Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tu i teraz [Z]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:26, 29 Maj 2011    Temat postu: Tu i teraz [Z]

Witam, to tylko znowu ja Miałam już nic nie pisać, ale ostatni ep rozczarował mnie na tyle, że musiałam napisać sobie coś, co pozwoliłoby mi znów uwierzyć. W Huddy i w House'a. Dla mnie 7 jest ostatnia i dlatego pozwoliłam sobie nieco zmienić końcówkę.
Prędzej, czy później pojawi się tu pewnie więcej takich fików - ukazujących inne zakończenie 7 sezonu. Ja nie mogę się ich już doczekać. Bardzo chciałabym poczytać cokolwiek innego niż to, co zapodał nam Shore. Trochę podobnie, trochę inaczej. Pewnie równie beznadziejnie, no i też ze szczotką w roli głównej Miałam pisać tylko dla siebie. Ale... zaryzykuję. Nie ręczę za kanon, ani ogólny, ani poszczególnych bohaterów. Skoro sam Shore mógł sobie zaszaleć w tym względzie, to taki szarak jak ja chyba też może.





Tu i teraz [NZ]

I

Ostateczny koniec. Wprost uwielbiał takie melodramatyczne scenki. Ale skoro to miało im pomóc. Cóż... nie wierzył w to nawet przez chwilę, ale chciał coś zrobić. Cokolwiek. Jakoś jej pomóc. Pomóc sobie. Definitywne rozstanie wydawało się dobrym pomysłem. W teorii oczywiście. Dość niechętnie pakował jej rzeczy. Nigdy nie przywiązywał wagi do takich materialnych drobiazgów, ale tym razem było inaczej. To nie były tylko rzeczy. To były dowody na to, że nawet taki popapraniec jak on mógł być przez chwilę szczęśliwy. Nie zamierzał więc oddawać jej wszystkiego. Przecież stanik zawsze mógł mu się jeszcze przydać. Żeglowanie fascynowało go od dawna. Stringi? Tu miał o wiele ciekawsze pomysły. Sweter ewentualnie mógł jej oddać. Chodził po mieszkaniu pełnym wspomnień. Dlatego nie pozwolił, by Dominika z nim zamieszkała. Dlatego przychodziła tu tylko sprzątać i gotować. Zgodnie z ich umową. Bo choć wydawało się to niedorzeczne wciąż czuł jej zapach. Jakby wyszła stąd przed chwilą, a nie miesiąc temu. Doskonale pamiętał każdą jej wizytę. Zawsze powtarzał, że te ich spotkania w jego mieszkaniu były o wiele ciekawsze niż te w jej domu. Tam zawsze była bardziej spięta. Rachel, sprzątanie, gotowanie. Zaległa papierkowa robota na służbowym laptopie w jej sypialni. U niego takie rzeczy nie miały miejsca. Nie po tym, jak próbował utopić jej telefon w sedesie, bo zadzwonił nie w porę. Pamiętał jaka była wściekła. Uśmiechnęła się dopiero, gdy powiedział, co zrobiłby jej laptopowi. Był gotów postawić całą pensję, że nigdy nie przyniosłaby go do jego domu. Miał rację. Spojrzał na półkę z płytami DVD i uśmiechnął się. Film również mógł jej oddać. W końcu nakręcał ją bardziej niż jego. O szczotce zwyczajnie zapomniał. Był pewien, że prędzej upomni się o swoją bieliznę. Zdziwił go fakt, że nawet o niej nie wspomniała. Przecież nie mogła zapomnieć, że wciąż ją miał. Od początku czuł, że tak naprawdę mówiła jedno, a czuła coś zupełnie przeciwnego. "Ów" drobiazg był tego najlepszym dowodem. Dlaczego tak bardzo jej na tym zależało? Przecież to była zwykła szczotka. Oczywiście pomijając jej wywody o żółwich skorupach i naturalnym włosiu. Uważał, że jego gest był wystarczający. Jednak, gdy wprost poprosiła, by się w końcu pokłócili, zrozumiał, że się mylił. Ona potrzebowała czegoś więcej, bo choć uparcie próbowała iść dalej, nie potrafiła się w tym odnaleźć. A może zwyczajnie nie chciała? Dla niego to nie było nic nowego. Samotność. Jego drugie ja. Cuddy była zupełnie inna. Na zewnątrz chciała uchodzić za twardą, pewną siebie administratorkę, ale w środku była jak mała dziewczynka, która chciała, by ktoś pogłaskał ją po główce i powiedział, że wszystko będzie dobrze. To nigdy nie była jego rola. Jednak czuł, że to, co jej dawał, mimo wszystko, było tym czego potrzebowała. Przecież byli szczęśliwi. Jedna tabletka nie mogła zmienić ich uczuć. Ani teraz, ani nigdy. To był tylko pretekst, bo wbrew temu co przewidywała, to nie on okazał się tym, który bał się pójść dalej. Nie miał pojęcia, jak to miało się skończyć. Ale był pewien, że nie tak. Nie teraz. Nie po tym wszystkim. Przecież przyszła. Pomogła mu. Była z nim. Tak jak on nie potrafił z nią być. No i nie była sama. Dopiero teraz zrozumiał, że stał się częścią ich życia. Czy tego chciał, czy nie. I bez względu na to, czy ona była gotowa to zaakceptować, czy nie.

- House? Masz dziwny wyraz twarzy. Jakbyś planował jakąś niedorzeczną dywersję. - Najlepszy przyjaciel z lekkim niepokojem wpatrywał się w jego twarz.
- Założe się, że Hitler też to słyszał.
- Ale pamiętasz jak skończyła się II wojna światowa?
- Wilson, to tylko szczotka. - Wywrócił oczami i pomachał onkologowi wspomnianym przedmiotem. - Rusz się. - Wskazał na drzwi. - Sam nie zdołam odmienić biegu historii.
- Piłeś? Prawda? - James nachylił się próbując wyczuć od przyjaciela woń alkoholu.
- Tak. Przed użyciem szczotki do włosów zawsze muszę się napić.
- Nie wiem. Ja nie tracę jeszcze włosów. - Zripostował.
- Na starość robisz się wredny.
- Przynajmniej nie mam aspiracji do tworzenia III Rzeszy.
- Czwartej. Jedziemy?
- Cuddy wie, że przyjedziesz?
- Skąd wiesz? Nie mówiłem...
- Hitler, III Rzesza, dywersja, szczotka do włosów... Mam do wyboru nalot na Biału Dom albo twoją oblubienice.
- Byłą. - Zaznaczył.
- Ale ja prowadzę.
- Po moim trupie. Jeszcze najdzie mnie ochota na wjechanie w jej dom i co? Nie ma mowy. Kluczyki są moje.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Jak zwykle. - Odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha. Oczywiście, że nie miał pojęcia co robi. A co gorsze nie wiedział po co to robi. I co chce osiągnąć. Jednego był jednak pewny, tego, że nie odpuści tak łatwo. Przecież z ich dwojga to właśnie on miał być tym, który stchórzy, przestraszy się normalności. Nie ona. Ale z drugiej strony, czy "normalność" z nim była kiedykolwiek możliwa? Może miała prawo się bać? Przecież byli już tak daleko. Blisko? Może nie wystraszyła się tej małej tabletki, a tego, że tak bardzo mu zależy. Że jest gotów poświęcić odwyk, by być przy niej? Jaki byłby ich kolejny krok, gdyby nie zerwali? Może w tym tkwił problem.

- House, myślałem, że przyjechałeś tu by oddać jej ten niezbędny do codziennego funkcjonowania przedmiot. - Z zamyślenia wyrwała go ironiczna uwaga zniecierpliwonego przyjaciela. James Wilson z reguły był cierpliwym człowiekiem, jednak dziesięć minut bezczynnego koczowania na podjeździe swojej szefowej nie należało do jego ulubionych sposobów na spędzanie piątkowych wieczorów.
- A co ty taki nerwowy? Randka?! - Diagnosta spojrzał na przyjaciela ze sztucznym przerażeniem. - Znowu?!
- Mam cię wyręczyć? - Onkolog postanowił zmienić temat. House spojrzał na niego z delikatnym uśmieszkiem i wyszedł z samochodu.
Nie było go u niej od ich rozstania. Gdy układał sobie ten plan w głowie, to, wydawało się to o wiele prostsze.
- Jeśli nie naciśniesz na dzwonek to raczej nie otworzy!
- Dzięki, niezastąpiony Watsonie. - Mężczyzna z laską w ręce westchnął głęboko. Nacisnął raz. Potem drugi i trzeci.
- Rob, możesz otworzyć. Jestem w kuchni.
- Rob? - Nagle jego plan szlag trafił. W jednej chwili nabrał wielkiej ochoty na użycie trzymanej w dłoni szczotki i bynajmniej nie w celu rozczesania swoich zjeżonych włosów. - Zaraz spokojnie, przecież Rob to może być... A może to był Bob?
- Co ty tu robisz? - W momencie, w którym otworzyły się drzwi powietrze zgęstniało do granic możliwości. Nawet Wilson uchylił okno, czując, że "coś" wisi w powietrzu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pon 10:40, 13 Cze 2011, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:00, 29 Maj 2011    Temat postu:

Lisek powrócił w WIELKIM STYLU!!!

Piękne.! To takie w stylu ''co by było, gdyby" ( #23 odcinek, huh? )

Świetnie wymyśliłaś!!!

Czekam na kolejną część

Fajnie, gdybyś wstawiła do jutra rana

Nie mogę...Teraz jak ja mam zasnąć?!

Aż mi się słowa plączą!

Proszę, wstaw szybko kolejną część!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:14, 30 Maj 2011    Temat postu:

Podzielam euforie Ilobeyou

Ja również OGRRROMNIE się cieszę,że wróciłaś z czymś swoim, z czymś swoim. I jak napisała moja poprzedniczka - w wielkim stylu. Brrawo

Kocham Twój styl, jest taki Twój, taki cudowny, intrygujący i zawsze przyciągający do czytania i czytania i czytania etc.
Chciałoby się więcej, więcej i wię.. No dobra. Ja tak mam, ale założe się,że inni też

Zaintrygowałaś mnie pierwszym akapitem i tym świetnym dialogiem z Jimmy'm. Wstawka o Hitlerze itp Boskie. Chyba tylko Ty wpadasz na tak niesamowite pomysły Ale za COŚ Cię w końcu kocham, nie?

Świetne opisy, świetne dialogi. Kocham Cię, za to jak piszesz,co piszesz i wogóle, bo doskonale sobie radzisz z każdym elementem opowiadania - dialogiem,opisem, budowaniem fabuły,postaci,napięcia itp. Zazdroszczę Ci tego trochę, ale ciii. Może sie czegoś od Ciebie kiedyś nauczę

Ile ja bym dała żeby było TAKIE zakończenie sezonu 7. To co zrobił Shore, było baardzo słabe. No dobra, nazywajmy rzeczy po imieniu - CHOLERNIE słabe Ale Ty już mnie ukradłaś tym fikiem. Już mi się podoba i czekam na następną część. Wiem,że Ty nie zawiedziesz.

A ja pójdę, poczekam na następną część. I może w końcu nauczę się pisać konkretniejsze komentarze. Bo te mi chyba wychodzą zbyt monotematyczne,nie?

Ach....

Twoja oddana fanka - A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:39, 30 Maj 2011    Temat postu: Re: Tu i teraz [NZ]

Lisku! Czekałam na jakieś Twoje nowe dzieło i bardzo się cieszę, że je tu zamieściłaś. Myślę, że znakomita większość HuddyFanów odczuwa ogromny niedosyt po finale sezonu, więc alternatywne zakończenia są mile widziane przynajmniej ja wszystkie takowe przeczytam z ogromną przyjemnością (pod warunkiem, że zakończą się happy endem! ) Podooooooba mi się a ten fragment:
lisek napisał:
- Piłeś? Prawda? - James nachylił się próbując wyczuć od przyjaciela woń alkoholu.
- Tak. Przed użyciem szczotki do włosów zawsze muszę się napić.

wspaniały Hilson. Nie każ nam długo czekać na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Pon 17:41, 30 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:55, 31 Maj 2011    Temat postu:

Jeej! Lisek powrócił!
I co ja mam mówić jak zwykle bosko:) Tylko co to za Rob? Albo Bob?
A co do "Moving on", już wiesz, że łączę się z tobą w bólu. I właśnie ty wrócisz mi wiarę w Huddy, pisząc ten fick:)
Ja mam świetny pomysł na miniaturkę dotyczącą tego nieszczęscnego odcinka, ale wiesz, to dopiero pomysł
Na razie czekam na ciąg dalszy twojego ficka
XX


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:09, 31 Maj 2011    Temat postu:




Sama zaczęłam układać w głowie różne, tego typu historie, ale zawsze lepiej jest przeczytać coś innego niż "twoje"


LISKU KOCHANY, teraz jeszcze bardziej kochany dzięęęęęęękuje Ci !

WENA


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:47, 31 Maj 2011    Temat postu:

Przy obecnym ruchu na forum bałam się, że naprawdę nikt nie przeczyta
Ilobeyou Dziękuję. Widzisz, zawiodłam Cię, mam trochę spóźnienia, ale bałam się, że w ogóle nie będzie ciągu dalszego. Mam problemy z logowaniem się tu Super, że Ci się podoba
Aduś Czy ktoś już Ci mówił, że jesteś niemożliwa Tak, tak, chodzi o te miłe słowa, którymi jak zwykle mnie przeceniasz. Mój wen zawsze był inny. No, ja Ciebie też, ale na pewno nie za to, że Ty mnie Za całokształt i trochę za to jak piszesz No dobra, bardzo za to jak piszesz Hej, ale nie wiesz co zrobię, nie możesz woleć takiego zakończenia, kurcze, teraz będę musiała wymyśleć coś, żebyś faktycznie wolała moje
Alcusia To masz dokładnie tak, jak ja. Teraz to już tylko w fikach będę się zaczytywać. Mam nadzieję, że będzie ich tu coraz więcej
LissLady Naprawdę, to bardzo miłe uczucie wiedzieć, że kogoś cieszy moja pisanina O, to super, mam nadzieję, że znajdziesz czas, by przelać na papier/ekran, bo też uważam odcinek za " dość nieszczęsny" Z wielką chęcią przeczytam Twoją wersję. Mam nadzieję, że będzie ich tu wiele więcej
Soffi, moja ukochana emotka Niestety, Shore sam nas zmusił do tego, by układać sobie inne historie, bo tej z 7x23 nie kupuję, znaczy nie w całości. Wiadomo serial to serial, ale fik to fik W sensie tu nie wszystko musi być układane pod House'a samotnika - nieszczęśliwca, choć przyznam, że mam dwa swoje zakończenia tej historii, na razie nie wiem, które zostanie tu pokazane, droga, czyli to co jest teraz jest taka sama w obu przypadkach. Dziękuję za miłe słowo


Po długiej walce z kompem wrzucam kolejną część Nie spieszę się z akcją. Nie wiem, ile będzie części


II

W takich chwilach żałował, że nie miał pamięci do imion. Rob... jak mógł zapomnieć. Ukochany, przykładny, irytująco -"upośledzony" mąż, równie irytującej siostry. Gdyby chociaż raz spróbował zapamiętać czyjeś imię, mógłby sobie zaoszczędzić wielu niepotrzebnych palpitacji serca, jak w tym przypadku. Nie pamiętał, jak znalazł się przy stole, ale przeszywająca cisza i mierzące go spojrzenia wyraźnie sugerowały, że nie był tu mile widziany. Na szczęście taka sytuacja wcale go nie krępowała i mógł się spokojnie zajadać pysznym, faszerowanym indykiem. Gdy zupełnym przypadkiem przypomniał sobie o swoim przyjacielu, wspaniałomyślnie postanowił, specjalnie dla niego zjeść jeszcze jedno udko. Kolacja nie mogła być lepsza. Scenka była naprawdę urocza. Cuddy zabijała go wzrokiem już chyba po raz trzydziesty dziewiąty. Rob zachowywał się jak naburmuszony pięciolatek, a Julie wyglądała na osobę, która właśnie zastanawiała się, gdzie zakopać jego zwłoki.

Nagłe burczenie w brzuchu uświadomiło pewnego, już pogodzonego z losem onkologa, że wyprawy z House'm nigdy nie były dobrym pomysłem. Dziękował Bogu, że miał ze sobą jeszcze jedną kanapkę, której nie zdążył zjeść w pracy. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta. Postanowił, że jeśli diagnosta nie wyjdzie za piętnaście minut, wezwie sobie taksówkę. Pół godziny. Tyle dał im na kolejną kłótnie. Ewentualne przedłużenie czasu wizyty House'a w jej domu oznaczać mogło tylko dwie rzeczy. Albo doszło do zbiorowego morderstwa, albo się pogodzili. Co właściwie nie miało większego znaczenia, bo nie zamierzał oglądać ani jednego ani drugiego. Choć to drugie z pewnością poprawiłoby mu humor. Przecież nic tak nie poprawia nastroju, jak możliwość powiedzenia "A nie mówiłem." Kibicował im cały czas. Właściwie od początku. Od dnia, w którym ich poznał. Niestety, tak jak miał pewność, że są sobie pisani, tak też nie miał żadnych złudzeń, że to będzie proste. Wiedział, że będą kłótnie i nieustająca walka. Nie sądził tylko, że tak szybko się poddają. Bo mimo wszystko ciągle wierzył, że ta ich gra nigdy się nie skończy. Dla niego byli jak noc i dzień. Spotykali się w połowie drogi. Nie było to łatwe, jednak nic nie mogło ich zatrzymać. Nic z wyjątkiem końca świata. Dlatego postanowił dać im trochę czasu. Nie należał do osób przewidujących rychły armagedon. Nie zamierzał ich naciskać. Przynajmniej nie teraz. Ufał, że w końcu zrozumieją swój błąd i swoje beznadziejne położenie. Tak, według niego byli jedymi ludźmi na świecie zdolnymi wytrzymać ze sobą nawzajem. Uśmiechnął się sam do siebie i omal nie udławił się kolejnym kęsem kanapki, gdy zauważył, że pewna kobieta przygląda mu się z niepokojem. Nieco speszony wystawił głowę z samochodu.
- Wszystko w porządku. Ja tylko czekam na przyjaciela - wyjaśnił. Wolał nie ryzykować. Staruszka wyglądała na gotową, by wezwać policję. Tylko, czy "czekam na przyjaciela" nie zabrzmiało jeszcze bardziej podejrzanie? Na szczęście jego czarujący uśmiech i niewinny wyraz twarzy chyba zmyliły staruszkę, bo oddaliła się równie szybko, jak się pojawiła.

- Naprawdę, nie musiałaś mnie zapraszać na tak uroczystą, rodzinną kolację. W końcu nie jesteśmy już... - Gdy pochłonął ostatni kawałek soczystego mięsa zdecydował, że to już najwyższy czas na podjęcie dojrzałej i konstruktywnej konwersacji z osobnikami w jego otoczeniu.
- Nie zapraszałam cię - syknęła, bawiąc się nerwowo sałatką na swoim talerzu.
- A pretekst w postaci szczotki?
- To nie był pretekst!
- Nie dziwię się, że jesteś taka nerwowa. Nie wiem, czy słyszałaś, ale taka ilość zielonego na talerzu odmóżdża, a długotrwały brak seksu...
- Może chcielibyście porozmawiać na osobności? - Stan psychiczny Rob'a pogarszał się z minuty na minutę. Właściwie to osiągnął punkt krytyczny, gdy otworzył drzwi. Nigdy nie trawił House'a.
- Już to zrobiliśmy.
- Widocznie nie wyraziłaś się dość jasno. - Julie również była w wyjątkowo bojowym nastroju.
- A gdybym tak dyskretnie zasugerował, że robi się dość późno, a twoja obecność i irytująco-nieuzasadniona troska o siostrę sprawiają, że z pewnością będę miał koszmary?
- Powiedziałabym, że jesteś świnią.
- Przestańcie! - Cuddy ewidentnie miała już dość.
- Jak będziecie wychodzić, powiedzcie Wilsonowi, żeby na mnie nie czekał.
- Wilson tu jest?! Dlaczego go nie zaprosiłeś?
- Byłem pewny, że jesteś sama więc ktoś musiał mnie ubezpieczać. Wiesz, na wypadek, gdybyś znów nabrała morderczych instynktów. Poza tym nawet mnie nie zaprosiłaś. Nie chciałem być nietaktowny. - Administratorka ukryła twarz w dłoniach.
- Oczywiście i to ja rzucałam tobą o ścianę?
- Pobił cię?! - Tym razem Rob wkroczył do akcji na poważnie.
- Tak. Oprócz medycyny uprawiam damski boks i od czasu do czasu seks. Ostatnio trochę mniej. - W tym momencie wymowne spojrzenie diagnosty powędrowało w kierunku Cuddy.
- Powiedz, że on żartuje? - Julie była skłonna uwierzyć już we wszystko.
- Zapytaj o seks. - Rzucił rozbawiony.
- Dość tego!
- Przecież od dziesięciu minut mówię, żeby sobie poszli. - House wywrócił oczami.
- To nie ma sensu. Dzięki za kolacje. Wpadniemy jutro, oczywiście, jeśli możemy cię z nim zostawić? - Młodsza siostra w końcu skapitulowała.
- Bałabym się raczej o niego - dodała, odkładając sztućce na talerz. Nóż jeszcze nigdy nie wydał mu się tak groźny.
- Miło było. Może kiedyś to powtórzy... - Trzask drzwi zgasił jego ostatnie słowo.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie wyrzuciłeś moją siostrę i jej męża? Z mojego domu!
- Właśnie wyrzuciłem wredną manipulatorkę, która miesza ci w głowie, wmawiając, że nie jesteś ze mną szczęśliwa.
- Nie jesteśmy razem. I nie miesza mi. Czy wyglądam na kogoś tryskającego szczęściem w twojej obecności?!
- Jeszcze się nie rozebrałem. - Rzucił prowokacyjnie, zdecydowanie zmniejszając dzielący ich dystans.
- To, co się stało, nie jest winą mojej siostry. - W pierwszym odruchu chciała się odsunąć, ale nawet w tym względzie nie chciała dać mu satysfakcji. Nie zamierzała oddawać mu ani centymentra więcej jej przestrzeni. Nawet milimetra.
- Pewnie zaraz zacznie cię swatać z jakimś debilowatym bubkiem z banku? Mój Boże! Już to robi. - Odpowiedział sam sobie widząc jej minę.
- Odpuść sobie.
- Moje zwłoki jeszcze nie ostygły!
- Nadal żyjesz. - Uśmiechnęła się nieznacznie. - Choć to może nie potrwać zbyt długo. - Nagle przybrała jeden z tych swoich najbardziej irytujących wyrazów twarzy. Mówiących, jestem szefem, mam rację. Wygram, bo każe ci przegrać. Poczuł motylki w brzuchu. Kochał ją taką. To było coś najbardziej irracjonalego na świecie, jednak nie był w stanie z tym walczyć. Nie chciał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 16:53, 31 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:05, 31 Maj 2011    Temat postu:

Nie zawiodłaś mnie! No...Może po raz kolejny mam niedosyt, ale cóż...Mam nadzieję, że kolejną część wstawisz w niedługim czasie Zważając na zasadę ''the show must go on", muszę stwierdzić, że bardzo fajnie wymyśliłaś z tym Robem i w ogóle Wilson czekający na dworzu, ponieważ ''nie został zaproszony", ale przecież kanapki zawsze wszystkich ratują. No i, żeby nie było, że się tu dopatruję niewiadomo czego, skoro Wilson ma ''nie czekać" na House'a...Resztę wymyślasz Ty ;*

PIĘKNIE!


WENA! WENA! WENA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:07, 31 Maj 2011    Temat postu:

Ach.
Stare, dobre kłótnie House'a i Cuddy powróciły! Przynajmniej ty nas uszczęśliwiasz, Lisku.
Ten zmniejszający się między nimi dystans bardzo mnie ciekawi
No nic, pozostaje czekać na następną część Pisz szybko!

A co do mojego rodzącego się pomysłu, to... już zaczęłam pisać
Jednak to nie ciąg dalszy, tylko... a zresztą zobaczysz
W każdym razie pozwiązane z "Moving on"

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:38, 31 Maj 2011    Temat postu:

Lisie
A no własnie, DS nie dał nam tego czego chcemy więc my napiszemy sobie to co chcemy Tobie idzie to znakomicie, mi troche mniej bo kończy się na gryzmołach w zeszytach, notatce w telefonie i otwartym fiku w wordzie. Co z tego, że historię całą ułożyłam podczas stania w korku. I tak zapał mam niesłychanie WIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEELKI. Hahaha.
No i dodajmy, że nie ma to jak fiki w twoim wykonaniu! Muszę przyznać, że jak pojawiłam się na tym forum, jeszcze jako anonim bez konta, to zaczęłam od twoich fików i nadal jeszcze wszystkich nie przeczytałam, ale jest tego pokaźna ilość więc musisz mi wybaczyć

Uwielbiam to jak piszesz, a zwłaszcza ten fragment:

Spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta. Postanowił, że jeśli diagnosta nie wyjdzie za piętnaście minut, wezwie sobie taksówkę. Pół godziny. Tyle dał im na kolejną kłótnie. Ewentualne przedłużenie czasu wizyty House'a w jej domu oznaczać mogło tylko dwie rzeczy. Albo doszło do zbiorowego morderstwa, albo się pogodzili. Co właściwie nie miało większego znaczenia, bo nie zamierzał oglądać ani jednego ani drugiego. Choć to drugie z pewnością poprawiłoby mu humor.

takie teksty poprawiają mi humor i wywołują na mojej buźce wielkiego banana.

Też lubie tą buźkę :


Czekam na więcej słodki lisie



WENA !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soffi dnia Wto 21:40, 31 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:14, 31 Maj 2011    Temat postu:

Cytat:
Aduś Czy ktoś już Ci mówił, że jesteś niemożliwa Tak, tak, chodzi o te miłe słowa, którymi jak zwykle mnie przeceniasz. Mój wen zawsze był inny. No, ja Ciebie też, ale na pewno nie za to, że Ty mnie Za całokształt i trochę za to jak piszesz No dobra, bardzo za to jak piszesz Hej, ale nie wiesz co zrobię, nie możesz woleć takiego zakończenia, kurcze, teraz będę musiała wymyśleć coś, żebyś faktycznie wolała moje


Cóż, ktoś, kiedyś tam coś takiego wspominał Że ja niemożliwa i takie tam A i co najważniejsze, miłe słowa zasłużone. I nie przeceniam. Te moje słowa są głęboko uzasadnione Tym bardziej tym, co przeczytałam przed chwilą. I coraz bardziej utwierdzam się, w już i tak twardym przekonaniu o Twoim fenomenalnym stylu pisania,języku itepe. Może już skończę z tymi 'achami,ochami', bo Ty chyba mi już wierzysz Ale ja i tak wiem swoje! I będe twarda i... nie dam się tak łatwo

Kolejna część,która wywołała uśmiech na twarzy i taką myśl ' Kurde, ale dobry tekst. Jak ona genialnie pisze ' Chciałoby się krzyknąć wilsonowatym tonem WOW! Naprawdę . Fenomen, mistrz,guru Dialogi, fabuła Ty na początku, mówiłaś coś o niezachowanym kanonie czy coś... Nie zgodzę się. Dla mnie kanon jest idealnie zachowany. Wiernie, bardzo wiernie. Szczególnie patrząc na wymianę zdań pomiędzy House-Cuddy-siostra Cuddy-mąż siostry Cuddy, a także to trzymanie Wilsona. Brawo!

To co też zauważyłam, to to, że ... bardzo się rozwijasz, jeśli chodzi o opisy. Są naprawdę dobre, bardzo dobre! Nie wiem jak je nazwać, ale... doskonale oddają chwilę, daną sytuację itp. Wiesz, o co mi chodzi? Mam nadzieję,chociaż, bo czasem gmatwam,kręce, zakręcam

A jeśli chodzi o końcówkę, cytowanego fragmentu:
Uprzejmie informuję,że zawsze,zawsze będe wolała TWOJE zakończenie. Tobie ufam, Shore'owi już nie o!


Jeeejciu, i Ty mnie też Czaaaad, mega splendor Musimy to uczcić

Czekam na kolejne dawki zachwytu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:44, 01 Cze 2011    Temat postu:

Oj, Lisku, bardzo się cieszę, że znowu coś napisałaś. Co to za Huddy bez Twoich teksów. No i na dodatek przyszłaś do nas z czymś dłuższym. Będzie co poczytać

Wiesz, początek to jest dokładie to co ja bym widziała! Nie jakieś *opisuje wyskoki House'a z finału* tylko właśnie wejście do środka i przyłączenie się do tej uroczej kolacyjki, czy co to tam było. No i później Greg fajnie wyprosił wszystkim z domu Lisy i się wygadał, ze Wilson czeka na zewnątrz, haha. Fajnie. Tak więc jestem za Twoją wersją tej sceny. Zdecydowanie!
A już sam Hilson wyszedł Ci przecudny i zabawny. Sam urok. Uwielbiam ich razem.

Cytat:
- Piłeś? Prawda? - James nachylił się próbując wyczuć od przyjaciela woń alkoholu.
- Tak. Przed użyciem szczotki do włosów zawsze muszę się napić.
- Nie wiem. Ja nie tracę jeszcze włosów.


Oni plus Ty w najlepszym wydaniu

Oczywiście stworzyłaś ładne opisy (znając Ciebie od razu odpowiadam na Twoją odpowiedź (kiepsko to brzmi ale ok) - tak, umiesz je pisać) oraz fajne, dowcipne dialogi. Oby tak dalej. No i sam pomysl na inne zakończenie. Ciekawa jestem jaki jest Twój. Ja swojego nie wymyśliłam, bo za bardzo mnie dobili, ale Twoj mnie ciekawi. A, i jeszcze w Twoim opisie pojawila się wzmianka o oddaniu filmu i mi się przypomnial ten "Marley i ja". Trochę mnei to rozwaliło, bo kocham ten film i zawsze na nim płaczę(tak, to cała ja ) i chciałabym widzieć House'a, ktory to ogląda!

No i oczywiście Huddy w swojej najwspanialszej postaci. I za to Cię uwielbiam

Oczywiście czekam na ciag dalszy i życzę weny. Duuużo weny i ciekawych pomysłów.

Pozdrawiam i całuję
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:28, 01 Cze 2011    Temat postu:

Oj Lisku Twoje fiki są taki spokojne i kochane, bez negatywnych emocji

Ciekawa jestem jak to rozegrasz, czy długo czy krótko, go zakładam, że będzie happy end:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:19, 01 Cze 2011    Temat postu:

Szczerze mówiąc, po pierwszej części nie wiedziałam co o tym opowiadaniu myśleć. Bardzo lubię Twoje pisanie i widzę niesamowity rozwój z każdym kolejnym tekstem, widzę, jak się przykładasz. Dlatego pierwsza część zupełnie mnie nie przekonała - wydawała mi się banalna, wtórna, a do tego dość nudna. No i niedopieszczona. Gdyby było wcześniej wypisałabym Ci błędy, teraz mi się nie chce. Może przy okazji kolejnej części ;p
Ale kupiłaś mnie drugim rozdziałem. Jest cudny, dowcipny, lekki i ciepły. Hepi end wydaje się nieunikniony (chociaż bo ja wiem, "Trudnymi wyborami" mnie zaskoczyłaś i nadal Ci to nie do końca wybaczyłam ), ale wisząca w powietrzu przewidywalność nie przeszkadza. Zresztą po finale 7 sezonu wpadłam w depresję i potrzebuję fluffów Tak, ja to widzę zamiast tej sieczki którą nas nakarmiono. I komu by to przeszkadzało?
Trzymaj tak dalej. Rządzisz, Lis!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:35, 08 Cze 2011    Temat postu:

Ilobeyou, dzięki, trochę się boję, że zbyt banalnie, ale to cała ja Z tym Wilsonem to nie do końca tak, jak może się wydawać
LissLady, dzięki. No ta ja też czekam
Soffi, zapał jest najważniejszy, mnie czasem zaczyna go brakować, a pamiętam jak to było kiedyś, miałam dokładnie tak samo jak Ty
To błagam nie czytaj ich wszystkich zwłaszcza tych z najwcześniejszymi datami, najchętniej w ogóle bym się do nich nie przyznawała Dzięki
Aduś, ja z Tobą nie mogę ja swoje, Ty swoje, ale zaczynam się przyzwyczajać Z tym zakończeniem to bym serio uważała, potem nawet jak będzie do bani to nie będziesz mogła narzekać A zatem za Twój optymizm
Szpilka, no, ale za długie to to nie będzie, ta część jest przedostatnia Taa... z tym Hilsonem w Huddy jest coś na rzeczy
Dzięki
Justykacz, to cała ja Kochana, spokojna, przewidywalna... choć z tym happy endem to nie tak do końca
Pirania, bo mój problem polega na tym, że czasem piszę za bardzo pod wpływem emocji, napiszę coś i wrzucam, a już następnego dnia, na przykład napisałabym to inaczej, albo w ogóle tego nie wrzuciła. Czasem próbuję z tym walczyć i dłużej siedzę nad jakąś częścią, czasem dwa dni, dając sobie czas na przemyślenie i wtedy jest chyba lepiej, ale to rzadko mi się zdarza, raczej piszę i wrzucam, choć wiem, że to nie jest dobry pomysł. Dzięki, cieszą mnie takie słowa, przynajmniej będzie jedna część, która Ci się podoba No, ja cały czas czekam na coś fluffowego od Ciebie Z tym rządzeniem to podpiełabym się gdzieś pod PJN z nikłymi szansami na przekroczenie progu wyborczego (Choć życzę im jak najlepiej )



III

- Jesteś idotą. - Wyrwany z zamyślenia uśmiechnął się promiennie. - I co cię tak bawi?
- Ty. To znaczy... oni. Ja - sprostował, widząc jej narastającą irytację. Jedno jej spojrzenie, a on poczuł, że znów żyje, że tak naprawdę nic się nie zmieniło.
- Czego chcesz? - Usiadła naprzeciw niego i z niemal chirurgiczną precyzją śledziła każde drgnięcie jego powieki, każdy, minimalny nawet ruch.
- Mówiłem, przyniosłem ci szczotkę.
- Mogłeś ją oddać i wrócić do Wilsona. Po co ten cyrk?
- Wilson jest cudowny, ale... sama rozumiesz, pod pewnymi względami nie dorasta ci do biustu. Do pięt! Czy jakoś tak? - Poprawił się automatycznie, nie spuszczając wzroku z wspomnianej na początku części ciała.
- Myślę, że o swoich frustracjach seksualnych powinieneś rozmawiać z żoną. Nie ze mną. Ewentualnie z Wilsonem. - Wyjaśniła, zabierając się za sprzątanie po kolacji. Postanowiła grać tak obojetną, jak to tylko możliwe.
- Uwielbiam, kiedy jesteś zazdrosna. - Oparł brodę na dłoniach, udając rozmarzenie. - Brakowało mi tego.
- Czego?
- Tego. - Bawił się świetnie. Jak zwykle, jak gdyby w ogóle nie dostrzegał faktu, że swoim zachowaniem doprowadza ją do rozstrojenia nerwowego.
- Jak sam zauważyłeś, robi się późno - syknęła, wrzucając brudne talerze do zlewu.
- Rachel śpi? - Słysząc to pytanie odwróciła się gwałtownie. Taksował jej sylwetkę tak uważnie, z taką pasją, że nawet nie próbowała powstrzymywać drżenia.
- Nie prześpię się z tobą. - W tej chwili w jego błękitne spojrzenie wkradło się coś jeszcze. Żal? Milczał przez chwilę, długo zastanawiając się nad tym, co zamierza jej powiedzieć.
- To nigdy nie był tylko seks. - To co usłyszała zupełnie ją zaskoczyło. Spodziewała się jakiejś lubieżnej uwagi, ewentualnie obraźliwego komentarza. Ale to, co powiedział i to, co zobaczyła w jego oczach, sprawiło, że zwyczajnie zabrakło jej pomysłu na ciętą ripostę. - Julie ma rację. Zdecydowanie powinnaś do niego zadzownić. Nuda i zero uczucia, w czymkolwiek. - Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo. - To twoja przyszłość. Z kimkolwiek sobie wybierzesz. - Zadawał cios za ciosem, jak gdyby jej ból sprawiał mu przyjemność. Wiedziała, że to nieprawda, że taki atak z jego strony dowodzi tylko tego, jak bardzo sam cierpi. Ale to nigdy nie zmiejszało jej bólu. Nigdy.
- Nienawidzę cię! - Jej oczy stały się szkliste. Widział, że kobieta z całych sił próbuje powstrzymać łzy. Jak zwykle, za nic w świecie nie chciała okazać słabości. Nie jemu. Nie tu i nie teraz. Jednak on nie uznawał litości. Ani wobec siebie ani wobec innych. Gdy podejmował grę, nie kończył jej nim przeciwnik nie leżał powalony przed nim na łopatki. Bezbronny. Nawet, gdy tym kimś była Lisa Cuddy. Nie wtedy, gdy chciał jej coś udowodnić. Wtedy nie liczyły się żadne zasady. A teraz właśnie tak było. Chciał jej pokazać, że to nie on stworzył tę bańkę mydlaną, w której żyli. Że to nie on bał się trudności, nie on przekreślił ich nadzieje. On był tylko sobą, mężczyzną, którego kochała. Mimo wszystko.
- Mam nadzieję, że mnie nienawidzisz, bo w przeciwnym razie na prawdę jesteś idiotką.
- Wynoś się!- Wskazała na drzwi. Mogła znosić jego oblegi, złośliwości, wyrzuty, wszystko z wyjątkiem prawdy, którą tak często ją raczył. Jak teraz. Bo i bez tego było jej wystarczająco trudno.
- Doskonale wiesz, że tylko ze mną możesz być szczęśliwa, że tylko ja daję ci to, czego potrzebujesz. Nie pozwól, by strach wybrał za ciebie. To, co robisz niszczy nie tylko ciebie. - Cuddy słuchała go kompletnie zszokowana. Nie potrafiła zebrać myśli. Jego słowa zabijały jej duszę. Spojrzał na nią po raz ostatni. Jej twarz, a zwłaszcza oczy mówiły mu tak wiele. Uśmiechnął się. Widział w nich wszystko z wyjątkiem nienawiści. Był ból, żal, rozpacz. Było pragnienie, strach i coś jeszcze. Miłość? Tego doświadczył patrząc na kobietę swojego życia. Zawsze przy nim. Ostatni rok bliżej niż kiedykolwiek. A dziś? Dziś trzyma w ręku durną szczotkę. Ostatni element ich wspólnej układanki. Zatrzymuje się w połowie drogi. Przecież po to tu przyszedł. Odwraca wzrok i rusza w jej kierunku. Staje bardzo blisko. Tak blisko, że czuje jej oddech na swoich ustach. Milczy. Czuje, jak drży. Nie wie, czy to strach, czy pożądanie? Wyciąga rękę w jej stronę. Oboje nie odrywają od siebie wzroku. Gra spojrzeń. Coś, co dla nich zawsze było jednym z najbardziej fascynujących elementów wspólnej relacji. Satysfakcja, czysta przyjemność - to były uczucia towarzyszące każdej takiej rozgrywce. - To twoje. - Podał jej niewielki przedmiot. Kobieta również wyciągnęła rękę przed siebie. Powietrze wokół gęstniało z każdą sekundą. Ich palce w końcu się spotkały. Był pewny, że gdyby to był film, to w tym momencie, co druga kobieta i Wilson sięgaliby właśnie po chusteczki. Jej oczy... zastanawiał się, jak to możliwe, by ktoś miał takie oczy. Tak piękne, tak odsłaniające duszę. Oczy pełne emocji. Tak, jak jego serce. Dotknął jej policzka. Jej skóra paliła, ale on nie zamierzał się wycofać. Przymknęła oczy i wciągnęła powietrze, chłonąc jego zapach. Nachylił się w stronę jej ust. W głowie odtwarzał sobie ich smak. Miał pewność, że nigdy ich nie zapomni. Cuddy położyła dłonie na jego klatce piersiowej, jak gdyby chciała go zatrzymać, odepchnąć. Jednak nie zrobiła tego. W jej głowie tkwiła tylko jedna myśl - jesteś idiotką. Nagle poczuła, jak jego ręce zsuwają się w dół. Z policzka przez długą szyję, ramiona, tuż obok piersi, dalej w stronę talii, gdzie nagle straciła z nimi kontakt. Otworzyła oczy. Patrzył na nią, jak zahipnotyzowany. Pochylił się, ponownie zmniejszając dzielący ich dystans do zera. Czuła, jak jego sylwetka przyciska ją do kuchennego blatu. Chciała uciec, ale jedyne, co mogła zrobić to drżeć w jego ramionach. Delikatnie odgarnął jej włosy i wyszeptał wprost do ucha:
- Daj znać, gdy nauczysz się żyć, tu i teraz. - Jej zdezorientowane spojrzenie odprowadzało go do samych drzwi. Nienawidziła go za to. Za to, że z taką łatwością potrafił rozbić jej pewność siebie. Bo, co tak właściwie chciała mu udowodnić, co chciała udowodnić sobie? Zerwała z nim ze strachu. Przy pierwszej trudności. A przecież widziała, jak się stara. W pamięci odtwarzała sobie wszystkie te momenty, w których nigdy go sobie nie wyobrażała. A jednak były. To, gdy budził się tuż obok niej. Gdy czekał na łóżku, aż wyjdzie spod prysznica, gdy przychodził na niedzielne obiady, bawił się z Rachel, gdy poszedł z nią do przedszkola. Nie wierzyła, że tak łatwo to przekreśliła. Był winny. Nie miała co do tego wątpliwości, ale przecież to był House. Gdyby zacząć odnosić do niego wszystkie reguły i zasady skończyłby zamknięty w celi. Przecież od początku wiedziała, że cena tego związku będzie wyższa niż tylko trudności związane z wspólną pracą. Dlaczego więc nie potrafiła go ocalić? Była gotowa na walkę do samego końca. Jednak poddała się w połowie drogi. Pewnie to go tak bolało. Nigdy nie znosił jej porażek, tak, jak gdyby były one jego własnymi. Wreszcie zrozumiała sens jego słów. Ból, strach i złość nigdy nie zmienią się w nienawiść, nie w stosunku do osoby, która jako jedyna sprawiła, że byliśmy naprawdę szczęśliwi. Oparła się o drzwi zupełnie bezradna. Zsunęła się po nich i usiadła na podłodze. Otarła łzy spływające jej po wciąż zaróżowionych policzkach. Po chwili uśmiechnęła się blado i powędrowała wzrokiem w stronę leżącego na komodzie telefonu. Czy naprawdę chciała ruszyć dalej? Czy kiedykowiek mogła to zrobić? A może jej jutro miało już na zawsze pozostać tu i teraz. Sięgnęła po niewielkie urządzenie. Wstukała kilka cyferek, po czym rzuciła nim z całych sił przed siebie. - Nie zawsze możesz mieć to czego chcesz - pomyślała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 17:59, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:42, 08 Cze 2011    Temat postu:

Kocham House'a takiego, jaki jest w tym fiku. Zdecydowany, pewny siebie, choleeeernie seksowny mam nadzieję, że Cuddy zmądrzeje, a kolejna część przyniesie jeszcze więcej takich zapierających dech w piersi scen. Uwielbiam, jak piszesz! błagam o kolejną, dłuższą część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:48, 08 Cze 2011    Temat postu:

Pozwolisz, że się poczepiam? Nie? Trudno

Cytat:
flustracjach

frustracjach

Cytat:
Julie ma rację. - Zdecydowanie powinnaś do niego zadzownić.
(...)
oczy mówiły mu tak wiele. - Uśmiechnął się.


Te myślniczki są tu zupełnie zbędne.

Cytat:
, co druga kobieta i Wilson sięgaliby właśnie po husteczki.

No, takiego ortografa walnąć... Wstydź się, Lis!
(ale samo zdanie fantastyczne )

Cytat:
jesteś idotką

idiotką

Cytat:
Oparła się o drzwi zupełnie bezradna. Zsunęła się do pozycji siedzącej.

Bardzo nieładne sformułowanie, bardzo. Zsunęła się po nich i usiadła na podłodze?


Coś mi w tym rozdziale zgrzyta. Mam właśnie wrażenie, że jest napisany na szybko, na kolanie, nie do końca poukładany. To w gruncie rzeczy ładna, malownicza scenka, a jednak jest w niej coś sztucznego, drewnianego. Troszkę za dużo opisów, a za mało w tych słowach emocji. Ale może ja się czepiam i jestem dziś zbyt cyniczna. Mnie w każdym razie nie rusza, nie tak, jak powinno. Chociaż od tej nieszczęsnej "idotki" jest już naprawdę ładnie i poruszająco.
A teraz będę chwalić. Bardzo, bardzo mi się podoba jak nagle urwałaś tę scenę. Bardzo w stylu House'a. On nie idzie na kompromisy, bierze wszystko albo nic. I nie pozwoli sobie na nadzieję, dopóki Cuddy bardzo wyraźnie mu nie powie, że może ją mieć.

Cytat:
Daj znać, gdy nauczysz się żyć, tu i teraz.

No i impas, bo o ile on może żyć tu i teraz, to Cuddy jest matką i musi myśleć o tym, co będzie jutro, pojutrze, za pięć lat. Ciekawe, czy pozwoli sobie na tyle zaufania, czy uwierzy w niego i w jego miłość na tyle, by spróbować raz jeszcze. Mam szczerą nadzieję, że tak.

Czekam na dalszy ciąg. Bardzo niecierpliwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:08, 08 Cze 2011    Temat postu:

A już ostrzyłam ząbki na husteczki, ale mnie uprzedzono


Lisku, myślałam, że pójdziesz na łatwiznę, czyli buzi-buzi i do przodu a tu niespodzianka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:49, 08 Cze 2011    Temat postu:

Alcusia, dzięki Takie słowa zawsze karmią wena. Właściwie to ta część miała być ostatnia, ale byłaby za długa więc podzieliłam. Poza tym nie do końca mi się podoba więc może coś zmienię, ale dłuższa od tej chyba już nie będzie
Pirania, pewnie, że możesz, w końcu sama jestem sobie winna nie wysyłając tych wypocin do bety. Dzięki. Poprawione Wybacz, że zepsułam Ci zdanie, które się spodobało.
Jeszcze raz dzięki. Miło, że czytasz i że mimo wszystko czekasz na ciąg dalszy
Justykacz No jasne, jeden ortografik i już lincz No dobra, nie jeden, znaczy nie pierwszy i pewnie nie ostatni. Z tym buzi-buzi i do przodu to moja skrywana wizja ale uznałam, że zasłużyli sobie na coś więcej. Ja przynajmniej staram się hamować swoje zapędy, szkoda, że pan S nie potrafił. A i bardzo mi miło, że wciąż czytasz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:57, 08 Cze 2011    Temat postu:

Moja sprośna część natury domaga się jakiegoś erofika i wszystkich proszę o +18, więc tutaj też spróbuję pokusisz się, Lisie, na takie zakończenie tego cudownego fika?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Śro 19:35, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:29, 10 Cze 2011    Temat postu:

Zgadzam się a Alcusią!!! Ach, ta wybujała wyobraźnia. Podsuwa mi takie myśli.!
A co do części...Oczywiście, że boska

Cytat:
Był pewny, że gdyby to był film, to w tym momencie, co druga kobieta i Wilson sięgaliby właśnie po chusteczki.


W tej pięknej, romantycznej chwili to zdanie mnie rozwaliło!
Biedny ten Wilson, że tak się z niego śmieją.

Bosko, bosko- czekam na ciąg dalszy!
Busska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:02, 10 Cze 2011    Temat postu:

Co do +18, to lepiej uśmiechnąć się do Szpilki lub Pirani, im wychodzi to znacznie lepiej, jakkolwiek dziwnie to brzmi Choć nie mówię, że sama się kiedyś znów nie skuszę.

Wybaczcie, wiem, że ta częśc miała być już ostatnia, ale samo wyszło. Hilson mi się trochę rozszedł. Ale Huddy też będzie i koniec też.



IV

Szedł ulicą i w myślach przeklinał swoją głupotę. Przecież mógł mieć dokładnie to, po co przyszedł. Tylko, czy aby na pewno? Czy udowodnienie jej słabości po raz kolejny, było tym, czego chciał? To, że ich gra już dawno zmieniła zasady, nie oznaczało przecież, że wynik nagle przestał mieć znaczenie. Uśmiechnął się do siebie. Drżała. Miał pewność, że to nie był tylko strach. Widział to. Mogła kłamać, w końcu sam ją tego nauczył, ale jej spojrzenie, jej ciało, zdradzało ją za każdym razem. Gracz idealny mógł być tylko jeden i był nim on. Bo co tak właściwie się zmieniło? Ciągle miał ją u swojego boku. W pracy, w każdej sytuacji, w której kogoś potrzebował. Ona po prostu była. Mogła nie wpuszczać go do swojego łóżka, ale do szpitala, do domu... do Rachel. Wbrew swoim obawom polubił takie życie. I właśnie to bawiło go najbardziej. Czyżby w głębi duszy był Wilsonem? Zamarł w bezruchu. Przecież fakt, że nie planował demolować szpitala, że nie zamierzał wjeżdżać w jej dom rozpędzonym Dogem, nie świadczył o niczym niezwykłym. Po prostu lubił swój samochód. To nie znaczyło, że przestał być sobą. W głowie nie brakowało mu oryginalnych pomysłów. Nagle parsknął śmiechem, strasząc przy tym biedną staruszkę przechodzącą obok. Dokładnie tą samą, na którą godzinę wcześniej trafił onkolog. Był idiotą. A przynajmniej tak o sobie w tej chwili myślał. Przecież życie toczyło się dalej.

- Może cię podrzucić? - Filozoficzne rozmyślania przerwał mu dziwnie znajomy głos.
- Teraz już wiem, gdzie wymykasz się po nocach. Jeździsz po ulicach New Jersey i podrywasz takich przystojniaków jak ja. Wiesz, że są takie specjane kluby...
- Jak chcesz. - Nagle silnik zawył zdecydowanie głośniej, jasno dając do zrozumienia, że wybawca zamierza się obrazić.
- Zaczekaj! Noga mnie boli! Nie bądź wrednym dupkiem. - Po krótkiej chwili dało się słyszeć odgłos wrzucanego wstecznego biegu.
- To akurat twoja rola. - Usłyszał, gdy srebrny wóz zatrzymał się tuż obok. House wywrócił oczami, po czym nie czekając aż przyjaciel znów się obrazi, wpakował się do środka.
- Bob ci nie przekazał, że masz nie czekać?
- House, jej brat to Rob. I powiedział, że raczej nie zabawisz tam długo.
- A ty mu uwierzyłeś?
- Miał rację.
- Gdybym tylko chciał, to w tej chwili dochodziłbym do drugiej bazy.
- Jeśli chcesz mi powiedzieć, że ona ci wybaczyła, a ty dobrowolnie zrezygnowałeś z seksu na rzecz wieczornego spaceru... - Mordercze spojrzenie diagnosty sprawiło, że urwał w pół słowa.
- W porządku. Mów. - Polecił dając do zrozumienia, że będzie milczał. Przynajmniej przez następne kilka minut.
- Może na początku była nieco poirytowana, ale...
- Mam zawrócić?
- Wilson, nie wystawię cię po raz drugi - rzucił dramatycznie.
- Nie rozumiem cię. - James nigdy specjalnie nie nadążał za przyjacielem, ale akurat w kwestii Cuddy potrafił go rozgryźć w ułamku sekundy. Wiedział, że mu zależy. Bardziej niż był gotów to przyznać i okazać. Tym bardziej dziwiło go jego postępowanie. Czyżby w końcu wydoroślał? - Co jej powiedziałeś? - Onkolog nie wytrzymał i po krótkiej chwili milczenia postanowił dowiedzieć się czegoś więcej. House uśmiechnął się pod nosem. Od minuty odliczał czas, aż jego najlepszy przyjaciel wypali z tego typu pytaniem.
- Nic szczególnego. Że jest żałosną idotką, że nie wie, czego chce, i że nigdy nie będzie szczęśliwa. Bezemnie oczywiście.
- Jesteś pewien, że wiesz, co robisz?
- Nie.
- Ona cię kocha.
- Wiem. Ale dopóki nie przestanie się bać to nie ma sensu.
- A jeśli nigdy nie przestanie?
- Wiesz, czym się różnimy? - Zapytał wpatrując się w przestrzeń za szybą.
- Ty i Cuddy?
- Nie. Ja i ty.
- Zastanówmy się... - House profilaktycznie przewrócił oczami. Wiedział, że Wilsonowi nie powinno się zadawać pytań otwartych. Nie pomylił się. - Podejściem do pacjentów, do świata, do kobiet. - Zaakcentował ostatnie słowo. - Spojrzeniem na kwestie filozoficzne. Postrzeganiem dobra i zła...
- Ja nie szukam desperacko szczęścia. Nie potrzebuję go, by móc rano wstać z łóżka. Nie wierzę w ludzi, ani w szczęśliwe zakończenia. Przyjmuję to, co jest.
- Czyli nie wierzysz już, że ty i ona... że do ciebie wróci?
- Tak naprawdę nigdy nie odeszła. To, co mówi to jedno, ale to, co czuje to zupełnie coś innego. Nie ważne, czy będziemy się kłócić o zaległe godziny w przychodni, czy uprawiać dziki seks. Dziewczyna siwobrodego jest tylko jedna i nie przestanie nią być, bo nagle postanowi wyskoczyć za burtę. Rozumiesz?
- Staram się. - Niepewna odpowiedź przyjaciela wcale go nie zdziwiła.
- Zapytaj Rachel - zasugerował.
- Swoją drogą powinieneś dobierać jej repertuar bajek nieco bardziej dostosowany do wieku.
- Wilson, w życiu nie wszystko da się sklasyfikować. Nie do wszystkiego dopięta jest metka z ostrzeżeniem "Prać w trzydziestu stopniach i nie wirować."
- Jeśli kiedykolwiek liczyłeś, że zdołasz zamienić Cuddy w siebie...
- Z jej irracjonalną racjonalnością i wielkim tyłkiem?!
- Wiesz, o czym mówię. Ona ma córkę, nie może myśleć tylko o sobie.
- Ale o mnie chyba od czasu do czasu może? - Spojrzał na Wilsona z miną pokrzywdzonego pięciolatka.
- Wiążąc się z tobą chyba wystarczająco udowdniła, że potrafi ryzykować.
- Dla niej ryzykiem jest założenie niedopasowanego kompletu bielizny. Ja jestem, jak czerwone stringi. Czasem wcinają się w...
- House! Błagam, zatrzymaj się w tym momencie. - Onkolog skrzywił się z niesamkiem.
- Prędzej, czy później znów dopadnie ją potrzeba, by poczuć na sobie dotyk przyjemnej koronki. - House bawił sie wyśmienicie. Wypisana na twarzy James'a chęć wyskoczenia z rozpędzonego samochodu, tylko potęgowała jego rozbawienie.
- A jutro?
- Nie jestem jasnowidzem. Ale od dawna planuje zainstalować w jej sypialni kamerę.
- Jesteś zboczeńcem.
- Bo interesuje mnie bielizna szefowej? Połowa ludzkości powinna zostać zapuszkowana.
- Nie możesz tego ignorować. Pracujecie razem. - House właśnie otwierał usta. - I nie mówię o bieliźnie!
- Gdybym bał się tej Harpi nigdy nie wszedłbym jej do łóżka.
- Tego właśnie chcesz? Kolejnej gry? - Opowiedziało mu skinięcie głowy pasażera.
- Mam wszystkie asy.
- Nie doceniasz jej.
- Znam ją.
- A zatem przeceniasz swoje możliwości.
- Przypomnij mi za co cię lubię? - Spytał sarakstycznie.
- Za to samo za co kochasz Cuddy. - House prowokacyjnie przeniósł spojrzenie na klatkę Wilsona.
- Za to drugie. - Widząc robawioną minę House'a wolał nie dać mu szansy na kolejną odpowiedź. - Za całokształt! I nie uciekniesz przed tym.
- Miło wiedzieć, że zawsze można liczyć na najlepszego przyjaciela - rzucił z ironią.
- To, że nie daję ci swojego błogosławieństwa na drogę do nikąd, nie znaczy, że zostawię cię na pierwszym lepszym skrzyżowaniu.
- Nie ja stoję na rozdrożu.
- Ty stoisz nad przepaścią. Będziesz umiał tak żyć?
- Jestem w tym mistrzem.
- Mam na myśli, z jej decyzją. Jeśli zdecyduje, że to koniec. Prawdziwy.
- Nie zrobi tego.
- Jesteś pewny siebie.
- Bo jako jedyny zdiagnozowałem przypadek Lisy Cuddy.
- Obyś miał rację.
- Zawsze mam.
- Chcesz mieć, a to różnica. - Zauważył wskazując na niego palcem. Diagnosta przewrócił oczami.
- Freud od siedmiu boleści.
- To miłe.
- Co?
- Lubię, gdy się rozumiemy.
- Nie powiedziałem... - Urwał w pół słowa widząc dumną minę przyjaciela. - Muszę się napić - dodał, przecierając dłońmi twarz.
- Po moim trupie. Jedziemy do domu, House.
- Jesteś najgorszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałem. - Diagnosta udawał obrażonego.
- Jedynym. - Wilson zrozumiał, że tak naprawdę niewiele się zmieniło. - Może House ma rację? - pomyślał. Może tu i teraz i tak prowadzi nas do jutra. Tylko wtedy, nawet najlepiej zaplanowana gra nie uchroni przed prawdziwym życiem. I chyba właśnie na to liczył.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Sob 21:08, 11 Cze 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:54, 11 Cze 2011    Temat postu:

Och, chwała, że jednak nie ostatnia ta część Hilson w najlepszym, lisim wydaniu
lisek napisał:
- Wiążąc się z tobą chyba wystarczająco udowdniła, że potrafi ryzykować.
- Dla niej ryzkiem jest założenie niedopasowanego kompletu bielizny. Ja jestem jak czerwone stringi. Czasem wcinają się w...
- House! Błagam, zatrzymaj się w tym momencie. - Onkolog skrzywił się z niesamkiem.
- Prędzej, czy później znów dopadnie ją potrzeba, by poczuć na sobie dotyk przyjemnej koronki.

umarłam po tym fragmencie kocham Twój styl prrrrrroszę o więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:37, 11 Cze 2011    Temat postu:

Moim zdaniem trochę rozlazł Ci się ten Hilson... Wolałabym, aby ta część była krótsza i bardziej dopracowana.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:40, 12 Cze 2011    Temat postu:

House znowu szykuje się na kolejną gierkę. Nieładnie, nieładnie...
Ale zobaczymy co z tego wyniknie Wilson jak zawsze na posterunku, dniem i nocą
Uwielbiam ich gatki
Czekam na ciąg dalszy,
XX


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin