Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wariaci, czyli szpital pod specjalnym nadzorem [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 18:56, 13 Mar 2010    Temat postu:

Zastanawiam sie nad konstruktywnym komentarzem...

I wiesz. Nie udało mi sie nic wymyślić No może oprócz tego że [pozwolisz że użyję parafrazy ] Huddzina z krwi i kości To pierwsze co mi przyszło na myśl po przeczytaniu tego Napisałaś to tak świetnie tak... hmm... w Twoim stylu
No i oczywiście troszeczkę Hilsonka Ty tak pięknie to wtrącasz
Wenua!
KC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:30, 14 Mar 2010    Temat postu:

Gorzato Dziękuje z całego serducha, ale nadal się nie zgadzam, żeby była jasność
Bardzo mi miło, że się podoba

Gosiaczek, pozwalam na wszystko ale na koniec trochę poczekasz

Gehnn Przeczytała mój kolejny fik Bardzo mi miło.
Trafna uwaga z tymi dialogami, wiem, to moje zboczenie robi się nieznośne, ale obiecuję nad tym popracować. Będę robić wszystko, żeby w każdej kolejnej części pojawiało się więcej opisów, choć trochę się obawiam, bo nie wychodzą mi one najlepiej Ale na pewno spróbuję Bo ja to taki struś pędzi wiatr
Również pozdrawiam ciepło
A co do bety, ponieważ Jika zaoferowała się pierwsza, to ją spotkało to nieszczęście poprawiania moich błędów Ale jak będzie miała dość będę pamiętać do kogo się zwrócić

Maagdaa!!! A z tym krzesłem, daję Ci gwarancję, że po jednym dniu mojej ciągłej pisaniany miałabyś dość
Buziaczki

Carolaine
Dziękuję, mam nadzieję, że ciąg dalszy Cię nie zawiedzie

Agusss
Ale to nie ja to wszystko sugestie tego włochacza spod łóżka
KC


Z dedykiem dla Jiki która podjęła się trudu zbetowania tego czegoś


III

- Potrzebna będzie biopsja mózgu – bez zbędnych ceregieli sforsował drzwi jej gabinetu.
- Nie tym razem, House – wbiła w niego stanowcze spojrzenie.
- Bo chodzi o jakiegoś ważniaka? – nie mógł zrozumieć.
- Nie rozumiesz. Patrzą nam na ręce, jak nigdy. Musimy uważać. Nie zamierzam stracić szpitala, bo Michel uzna, że przez naszą nieudolność stracił syna – wskazała na drzwi, dając do zrozumienia, że to koniec dyskusji.
- Jesteś tchórzem – rzucił. – Tobie zależy na swoim stołku, a mi na pacjencie – mówił podniesionym głosem. Zabolało.
- Robię to dla ciebie – westchnęła. – Jeśli coś pójdzie nie tak, ten gościu tak cię urządzi, że nikt ci już nie pomoże – wyjaśniła.
- Więc fakt, że na mnie lecisz, ma doprowadzić do śmierci pacjenta? – oczywiście zinterpretował jej słowa po swojemu.
- Nie masz mojej zgody. Wynoś się! – w takich chwilach nienawidziła go z całego serca. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Była zła, że znów miał rację. W innym przypadku na pewno w końcu zgodziłaby się na zabieg, ale tym razem… Tak, chciała go chronić i musiała przynajmniej przed samą sobą się do tego przyznać. Uczucia, którymi darzyła tego wrednego lekarza zawsze przysparzały jej mnóstwa problemów.

- Odwieźcie go z powrotem na salę. Nie mamy zgody – polecił, zabierając swoje rzeczy z gabinetu.
- Wychodzisz? – zapytała zaciekawiona Cameron.
- Bez biopsji nic nie ustalimy. Ma za dużo objawów. Wszystko pasuje – warknął bezradnie.
- Czyli co? Mamy czekać aż umrze? – nie mogła w to uwierzyć. – Jesteś jego jedyną nadzieją – kobieta stanęła w drzwiach, blokując mu drogę wyjścia.
- Ma przecież bogatego ojca, James’a Bonda we własnej osobie, dzieciak żył krótko, ale przynajmniej opływał w luksusy – wyjaśnił, robiąc krok do przodu. Foreman i Chase obserwowali tę scenę w wielkim skupieniu.
- On praktycznie nie ma ojca – westchnęła. – Widuje go tylko w telewizji i podczas niedzielnego obiadu, a i wtedy bardziej interesują go najnowsze sondaże przed wyborcze, niż problemy syna – ciągnęła dalej. House słuchał jej uważnie. Nie, żeby jakoś specjalnie interesowało go ich życie prywatne, ale jego umysł wychwycił odpowiednie wskazówki. Odrzucił plecak z powrotem na krzesło i szybkim krokiem ruszył w stronę sali chłopaka. Zaintrygowana trójka podążyła za swoim nieobliczalnym szefem.

- Czym się strułeś?! – krzyknął.
- Co pan wyprawia? – jeden z ochroniarzy zagrodził lekarzowi drogę do łóżka pacjenta.
- On umiera! – krzyknął bodyguardowi wprost do ucha. – Jeśli nie powie, co wziął…
Chłopak odwrócił głowę w drugą stronę.
- Tak nie zwrócisz jego uwagi. Może jak dożyjesz czterdziestki i wystartujesz w wyborach… - House nie pozostawiał mu żadnych złudzeń.
- Daj spokój – polecił wchodzący do pokoju Foreman. Po chwili dołaczyli do niego Chase i Cameron.
- Umrzesz, a twój stary będzie nas za to obwiniał. Zniszczy ten szpital i wielu niewinnych ludzi. Tego chcesz? – do rozmowy wtrącił się najmłodszy z lekarzy.
- Nie warto – Allison usiadła na jego łóżku i złapała go rękę.

- To... tusz z drukarki – wyszeptał. – Mam tylko ten cholerny komputer. Odkąd umarła matka, w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Myśli, że te czeki, samochody, podróże wystarczą…
One nie mają żadnego znaczenia – ukrył twarz w poduszce.

- Może szansę na reelekcję jeszcze masz, ale tatusiem roku z pewnością nie zostaniesz – diagnosta dopiero teraz ujawnił obecność stojącego od dłuższego czasu w drzwiach mężczyzny.
- Nic mu nie będzie? – pełnym zmieszania i smutku spojrzeniem zwrócił się do House’a.
- Podajcie leki. I radzę załatwić mu jakiegoś dobrego psychologa – dodał, znikając w korytarzu.
- Wszystko będzie dobrze – Foreman poklepał zdumionego mężczyznę po ramieniu.

- Proszę zaczekać! Chcę panu podziękować – Michel dogonił diagnostę przy windzie. – Czy jest coś, co mogę dla pana zrobić? Chce się odwdzięczyć – ciągnął dalej. House spojrzał na niego zniesmaczony. – W końcu uratował mi pan syna – mężczyzna wszedł za nim do widny.
– To z nim powinieneś teraz rozmawiać – diagnosta wywrócił oczami.
- To się zmieni. Będę lepszym ojcem – zapewniał.
- Nie obchodzi mnie to. Ja zrobiłem swoje – mówił zupełnie bez emocji.
- Mam środki i spore możliwości… – mężczyzna nie ustępował.
- Boisz się, że pójdę do prasy i ujawnię, jakim gównianym ojcem jesteś? – parsknął.
- Jak chcesz… - Michel skapitulował. Nie należał do typu facetów pozwalających sobą pomiatać. I tak sporo już zniósł.
- Zaczekaj – House w ostatniej chwili doznał olśnienia. – Jak daleko sięgają twój wpływy?
- Hmm…?

Główny diagnosta PPTH zamierzał coś komuś udowodnić. Był na nią wściekły. Najpierw zatrudnia go jako osobistego pielęgniarza, jakby nie wiedziała, jak działa na niego widok jej jędrnych pośladków, a później bez zawahania przydziela mu jakiegoś umierającego dzieciaka i każe mu się użerać z jego bufonowatym ojczulkiem. Jakby tego było mało, na koniec odmawia biopsji mogącej uratować mu życie. W tej chwili nie miało znaczenia, że miała rację, że zbędnym zabiegiem naraziłby pacjenta na niepotrzebne ryzyko, a diagnoza okaże się być tak banalna. W tamtej chwili, ani on ani ona nie mogli przecież tego wiedzieć. Nie miał pojęcia, co go tak naprawdę wkurza. Jej troska o niego, jej uczucia, których nie chce ujawnić, czy zadziorność i jej błędne mniemanie o tym, że może go kontrolować? Faktem było, że miała nad nim władzę. W szpitalu, ale co gorsza i poza nim. A zastrzyki, na które potulnie się zgodził, były tego najlepszym dowodem. I to był jego największy problem. Musiał odkryć, co nią kieruje, a żeby mógł to zrobić, to on musiał przejąć pełną kontrolę. Przynajmniej na krótką chwilę.

Winda w końcu dotarła na parter.
- Może jednak zdecydujesz się na to Ferrari? – spojrzał z nadzieją na lekarza z laską w ręce.
- Zemsta jest prawie jak Ferrari – Michel wywrócił oczami. Widok konspirującego diagnosty był naprawdę przerażający, a przecież on w swoim życiu widział już nie jednego przerażającego gościa. Jednak ten lekarz bił wszystkich na głowę. Mógł zażądać wszystkiego, a on poprosił o coś takiego. Z drugiej strony nawet ślepiec zauważyłby, że coś go łączy z piękną panią dziekan. Jednak dla własnego dobra nie zamierzał drążyć tematu i zgodnie z umową postanowił spełnić życzenie lekarza, który uratował życie jemu jedynemu synowi.
- Ale pamiętaj, tylko trzy dni. Nie jestem Bogiem – zaznaczył.
- To moja rola – wyjaśnił rozbawiony House.
- Jutro przyjdzie odpowiednie pismo z ministerstwa – dodał mężczyzna, nim ponownie zniknął w windzie. Diagnosta uśmiechnął się i powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 12:32, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JiKa30
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 5276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:31, 14 Mar 2010    Temat postu:

pjerfsza !

Dziękuję za dedykację Trudne to wcale nie było Tylko bardzo przyjemne

Część świetna, jak zawsze. Jestem bardzo ciekawa, czego House zażądał od ojca, jak już wspominałam na pw Weny

muahahaha, baby, i co ?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JiKa30 dnia Nie 12:37, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:33, 14 Mar 2010    Temat postu:

eej, to moja działka!
foch.

drÓga.

- Nie warto. – Allison usiadła na jego łóżku i złapała go rękę.

widziałam jeszcze kilka takich, ale len i brak czasu nie pozwalają wymienić.

pzoa tym, jak zawsze świetnie, i nie zaprzeczaj - jeszcześ MISZCZEM!

kocham,
baby


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez baby dnia Nie 13:02, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:57, 14 Mar 2010    Temat postu:

genialne!
coraz bardziej ten fick mi się podoba
jestem ciekawa, co wymyślił House
czekam na ciąg dalszy!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:50, 14 Mar 2010    Temat postu:

No,no miszczu bardzo mi się podobało
No i intryguje mnie co też takiego będzie w tym piśmie.?
No powiem jeszcze,ze czekam na cd,bo jakoś mi odebrało wena na komentarz

Pozdrawiam i wena zycze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:30, 14 Mar 2010    Temat postu:

Czyli co? Nie zabijamy pacjenta? Ale mamooooo… Ta… Kocham nieobliczalnego House’a
Hahaha jak do końca tej części nie dowiem się, co House chce od tego bogatego ważniaka to umrę i będzie foch! A już na pewno umrę bo fochać na ciebie się nie potrafię Jaaaaa!!!!! Eeeee, House! Ty idioto! Ferrari jest super! Foch na House’a! Ok, Chyba już wiem co sobie zażyczył Lisek, świetnie! Kocham nic więcej nie napiszę, ponieważ nie potrafię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 15:25, 14 Mar 2010    Temat postu:

Chwila... Pogubiłam sie Tak potrafię tylko ja

Lisuś... Ale tusz do drukarki to plagiat Ale ciii ja nikomu nic nie powiem xD

Hmm... Jakoś tak powiem Ci, że akurat ta część wielce nie była porywająca. I nie, nie ma to znaczenia, że Wilsona nie było... Nie po prostu nie było tego czegoś
Ale czekam na dalsze losy
KC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:44, 14 Mar 2010    Temat postu:

Przyznaję się bez bicia, że nie mam silnej woli jeśli chodzi o Huddy
Już się uzależniłam od tego ficka
Czekam na następną część. Ciekawe co House wykombinował


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maagdaa
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 22 Wrz 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:45, 14 Mar 2010    Temat postu:

Oo aa !
Lisku, w takim momencie ?! Jak możesz ?!

A co do tego pisania przez cały dzień, to zapewniam, że mi się nie znudzi !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:23, 14 Mar 2010    Temat postu:

U la la! Jak Cuddy już w pierwszej części proponuje Housowi ojcostwo to fick nie może być zły
Ciekawe czego House sobie zażyczy Trzy dni. Kurcze czemu we wszystkich fickach są trzy dni

Ja już chcę cd. Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:54, 14 Mar 2010    Temat postu:

Lisku!

lisek napisał:
a widzisz jak się można wkopać można zaklepać beznadziejnego fika, a potem trzeba go skomentować

Eej! Nie! To nie tak!
Ujmę to w ten sposób: tym razem jest w porządku, bez szału, jednak czyta się przyjemnie. No i jestem pewna, że masz dla nas jakąś Huddy-niespodziankę!

O, widzisz, od razu sprawa z przecinkami lepiej wygląda.
Ale i tak byka znalazłam!
Cytat:
Widuje go tylko w telewizji i podczas niedzielnego obiadu, a i wtedy bardziej interesują go najnowsze sondaże przed wyborcze, niż problemy syna – ciągnęła dalej.

Przedwyborcze. xD

Cytat:
Ma przecież bogatego ojca, James’a Bonda we własnej osobie, dzieciak żył krótko, ale przynajmniej opływał w luksusy – wyjaśnił, robiąc krok do przodu.

A Jamesa to, zdaje mi się, odmenia się bez apostrofu.

Wena - już się pogodziłam z tym, że Twój jest większy od mojego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:01, 14 Mar 2010    Temat postu:

Lisku

Nie będę monotonna (choć mam ochotę ) i nie będę już wyrażać swojego zachwytu, który wzbudza twoje pisanie. Choć ciężko mi jest się powstrzymać, uwierz mi

Twoje fiki uzależniają, wiesz? Są jak ... Vicodin. Czyta się i czyta. Chce się więcej. A jak jeszcze coś tak wyśmienitego to ... Aaaj!

Bardzo ciekawa jestem co też House znowu wymyślił z tą odpłatą za uratowanie synalka

Fik wciąga, co jest baaardzo fajne i przyjemne

Weny, kochana, Weny!
Całuję.
Aduśśka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:13, 15 Mar 2010    Temat postu:

Lisku i co ja mam ci powiedziec chyba to co zwykle ze to jest cudowne, ale jest mi az wstyd ze tylko na taki komentarz mnie stac zdecydowanie za malo mamy slow wyrazajacych zachwyt w j.polskim

Co do fabuly to:
Chociaz Cuddy wie ze go kocha to zawsze jakis plus
House planujacy zemste juz sie boje

czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:52, 16 Mar 2010    Temat postu:

Oj, Baby, Jika
Bejbiś kochana
Jika, wen się przyda, żeby sklecić w całość to, co już mam

Gorzata, dziękuję oby po kolejnych częsciach nie przestał Ci się podobać

Daritta Miło, że się podobało, początku nie skomentuje
Co było w piśmie w tej częsci tajemnica zostanie rozwiązana

Oluś i jak Cię tu nie kochać, za te Twoje komenty

Agusss, o co biega
Spoko, dla mnie żadna nie jest porywająca
KC

Gosiaczku
Tak, fikowe uzależnienie, sama coś o tym wiem

Maagdaa
Przecież wiesz, że nie robie tego specjanie *robi maślane oczka* po czym tak, lisek jest zÓy

Zraniona, czy mnie oczy nie mylą to naprawdę Ty
Super, że jesteś
Ale ona nie zaproponowała mu ojcostwa to tylko niewinne zastrzyki przynajmniej na razie

A cappella
Bo ja się już jakiś czas temu wypaliłam ale mój wen się upiera, pisz i wrzucaj, a nóż się ktoś wkopie w koment
Wybacz To przez to słońce
Jaki większy? Chyba gupszy
Dzięki

Aduśka
Moja mistrzyni opisów Fajnie, że się podoba, zdaję sobie sprawę, że te moje do bólu fluffowe fiki w końcu się Wam znudzą
Dzięki za miłe słowa
Buziaczki

Mazeltov
Nie wiem, jak mi to wyjdzie z tą zemstą, narazie bohater dopiero się rozkręca nie chciałam, żeby tak od razu zrównał Cuddy i szpital z ziemią



Dla Oli Bo jest, bo sprawia, że uśmiech nie znika z mojej twarzy
Betowała Jika


IV

To był przyjemny, ciepły, wtorkowy poranek. Słońce powoli rozświetlało zaspane oblicze New Jersey. Wkroczyła do szpitala dziwnie zrelaksowana. Udała się prosto do swojego gabinetu, rzuciła teczkę na fotel i spojrzała na plik dokumentów leżących na biurku. Wzięła głęboki oddech.
- Tak, pora zabrać się do pracy. – pomyślała. Jej uwagę od razu przykuła duża koperta. Otworzyła ją. Było to pismo z ministerstwa. Im bardziej zagłębiała się w lekturze pisma tym szerzej otwierała usta.
- House!!! – donośny krzyk rozsadzał mury szpitala.
- Na wezwanie. – odchrząknął, ujawniając swoją obecność. Wystraszyła się i nerwowo zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. W tej chwili drzwi się zamknęły i ukazała się jej znajoma postać siedząca na krześle. Ponieważ drzwi były otwarte, nie mogła go dostrzec wcześniej.
- Co to ma być?! – warknęła, podając mu dokument.
- Hmmm… Niech pomyślę – przyłożył palec wskazujący do ust. – Sprawiedliwość dziejowa? – rzucił rozbawiony.
- Po moim trupie – od razu chwyciła za telefon.
- Powodzenia. – uśmiechał się od ucha do ucha.
- To Michel.– doznała olśnienia. – Ale jak? Nawet cię nie lubił – nie mogła uwierzyć.
- Powiedzmy, że zawarliśmy bliższą znajomość w windzie – wpatrywał się w jej szaroniebieskie oczy.
- Łapówkarstwo to przestępstwo – zaznaczyła.
- Przecież nie przyjąłem od niego tego Ferrari! – udał oburzenie.
- Nie pozwolę ci na to – zaznaczyła zdeterminowana. Wykręciła numer i czekała na połączenie. W tym samym czasie House nie odrywał wzroku od jej dekoltu.
- Nie rozumiem? Jak to decyzja z góry? Minister? To niemożliwe. Trzy dni? Jemu wystarczą trzy minuty, by puścić ten szpital z dymem! Ale… to decyzja rady. To, że jest doradcą prezydenta…! Rozumiem. Proszę przekazać ministrowi, że właśnie stracił najlepszy szpital w mieście – dodała, rzucając słuchawką.
- Czyli nie mam co liczyć na gratulacje? – zrobił maślane oczka. – Co to? – zapytał, widząc, jak coś namiętnie zapisuje na kartce papieru.
- Moje zwolnienie – wyjaśniła rozwścieczona.
- Gdyby jeszcze do ciebie nie dotarło, od dziś do piątku to ja jestem dyrektorem – podszedł do niej bardzo blisko i wyrwał jej zapisany skrawek papieru.
- Co robisz?! – stanęła naprzeciw niego.
- Odrzucam podanie – wzruszył ramionami. – Piękne uczucie. Władza jest prawie jak seks – jego oczy rozbłysły. Zrobił kolejny krok w kierunku nabuzowanej, chwilowo byłej szefowej. Ich ciała prawie się stykały.
To było to, czego potrzebował. Odrobiny przyjemności i zabawy w tym pokręconym świecie. Od momentu, w którym dowiedział się, że Cuddy zamierza mieć dziecko, coś się zmieniło. Nie chciał tego. Lubił rzeczy takie jakimi są. Nie mógł zrozumieć jej decyzji. Bał się, że wszystko się zmieni. Że, jak zostanie matką, odsunie go od siebie. Nie chciał tego.
- Co zamierzasz? – jej ciche pytanie zawisło w powietrzu. Uśmiechnął się szeroko.


Pół godziny później...

- Wybacz, ale dlaczego tu jesteś? – zapytała zdziwiona Cameron, która od pięciu minut bacznie przyglądała się szefowej siedzącej za biurkiem House'a.
- Jeszcze im nie powiedziałaś? – diagnosta wszedł do swojego byłego gabinetu z bezczelnym uśmieszkiem. - Chyba najwyższa pora, doktor Cuddy, abyś w końcu zaczęła wypełniać swoją powinność wobec szpitala – z triumfującym wyrazem twarzy wszedł jej w słowo. Cameron omal nie zemdlała. Chase zrobił wielkie oczy, a Foreman zakrztusił się popijaną w złym momencie kawą.
- Och, doktorze House… Stresująca praca zdecydowanie ci nie służy. - Na końcu języka już miał jedną ze swoich genialnych i powalających przeciwnika na miejscu ripost, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, do gabinetu wszedł kompletnie wyluzowany onkolog.
- Co słychać? – zwrócił się do ogółu, jak gdyby nigdy nic. Kaczuszki ze wszystkich sił próbowały przeanalizować całą sytuację i jakoś dojść z tym wszystkim do ładu, jednak wszelkie próby racjonalizacji kończyły się okropnym bólem głowy. – Co im zrobiliście? – zapytał spoglądając na owe skonsternowane grono. House parsknął śmiechem, a Cuddy wywróciła oczami. Wilson posłał im spojrzenie z gatunku „Rozumiem, że i tak nic nie zrozumiem."

- Pacjent 62 lata. Waga 130 kilo. Objawy: niestrawność, zgaga, wymioty i biegunka. Ma tatuaż w kształcie Marlin Monroe na prawym pośladku – diagnosta z pasją w głosie i iskrzącymi ognikami w oczach przedstawiał zebranym nowy przypadek.
- Może zatrucie? – zironizowała Cuddy. Wiedziała, że będzie jej rzucał kłody pod nogi, ale to jak zwykle przeszło jej najśmielsze oczekiwania. House podszedł bliżej i praktycznie siłą wepchnął jej teczkę, przykładając ją do biustu chwilowo „byłej” szefowej. Cuddy zrobiła się purpurowa.
- Robisz to specjalnie – westchnęła, odpychając go od siebie. – Mogę cię pozwać o molestowanie – warknęła.
- Nie ma sprawy. Przynieś mi pozew na biurko. Chętnie go przeczytam i wyrzucę do kosza – był z siebie bardzo zadowolony. - Coś czuję, że to będzie piękny dzień – powiedział sam do siebie.
- Dokąd idziesz? – zapytał zdumiony Chase.
- Ktoś musi zarządzać tym szpitalem – puścił oczko w stronę rozwścieczonej Cuddy.
- Piliście? – onkolog postanowił wkroczyć do akcji.
- Pewien ważny bubek bardzo mnie polubił i naciągnął ministra na moją trzydniową nominację – był z siebie bardzo zadowolony.
- Michel zrobił z ciebie dyrektora?! – Foreman nie mógł uwierzyć.
- Jesteś zwolniony – House wskazał na niego palcem. Ciemnoskóry lekarz momentalnie zamilkł. – Spoko, żartowałem, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Czy to prawda? – młoda lekarka zwróciła się do skonsternowanej Cuddy. Ta niechętnie skinęła głową.
- Czy tak można? – zapytał nadal osłupiały Chase.
- Zawsze możesz napisać petycję do prezydenta – diagnosta posłał mu triumfalne spojrzenie.
- Zróbcie wszystkie kosztowne i niepotrzebne badania – interesującą dyskusję przerwała im pewna brunetka. Była z siebie bardzo dumna.
- Myślisz, że ci przeszkodzę? – zapytał, z wyraźnym politowaniem w głosie.
- Wszystkie zbędne koszty, które poniesie szpital potrącę ci z wypłaty, jak tylko odzyskam stanowisko – dodała, bardzo groźnym tonem. – Czyli za dwa i pół dnia – w tej chwili posłała mu typowy zadziorny uśmieszek. Wyminęła zaskoczonego diagnostę i nonszalancko odrzuciła teczkę na wielki stół.
- O nie! Nie wykpisz się tak łatwo – reakcja House’a była natychmiastowa.
- Wybacz, ale mam zaplanowany lunch z Wilsonem – uśmiechnęła się triumfująco i wskazała palcem na ledwo powstrzymującego wybuch śmiechu onkologa.
- Jeden zero – Jimmy wskazał na wychodzącą Cuddy. Nieustannie musiał stać na linii frontu. Będąc między młotem, a kowadłem, stawał się tym pierwszym do odstrzału. Na szczęście zdołał się już do tego przyzwyczaić, ba, nawet to lubił. Owo patrzenie na ich gierki stało się dla niego pierwszorzędnym hobby.
- No, co?! - House warknął na wpatrujące się w niego kaczuszki. - Dopiero się wrabiam - wywrócił oczami i zostawił ich kompletnie zszokowanych.

- Byłaś okrutna – westchnął, wsiadając z nią do windy.
- Chciał się bawić w szefa? Więc niech zobaczy jaki to ubaw - skrzyżowała ręce w bojowym geście.
- Dlaczego się zgodziłaś? – był bardzo ciekawy, jakim cudem rozsądna pani administrator zgodziła się zostać podwładną samego diabła.
- Nie miałam wyboru – westchnęła. – Michel ma spore wpływy. To tylko trzy dni – mówiła próbując pocieszyć samą siebie. Poza tym powiedział, że nie chcę się zgodzić, bo nie umiem już być lekarzem i wolę odejść na te trzy dni, niż zmierzyć się z prawdziwym życiem – nagle posmutniała. – I, że moje in vitro też jest ucieczką – odwróciła wzrok unikając spojrzenia przyjaciela.
- Wiesz, że cię podpuścił? Wiedział, że jak zagra na twojej ambicji, podejmiesz tę grę – James postawił na szczerość.
- Wiem – uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ty na serio go lubisz – bardziej stwierdził niż zapytał.
- Chyba nie o tym rozmawiacie podczas waszych lunchów? – zapytała z wyczuwalną ironią w głosie.
- Szczerze, to właśnie mniej więcej tak wyglądają nasze rozmowy – posłał jej ciepły uśmiech.
- Obgadujecie mnie? – perfekcyjnie udała oburzenie.
- Głównie House. Ja tylko słucham – wyjaśnił, nie pozostawiając złudzeń.
- Co mówi…? - niepewnie drążyła temat.
- Nie rozumiem? – odparł, ale dokładnie wiedział o co jej chodzi.
- Co ci mówi?! – widać było, że jest lekko poddenerwowana.
- Martwi się - Jimmy spojrzał na nią z wyraźną troską.
- W końcu zrozumie - sama nie do końca wierzyła we własne słowa.
- Nie spodziewał się tego - onkolog próbował tłumaczyć przyjaciela.
- Pomaga mi - zaznaczyła.
- Wiem - Wilson mimowolnie się uśmiechnął.
- Powiedział ci o zastrzykach? - była zaskoczona.
- Znasz House’a. Wiesz, że lubi się chwalić – przewrócił oczami. – Ale nie martw się, żadnych intymnych szczegółów nie poznałem – dodał, widząc jej skrępowanie.
- Dobrze się bawisz? – Cuddy zgromiła go wzrokiem. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, że Wilson ma niezły ubaw. Wyszli z windy i udali się w stronę bufetu.
- Ale ten pieprzyk w kształcie serca chętnie bym zobaczył – jej skrępowanie dodawało mu pewności siebie.
Gdyby administratorka potrafiła zabijać spojrzeniem, już by nie żył.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JiKa30
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 5276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:59, 16 Mar 2010    Temat postu:

pjerfsza.

Cytat:
- Ale ten pieprzyk w kształcie serca chętnie bym zobaczył



lisku, wiem, że perfidnie Cię okłamałam, ale wczoraj zauważyłam, że mam full zadań na dzisiaj i nie miałam jak przepisać drugiej części nie gniewaj się.

weny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JiKa30 dnia Wto 14:07, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:12, 16 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
Moja mistrzyni opisów


Yy, że kto? Że niby ja? Dziękuję, miło mi ogromnie
*zawstydzona *



Cytat:
Fajnie, że się podoba, zdaję sobie sprawę, że te moje do bólu fluffowe fiki w końcu się Wam znudzą


Nie ma takiej opcji. Przynajmniej dla mnie

Kocham Twoje fiki. Są uzależniające, wiesz? I piękne

Jeeej Ja ty to świetnie prowadzisz. House - dyrektor. Nie wiem, jak to dalej będzie, ale wiem jedno. To będzie ... masakra? Dla Cuddy Ale dla nas, z pewnością bardzo fajna i śmieszna masakra

Jak Ty to robisz, że to tak wciąga?
Wiesz, co Ci powiem? Podziwiam osoby, które potrafią pisać takie dialogi. Realne, prawdziwe - zachowane w tonie serialu.
To może to sprawia,że się uzależniam od Twoich fików? Ta realność, śmieszność, pomysłowość. Że tak je uwielbiam czytać. Oczywiści obok twojego jakże cudownego stylu

Bardzo mocno i gorąco całuję

Wena ogromniastego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aduśka dnia Wto 16:16, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:24, 16 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
Zraniona, czy mnie oczy nie mylą to naprawdę Ty

Suprajs
Niewinne zastrzyki? Nie wieżę Lisek przecież jest zÓy

Ja chcę zobaczyć miny kaczuszek
House nie mógł zostawić WSZYSTKICH szczegółów dla siebie?
Jimmy perwers Ale Cuddy mu chyba nie pokaże tego pieprzyka

Ja chcę cd. So dopóki nie pojawi się nowa część będę siedziała z taką miną przy komputerze. Pamiętaj!
Wena *stąd ____________________________________________________
_____________________________________________dotąd * Albo jeszcze większego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:05, 16 Mar 2010    Temat postu:

Dla mnie? Naprawdę? Dziękuję

lisek napisał:

To był przyjemny, ciepły, wtorkowy poranek.

Pozory mylą
lisek napisał:
Wkroczyła do szpitala dziwnie zrelaksowana.

Jasne, grunt to pozytywne nastawienie i podejście
lisek napisał:

- House!!! – donośny krzyk rozsadzał mury szpitala.
- Na wezwanie. – odchrząknął, ujawniając swoją obecność.

No proszę, jaki grzeczny i ułożony chłopiec Jak mama woła, to posłusznie stawia się na jej wezwanie
lisek napisał:

- Hmmm… Niech pomyślę – przyłożył palec wskazujący do ust. – Sprawiedliwość dziejowa? – rzucił rozbawiony.

Tak, to z całą pewnością to
lisek napisał:

- Po moim trupie – od razu chwyciła za telefon.
- Powodzenia. – uśmiechał się od ucha do ucha.

To co? Składamy się na trumnę, posąg z marmuru, czy może wieniec?
Właśnie, GOOD LUCK CUDDY!
lisek napisał:

W tym samym czasie House nie odrywał wzroku od jej dekoltu.

Taaaa… w końcu trzeba sobie jakoś urozmaicić czekanie Nuda nie jest fajna
lisek napisał:

Jemu wystarczą trzy minuty, by puścić ten szpital z dymem!

Benzyna – 100$ Zapałki – 10$ Widok palącego się szpitala i uśmiechu na twarzy House’a – Bezcenny
lisek napisał:
To było to, czego potrzebował. Odrobiny przyjemności i zabawy w tym pokręconym świecie.

No tak Nie zapominajmy, że House za młodu miał przykręcone do ziemi zabawki
lisek napisał:

- Chyba najwyższa pora, doktor Cuddy, abyś w końcu zaczęła wypełniać swoją powinność wobec szpitala – z triumfującym wyrazem twarzy wszedł jej w słowo.

Na jej miejscu zabiłabym go za to


Ok., dalej nie przeciągam I tak jak dotrwasz do tego momentu mojej wypowiedzi, to będę z ciebie bardzo, ale to bardzo dumna I mam nadzieję, że się nie załamałaś widząc mój (dość rozbudowany komentarz ) Przepraszam wali mi
Lisek wiesz, że piszesz świetnie, wiesz, że cię kocham, uwielbiam itp., i wiesz, że potrafisz poprawić mi humor Dziękuję ci za to to jest wspaniałe i mam nadzieję, że w końcowych rozrachunku będzie House – 100, Cuddy – 1
Kocham pozdrawiam i całuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:37, 16 Mar 2010    Temat postu:

genialne
jestem ciekawa jak House poradzi sobie w roli szefa i co przez ten czas wymyśli
czekam na ciąg dalszy i Wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jane
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 16 Mar 2010    Temat postu:

No nareszcie.
Ale, kochanie, na sam początek - w tytułach kropki nie stawiamy, jakkolwiek sympatycznie to kółeczko wygląda.

Ale poza kropeczką.... yyyk!
Lisku, jesteś naprawdę Miszczem. Takim przed duże "m".
Pomysł masz bardzo ciekawy i interesuje mnie, jak to rozwiniesz. Lucasa nie ma, Rachel nie ma, gdybanie jest - i wiadomo, co się stanie na końcu (mniej więcej) - ale nikt poza Tobą nie wie, jak do tego dojdzie
Słodko.

House i Ferrari
Ciekawe, co on zrobi z tym szpitalem. Mam nadzieję, że to nie będzie "kolejna lekcja o tym, że Gregory House jest dobrym diagnostą, ale dyrektorem już nie bardzo".
No.
Ja chcę więcej!
Męczymy Twojego wena. Bezlitośnie. Bez przerwy. Ale tak to już jest, jak dasz taki smakowity kąsek Huddziom


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:05, 16 Mar 2010    Temat postu:

Geniastycznie.! ;d
Nigdy bym nie wpadła na to,że House poprosił o coś takiego
Taka zmiana ról dobrze im zrobi
Ale będą jaja...
Jestem ciekawa czy Cuddy uda się wyleczyć jakiś trudny przypadek
Czekam na cd of kors


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:15, 16 Mar 2010    Temat postu:

Ale House sobie to wymyślił A raczej Ty wymyśliłaś
POgratulować geniuszu
Czekam na dalszy ciąg wydarzeń


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:23, 17 Mar 2010    Temat postu:

Lisku!

Hmm. Jest późno, ale postaram się w miarę jasno sformułować to, co mi chodzi po głowie. Na początku powiem, że po przeczytaniu tej części chyba wreszcie zrozumiałam, o co chodzi. Nie wiem, w czym rzecz, są dni, kiedy coraz bardziej zaczynam wątpić w moją umiejętność czytania ze zrozumieniem, ale mam wrażenie, że wreszcie w miarę pojęłam.
Humor typowy dla Ciebie, chociaż zdaje mi się, że nie do końca wybudzony.

Jednakże jest coś, co mnie uderzyło, mianowicie nieznośne nagromadzenie powypowiedziowych czynności. Na przykład tutaj:

Cytat:
Hmmm… Niech pomyślę – przyłożył palec wskazujący do ust. – Sprawiedliwość dziejowa? – rzucił rozbawiony.
- Po moim trupie – od razu chwyciła za telefon.
- Powodzenia. – uśmiechał się od ucha do ucha.
- To Michel.– doznała olśnienia. – Ale jak? Nawet cię nie lubił – nie mogła uwierzyć.
- Powiedzmy, że zawarliśmy bliższą znajomość w windzie – wpatrywał się w jej szaroniebieskie oczy.

Chodzi mi o chywciła za telefon, doznała olśnienia, nie mogła uwierzyć i tak dalej. Rozumiem, że to pozwala czytelnikowi wyobrazić sobie zachowanie czy reakcję bohatera, ale kurczę, bez przesady! W całym tekście dosyć mnie to męczyło. Taki samotny, bezczynnościowy myślnik z wypowiedzią nikomu nie zaszkodzi...

I mam wrażenie, że momentami coś jest nie tak z kropkami i dużymi literami w zapisach dialogów.

Ekhem... To by było na tyle. *włazi pod biurko*
Wena i tak!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:17, 17 Mar 2010    Temat postu:

Jika za to ekspresowe betowanie wybaczam Ci wszystko, choć nadal trzymam za słowo i nie mogę się doczekać

Aduśka
Tak House dyrektor Narazie jest jeszcze grzeczny, a przynajmiej tak się może Wam wydawać, ale pozory mylą
Dzięki

Zraniona lisek to samo dobro i niewinność
Bardzo motywująca ta Twoja mina
Pozdrawiam

Oluś dla Ciebie to już nie ma ratunku Twoje konety są jak miód na moje lisie serducho

Gorzato, na pierwszoplanową rolę House'a jeszcze poczekacie, na razie od strony Cuddy, House przewija się pocichutko w cieniu, by zabłysnąć odpowiednim wejściem smoka

Jane Poprawiam
Ale on będzie zaje... dyrektorem przynajmniej według samego siebie
Dzięki

Darrita
House ma bujną wyobraźnię
Dzięki

Gosiaczku
Nie ma czego
Ciąg dalszy? Mówisz i masz

A Cappela
Nie przejmuj się, czasem mam wrażenie, że tylko ja siebie rozumiem
Wszystkie bezczynnościowe myśliniki w tej części są dla Ciebie Nie ma ich zbyt wiele, ale zawsze jakiś postęp

Na razie jestem chora więc części pojawiają się dość często, wiem, zbyt często ale od przyszłego tygodnia, to nie wiem jak będzie, zwłaszcza, że nie jestem zadowolona z tego, co jest. Obawiam się, że potrzebuję dłuższej przerwy. Mam nadzieję, że tego fika jednak zdołam skończyć nim się załamię


Betowała Jika


V

Czuła jakąś niezidentyfikowaną adrenalinę wynikającą z powrotu do typowego zajmowania się pacjentem. Wiedziała, że musi dać z siebie wszystko. Tej walki nie zamierzała przegrać. Chciała udowodnić jemu i sobie, że nadal jest niezłym lekarzem. Domyślała się, że wybór pacjenta nie był przypadkowy, a diagnoza nie mogła być aż tak banalna.
- Pewnie zrobił to specjalnie, by się przed nim ośmieszyła – przeszło jej przez myśl.
- Cuddy? – Wilson właśnie zrozumiał, że przyjaciółka wcale go nie słucha.
- Wybacz, ale mam coś do załatwienia – z prędkością światła opuściła bufet. Onkolog uśmiechnął się pod nosem.
- Wariaci – pomyślał.


Wzięła głęboki wdech i pchnęła szklane drzwi.
- Zaczynamy – niepewnie chwyciła marker i odnotowała nazwisko pacjenta na tablicy. Za plecami usłyszała cichy śmiech. Odwróciła się i spojrzała na nich zaciekawiona.
- House nigdy… - zaczął Chase.
- Nie jestem...
- Wyniki w normie – odezwała się Cameron. Zawsze wiedziała, kiedy wkroczyć do akcji.
- Nie licząc podniesionego poziomu cukru – wtrącił się Australijczyk.
- Przy jego wadze to chyba nic niezwykłego – dodał Foreman.
- Czyli jak ktoś ma nadwagę, to sam jest sobie winień? – zapytała z ironią Cameron. W tej chwili dyskusja rozgorzała na dobre. Cuddy uświadomiła sobie, jak trudne ma do wykonania zadanie. Postronny obserwator mógłby to wziąć za typowe pogaduszki i wymianę opinii na temat pacjenta, ale ona musiała wyłapać z tego najważniejsze elementy i poukładać w jedną całość. Musiała znaleźć odpowiedź. Nie było to łatwe. Po półgodzinie tablica była zapisana z góry na dół. Rzędy objawów, propozycje diagnoz i sugerowane metody leczenia. Kaczuszki przyglądały się jej w skupieniu, a ona z każdą chwilą czuła się coraz bardziej bezradna i zmęczona.
- No co się gapicie! – dodała poirytowana. Usiadła za biurkiem i wzięła do ręki jego ulubioną zabaweczkę. Była miękka, okrągła i w zadziwiający sposób uspokajająca. Przez chwilę obracała ją w dłoniach.
- Brakuje tylko, żeby zaczęła łykać prochy – wyszeptał rozbawiony blondyn. Cameron uderzyła go łokciem w bok. Na szczęście pogrążona we własnych myślach „była” szefowa tego nie usłyszała.
- To jedyne rozwiązanie – najstarszy lekarz postanowił jej nieco pomóc.
- To najprostsze rozwiązanie.
- To nie znaczy, że złe.
- Nie rozumiesz.
- Rozumiem – neurolog uśmiechnął się ciepło. – Jeśli chcesz, ja mogę do niego pójść.
- Nie dam mu tej satysfakcji – pewna siebie podniosła się z fotela i ruszyła w wiadomym kierunku.


- Potrzebna mi biopsja – westchnęła, wchodząc do jego nowego gabinetu.
- Dlaczego na twoim komputerze pornosy ściągają się dwa razy szybciej niż na moim?
- Specjalnie dałeś mi ten przypadek. Ten gościu jest ohydny i ciągle gapi się na mój tyłek – była na niego wściekła.
- I czemu odwołałaś wszystkie swoje zaplanowane do końca tygodnia spotkania? – bezczelnie przeglądał jej pocztę.
- W ten sposób chociaż w oczach inwestorów…
- Nie wierzysz w moje zdolności empatyczne?!
- W twoje co?
- Nie zgadzam się.
- Nie jesteś obiektywny.
- Poddajesz się?
- To nie zawody, tu chodzi o życie pacjenta – po raz pierwszy zajęła miejsce po drugiej stronie biurka.
- Wybacz, ale rada już na mnie czeka – podniósł się z fotela i jak gdyby nigdy nic, skierował się do wyjścia.
- Masz spotkanie z radą?! – była przerażona.
- Nie. Ale chciałem, żeby zabrzmiało poważnie? – uśmiechnął się zadziornie. – A, byłbym zapomniał – z powrotem zatrzasnął drewniane drzwi i zasłonił żaluzje.
- Co robisz? – momentalnie poderwała się z miejsca. Miała już milion myśli na temat tego, do czego ten szaleniec mógł zmierzać. Nie bała się ich. Jego też się nie bała, więc zupełnie nie rozumiała, dlaczego na całym jej ciele pojawiły się dreszcze. Podszedł do niej blisko. Bardzo blisko. Włożył rękę do kieszeni i wyjął mały przedmiot.
- Wiedziałam, że ci się spodoba – parsknęła. Miała rację. Choć był temu przeciwny, nie potrafił odmówić sobie widoku jej wypiętego tyłka.
- Odwróć się – polecił. W tej zdystansowanej, ale mimo wszystko bliskości, oboje odnajdywali coś niezwykłego.
- To głupie. – odezwał się, pocierając wacikiem miejsce nakłucia.
- Więc po jaką cholerę mi pomagasz?! – spojrzała na niego kątem oka.
- Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą.

Żadne z nich nie chciało albo zwyczajnie bało się zrozumieć motywy swojego postępowania. Mogła wybrać każdego, a wybrała najmniej odpowiednią osobę. Mógł ją wyśmiać i bez żadnych skrupułów odmówić. Jednak oboje brnęli w tą idiotyczną i krępującą sytuację coraz bardziej.


Jakiś czas później…

- Co robisz? – onkolog jak zwykle bezbłędnie wyczuł najmniej odpowiedni moment.
- Wczuwam się. Nie widać?
- Czy to jest torebka Cuddy?
- Czy twoje pytania zawsze muszą zawierać ten oskarżycielski ton? – odbił piłeczkę.
- Co się stało?
- Nic.
- Coś knujesz – Wilson był pewny.
- Chase przez przypadek przyniósł mi jej torebkę – wzruszył ramionami.
- Co chcesz tam znaleźć?
- To! – diagnosta pomachał mu przed oczami małą karteczką.
- Nie rób tego. To jej życie i jej sprawa – słowa przyjaciela jak zwykle na wiele się nie zdały. – Nie, to nie może być prawda – pomyślał. Przez moment zrodziło mu się w głowie niezwykle niedorzeczne podejrzenie. A może jednak? – House!!! – krzyknął za znikającym w windzie przyjacielem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 16:03, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin