|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:51, 29 Sie 2013 Temat postu: Tak jak on tego chciał [M] |
|
|
Cytat: | Kurcze... ale mnie tu nie było! Wchodzę, patrzę, a tam tyylew nowych ficków. No i ja też w końcu coś napisałam. Mała miniaturka, mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy. Uwaga! House człowieczy!
Enjoy! |
Tak jak on tego chciał
*Samolot nr 133 z Nowego Jorku uległ wypadkowi na ostatnim etapie lotu*
Ona tam stała. Widziała jak samolot z ogromną prędkością uderzył w ziemię. Wzniósł się ogień, a wraz z nim dym. Ludzie wokół szaleli z rozpaczy. A Cuddy patrzyła, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu wśród przeraźliwego krzyku, płaczu i strachu. Obezwładniającego i przejmującego strachu, który pochłania całą nadzieję - ostatnią deskę ratunku. Zdołała tylko wyjąć telefon i wybrała numer.
- On miał wypadek... - wyszeptała, a potem telefon wypadł jej z rąk.
***
Gdy usłyszał jej głos już wiedział, że coś jest nie tak. Przepełniony był płaczem. A Cuddy płakała tylko w krytycznych przypadkach. Mógł udawać, że ona i jego przyjaciel go nie obchodzą, ale gdy tylko usłyszał jego imię i jej szloch, chwycił kluczyki i wybiegł ze swojego mieszkania.
Nie zwracał uwagi na światła, znaki, na to co się dzieje wokół. Mimo tego jak się zachowywał, Wilson zawsze był jego kumplem. A ona... ona była bardzo ważna. Przez cały czas w głowie rozbrzmiewał mu jej głos, a wtedy ciarki przechodziły mu po plecach. Pierwsze co zobaczył, to tuman dymu wznoszący się ku niebu. Strażacy gasili ostatnie płomienie ognia. A potem ujrzał ją, całą zapłakaną. Strażak krzyczał coś do Cuddy, ale go nie słyszała. Gdy tylko zobaczyła House'a podbiegła do niego i przytuliła go. W pierwszej chwili nie wiedział jak ma się zachować, ale potem objął ją i wtulił twarz w jej włosy.
- Cuddy, wszystko będzie w porządku. Będzie dobrze... - powtarzał to zdanie jak mantrę, uspokajając bardziej siebie niż ją...
Najgorzej jest czekać. Nie wiadomo, czego się spodziewać. Pozostaje nadzieja, a ona najczęściej okazuje się być złudna. Tym razem nie pojawili się w szpitalu jako lekarze. Teraz czekali na plastikowych krzesełkach, tak jak zawsze czekają bliscy pacjenta. Dla nich obojga to nie było miłe przeżycie. House chodził wte i z powrotem, wymachując swoją laską. Cuddy siedziała na krzesełku z kubkiem zimnej już kawy w dłoniach. Łzy spływały po jej policzkach. Diagnosta spojrzał na nią. Nawet z rozmazanym tuszem i ze smutkiem w oczach wyglądała ślicznie. Poczuła na sobie jego wzrok i podniosła głowę. Ich spojrzenia spotkały się. Było w nich coś... coś, czego dotąd nie wyrazili słowami.
- Wiesz, czego zawsze chciał Wilson? - spytał Gregory, patrząc w oczy Lisie. W jego głosie nie było słychać kpiny ani ironii.
- Ja zawsze... - zaczęła niepewnie, gdy nagle drzwi sali operacyjnej otworzyły się. Oboje wstali i spojrzeli na chirurga. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie.
- Nic nie mogliśmy zrobić... - to jedno zdanie rozbrzmiało z hukiem w głowie ich obojga. Nic nie mogliśmy zrobić.... Wdarło się w zakamarki ich duszy, powodując ogromny ból. Ból najgorszy z możliwych. Po stracie najbliższego przyjaciela.
Płakała. Płakała i nie mogła przestać. Straciła cząstkę siebie. To jemu mogła wszystko powiedzieć. On zawsze pomagał jej w rozwiązywaniu sporów z Housem. Podniosła głowę i zapłakanymi oczami spojrzała na Gregory'ego. Siedział obok niej, z oczami wbitymi w podłogę. Nigdy nie widziała go tak poważnego. Dostrzegła krople na ziemi, a potem spływające po jego rękawie. Od razu znalazła się przy nim. Rozpłakał się jak małe dziecko. Cuddy przytulała go i uspokajała, ale tak naprawdę była w ogromnym szoku. To kompletnie nie był House, którego znała. To była dla Cuddy jego całkowicie obca część charakteru. Utrata kogoś tak bliskiego może zmienić nawet House'a - genialnego, ale ironicznego i chamskiego diagnostę.
***
Oboje siedzieli w milczeniu jedynie wtuleni w siebie. Zapomnieli o złych rzeczach, które sobie powiedzieli. Teraz ważne było tylko to drugie. Teraz mieli tylko siebie nawzajem. Cuddy cichutko łkała, a Gregory głaskał ją po plecach i wtulał twarz w jej włosy. Nawet w tak tragicznej chwili nie mógł oprzeć się jej cudownemu zapachowi. Chwilę tęsknoty za przyjacielem przerwała im pielęgniarka.
- Pani Cuddy, proszę pana... - zaczęła, jakby nie wiedząc co powiedzieć. Lisa podniosła się i przytuliła ją.
- Spokojnie, Katja. Dla nas wszystkich był to wielki szok. Co się stało?
- Wilson... on zostawił coś w kieszeniach kurtki. To... - wyciągnęła z fartucha cienką kopertę i podała ją Cuddy - ... jest zaadresowane do was obojga.
Zdumiona Lisa otworzyła kopertę i wyjęła liścik. Od razu rozpoznała pismo przyjaciela. Kartka papieru drżała w jej rękach, gdy zaczęła czytać. Nie wiedziała, że Gregory stanął za nią i robi to samo. Po kolejnej linijce tekstu łzy stanęły w oczach Lisy. Chwilę potem Gregory uniósł ręce i położył jej na ramionach Cuddy. Kobieta odwróciła się do niego, szukając wyjaśnień. House zobaczył jej łzy. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odezwał się.
- Więc... właśnie tego najbardziej chciał Wilson. Lisa... nie możemy go zawieść. Jesteśmy dorośli. - westchnął. - To co napisał.. to prawda. - wskazał na list, który trzymała - Ja... kocham ten Twój wielki tyłek. - No tak. Kim byłby House bez swoich komentarzy w najmniej odpowiednich momentach. Ale Cuddy westchnęła tylko i pocałowała go. A House odwzajemnił pocałunek.
***
Sześć lata później.
- James! Jedziemy! - Czteroletni chłopiec chwycił swoją ulubioną zabawkę i pobiegł do Cuddy. Kto na niego spojrzał, mówił: wykapany House! Ale charakteru wcale nie miał po swoim tatusiu. To była czysta Lisa. James był niezwykle dojrzały jak na swój wiek. Rozumiał o wiele więcej niż jego rówieśnicy. Cóż, być może zawdzięczał to swoim utalentowanym rodzicom.
- Chodź, potworze! - Gregory chwycił go za rękę i zaprowadził do auta. Chwilę potem dołączyła do nich Cuddy.
- To co, jedziemy? Wszystko jest?
- Ja mam wszystko, mamo. - wskazał na swoją zabawkę, a Lisa się roześmiała.
- Chwila... bilety! - wykrzyknął Gregory i wybiegł z auta. Niby jak mieli wybrać się na wakacje bez biletu lotniczego?! - Gdzie one są... - szukał w szufladach i nie mógł ich znaleźć. Znalazł je w końcu na samym dnie szafki. Już miał iść z powrotem do swojej rodziny, gdy nagle dostrzegł zwinięty liścik. Papier już pożółkł, ale House od razu rozpoznał co to takiego. Chwycił go i przypomniał sobie słowa swojego przyjaciela..
Czytacie to, tak? Czyli to znaczy, że jednak miałem ten cholerny wypadek lotniczy. A skoro nie ma mnie, to się pozabijacie! Ale powiem Wam prawdę o Was. Cuddy.. Gregory kocha Cię. Wiesz to, ale nie dopuszczasz tej myśli do siebie. To samo tyczy się House'a.. Głupku, ona jest w Tobie zakochana, a Ty tak ją traktujesz. Proszę Was, zachowajcie się jak dorośli. Wszyscy troje wiemy, że nie możecie bez siebie żyć. Możecie być razem bardzo szczęśliwi, tylko musicie w to uwierzyć. Proszę Was. A ja? Ja będę Was obserwował tam z góry. I House! Jeżeli będziesz robił głupie rzeczy, to zrobię Ci takie paranormal activity, że się nie pozbierasz!
Kocham Was.
Wilson.
Gregory uśmiechnął się do siebie.
- I widzisz, Watsonie. - wyszeptał - nie musisz robić mi żadnego paranormal activity. Jestem szczęśliwy. A mały James dobrze wie, że miał świetnego wujka. - dokończył, a potem wrócił do swojej rodziny. I wszystko było tak jak on tego chciał..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:03, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Hej
Zacznę od tego, że pomysł na miniaturkę bardzo ciekawy. Czegoś takiego chyba jeszcze nie było House rzeczywiście ma więcej ludzkich odruchów ale mi to osobiście nie przeszkadza To, że potrafi zachować się jak dorosły akurat wiedziałam od zawsze Akcja trochę pędzi ale w sumie nie ma się co dziwić skoro jest to miniaturka Tak więc podsumowując... mi się podobało Wena na inne pomysły
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sarape
Ratownik Medyczny
Dołączył: 18 Maj 2013
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:15, 29 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Kiedyś przeczytałam tu podobny fick, tylko że to House i Cuddy byli w samolocie i.. chyba wolę twoją wersję Cóż mogę napisać- House wyczłowieczał(a przecież people don't change ) - ja tam go wolałam dziecinnego jak zawsze ale tutaj mi się to podoba Oj nie umiem pisać komentarzy :c Kończę bo zaczynam się już plątać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agusss
Członek Anbu
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: bierze się głupota?
|
Wysłany: Sob 19:31, 21 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Mały fluff nie jest zły! Przepraszam w sumie to był angst z happy endem, ale co tam
Podobało mi się i bardzo miło się czytało. Tylko dlaczego oni są szczęśliwi kosztem Wilsona? Czemu go uśmierciłaś?
Słownictwo ciekawe chociaż proste. Zrozumiały tekst w przekazie. I to mi się podoba.
Weny życzę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
LissLady
Ratownik Medyczny
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: R-sko Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:19, 06 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Dzięki bardzo! Weny brak, o tak, przyda się to całe "życzenie" Dzięki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Endymion
Ratownik Medyczny
Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdzieś z Księżyca.. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 6:36, 07 Kwi 2014 Temat postu: |
|
|
Haha super tekst, biedny Wilson poświęcił się , ale dla dobra sprawy. Single ratujcie zakochanych. ;*
Zachowujcie się jak dorośli- hmm po dłupszym zastanowieniu to nie wykonywalne jak mówi Kowalski Bardxo dobrzę mi się to czytało pomino kanastrofy mojego ulubionego onkologa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|