Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Confabulari [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:46, 02 Paź 2008    Temat postu: Confabulari [M]


Zweryfikowane przez Autorkę.

A/N
Naszło mnie wczoraj, gdy wysiadałam z tramwaju. Pomyślałam - czmu nie?

OSTRZEŻENIE: spojlery piątego sezonu do 5x04 włącznie

Confabulari*

- Dołączyła do nas nowa osoba – poinformowała zebranych młoda terapeutka o znudzonym głosie. Przystojny brunet wstał ze swojego krzesła i uśmiechnął się z zakłopotaniem.
- Cześć – powiedział, podnosząc rękę. – Jestem Lucas, jestem ogrodnikiem. Niedawno straciłem matkę.
- Cześć, Lucas – mruknęło kilka osób. Pozostali kiwnęli głowami lub po prostu dalej wpatrywali się w chłopaka. Później zaczęło się przedstawianie. Doris, nauczycielka, mąż zmarł na raka. Lloyd, mechanik, jego brat się utopił. Maggie, studentka psychologii, dziewczyna nie przeżyła wypadku samochodowego. Jonathan, policjant, jego syn się zastrzelił z jego służbowej broni. Joy, przedszkolanka, której dziecko urodziło się martwe. Maya, dziennikarka, której szybka kariera i sukces wkurzyły narzeczonego, który bez słowa pożegnania spakował się i wrócił do Mumbaju.
- James? – Wilson otrząsnął się z zamyślenia, gdy terapeutka zwróciła się do niego. – Teraz twoja kolej.
Wilson zmienił pozycję w fotelu i spojrzał na tego nowego.
- James – powiedział cicho. – Jestem onkologiem i straciłem kogoś bardzo bliskiego.

***

Ta farsa ciągnęła się jeszcze przez dwa tygodnie. Jeszcze przez cztery kilkugodzinne spotkania nikogo nie dziwił fakt, jak mało się odzywa, że nie rozpacza, nie płacze, nie jęczy za utraconym życiem… Kilka razy terapeutka pytała go o matkę; powiedział jej, że była bardzo żwawą staruszką, że miała sklepik na zadupiu w Wyoming. Może i nie był dobry w kłamaniu, ale lekcje u House’a chyba popłaciły – terapeutka wyglądała na usatysfakcjonowaną jego lakonicznymi odpowiedziami. I dopiero po piątych zajęciach ktoś się z nim skonfrontował.
- Nie przychodzisz tu na terapię, prawda?
House mówił mu, że musi się zaangażować w kłamstwo. Pieprzyć to, pomyślał.
- Nie – przyznał. Wilson uśmiechnął się ponuro. – Ale matkę naprawdę straciłem, jeśli o to chodzi.
- Ile House ci zapłacił, żebyś mnie śledził?
Lucas zastanowił się przez chwilę. Mógł skłamać i jeszcze bardziej pogrążyć House’a w oczach Wilsona lub mógł powiedzieć prawdę i pogrążyć siebie. Interesy klienta są priorytetem.
- W zasadzie to nie zapłacił. – Wilson uniósł ze zdziwieniem brwi. – Wynajął mnie, żebym dowiedział się czegoś o facecie powiązanym z jego pacjentką. Szpiegowanie ciebie… to był mój pomysł – powiedział, przeciągając sylaby.
- I zgodził się?
- Mam dar przekonywania. - Wilson pokręcił głową z niedowierzaniem. – Chciał wiedzieć, jak się trzymasz. Czy jesteś… - Dźwięk komórki przerwał mu wpół zdania. Lucas wyciągnął telefon z kieszeni i odebrał. Słuchał swojego rozmówcy przez moment, po czym się rozłączył. – Muszę lecieć. – Podniósł z krzesła torbę i założył ją na ramię. Po chwili zastanowienia postawił ją jednak z powrotem, wyciągnął portfel, a z niego wizytówkę i podał Wilsonowi. – Gdybyś kiedyś potrzebował profesjonalnego detektywa.
Wilson obracał wizytówkę między palcami, po czym przeniósł wzrok na Lucasa, który mrugnął wesoło i zaczął iść w stronę wyjścia.
- Poczekaj! – zawołał za nim Wilson. – Co House chciał wiedzieć? Czy jestem co?
- Nie mam teraz czasu, szef wzywa. – Lucas przyłożył rękę do ucha. – Zadzwoń!
Wychodząc, najprawdopodobniej po raz ostatni, z budynku, w którym terapeutka miała zajęcia, Lucas uśmiechał się szeroko. Coś się ruszyło.

***

Choć przysięgał sobie, że nie zadzwoni, że nie skorzysta z zawoalowanej propozycji detektywa, trzy dni później jego ręka spoczywała na klawiaturze telefonu, wybierając numer podany na wizytówce. Chłopak odebrał po kilku sygnałach i dał się umówić na spotkanie w jednej z kawiarni w centrum, z dala od szpitala, dnia jutrzejszego koło południa. Lucas zgodził się i rozłączył, a Wilson spędził cały dzień na roztrząsaniu kwestii, czy aby dobrze zrobił. Kłopotał się nad tym pytaniem tyle czasu, że wycofanie stało się już nie możliwe – jaki był sens odwoływania spotkania, które miało się odbyć za piętnaście minut? Wilson usiadł więc w kawiarni i czekał na pojawienie się młodego bruneta.

***

- Jak on się ma? – spytał ostrożnie onkolog. Lucas westchnął i potarł dłonią kark.
- Udaje, że się trzyma. Udaje, że jest w porządku, udaje, że sobie radzi. – Westchnął ponownie. – Ale wiesz, niezbyt mu to udawanie wychodzi. Wszyscy to widzą. – Wilson skrzywił się nieznacznie. - Jedna z jego pacjentek powiedziała mu nawet, że wygląda na smutnego.
- Naprawdę tak jest, czy po prostu wciskasz mi kit, bo House cię o to poprosił?
Lucas podniósł ręce w obronnym geście.
- Hej, czy ty wiesz, jak ja narażam swoją wiarygodność przez gadanie z facetem, którego mam śledzić, na temat faceta, który mi kazał tego faceta śledzić? – Wilson zamrugał z konsternacją. – Mówię ci, jak jest. Naprawdę. House nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić.
- Znaczy…?
Do stolika podeszła kelnerka. Detektyw poprosił o kawę i szarlotkę, Wilson podziękował. Ładna szatynka zanotowała zamówienie i uśmiechnęła się figlarnie, po czym odeszła. Lucas wpatrywał się z cielęcym zachwytem w jej tyłek, po czym przeniósł uwagę z powrotem na rozmówcę.
- Wynajduje sobie coś do roboty, żeby przestać myśleć. Aktualnie obsesyjnie wręcz stara się zdobyć jak najwięcej informacji o członkach swojej drużyny. Po czym dostaje doła, bo nie ma nikogo, z kim mógłby o tych informacjach pogadać. – Chłopak podrapał się po nosie. – Spytał się mnie, czy chciałbym być jego przyjacielem. Co jest żałosne i jednocześnie strasznie smutne. Desperat z niego. – Wilson odwrócił wzrok, wyraźnie zakłopotany. Lucas kontynuował. – Cóż, staram się wokół niego kręcić, wczoraj urządziliśmy w jego mieszkaniu mały koncert, ale to za mało.
- Za mało?
Lucas wzruszył ramionami i wziął od przybyłej właśnie kelnerki filiżankę.
- Nie jestem tobą – odparł spokojnie, biorąc kilka łyków napoju i z zainteresowaniem obserwując reakcję Wilsona. Była dokładnie taka, jakiej się spodziewał. Lucas uśmiechnął się pod nosem. Bingo. – Ta rozmowa będzie cię kosztować siedemset dolarów, wiesz?

***

Telefon od Lucasa go zaskoczył. Nie spodziewał się, że po ich wspólnym spotkaniu detektyw jeszcze kiedykolwiek nawiąże z nim jakikolwiek kontakt - w końcu był przedmiotem jego przeszpiegów. Jednak, gdy podnosił słuchawkę, nie przypuszczał, że usłyszy coś takiego ani następującej po tym informacji o typowo house’owej reakcji. Zduszonym głosem podziękował Lucasowi za informację i odłożył słuchawkę. Po czym – w zasadzie bezwiednie – wziął kluczyki od samochodu, wyszedł z mieszkania, wsiadł do auta i pojechał do domu diagnostyka. Ani razu w czasie kilkunastominutowej drogi nie zadał sobie pytania, czemu tam jedzie. Było to po prostu… Oczywiste. Jedyna słuszna, jedyna właściwa rzecz do zrobienia. Stając pod drzwiami mieszkania 221B, Wilson wyciągnął z kieszeni swój klucz, otworzył drzwi i po cichu wszedł do środka. Nie było późno, House, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, powinien jeszcze siedzieć przy fortepianie i popijać drinka. Salon był jednak zaskakująco pusty, podobnie jak i reszta mieszkania. Jedynie z głębi korytarza, z sypialni, dochodziła delikatna poświata przydymionego światła, najprawdopodobniej z tej głupiej lampki nocnej, której nigdy nie używał. Wilson zaczął iść w stronę sypialni, popchnął lekko drzwi i pozwolił sobie wejść do środka. House leżał na boku, rękoma przyciskając poduszkę do piersi. Gdyby ta sytuacja miała miejsce nawet rok wcześniej, pierwszą rzeczą, którą Wilson by zrobił, byłoby położenie się na łóżku obok diagnostyka, objęcie go i nie zwracanie uwagi na jego protesty. Dzisiaj było jednak dzisiaj i Wilson stwierdził, że podobne gesty nie były już na miejscu. Zamiast tego zrobił kilka kroków w stronę starszego mężczyzny, lecz nim zdążył dojść wystarczająco blisko, by House’a szturchnąć w ramię, zatrzymał go głos diagnostyka:
- Co tu robisz?
- Twój ojciec nie żyje – powiedział powoli Wilson. – Lu… Cuddy do mnie zadzwoniła.
Nie było to właściwie kłamstwem, skoro Lucas swoje informacje wziął właśnie od administratorki.
- Tak, mnie też jest strasznie smutno – mruknął sarkastycznie House, po czym podniósł się na łokciach i usadowił w pozycji siedzącej. Wilson miał wreszcie okazję, by na niego spojrzeć, zapatrzeć się w zmęczoną, zrezygnowaną, smutną twarz mężczyzny. – Co tu robisz?
- Zamierzam zabrać cię na pogrzeb – odparł Wilson. – Pakuj się, Ohio jest kawałek drogi stąd.
House zmarszczył brwi, a w jego spojrzeniu pojawiły się błyski niedowierzania.
- Pojedziesz ze mną na pogrzeb ojca? – spytał słabo.
- Robię to dla twojej matki – odpowiedział szybko Wilson, tak szybko, że nie zdążył nawet uwierzyć w to, co mówił. House wydawał się być jednak usatysfakcjonowany tą odpowiedzią, jakby nie spodziewał się, że cokolwiek może kiedykolwiek zostać zrobione po prostu dla niego. Wilson przełknął ślinę. – Pakuj się.
House zwlókł się niezdarnie z łóżka, wyciągnął z szafy plecak i zaczął wrzucać jakieś ubrania. Wilson zreflektował się i wyciągnął z kieszeni pomięty krawat i dorzucił go do plecaka. House spojrzał na niego, potem przeniósł pełen smutnej urazy wzrok na Wilsona; dopiero teraz onkolog zdał sobie sprawę, że pochwycony w ostatnim momencie krawat jest tym jedynym, który dostał kiedyś od House’a. To by tłumaczyło reakcję diagnostyka. Wilson odchrząknął.
- Chcę go z powrotem – powiedział, nie dając po sobie poznać, że zorientował się, który krawat przyniósł. House odetchnął, wyraźnie rozluźnił napięte mięśnie. Dorzucił do plecaka jeszcze kilka rzeczy i zamknął go, po czym wyprostował się i spojrzał na onkologa.
- Chodź.
House jednak się nie ruszył, wpatrując się w Wilsona wzrokiem pełnym niedowierzania i nadziei. I smutku, dopowiedział cichy głosik z tyłu głowy Wilsona, brzmiący niebezpiecznie podobnie do Lucasa.
- Naprawdę pojedziesz ze mną na pogrzeb ojca?
Wilson spojrzał prosto w niemożliwie błękitne oczy starszego mężczyzny.
- Tak. - House kiwnął głową i wyszedł z sypialni. Wilson obserwował przez chwilę jego plecy, po czym westchnął. – Pojechałbym z tobą na koniec świata, gdybyś tylko poprosił – dodał szeptem przeznaczonym tylko dla siebie. Zgasił lampkę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi sypialni.

***

Lucas zdjął słuchawki, odchylił się na krześle i zapatrzył w towarzyszącą mu osobę.
- I co, szefie? – spytał głosem pełnym samozadowolenia.
- Poszło ci nieźle.
Detektyw prychnął.
- Nieźle? To było genialne! Umiejętne wykorzystanie zdobytych informacji w taki sposób, by osiągnąć oczekiwany wynik. – Wyszczerzył zęby. – Jadą do Ohio. Razem. To postęp.
- Postęp.
- Nie martw się, dogadają się. - Zamyślił się. - Ale mam podsłuch w samochodzie Wilsona, gdybyś potrzebowała dowodu.
Lisa Cuddy westchnęła i potrząsnęła głową. Miała szczerą nadzieję, że Lucas ma rację – House i Wilson potrzebowali się nawzajem, ona potrzebowała ich, a ta chora sytuacja nikomu nie służyła. A skoro zamknięcie ich w jednym pokoju nie poskutkowało, należało sięgnąć po coś mocniejszego. Kilkanaście godzin sam na sam w ciasnej przestrzeni srebrnego Volvo wydało jej się kuszącą propozycją.
- Wierzę twojemu instynktowi – powiedziała, odkładając swoją parę słuchawek na bok. – A w kwestii twojej zapłaty… Mam nadzieję, że ta randka naprawdę będzie niezapomniana.

KONIEC


*confabulari [łac.] - rozmawiać, gwarzyć, źródłosłów dla "konfabulacja", czyli zmyślanie, koloryzowanie na jakiś temat


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 20:56, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:26, 03 Paź 2008    Temat postu:

Po tym fiku zacznę się modlić, żeby scenarzyści mieli takie spojrzenie na świat jak Ty, Katty. To jest cu-do-wne! I bardzo, bardzo bym chciała zobaczyć coś takiego w serialu Koalicja Cuddy-Lucas w akcji! Coś mi się zdaje, że naprawdę lubię tego gościa

Kat, ślicznie! Napisz coś jeszcze z tym fajnym panem L. w roli głównej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 5:42, 03 Paź 2008    Temat postu:

Zachowuję pierwszy akapit we wdzęcznej pamięci, jako doskonały drabble

Na resztę rzutuje mi to samo wrażenie, jakie towarzyszy mi, gdy widzę Lucasa w serialu. Właściwie, gdy słucham Lucasa w serialu.. Co oczywiście jest swoistym komplementem, jako że udało Ci się świetnie oddać jego charakter Wrażenie, że Lucas, to Deux ex Machina...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:05, 03 Paź 2008    Temat postu:

Bardzo mi się podoba. I jak inni mam nadzieję że w serialu będzie podobne rozwiązanie
Cuddy i randka z Lucasem? Pod nieobecność House'a??? *pada z wrażenia*
Katty, cudowne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:57, 04 Paź 2008    Temat postu:

Świetny fik, a Lucasa w twoim wydaniu po prostu wielbię i adoruję. [ogrodnik! xD ] Cuddy/Lucas może być. Bo przecież nie Huddy : D

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kallien dnia Sob 17:58, 04 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:17, 04 Paź 2008    Temat postu:

C U D O W N E!!
Naprawdę, piszesz znakomicie. Potrafisz doskonale oddac emocje, poza tym świetnie opisujesz postacie, ich zachowanie, zachowujesz ich styl. Wszystko jest tak lekko napisane, bardzo przyjemnie się czyta. Cudowne. Uwielbiam to. And I mean it


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 16:15, 05 Paź 2008    Temat postu:

super
Cytat:
- A w kwestii twojej zapłaty… Mam nadzieję, że ta randka naprawdę będzie niezapomniana.
no i padłam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:27, 06 Paź 2008    Temat postu:

Katuuuuś, Ty to robisz specjalnie - w Hilsonie jest wszystko inne oprócz Hilsona, a w Innych... Chyba napiszę wniosek do administracji, żeby stworzyć (obok Hamerona, Huddy, Hilsona i Innych) kategorię specjalnie dla Ciebie


- James – powiedział cicho. – Jestem onkologiem i straciłem kogoś bardzo bliskiego.
czemu moje Hilsonowe serduszko mi podpowiada, że on niekoniecznie miał na myśli Amber?...

[Lucas, Hilsonowy Anioł Stróż]
przynajmniej u Ciebie potrafi kłamać, jeśli zechce
Tak w ogóle to mam wrażenie, że postać Lucasa stworzyły dwie osoby o zupełnie różnych poglądach... Bo jak to możliwe, żeby gapowata ciapa, którą jest przez większość czasu, potrafiła wysnuwać głębokie i prawdziwe wnioski, które nawet House'a zbijają z tropu... (Nawet trochę się boję, że jego wniosek nt motywów House'a względem Cuddy jest prawdziwy )

Wynajduje sobie coś do roboty, żeby przestać myśleć. Aktualnie obsesyjnie wręcz stara się zdobyć jak najwięcej informacji o członkach swojej drużyny. Po czym dostaje doła, bo nie ma nikogo, z kim mógłby o tych informacjach pogadać. – Chłopak podrapał się po nosie. – Spytał się mnie, czy chciałbym być jego przyjacielem. Co jest żałosne i jednocześnie strasznie smutne. Desperat z niego. – Wilson odwrócił wzrok, wyraźnie zakłopotany. Lucas kontynuował. – Cóż, staram się wokół niego kręcić, wczoraj urządziliśmy w jego mieszkaniu mały koncert, ale to za mało.
- Za mało?
Lucas wzruszył ramionami i wziął od przybyłej właśnie kelnerki filiżankę.
- Nie jestem tobą


Wilson powinien natychmiast ruszyć tyłek i pójść do House'a!!! Na jego miejscu chyba spaliłabym się ze wstydu, kiedy usłyszał o tym, do czego doprowadził
(btw - mam wrażenie, że House "przyczepił się" do Tauba, bo on ze swoim życiem rodzinnym najbardziej przypomina mu Wilsona )

Gdyby ta sytuacja miała miejsce nawet rok wcześniej, pierwszą rzeczą, którą Wilson by zrobił, byłoby położenie się na łóżku obok diagnostyka, objęcie go i nie zwracanie uwagi na jego protesty.
jak ja kocham fikowe, nierealne, pre-slashowe aluzje
(jakże podobał mi się fik, w którym opisana wyżej sytuacja miała mieć miejsce po odejściu Stacy )

Robię to dla twojej matki – odpowiedział szybko Wilson, tak szybko, że nie zdążył nawet uwierzyć w to, co mówił.
mam nadzieję, że w tym promo Wilson nie mówi tego szczerze... on ma to robić DLA HOUSE'A!!! i ewentualnie zasłaniać się kłamstewkiem, żeby nie stracić twarzy

Wilson zreflektował się i wyciągnął z kieszeni pomięty krawat i dorzucił go do plecaka.
widać, że nie tylko ja mam przeczucie, iż krawat na szyi Grega w czasie pogrzebu Mr House'a, to po części zasługa Wilsona

dopiero teraz onkolog zdał sobie sprawę, że pochwycony w ostatnim momencie krawat jest tym jedynym, który dostał kiedyś od House’a.
jaaasssne spośród wszystkich krawatów, jakie Wilson posiada, wpadł mu w ręce krawat od House'a... może Wilson specjalnie położył go gdzieś na widoku, żeby mu przypominał...

Chcę go z powrotem – powiedział, nie dając po sobie poznać, że zorientował się, który krawat przyniósł.

(może i nie dał po sobie poznać, ale House i tak wiedział On zawsze WIE )

Pojechałbym z tobą na koniec świata, gdybyś tylko poprosił – dodał szeptem przeznaczonym tylko dla siebie.
a gdyby nie poprosił, to nie? Wilson, przestań się oszukiwać

A skoro zamknięcie ich w jednym pokoju nie poskutkowało, należało sięgnąć po coś mocniejszego. Kilkanaście godzin sam na sam w ciasnej przestrzeni srebrnego Volvo wydało jej się kuszącą propozycją.
obyobyoby *prooosi*
ewentualnie można by ich zamknąć w jednej celi

A w kwestii twojej zapłaty… Mam nadzieję, że ta randka naprawdę będzie niezapomniana.
TAK! Lucas i Cuddy - wspieram ich całym sercem Jestem nawet gotowa poświęcić mój litrowy słoik jednogroszówek, żeby weselnicy mieli czym w nich rzucać


Katty, przez Ciebie będzie mi jeszcze trudniej doczekać się na 5x04... Buuu... czemu to nie jest w TYM tygodniu
A poza tym to wiesz - szacunek jak zawsze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:35, 12 Paź 2008    Temat postu:

Świetne opowiadanie. I fajnie było przeczytać coś z Lucasem.

Ta rozmowa będzie cię kosztować siedemset dolarów, wiesz?
Tylko tyle? Lucas jest chyba niedowartościowany, że tak tanio się ocenia .

Gdybyś kiedyś potrzebował profesjonalnego detektywa.
Profesjonalnego. Och, zdaje się, że on jednak nie jest niedowartościowany. On jest dowartościowany aż za bardzo xD. Albo właśnie wykazał się poczuciem humoru xD.

- Hej, czy ty wiesz, jak ja narażam swoją wiarygodność przez gadanie z facetem, którego mam śledzić, na temat faceta, który mi kazał tego faceta śledzić?
Uwielbiam takie teksty. Cudowne są.

dopiero teraz onkolog zdał sobie sprawę, że pochwycony w ostatnim momencie krawat jest tym jedynym, który dostał kiedyś od House’a.
I oto dowód, że Wilson podświadomie nadal myśli o Housie - no przecież nie przez przypadek zabrał właśnie ten krawat xD. (A to, że się spieszył, nie ma nic do rzeczy!).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:27, 13 Paź 2008    Temat postu:

Świetne opowiadanie, bardzo dobre teksty Lucasa i fajne rozwiązanie konfliktu House - Wilson.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bereśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:34, 18 Paź 2008    Temat postu:

Bardzo mi się podobało fajnie napisane, fajne teksty i ogólnie całość fajnie się czyta

Pozdrawiam i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gora
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:15, 22 Mar 2009    Temat postu:

Tak, to zdecydowanie powinno się znaleźć w Hilsonie

Cytat:
-Za mało?
Lucas wzruszył ramionami i wziął od przybyłej właśnie kelnerki filiżankę.
- Nie jestem tobą

Takie proste i tak boleśnie prawdziwe. Nic i nikt nie zastąpi House'owi Wilsona.

Cytat:
Ta rozmowa będzie cię kosztować siedemset dolarów, wiesz?

Kocham Lucasa I mimo, że Wilsona nie zastąpi i tak uważam że byłby świetnym przyjacielem dla House'a

Cytat:
House leżał na boku, rękoma przyciskając poduszkę do piersi. Gdyby ta sytuacja miała miejsce nawet rok wcześniej, pierwszą rzeczą, którą Wilson by zrobił, byłoby położenie się na łóżku obok diagnostyka, objęcie go i nie zwracanie uwagi na jego protesty. Dzisiaj było jednak dzisiaj i Wilson stwierdził, że podobne gesty nie były już na miejscu.

Świetny fragment. Świetny aż do bólu.

Cytat:
House wydawał się być jednak usatysfakcjonowany tą odpowiedzią, jakby nie spodziewał się, że cokolwiek może kiedykolwiek zostać zrobione po prostu dla niego.

Boli.

Cytat:
– Pojechałbym z tobą na koniec świata, gdybyś tylko poprosił – dodał szeptem przeznaczonym tylko dla siebie.

Dobrze, że sobie to w końcu uświadomiłeś Jimmy.

Piękne
Pozdrawiam
g


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Nie 20:32, 02 Sie 2009    Temat postu:

W ramach przekopywania się przez stare fiki znalazłam się tutaj

Bardzo spodobał mi się pomysł z takim wykorzystaniem Lucasa. Trochę szkoda mi tej postaci-miała potencjał. Uwielbiam scenę tego koncertu, o którym tu, Katty, wspominasz

Cuddy, ha, jeśli nie ze strzykawką to z inną intrygą. Co by zrobili bez niej ci dwaj kretyni - nikomu nie ubliżając Wiecie przecież, że House'a kocham bezgranicznie

Ta wersja wydarzeń związanych z 5x04 podoba mi się bardziej niż oryginalna. Tu Wilson wraca, bo przejmuje się House'em a nie bo się świetnie bawi w jego towarzystwie, co oczywiście nie jest przecież złe, ale jednak w tych okolicznościach liczyłam na więcej dramatyzmu innego rodzaju. Podsumowując, zgrabna, interesująco przedstawiona alternatywna wersja. Takie lubię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin