Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szare życie w bajkowym świecie [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:24, 27 Lip 2010    Temat postu:

Hm...
Walizkę mam już spakowaną, broń naładowana, jadę na łowy... Dlaczego House nie przejechał tego kretyna motorem?! Ja bym przejechała... Kurcze, w tym momencie kompletnie nie potrafię zrozumieć zachowania Lisy... Okej, podejrzewam dlaczego się tak zachowuje, ale to nie jest powód, żeby okłamywać kogoś, kogo się ponoć kocha. To jest chore! Brr... Nienawidzę takich ludzi, którzy, jakby na to nie patrzeć, działają na dwa fronty. Taka dwulicowość wywołuje u mnie intencje mordercze... Rozstrzelam, poszatkuję, spalę, rozsypie popioły i zatańczę na nich taniec zwycięstwa, jeśli sie ta kobieta w końcu nie zdecyduje, no!
Ale im bardziej nienawidzę Twojej Cuddy, Szpilko, tym bardziej kocham Twojego House'a. Jest taki, jakim ja sobie go wyobrażam. Cholernie wrażliwy, potrafiący kochać i przez to bardzo łatwo go zranić, jednak mimo to on zawsze będzie cierpiał w samotności. Bardzo ciężko będzie mu się przyznać, że coś jest nie tak, mimo że wszystko pieprzy się nie z jego winy... Aż mam ogromną chęć go przytulić. Takie biedactwo kochane... i słodkie
Szpiluś, czekam teraz na kolejną część, choć pewnie dane mi ją będzie przeczytać dopiero za 3 tygodnie... No, chyba, że się wyrobisz do niedzieli, uszczęśliwiając mnie tym samym ogromnie
Pozdrawiam gorąco,
Kika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:25, 27 Lip 2010    Temat postu:

Dziękuję, że dla mnie Bo dla mnie, prawda?



Ok… tak więc mojej nienawiści do Cuddy ciąg dalszy odsłona druga Tak, jeszcze bardziej jej nienawidzę! Chociaż… nie wiem, czy można jeszcze bardziej Jejku… jak on cierpi Biedny, a tak się starał House! Rusz swój tyłek i odejdź od niej! Ja cię przygarnę i na pewno cię nie skrzywdzę



Bo tylko ten odbiera nam wszystko. Nie tylko siły, ale również nadzieję, wiarę i możliwość dostrzeżenia lepszej przyszłości.


Bardzo piękne i takie prawdziwe



I pojawił się Wilson Jak miło Lubię, kiedy pojawia się w fikach
Ok… już nie miło… ja wiem, że House ma wiele złego na sumieniu, ale, ale… dlaczego wszyscy bronią Cuddy I jeszcze mówi, że to Rachel zmyśla? Ok… nie lubię Wilsona



Moja nienawiść do Cuddy sięgnęła zenitu Mam doła… no jak ona tak może? Płakać mi się chce


Ok… nic więcej nie napiszę, ponieważ płaczę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:48, 27 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, ty mały potworze! Jesteś bardziej potworowata niż Rysiek, a warto wziąść pod uwagę jego wygląd Ale nie, nie chodzi mi o twój wygląd (chociaż to chyba oczywiste, bo przecież nie wiem, jak wyglądasz ) ale o to, co piszesz o Cuddy. I chyba zacznę myśleć, że Cuddles jest potworem. I wcale mi się to nie podoba. Zagmatwane, prawda? I bez sensu? Trudno, ja już tak mam

Ach, nie ma to jak wujek Jimmy. Zawsze pomoże. Kiedy czytałam jego rozmowę z House'm pomyśłałam (choć to głupie) "Damy radę? Tak, damy radę!" Noł koments.

Szkoda, że House jednak nie pojechał do Cuddy i Rachel. Miał porozmawiać, a on co? Monster Tracki! Ha! Nie podoba mi się to

Mam nadzieję, że następna część będzie równie dobra jak ta.

Wena... Albo nie, ty już go masz A więc zamiast życzyć Wena dam ci paczkę sterydów dla Ryśka

Pozdrawiam,
Agnes.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:40, 27 Lip 2010    Temat postu:

Cuddy?! Co ona do diabła szarego wyprawia?!
Szpilko, no komplikacje komplikacjami, ale to jest znęcanie się
Ale nie mniej, twierdzę że wciąż piszesz genialnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:44, 27 Lip 2010    Temat postu:

ooo !! cuddy sobie grabi u housa... a tak poza tym to świetna część
Wena!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:46, 03 Sie 2010    Temat postu:

Moja końcowa rekacja: O kurwa.! Sorry,ale musiałam to napisać...
Jak ona kurde tak może.?! Nienawidze jej.!
Biedny House
I Rachel też mnie wkurząła,bo się śmiałą z tego co mówił do niej ten... powiedziałabym coś gorszego,ale trzeba opanować emocje,więc... ten pajac.!
Cholera.! Niech on odejdzie od tej pierniczonej Cuddy.! Nie wierzę,że to napisałam...
Bosz. jak on teraz cierpi U mnie w domu jest iejsce i w kązdje chwili moge go przygarnąć
Ach Szpilko. Zawiodłam się na twojej Lisie...
Czekam na cd i mam nadzieję,że House w końcu z nią pogada i wszystko się wyjaśni


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:37, 03 Sie 2010    Temat postu:

Paskudo Ty wstrętna jedna, trzymająca w napięciu, bólu, smutku i żalu! Jak ja cię nie lubię! A tak na serio, to uwielbiam sposób, w jaki piszesz, to że się wszyscy tak wkurzamy na Cuddy, że się emocjonujemy i wariujemy jak dzikie króliki w oczekiwaniu na następną część. To wszystko zasługa tego, że tak wspaniale piszesz i trzymasz nas w napięciu i niepewności.

Gratuluję talentu!

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:42, 05 Sie 2010    Temat postu:

Gusiaak Oj, nie płacz. Wybacz, ale ostatnio mam fazę na robienie z Cuddy wrednej jędzy, a z House'a biednego chłopczyka. Nie wiem skąd mi się to wzięło. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć. Dziękuję ślicznie

Kika Kurcze, że ja nie pomyślałam, że on mógłby go przejechać Byłoby po sprawie. Przyznam, że ostatnio żywię do House'a podobne uczucia. I apeluję, nie zabijaj ich, bo pójdziesz siedzieć. I za co? Za zabicie Cuddy? No, jak to brzmi? Nie za ciekawie. Poza tym w więzieniach nie mają pewnie dostępu do internetu(przynajmniej mam nadzieję, że tak właśnie jest) i nie mogłabyś pisać Nie, zdecydowanie zostaw ich w spokoju. Nie warto Wiesz co? Chciałam, tak bardzo chciałam zrobić to dla Ciebie... Chciałam wstawić część przed niedzielą, ale mój internet najpierw działał z szybkością ślimaka, a potem w ogóle się wyłączył Dziękuję bardzo za komentarz, nawet nie wiesz, jak bardzo mnie cieszy

Ola Kwestie dla kogo to było mamy już z głowy Wiesz, jak tak teraz patrzę to już w pewnym sensie zaczęłaś ten podryw. Ale żeby od razu proponować takie przygarnięcie? Oluś, nie strasz go, bo nam spieprzy do Cuddy Hmm... kogo Ty jeszcze lubisz w tym fiku? No, poza House'm oczywiście? Wiesz, ostatnio mam wrażenie, że cały czas przez ze mnie płaczesz. A to coś piszę nie tak, a to palnę jakiś zły temat... Och, chyba też sobie popłaczę

Agnes Muszę Ci coś przekazać. Wiadomość od Ryszarda. Mówi, że ma na Ciebie focha, bo on nie jest potworowaty Ale się nie przejmuj. On ma wiecznego focha na wszystkich A jak będzie teraz? Damy radę? Rysiu zażerał się tymi sterydami przez cały tydzień i trochę przybrał na wadze Kurcze, teraz będę się śmiała, bo wyobraziłam go sobie zjadającego te sterydy i siedzącego na podłodze Cieszę się, że Ci się podobało

ot_taka Oj, od razu znęcanie się. Może po prostu... no dobra, najbliżej temu do znęcania się Jak zawsze cieszę się, że czytasz, i że nadal się Tobie podoba

mika-house Cieszę się, że się podoba. Dzięki piękne

daritta Rozumiem, że Ty również lubisz już jedynie House'a Widzę również, że Ty też chcesz przygarnąć House'a. Och, robi się niebezpiecznie. Jest już cała kolejka Cieszę się, że przeczytałaś. Dziękuję

House_addict Dobra, fajnie wiedzieć, że mnie nie lubisz Ja wcale nie robiłam tego specjalnie! Ta przerwa nie jest celowa. Och... dziękuję Tobie bardzo. Niezwykle miło mi to słyszeć

Dobra, powracam i wstawiam nową część. Wiecie co? Nie, nic już lepiej nie piszę. Wstawiam, biorę Ryśka za łapkę i idziemy wpełznąć pod łóżko.


Część 10


Powiedzieć, nie powiedzieć, powiedzieć, nie powiedzieć, powiedzieć czy nie powiedzieć?

Siedzę na ławce w parku znajdującego się w pobliżu szpitala. Trzymam w dłoni czerwono-złoty liść, który spadł na moje kolana chwilę po tym, gdy tu przyszedłem. Promienie jesiennego słońca prześlizgują się przez korony drzew drwiąc z ich słabej ochrony. Sprytnie opadają na moją zmęczoną, lekko poszarzałą twarz. Delikatnie otulają płaszczem przyjemnego ciepła, tak rzadkiego o tej porze roku. Czule głaszczą ciemne cienie pod oczami. Jestem tak bardzo zmęczony, tak okropnie przemęczony. Promyki łagodzą pieczenie oczu, które od tak dawna nie zaznały uczucia ulgi, jakie daje sen. Liście tańczą wesoło po ścieżkach, podlatując pod nogi różnych ludzi. Starych, młodych, zmęczonych, energicznych, skupionych, wesołych, beztroskich i zasmuconych. Twarze nie mają dla nich znaczenia. Ważne jest to, żeby ktoś zwrócił na nie uwagę. Tak mało osób to robi. Wszyscy przechodzą obojętnie wobec ich piękna. Depczą je, niszczą, krzywdzą. Przerywają ich piękny taniec z promieniami słońca. Ignorują ich grę w berka z wiatrem. To można dostrzec dopiero, gdy ktoś siedzi na takiej ławeczce bardzo długo i uważnie obserwuje liście. One mają swoją duszę. Mają swoje życie. Jeden do mnie przyszedł. Czy chce mi pomóc? Powiedzieć czy nie powiedzieć? Jak myślisz, listku? Nic nie mówisz. Ciągle milczysz. Czego ode mnie chcesz? Ja mam cię dostrzec? Zobacz też mnie! Pomóż mi, listku. Powiedz, co ja mam robić? Jest taki piękny dzień. Kiedy ostatnio nie padał deszcz? Jesień potrafi być taka piękna. Gdybym, tylko potrafił się nią cieszyć. Gdybym mógł pokazać komuś, że wy żyjecie. Gdybym mógł siedzieć tu, z kimś, kogo… tak, obok kogoś, kogo kocham. Gdybym tylko mógł być kimś innym! Chciałbym się zmienić w człowieka bardzo głupiego. Kogoś całkowicie ufającemu swojej ukochanej. Mężczyznę, który nie ma wątpliwości. Takiego, który nie szuka odpowiedzi, który docenia magię pytań retorycznych. Ale nie mogę być kimś innym. Mogę być tylko sobą. Siedzącym na ławce w parku i gadającym z jesiennym liściem sobą. Mogę być jedynie kimś, kto nie umie sam znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące tego, czego nie można dotknąć ani zobaczyć. Wzdycham ciężko i dalej wpatruję się w czerwono-złoty listek, który trzymam w dłoni. Powiedzieć czy nie?

Czuję, że ktoś siada obok mnie. Trochę mnie to irytuję, bo w parku jest milion ławek. Jestem pewien, że jakaś jest wolna, i że mogłem uniknąć tego niechcianego towarzystwa. Nie podnoszę wzroku. Nie wiem czy to kobieta, czy mężczyzna. Cały czas obserwuję liście. Nagle uderza mnie silniejszy podmuch wiatru i moje nozdrza atakuje znajomy zapach No. 5 Chanel. Mimowolnie zastygam w bezruchu. Wiem, dlaczego osoba, która się do mnie przysiadła nie zajęła sobie wolnej ławki. Ona chciała usiąść właśnie tutaj. Ona chciała usiąść przy mnie. Och, dlaczego to wszystko musi mnie spotykać? Dlaczego nie mogę być sam, gdy tego potrzebuję?

- Znalazłaś mnie – oświadczam z nikłym uśmiechem. Zaskakuje mnie mój ton. Jest całkowicie łagodny i miły. – Znalazłaś mnie nawet tutaj. – Nadal na nią nie patrzę. Cały czas wpatruję się w zielonkawe refleksy na moim liściu. – Widziałaś te liście? – Wskazuję głową na balet, który rozgrywa się obok nas. – Widziałaś jak one pięknie tańczą? Tak, jakby nie były jedynie liśćmi. Jakby były czymś więcej. – Marszczę brwi i potrząsam głową zdając sobie sprawę z tego, jakie głupoty opowiadam.
- Powiesz mi, co się z tobą dzieje, Greg? – Cuddy ujmuje moją dłoń i zamyka ją w swoim ciepłym uścisku. Mówi to tak cichutko, że ledwo ją słyszę. Jej słowa mieszają się z wiatrem. Może one też chcą się bawić w berka? Śmieję się.
- Powiesz mi, co się z tobą dzieje, Liso? – pytam równie cicho jak ona.
- Nie rozumiem.
- Nie rozumiesz. – Śmieję się pod nosem. – Powiem ci, o co mi chodzi. Chodzi o ciebie. – Dopiero teraz na nią patrzę. Wbijam w nią natarczywe, błękitne spojrzenie. Ma zaczerwienione, od lekkiego mrozu, policzki. Wygląda bardzo ładnie obwiązana szalem i otulona ciepłym płaszczem. Wiatr burzy jej idealną fryzurę. Włosy atakują jej oczy, wlatują do ust, drażnią policzki. Wydaję mi się, że niezbyt jej to przeszkadza. Ona też na mnie patrzy.
- Jak to o mnie? Zrobiłam coś? Powiedziałam? House, ja… - mówi coraz bardziej nerwowo i chaotycznie. Odnoszę wrażenie, że boi się tego, co sobie wymyśliłem i… chyba obawia się konsekwencji tych moich przemyśleń.
- Oszukujesz mnie, Liso. Oszukujesz każdego dnia, a ja o tym wiem. Właśnie to się ze mną dzieje.

Wstaję i idę przed siebie. Gdy odchodzę kilka kroków przenoszę nerwowe spojrzenie na mój liść. Nadal tak śliczny jak przed chwilą. Pomogłeś mi, listku. Bardzo pomogłeś. W pewnym sensie jej powiedziałem. Patrzę na niego po raz ostatni i wypuszczam z dłoni. Daję mu wolność, pozwalam by tańczył dalej, by mógł pomóc komuś następnemu. Opada delikatnie w dół, ale zanim dotyka ziemi zostaje porwany przez okrutny wiatr. Odlatuje nim zdążyłem mrugnąć. Idę dalej. Cuddy mnie nie dogania. Gdy odwracam się nieznacznie widzę, że dalej siedzi na ławce ze zdziwioną miną. Nie zwracam na nią uwagi. Nawet za mną nie idzie… Mogła, chociaż zaprzeczyć, albo, chociaż przytaknąć. Po kilku minutach dochodzę do mojego motoru. Nie idę już do szpitala. To nie miałoby sensu. Gdy próbuję zapiąć kask czuję w kieszeni wibrację telefonu. Przeklinając zdejmuję kask z powrotem i wyciągam komórkę. Dostałem SMS. O, księżniczka sobie o mnie przypomniała. Greg, chyba powinniśmy porozmawiać. Proszę, bądź w domu. Może zapyta czy ja mam ochotę z nią rozmawiać? Nie mam. Nie mam na to najmniejszej ochoty. W momencie, w którym rozważam powrót do mojego oficjalnego domu słyszę w głowie głos Wilsona. Krzyczy na mnie. Mówi, że mam z nią porozmawiać, że jest to nam potrzebne, że właśnie to nam pomoże. Mi pomoże. Jakie to zabawne… ironia losu… moje sumienie ma głos Wilsona! Nie odpisuję. Zakładam kask i jadę do domu. Do naszego domu.

Rachel siedzi w swoim pokoju. Bawi się domkiem dla lalek. Wydaje mi się smutna i jakaś przygaszona. Przed minutą pozbyłem się opiekunki. Cuddy wspominała, że mała jest przeziębiona i nie poszła do przedszkola. Stoję w drzwiach i obserwuję ją z ukrycia. Nie widziałem jej kilka dni i teraz ogarnęło mnie takie dziwne uczucie… tak, jakby zalewała mnie fala przyjemnego ciepła na jej widok. Tak, jakbym zobaczył kogoś dla mnie ważnego po długiej przerwie. Jakbym porozmawiał z kimś cudownym po dłuższym czasie, niż robię to zazwyczaj. Co to takiego? Tęsknota? Opieram rękę o drzwi. Przesuwają się nieznacznie i wydają z siebie nieprzyjemny zgrzyt. Rachel odwraca się w moją stronę. Na jej buźce rozkwita śliczny uśmiech. Ma zapuchnięte i załzawione oczka, czerwony nos i wypieki na policzkach. Ubrana jest w błękitną piżamę w kaczuszki. Jej włosy są nieuczesane, a przez to poplątane. Siedzi na puchatym dywanie otoczona kolorowymi zabawkami. Wygląda doprawdy przecudownie.

- Greg! – wykrzykuje, zrywa się na równe nogi i podbiega do mnie. Nie zważając na moją zaskoczoną minę wtula się we mnie. Przyznam, że jest to niesamowicie miłe uczucie. Czy ona ucieszyła się na mój widok? – Tak dawno cię nie było. Wiesz, że ćwiczyłam grę na fortepianie? I mama kupiła mi nową książkę. Poczytasz mi potem? A, i jeszcze poustawiałam kilka mebelków w domku dla lalek. Chciałabym iść na spacer. Wiesz, świeci słońce, ale niania nie pozwoliła mi wyjść na zewnątrz. Mama mówi, że jestem chora i każe mi leżeć w łóżku, ale mi się tam nudzi, więc wyszłam i…
- Rachel! Spokojnie. Nie mów tak szybko. – Przeczesuję dłonią jej włosy i dotykam czoła. Ma gorączkę. Z całą pewnością ją ma. – Dlaczego nie leżysz w łóżku? – pytam surowym głosem. – Natychmiast się kładź! Masz gorączkę. Musisz leżeć w łóżku, bo inaczej poważnie się rozchorujesz. No już, bez dyskusji. – Mała robi obrażoną minę, odwraca się na pięcie i wdrapuje na łóżko. Okrywam ją szczelnie kołdrą. – Pójdę po jakieś lekarstwo do łazienki. Leż tu spokojnie. Potem mogę ci poczytać tę książkę. – Daję jej pstryczka w nos i idę w stronę łazienki. Po chwili wracam ze szklanką wody i lekiem na zbicie temperatury. Wmuszam go w niezadowoloną Rachel i dumny z siebie siadam obok niej. Biorę do ręki książkę i po kilku minutach głowa potwora jest całkowicie wtulona w poduszkę, a ona sama śpi. Najciszej jak to możliwe odkładam książkę na stolik i wpatruję się w młodą kilka chwil. Jakim prawem miałbym ją skrzywdzić? Ona jest taka mała, taka bezbronna. Chyba dla niej tu jestem. Inaczej przetrzymałbym Cuddy w niepewności. Dał nam czas na przemyślnie wszystkiego. Nie jestem pewien czy Rachel zrozumiałaby, że potrzebujemy odpocząć od siebie. Chyba jest na to zbyt młoda.

Z cichym westchnięciem wstaję i idę do salonu. Zaskakuję mnie widok Lisy. Siedzi na kanapie i patrzy dokładnie w moją stronę. Jest za wcześnie na jej powrót. Dlaczego już wróciła? Nagle zachciało jej się rozmawiać, tłumaczyć i naprawiać nasz związek? A może chce zrobić coś zupełnie odwrotnego? Na tą myśl zasycha mi w ustach i ściska w żołądku. Czuję jakby zduszała mnie jakaś niewidzialna dłoń. Jeszcze chwilę i zaciśnie palce zbyt mocno. Raz, dwa, trzy, już mnie nie ma!

- Nie odpisałeś na SMS. – Ona myśli, że ja o tym nie wiem? Fajnie, że mi mówi. Zawsze to jakaś informacja.
- Urwałaś się z pracy godzinę przed czasem. – No co? Myślałem, że gramy w grę, która polega na stwierdzaniu oczywistości.
- Musimy porozmawiać.
- Nie, nie musimy. Nic nie musimy. Możemy porozmawiać. Pod warunkiem, że oboje chcemy. I… jeśli jeszcze mamy, o czym.
- Chcesz? Chcesz rozmawiać?
- Jestem tutaj. – Wzruszam ramionami i siadam obok niej. Lisa zdejmuje szal i kładzie go pomiędzy nami. Czuję dotyk przyjemnego materiału na dłoni. Siedzimy dłuższą chwilę w milczeniu. Nie wiem, co mógłbym powiedzieć. Poza tym, to ona chciała rozmawiać. Moja dusza prycha cicho, składa ręce na piersiach, odwraca głowę w drugą stronę i obrażona czeka, aż Cuddy pierwsza przemówi.
- Powiesz mi, o co konkretnie tobie chodzi? – pyta w końcu. Mam wrażenie, że jest trochę obrażona. Tak, jakbym to ja coś zrobił.
- Konkretnie to powinnaś wiedzieć, o co konkretnie mi chodzi – mówię ostrym tonem bardzo akcentując wyraz: konkretnie.
- Twierdzisz, że cię oszukuję. Powiedz, w jakiej kwestii. Powiedz, co ciebie tak uraziło. Jakie oszustwo? – Śmieję się. Szczerzę i głośno się śmieję.
- To zabrzmiało tak, jakby było ich dużo więcej. – Przecieram dłońmi oczy. – Dobra, nie mam ani czasu, ani ochoty na zabawę w kotka i myszkę. Chodzi mi o twoje tajemne schadzki z Lucasem. Nie chcę znać innych twoich kłamstw. Chodzi mi tylko o to jedno.
- Ale… - Lisa waha się i niepewnie zmienia pozycję – ja cię nie okłamałam. Ja tylko…
- Nie powiedziałam – kończę za nią niesłychanie poważnym tonem. – Nie powiedziałam, że właśnie ode mnie wyszedł! Nie powiedziałam, że u mnie był! Nie powiedziałam, że z nim rozmawiałam! Nie powiedziałam, że się z nim widuję! Przecież ty mnie nie okłamałaś! Ty mi tylko tego nie powiedziałaś! – Z każdym zdaniem mówię coraz głośniej. Chyba właśnie skończyła się moja cierpliwość i wylała się czara goryczy. Ten kielich już dawno był przepełniony.
- Wiesz, dlaczego?! Wiesz?! – Cuddy wstaje i nerwowo chodzi po pokoju. – Bo wiedziałam, jak zareagujesz! Wiedziałam, co sobie ubzdurasz w tej swojej genialnej głowie! – krzyczy i wskazuje na mnie palcem. Tak oskarżycielsko. O nie! Ja nie dam zrobić z siebie kogoś, kto jest odpowiedzialny za tą całą sytuację. Nie jestem! – Ty go nie lubisz! Nigdy go nie lubiłeś i…
- Nieprawda – przerywam jej ostro. Ona patrzy na mnie zdziwiona. – Nieprawda, że nigdy go nie lubiłem. Lubiłem go. Swego czasu bardzo mi pomógł i jestem mu za to wdzięczny. Naprawdę wdzięczny. Tak, lubię Lucasa. Jest sympatyczny, dowcipny, trochę zakręcony. To fajny dzieciak. Nie lubię tylko jak ktoś pcha się z buciorami w moje życie!
- House, nikt nigdzie się nie pcha! Coś ty sobie znowu ubzdurał?!
- Ja?! Co ja sobie ubzdurałem?! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się z nim widujesz?!
- Już ci mówiłam! Ty nie potrafiłbyś tego zaakceptować! Poza tym, nie zamierzam się tobie tłumaczyć! Skąd ty w ogóle o tym wiesz? – Już chcę coś krzyknąć, ale jedynie otwieram usta. Stoję jakieś dziesięć centymetrów od niej i patrzę jej prosto w oczy. Wyglądamy pewnie jak wilki prowadzące ze sobą zaciekłą walkę na spojrzenia.
- Ja… od… od Rachel – mówię bardzo cichutko, zdając sobie sprawę jak dziwnie musiało to zabrzmieć.
- Od Rachel? – Cuddy mruży lekko oczy w niezrozumiałym dla mnie zdziwieniu. – Kiedy ci to mówiła? – Nic nie mówię. Stoję przed nią ze spuszczoną w dół głową niczym dziecko otrzymujące reprymendę. Po cholerę wciągnąłem w to wszystko Rachel? No, po co? Lisa robi taką minę jakby coś do niej dotarło. – Wtedy. Już na samym początku. Wtedy, gdy zasnąłeś na kanapie. Wcale nie byłeś tak bardzo zmęczony. Nie chciałeś ze mną spać.
- Nie, to nie tak. – Przeczesuję dłonią włosy. – Ja… musiałem pomyśleć.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – Niepewnie wyciąga dłoń i kładzie ją na moim policzku. Boże! Dlaczego ona mi to robi? Przymykam powieki. Gdy patrzę w jej oczy czuję, że gdyby powiedziała: Greg, daj spokój, to wpadłbym w jej ramiona i zaczął ja przepraszać, a w ramach udowodnienia, że moje zachowanie było głupie zadzwoniłbym do Lucasa i zaprosił go na kolację w czwartkowy wieczór.
- Nie wiesz, dlaczego? Naprawdę tego nie wiesz? – Otwieram oczy i patrzę na jej czerwone usta. Nie mogę spojrzeć wyżej. Nie zniósłbym teraz tej szaro-zielonej głębi. – W końcu to ja. Nie jest mi łatwo mówić o takich rzeczach – mówię tonem oschłym i dość nieprzyjemnym.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego widuję się z Lucasem? – Chwyta mój podbródek i unosi moją głowę nieznacznie wyżej zmuszając mnie tym samym bym na nią spojrzał. Patrzę chwilę trochę obrażony, trochę zagubiony, a troszkę przerażony tym wszystkim. – On ma problemy. Jest ciężko chory i jest zupełnie sam. Nie mogę go tak zostawić. On potrzebuje pomocy.
- Akurat twojej? Na świecie są miliony lekarzy. Może się leczyć w każdym mieście. Musi tutaj? Musisz ty to robić?
- House… - Kręci głową i uśmiecha się smutno. – Cały ty. Widzisz samą medycynę. Uważasz, że tylko ona jest tutaj problemem? – Macham potakująco głową. – Nie, House. Choroba odgrywa tutaj najmniejszą rolę. On potrzebuje kogoś, kto będzie go wspierał. Kogoś, kto mu pomoże, kto go pocieszy, wesprze. On potrzebuję, aby wyleczyć jego wnętrze, a nie ciało.
- Och! – Przewracam oczami. – I to właśnie ty musisz go uleczać? Ty musisz mu pomagać? Ty musisz…
- A ty musisz być zazdrosny? – Przerywa mi z tryumfalną miną. Zamieram i patrzę na nią zdziwiony.
- Nie jestem zazdrosny, tylko…
- Tylko, co? – Nic nie mówię. Nie wiem, co. Może faktycznie to, co teraz czuję to zwykła zazdrość? Stoję z obrażoną miną tuż obok niej. Lisa zmniejsza odległość między nami tak bardzo, że stykamy się ciałami. Czuję jej dotyk na moich ubraniach i ogarnia mnie takie dziwaczne ciepło. Taka radość z jej bliskości. To wszystko wymieszane z chęcią odepchnięcia jej od siebie i wybiegnięcia na zewnątrz. Taka namiętność i pożądanie zmieszane z chęcią wykrzyczenia jej w twarz, że jej nienawidzę. Nie znoszę siebie za to, że nadal tu stoję. Za to, że pozwalam, aby ona wspięła się na palce i dotknęła ustami moich warg. Za to, że to ja całuję ją z większą pasją. Za to, że zsuwam z jej ramion płaszcz. Za to, że wplątuję dłoń w jej włosy, żeby była jeszcze bliżej mnie. Za to, że pozwalam, aby gładziła dłonią moje plecy. A najbardziej za to, że mam cholerną ochotę zostać przy niej przez resztę życia i pozwolić jej robić to, na co ma tylko chęć. Nienawidzę siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Prowadzę ją do sypialni. A może ona prowadzi tam mnie? Nie wiem. Wiem, że nie pozwalam jej oddalić się ode mnie nawet na krótką chwilę. Cały czas ją całuję. Chyba jeszcze nigdy niczego nie brakowała mi tak bardzo, jak brakowało mi jej przez te kilka dni. Nie ma dla mnie znaczenia to, co robiła. Chyba jeszcze nigdy nie kochałem nikogo tak mocno. Całym sobą. Każdym milimetrem mojego ciała i każdym skrawkiem duszy. Zdejmuję z niej biały top i rzucam za siebie. Całuję jej szyję, ale po chwili przestaję i patrzę jej w oczy. Chcę jej to powiedzieć. Pierwszy raz chcę jej powiedzieć, że ją kocham, że jest dla mnie ważna i że marzę, żeby zostać z nią do końca mojego gównianego życia. Już otwieram usta, ale czuję na mojej nodze wibrację telefonu. Cuddy drga, ale uparcie się we mnie wpatruję. Znów otwieram usta i już, już jestem blisko wydobycia z siebie tych kilku słów, gdy Lisa kładzie głowę na moim torsie.
- Przepraszam – mówi i wyciąga telefon z kieszeni. Wzdycham ciężko i siadam na łóżku. Lisa wpatruje się w wyświetlacz komórki. Raz patrzy na niego, raz na mnie. Tak, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Kto dzwoni? – pytam i przeszywam ją spojrzeniem.
- Lucas. – Powiedziała to tak cicho, że ledwie ją usłyszałem. Może nawet bardziej się domyśliłem odpowiedzi.
- Nie odbieraj. – Już od dawna nie byłem poważny do takiego stopnia jak w tej chwili. Od tego, co ona teraz zrobi zależy bardzo wiele.
- Muszę. – Dusi odpowiedni przycisk i wychodzi z pokoju. Jestem wściekły do granic możliwości. Biorę ze stolika metalową figurkę i rzucam ją przed siebie. Ta, z głośnym trzaskiem, uderza w ścianę i opada na podłogę. Siedzę tak chwilę ciężko dysząc. Chyba w tej chwili dokonała wyboru. Powiedziała, co jest dla niej ważniejsze. Ja czy on. W takim momencie wybrała jego. W dupie mam to czy on jest chory, czy umrze teraz, czy za pięć minut. Lisa jest moja, a nie jego! Znaczy, myślałem, że jest moja. Chyba jednak nie jest. Cuddy wraca po jakiś dwudziestu minutach, a ja nadal się nie uspokoiłem. – Jesteś zły?
- Nie. Jestem wściekły! Jak mogłaś wyjść?! Zostawić mnie i pójść rozmawiać z nim?! A ja chciałem ci powiedzieć…! – Śmieję się histerycznie i chwytam za głowę.
- Co chciałeś? – Ona nie krzyczy. Jest spokojna. Choć teraz jej oczy rozbłysły tak, jakby wyobraziła sobie jak cudowne słowa mogły wypłynąć z moich ust.
- Nic. Już nic! – Zarzucam na siebie marynarkę znalezioną na oparciu krzesła i idę w stronę drzwi.
- Co ty teraz robisz? Zamierzasz wyjść i odegrać przedstawienie?! Zamierzasz grać rolę niesprawiedliwie krzywdzonego chłopczyka, okrutnie pokrzywdzonego przez los?! Pójdziesz do Wilsona i będziesz mu opowiadał jak to wredna Cuddy wolała porozmawiać z chorym przyjacielem zamiast pieprzyć się z tobą?!
- Nie mieszaj go do tego! – Odwracam się i patrzę na nią groźnie.
- Po co ty w ogóle ze mną jesteś?! Po co?! O co tobie chodzi?! Od dziesięciu tygodni nie usłyszałam od ciebie nic, co mogłoby wskazywać na to, że tobie na mnie zależy! Już nawet nie wspominam o: kocham cię! Czego ty chcesz?! Seksu?! O to tobie chodzi?!
- Przegięłaś. Teraz autentycznie przegięłaś – mówię i wychodzę z domu trzaskając drzwiami. Przechodzę zaledwie kawałek, gdy drzwi otwierają się i Cuddy wrzeszczy:
- Nie trzaskaj drzwiami w moim domu! – Po czym zamyka je trzaskając mniej więcej cztery razy mocniej ode mnie.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:44, 05 Sie 2010    Temat postu:

O jeny... ależeś napieprzyła w tym fiku. Zaczynam się bać, że tego nie rozplączesz. Już nic więcej nie mówię, tylko weź to jakoś rozwiąż. Ty chyba lubisz tak nas trzymać w niepewności.

H_a


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Czw 17:57, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:32, 05 Sie 2010    Temat postu:

Szpilko, po pierwsze muszę Ci się do czegoś przyznać nie to nie ta minka, miała być ta Wyznania liska część pierwsza
Patrzę nowa część i mam zaciesz czytam wstęp... czytam drugi raz... myślę cholera, co jest chyba się obraziła albo... nie patrzę uważnie, cholera... to ja nie skomentowałam wybacz... myślałam, że skomentowałam ale już pamiętam, że jak przeczytałam to mną wstrząsnęło, byłam wściekła jak ta Cuddy mogła, podejrzenia House'a to nic w porównaniu z moimi więc postanowiłam ochłonąć nim coś napisze i oto efekt mam nadzieję, że wyrzuty sumienia i samobiczowanie wystarczą cholera znów nie ta minka

Wracając do sprawy, komentuję na żywo, znaczy na świeżo
Chciałabym napisać coś mądrego i odkrywczego, coś na co zasługuje ten fik i Twój talent Głupio mi się tak powtarzać, ale co ja to poradzę, że zachwycasz każdym słowek, każdym zdaniem... O tym jak oddajesz House'a to można, by już książkę napisać Taka podróż w głąb Gregorego House'a by Szpilka
Opisy dowodzą, że jesteś wszechstonnie uzdolniona, ale to znów nic odkrywczego Rozterki House'a jak tak nie potrafię, może to kwestia narracji, ale pisząc bardziej opisuję, a Ty widać czujesz to co piszesz Pokłon w Twoją stronę
Huddy rozmowa bardzo w ich stylu, taka no wiesz, ich Gra słów, gestów, emocji. Powolne odsłanianie się i atak. Bardzo podoba mi się ta emocjonalność i pożadanie. Nigdy nie było wątpliwości, że jest między nimi wielkie napięcie seksualne, niektórzy nie lubią jak się Huddy skupia na tym, ale to nieodzowny element tego związku. Bardzo podobała mi reakcja House'a, jego przemyślenia, że z jednej strony jej pożada z drugiej nienawidzi. Takie prawdziwe. mam nadzieję, ze w serialu też tak będzie, że będzie nam zobaczyć tę wybuchową mieszankę, pożądania, nienawiści, walki, potzreby bliskości i niezależności zarazem
House i Rachel i jego stopniowo budząca sie miłość do tego dziecka również jest przez Ciebie pięknie pokazana
Mistrzu budowania napięcia i zÓch obrazów przed oczami czytelnika
rozpalasz i zostawiasz z niczym, zupełnie jak Cuddy naszego biednego diagnostę Nie wiem, co myśleć, z jednej strony Cuddy jest ostatnią osobę, którą podejrzewać można o nieszczerość, czy zdradę, z drugiej musi przecież zdawać sobie sprawę z tego, jak trudne to jest dla House'a Przecież widzi jak się stara, jak wiele już osiągnął, jak wiele razem osiągnęli i martwi mnie to, że ryzykuje w ten sposób. Jednak przecież nie może wypierać się samej siebie, chęci pomocy, jeśli faktycznie Lucas jest sam, jest chory, w pewnym stopniu czuje się odpowiedzialna i to jestem w stanie zrozumieć, ale to, że stawia go ponad swój związek z diagnostą już zupełnie mnie przeraża, może jest coś jeszcze, czego nie dostrzegam Oby nie

"Taka radość z jej bliskości. To wszystko wymieszane z chęcią odepchnięcia jej od siebie i wybiegnięcia na zewnątrz. Taka namiętność i pożądanie zmieszane z chęcią wykrzyczenia jej w twarz, że jej nienawidzę. " - za takie kawałki mogłabym Cię na rękach nosić

Jestem pełna podziwu i zauroczona tym co przed chwilą przeczytałam, kłaniam się w pas i czekam na ciąg dalszy...

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 18:40, 05 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:29, 05 Sie 2010    Temat postu:

No i Cuddy przegięła, jak to określił House. Jak ona mogła się tak zachować? Rozumiem, Lucas jest umierający, ale na miłość boską! Niech idzie do mati, siostry, brata, ojca, przyszywanej praciotki z Peru, ale nie do Cuddy! Do tejw rednej, jedzowatej zołzy Cuddy!

Szpilko, przeproś Ryśka. Ale nie, nie przepraszam. Za to co wymyślił mam ochotę go opierniczyć. Jak można było tak po prostu... po prostu... Cholera, zacięłam się. No nic, idę dalej.

Nie wyobrażam sobie tęsknoty Rachel za House'm. Przecież ona kocha go całym swoim małych, kruchym dziecięcym serduszkiem. On ją zresztą też. Co prawda ani nie małym, ani nie krychym, ale całym dorosłym sercem.

Zgadzam się z liskiem, Szpilko, nikt tak dobrze jak ty nie oddaje zÓych momentów. Kłótni, gniewu, wściekłości... Ach, istna corrida

Ogólnie było super, aczkolwiek bardzo... gniewnie. Czekam na ciąg dalszy.

Dużo Rysia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:52, 05 Sie 2010    Temat postu:

aleś ty szpilko zła jest!!

widzę poważna kłutnia z tego wyszła... ale ja jestem po stronie housa,
on ma racje, na miejscu cuddy nie odebrałabym tego telefonu od lucasa i piepszyłabym sie z gragiem
ojjj kobieto pożałujesz tego!!

szkoda mi rachel, ktróra na tym cierpi... piękny był tan jej monolog, jej tęsknota za housem.. az łezka mi sie zakręciła

po przeczytaniu tej części po raz drugi, muszę stwierdzić i pogratulować, bo jak dla mnie to była najlepsza część tego fika, ale mam nadzieje, że uraczysz nas jeszcze lepszymi. super były te sceny zazdrości, tej złości obojga zakochanych ludzi, a i jeszcze te rozmyślenia grega na ławce... lepiej nie mogłaś tego wymyśleć

czekam na c.d. juz z niecierpliwości obgryzam paznokcie
Wena, ale takiego bardzo dużego na kolejne wspaniałe części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:24, 06 Sie 2010    Temat postu:

No i teraz się wściekłam.!
I za karę skomentuję później,bo teraz to czuję,że aż mi się ręce trzęsą.
Wgl jak ty możesz.?! Jak ona może.?!
Nie wiem co dalej napisać. Mam wielką pustke w głowie,więc jak emocje opadną to tu wrócę
Czyli teraz rezerwuję...

Edit: miało być jak emocje opadną,ale wyszłam do miasta z kumpelą i dopiero teraz tu wróciłam
No więc.
Ogólnie to częśc jest fajna bardzo
Baaardzo podoba mi się kawałek z liściami
Opis jak tańczą,biegaja,gonią się z wiatrem i wgl
Fragment z Rachel i House'em super. Matko jak ta mała za nim tęskni
Ale wiesz,że tego,co Cuddy zrobiła,czyli że odebrała telefon,to już ci nie wybaczę.? Jak tak można.?!
I ten wściekły Greg. Wtedy byłam zła razem z nim,a teraz wydaje mi się to sexowne
Ogólnie to neiw eim jakich słów użyć co do tego czynu Cuddy i tego,jak tam im znowu namieszałaś Ale wiedz,że jestm na to zła,ale jak to odkręcisz to mi of kors przejdzie
No nic. Teraz czekam tylko na cd


Pozdrawiam gorąco ciebie i Ryśka

Edit: Zapomniałam jeszcze,że bardzo mi się podoba końcówka. W sensie to z trzaskaniem drzwiami Świetne to

Pzdr


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Pią 17:39, 06 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:40, 06 Sie 2010    Temat postu:

Lessie powróciła i może komentować Ale to zaraz




Oooo liście Kurcze no! I znowu będę płakać! Ale nie, nie obwiniaj się (jakbyś w ogóle miała taki zamiar ) to nie twoja wina Ja po prostu… kurczę… Eeeee zatkało mnie! Nie wiem co napisać… chyba pierwszy raz… Ok, to zacznę w inny sposób. House kojarzył mi się zawsze z osobą, która ma tak wiele problemów w życiu, jest tak nieszczęśliwa, że już bardziej nie można. Z osobą, którą życie tak mocno kopie po dupie, że już bardziej się chyba nie da I gdyby ktoś mnie zapytał: „Wymień najbardziej nieszczęśliwą osobę na Ziemi?” , to powiedziałabym bez chwili zastanowienia: „House” Pewnie to tylko moje takie głupie skojarzenia, ale ja właśnie tak go widzę Widzę w nim człowieka, który działa według zasady, powiedzenia? „Ukrywam smutek, uśmiecham się, niech wszyscy myślą, że jest ok.” Ale czytając twojego fika (te początkowe części ) zaczęłam dostrzegać w nim człowieka, dla którego jest ratunek i który może być naprawdę szczęśliwy (Namieszałam i za dużo razy użyłam słowa człowieka itp.? Możliwe, to przez brak snu, ale mam nadzieję, że chociaż trochę coś z tego zrozumiesz ) Teraz, siedząc wraz z nim w parku na ławce, widzę znowu mojego starego i smutnego House’a, który pomimo tego wszystkiego zawsze potrafił spaść na cztery łapy Teraz, nawet jeżeli nie wyląduje u boku Cuddy, to przynajmniej obiecaj, że na czterech łapach, zgoda? Ogólnie nie lubię ludzi (są wyjątki i to dość liczne ) ale szkoda mi ich, kiedy mają całe życie pod górkę, a oprócz tego ich droga pod nią nie jest wysłana różami, a w ręcz przeciwnie… jest na tej drodze milion dziur, wybrzuszeń i krzywizn, przez które każdego dnia muszą przebrnąć Ok... Mówiłam, że tego nie będzie można nazwać komentarzem A moim... ok. nie wiem czym, ale piszę dalej



- Powiesz mi, co się z tobą dzieje, Greg? – Cuddy ujmuje moją dłoń i zamyka ją w swoim ciepłym uścisku.



Ona chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać Dlaczego ona taka jest? Oziębła i wyprana z uczuć? Czy to może znowu tylko moje odczucie… Nie rozumiem jej i chyba nie zrozumiem



Ta rozmowa jest taka… Ja nie wiem jak wy to robicie Mówię o tobie i innych piszących Potraficie opisać całą sytuacje tak pięknie, że nawet nie trzeba wyobrażać sobie tego wszystkiego Ten park, ławka, liście, oni… To wszystko samo maluje się przed moimi oczami Zupełnie nie muszę nic robić



House w parku jest taki… Widać, że jest doświadczony przez życie I to też w nim lubię Kiedy wygłupia się, rzuca fajnymi tekstami, a jak przyjdzie co do czego, to potrafi „poważnie” porozmawiać Kocham twojego House’a



Mam nadzieję, że sumienie w „kształcie Wilsona” i jego głos nie podpowiedziały mu źle…
Odbiegając trochę od jego sumienia… Jejku ta scena z Rachel i moment w którym kładzie jej rękę na czole jest taka… Cudowna Ja też chcę tak pisać



- Twierdzisz, że cię oszukuję. Powiedz, w jakiej kwestii. Powiedz, co ciebie tak uraziło. Jakie oszustwo? – Śmieję się. Szczerzę i głośno się śmieję


I dobrze Nawet, jeżeli to poza, to i tak mi się podoba jego stosunek w tym momencie do niej



On ma problemy. Jest ciężko chory i jest zupełnie sam. Nie mogę go tak zostawić. On potrzebuje pomocy.



Czyżby kolejne kłamstwo do kolekcji pod tytułem: „Detektyw”?




Czuję jej dotyk na moich ubraniach i ogarnia mnie takie dziwaczne ciepło. Taka radość z jej bliskości. To wszystko wymieszane z chęcią odepchnięcia jej od siebie i wybiegnięcia na zewnątrz. Taka namiętność i pożądanie zmieszane z chęcią wykrzyczenia jej w twarz, że jej nienawidzę. Nie znoszę siebie za to, że nadal tu stoję. Za to, że pozwalam, aby ona wspięła się na palce i dotknęła ustami moich warg. Za to, że to ja całuję ją z większą pasją. Za to, że zsuwam z jej ramion płaszcz. Za to, że wplątuję dłoń w jej włosy, żeby była jeszcze bliżej mnie. Za to, że pozwalam, aby gładziła dłonią moje plecy. A najbardziej za to, że mam cholerną ochotę zostać przy niej przez resztę życia i pozwolić jej robić to, na co ma tylko chęć. Nienawidzę siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Prowadzę ją do sypialni. A może ona prowadzi tam mnie? Nie wiem. Wiem, że nie pozwalam jej oddalić się ode mnie nawet na krótką chwilę. Cały czas ją całuję. Chyba jeszcze nigdy niczego nie brakowała mi tak bardzo, jak brakowało mi jej przez te kilka dni. Nie ma dla mnie znaczenia to, co robiła. Chyba jeszcze nigdy nie kochałem nikogo tak mocno. Całym sobą. Każdym milimetrem mojego ciała i każdym skrawkiem duszy. Zdejmuję z niej biały top i rzucam za siebie. Całuję jej szyję, ale po chwili przestaję i patrzę jej w oczy. Chcę jej to powiedzieć. Pierwszy raz chcę jej powiedzieć, że ją kocham, że jest dla mnie ważna i że marzę, żeby zostać z nią do końca mojego gównianego życia. Już otwieram usta, ale czuję na mojej nodze wibrację telefonu.



Przepraszam, że skopiowałam… duży fragment tekstu, ale tak mi się podoba, że nie mogłam się powstrzymać Jest strasznie piękny Ciekawi mnie, czy ten telefon uratował go od całkowitego pogrążenia się


A jednak telefon go uchronił Mam być wdzięczna detektywowi? Ok. jestem i to bardzo
Na podsumowanie powiem, że ta część podobała mi się najbardziej i że szkoda mi małej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 16:43, 06 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:30, 06 Sie 2010    Temat postu:

Szpilka napisał:
Wiecie co? Nie, nic już lepiej nie piszę. Wstawiam, biorę Ryśka za łapkę i idziemy wpełznąć pod łóżko.



*wyciąga Szpilkę spod łóżka*
*wyciąga Ryśka spod łóżka*

A teraz siadajcie, i róbcie coś z tym, bo pięknie napisane ale zakończone w konwencji znęcania się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:08, 09 Sie 2010    Temat postu:

House_addict Zgadzam się Rzeczywiście trochę tu naplatałam. Jedyne, co mogę powiedziec na swoją obronę jest to: To nie ja. To Ryszard! Ale, że brzmi to okropnie dziecinnie, więc nie mówię nic. Nie, nie lubię trzymać Was w niepewności To tak jakoś samo wychodzi. Naprawdę. Cieszę się, że czytasz

lisek O jeny! Jestes cudowna I wiesz, ja też nie wiem, co napisać... Chyba najlepiej rozpłaczę się ze szczęścia Ja miałabym się obrazić? No co Ty. I nie musisz mnie za nic przepraszać. Rozumiem Twoje wzburzenie Muszę powiedzieć, że coś mi uświadomiłaś. Coś bardzo dla mnie ważnego. Mianowicie to, że jak piszę to faktycznie czuję dokłądnie to samo, co te postaci, które opisuję. Przeżywam razem z nimi wszystko, co może wyglądać idiotycznie dla kogoś, kto mnie obserwuje. Jak piszę, że ktoś zmarszczył czoło to ja też je marszczę, jak napiszę, że ktoś zrobił obrażoną mine to ja też ją robię, jak się śmieją to ja też, jak są smutni to ja również taka jestem. Naprawdę. Jeju, jak to musi wyglądać Wiem, że to nie wystarcza i wiem, jak mizernie to brzmi w porównaiu z tym, co czuję i z tym, co Ty mi napisałaś, ale nie wiem, co innego mogłabym napisać... pozostaje mi tylko marne dziekuję i wstyd, że nie potrafię sklecić czegoś porządniejszego. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, po stokroć dziękuję Jesteś cudowna

Agnes Rysiu mówi, że jest mu przykro, że tak Ciebie denerwuje, ale te sytuacje wydawały mu się najodpowiedniejsze. Och, cieszę się niezmiernie, że uważasz iż tak dobrze oddaję emocję. Jest to bardzo miłe. Dziękuję Ci

mika-house Och, dziekuję za gratulację! Cieszę się bardzo, że się Tobie spodobało i że uważasz tę część za dobrą. Obiecuję, że postaram się napisać jescze lepsze, choć nie wiem czy mi sie uda. Dziękuję raz jeszcze

daritta Oo, widzę, że się zdenerwowałaś Cieszę się, że mimo iż fik budzi u Ciebie tak skrajne emocje to go czytasz. O, i liście Śmieję się, bo budzą wiele miłych wspomnień Dziękuję Tobie ślicznie A takie trzaskanie drzwiami zawsze mi się podobało

Ola336 Och, Lessie, wróciłaś! Lessie, Lessie, wróciła! *biegnie przez całe pola w kierunku wykończonej Lessie*To chyba jakoś tak było, prawda? Liście, liście. Tak, liście Pisane i pisane w nieskonczoność, ale w końcu napisane. Oczywiście obwiniałabym się o Twoje płakanie. Jak możesz w to wątpić? Ale czekaj... hm... płaczesz, bo Cię zatkało? Jak ja lubię tak stawiać ludzi pod murem Tak jak już Ci mówiłam, widzę House bardzo podobnie jak Ty, więc nie powtarzam się z tym długaśnym monologiem na ten temat. Powiem jedynie tyle - House zawsze spada na cztery łapy, prawda? A ta droga pod górkę może być wysłana różami. Żeby było bardziej optymistycznie to każda droga jest wysłana różami. Tylko że... róże maja kolce To, jak bardzo cieszy mnie to, że potrafisz zobaczyć te sceny też ogromnie mnie cieszy i nie bede sie powtarzała z wyjaśnieniem dlaczego. Wiem jakie to uczucie, tzn, zobaczyć coś co opisze autor, nieraz go doświadczam i jest fantastycznie. I na końcu znów fragment tekstu przy którym długo siedziałam. Liście i to. Cieszę się, że Ci się podoba, że potrafisz dostrzec nie tylko to, że nie jest kolorowo, ale również docenić to, jak opisane są wszelkie szarości ich życia. Dziekuję Ci bardzo I Twój komentarz wcale nie jest dziwny! Jest cudowny

ot_taka *pozwala się wyciągnąć spod łóżka* Od razu protestuję. Jakie znęcanie się? Tak tylko sobie piszę Cieszę się, że czytasz i że się Tobie podoba

Przyznam tutaj cichutko, że dobiajmy do końca Zostały jeszcze trzy części. Razem z tą oczywiście. Przynajmniej tak mi się wydaje Zostały nam trzy rozmowy. Po jednej na część. Teraz jest krócej niż ostatnio i nie ukrywajmy... no, mniej mi się to podoba. Dziś się nie chowam, bo chyba nikt nie będzie strzelał


Część 11


Siedzę sobie w domu. Dla jasności, w moim domu. Piję wodę z żółtego kubka. Już nawet nie mam ochoty na alkohol. Naprawdę. Doszedłem już do tego momentu, w którym nawet picie nic nie daje. A jeśli nic nie daje to, po co pić i dodawać do zmartwień porannego(lub niekoniecznie) kaca? Ta woda w zupełności mi wystarcza. Mam zajęte czymś dłonie i odnoszę wrażenie, że coś robię. Woda wcale nie jest taka zła. Serio. Jak wypijesz jej odpowiednio dużo, powiedzmy dziesięć, dwanaście litrów, to nawet zaczyna smakować. Wiem z własnego doświadczenia. Jeśli mogę wam coś doradzić to nie chciejcie, żeby woda wam zasmakowała. Pijcie taką niedobrą. Po tych dziesięciu litrach okropnie chce się sikać!

Nie poszedłem dzisiaj do pracy. Wczoraj też nie. Bo niby, po co? Nie zrobiłbym tam nic wartościowego. Nie mam do tego głowy. Poza tym istniało prawdopodobieństwo(i to całkiem spore), że natknąłbym się na Cuddy. Właśnie, Lisa! No cóż, nie odezwałem się do niej od tamtej… wymiany zdań. Jestem na nią obrażony i uważam, że mam do tego pełne prawo. Ona najwidoczniej również tak uważa, ponieważ do mnie nie zadzwoniła, nie przyszła ani nie dała znaku swojego nędznego żywota. Nie zainteresowały jej nawet moje dwudniowe wagary. Wilson na razie nie przyszedł, ale jeśli mam być szczery to spodziewam się jego wizyty jeszcze dziś około szóstej wieczorem. Na pewno przyjdzie i będzie mnie przesłuchiwał. Ja będę udawał, że mnie to wkurza i ostatecznie wszystko mu powiem. On strzeli jedną ze swoich gadek i rozejdziemy się w dwie różne strony z pozornymi uśmiechami zadowolenia wymalowanymi na twarzach. Będzie tak jak zawsze. Różnica jest tylko w tym, że akurat teraz moje problemy są prawdziwe, a nie głupie i błahe. Tym razem to nie są wygłupy i dziwaczne sytuację, w które się wplątuję. To chyba jest życie dorosłego człowieka. Przerasta mnie to wszystko, co najmniej dwukrotnie.

Od dwóch dni cały czas pada. No dobra, leje. Non stop. Bez chwilki przerwy. Jestem już tym zmęczony. Ciemnym niebem, kroplami deszczu na szybach, mokrą głową, gdy wyjdę na zewnątrz, odgłosami piorunów i ogólnie całym życiem tak szarym jak niebo za oknem. A była taka piękna pogoda. Taka cudna jesień. I wszystko się popieprzyło.

Właśnie, dlatego siedzę w domu i piję wodę. Komu chciałoby się cokolwiek robić przy takiej pogodzie? Nikomu. I mnie również się nic nie chce. Opieram nogi o stolik, a głowę o oparcie fotela. Przymykam oczy i wsłuchuję się w odgłos odbijających się o szyby kropelek deszczu. Jaką one melodię wystukują! Wiele instrumentów słyszałem i muszę przyznać, że te krople są w pierwszej dziesiątce. Gdy dochodzą do pięćdziesiątej zwrotki przerywa mi natarczywe pukanie do drzwi. Nagle otwieram oczy tak, jakby ktoś obudził mnie mocnym szarpnięciem. Przestraszyłem się tego pukania. Spodziewałem się, że porazi mnie światło, ale nie. Jest już ciemno. Musiałem zasnąć. Przecieram dłonią twarz i niechętnie wstaję. Wlekę się do drzwi niekoniecznie się śpiesząc. W końcu otwieram.

- Wejdź – mówię tylko i wracam na fotel. Wilson drepta za mną i siada obok. – Czego chcesz?
- Porozmawiać z tobą. – Przewracam oczami i wzdycham ciężko. - Rano widziałem się z Cuddy. Nie wygląda najlepiej. Dlaczego nie przychodzisz do pracy? Rozmawiałeś z nią?
- Z pracą? – pytam głupkowato i uśmiecham się nieznacznie.
- Nie, głupku! Z Cuddy. – Chyba się zirytował. Jeju, nawet zażartować nie można.
- Owszem. Właśnie, dlatego nie byłem w pracy. Nie chcę się z nią widzieć.
- Pokłóciliście się? – Wzruszam ramionami, robię niewyraźną minę i biorę głęboki oddech.
- Można tak powiedzieć.
- Co to znaczy? Albo się pokłóciliście, albo nie. Nie można tak jakby się pokłócić.
- W takim razie się pokłóciliśmy. Trochę się wkurzyłem.
- Dlaczego?
- Co to jest? Przesłuchanie? – Biorę ze stołu moją szklankę i piję kilka łyków wody. Mówię wam, nie jest znowu taka zła.
- Nie. Wiesz… martwię się o was. O ciebie. Nie chcę, żeby było tak jak kiedyś. Nie chcę, żebyś znowu musiał się po wszystkim zbierać całymi miesiącami. Wolę, żebyś naprawił to, co się zepsuło lub zostawił to wszystko w diabły już teraz. Nie powiem ci, co byłoby tutaj najlepsze, jeśli nie wiem, co się stało. Pewnie i tak ci tego nie powiem, bo tylko ty sam możesz wiedzieć, co powinieneś zrobić. Tym razem rozum ci nie pomoże, House. Czas skorzystać z tego, co czujesz, a nie z tego, co wiesz. Wiem, że to dla ciebie niełatwe, dlatego chcę pomóc. Jeśli nie chcesz to sobie pójdę. – Wilson wstaje i idzie w stronę drzwi. Nie jest na mnie zły. Jest raczej bardzo smutny i chyba mi współczuje. Jak ja tego nie lubię! Krzywię się w duchu. Wiem, że nad tym uczuciem nie można zapanować. Też niekiedy współczuję. Słyszę jak James otwiera drzwi.
- Nie wychodź – mówię bardzo cicho. Stanowczo nie chcę być teraz sam. Może Wilson nie jest najlepszym towarzystwem. Będzie pytał, analizował, radził… Brr… coś strasznego! Ale najważniejsze, że będzie. Może tak naprawdę to chcę, żeby ktoś mi coś poradził? Może chcę, żeby ktoś chwycił mnie za rękę i poprowadził w odpowiednie miejsca, wszystko za mnie powiedział, wszystko za mnie zrobił i zostawił dopiero, gdy wszystko będzie w porządku? Tak, chyba tego właśnie potrzebuję. Wilson zamyka drzwi i wraca na poprzednie miejsce.
- Mówisz czy milczymy?
- Milczymy. – Brzmi to jak wyrok, ale z niczego nie ucieszyłem się tak bardzo jak z tego, że on mi to zaproponował. Siedzimy tak z pół godziny. Wilson wstał tylko po szklankę i również popija wodę, której ostatnio u mnie nie brakuje. W końcu ta cisza zaczyna mnie męczyć. Ile można podziwiać głębię żółci kubka? – Powiedziałem jej. Tak jak mi mówiłeś. Właściwie, to nie powiedziałem jej tak od razu. Powiedziałem jej dopiero dwa dni temu, bo przedtem nie powiedziałem. Wiem, że mówiłeś, że tak byłoby najlepiej, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. I jak do niej zadzwoniłem to ona znowu powiedziała mi to, co wtedy. No i, ja jej powiedziałem, że mi powiedziałeś…
- Ej, ej, ej! Ja nic nie rozumiem. – Wilson odwraca się bardziej w moim kierunku i składa ręce na kolanach. – Opowiedz mi wszystko od początku i bardzo powoli. – Patrzę na niego zdziwiony i chyba odrobinę zagubiony. Rzadko się tak czuję. Za bardzo przylgnęła do mnie łatka pod tytułem: pewność siebie. Trudno mi się pogodzić z jej nieobecnością.
- Pojechałem do Cuddy po naszej rozmowie. – Spoglądam na niego, żeby się upewnić, że mnie rozumie. – Gdy dojeżdżałem na miejsce zobaczyłem Lisę z Lucasem i Rachel. Zatrzymałem się i przyglądałem im przez chwilę. Wyglądało na to, że nieźle się bawili. Gdy Lucas sobie pojechał nie mogłem do niej iść, bo na pewno bym się z nią ostro pokłócił. Zadzwoniłem i wypytałem o wszystko tak jak ostatnio. Znowu mnie oszukała. Nie wspomniała słowem o Lucasie. – Robię przerwę i drapię się z roztargnieniem po głowie. Wilson ma zasmuconą minę, ale słucha uważnie nie przerywając mojej chwili szczerości. – Dopiero dwa dni temu powiedziałem jej, że wiem o wszystkim. Najpierw się pokłóciliśmy, potem… pogodziliśmy, później zadzwonił Lucas i ona… - Odchrząkam. Nie wiem, jak mam mu to wytłumaczyć. – Dobra, mieliśmy uprawiać seks, a ona zostawiła mnie i poszła odebrać telefon od niego. I się wkurzyłem. Ona też zaczęła się drzeć. Mówiła rzeczy, których wolę nie powtarzać i w ogóle o nich nie pamiętać. Wyszedłem i do tej pory ze sobą nie rozmawiamy. Koniec historyjki.
- Mówiła ci, dlaczego spotyka się z Lucasem? – Wydaję mi się, że Wilson musiał długo myśleć czy zadawać te pytanie. Przynajmniej takie sprawia wrażenie.
- Jest chory. Nie wiem, co mu jest i szczerze mówiąc średnio mnie to interesuje. Lisa uważa, że on potrzebuje teraz wsparcia i towarzystwa.
- No, może ona ma trochę racji. Może on rzeczywiście… - Posyłam mu takie spojrzenie, że od razu milknie. Nie robię tego celowo. Normalnie na niego spojrzałem, ale widać musiał zobaczyć coś w moich oczach.
- Niech ona się spotyka, z kim chce. Mam to głęboko w dupie! Niech sobie robi to, na co tylko ma ochotę! Ja oczekiwałem jedynie, że nie będzie mnie okłamywać. No, może jeszcze, że w sytuacjach, w których będzie miała wybór wybierze mnie, a nie kogoś innego. Czy to tak dużo? Czy za dużo od niej chciałem? Nie raz mam wrażenie, że ja sam zrobiłem dla niej dużo więcej, niż oczekiwałem od niej w moich marzeniach.
- To ją zostaw. House, po co się starasz skoro ona nie chce? Po co dajesz z siebie sto procent skoro ona daje najwyżej dziesięć? Przyznam, House, powiem coś okropnego i coś, za co się serdecznie nie znoszę, myślałem, że to ty nawalisz. Myślałem, że nie dasz rady, że zbyt długo z nikim nie byłeś. Uważałem, że Cuddy jest dojrzalsza niż ty, że ona będzie podejmowała odpowiedzialne decyzje i że wybrała ciebie, jako kogoś na całe życie. Pomyliłem się. Myliłem się na całej linii. Nie wiedziałem, że można tak mało znać kogoś, kogo zna się najlepiej. Przepraszam. I teraz, jako twój przyjaciel, jako twój, a nie wasz, powiem ci, że powinieneś ją zostawić. Ona na ciebie nie zasługuje.
- Ale ja ją kocham – jęczę i ukrywam twarz w dłoniach. Cisza. Tylko tego się spodziewałem. Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nie powinienem tego mówić. Po prostu wypowiedziałem na głos moje myśli. Pierwszy raz wymówiłem to głośno. Dlaczego, do cholery, do Wilsona, a nie Cuddy? On ma rację. Ona nie zasługuję na to, żeby tak ją kochać. Ale co ja poradzę na to, że kocham? Nie powiem, że nie mogę bez niej żyć. Byłoby to kłamstwo. Mogę. Oczywiście, że mogę. Każdy, kto mówi: nie mogę bez ciebie żyć, kłamie. Może, może, na pewno może. Pytanie czy chce? Ja nie chcę, bo co to byłoby za życie?


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:15, 09 Sie 2010    Temat postu:





Myślałam co napisać, myślałam, myślałam i aż się zmęczyłam Na samym początku, spojrzałam na długość I wiesz co? Już na wstępie mnie zatkało. Czemu tak krótko Nie, to nie miało zabrzmieć śmiesznie Przywykłam, że piszesz długie części i polubiłam to A tu? Ani się obejrzałam, a już przeczytałam Tak więc składam zażalenie Gdzie jest książka próśb i zażaleń? *rozgląda się dookoła * Następna część ma być zdecydowanie dłuższa
Dzisiaj nie będę niczego cytować Nie, to nie jest tak, że mi się nic nie podobało Nie! Wręcz przeciwnie Ta i ta wcześniejsza część… Nie wiem czemu, ale… przebiły nawet te piękne wesołe z samego początku, przy których tak bardzo chciałam, żebyś została Może też mam huśtawkę nastrojów i od poprzedniej części polubiłam i mam chęć czytać właśnie coś smutnego i dającego do myślenia? Szpilko, co ty zemną robisz? Ja się grzecznie pytam, co?
Zdziwiłam się, że House pije zamiast alkoholu wodę Przyznam, że na początku trochę mnie to śmieszyło, ale później… no nie wiem jak to nazwać… ta woda dodała dramaturgii, sprawiła, że bardziej mi go było żal? Nie potrafię tego nazwać, ale coś jest w tej wodzie (dziwnie to zabrzmiało, jakby ktoś mu cos do niej dosypał ) Pogoda za oknem jest identyczna jak za moim własnym I te krople… jak ty świetnie potrafisz opisywać takie rzeczy Zazdroszczę Rozmowa z Wilsonem Fajnie, że do niego przyszedł i go wysłuchał Podobało mi się, że tym razem nie bronił Cuddy i przyznał się do błędu Ale w końcu to Wilson, prawda? Wyznanie House’a Szkoda mi go Tak wiele przeszedł Zasługuje na szczęście A tu kolejny raz los sobie z niego drwi To ostatnie zdanie, a właściwie chyba dwa, mnie trochę martwią Mam nadzieję, że go nie uśmiercisz I House! Ty też nie możesz się uśmiercać! Żyj według mojego kochanego cytatu :
„Wiem, że czasami bywa źle, ale zapamiętaj jedno – po każdej ciemnej nocy przychodzi jasny dzień. Więc nieważne, jak jest, wypnij klatę, trzymaj głowę w górze i poradź sobie z tym.”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pon 17:00, 09 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:04, 09 Sie 2010    Temat postu:

Chciałam być pierwsza, ale Ola jak zwykle wepchnęła się przede mnie Dobra, dobra, już komentuję.

Rozdział jest krótki. A nawet bardzo krótki. Nie wiem czemu i szczerze mało mnie to obchodzi. Bo nie ilość, a jakość, jak zawsze powstarzam. A jakość jest światna. A nawet prześwietna. Nie mylić z prześwietlną, bo takie mogą być tylko jarzeniówki i miecze świetlne. Dobra, coś się ze mną dzieje. Przepraszam.

W tym rozdziale pokazałaś to, na co czekałam od dawna. A mianowicie pradziwego, przyjacielskiego Hilsona Moje serce zaczęło bić trzy razy szybciej. Aż sama się dziwę, że jeszcze nie zeszłam na zawał

House powiedział, że kocha Cuddy w całkowicie naturalny, House'owy i nie słitaśny sposób. Pokazać coś takiego to sztuka. A więc ty, Szpilko, jesteś sztukmistrzem

Ogólnie było cudownie, czekam na jego rozmowę z Lisą.

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:06, 09 Sie 2010    Temat postu:

Wiesz, tak sobie Ciebie tak czytuję od jakiegoś czasu... właściwie to przeczytałam wszystkie ficki, które tu umieściłaś Dobra jesteś

No i w końcu postanowiłam przemówić... Wyrazić głęboką radość z tego, że tym razem to nie House jest katem Cuddy! Genialne, bo we wszystkich fikach jakie czytałam, to zawsze House coś psuje, a tu... surprise! Nie wiem jaki będzie koniec, ale pewnie będzie dobry i idealnie wpasowany w całość. Powodzenia i weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:52, 09 Sie 2010    Temat postu:

Szpilko, takie to smutne, a takie piękne...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:37, 10 Sie 2010    Temat postu:

omg!! moje serce szybciej bije.. takiego pięknego, prawdziwego hilsona trzeba mi było
już dawno nie czytałam takiej wymiany zdań między nimi

żal mi housa i podzielam zdanie wilsona, ona nie jest warta grega!!
ale on do niej wróci ja to wiem, prawda Szpilko??

ogólnie cała część przepiękna, choć smutna.. napisana po mistrzowsku, po prostu genialnie...

czekam na c.d. i szczęśliwe zakończenie całego fiku
Wena ogromniastego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:04, 11 Sie 2010    Temat postu:

Szpilko teraz to ja jestem bliska płaczu ale od razu mówię, że to nie ma nic wspólnego z kolejną częścią o tym dopiero teraz

House, mój kochany House Uwielbiam jak wchodzisz mu do głowy i opisujesz nam co tam znalazłaś
Hej, ale on nie może się poddać, nie może uciekać
Hilson taki Hilsonowaty Tylko Wilson ja wiem, że on dla House chce jak najlepiej, ale tego się nie spodziewałam Sziplko chcę Ci powiedzieć, że zaczynam się bać. Jest cholernie serialowo i właśnie zdałam sobie sprawę, że Twój fik bez problemu mógłby mieć miejsce w serialu i to mnie przeraża. ALe jest coś jeszcze... wiem, że cokolwiek napiszesz ja to kupię bo kupiłaś mnie już pierwszym swoim fikiem i z każdym kolejnym, masz we mnie coraz większą wielbicielkę

Wena MISTRZU


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:09, 14 Sie 2010    Temat postu:

Ola Twoje zażalenie odnośnie dlugości zostało rozpatrzone jedynie wstępnie pozytywnie To część jest troszkę dłuższa. Ale wiesz, co? To nie ta część była taka krótka. To tamte były takie długaśne Co ja z Tobą robię? Nie wiem. Pewnie zaczynam Cię przekabacać, żebyś polubiła również niewesole fiki. Jak widzę idzie mi calkiem dobrze. A o uśmiercaniu kogokolwiek już Ci wszystko wyjaśniłam. Dziękuję pięknie i cieszę się, że Ci się podoba

Agnes No Ola się tak wpycha, bo ma ten radar O długości się nie wypowiadam. Jest taki, bo powiedziałam w nim wszystko, co miałam i zajęło to tyle miejsca. Cieszę się bardzo, że się Tobie spodobało. Lisa będzie potem. Dziękuję

advantage Że chcialo Ci się tyle czytać. Dziękuję. To bardzo miłe. Cieszę się, że wierzysz w to, że koniec będzie pasował do całości. Ja osobiście uważam, że jest jedynym dobrym zakończeniem, ale nie mnie to oceniać. Dziękuję bardzo

ot_taka Dziękuję pięknie Jak Ty umiesz jednym zdaniem tyle mi powiedzieć. Naprawdę dziękuję

mika-house Och, ogromnie się cieszę, że spodobała Ci się ta rozmowa. Ja sama miałam co do niej wielkie wątpliwości. Czy zakończenie będzie szczęśliwe, czy też nie... mam nadzieję, że będzie tu pasowało. Dziękuję Tobie pięknie

lisek Mnie też przeraża to, że pomyślałaś, że takie coś mogłoby się dziać w serialu. Bardzo mnie to przeraża i absolutnie nie chciałabym tego oglądać. W serialu ma być fajniej, o wiele fajniej. Kupiłam Liska, kupilam Liska Miło mi to slyszeć. Chociaż ktoś nie ucieknie z wielkim krzykiem Mistrz, rozplemił się na mój fik? Jaki tam ze mnie mistrz? Taki jakiś niedorobiony. Może z przeceny? Z wadami produkcyjnymi?



Część 12(Tasiemiec dobiega końca ta część jest przedostatnią. Że tak powiem, przed Wami rozmowa numer dwa)


Jest już wieczór. Za chwilkę wybije ósma. Pada deszcz, jak zwykle ostatnimi czasy. Jestem przemoczony, bo nie mogę się przemóc by wejść do środka. A specjalnie przyjechałem taksówką! Kurcze, wydałem piętnaście dolców i mimo to wyglądam jak zmokła kura. Nie chcę wejść, ponieważ boję się tego, co będzie w środku. Na podjeździe stoi jego samochód. Pewnie jest z nią. Na pewno prowadzą jakąś wysoce interesującą rozmowę o przemijaniu lub nadziei. Głupio byłoby im przerywać, nie? Może nie jest to zbyt taktowne, ale robi mi się zimno. Pokonuję zabójczy dystans czterech kroków i wchodzę pod daszek. Wiem, jestem kretynem. Moknę, a obok jest daszek… Po prostu nie pomyślałem. Przez chwilę trzymam dłoń w powietrzu, ale dochodzę do wniosku, że muszę wyglądać dość debilnie, więc pukam. Głośno, zdecydowanie i pewnie. Same przeciwieństwa tego jak się czuję. Otwiera mi Lucas. Przyznam, że w tym momencie chciałem go walnąć w pysk. Myślałem, że każdy ma granicę pecha, jakie go spotyka w życiu, ale najwidoczniej moje granice są bardzo odległe. Istnieje również możliwość, że w ogóle takowych granic nie ma i moje istnienie z góry skazane jest na porażkę.

- Cześć – mówię najbardziej przyjaznym tonem, na jaki mnie stać. Staram się udawać zaskoczonego jego widokiem i całkowicie nieskrępowanego jego obecnością. Jakbym mówił do siebie to uznałbym, że średnio mi to wychodzi, ale detektywa pokroju Lucasa powinno to w zupełności zadowolić. – Jest może Lisa? – Uśmiecham się w dość przyjemny sposób.
- Tak, jasne. – Lucas przeczesuje dłonią włosy najwyraźniej zakłopotany. – Wejdź, proszę. Lisa musiała pójść do łazienki. Za chwilkę przyjdzie. Wejdź. – Zupełnie niepotrzebnie wskazuje mi drogę do salonu. Gdy uświadamia sobie, że ten gest jest zbędny zmienia go w kłopotliwe podrapanie się po głowie. Wykrzywia usta na kształt specyficznego uśmiechu i przysiada niepewnie na samym brzeżku kanapy. Przyznam, że obawiam się, że spadnie. Ja sam nie siadam. Nie wiem czy Cuddy w ogóle zechce ze mną gadać.
- Co tam u ciebie słychać? – zagaduję przyjaźnie i patrzę na niego. Po chwili uświadamiam sobie, że to wielkie faux pas, bo z pewnością nie jest dobrze skoro Lisa musi poświęcać mu tyle czasu. Robi mi się głupio, bo nie mam ochoty wysłuchiwać nowinek o jego kiepskim samopoczuciu i nie za dobrych wynikach badań.
- Nieźle. Pomału, ale do przodu. – On widać zdaje sobie sprawę, że moja uprzejmość jest tylko pozorna. Jego z pewnością również taka jest. A skrępowanie to tylko strach przed tym, co mogę wymyślić, żeby się nad nim poznęcać. – A co u ciebie?
- Dziękuje, całkiem dobrze. Sypiam, jem, pracuję, nie ćpam, nieraz piję, nie palę. Samo życie. – Lucas uśmiecha się blado. W tym momencie do pokoju wchodzi Cuddy i zamiera w drzwiach na nasz widok. Szczerzę mówiąc nie dziwię się jej. Z pewnością zna nasze opinie na temat tego drugiego i z pewnością obie nie są zbyt pochlebne. Postanawiam się nie pogrążać i przejść od razu do sedna sprawy. Od razu, to znaczy zanim mnie nie wyrzuci z głośnych trzaskiem. – Cześć.
- Cześć. Co tu robisz? Nie wiedziałam, że przyjdziesz. – Już chcę powiedzieć, że ta niewiedza dość rzuca się w oczy, ale gryzę się w język.
- Wiesz, chciałem porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęta. – Zerkam na Lucasa, który zrywa się z kanapy jakby go poparzyła.
- Nie, ja już może pójdę. Nie będę wam przeszkadzał. – Zabiera z oparcia fotela marynarkę i zaczyna ją pośpiesznie narzucać na ramiona. Wychodzi mu to okropnie niezdarnie.
- Nie, nie, nie! Rozmawiajcie sobie. Ja pójdę przywitać się z Rachel – zapewniam i uśmiecham się, co mnie zaskakuje, całkowicie szczerze. Nie, nie bawi mnie to, że Lisa, moja Lisa, będzie rozmawiała z Lucasem. Raczej cieszy mnie fakt, że mam możliwość zobaczenia potwora. – Jest w swoim pokoju? – Nie czekając na odpowiedź odwracam się i znikam w korytarzu. Kurde! Dobrze wyszło czy przegiąłem? Cuddy jest w stanie uwierzyć, że to wszystko mi nie przeszkadza i w spokoju odsunę się w cień? Jeśli zna mnie, choć troszkę wie, że tak naprawdę jestem wściekły. Niech wie, jak się dla niej poświęcam. Ja, któremu nie zależy na niczym poza seksem. Jak ona mogła tak powiedzieć? Potrząsam głową, aby odgonić od siebie niechciane myśli i popycham odpowiednie drzwi.

Rachel siedzi na ziemi i układa puzzle. Wydaję mi się zadowolona. Na pewno nie jest już przeziębiona. Odzyskała utracone barwy twarzy i zwykły uśmiech. Język ma lekko wytknięty na zewnątrz w wyrazie całkowitego skupienia. Na ten widok parskam śmiechem. Odwraca się do mnie. Jeśli tamten wyraz był uśmiechem to ten nie wiem, czym jest. Jej twarzyczka się rozjaśniła.

- Greg! – Wstaje z podłogi i przytula się na mnie. Mierzwię jej włosy prawą dłonią i uśmiecham się pod nosem. Chyba tęskniłem za tym szkrabem.
- Co robisz? – pytam i pozwalam, by zaprowadziła mnie za rękę w głąb pokoju.
- Układam puzzle. Takie wieeelkie. Nie wiem czy sobie poradzę. Układam jej już od kilku dni. – Wyraźnie załamana wysunęła dolna wargę i spojrzała na mnie z lubością. – Pomożesz mi?
- Jasne. – Z niemałym trudem siadam na puchatym dywanie i zaczynamy razem układać puzzle. Rachel poucza mnie jak powinienem to robić, a ja udaję, że bardzo mi pomogła i bez jej wskazówek nie dałbym sobie rady. Na początku śmiałem się, że Lisa tak robi, ale teraz ten entuzjazm i podziękowania za wyjaśnienie rzeczy, które rozumiem od wielu lat wydaję mi się tak naturalny i tak na miejscu jak nic innego. Tak po prostu musi być.
- Długo cię nie było – mamrocze po pewny czasie, czym nieświadomie wprawia mnie w zakłopotanie. – Dlaczego? Gdzie byłeś?
- A co powiedziała ci mama? – pytam po dłuższej chwili uznając, że lepsza będzie jedna kiepska wersja, niż dwie prawdziwe.
- Mama powiedziała, że wytłumaczysz mi to wszystko jak się ze mną zobaczysz. – Mała patrzy na mnie. Przerywa nawet układanie puzzli. Cholerna Lisa! Zawsze wszystko zrzuca na moje barki. Już chcę coś powiedzieć, ale potwór mi przerywa: - Mama płakała po tym, jak byłeś u nas po raz ostatni. Krzyczała na ciebie, a ty krzyczałeś na nią. No i płakała jak wyszedłeś.
- Płakała? – Przyznam, to głupkowate pytanie, bo przecież Rachel już mi to powiedziała. Nawet dwukrotnie, ale tylko to cisnęło mi się na usta. Czyli trochę było jej żal tego wszystkiego? W moim sercu zapłonęła nadzieja. Nie iskierka, ale całe ognisko. Rachel przytakuje mi skinieniem głowy. Nie patrzy mi w oczy. Obraca w dłoni jeden kawałeczek układanki. – Przyszedłem ją przeprosić, wiesz? – Podnoszę jej główkę w górę unosząc podbródek. Zmuszam ją tym samym, by na mnie spojrzała. Jak ja mam jej to wszystko wyjaśnić? Patrzę się na nią bardzo długo.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Zastanawiam się czy zrozumiesz – mruczę i wzdycham ciężko. Puszczam jej podbródek i spuszczam wzrok na dół. – Pamiętasz jak Maggie poszła się bawić z Daisy zamiast z tobą? – Rachel przytakuje niepewnym ruchem głowy, którą pochyla na prawo tak, jakby nie do końca rozumiała, co to wszystko ma do tego. Maggie jest najlepszą przyjaciółką potwora, a Daisy to jedna z dziewczynek mieszkających niedaleko stąd. – Byłaś zła i płakałaś, bo wolałaś, żeby bawiła się z tobą. Takie uczucie to zazdrość. Jest okropne i zazwyczaj niesprawiedliwe, takie bez sensu. Bo przecież Maggie może bawić się z kimś innym, niż ty, prawda? – Rachel znów przytakuje. – Pokłóciłem się z twoją mamą, ponieważ byłem o nią zazdrosny. Byłem zazdrosny, że wolała porozmawiać z wujkiem Lucasem, niż ze mną.
- Ale przecież oni tylko rozmawiali. A wujek się ze mną bawił. On jest naprawdę fajny.
- Wiem. Mówiłem, że to głupie uczucie. Zazdrość zazwyczaj nie ma sensu, ale bardzo trudno się jej pozbyć. Trudno zrozumieć to, że ona naprawdę jest bez sensu. I właśnie, dlatego tak długo mnie nie było. Musiałem to zrozumieć. A mnie najłatwiej rozmyśla się nad takimi sprawami, gdy jestem sam.
- Dlaczego? – Wzruszam ramionami i uśmiecham się smutno.
- Nie wiem. Taki już jestem.
- Myślałam, że nas zostawiłeś. Tak jak wujek. – Oczka małej lśnią od napływających łez, a ona podciąga noskiem. Zalewa mnie fala czułości i nieopisanego smutku. Wiem teraz jak bardzo krzywdzą ją moje zmiany nastroju, moje potrzeby, moje pragnienia pozostania chwili w samotności, mój egoistyczny światopogląd, moje stawianie siebie na pierwszym miejscu wszystkiego, moje myślenie tylko o własnych uczuciach, moje analizowanie cudzych zachowań, moja trudność w okazywaniu uczuć i w ogóle jak ja ją krzywdzę. Samym sobą. Swoim życiem i zachowaniem. I wiem, że muszę coś z tym zrobić. Muszę jej nie tyle pokazać, co powiedzieć, jakie miejsce zajmuje w moim życiu. Muszę przestać tyle myśleć. Chciałbym umieć czuć.
- Słuchaj, Rachel, musisz o czymś wiedzieć. – Chwytam ją za ramiona i ustawiam tak, żeby patrzyła prosto na mnie. Widzę, że niedługo będzie płakała. Ma tak smutne oczy. - O czymś bardzo ważnym. Słuchaj uważnie, bo nie łatwo mi przychodzi mówienie o tym. Nie powtórzę tego prędko. Widzisz, ja… - W tym momencie drzwi do pokoju otwierają się i staje w nich Cuddy. Na nasz widok zatrzymuje się nagle. Po sekundzie reflektuje się i uśmiecha.
- Rachel, wujek już idzie. Chciałby się z tobą pożegnać. – Mała patrzy na mnie, na Lisę, w końcu na drzwi. Powtarza ten manewr kilka razy i w końcu zatrzymuje spojrzenie na moich oczach. Tak jakby szukała w nich podpowiedzi, co teraz powinna zrobić. Cholera! Powinna zostać i słuchać tego, co mam jej do powiedzenia, a nie lecieć do tego debila.
- Idź, pożegnaj się z wujkiem – mówię przez ściśnięte gardło i puszczam jej ramiona. Ona patrzy na mnie jeszcze przez chwilę, po czym odwraca się niechętnie i znika w drzwiach zerkając na mnie jeszcze kilkakrotnie. Zostaję sam z Cuddy, która opiera zaplecione ręce na piersiach i patrzy na mnie niepewnie.
- Porozmawiamy teraz?
- Po to tutaj przyszedłem – mamroczę cicho i z trudem wstaję z podłogi.
- Zrobię herbatę. – Dlaczego zawsze jak coś się dzieje ludzie piją herbatę? To głupie. Mimo to przytakuję. Nie chcę psuć tej tradycji z piciem herbatki przy wszystkim możliwych okazjach. Cuddy znika, a ja zostaję w pokoju Rachel. Potwór po chwili wraca. Ma dziwną minę. Trudno mi powiedzieć, czy jest wesoła, czy smutna. Jest taka niewyraźna.
- Ej, co jest? – pytam i nachylam się nad nią. Ona wzrusza ramionami i odchodzi parę kroków w kierunku łóżka. Wzdycham ciężko, patrzę na drzwi i siadam na łóżku. Rachel przyciągam tak, żeby stała obok mnie. – Powiedz, co się stało? Jesteś smutna.
- Wszyscy tacy są. Wujek sobie poszedł i ty na pewno też sobie pójdziesz. – Wbija wzrok w moje buty, a ja postanawiam, że skończę to, co zacząłem choćby się waliło i paliło.
- Miałem ci coś powiedzieć, pamiętasz? – Młoda przytakuje i wreszcie na mnie spogląda. – Chciałem ci powiedzieć, że… was obie… ciebie i mamę… ja… bardzo was obie kocham, wiesz? I zrobię wszystko, żeby twoja mama mi wybaczyła to, że tak długo mnie nie było. – Wzdycham ciężko i puszczam dłoń Rachel, którą nieświadomie chwyciłem. Ta oplata mi rączki wokół szyi i cała do mnie przylega. Ogarnia mnie ciepło tak, jakby ktoś otulił mnie grubym kocem, posadził przed kominkiem i wręczył kubek z parującą… herbatą, a jakżeby inaczej. Z pewnością jest to niesamowicie miłe uczucie i chciałbym doświadczać go częściej.
- Ja też cię kocham – oświadcza cichutko bardzo poważnym tonem, co niesamowicie mnie bawi. Uśmiecham się i podszczypuję ją w bok.
- Baw się dalej, a ja pójdę porozmawiać z twoją mamą. Trzymaj za mnie kciuki. – Mierzwię jej włosy, wychodzę z pokoju i idę w stronę kuchni. Wiem, że nie będzie to rozmowa ani łatwa, ani tym bardziej przyjemna. Gdy teraz na to spojrzę, to chyba nie mam nawet ochoty jej przeprowadzać.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szpilka dnia Nie 10:35, 15 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:14, 14 Sie 2010    Temat postu:






Oho… i od samego początku robi się ciekawie
Ja mu się w ogóle nie dziwie Ja bym pewnie zrobiła panu detektywowi wiele innych ciekawszych i boleśniejszych rzeczy, ale o tym może innym razem Dobrze, że się pohamował i go nie uderzył
Krępująca ta rozmowa… wiem, że dla niektórych to teraz zabrzmi głupio, ale czuję nieprzyjemną atmosferę Serio Siedzę sobie gdzieś w tym salonie i czuję, że jest niemiła atmosfera Najchętniej bym stamtąd uciekła, ale nie zrobię tego, bo chcę wiedzieć, co jest dalej


Jejku… Ty idioto! (Musiałam to napisać ) Jeszcze po tym wszystkim takie myśli i rozterki? Mam ochotę go strzelić, żeby się opamiętał On tak bardzo się starał i stara, a ona… Ok wdech, wydech, wdech a teraz liczymy do dziesięciu Pomogło Mój biedny House Smutno mi…


Kochana Rachel Wiesz, że na nią czekałam I właśnie! Dlaczego ona każę mu wszystko wyjaśniać? Znowu mam ochotę ją zabić… Nadzieja? House! Ja cię błagam! Ty miałeś z tym skończyć, a nie! Ona naprawdę nie jest ciebie warta!



Muszę przestać tyle myśleć. Chciałbym umieć czuć.


Piękne zdanie A właściwie dwa zadania Bardzo, ale to bardzo mi się spodobały



Cała rozmowa z Rachel… wzruszyłam się To coś niesamowitego Gregory House potrafi pięknie rozmawiać z dziećmi Coś wspaniałego Mimo że smutnawo, to tak jakoś cieplej na sercu mi się zrobiło Nasz diagnosta wiele się nauczył Chociaż… czy w ogóle ktokolwiek oparłby się tej małej? Piękne wyznanie Nie wiem co jeszcze napisać? Chyba i tak mój komentarz trochę pogmatwany jest… Trochę złości mnie fakt, że on po tym wszystkim chce jeszcze raz spróbować… Ale ok. Niech próbuje



Bardzo mi się podobało i czekam z niecierpliwością na ostatnią część


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Sob 20:48, 14 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:45, 15 Sie 2010    Temat postu:

Jeju... W tym rozdziale jest tyle ciepła, takiego dziecinnego i radosnego, a jednocześnie dziwnie poważnego. To tak jakby siedzieć przed kominkiem w nocy, kiedy za oknem pada deszcz. Naprawdę, cudownie to opisałaś, Szpilko. Rozczuliłaś mnie totalnie, aż mi się płakać zachciało.

Rachel jest wspaniała. Potrafi zmusić House'a do wydobycia z siebie najbardziej ludzkich cech, emocji, które tak skrupulatnie ukrywał przez lata. Jedno wielkie WOW. Pojechałaś po emocjach.


Nie dziwię się House'owi, że chciał strzelić Lucasa. Facet zachowywa się tak, jakby House wszedł do jego domu, porozmawiać z jego dziewczyną. A przecież jest zupełnie odwrotnie. To Lucas jest nieproszonym gościem, który niewiadomo po co wpycha się do życia Cuddy. Zresztą, ona tak nie jest lepsza. Zamiast rzucić się House'owi na szyję i to naprawić idzie zaparzyć herbatę. I gdzie tyu logika?

Ogólnie rozdział jest niesamowicie przyjemny, realny, czuć i ciepło rozmowy z Rachel, i zakłopotanie rozmowy z Lucasem i Cuddy. Szkoda, że to już przedostatni, ale lepsze, niż gdyby miał to być tasiemiec. Mam nadzieję, że niedługo znów coś napiszesz, Szpilko.

Ach, zapomniałabym. Taka mała literówka:

Cytat:
Nie czkając na odpowiedź odwracam się i znikam w korytarzu.


Zabawne, ale powinno być czekając.[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin