|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nana
Stażysta
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:18, 10 Lis 2008 Temat postu: White Christmas [M] |
|
|
<i>Zweryfikowane przez nana</i>
Tak długo się wahałam, czy podzielić się moimi, pożal się Boże "zdolnościami", zwłaszcza widząc tyle naprawdę dobrych fików. Ale chciałam, żeby ktoś to przeczytał. Jako pierwsi do głowy przyszliście mi Wy. Nie będę już przeciągać. Dodaję fik w całości, bo nie mogłam się zdecydować w których momentach mam go podzielić
Przed wejściem do szpitala miał wielką ochotę zawrócić. Nienawidził ostatnich dwóch tygodni przed świętami. Wszyscy będą się do siebie uśmiechać, życzyć Wesołych Świąt, cały szpital będzie się roił od świecidełek, ostrokrzewu, łańcuchów, gwiazdek i choinek, każdy będzie cieszył się na samą myśl o rodzinnej Wigilii. A dla niego święta były tylko czasem wolnym od pracy i spędzonym przed telewizorem. Co prawda miał Wilsona i Stevie'go McQueena, ale czegoś mu brakowało. On-Greg House-czuł się po prostu samotny.
Jak zwykle urwanie głowy. Biegała z papierami tam i z powrotem, dzwoniła, załatwiała - wszystko, byleby zdążyć przed świętami. Właśnie-święta. Co to znaczy? Był to dla niej czas wolny od codziennego, szpitalnego harmideru, wypełniony ciepłem kominka, wciągającą lekturą, a przez ostatnie lata również czasem dodatkowej, papierkowej roboty. Wiedziała, że podobnie spędzi i te święta. Jednak od kilku dni coraz częściej myślała, że to nie tak powinno być, że czegoś jej brakuje. I im dłużej myślała, tym bardziej utwierdzała się w fakcie, że ona-Lisa Cuddy-jest po prostu samotna.
Po całym dniu wypełnionym kichającymi i marudnymi pacjentami, kolejnym trudnym przypadkiem, uciekaniem przed Cuddy, House po raz pierwszy,chyba od czasów dzieciństwa, chciał, aby święta się już zaczęły. Wychodząc że szpitala przechodził obok drzwi do gabinetu Cuddy. Zobaczył przez nie zmęczoną i wpatrującą się w okno brunetkę. Przy delikatnym świetle lampki, mógł się przekonać, jaka była śliczna. Ciemne włosy łagodnie spływały po jej karku, idealnie dopasowany kostium ukazywał jej piękne, kobiece kształty. Gdy tak wpatrywał się w jej postać, zaczął myśleć, jak potoczyłyby się ich życie, gdyby wtedy, na studiach, nie rozstali się po jednej nocy. Przecież wiedział doskonale, że ta noc była jedyną, która dla niego mogła trwać wiecznie. Nawet będąc ze Stacy nie czuł tego pożądania i namiętności, jakie czuł wtedy. Czy teraz wspólnie planowaliby święta? Pomyślał, że ona może nadal...Przecież ta ich "gra", to coś innego niż niezobowiązujący flirt, czuł to już od dawna...Nagle, sam przyłapał się na swoich myślach, zmieszany szybko się odwrócił i skierował do wyjścia.
Stała zmęczona przed oknem swojego gabinetu, wpatrując się w padający śnieg. Cały dzień nie miała czasu nawet pomyślec o zbliżających się świętach, a miała jeszcze dużo do zrobienia: musiała dokończyć raporty, wysłać życzenia, zrobić większe zakupy...Ciągle brakowało jej czasu na codzienne czynności, a gdzie miała znaleźć czas na miłość, założenie rodziny? Przeanalizowała całe swoje życie i doszła do wniosku, że ciągle była zajęta pracą. Od czasu studiów. Studia... Gdy pomyślała o nich, nagle wróciły wciąż żywe wspomnienia. Ta noc, ta jedyna noc, podczas której naprawdę czuła się szczęśliwa, powracała do niej w każdej takiej chwili. Nadal pamiętała ciepło jego ramion, gorący oddech, zmysłowe usta...Pamiętała wszystko, każdy szczegół, lecz nigdy nie mogła sobie przypomnieć dlaczego wtedy się rozstali. Przecież było im tak dobrze. Czasem miała wrażenie, że Greg chyba też, jak ona...Mimo upływu lat... Nagle, w odbiciu szyby zobaczyła, że za jej drzwiami stoi wysoki brunet, z laską w ręku. Jednak gdy się obróciła już go tam nie było. Pomyślała, że to efekt zmęczenia (a może i pragnień), zabrała swoje rzeczy, zgasiła lampkę i wyszła.
Kolejny ich dzień nie zapowiadał się inaczej niż zwykle: znowu praca, obowiązki, pacjenci, raporty, przychodnia. Cuddy przez cały dzień załatwiała nowe dofinansowanie dla szpitala, z którego realizacją musiała zdążyć do świąt. W całym rozgardiaszu zapomniała kupić poranną prasę, a że miała 5 minut do kolejnego spotkania, postanowiła wyjść na chwilę do kiosku. Odetchnęła mroźnym, grudniowym powietrzem. I nagle zanurzyła się w marzeniach. Tak bardzo pragnęła mieć kogoś, z kim na tym mroźnym powietrzu mogła śmiać się, jeździć na nartach, przytulać. Sama nie wiedziała dlaczego pomyślała o Housie. Miała wrażenie, że to jego potrzebuje, że on jest tym kimś za kim w podświadomości tęskni i kogo pragnie. Tak pogrążona w myślach weszła na pasy.
House, mając na głowie kolejny przypadek, nawet nie myślał zajrzeć do przychodni. Zwłaszcza, że Cuddy miała tyle roboty, że nie miała czasu go szukać i upominać. A jemu to odpowiadało. Zastanawiało go tylko jedno: dlaczego ona tyle bierze na siebie? Przecież gdyby chciała, mogłaby obowiązki zrzucić na podwładnych, tak jak on to robi z Cameron. Nie mógł zrozumieć, jak taka atrakcyjna kobieta może całe życie spędzić w pracy. Chociaż również dla niego praca, mimo że nie był atrakcyjną kobietą, była formą oderwania się od normalnej, szarej rzeczywistości, o której wolał zapomnieć. Sprawiał wrażenie, że nie potrzebuje miłości, jednak w głębi duszy pragnął mieć kogoś, kogo mógł przytulic, kto rozumiałby jego ból, kto oglądałby z nim płomienie ognia w kominku. Nagle pomyślał, że tym kimś mogłaby być Cuddy. Nie rozumiał tylko dlaczego to o niej pomyślał. Czyżby za nią tęsknił? Jego przemyślenia przerwał Wilson, który niespodziewanie wpadł do jego gabinetu. Był blady i przerażony.
-Przed szpitalem zdarzył się wypadek. - zaczął
-Wilson, ja naprawdę jestem niewinny, siedzę tu od godziny, nigdzie nie wychodziłem. Musisz wszystko na mnie zwalac?
-To nie jest śmieszne...-House'a wystraszył ten ton przyjaciela -Rozpędzony samochód potrącił na pasach kobietę...
-I?
-House, to była Cuddy...
House zbladł, i nie pytając o nic, wystraszony, wybiegł ze swojego gabinetu. Biegnąc korytarzem w stronę ostrego dyżuru, przeklinał los za swoje kalectwo. Nie mógł opanować myśli, nie wiedział co się dzieje, w jego głowie wirowały słowa: Cuddy, wypadek, to nie może być prawda. Widział wystraszony i zabiegany personel szpitala, minął również Cameron, Foremana i Chase'a, którzy próbowali go zatrzymać, jednak nie zwracając na nich uwagi wbiegł na oddział ostrego dyżuru. Tam zobaczył kilku lekarzy, pielęgniarki i nosze-a na nich Cuddy-nieprzytomną i podpiętą do kroplówki. House podbiegł do lekarzy otaczających nosze, chciał włączyć się w akcję, ale ci go nie dopuścili
-Dlaczego, do jasnej cholery!? Przecież jestem lekarzem!
-Doktorze, dr Cuddy jest naprawdę pod dobrą opieką, proszę usiąść i nie utrudniać leczenia.
House po tych słowach już się nie wtrącał. Ale widząc Lisę-pacjentkę nie mógł się uspokoić. Mijały godziny. Przez ten czas Greg nie umiał znaleźć sobie miejsca, kilkanaście razy jeszcze próbował wejść na salę, jednak lekarze dyżurujący zatrzymywali go za każdym razem. Pozostało mu jedynie czekanie. Po jakimś czasie pojawił się również Wilson i Cameron, jednak nie zamienili ze sobą ani słowa. Siedząc tak, cicho, w namyśle, zrozumiał coś przed czym od dawna uciekał. Kochał Cuddy. Nie zdawał sobie z tego sprawy wcześniej, dopiero gdy usłyszał od Jamesa o wypadku, coś jakby w niego trafiło. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że może ją stracić. I teraz siedział bezradny, nie mając wpływu na los. Gdyby tylko mógł, oddałby wszystko co miał by móc zobaczyć jej błyszczące oczy, zalotny uśmiech...Pragnął całym sercem, aby los dał mu jeszcze jedną szansę, by mógł powiedzieć jej co czuje. Nienawidził się za to, że tyle okazji przepuścił. Późnym wieczorem śpiącego na krześle House'a obudził Wilson
-House...
-Co z Cuddy!?
-Nie będę ukrywał, że wypadek był poważny, ale Lisa nie odniosła większych obrażeń. Wyniki morfologii i innych badań są w normie, tomografia nic nie wykazała. Zdaje się, że miała wielkie szczęście...
-Masz te badania?
-Mam, wiedziałem, że będziesz chciał je zobaczyć- odpowiedział, podając mu teczkę
House powoli i dokładnie przeglądał kartki zawarte w teczce. Z każdą sekundą jego twarz stawała się spokojniejsza, malowała się na niej ogromna ulga. Oddał Wilsonowi teczkę, którą ten poszedł odnieść, usiadł na krześle, na którym jeszcze parę godzin temu umierał ze strachu. Tak, on-Greg House, czuł niewyobrażalny strach. Po paru minutach szoku i szczęścia skierował się w stronę sali nr.11, gdzie leżała Cuddy. Wszedł powoli i cicho. Zobaczył swoją przełożoną, a jednocześnie najdroższą mu osobę, śpiącą spokojnie na białej, szpitalnej pościeli. Patrzył na nią wzrokiem zamyślonym, pełnym nadziei, miłości, ale i obaw. Gdy spała, wyglądała tak niewinnie i bezbronnie, w dal uleciał obraz niezależnej i twardej pani administrator. Nagle, Lisa przez sen szepnęła:
-Greg...
House słysząc te słowa poczuł coś w rodzaju drżenia serca. Mimo, że był lekarzem nie umiał określić co to było. Nie spodziewał się takich słów w takim momencie. Wyszeptał tylko do siebie:
-Ale jak ja Ci mam wyznać moje uczucia?
Po pewnej chwili przyszła pielęgniarka i wyprosiła go z pokoju.
Na drugi dzień, po nieprzespanej nocy, pełnej mieszanych uczuc i myśli, House pierwsze kroki skierował w stronę oddziału, na którym leżała Cuddy. Zobaczył, że w jej pokoju jest już Wilson. Przywitał się, pooglądał kartę pacjenta, trochę pożartował, nieśmiało zapytał o samopoczucie i wyszedł. Za chwilę dołączył do niego Wilson.
-Dlaczego tak szybko wyszedłeś? - Zapytał go Jimmy
-Wyniki w normie, ogólne samopoczucie też, o co miałem jeszcze pytać? Czy kierowca był przystojny?
-House, to nie ja siedziałem cały dzień przed drzwiami sali. Nie udawaj, że się nie martwiłeś, a teraz gdy czuje się lepiej masz ją gdzieś!?
-Przecież to ty jesteś specjalistą pociesz-przytul, co ja Ci mam powiedzieć, że będę jej przynosił kanapki?
-Za dobrze Cię znam, Greg. Widzę co się z tobą dzieje...
W tym momencie zadzwonił pager Wilsona, który pośpiesznie podążył na onkologię, jednak zanim odszedł powiedział:
-House, tylko nie ukrywaj...
Nie dokończył, gdyż zawołał go inny lekarz, jednak House doskonale wiedział co chciał powiedzieć. Wilson znał go za długo, żeby mógł przed nim cokolwiek ukryć. Ale co on może wiedzieć, jedynie gdzie można znaleźć dobrego adwokata. Jednak jego słowa utkwiły mu w pamięci.
Parę dni później Cuddy została wypisana ze szpitala. Mimo, że lekarze kazali jej odpoczywać, ona jak zwykle ostro wzięła się do pracy. Czuła się już na tyle dobrze żeby zacząć znów wypełniać raporty. Nie wiedziała jak doszło do wypadku, pamiętała tylko że wyszła na pasy, zresztą w ogóle nie chciała już o tym myśleć. Dla niej był to rozdział zamknięty. Ale inna rzecz nie dawała jej spokoju. Wilson powiedział jej, że House cały dzień czuwał przed jej salą, czekając na jakiekolwiek wieści o jej stanie. Dlaczego to robił? Przecież miał na głowie o wiele bardziej ciekawy przypadek niż jej kilka siniaków. Za oknem znów padał śnieg, tak jak w tym dniu przed wypadkiem. Dlaczego teraz się jej wydawało, że wszystko jest inne niż przedtem? Po głowie krążyła jej tylko jedna odpowiedź. Jednak bała się przed sobą do niej przyznać. Chciała jeszcze podziękować Gregowi za to, że się tak o nią martwił, jednak za każdym razem gdy chciała się za to zabrać brakowało jej odwagi. Może dlatego, że nie wiedziała, jak House zareaguje, nie wiedziała co on czuje, że nie miała pojęcia co powiedzieć... Do świąt pozostały dwa dni, a ona nie mogła się przełamać.
House siedział w swoim gabinecie, i nie mógł pozbierać myśli. Wiedział i cieszył się, że Cuddy wróciła do pracy, jednak miał wrażenie że nigdy nie będzie już tak samo, jak kiedyś. To doświadczenie dało mu tak wiele do zrozumienia. Nie tylko był pewny co czuje, ale wiedział też co czuje Lisa. Ale jak jej miał to powiedzieć? Może to zmieniło by jego święta? Tak, czuł, że to właśnie tego mu brakowało w dotychczasowych. Ale nie mógł zebrać się na odwagę...Za każdym razem gdy ją dziś widział chciał jej wyznać co czuje, jednak zawsze się wycofywał.
-Dlaczego ja jej mam to powiedzieć? Przecież ona tylko majaczyła przez sen... Tyle lat byłem sam, po co mi teraz miłość...-myślał.
Pod koniec dnia gdy większość pracowników szpitala wyszła, postanowił, że jej powie. Co miał do stracenia?
Był wieczór. Siedziała przed biurkiem z kubkiem herbaty i próbowała wypełniać resztę dokumentów. Jednak nie mogła się skupić. Tak bardzo chciała mu podziękować... W końcu zdecydowana wstała, z zamiarem udania się do jego gabinetu. Nie zdążyła dojść do drzwi, gdy otworzył je najlepszy diagnosta Princeton Plainsboro, a zarazem najprzystojniejszy facet pod słońcem jakiego znała- Greg House.
Wszedł tam, nie wiedząc dokładnie dlaczego. Czuł się jakby coś brał, jednak przez ostatnią godzinę nie wziął do ust nawet Vicodinu. Zobaczył ją, piękną jak zwykle. Przez chwilę jeszcze się zawahał, ale nacisnął klamkę.
-Lisa...-zaczął
Cuddy miała właśnie powiedzieć, że też się do niego wybierała, ale House ją uprzedził
-Tylko proszę, nie przerywaj.
Lisa wpatrywała się w jego niebieskie oczy, które znała niemal na pamięć, ale ten wyraz, które przybrały teraz, był jej obcy, nie znała Grega od tej strony.
-Chodzi o to że, przez Twój wypadek...-niepewnie zaczął
-Właśnie, House, chciałam Ci podziękować, za to, że się o mnie martwiłeś, tylko nie bardzo wiem jak...
-Wiedziałem, że ta papla Wilson Ci wszystko wygada. Ale mniejsza o to, mam Ci do powiedzenia coś o wiele ważniejszego, przynajmniej dla mnie.
-Właśnie ja też muszę Ci coś wyznać...
Obojgu zadrżało serce.
-Lisa...Gdy dowiedziałem się o Twoim wypadku nie mogłem...nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że mogę Cię stracić...
Cuddy wpatrywała się w niego, wsłuchiwała się w jego słowa i nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
-I teraz nie wiem...Jak...Lisa, ja Cię po prostu kocham...
Nastała uciążliwa cisza. House'owi zrobiło się niezręcznie, z każdą sekundą tej ciszy żałował, że jej to powiedział. Ona nie mogła wykrztusić z siebie słowa, zdała sobie sprawę, że to o czym marzyła właśnie się spełnia.
-Nie musisz nic mówić. Wygłupiłem się. Przepraszam. Zapomnij - przerwał tą ciszę House, i skierował się w stronę wyjścia.
-House! - Zawołała - Nie odchodź... Nigdy...
Zrozumiał w jednej chwili.
-Czuję to samo, ale bałam się przyznać...-tu spuściła głowę
Popatrzył na nią, znów bezbronną i delikatną. Objął ją, i wyszeptał do ucha:
-Teraz pozostaje Ci podziękować...
Popatrzyła na niego, swoimi błyszczącymi oczami, za które ją tak kochał
-I mam nawet pewien pomysł - kontynuował, i wyciągnął ze swojej kieszeni gałązkę jemioły - Więc jak będzie?
Nie trzeba chyba dodawać, ze bez wahania się zgodziła.
I jeszcze jedno: Te święta były najpiękniejszymi świętami w ich życiu, nareszcie wypełnione miłością i ukochaną osobą...
KONIEC
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wercia214
Stażysta
Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Paczyna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:40, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
O Jesuuu..... CuDo !!
Pięknie to opisałaś !! naprawdę pięknie ...
A zdolności masz wielkie !!
Zauroczyłaś mnie tym fikiem
Wena życzę
I pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DisturbiA
Pacjent
Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:42, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Nie no... Cudne! Co mogę jeszcze powiedzieć? I ta troska House'a o Cuddy. Po prostu dech mi zaparło. Ja myślałam, że House rzuci się na Lisę, a tu proszę. Tak delikatnie XD Jakby to nie on był. A ten wypadek. I jego troska. Ummm. Rozpływam się nad twoim opowiadaniem!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jarii007
Kardiochirurg
Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:58, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Genialne ...
Jak dobrze że nie przerwałaś bo bym całą noc nie spała
Cytat: | -Przed szpitalem zdarzył się wypadek. - zaczął |
Cytat: | -House, to była Cuddy... |
Jestem tak samo blada jak Wilson ...
Cytat: | -Wilson, ja naprawdę jestem niewinny, siedzę tu od godziny, nigdzie nie wychodziłem. Musisz wszystko na mnie zwalac? |
No tak ... Ale w tym momencie to już padłam
Biedny House Zawsze co złego to on ...
Cytat: | -House, tylko nie ukrywaj... |
...że ci na niej zależy [czyt.kochasz !!!]
O!
Cytat: | -House! - Zawołała - Nie odchodź... Nigdy... |
Jeaaaaa !!!
Alee
Cudo !
Na koniec :
Pozdrowienia
I
Dużo Wena ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:37, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
no cudnie to napisałaś
pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ladyxy
Pacjent
Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:16, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Naprawdę, świetny fanfik Prosimy o więcej !
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:52, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
*rozpływa sie niczym lody w lecie*
Myśli najpierw Cuddy, potem Housa, piękne. Niby inne, a jednak sprowadzajace sie do tego samego punktu, jak bardzo są samotni.
I bum. Wypadek. Aż miałam wrażenie, że Wilson powie, że Cuddy nie żyję A House jak zwykle myślał, że coś przeskrobał
A Cuddy na pewno patrzyła czy kierowca był przystojny!
Piękne I czekam na coś wiecej od ciebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hania
Ratownik Medyczny
Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:14, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
czadowe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cave
Rezydent
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:44, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
masz talnet
-Greg...
House słysząc te słowa poczuł coś w rodzaju drżenia serca. Mimo, że był lekarzem nie umiał określić co to było. Nie spodziewał się takich słów w takim momencie. Wyszeptał tylko do siebie:
-Ale jak ja Ci mam wyznać moje uczucia?
Po pewnej chwili przyszła pielęgniarka i wyprosiła go z pokoju. ten fragment ukochalam sobie najbardziej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nana
Stażysta
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:14, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Naprawdę, bardzo Wam dziękuję
Strasznie się bałam opinii, zwłaszcza, że to mój pierwszy fik. W ogóle pierwsze, opublikowane opowiadanie.
Ale od dawna tak się nie uśmiechałam, jak teraz, czytając Wasze komentarze:)
Jeszcze raz dzięki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
minnie
Internista
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:09, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Oj jak ślicznie
Aż się chce już Świąt
Masz talent i mam nadzieje, ze cos jeszcze dla nas napiszesz
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Schevo
Gastroenterolog
Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka ^^ Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:13, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
*zostaje po niej mokra plama*
Rozpłynęłam się...
Masz talent, ogromniasty talent. Dlatego powinnaś dla nas pisać częściej
Jezuuu, wiesz, że to było piękne? Nie? No to już wiesz.
Nie no, nie wiem co napisać [po raz kolejny] - zaniemówiłam, zaniepisałam i wszystkie inne zanie...
Cudowne. Seriously. Mówię to z ręką na sercu.
Chcę coś nowego w Twoim wydaniu - bo naprawdę świetnie piszesz.
I pozdrawiam
I życzę weny
I wirtualnie ściskam
I gratuluję
I przepraszam za nieskładność tego komentarza
I jeszcze raz pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
*Madziula*
Pulmonolog
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 23:29, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
super śliczne cudowne stranie poprawiłaś mi humor dziękuję
jedeno ale (tak już tradycyjnie musze się czegoś przyczepić )
Po pewnej chwili przyszła pielęgniarka i wyprosiła go z pokoju. Oo pielęgniarka wyprosiła Housa... ?
1. Pielęgniarki się go boją
2. Tak dziwne trochę, że posłuchał...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
amandi
Stomatolog
Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:09, 11 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Co ja mogę powiedzieć?... Tylko tyle, że przepraszam, że tak długo nie miałam szansy tego przeczytać i skomentować, a jednocześnie podziękować ci za fika który wspaniale rozgrzał moje serduszko . Naprawdę, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie ostatnio czytałam . poruszyła mnie. Świetnie opisałaś emocje i walkę House'a z samym sobą, potem dołączyła do tego Lisa. A ten wypadek...katalizator... Musisz napisać coś jeszcze, jakieś kolejne twoje cudo... Bo na jednym przewspaniałym się nie może skończyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
runiu
Internista
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gorzów Wlkp. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:00, 12 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Śliczne, House się tak troszczy i martwi o Lisę. Świetnie opisałaś jego uczucia. Fik wprowadza taki radosny, świąteczny klimat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|