|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jane
Student Medycyny
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:30, 28 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Och... nowa część. Kocham ten fik.
House troszczący się o Cuddy jest taki... inny. Miły.
Skąd ty bierzesz takie świetne teksty... (wzdycha). Na fanfiction.net są ich tysiące...
A ponieważ ostatnio stałam się niebezpiecznie skrzywiona (zUa)...
Cytat: | Prawdopodobnie uznał, że poprzedniego dnia zrobił za dużo i trzymał się z daleka, by pokazać jaki... |
Cytat: | -O wiele lepiej, niż wczoraj. |
Cytat: | - Daj mu czas - powiedział pewnym głosem. - Nie będzie w stanie wytrzymać z daleka od ciebie przez dłuższy czas. |
np. Nie będzie w stanie na dłużej wytrzymać z daleka od ciebie.
Cytat: | Słońce ogrzewało jej twarz, a wiatr pokrzepiał ją i odświeżał po tak długim "areszcie domowym". |
Cytat: | Przyszedłem więc tutaj... |
Cytat: | - Dlaczego się o mnie troszczyłeś, gdy byłam chora? |
Cytat: | - House? - chciała zapytać go, dlaczego się o nią troszczył, gdy była chora, ale nie do końca wiedziała, jak to powiedzieć. |
Mówiłam...
Tłumacz szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:34, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dziękuję Wam bardzo, za ciepłe słowa, za motywację, za komentarze...
Zapraszam do przeczytania ostatniej części.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany, [link widoczny dla zalogowanych] znajduje się oryginał. |
Stali na parkingu czując się nieco niezręcznie po opuszczeniu wygodnego wnętrza restauracji.
- Nadal chcesz wracać do pracy? - zapytał.
Cuddy spojrzała na zegarek. Czternasta. Wow, nie miała pojęcia, że aż tyle czasu spędzili w knajpce.
- W każdym razie, ty powinieneś - odpowiedziała.
- Więc wracamy razem? - House uniósł brwi. Bez wątpienia zastanawiał się, tak jak i ona, jak to będzie wyglądało. Pani administrator, mająca przebywać na urlopie, wchodzi do szpitala w asyście szefa diagnostyki...
- Tak sądzę... Och, moment! Zostawiłam papiery w domu. Jeśli wracam do pracy, równie dobrze mogę je zabrać.
- Więc podrzucę cię do domu - powiedział, wsiadając na motor.
Dotarli do jej domu - Cuddy zsiadła z motoru, ale House się nie ruszył.
- Wezmę... mój samochód - powiedziała trochę niepotrzebnie.
- Jasne - odpowiedział szorstko.
Zawahała się, żałując końca urlopu a tym samym i jego uwagi. Ostrożnie zdjęła kask. House wydawał się być nieco zaskoczony, ale nie powstrzymał jej.
- Dzięki, House - powiedziała z całym sercem i pocałowała go w policzek. Chciała się odsunąć, ale powstrzymały ją jego dłonie. Zaskoczona spojrzała mu w oczy - były pełne nieodgadnionych emocji. Powoli objął ją w talii i przyciągnął bliżej. Kiedy ich usta się spotkały, zamknęła oczy.
Na początku pocałunek był delikatny, niemal eksperymentalny. Później jakby coś zapłonęło, pogłębił się i smakowali swoich ust coraz łapczywiej. Lisa objęła go za szyję, by, jeśli to możliwe, być jeszcze bliżej. Zatracili się w tym uczuciu tak bardzo, że świat wokół przestał istnieć.
Głośne pukanie dochodzące z domu obok przywróciło ich do rzeczywistości. Niechętnie się od siebie odsunęli. Cuddy spojrzała w stronę, z której dopiegał hałas - była to dziewiędziesięcioletnia, wścibska sąsiadka.
- Kim jest ta stara jędza? - warknął House, oddychając nierówno. Wciąż obejmował Lisę w talii.
- Pani Hoffman - odpowiedziała. - Spędza pół życia na obserwowaniu sąsiadów przez okno.
House ociągając się, wypuścił ją ze swych objęć.
- Chrzanić szpital. Chodźmy do ciebie i uprawiajmy dziki seks przez resztę popołudnia!
- Kuszące, ale opuściłeś już wystarczająco dużo godzin w przychodni. Idź, zobaczymy się niedługo - odwzajemniła uśmiech, którym ją obdarzył.
- Uwielbiam, kiedy udajesz szefa.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował raz jeszcze, po czym założył kask i wsiadł na motor.
- Więc dziś o dziesiatej, doktor Cuddy? - powiedział głośno, uperniając się, że pani Hoffman go dobrze słyszy. - Przyniosę bitą śmietanę.
Odjechał z piskiem opon. Cuddy uśmiechnęła się szeroko i pogodnie pomachała do okna sąsiadki, po czym weszła do domu.
Półtorej godziny później przemierzała już szpitalne korytarze.
- Doktor Cuddy! - jej asystentka aż podskoczyła. - Nie spodziewałam się pani tak wcześnie.
- Widzę - odpowiedziała Lisa, patrząc ostro na babskie magazyny i iPoda, którego dziewczyna próbowała pospiesznie ukryć. - Jakieś wiadomości?
Kiedy asystentka kartkowała notatnik, Cuddy spojrzała w stronę przychodni. House stał przy recepcji przeglądając karty pacjentów. Patyczek od czerwonego lizaka wystawał mu z ust jak papieros. Wziął jedną z teczek, podniósł wzrok i napotkał jej spojrzenie. Mrugnął do niej, po czym zniknął w gabinecie zabiegowym. Nie mogła nic poradzić na przyspieszone bicie serca i wykwitające na jej policzkach rumieńce.
Wchodząc do swojego gabinetu, Cuddy zauważyła, że ktoś pozostawił na biurku szczepionkę przeciw grypie, bez wątpienia skradzioną z przychodni. Sięgnęła po dołączoną do niej kartkę. Była to jedna z recept House'a.
"W zamian za nieograniczoną ilość seksu, Vicodin oraz zwalnienie lekarza wypisujacego receptę z przychodni kiedy tylko zapragnie."
- Chciałbyś, House - mruknęła z uśmiechem, wkładając kartkę do szuflady biurka.
- Doktorze... - zaczął pacjent, wstając z kozetki. House przyłożył palec do ust.
- Ćśśś. Pański lekarz niedługo przyjdzie, ja się tu tylko ukrywam. - Policzył w myślach do dwudziestu. - Do widzenia.
Wystawił głowę za drzwi. "Tak! Czysto". Podszedł do recepcji i odłożył teczkę na miejsce. Ostrożnie minął gabinet Lisy zauważając, że z uśmiechem czytała jego wiadomość. "Wolność!". Zadowolony z tego, że jego spisek się powiódł, skierował się do swojego gabinetu na małą drzemkę. Niestety, w międzyczasie kogoś spotkał.
- Gdzie byłeś przez cały dzień?! - zapytał Wilson, nie kryjąc frustracji. - I czemu się uśmiechasz jak idiota?
- Ty - oznajmił House triumfalnie, celując w przyjaciela laską - nareszcie zniknąłeś z mojej głowy!
- Co proszę...?!
- Słyszałeś. - Greg wyminął go. - Głos Wilsona zamilkł na zawsze. Mój mózg jest znowu mój.
James pospieszył za nim.
- Czy to znaczy, że w końcu mnie posłuchałeś?
- Zależy co rozumiesz przez "posłuchałeś".
- Umówiłeś się z Cuddy?
- Zależy co rozumiesz przez "umówiłeś się".
- Wiesz, że jeśli decydujesz się na związek z nią...
- O nie! Znowu się zaczyna! Odejdź, głosie Wilsona. Nie chcę cię!
- Ale... - onkolog spróbował ponownie.
- Lalalalala.... - zaśpiewał House na cały głos i ruszył przed siebie.
Wilson był dobrej myśli.
W poniedziałkowy poranek Cuddy spotkała doktora Richardsona.
- Doktor Cudy! Witamy z powrotem! Mam nadzieję, że miała pani udane wakacje.
- Miałam, doktorze - odpowiedziała z uśmiechem. - Dzięuję za urlop. Ufam, że nie było większych problemów?
- Rzeczywiście, nie było - powiedział mężczyzna głosem mającym dodać jej otuchy. - Tylko jedna mniejsza sprawa...
- Co to takiego? - Cuddy była przerażona. "O mój Boże, coś się stało!"
- W minionym tygodniu doktor House nie odpracował ani jednej z przypisanych mu godzin w przychodni. Powiedziano mi też, że kilkakrotnie wychodził wcześniej, z sobie tylko znanych powodów. Myślę, że powinna pani o tym wiedzieć.
Lisa westchnęła z ulgą. Szybko się jednak zreflektowała i postarała się, by jej spojrzenie wyrażało dezaprobatę.
- Dziękuję, doktorze Richardson. Załatwię to z nim natychmiast.
- Tak, pani? - odezwał się głos House'a, kiedy Cuddy wybrała jego numer.
- Wisisz mi tydzień pracy w klinice. Zacznij od teraz.
- Słucham?! - krzyknął. - Trzymałem cię za rękę, kiedy majaczyłaś! To się nie liczy?!
- Liczy się, House - powiedziała przesłodzonym głosem. - I dlatego nie dostałeś dodatkowych godzin. Oczekuję cię na dole w trybie natychmiastowym.
Miała naprawdę udane wakacje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zraniona
Stażysta
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:49, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Ojoj jakie słodkie
Po prostu miód na serce
O tym, że świetnie tłumaczysz pisać nie będe, bo to już wiesz
Dalej zaszczycaj nas takimi perełkami
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
martusia14
Internista
Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Toruń Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:17, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Wiesz, że jeśli decydujesz się na związek z nią...
- O nie! Znowu się zaczyna! Odejdź, głosie Wilsona. Nie chcę cię!
- Ale... - onkolog spróbował ponownie.
- Lalalalala.... - zaśpiewał House na cały głos i ruszył przed siebie.
Wilson był dobrej myśli. |
Jak dziecko
Super zakończenie i ogólnie rewelacyjnie przetłumaczony tekst
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym tworzeniu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ala
Tooth Fairy
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:54, 03 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Super! Lisa zdrowa, House nawrócony na Lisę, Wilson szczęśliwy:) Takie zakończenia lubię!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|