym złego nie widzę. Może faktycznie, trochę zbyt ostentacyjne, ale chodziło o to, że House chciał jednak pokazać Wilsonowi i Cuddy, na co ich stać i że Chase mówił prawdę. A co do pocałunków po jedzeniu, wolę o tym nawet nie myśleć. Od razu mi się to kojarzy... albo wolisz nie wiedzieć z czym mi się to kojarzy

Uhh, Izoch też chce z tego coś dłuższego. Nie wiem. Pomyślę nad tym, ale ja kompletnie nie mam ostatnio weny do pisania czegokolwiek dłuższego niż 2-stronowe coś.

Mam nadzieję, że szybko to coś napiszesz i będę mogła niesamowicie cieszyć się z twojego tekstu

Wiesz, zdziwiłabym się, gdyby nie było żadnej różnicy pomiędzy tym, co piszę teraz, a tym, co pisałam rok wcześniej. Nieco dorosłam, inaczej patrzę na te idiotyczne pomysły z mojej główki, inny też mam styl. Inaczej formułuję zdania, są teraz takie strasznie długaśne i nie boję się różnych zabiegów. Wcześniej byłam przerażona, nowa w tym świecie. A teraz zwyczajnie siadam, piszę i od razu wstawiam. Często nawet tekstu nie sprawdzam. A kiedyś czytałam je po 10 razy, żeby wyłapać błędy. Ja po prostu czuję zmianę. Nie twierdzę, że jestem niewadomojakimkimś, ale jednak już kimś.

Dzięki za komentarz, Gehenn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 22 Cze 2010    Temat postu:

Hmm... Podobało mi się, ale to chyba jest oczywiste, więc może napiszę dlaczego. Chyba, że nie chcesz, a to już inna sprawa. A ponieważ z natury nie przejmuję się tym, czego ode mnie oczekują inni, toteż napiszę dlaczego

Po pierwsze - zaskoczyłaś mnie. Z reguły jestem przeciwna łączneiu w pary Chase'a i House'a, Foremana i House'a etc., a tu proszę, jaka miła odmiana. Spodobało mi się. Czytało się lekko, i tak sobie myślę, że dałoby się to przekształcić w całkiem zgrabną, humorystyczną i przyjemną dla oczu wieloczęściową historię.

Po drugie - eh, jak ja uwielbiam to Wilsonowa i Cuddy'inowe niańkowanie. A niech i nie wierzą! Fakty mówią same za siebie. Zwłaszcza ta noc... *uśmiecha się szatańsko*

Ogólnie rzecz biorąc podobało mi się, bardzo mi się podobało i ogromnie mi się podobało. I to chyba tyle, jeśli chodzi o koemnatrz z mojej strony.

Wena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:26, 23 Cze 2010    Temat postu:

Przeczytałam
Z góry uprzedzam, że ja - pomimo że może bardzo bym chciała - nie widzę niestety House'a z innym mężczyzną... Ale z ciekawości - i takie fiki czytuję...

Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale śmiałam się histerycznie przez większą część tekstu... Wilson i Cuddy jak żywi, i to ich niańkowanie...
Zremiksowana wersja "What a wonderful world" autorstwa House'a wykonana pod prysznicem, i to we wspomnieniu Chase'a -
Podoba mi się Twój sposób narracji... Naprawdę, taki poważnie-zabawny... Rewelacja

Chase... Nie chciałabym sprawić Ci przykrości, ale mnie Chase jakoś specjalnie nie fascynuje... Dlatego też fascynują mnie osoby, które się fascynują nim...
I spodobał mi się ten Chase. Jakis fajniejszy niż w serialu jest

Ogólnie - jak najbardziej pozytywnie.

Nie znam Twoich wcześniejszych fików, ale te obecne czyta się naprawdę dobrze. Nawet bardzo dobrze. Także gratuluję

Bardzo fajna rzecz. Humor się od razu znacząco poprawia

Wena!

Hej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 20:30, 23 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:04, 24 Cze 2010    Temat postu:

Agnes, oczywiście, że chcę wiedzieć, dlaczego ci się podobało

Oh, kolejna od wieloczęściowej historii. Przepraszam, ale mam ich już za dużo i muszę najpierw pokończyć tamte, żeby wziąć się za kolejną.

Czerwono-Zielona, a ja nie widzę House'a z Cuddy. Może z Cameron tak, ale Huddy zwyczajnie nie zdzierżę i dlatego dotąd nie oglądałam dwóch ostatnich odcinków szóstego sezonu

Więc jestem za jedynym odpowiednim parringiem, Hilsonem i czasami ewentualnie za Hameronkiem czy Chousem.

Ja zdecydowanie nie miewam zamiarów rozbawiania czytelnika, ponieważ mam swój własny, zdecydowanie niezrozumiały dla innych humor i to, co mnie śmieszy, nigdy nie śmieszy innych. Więc wolę wam darować

Co do Chase'a, uwielbiam go. Na początku mnie wkurzał, jak na przykład donosił Voglerowi, ale w gruncie rzeczy, Czesio jest spoko. Poza tym, ma zajefajne włoski.
Mój Czejs jest OOC. I właśnie dlatego jest jeszcze bardziej zajefajny

Uhh, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie znasz moich wcześniejszych ficków. Normalnie niebo, a ziemia. W porównaniu do mojego pierwszego "7 dni tworzenia świata" Hilsonka, to to jest po prostu tekst geniusza

Dzięki Wam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:39, 24 Cze 2010    Temat postu:

No tak, Hilsonem się może wspólnie zachwycać nie będziemy, ale pomimo tego ostanio sobie bardzo przyjemnie porozmawiałyśmy

Jeśli chodzi o Huddy, to ja mam na nich fazę tylko czasem... Sporadycznie, bym powiedziała I ostatnio coraz rzadziej - im więcej osób za czymś szaleje, tym ja lubię to coraz mniej... I jeśli już, to w wersji niespełnialnej, angstowej... Ja również końcówki sezonu szóstego nie widziałam, ale odkąd się zakończenie wszechobecnie zespojlerowało, że tak powiem, też się go boję... Normalnie się już tym z góry stresuję i jestem wściekła, że tak to scenarzyści rozwiązali... Żyję nadzieją, że zburzą to jednym pewnym ruchem wraz z początkiem sezonu siódmego...
I unikam jak ognia podpisu jlk, bo ona ma tam jakąś ruchomą Huddy scenę łóżkową

Mam nadzieję, że fakt, iż Twój tekst mnie rozbawił, nie był dla Ciebie obraźliwy... Z mojej strony było to calkowicie na plus

Chase... Tak, Twój jest fajniejszy
Wczoraj oglądałam "The Social Contract". Jest tam scena, w której House prosi Chase'a o wykonanie niebezpiecznej operacji... Operacji, o którą House nie powienien prosić, wieć Chase'a intryguje dlaczego House się tak upiera.. "Przez Ciebie" przyjrzałam się tej scenie. Podobała mi się. Chase fajnie wyglądał, fajnie z Housem rozmawiał... I - co niesamowite - House się przed nim otworzył... Mówił o pacjencie, ale oboje wiedzieli, że mówi także o sobie... Chase nie spytał o nic węcej i się zgodził... Tak, między Housem a starymi kaczątkami jest wyczuwalna więź... House pewnie się do niej nie przyzna, ale tak jest...

Życzę dalszego rozwoju talentu literackiego i ściskam mocno

I dziękuję, że napisałaś mój nick na kolorowo

Cz-Z


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:02, 24 Cze 2010    Temat postu:

Czemu nie będziemy się zachwycać Hilsonem? Hilson's cool

No właśnie ja tez miałam go sobie obejrzeć, ale nagle okazało się, że jest Huddy, wszyscy się rozemocjonowali i sobie odpuściłam chwilowo. Może jakoś koło sierpnia sobie obejrzę

Oczywiście, że mnie to nie obraża. Mnie to cieszy, że jakiś humor mi się udało w nim zawrzeć. Może niezbyt wysokich lotów, ale skoro się śmiejecie... jest okay

No właśnie przez takie sceny wierzę w Chouse, a na pewno ich przyjaźń. Nie rozumiem czemu scenarzyści nie korzystają z tej przyjaźni House - Chase. Przecież diagnosta może mieć więcej przyjaciół niż tylko Wilson, prawda?

Nie ma za co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:24, 24 Cze 2010    Temat postu:

OK! *zachwyca się Hilsonem*

A humor owszem - iście house'owy udało Ci się nam tu pokazać, także dziką radość miałam czytając Twojego ficzka

Faktycznie, mogliby trochę więcej relacji House'a z innymi ludźmi pokazać... Nie wiem, może to przez to jakieś "niezburzalne" założenie, że House ma mieć tylko tego jedynego, najjedyńszego najlepszego przyjaciela...? "Zawiniło" też tu trochę, tak myślę, to, że od czwartego sezonu - gdy House i Chase (i Cameron także) przestali być w relacji służbowej i mogłyby te ich stosunki pójść w nieco inną stronę (och, jak to wieloznacznie zabrzmiało ) - pojawił się nowy team i trzeba było ich wszystkich pokazywać, a wdodatku były to az cztery osoby, i widać było, że nie bardzo chyba umieli ten czas antenowy im odpowiednio rozplanować, więc co tu dopiero mówić o Chasie i Cameron...

No ale od czego jest dział FanFiction?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:06, 24 Cze 2010    Temat postu:

Ale jednak Chase ma w sobie coś z House'a. Często wydawało mi się też, że jest on do niego bardziej podobny niż Foreman, a to przecież o nim wszyscy cały czas mówili, że zamienia się w swojego pracodawcę.

Taak! Atris jest na tak, jeśli chodzi o trójkącik House/Chase/Cameron


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:27, 24 Cze 2010    Temat postu:

Hmmm... Trójkącik House/Chase/Cameron mówisz...? Ja też jestem na tak!

I masz rację - Chase wielokrotnie przypomina House'a... Teraz przyszła mi do głowy scena z początku chyba czwartego sezonu: Bąbel? Mój dziadek zmarł na bąbla! Uwielbiam, gdy to mówi

I jeszcze to z 5x04:
Cameron: What do you think House would send, the "gentle comfort" arrangement or the "warm thoughts" bouquet? I mean, if he wasn't an ass.

Chase: Send one of those giant cookies shaped like a coffin. [She looks at him, annoyed] His mom would believe it was from him.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:40, 24 Cze 2010    Temat postu:

To z 5x04 pamiętam
I zawsze byłam ciekawa, czemu Cameron podjęła się wysyłania wiązanki za House'a

Ale tego z bąblem nie kapuję i nie przypominam sobie, ale początek 4 sezonu oglądałam tak dawno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:03, 24 Cze 2010    Temat postu:

To z tym bąblem było wtedy, gdy nowi kandydaci (w tym Amber chyba) próbowali namówić Chase'a do wykonania jakiejś niebezpiecznej operacji u pacjenta, który o mało co nie wykitował mu niedawno na stole, bo wykryli u niego w jelicie (chyba, tez już dobrze nie pamietam) jakąś bliżej nie określoną zmianę, jakiegoś bąbla właśnie... Chase, jak można wywnioskować z tej odpowiedzi, odniósł się do pomysłu dość sceptycznie I taką fajną minę zrobił, gdy to mówił
To chyba był jeden z pierwszych momentów, gdy objawił się nam ten nowy Chase - bardziej house'owaty...

A mnie Cameron wysyłaniem wiązanki od House'a specjalnie nie zdziwiła... To było takie w jej stylu - po pierwsze: zrobić coś za niego - zawsze odpisywała za niego na listy, uzupełniała papiery... Poza tym to chyba ta jej potrzeba, by wszysto było "po bożemu" - syn wiązankę na pogrzeb ojca powinien wysłać, więc tak się stanie, choćby i bez jego udziału... No i pani Blythe House powinna być z zachowania syna zadowolona, nawet jeśli to tylko oszustwo... To ta słynna troska Cameron o wszystko i o wszystkich się tutaj ujawnia. Ja to tak widzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:20, 02 Lip 2010    Temat postu:

Dla mnie?
Łaaał. Dziękuję
Będę Ci więc jeszcze więcej wysyłać

Wersja numer jeden. Taka, którą na pewno do siebie przyjmiesz:
JAAAA!
Jakie to marne, beznadziejne, głupie i idiotyczne! A gdzie w tym fabuła?! Po co to dajesz?! Przez Ciebie zrobiło mi się niedobrze!


Wersja numer dwa. Taka, która jest prawdziwa:
Chouse I jak na moje, tyle w zupełności wystarczyłoby
Jest napisane tak lekko, z humorem, aż chciałoby się przeczytać trochę więcej. Ale, znając życie, pewnie nie masz zamiaru
Podoba mi się, w jaki sposób Wilson i Cuddy są zazdrośni o House'a. Za późno, moi drodzy, trzeba było startować wcześniej :>

O, i ten plan bardzo mi się podoba. Ciekaaaawa jestem, jak to się potoczyło :>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wiki_ann
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:00, 11 Sie 2010    Temat postu:

OMG! Świetne:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:42, 12 Sie 2010    Temat postu:

Dzięki ci Boże, że uczyniłeś także i Chouse'a. Naprawdę. Dzięki!
Słuchając "The Call" by Regina Spektor nieco się odprężyłam, odsunęłam te wszystkie niedokończone, wciąż na mnie czekające ficki na bok i wzięłam się za to, co chciałam napisać stosunkowo od niedawna. Nawet nie pamiętam już od kiedy.
Powrót z wakacji niezbyt dobrze podziałał na moją wenę do czegokolwiek, a jednak dla Czesia... no cóż, dla Czesia wszystko. Szczególnie po tym odcinku z facetem, który mówił, co mu przyszło do głowy. Był ostatnio na dwójce i uderzył mnie dialog Chase'a i House'a.

Tym razem dedykacja dla Gehnn, która pisze tak wspaniałe komentarze, że można jej tylko dziękować na kolanach. I dlatego, że kocha ten ship

Miłego czytania.


Uwaga! Chase/House, fick wyprzedzający akcję poprzedniego, pocałunek, BO, możliwe OOC, ale według mnie tak właśnie zachowuje się Chase


To takie żałosne. Ponieważ ja naprawdę wiem, jak to musi wyglądać z boku. Może mam ubogi słownik, ale tylko to jedno słowo pasuje do tego wszystkiego, co robię. Żałosne. I rozumiem to dopiero wtedy, gdy on odchodzi i wraca mi zdrowy rozsądek. Żałosne.

Wchodzi do szatani, (ubikacji, pokoju, kafeterii. Obojętnie. Wszędzie jest tak samo przekonywujący) a ja już wiem, że czegoś ode mnie potrzebuje. Widuję go właściwie tylko wtedy. Pochyla lekko głowę, rzucając w moją stronę akta kolejnego pacjenta. Mówi jasno i wyraźnie, czego ode mnie oczekuje. Przeglądam teczkę, skupiając się na niej tylko częściowo, ponieważ niesamowicie rozprasza mnie widok jego zgarbionych ramion, niemal niewidocznie drżących na lasce dłoni i nienaturalnie zagubionego wyrazu twarzy, który nijak do niego nie pasuje.

Odwracam się do niego tyłem, ale wciąż widzę jego odbicie w lustrze. Protestuję więc bez entuzjazmu, wybierając pierwszy argument, który przychodzi mi do głowy. Jest nieprzekonywujący, nawet ja to czuję. House jedynie kiwa w zamyśleniu głową i z łatwością go odpiera, a ja nie pamiętam już, czym chwilę wcześniej próbowałem się zasłonić. Podnoszę kubek z kawą i biorę łyk, grając na zwłokę. Jestem zmęczony, chciałbym wrócić do domu i choć przez kilka godzin nie myśleć. W końcu z rezygnacją przytakuję. Poprawiam torbę i z roztargnieniem odrzucam teczkę na ławkę, która stoi najbliżej niego. Zatrzaskuję drzwiczki szafki i spoglądam na niego kątem oka. W tym samym momencie on podnosi wzrok, a kiedy to robi, widzę w nim mieszankę uczuć, których na pewno tam nie ma, a które tak bardzo chciałbym któregoś dnia naprawdę dojrzeć. Wdzięczność, czułość, nieme przepraszam, wibrujące w pustej przestrzeni między nami.

Mrugam, a uczucia w okamgnieniu znikają. Pozostawiają po sobie tylko suche niedopowiedzenia. I nadzieję. Tak. Nadzieję. Może kiedyś przyjedzie, ponieważ nie będzie czegoś ode mnie potrzebował, tylko będzie potrzebował mnie. W ten inny sposób.

Nadzieja matką głupich.

1:0, House.

*

To takie dziwne. Nagle stoję w szatni, zamykając energicznie drzwi szafki i widzę wynurzającą się zza nich postać House’a. Wiodę wzrokiem po jego sylwetce, obrzucając spojrzeniem długie, smukłe palce. Puste palce. House nie ma laski, nie ma też akt. Podnoszę oczy i widzę, że on się uśmiecha. Składam ręce na piersi, paznokcie wczepiając w materiał skórzanej kurtki. Nie jestem pewien, czemu to robię. Czy dlatego, że w przeciwnym razie mógłbym wyciągnąć w jego kierunku dłoń i go dotknąć? A może by się przekonać, czy śnię?

Ale on wciąż się uśmiecha. Niezmiennie wpatruje się we mnie z dziwną radością. Wygląda na tak obnażonego...

Jest inny, ale wydaje mi się, że i tego House’a znam. Że właśnie jego widuję w szpitalu. Jest tak bezbronnie otwarty, kulący się jedynie za niską fasadą zbudowaną z sarkazmu i pozornej obojętności.

- Wróć do mnie – mówi, choć w nikłym świetle migoczących lampek nie widzę, czy w ogóle poruszał ustami. Kręcę głową ze zdenerwowaniem.

- Nie będę z tobą więcej pracować, House – szepczę, odwracając się w stronę lustra. Widzę w nim jego odbicie, niezmiennie wwiercające się we mnie niebieskie spojrzenie i błądzący po jego wargach uśmiech.

- Wróć do mnie – powtarza, a ja wreszcie zdaję się rozumieć, o co mu naprawdę chodzi. Zaciskam powieki, marząc, by to nie był jedynie jakiś głupi sen. Gdy gwałtownie się odwracam i przyciskam usta do jego warg...

Głupi sen.

2:0.

*

To takie deprymujące. Widuję teraz House’a dużo częściej, niż wcześniej. Nagle dziwnym trafem wpadam na niego w kafeterii, na korytarzu, w windzie. Czuję na sobie jego badawcze spojrzenie, a gdy podnoszę wzrok, on nawet nie trudzi się spuszczaniem swojego. Wciąż wpatruje się we mnie, niemal bezczelnie, dopóki nie pochylam głowy, czując gorąco na policzkach.

Teraz widzę go siedzącego po przeciwnej stronie pomieszczenia. Obraca w dłoniach laskę, uśmiechając się lekko, niby zamyślony, ale jego jasny wzrok utkwiony jest w jednym punkcie. Na mnie. Mam wrażenie, że płoną mi koniuszki uszu, policzki już dawno spłonęły w ogniu. Oczy mam opuszczone, wbite w blat stolika, ale on nie przejmuje się moi zakłopotaniem. Wciąż śmiało mnie obserwuje. Wzdycham cicho i na mięknących z każdą chwilą nogach wychodzę pospiesznie z kafeterii.

3:0, ale następnym razem się odegram.

Nie odegram. Wygrasz tak czy inaczej.

Znów wzdycham.

3:0, House.

*

To takie nowe.

- Tygodnie po prostu patrzenia, House. Wiem, że wiesz – prycham, nie zastanawiając się nad idiotycznym brzmieniem ostatniego zdania. – Więc o co chodzi? Chcesz puchar? A może trofeum?

Nie odpowie. Widzę to po układzie jego sylwetki. A nawet jeśli... jeśli odpowie... zrani mnie. I może siebie. Na tyle go znam.

Już nie patrzy hardo. Jest pochylony, spięty, gotowy na kolejny atak. A ja nie wiem, co powiedzieć. Nie pamiętam nawet, jak zaczęła się ta rozmowa i dlaczego do niej doprowadziłem. Tak źle mi było, gdy patrzył?

Nagle prostuje szyję i spogląda na mnie. Skruszony. I uśmiecha się lekko, jak przez ostatnie... miesiące. Potrząsam głową i robię krok w przód. Zderzamy się kolanami, moje usta zawisają nad jego ustami. Czuję jego ciepły oddech, muskający zaledwie moje wargi, i staram się, tak cholernie się staram, nie patrzeć w jego oczy. Nie wiedzieć, co myśli.

- Nie mamy całego dnia, Chase. – Słyszę i nie mogę w to uwierzyć. Nie myśląc dłużej, pochylam się jeszcze bardziej i delikatnie napieram na jego wargi. Jego ręka jest nagle zarzucona na moje plecy, jego dłoń wodzi po moim karku, laska leży na ziemi, a ja jestem przyciśnięty do szafki. W bok wbija mi się szyfr do drzwiczek, ale jakoś nie bardzo mogę się tym teraz przejmować, czując na swoich ustach delikatny, niemal podobny do piórka nacisk. Ciepły i bezpieczny.

Wydaję z siebie cichy pomruk zadowolenia, gdy odwracam role i teraz to ja przyciskam jego plecy do szafki. Kiedy naciskam na niego, a on uchyla usta, pozwalając mi na tę jedną chwilę przejąć kontrolę...

Może zgodzisz się na remis, House?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Nie 7:57, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:52, 13 Sie 2010    Temat postu:

Jesteście wszystkie takie kochane dla mnie, a ja zaniedbuję horum, ale wszystko wyjaśnię. Klepię, dziękuję bardzo, bardzo za dedykację, jestem szczęśliwa, że coś tutaj dopisałaś i obiecuję napisać resztę jeszcze dzisiaj.

e: Jeszcze dzisiaj. Cholera, uważam, że ktoś powinien mnie jakoś mocno, nie wiem, uderzyć w głowę łopatą? Najlepiej ty, Atris, bo nie sądzę, żebym ja tarzająca się po podłodze, dywanie, czy co tam jeszcze masz pod sobą, kiedy korzystasz z komputera, dała jakąś satysfakcję, jedynie może wzbudziłabym tym litość albo coś. No nie wiem. W każdym razie, jest mi strasznie głupio, że obiecałam ci coś, a potem to olałam przez dwa tygodnie. To znaczy, nie olałam, ale wygląda, jakbym olała i to wcale nie jest miłe. Zwłaszcza, że dostałam dedykację. Zwłaszcza, że teraz widzisz, że jest niezasłużona.

Zanim opowiem ci historię mojego życia, a zamierzam to zrobić, bo ostatnio opowiadam ją każdemu w akcie histerycznej próby wytłumaczenia się, dlaczego, do cholery, ignoruję wszystko i wszystkich, skomentuję fika. I prawdopodobnie nie będzie to komentarz, na który zasługujesz, ale ja się będę starała, naprawdę.

Kiedy mówiłam o kontynuacji, nie wiedziałam, że postanowisz zrobić to w ten sposób. To znaczy, wiesz, pierwsza miniaturka była taka bardziej humorystyczna i spodziewałam się czegoś w stylu Wuddy odgrywającego się na Chousie. Nie wiem, już wyobrażałam sobie scenę pocałunku Cuddy i Wilsona przed zaskoczonym Housem, który nie pokazuje tego, że jest zaskoczony, zaczęłam czytać i okazało się, że to wcale nie jest ot takie coś. To znaczy, od początku wiedziałam, że to nie będzie ot takie coś, bo w końcu ty to napisałaś, ale to było takie bardziej w stylu hameronowych Myśli (strasznie świetny fik, tłumaczenie właściwie). Strasznie mi się to podobało. To zwracanie się do House'a skojarzyło mi się z takimi nigdy niewypowiedzianymi myślami do kogoś, kogo kochamy, ale nigdy nie odważymy się przyznać. Każdy, naprawdę każdy ma takie myśli, każdy ma takiego kogoś. Bo w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. Bardzo lubimy okłamywać siebie. Tylko że myśli są namolne i nie dają się tak łatwo oszukać. Trochę pieprzę, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, o co mi chodzi. To znaczy, tutaj nie ma zwracania się do House'a w sumie, ale ja właśnie tak to zapamiętałam. I trochę taki jest dla mnie ten fik. Niemym wołaniem do House'a. Tak, wiem, idiotyczne.
Zaczynanie każdej "części" słowami "to takie" - genialny zabieg stylistyczny, po prostu genialny. Tak cudownie wwiercił mi się w umysł, wiesz? I ten wynik gry pod koniec, przecież House tak kocha gry. I zawsze wygrywa. Czyżby? Naprawdę, to jest świetne. Zwłaszcza, że dokładnie widzę zmieszanego, zrezygnowanego Chase'a, tego z drugiego sezonu, i House'a z laską, takiego z uśmiechem tryumfu na twarzy z trzeciego, stojących naprzeciw siebie jak jakieś figurki szachowe. Dwóch królów, a może król i królowa, bo wynik i tak jest już z góry ustalony.
Nie, dwóch królów. Przecież na końcu ma być remis.
Chociaż nie wyobrażam sobie House'a, który pozwala na remis. Ale czy pozwoliłby Chase'owi na przegraną? Myślę, że on nie chciałby tak po prostu go ograć, to przecież nie o to chodziło. To by było zbyt krótkie i zbyt proste, w ogóle nie warte trofeum. On chciał mieć całego Chase'a, a Robert wcale nie miał nic przeciwko. A może miał?
Muszę ci powiedzieć, że ta miniaturka podoba mi się o wiele bardziej niż poprzednia. Parring kocham bardzo. Tekst "nie mam całego dnia, Chase" jest cudowny. W ogóle te nieliczne dialogi niesamowicie magicznie ci wyszły. No i wizja Chase'a i House'a na szachownicy mi się podoba.
Świetnie, świetnie, Atris, naprawdę. Przykro mi, że to nie jest popularny parring i że twój fik nie cieszy się takim zainteresowaniem, jak co niektóre (o wiele gorsze) teksty w huddy, bo na to zasługuje.
Ale już się przyzwyczaiłam, że taki los fików w Innych.

Ale dość marudzenia. Miałam ci opowiedzieć historię mojego życia. Tak więc, na początku sierpnia przeprowadziłam się do Danii, a potem ósmego poszłam do szkoły z internatem, gdzie przez pierwsze dwa tygodnie nie było internetu, a do domu wracam tylko w weekendy. Teraz oczywiście nas już podłączyli, ale i tak nie mam wiele czasu na składne komentowanie, pomimo tego, że na lekcjach siedzę na fejsbóku.
To jest nieważne, w każdym razie dlatego ostatnio bywam śladowo. Bo w sumie, jako że są wakacje, akurat ja powinnam przesiadywać dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu przed komputerem, a przynajmniej tak bym robiła, co jest chore, gdybym nie miała tyle na głowie. To jest, na przykład, nauki duńskiego.

No, nieważne. W każdym razie, przepraszam ponownie, że tak się grzebałam.
Pozdrawiam,
G.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Sob 21:08, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:09, 30 Sie 2010    Temat postu:

Cytat:
W każdym razie, jest mi strasznie głupio, że obiecałam ci coś, a potem to olałam przez dwa tygodnie. To znaczy, nie olałam, ale wygląda, jakbym olała i to wcale nie jest miłe. Zwłaszcza, że dostałam dedykację. Zwłaszcza, że teraz widzisz, że jest niezasłużona.

Gehnn, weź głęboki wdech. Nic się nie stało, prawda? A na dedykację zdecydowanie zasłużyłaś. Nawet nie ma mowy, żeby była niezasłużona
Cytat:

Nie wiem, już wyobrażałam sobie scenę pocałunku Cuddy i Wilsona przed zaskoczonym Housem, który nie pokazuje tego, że jest zaskoczony, zaczęłam czytać i okazało się, że to wcale nie jest ot takie coś.

ohh, zobaczyłam to w moim małym móżdżku!
Wiesz, Cuddy, patrząc prowokacyjnie na House'a, przyciąga Wilsona za krawat i wpija się w jego wargi. Zaskoczony James nie ma innego wyboru niż poddać się pocałunkowi. I finalnie jest Wuddy, ponieważ Lisa zorientowała się, że tak naprawdę kochała Wilsona, i Chouse, dwa paringi, których się nie spotyka zbyt często.
To byłoby miłe
A co do samego humoru w tamtej części, to u mnie coś niecodziennego. Ja naprawdę wolę was nie zamęczać moim poczuciem humoru, bo okazuje się, że śmieje się z całkowicie innych rzeczy, niż normalni ludzie
Cytat:

I trochę taki jest dla mnie ten fik. Niemym wołaniem do House'a. Tak, wiem, idiotyczne.

Wcale nie idiotyczne! Przecież Chase aż krzyczał w stronę House'a. Czyż to nie oczywiste?
"Weź mnie!, Weź mnie!, Weź mnie!"
A tak na serio, te wszystkie sytuacje są aż nazbyt zabarwione tym niemym wołaniem.

Cytat:
Zaczynanie każdej "części" słowami "to takie" - genialny zabieg stylistyczny, po prostu genialny.

Dzięęęki
Naprawdę
Za pierwszym razem, kiedy się to czyta, to poniekąd kolokwialne wyrażenie. Wątpię, żeby je można było spotkać w literaturze, ale jeśli popatrzeć na to z szerszej perspektywy, biorąc pod uwagę te powtórzenia... aż sama jestem z siebie dumna jak to ładnie wyszło
Narcyzm, prawda?

Cytat:
Chociaż nie wyobrażam sobie House'a, który pozwala na remis. Ale czy pozwoliłby Chase'owi na przegraną?

Żeby wygrać, trzeba potrafić przegrać
Ale w tym wypadku i House, i Chase zwyciężyli. A skoro żaden z nich nie przegrał, więc to zapewne remis? Nie może być dwóch zwycięzców w jednej grze, tak samo jak dwóch przegranych

Cytat:
Tekst "nie mam całego dnia, Chase" jest cudowny.

Tak, ten typ zdania zawsze mnie czaruje. Niby zero zabarwienia uczuciowego, daje szansę Chase'owi, by ten podjął decyzję. Ale Czy on tego zechce? Czy skorzysta z szansy?
Taki niby nonszalancki, ale z drugiej strony przecież wyrażający tak wiele. Samo to, że House pozwala Chase'owi zdecydować już pozwala nam potwierdzić tezę, że House jednak te uczucia ma i to zdanie nie jest tym, na co wygląda.
Uhh, plączę, prawda?

Cytat:
Przykro mi, że to nie jest popularny parring

Mnie też jest przykro, bo chętnie przeczytałabym tak wiele historii o Chousie, jak to tylko możliwe

Co do wyjaśnienia, Gehenn, naprawdę się nie musisz tłumaczyć. A swoją drogą, Dania... wow

Dziękuję za komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hambarr
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sie 2010
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:11, 08 Wrz 2010    Temat postu:

Hmmm..sama nie wiem co mam o tych miniatórkach myśleć, ale jedno wiem na pewno - dzięki Bogu że znalazłam gdzieś wyznawcę Hase'a !! (ja tak nazywam ten ship). Co prawda nigdy nie rozpatrywałam tego shipa w TEN sposób (ble.ble. i nierealne), ale juz od początku serialu widać jakąś wyjątkową wieź między Housem i Chasem. Coś na kształt ojciec-syn, ale tez nie do końca. Jeszcze bardziej intrygowała mnie ta relacja gdy uświadomiłam sobie że wiadomo dlaczego H zatrudnił Formana i Cam, a Chase'a nie (co prawda jest jakas wzmianka ze dlatego ze jego ojciec o to prosił, ale kto zna Housa to nie uwierzy w to, że zatrudnił lekarza "bo ktoś go poprosił". Moim zdaniem to tania wymówka). Jest także coś w tym, że Chase był jednyną zwolnioną kaczuszką.
Fiki mi się podobały w aspekcie opisu sposobu zachowań, ale kompletnie nie rozumiem etapu pocałunkowego W pierwszym miało to jeszcze jakiś wydzwięk humorystyczny, a w drugim mi nie pasuje. Ale ogólnie dobrze się czyta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin