|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:22, 15 Sie 2014 Temat postu: Co było, to nie jest. [+13, NZ] |
|
|
Tytuł: Co było, to nie jest
Autor: Vicodinowy Onkolog
Wydarzenia zawarte w tym fanficu rozpoczynają się w okolicach czasowych rozgrywania się piątego sezonu(chyba, że podany jest inny czas akcji).
Życzę miłej lektury
PS. Część I jest dość krótka, ale to zabieg celowy.
PS.2 Proszę o podzielenie się uwagami, jeśli takowe macie.
Część I
Z windy wyszedł wysoki mężczyzna o lasce i nie zważając na zamieszanie w holu szpitala skierował się do wyjścia.
- House! Wychodzisz?! – Lisa Cuddy nie kryła oburzenia. – Jesteś potrzebny! Lada moment przywiozą nam rannych z karambolu.
- Tylko ja tu jestem lekarzem? Faktycznie, strasznie nam obcięli fundusze na ten rok. – odpowiedział, wychodząc ze szpitala.
Było ciepło, nawet jak na początek czerwca. Gregory House wsiadł na swój ukochany motocykl – Hondę CBR 1000RR i właśnie miał wyjechać z przyszpitalnego parkingu, gdy poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu.
- Przewieziesz mnie tym cackiem, prawda? – usłyszał dobrze znany, lecz nieco zmieniony przez szmat czasu, głos.
Odwrócił się i zobaczył ją.
- O cholera.
Stała w blasku oślepiającego słońca, ciemne loki opadały na jej ramiona, a w jej brązowych oczach można było zauważyć zdecydowanie pomieszane ze strachem.
- Musimy porozmawiać, House.
- Wziąłbym Cię, ale nie mam drugiego kasku. – odparł jej Greg, nie kryjąc zaskoczenia.
- A ja nie wierzę, że przez cztery lata zmieniłeś się aż tak, że przestrzegasz prawa. Możemy stąd jechać? – spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. – Nie chcę, aby ktoś mnie tu zobaczył. Nie teraz.
Pozwolił jej wsiąść na motocykl, odpalił silnik i odjechali w stronę Baker Street.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
sarape
Ratownik Medyczny
Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:27, 15 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Nowy fick, w innym dziale niż Huddy... A sarape nie umie skomentować :C Powiem więc krótko (jeszcze krócej niż zwykle ) Chcę ciąg dalszy Jestem ciekawa, o co tu chodzi
Moje przemyślenia podczas czytania:
1. Tym kimś chyba jest Cuddy...
2. To na pewno nie Cuddy!
3. To w końcu była Cuddy, czy nie?
Ale to pewnie z przyzwyczajenia, że wszystko, co niedawno czytałam było w dziale Huddy No zobaczymy, co ty tam ukrywasz Pisz dalej I nie zwracaj uwagi na te moje komentarze bez ładu i składu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:53, 15 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za zacne słowa uznania.
Nowa część pojawi się jutro.
Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać ilość dialogów.
sarape napisał: |
Moje przemyślenia podczas czytania:
1. Tym kimś chyba jest Cuddy...
2. To na pewno nie Cuddy!
3. To w końcu była Cuddy, czy nie?
|
Dowiesz się, czy to była Cuddy już w części drugiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:36, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Tą część dedykuję sarape, która odważyła się skomentować
PS. Zgadujcie, kim jest ta postać.
Część II
- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?
- Masz burbon?
- Nieletni nie powinni pić alkoholu. – odpowiedział z sarkazmem w głosie i nalał burbonu do dwóch szklanek. – Co cię tu sprowadza, hmm? Raz na jakiś czas trzeba się pokazać? Czy może chcesz wpędzić do grobu Wilsona?
- Niby czym? Pojawieniem się?
- Tak. Niedawno stracił dziewczynę, co dość mocno na niego wpłynęło.
- Rozstali s…
- Tak, zginęła w wypadku. – powiedział i opróżnił szklankę z bursztynowego trunku.
- W takim razie nie powinnam w tej chwili wracać do jego życia. – odparła smutnym głosem, opierając głowę o kanapę.
- Taaak, poczekaj jeszcze chwilę, a pewnie zapomni o tak niewiele znaczącym szczególe w jego życiu.
- Chcę dla ciebie pracować. – oznajmiła głosem nie znoszącym sprzeciwu i popatrzyła prosto w zimne, niebieskie oczy.
- Jako kto? Sprzątaczka mi nie potrzebna, a na prostytutkę jesteś za młoda. Kate, czego tu szukasz?
Młoda dziewczyna otworzyła torbę i wyjęła z niej granatową teczkę.
- Dużo ważnych dokumentów, co? – powiedział prześmiewczo – Masz siedemnaście lat. Zapewne dopiero co ukończyłaś szkołę średnią, o ile nie zakończyłaś edukacji cztery lata temu.
Popatrzyła na niego jeszcze raz. Tym razem jej wzrok był tajemniczy, a oczy były ciemne jak nigdy dotąd. Bez słowa podała mu dyplom ukończenia Harvardu, jednocześnie biorąc łyk burbonu.
- Jednak nie jesteś taka przeciętna, jak mi się wydawało. – mężczyzna przestudiował jeszcze raz dyplom – Wiesz, że sam Harvard to nie wszystko? Są różne …
- Tak, wiem. – odparła podając mu zaświadczenie o przebytym stażu.
- Memorial Sloan Kettering Cancer Center*? – zagwizdał – Jakim cudem miałaś czas, by to wszystko zrobić?
- Jeszcze w Princeton uznali mnie za nad wyraz uzdolnioną i właśnie tutaj zdałam General Educational Development**. Tata nie wiedział, bo nie interesował się tym, co podpisywał, całe dnie nie było go w domu. Jednym z powodów mojej ucieczki były studia, po studiach zaczęłam staż w MSKCC, ale samej specjalizacji z onkologii jeszcze nie ukończyłam.
- Cuddy nie zgodzi się na kolejną osobę w zespole, za to wyśle cię na dokończenie specjalizacji pod okiem Wilsona.
- Nie wyśle. Jedź do niej i powiedz, że zatrudniasz nową osobę, nie mów, że to ja. Ja zbieram się do hotelu. Na razie. – dopiła Burbon, schowała dokumenty i wyszła od House’a.
To jest ten dzień Kate. Od dzisiaj zaczynasz wszystko od nowa.
Pół godziny później House stał pod drzwiami swojej szefowej i po uprzednim naciśnięciu dzwonka, czekał na otwarcie drzwi.
Po dłuższej chwili otworzyła mu drzwi zaspana pani administrator.
- House, jest prawie północ, miałam ciężki dzień, idź do siebie.
- Ja w kwestii kadrowej.
Cuddy spojrzała na niego pytająco.
- Chcę zatrudnić nową podwładną.
- Super, ale nie zatrudniamy prostytutek. – odpowiedziała z ironią.
- Młoda dziewczyna, fakt, ale jest w trakcie robienia specjalizacji. Ona potrzebuje tej pracy.
- Nefrologia czy choroby zakaźne? – wykazała zdziwienie. Nigdy nie prosił o zatrudnienie kogokolwiek.
- Ani to ani to. Onkologia.
- Daj mi do niej numer. Rano do niej zadzwonię.
- Lepiej teraz. Raczej nie śpi, a już jutro mogłaby zacząć pracę.
- Daj ten numer i zjeżdżaj stąd.
House podał numer do Kate, życzył, jak zawsze, dobrej nocy i ruszył w nocną przejażdżkę.
Lisa wierząc House’owi na słowo(czego nie robiła zbyt często), postanowiła zadzwonić do młodej lekarki.
- Słucham? – osoba po drugiej stronie słuchawki była zmęczona, ale nie śpiąca.
- Mam nadzieję, że pani nie obudziłam. Z tej strony doktor Lisa Cuddy. Jestem dyrektorem Princeton-Placeboro Teaching Hospital. Doktor House polecił mi panią…
- Tak, tak, wiem. Chciałabym pracować w pani placówce.
- Dowiedziałam się, iż jest pani w trakcie robienia specjalizacji onkologicznej.
- Tak, przez osiem miesięcy pracowałam jako rezydent*** onkologiczny w Nowym Jorku.
- Wiem też, że chciałaby pani pracować dla doktora House’a, jednak uznałam, że w komisji rekrutacyjnej, oprócz mnie i doktora House’a zasiadać będzie również doktor Wilson, szef naszego oddziału onkologii. – oznajmiła zaskoczona lekceważącym głosem młodej dziewczyny.
- Rozumiem. O której mam się jutro stawić? – Kate starała się ukryć swoje oburzenie, które zostało spowodowane informacją, o składzie komisji.
- Jedenasta pani odpowiada?
- Jak najbardziej.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia. Miłej nocy życzę. – powiedziała, z ulgą kończąc tą dziwną rozmowę.
Nie ładnie Kate. Jesteś od kilku godzin w Princeton i już zaczynasz wszystko komplikować.
Lekarka świetnie zdawała sobie sprawę z tego, co czeka ją jutro na rozmowie. Przez jakieś dziesięć minut, może więcej, stała w hotelowym oknie i rozważała możliwe scenariusze na spotkanie z trójką genialnych lekarzy, następnie wzięła gorącą kąpiel i położyła się do łóżka, z trudem zasypiając.
* Memorial Sloan Kettering Cancer Center – jeden z najlepszych szpitali onkologicznych w USA
** General Educational Development – egzamin na zakończenie szkoły średniej, amerykański odpowiednik matury
***rezydent – lekarz zatrudniony na oddziale, w trakcie specjalizacji
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vicodinowy Onkolog dnia Sob 17:04, 16 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sarape
Ratownik Medyczny
Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:21, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Dedyk dla mnie Nie pamiętam, żeby ktoś mi coś dedykował przez ostatni rok Dziękuję
Zmieniam zdanie (tak, teraz już wiem, że to nie Cuddy, chyba, że sama do siebie wydzwania ) - Kate jest córką Wilsona Albo siostrą/kuzynką/ siostrzenicą młodszej córki brata Zgadłam?
Vicodinowy Onkolog napisał: | - Super, ale nie zatrudniamy prostytutek. – odpowiedziała z ironią. |
Boskie Już nie mogę się doczekać tego, co będzie potem Pisz dalej
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez sarape dnia Sob 16:06, 16 Sie 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Koteg
Pacjent
Dołączył: 26 Mar 2014
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:01, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Stawiam, że to córka (początkowo, że to była dziewczyna/żona ale w wieku 17 lat? No chyba, że to był głupi żart wtedy to musi być jego była). W końcu Wilson nie wymazał z życia własnego dziecka? Chyba...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:05, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ale mam dzisiaj wenę
Tą część dedykuję:
sarape za "siostrzenicę młodszej córki brata"
Koteg za "W końcu Wilson nie wymazał z życia własnego dziecka? Chyba..."
Część III
Słońce wpadało do hotelowego pokoju przez otwarte okno. Budzik wskazywał godzinę 7:23. Całe siedem minut przed budzikiem. – pomyślała Kate. Wstała z niewygodnego łóżka, podeszła do lustra. Co ty najlepszego robisz? On zawsze miał cię gdzieś, czemu twój powrót miałby coś zmienić? Umyła się, wysuszyła włosy i otworzyła walizkę w poszukiwaniu stroju odpowiedniego na rozmowę kwalifikacyjną.
Nie było jeszcze dziewiątej, gdy szef diagnostyki pojawił się w przychodni. Lekarze wraz z Cuddy na czele nie kryli zdziwienia widząc go w białym fartuchu i wyprasowanej koszuli.
- Kto zmarł? – administratorka podeszła do diagnosty.
- Piękny dziś dzień, prawda? Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie większych niespodzianek.
- Czyli jednak lekarka, która ma się dzisiaj zjawić, jest dziwką?
- Lepiej! – wrzasnął i zniknął w jednym z gabinetów przychodni.
Po chwili w holu głównym pojawił się Wilson. Cuddy od razu do niego podeszła zaniepokojona zachowaniem ich przyjaciela.
- On wyprasował koszulę. Nosi fartuch. Coś tu nie gra.
- House? Może jest naćpany. – powiedział onkolog spokojnym głosem.
- On coś kombinuje. Przyjechał do mnie w nocy z prośbą o zatrudnienie nowej lekarki w jego zespole. Właśnie, o jedenastej przeprowadzam z nią rozmowę kwalifikacyjną. Będzie również House i… Ty.
- Mam ją sprawdzić? Żaden problem. W twoim gabinecie?
- Tak. Zastanawiam się, czy ona czasem nie trafi pod twoje skrzydła. Raz, że rzekomo robi specjalizację z twojej dziedziny, a dwa, że dla nas będzie bezpieczniej. Muszę iść, spotkanie z przedstawicielem ubezpieczalni. – odpowiedziała zakłopotana.
Półtora godziny później Kate zaparkowała swoje Mondeo na parkingu przynależącym do PPTH. Zegar wskazywał godzinę 10:47. Bardziej już tego nie spieprzysz. Wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę głównego wejścia. Młoda kobieta była tak zestresowana, że drogę z samochodu do szpitala pokonała w osiem minut. Dobrze, że drzwi otwierają się automatycznie, bo bezrobotna lekarka była tak rozemocjonowana, że najprawdopodobniej miałaby problem z naciśnięciem klamki.
Stanęła w holu i zdała sobie sprawę z tego, że niewiele zmieniło się od jej ostatniej wizyty tutaj. Znani jej lekarze, pielęgniarki, wiecznie pełna przychodnia. Podeszła do recepcji.
- Dzień dobry. Jestem umówiona z doktor Lisą Cuddy na rozmowę kwalifikacyjną na godzinę jedenastą. – wydukała z siebie.
- Dzień dobry. Zaraz podejdę do pani doktor. Mogę prosić o pani nazwisko?
- Katherine Wilson.
Pielęgniarka zamyśliła się.
- Jeden z naszych lekarzy miał córkę, która nazywała się tak, jak pani. – stwierdziła ze zdziwieniem.
- W takim razie to musi być niezwykła zbieżność nazwisk, gdyż mój ojciec jest wojskowym. – nie potrafiła kłamać, ale to wyszło jej całkiem nieźle.
- Zdumiewające. Proszę zaczekać tutaj, a ja podejdę do doktor Cuddy. – pielęgniarka oddaliła się w stronę gabinetu administratorki.
Z windy wysiadł House, a tuż za nim Wilson. Kate odruchowo zaczęła się przyglądać onkologowi. Przytył. – stwierdziła. Obaj zniknęli za drzwiami gabinetu swojej szefowej. Nawet nie zauważyła, że pielęgniarka, z którą rozmawiała wcześniej, zdążyła wrócić, a nawet podjęła próbę rozmowy z nią.
- Pani Wilson?
Kate skinęła głową na znak tego, że słucha.
- Proszę za mną. Doktor Cuddy zaprasza panią do gabinetu.
Pielęgniarka wraz z kobietą poszły w stronę gabinetu. Tuż przed wejściem zdenerwowanej Kate do środka, kobieta w uniformie życzyła jej powodzenia. Czas na ścięcie – pomyślała Kate i weszła do gabinetu.
- Dzień dobry. – powiedziała zmieszana.
- Dzień dobry. – niemal jednocześnie odpowiedzieli jej wszyscy na raz.
- Nazywam się Lisa Cuddy, to – wskazała na onkologa – jest szef oddziału onkologii, doktor James Wilson, a doktora House’a już znasz.
- Kate. – przedstawiła się krótko, nie chcąc by ktoś zbyt szybko wymówił jej nazwisko.
- Nie masz nazwiska? – spytał House, który powstrzymywał się od śmiechu.
- House, nie stresuj pani jeszcze bardziej. Niech pani usiądzie. – powiedziała Cuddy dość sztucznym, jak na nią, głosem.
Kate usiadła, a następnie bez słowa wyjęła z teczki CV, dyplom ukończenia Harvardu, zaświadczenie o odbytej rezydencji w MSKCC i drżącymi rękoma podała wszystko głowie szpitala.
Nie denerwuj się ta.. – Cuddy wystarczył rzut oka na CV młodej lekarki:
IMIONA I NAZWISKO: Katherin Olivia Wilson
DATA I MIEJSCE URODZENIA: 26 marca 1992r.* Philadelphia
Dalej już nie musiała czytać. Była w szoku. Podała kartkę swojemu przyjacielowi i zaczęła przyglądać się dziewczynie. Jakim cudem nie rozpoznałam twarzy, którą kiedyś widywałam niemal codziennie? – pomyślała.
- Cóż, zrobiłaś się bardziej podobna do taty. – stwierdził House, gdy miał już pewność, że jego najlepszy przyjaciel wie, kim jest osoba siedząca po drugiej stronie biurka.
- Co tu się do cholery dzieje?! – Cuddy odzyskała mowę.
- Kate… - powiedział słabym głosem James.
- Cześć tato. – odpowiedziała mu jeszcze ciszej jego córka.
*akcja fanficu rozpoczyna się w okolicach 5 sezonu, czyli około roku 2009.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sarape
Ratownik Medyczny
Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:21, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Jednak coś tego wena dopieściłam Ej, ja też tak chcę szybko pisać
Ha! Miałam rację - ale siostrzenica młodszej córki brata była ciekawsza No to jestem ciekawa tylko z którego małżeństwa ona jest Wilson, nic nie mówiłeś!
Vicodinowy onkolog napisał: | - House? Może jest naćpany. |
House jest zawsze naćpany swoją zajebistością
Vicodinowy onkolog napisał: | Jakim cudem nie rozpoznałam twarzy, którą kiedyś widywałam niemal codziennie?" |
Gdzie, co, kiedy? Czemu ja nigdy nic nie wiem
O, a może jednak będzie Hilson, tylko pod inną postacią? Taki Hilson to by mnie, typową Huddzinkę, nawet zaciekawił
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez sarape dnia Sob 20:22, 16 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Koteg
Pacjent
Dołączył: 26 Mar 2014
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:02, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ok, ok nie wiem co się dzieje. Jakim cudem Wilson zostawił w zapomnieniu córke? A może tego nie chciał! A może będzie to Wuddy? Wiem, wiem...a może...nie.
Ciekawe kto jest matką (House ) dobra to nie było fajne... Weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:42, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
O matko. Przyszedł mi do głowy pomysł głupi i przewidywalny.
O matce Kate będzie, ale jeszcze nie teraz.
sarape napisał: |
Vicodinowy onkolog napisał: | "Jakim cudem nie rozpoznałam twarzy, którą kiedyś widywałam niemal codziennie?" |
Gdzie, co, kiedy? Czemu ja nigdy nic nie wiem
|
Jako córka zapracowanego lekarza, Kate często musiała pojawiać się w PPTH.
Czas na kolejną część, którą podświadomie musiałam napisać(nie wiem czemu).
Uprzedzam, że będzie dramatyczniej.
Część IV
Cytat: |
- Kate… - powiedział słabym głosem James.
- Cześć tato. – odpowiedziała mu jeszcze ciszej jego córka. |
- Gdybym wiedział, że będzie tak fajnie, to wziąłbym popcorn! – House wybuchnął śmiechem.
- Zamknij się! – wrzasnęła na niego Lisa.
- Co ty tu robisz? – spytał łagodnym głosem Wilson
- Chyba wróciłam.
- Chyba?! Nie było cię cztery lata! – powiedział oburzony ojciec.
- Musiałam sobie wszystko poukładać. Mówiłam, że wrócę...
- Tak? Dlatego musiałaś uciec? I przemyślanie zajęło ci cztery lata?
- To jest lepsze niż mój serial! – House przerwał rodzinną kłótnię.
- Wynoś się stąd! – wrzasnął onkolog na swojego przyjaciela.
House wyszedł z gabinetu swojej szefowej, ale został w pobliżu, ciekaw, co będzie dalej. Kate wstała.
- Nigdy nie było cię w domu! Rozumiem, początki są trudne, ale co z resztą?!
- Chciałem być dobrym ojcem… - odrzekł zdumiony mężczyzna.
Lisa Cuddy patrzyła na nich z zaskoczeniem. Nie widzieli się tyle czasu, a ich pierwszą rozmową jest kłótnia. W oczach młodszej Wilson pojawiły się łzy.
- Ale ci nie wyszło. A ja nie jestem gotowa na tą rozmowę. – Kate wyszła z gabinetu zostawiając dokumenty.
James nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło.
- Powinieneś pójść za nią… - powiedziała zmieszana Cuddy.
Onkolog szybkim krokiem wyszedł z gabinetu i zauważył swoją córkę wychodzącą z budynku. Ruszył za nią.
Kate nawet się nie obejrzała. Przypuszczała tylko, że on za nią pójdzie. Zalana łzami wsiadła do samochodu, odpaliła silnik i już miała ruszyć, gdy zauważyła swojego ojca przed maską. Opuściła szybę i poprosiła go o odsunięcie się.
- Kate, nie. Nie chcę cię znowu stracić. – Lekarz poczuł wyrzuty sumienia.
- Nie odzyskałeś mnie, jak więc chcesz mnie stracić? – Kate była wściekła. Spodziewała się odrzucenia, ale nie kłótni. Zgasiła silnik i wysiadła. – Tato. Nie mogłam tak żyć. Wiem, że taki nie jesteś i nie zasłużyłeś sobie na to, ale… Nie, nie mogę o tym teraz rozmawiać.
- Dobrze. Przyjedź do mnie wieczorem, proszę.
Przyjrzała mu się dokładniej, po czym wsiadła do Forda i ruszyła z piskiem opon. Włączyła radio i nastawiła na pełny regulator.
And maybe it’s all that you’ve done wrong
So just bite your silver tongue
That you lied with
Lied to yourself*
Nie odbierała telefonów ani od House’a, ani od swojego ojca. Wyjechała na drogę numer dwieście sześć z prędkością siedemdziesięciu mil na godzinę, stale przyspieszając. Nie odbierała telefonów ani od House’a, ani od swojego ojca. Jednak jakiś wariat jadący czarnym Land Roverem jechał szybciej i nie zauważył beżowego Forda Mondeo jadącego przed nim. Uderzył w beżowy samochód i wypchnął go na barierki.
Kierowcy czarnego samochodu nic poważnego się nie stało, wysiadł więc i podszedł do zgniecionego samochodu.
Mężczyzna był przerażony tym, co zastał. Z beżowego forda pozostał beżowy wrak. Zgnieciony w harmonijkę bagażnik, oderwana maska, zbita przednia szyba, na której widniała krew. Mimo zapiętych pasów i działających poduszek powietrznych, kierowca forda uderzył głową w szybę. Młoda dziewczyna podczas wypadku wybiła łokciem boczną szybę. Miała zakrwawioną twarz, a dookoła była rozbryzgana czerwona, lepka ciecz. Mam nadzieję, że ona żyje. – przeszło mu przez myśl. Postanowił sprawdzić tętno. Było słabe. Wybrał numer pogotowia.
- Halo? Był wypadek. Nieprzytomna kobieta ze słabnącym tętnem. Proszę przyjechać jak najszybciej. Droga dwieście sześć na wylocie z Princeton w stronę Trenton.
*http://www.youtube.com/watch?v=wFpx_T6G8Lo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Richie117
Onkolog
Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: w niektórych tyle hipokryzji? Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 5:37, 18 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
No więc postanowiłam skorzystać z zaproszenia i wpadłam tutaj
Ale zanim przejdę do ficzka... Nie wiem, czy już Cię tu ktoś powitał, więc na wszelki wypadek ja to zrobię:
Witaj w naszych skromnych Horumowych progach i życzę dużo przyjemnej zabawy!
A teraz fik
Cytat: | Mam ją sprawdzić? Żaden problem. W twoim gabinecie? | to zabrzmiało tak, jakby jednak chodziło o zatrudnienie prostytutki
Uuuuh, jakoś nie lubię tej Kate i ciężko mi ją będzie polubić. No jak ona mogła uciec od Wilsona?!... Wygląda na to, że w jej przypadku ponadprzeciętna inteligencja nie przekłada się na zdrowy rozsądek A potem zjawia się po czterech latach u House'a i stawia żądania, wtf? Tym dziwniejsze, że House pozwala jej sobą dyrygować... (Chyba że to rzeczywiście jest też jego córka ) I wreszcie na koniec znów ucieka, bo "nie jest gotowa na tę rozmowę" - skoro przez cztery lata nie zdążyła się przygotować, to może nie powinna była wracać Serio, IQ geniusza i zdolności interpersonalne emocjonalnego analfabety
Wcale nie jest mi przykro, że miała wypadek. Tylko Wilsona mi żal, bo on pewnie będzie odchodził od zmysłów i zadręczał się poczuciem winy
Póki co nie było zbyt Wilsonowo, więc pisz dalej, bo ja chcę więęęcej
PS. Taka drobna uwaga techniczna do interpunkcji w dialogach. Np. tutaj: Cytat: | - Cześć tato. – odpowiedziała mu jeszcze ciszej jego córka. | - kropka po "tato" jest niepotrzebna. (A po "cześć" powinien być przecinek).
Poza tym całkiem nieźle, tylko jakieś niewielkie błędy interpunkcyjne i językowe, ale im więcej będziesz pisać, tym rzadziej będą Ci się przytrafiać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 5:38, 18 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:36, 19 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Na początku powiem, że lubię jak w fikach pojawiają się nowe postacie, takie wymyśone przez autorów fików. To zazwyczaj wprowadza coś nowego, no i sama akcja fika nie musi się ograniczać do wydarzeń w PPTH.
Mam tylko nadzieję, że powrót córki nie namiesza za bardzo w życiu Wilsona, ale biorąc pod uwagę ten wypadek...
Koteg napisał: | Ciekawe kto jest matką (House ) dobra to nie było fajne... | no jak to nie, przecież to fajne!
Ja ciągle mam nadzieję, że House jest matką
Nawiązując do tego o czym wspomniała Richie, nawet tutaj na Horum masz przystępnie rozpisane podstawy pisania:
http://www.housemd.fora.pl/sprawy-organizacyjne,35/podstawy-jak-pisac,3638.html
Warto przejrzeć, zawsze coś Ci utkwi w głowie. No i racja, im więcej będziesz pisać, tym lepiej będzie Ci szło.
No to weny na dalsze rozdziały
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:01, 20 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Richie117, advantage dzięki za podpowiedź
Richie117 napisał: |
Ale zanim przejdę do ficzka... Nie wiem, czy już Cię tu ktoś powitał, więc na wszelki wypadek ja to zrobię:
Witaj w naszych skromnych Horumowych progach i życzę dużo przyjemnej zabawy!
|
Dziękuję bardzo
advantage napisał: |
Koteg napisał: | Ciekawe kto jest matką (House ) dobra to nie było fajne... | no jak to nie, przecież to fajne!
Ja ciągle mam nadzieję, że House jest matką
|
No nieźle Warto żyć nadzieją
Część V
Po siedmiogodzinnej operacji córka onkologa leżała na oddziale intensywnej terapii medycznej.
- Od momentu uderzenia do momentu wwiezienia na salę operacyjną pacjentka nie odzyskała przytomności. Przez cały okres trwania operacji podano trzy jednostki krwi. Po przywiezieniu na OIOM Twoja córka otrzymała dożylnie 40mg morfiny. Teraz przejdziemy do urazów.
James Wilson skinął głową, cały czas patrząc na bezwładnie leżącą córkę.
- Pęknięta lewa kość jarzmowa i złamanie nosa z przemieszczeniem, najprawdopodobniej na skutek uderzenia w kokpit i szybę. Dwa kręgi szyjne przestawione przez pasy bezpieczeństwa. Wybity lewy bark, uraz łokcia, złamany nadgarstek. Prawa ręka praktycznie nie uszkodzona – chirurg o nazwisku Gillick przerwał wyliczanie. – Wilson, wszystko w porządku?
- Nie, moja córka prawie zginęła! – wycedził przez zęby. – Przepraszam. Kontynuuj.
- Wiem, że to ciężkie. Po prostu mam obowiązek informowania rodziny pacjenta – spojrzał chirurg współczująco. – Pęknięcie pięciu żeber, miednica, o dziwo cała, jak i obie kości udowe, strzałkowe i piszczelowe. Tyle z obrażeń szkieletowych.
Gillick przerwał, gdy tylko zauważył nadchodzącą szefową.
- Wilson, nawet nie wiesz, jak mi przykro. – Cuddy położyła rękę na ramieniu onkologa.
James odrzucił od siebie słowa przyjaciółki, w obawie przed rozklejeniem się.
- Jak liczne są… - zawiesił głos – obrażenia wewnętrzne?
- Dość szybko udało się opanować krwotok wewnętrzny, którego przyczyną były złamane żebra, które wbiły się w śledzioną i wątrobę. Najprawdopodobniej doszło do silnego wstrząśnienia mózgu, pęknięta czaszka… - zawiesił głos i spuścił głowę – prawie na pewno uszkodziła mózg. Na ile został on uszkodzony, dowiemy się po wybudzeniu. Monitorujemy ją na bieżąco. To wszystko.
- Możesz iść do domu Gillick – powiedziała administratorka zabierając rękę z ramienia przyjaciela.
Lekarz skinął głową i odszedł w kierunku swojego gabinetu
- Dlaczego to zrobiła? – tym razem mężczyzna nie mógł powstrzymać się od płaczu i zakrył twarz rękoma.
- Policja stwierdziła, że to nie była próba samobójcza. Nie obwiniaj się – Lisa przytuliła Jamesa – wejdź do niej, niedługo powinna się wybudzić.
- Ona nie będzie chciała mnie widzieć…
- Teraz potrzebuje cię bardziej niż kiedykolwiek – odparła endokrynolog nieco oburzonym głosem.
Wilson popatrzył na nią zdumiony, po czym bez wahania wszedł do sali, w której leżała jego córka. Lisa Cuddy postała przez chwilę przed salą, następnie skierowała się w stronę windy.
House mimo późnej, jak na niego, godziny, nadal siedział w swoim gabinecie. W ręce miał swoją ulubioną piłkę, a przed nim stała biała tablica, na której wypisane miał objawy, które nijak wiązały się ze sobą:
BÓL UOGÓLNIONY
ŚWIĄD
NUDNOŚCI
NADCIŚNIENIE
ATAKSJA
- House? – nawet nie zauważył, że w jego gabinecie pojawiła się Cuddy.
- Jak tam z Wilsonem? A raczej z Wilsonami? – odpowiedział.
- Operacja skończyła się godzinę temu. Kate ledwo przeżyła. Wilson jest teraz przy niej.
- Dobrze – odparł znużonym głosem i wrócił do rozważań.
- Co tu robisz? Twojej pacjentce się nie pogorszyło. – administratorka była zaskoczona obecnością lekarza o tak późnej godzinie.
- Tak, pewnie, że chcę uprawiać z tobą seks!
- Ciekawe, jak przekonasz mnie do wzięcia pigułki gwałtu?
House doznał olśnienia. Pigułki! Pacjentka pewnie okłamała Kutnera podczas wywiadu. Lekceważąc swoją szefową ruszył szybkim krokiem w stronę sali.
- Idioci! – krzyknął i zaczął grzebać w szafce pacjentki.
Kutner i Trzynastka byli nieco zaskoczeni zachowaniem diagnosty, ale wiedzieli już, co się święci. House dość szybko znalazł jedną z przyczyn choroby pacjentki.
- Creutzfeldt-Jakob! – powiedział, dumny z siebie.
- CJD nie powoduje ani nudności ani nadciśnienia – odparła Trzynastka.
- To jest CJD – House rzucił pigułki antykoncepcyjne Trzynastce. – Resztę dopowiedzcie sobie sami – wyszedł.
Wilson zmęczony dniem zaczął przysypiać na fotelu, gdy nagle usłyszał:
- Ughhh… Boli - Kate próbowała mówić.
James ożywił się, wstał i powiedział:
- Hej! – był szczęśliwy: Może jej mózg nie jest uszkodzony? – Jesteś w szpitalu. Nie próbuj mówić, odpoczywaj.
- Ccco ty ttu robisz? – powiedziała bardzo słabym głosem. – Aaaa! – krzyknęła z bólu.
- Jestem przy tobie – wziął ją za rękę.
- Czemmu nieee jesteś w Princeton?
Onkolog popatrzył na nią zdziwiony.
- Coo robisz w Nowym Jorku? – przeciągała sylaby.
Zdziwienie przeszło w zasmucenie, jednak nie mógł tego dać po sobie poznać.
- Jesteś w Princeton, skarbie – powiedział kojącym głosem. – W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo cię boli?
- Osiem i pół – powiedziała szeptem, a po jej policzkach zaczęły lecieć łzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vicodinowy Onkolog dnia Śro 21:19, 20 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Koteg
Pacjent
Dołączył: 26 Mar 2014
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:22, 20 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Ok przynajmniej wiemy, że Kate pamięta Wilsona. Czyli nie pamięta tylko i jedynie tego, że przyjechała do New Jersey....i oby tylko tyle. Trzymam za nią kciuki, bo nawet ją lubię Trochę szkoda mi Wilsona, a równocześnie zastanawiam się jakim cudem nie podążył w świat w poszukiwaniu córki - PRZECIEŻ TO WILSON...WILSON PODRÓŻNIK
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:30, 07 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
O bożena, mam pomysł na kolejną część, ale z czasem na jej napisanie to już średnio.
Postaram się jakoś niedługo ją napisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:07, 08 Lip 2015 Temat postu: |
|
|
Vicodinowy Onkolog napisał: |
Postaram się jakoś niedługo ją napisać. |
"Jakoś niedługo" zajęło mi prawie rok.
Jeśli ktoś to czyta, to niech da znać.
Część VI
- Poproszę kogoś o morfinę.
- Nie trzeba – Kate nie chciała, aby jej ojciec teraz wyszedł z Sali.
- Kate, odpoczywaj – Wilson podszedł bliżej.
- Co tak właściwie się stało?
- Jechałaś za szybko i uderzył w ciebie samochód.
- A jak się znalazłam w Princeton? – Kate miała problem z przywróceniem sobie pamięci.
- Tego nie wiem. House poprosił o zatrudnienie lekarki, którą okazałaś się być ty.
W oczach córki onkologa pojawiły się łzy. Jej myśli teraz krążyły wokół spotkania sprzed kilku godzin.
- Zaczynam sobie… przypominać.
Na monitorze znajdującym się obok głowy dziewczyny liczby zaczęły skakać. Podniosło się tętno i ciśnienie.
- Postaraj się uspokoić. Kilka godzin temu miałaś poważny wypadek…
- Wiem, skoki ciśnienia są niebezpieczne – spojrzała na zmęczonego mężczyznę – jedź do domu.
- Nie, zostanę tutaj.
- Jedź, wyśpij się. To, że zostaniesz, jak będę spać, nic nie da.
- Ale wie…
- Żadnego ale. Jeśli naprawdę chcesz się przydać, to możesz poprosić o morfinę. Dziękuję – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobrze – powiedział i wyszedł, kierując się do dyżurki.
Po chwili wrócił wraz z pielęgniarką do Sali i usiadł na fotelu. Rubby pracowała tu od miesiąca, ale zdążyła się dowiedzieć, kim jest ta ważna pacjentka oddziału, na którym pracuje. Podłączyła kroplówkę z morfiną i wyszła.
- Długo zamierzasz tu siedzieć? – jedyne, o czym marzyła młoda dziewczyna, to pozostawienie jej teraz samej.
- Długo.
- Wyjdź!
- Kate, rozumiem, że jest ci ciężko, ale…
- Chcę spać. A ty powinieneś odpocząć – spojrzała mu w oczy – masz zmęczenie wypisane na twarzy. Porozmawiamy jutro – przerwała, aby usłyszeć odpowiedź, której się nie doczekała – dziś nie mam już siły.
Onkolog skinął głową i wyszedł bez słowa z pomieszczenia. Skierował się do dyżurki pielęgniarek, gdzie poprosił o podanie Kate środków uspakajających, następnie skierował się jeszcze do swojego gabinetu po marynarkę, gdy zadzwonił jego pager. Cuddy wzywała Jamesa do swojego gabinetu. Mężczyzna wziął marynarkę, która leżała na biurku i udał się do swojej szefowej.
- Jak się czuje Kate? Słyszałam, że już się wybudziła…
- Jest zmęczona i obolała – powiedział cicho.
Zapanowała krótka cisza.
- Jest geniuszem – oznajmiła Lisa.
- Słucham? – Wilson spojrzał na nią.
- Po wypadku przywieźli dokumenty z samochodu. Kate jest geniuszem – lekko się uśmiechnęła – nie znam drugiej takiej osoby, która w ciągu czterech lat skończyła studia medyczne i przymierzała się do obrony specjalizacji.
-Ona zawsze była mądra – zamyślił się, po czym kontynuował – przeskakiwała klasy. Myślała, że o tym nie wiem, bo nie jednokrotnie podrabiała mój podpis… - łzy napłynęły mu do oczu.
Lisa podeszła i przytuliła swojego przyjaciela.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Będziecie razem pracować.
- Ona… Ona nie pamiętała, jak się znalazła w Princeton - rozpłakał się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|