|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Repika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:43, 13 Lip 2009 Temat postu: Długie palce [NZ] |
|
|
Zweryfikowała Repika
Za pomoc serdecznie dziękuję Eithne i reklamuję jako prawdziwie świetną Betę. Polecam.
Dedykuję Gorze, która za dziewięć godzin i sześć dni i jeden miesiąc będzie miała urodziny, z podziękowaniami za Korepetytorkę.
Jako współautorowi fragmentu ze słoneczną bitwą dziękuję Koszałkowi, która czasami bywa dla mnie jak Prawdziwa bliźniacza siostra.
Miłej lektury.
Prolog
Laura zauważyła, że drzewko za oknem kwitło w bardzo ładny sposób. Odkryła, że na szybie była plama wielkości rodzynki, a Pani Od Historii nie zmyła całkiem pasty do zębów z ust. Ale Pani Od Historii najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo prowadziła zaciekłą dyskusję z Arthurem.
- Proszę pani, ale chciałem oznacza , że podczas II Wojny takimi samym tyranem jak Niemcy była Rosja. Na przykład Pakt Ribbentrop – Mołotow. Przecież umówili się, że...
Nauczycielka uśmiechnęła się. Arthur zerknął na zegarek.
- Przepraszam Arthurze, ale wytłumacz mi jaki to ma związek z bitwami podwodnymi prowadzonymi przez Stany Zjednoczone w '41? - uniosła jedną brew w sposób niezwykle brytyjski.
- Właśnie chciałem do tego dojść. Zastanawia mnie faktyczny wkład Stanów w wynik II Wojny Światowej. Angielski historyk Davis uważa, że bitwy na froncie wschodnim były nieporównywalnie większe od tych amerykańskich.
- Proszę cie, Arthurze streszczaj się!
- No dobrze, mniej więcej chodzi mi o to, że bitwy podwodne, raczej, miały niewielki wkład w historię II Wojny Światowej. - Nauczycielka zaśmiała się głośno, obudziła Zabójczo Przystojnego Chris'a. On powoli, z niezadowoleniem wymalowanym na Zabójczo Przystojnej Twarzy Chris'a, podniósł głowę. „O Boże zły wygląda groźnie i brutalnie. Och!" wymruczała w myślach Laura. „Niech go budzą ile popadnie!”
- Przecież to bzdury! Kiedy doszedłeś do takich wniosków, bo na pewno nie na moich lekcjach?... - obruszyła się.
Dyskusja trwała jeszcze dłuższą chwilę, okazało się, że Arthur nie miał racji... Chyba, bo w sumie Laura nie słuchała. Bardzo się starała, ale nie była w stanie, ok!? Trochę przysnęła. W końcu kogo obchodzi, jakaś tam wojna dawno temu? Co ją to obchodziło?
Zadzwonił dzwonek. Laura trochę zwlekała. Specjalnie. Chciała tak wyjść, żeby akurat, przez przypadek, upadła jej kredka do oczu, oczywiście przed Chrisem. Żeby miał szanse zobaczyć jej dekolt. To, tak na prawdę, było specjalnie, a ona tylko udawała, prawda? Laura była dumna ze swojej pomysłowości.
Zaczęło się. Laura szła powoli, przezornie obejrzawszy się na Chrisa. Zakładał słuchawki na uszy. Zatrzymała się udając, że szuka czegoś w torebce. On schował długopis do torby i podszedł do Arthura mówiąc mu coś na stronie. Szatyn uśmiechnął się i kiwnął głową. Laura zdziwiła, się, bo nie wiedziała, że Arthur przyjaźni się z Zabójczym. Chyba Arthur nie był taki zły, jak jej się wydawało. Poczuła się jak w zwolnionym filmie. Oboje zaczęli iść w jej stronę, wiedziała, bo ustawiła sobie odpowiednio lusterko w torbie, to było bardzo sprytne. Tak uważała. Kiedy minęli już biurko nauczycielki i dużymi krokami zbliżali się do drzwi. Czuła że kropelki potu zalewają jej czoło. Rozchyliła namiętnie usta – chciała wyglądać trochę jak Marilyn Monroe, w końcu była blondynką. Byli coraz bliżej. Kiedy już już zaczęła się powoli schylać, kiedy już była pewna, że Chris na pewno zwrócił na nią uwagę...
***
- To twoje? - zapytał Arthur, podając jej kredkę. Chris przeszedł koło nich, co wiele mówić; przeszedł koło niej, nawet na nią nie spojrzawszy!
- Dzięki! - Warknęła bardzo obrażonym tonem.
Arthur odszedł szybko, żeby przypadkiem koleżanka nie zauważyła jego uśmiechu. Surowo przykazał sobie, nie wybuchnąć śmiechem. Korytarze były pełne uczniów. Laura na pewno już go nie widziała. Z zadowoleniem wyszczerzył się do pomnika patrona. Patron nie podzielał jego entuzjazmu. Miał kamienny wyraz twarzy.
- I co? I co? Jaką miała minę? - zaatakował go Chris.
- Chyba mnie nie lubi...
- To masz farta, bo mnie akurat prześladuje, normalnie, no! Na obiedzie zawsze siada tak, żebym był w zasięgu jej wzroku, uśmiecha się jak jakaś modelka w reklamie pasty do zębów. Usiłuje być seksowna, kurde żal, normalnie, no.
- W sumie jest całkiem ładna. - Stwierdził Arthur wzruszając ramionami. Przecież nie mówił, że mu się podobała, po prostu stwierdził fakt.
- Jeszcze ty? Ok, podobała mi się, oczywiście tylko z wyglądu, nawet rok temu, ale jest łatwa! Nie potrzebuje laski zepsutej jak... Jabłka od matki. Kurde, znowu mi takie dała. I jeszcze ma brzydkie zęby! – obejrzał krytycznie owoc i ugryzł jego najbezpieczniejsze miejsce. Arthur uśmiechnął się kpiąco.
- Książę, szukasz Aurory? Może ci się przyśni...
- Oglądasz Śpiącą Królewnę?
- Mam młodszą siostrę, jestem na przegranej pozycji.
Chris uśmiechnął się jakby chciał powiedzieć, że „no tak, tak oczywiście wierzę”. Nawet otwierał usta, ale jego wzrok natrafił na zegar wiszący na ścianie.
- Czy nie masz przypadkiem za chwilę korków z matmy?
Arthur odwrócił się szybko. Nie za dobrze radził sobie ze wskazówkowymi zegarami, był dyslektykiem.
- O w mordę! Kurde, debilu! Spóźnię się przez jakieś twoje uprzedzenia. Zwiał mi autobus, muszę zasuwać na piechotę. Wielkie dzięki, ale jesteś pomocny! Nie ma co... - Krzyczał zbiegając po trzy stopnie ze schodów. Wybiegł ze szkoły. Ludzie oglądali się na niego ze śmiechem. Niech się śmieją, myślał, ciekawe jak oni by się zachowali. Jest już spóźniony o pięć minut, znowu, czwarty raz z rzędu. Korepetytorka dodatkowo zadaje mu te głupie zadania z matmy, oczywiście jest niemożliwie urażona, kiedy nie uda mu się zrobić wszystkich, też coś. Szedł, pisząc sms'a, nie był w tym najlepszy. Nie potrafił robić dwóch rzeczy naraz. Na szczęście zaletą Korepetytorki był fakt, że miała wprost niebiańską cierpliwość. Dlatego, mniej bał się jej reakcji na spóźnienie, za to bardziej maminej.
***
W pośpiechu nie zauważył niskiej dziewczyny przechodzącej obok. Dziewczyna miała na imię Anny i była bardzo zmęczona, a musiała jeszcze wrócić do pracy. Zabrała ze sobą klucze i w związku z tym wracała, żeby otworzyć dla Molly bibliotekę. A miała taką straszną nadzieję, że uda jej się, jeszcze dzisiaj obejrzeć ściągnięte odcinki „Full Metal Alchemic”. Wzięła głęboki oddech i nagle zachciało jej się płakać. Sama nie wiedziała dlaczego. Osunęła się na ławkę. Płakała, bo ciocia Gladdie nie żyła, bo nie miała za co zapłacić czynszu, dlatego że nawet po pół roku pracy dalej zapominała oddawać klucza i jeszcze ten „FMA”, nawet głupiego anime nie mogła obejrzeć, żeby czegoś nie schrzanić. Łzy ściekały jej po policzkach. Przypomniała sobie ciocię, z jej sporą nadwagą, białymi włosami i dziewczęcą cerą, w myślach przywitała ją słowami „tęsknię ciociu”. Uważała, że to powinien być moment, kiedy głos cioci w głowie odpowie jej „też za tobą tęsknię”, ale ciocia milczała jak trup i teraz Anny rozpłakała się na dobre. Dziewczyna zaczęła szukać chusteczki żeby wytrzeć nos. Nie miała. Przecież nie nosi chusteczek.
- Przepraszam – podeszła do obcej pary – nie mają państwo może chusteczki? - obejrzeli się na nią i dopiero teraz Anny na prawdę poczuła się nijaka, gruba i brzydka. Oboje byli pięknymi blondynami, wysokimi, szczupłymi i na pewno z dobrą pracą. Cholera zawsze tak trafi! Nie może pożyczać głupich chustek od bezzębnych staruszek? Kobieta spojrzała na nią i przybrała zaniepokojony wyraz twarzy.
- Oczywiście. – zmiarkował anielsko piękny mężczyzna.
- Coś się stało? - zapytała w tym czasie kobieta.
- Nie, wszystko jest w porządku, wie pani, PMS. - kobieta uśmiechnęła się do niej, podczas gdy mężczyzna podał chustkę, a Anny zauważyła, że miał bardzo piękne palce, no kurcze blade, jak ma taką twarz to mógłby mieć chociaż krótkie palce. Pocieszał ją fakt, że pewnie miał również długie place u stóp. – Dziękuję bardzo.
Dziewczyna szybko odeszła. Piękna kobieta chciała odpowiedzieć. Ale Anny nie była teraz w stanie słuchać rad od obcych ludzi i to z pięknymi dłońmi. Sama miała krótkie palce z poobgryzanymi paznokciami. Od trzech lat usiłowała się odzwyczaić. Prawie się udało, teraz miła po prostu wyjątkowo trudny okres.
Wróciła do szpitala. Chociaż próbowała się ogarnąć, nie prezentowała najlepszego wydania Anny. Na szczęście tutaj, nikt nie będzie porównywał jej do tej pięknej kobiety, która pewnie miała długie palce, jak jej facet. Molly czekała przed drzwiami szpitalnej biblioteki, wyglądała jak bardzo zdenerwowana Molly.
- Siedzę tu od dwudziestu minut! O czym ty w ogóle myślisz, co!? - Zdecydowanie nie była wesoła.
Anny nie lubiła takich sytuacji. Wtedy czuła się jak mała dziewczynka. Mimowolnie spuszczała głowę i przyjmowała skruszony wyraz twarzy. Nic nie mogła na to poradzić, jej mama, chociaż była dobrą kobietą, nie przejmowała się regułami bezstresowego wychowania.
- Przepraszam, całkiem zapomniałam. Zamyśliłam się, kiedy wychodziłam i... - Głos jej się załamał. Bo nie dość, że zapomniała o kluczu, to jeszcze miała rozmazany makijaż, nie to co ta piękna kobieta!
- Ej, ej. Co jest? Tak bardzo mi nie zależy na tym kluczu. No daj spokój. Proszę nie płacz, bo się rozpłaczę! Choć tutaj - przytuliła Anny. - Co się stało? To przez ten klucz?
- Nie, chyba nie. Pewnie zmiana ciśnienia, czy coś.
- Wiesz co? Chyba biblioteka, nie musi być przez te piętnaście minut czynna i tak prawie nikt nas nie odwiedza. - Anny pomyślała, że Molly jest najlepszą osobą jaką zdarzyło jej się poznać. Teraz w każdym razie, objawiała się jako reinkarnacja Matki Teresy.
***
Słońce otulało okno w namiętnym uścisku. Anny zachrapała wyzywająco. Przeciwnik podniósł rękawicę. Zaczęła się Batalia o Łóżko. Najpierw postanowił podbić rozległe tereny Poduszki, a na to Anny zdecydowanie nie była przygotowana. Mimo to, z niemałym wysiłkiem, odparła atak wroga, przewracając się na brzuch. Była jednak z góry na przegranej pozycji. Słońce coraz dalej wysyłało swe świetliste oddziały, pokonywały Mrok - Jedynego prawdziwego przyjaciela Anny. Nie wiedziała ona jednak jak wielkim wywiadem dysponowało Słońce. Mrok bronił się dzielnie, ale przy tak licznej przewadze, powiedzmy sobie szczerze, na dłuższą metę nie miał szans. Wraz z nim Anny. Broniła się jednak zacięcie. Przyświecał jej wyższy cel – Dłuższy Sen. Słońce sięgnęło po najmocniejszą kartę w swojej tali, po prawdziwą broń masowego rażenia w swoim arsenale. Budzik. Poddaję się – mruknęła Anny zakładając ulubione kapciuszki z Tygryskiem.
***
Dzień zapowiadał się ładny, ale zdecydowanie za wcześnie. Anny pomyślała, że facet który przeszedł koło niej myślał podobnie. Wyglądał jakby umarła mu, co najmniej, koza. Skądś go znała. Chyba pracowali w tym samym szpitalu. A ten sam szpital był dzisiaj luźny a prawie pusty parking był tego najlepszym dowodem. Anny lubiła patrzeć na samochody i wyobrażać sobie że kiedyś kupi sobie własny. Teraz mogła najwyżej podziwiać puste miejsca parkingowe. Przechodząc przez plac zawsze zastanawiała się jaki chciałaby mieć samochód. Zawsze po dokładnym zbadaniu wszystkich aut dochodziła do wniosku, że chciała by mieć motor pod nazwiskiem House. Co prawda miejsce pod nazwiskiem House zazwyczaj było puste. Dlatego, można sobie wyobrazić, jakie było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że House md. jest w pracy. Z tego co wiedziała, House md. był najlepszym diagnostą w kraju i miał motor. Przypomniało jej to jakie ma krótka palce. G. na pewno nie miał krótkich palców i jeszcze miał motor. Na szczęście słyszała jeszcze że House md. był nieźle popieprzony.
Anny tak była zajęta swoimi krótkimi palcami, że nawet nie zwróciła uwagi na niskiego nijakiego mężczyzny wychodzącego z budynku szpitala, on zresztą nie zwrócił uwagi na nią.
CND.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Repika dnia Sob 12:17, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:46, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Trochę drobniutkich błędów, ale to jedyne, do czego mogę się przyczepić.
Poza powyższym fajne technicznie (ostatnio doceniam wysiłki autorów w opisywaniu świata otaczającego bohaterów i starania, by wszystko było jasne i trzymało się kupy), więc czyta się bez wysiłku, ale z pochwaleniem fabuły poczekam na jej rozwój
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:00, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Annie od razu zyskała moją sympatię.
Może dlatego, że fajnie opisujesz świat z jej perspektywy oraz jej sąd o sobie.
Nie mam pojęcia jak rozwiniesz opowieść, ale jestem zainteresowana dalszą lekturą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eithne
Szalony Filmowiec
Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z planu filmowego :) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:52, 15 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ja również jestem zainteresowana dalszą lekturą. Jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz
Miłego pisania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Repika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:19, 16 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Jakie konkretnie błędy znalazłaś?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:23, 16 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Ortograficzne i interpunkcyjne . "lektÓry", brak przecinka przed "że" w drugim zdaniu, tam i siam brak ogonka w polfontach (ą, ę...) i tego typu sprawy. Analizować dokładnie całości i wymieniać wszystko nie mam zamiaru
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:51, 21 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Przede wszystkim dziękuję kochanie za dedykację. ;* Opowiadanie specjalnie dla mnie to wspaniały prezent urodzinowy. Nie mogę się doczekać kolejnej części. Przepraszam, że czytam je tak późno ale nie mam czasu wchodzić na forum ostatnio...
Cytat: | Żeby miała szanse zobaczyć jej dekolt. |
miał
Cytat: | Jest już spóźniony o pięć minut, znowu, czwarty raz z rzędu. Korepetytorka dodatkowo zadaje mu te głupie zadania z matmy, oczywiście jest niemożliwie urażona kiedy nie uda mu się zrobić wszystkich, też coś. |
Kasiu, kochanie czy to jest jakaś aluzja?
Cytat: | Na szczęście zaletą Korepetytorki był fakt, że miała wprost niebiańską cierpliwość. Była anielsko wręcz spokojna i dobra. Dlatego, mniej bał się jej reakcji na spóźnienie, za to bardziej maminej. |
No, już trochę lepiej. ;]
Cytat: | Anny zauważyła, że miał bardzo piękne palce, no kurcze blade. jak ma taką twarz to mógłby mieć chociaż krótkie palce. Pocieszał ją fakt, że pewnie miał również długie place u stóp. |
Jesteś ZŁA
Cytat: | Dzień zapowiadał się ładny, ale zdecydowanie za wcześnie. |
Według mnie "ale było zdecydowanie za wcześnie" brzmiało by lepiej.
Cytat: | Anny pomyślała, że facet który przeszedł koło niej myślał podobnie. Wyglądał jakby umarła mu, co najmniej, koza. |
...koza?
Cytat: | Z tego co wiedziała, House md. był najlepszym diagnostą w kraju i miał motor. |
Po prostu House. Lub doktor House.
Cytat: | Przypomniało jej to jakie ma krótka palce |
krótkie
Cytat: | G. na pewno nie miał krótkich palców i jeszcze miał motor. |
Strasznie się czepiam, wiem, ale to G. też mi nie pasuje. Może po prostu "on"?
Pisz dalej kochanie ;*
Pozdrawiam ;*
g
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Repika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:21, 09 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Za Betę dziękuję Eithne, za pomoc przy wymyślanie Koszałkowi, a dedykuję jak poprzedni. Czyli w sumie nic się nie zmieniło.
Ogień łapczywie pożerał książki. Nie dojadłszy pierwszej strony zabierał się za ostatnią, kosztując każdej z osobna, dzielącej początek z końcem, delektując się ich milczącym cierpieniem. Zajadał się nieodtwarzalnymi historiami, rozdzielał bratnie słowa, niszczył wieloletnią współpracę mózgu i rąk. Pożar W Bibliotece był okrutny – wprawiało go to w nieokiełznany zachwyt. Natomiast dwunastoletnią Anny przerażało. Na historii nauczyciel puścił im film o Aleksandrii. Następną przerwę Anny przesiedziała w łazience wymiotując do sedesu. Kiedy wróciła do domu, matka, nie kryjąc rozbawienia, przytuliła ją i opowiedziała o Wielkim Głodzie na Ukrainie, krucjatach i abażurach z ludzkiej skóry. Każda z historii, oczywiście była makabryczna i niewątpliwie okrutna, ale żadna z nich nie wydawała się Anny tak straszna, jak Pożar W Bibliotece.
Chociaż od dwunastych urodzin minęło całkiem sporo czasu dziewczynie co jakiś czas śnią się kadry z filmu. Na przykład teraz.
- Przepraszam – stał nad nią mężczyzna, niski, nijaki i o krótkich palcach, ten sam z którym minęła się w drzwiach, o czym nie pamiętała.
- Nie chciałem pani budzić ale... – „Zupełnie przypadkiem ustawiłem się nad pani uchem i zupełnie przypadkiem do niego krzyknąłem. Faktycznie, odruch bezwarunkowy.”
– Nic nie szkodzi, nie spałam – przerwała mu.
– … pani krzyczała
”Szlag” dodała w myślach.
- Pomyłka. Jednak spałam. – mężczyzna w odpowiedzi uśmiechnął się. Anny zatkało. Może był niski, nijaki i miał krótkie palce, ale... Uśmiechnął się i to wystarczyło, żeby nagle jego palce się wydłużyły, a on sam stał się niespodziewanie intrygujący. Chociaż cały czas był niski, teraz Anny brała to za zaletę – ich córeczka nie będzie miała problemów przy doborze butów. Odwzajemniła uśmiech, ale jako że za plecami mężczyzny było lustro zauważyła ten swój mało obłędny uśmiech. Spochmurniała.
- Jest może kronika szpitala? – zapytał, zauważyła nagle, że głos też ma obłędny.
- Zaraz panu przyniosę – podniosła się w tym samym momencie w którym pomyślała, że takich kolorów jak żółć i czerwień nie powinno się łączyć. Szczególnie, jeśli ta pierwsza odpowiada za spodnie.
***
Laura czuła się odrzucona, niekochana i upokorzona. Na swoją obronę mogła powiedzieć, że tak właśnie było. Została odrzucona najpierw w dzieciństwie przez ojca, który zostawił jej zadbaną matkę dla rozczochranej kasjerki. Laura miała wtedy dwanaście lat i dokładnie pamięta jedyną kłótnię w karierze jej rodziców. Tak samo dokładnie pamięta stłuczoną szybę salonu, która kłótnię przeistoczyła w rozwód. Pamięta, każde słowo które powiedziała ojcu podczas ostatniej rozmowy. Że nigdy więcej nie chce go widzieć, że dla niej nie istnieje i że bardziej kocha diabła niż jego. Pamięta, że nawet kiedy mu to mówiła wiedziała, że każde słowo było wielkim kłamstwem. Dzwonił do niej - Laura uparcie milczała, zostawiał jej wiadomości - Laura uparcie milczała. W Laurze rozsiadły się dwa skłócone uczucia. Chciała przyjąć przeprosiny ojca, chciała się z nim spotkać, porozmawiać, ale im dłużej do niej dzwonił, tym dotkliwiej odczuwała jego odrzucenie. Teraz był Chris.
Pamięta, kiedy mama rok temu przyprowadziła do domu pierwszego mężczyznę od czasu taty. Pamięta, że Henry był dowcipny, że mama była w siódmym niebie i pamięta że czuła się niekochana. Kiedy wyszli puściły korki, pamięta, że zamiast szukać świeczki, albo latarki usiadła na schodach i przepłakała przez prawie całą noc. Pamięta, że mama niczego nie zauważyła, pomyślała wtedy po raz pierwszy, że jej nie kocha. Teraz Chris.
Pamięta, że kiedy wysłała, z nowego numeru, sms-a do taty z prośbą o spotkanie, on zapytał kim jest. Pamięta swoje upokorzenie, kiedy ojciec oddzwonił. Bardzo dobrze pamięta czerwoną słuchawkę. Pamięta jak zobaczyła jego i rozczochraną kasjerkę pchających wózek dziecięcy w parku, pamięta, że właśnie wtedy zaczęła palić. Każdy papieros kojarzy jej się z przyrodnim rodzeństwem w wózku. Każdy papieros wydaje się z niej naśmiewać. Pamięta wyraźnie piwo kapiące ze stołu na podłogę i pamięta, że Henry zostawił jej mamę, pamięta, że mama mówiła, jaka czuje się upokorzona, Laura pamięta, że czuła się wtedy tak samo. Teraz Chris.
Laura była nieszczęśliwa. Wyraźnie nieszczęśliwa.
***
Potwór był wielki i bardzo włochaty. Co najważniejsze był, co najgorsze był mobilny i miał te swoje złośliwe oczka i wiele par odnóży które potrafiły się bardzo szybko poruszać. Wielki kudłaty potwór umościł sobie mieszkanie na najwyższej półce regału. Anny wrzasnęła, chciała się cofnąć o krok, ale zapomniała, że stoi na stołku. Rozległ się huk. Pająk niewzruszenie wysysał muchę. Gdyby dziewczyna miała wątpliwości, co do istnienia swojej kości ogonowej, teraz by definitywnie się rozwiały.
- Coś się stało? – zapytał mężczyzna o niebiańskim głosie, podbiegając do Anny, która wstała z gracją szczeniaka.
– Upadła pani chustka.
W każdym romantycznym wyobrażeniu Anny te słowa wypowiadane są razem z natychmiastowym podaniem rzeczonego przedmiotu, ale tutaj delikwent tylko wskazał palcem na leżącą obok jego nogi chusteczkę jednorazową, którą Anny dostała od kobiety o długich palcach. Następnie patrzył z najwyższym zainteresowaniem jak dziewczyna niezdarnie zbiera śmiecia z podłogi.
- Dlaczego pani spadła?
- Mam arachnofobię, a na regale był pająk – facet rzucił szybkie spojrzenie na wskazany obiekt, w myślach policzył do trzech, o czym dzierlatka nie wiedziała, wziął głęboki oddech, czego nie zauważyła i przełknął ślinę, na co nie zwróciła uwagi.
- To może ja to wezmę – odpowiedział a serce Anny zabiło mocniej. Przeczesała nerwowo palcami włosy, na szczęście były krótkie i nie było za wiele do czesania. Zaczęła się nerwowo zastanawiać, co może powiedzieć, bo powinna. Ale zanim rozpoczął się u niej skomplikowany proces myślowy mężczyzna zdołał zeskoczyć ze stołka.
- Faktycznie okropny – uśmiechnął się obłędnie.
- Mogę prosić o nazwisko?
- Słucham? - zmarszczył brwi. Może gdyby Anny nie zdecydowała przed chwilą, że jest w nim zakochana na śmierć i życie, nie wydawało by jej się to zmarszczenie brwi czymś szczególnym, ale jako część umiłowanego i one były obłędne.
- Żebym mogła pana zapisać, muszę wiedzieć jak się pan nazywa.
- Oczywiście. Jestem doktor House – powiedział detektyw Lucas Douglas.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Repika dnia Śro 19:41, 09 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
joasui
Dentysta- Sadysta
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Okolice 3miasta Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:02, 09 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Fajnie napisane! Liczę na częstsze update'y . Fajny tekst o dobieraniu butów przez "ich córeczkę" , reakcja obojga na pająka i w ogóle... No i kłamstwo Lucasa - aż mi się gęba uśmiechnęła, jak to zobaczyłam.
Czekam na dalszy ciąg!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Koszałek
Student Medycyny
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z za siedmiu gór, z za siedmiu rzek
|
Wysłany: Czw 19:35, 10 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Parę błędów interpunkcyjnych, słownie dwa. Brak przecinku przed który i jak.
Po za tym tekst trzyma się na przyzwoitym poziomie. Bardzo podobają mi się wstawki z Laurą. Jest coraz mniej płytka, mam nadzieję, że choć w minimalnym stopniu połączysz ją z kanonem, byłoby sympatycznie myślę
Ach, i też, jak poprzedniczce, podobał mi się fragment z dziecięcymi butami. Anny ma bardzo kobiecy sposób myślenia
Jeszcze dziękuję, Repiko, za dedykację XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Repika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nibylandii Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:58, 03 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
To ja jak zwykle. Kolejna część czekam na opinie. Znowu dedykuję Goze, dziękuję Koszałkowi za pomoc i Eihne za betę.
***
Kiedy Kubuś Puchatek musiał podumać, udawał się do Krainy Dumania, w tym wypadku Anny musiała poparapetować. Miała taki zwyczaj. Już w podstawówce, mimo zakazów, parapetowała na przerwach. Ulubioną czynność doprowadziła do tak zaawansowanego stopnia wtajemniczenia, że nie była w stanie wydajnie myśleć bez dotyku zimnego kamienia pod odpowiednią częścią ciała. Może przez to miała takie stopnie z matematyki. Parapetowała o wszystkim, od czasów postawówki jej parapetowanie miało naprawdę sporo odsłon. Aktualnie parapetowała o życiu, miłości, zdradzie i wpływie pająka na postrzeganie świata codziennego.
- Och to pani! Wszędzie pani szukałem. Bo zapomniałem się zapytać o imię damy w opresji.
Anny o ile można podskoczyć na siedząco właśnie to zrobiła. A jako że wykonywanie wielu czynności naraz nie stanowiło dla niej większego problemu nie tylko podskoczyła na siedząco, ale i zarumieniła się po same uszy.
- Każdej damie w opresji podaje sie chusteczkę doktorze House – odpowiedziała wzniośle. Zaimponowała mu. Zamyślił się, jako osoba o inteligencji ponad przeciętnej musiał odpowiedzieć w jakiś sensowny sposób.
- Ależ zaszła pomyłka (literóweczka! ja i mój podkreślacz jej nie widzimy) interesowało mnie imię pani dyrektor. - wyszczeżył zęby w uśmiechu.
- Jej pewnie też nie podałby pan chusteczki. Ale powiem, Lisa.
- Szkoda, pospolite imię dla nie pospolitej urody – i na swoje nieszczęście Anny musiała się z nim zgodzić. - Skoro już zaczęła pani temat, jak ma pani na imię?
- Anny – podniosła dumnie podbrudek. Może miała pospolite imie i urodę, ale na pewno nie osobowość. Tak w każdym bąź razie uważała.
- To dopiero jest pospolite imię! - zaśmiał się. Nie zauważył, że dziewczyna trochę zmalała.
- Więc jak pan ma na imię?
- Greg – powiedział nie bez zastanowienia wyciągając do niej dłoń. Uścisnęła ją z ociąganiem. Ale, tego też nie zauważył.
- Miło było mi cię poznać. Ale chyba muszę się pożegnać.
„Wcale mnie nie poznałeś” pomyślała Anny mówiąc:
- Mnie również, do widzenia! - uśmiechnęła się.
***
Laura sprzątała brudne butelki z podłogi. Po pierwsze była zmęczona, po drugie zmartwiona, a po trzecie złamała sobie paznokieć u małego palca lewej ręki i przypadkiem wdepnęła w rozbite szkoło - zostawiała krwawe plamki na podłodze. Ale tego akurat nie zauważyła. Musiała w pierwszej kolejności wyrzucić butelki a później wrócić do mamy. Na razie spała, ale kiedy się obudzi kac przypomni o sobie.
Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że Laura jest pusta. Może i miałby rację. Nie lubiła się uczyć, nie lubiła myśleć o ważnych sprawach, książki ją nudziły, ale... Ale pusta osoba nie musi sprzątać po swojej matce pustych butelek i pusta osoba nie szykuje rodzicielce mleka na kaca.
Ktoś, strasznie tupiąc, wchodził po schodach. Laura wyjrzała przez drzwi. Schody przemierzała jej sąsiadka. Zmęczona. Laura nie znając imion swoich sąsiadów ponadawała im imiona zastępcze.
- Dzień dobry! - zawołała. Zmęczona podniosła nanią wzrok, uśmiechnęła się promiennie.
- Witaj Lauro! - ucieszyła się i zatrzymała się w pół kroku. - Co ci się stało w łokieć?
Laura odruchowo podniosła rękę do wskazanej części ciała - mokre. Spojrzała - krew. Spojrzała jeszcze raz – zakrwawiony sweter 50$, najmodniejszy w tym sezonie przeklęła w myślach.
- Ach, nic. Chyba się skaleczyłam. Gdzieś mamy bandarz, będę musiała poszukać.
- Dobrze, jakbyś nie miała mogę ci dać, bo mam zapas.
- Nie trzeba gdzieś miałyśmy. - Zmęczona uśmiechnęła się i poszła na górę. Laura odwróciła się i zamierzała iść, kiedy sąsiadka zawołał do niej:
- Pamiętaj, żeby zdyzenfekować.
***
„Biedna dziewczynka z tej Laury” pomyślała Anny wchodząc po schodach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gora
Ratownik Medyczny
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:30, 09 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że dopiero teraz słońce.
Druga część bardzo mi się podobała - było parę błędów ale nie miałam czasu wypisywać. Grunt że czytało mi sie bardzo dobrze. Trzecia - za krótka.
No i chcę więcej
Bardzo podoba mi sie ten prezent
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Koszałek
Student Medycyny
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z za siedmiu gór, z za siedmiu rzek
|
Wysłany: Pią 17:13, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Kubuś nie udawał się do Krainy Dumania! To był Kącik Dumania, czy jakoś tak, w każdym razie, nie kącik.
Podoba mi się, że Anne zna tą dziewczynę... Laurę. Sama Laura, szczerze powiedziawszy zaczyna nudzić, ale akcja się rozwija. Powoli, bo powoli, ale równomiernie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|