|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
mika-house
Student Medycyny
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:20, 15 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
część totalnie rozczula nawet największych gburów.. uwierz Szpilko
nie wiem co bym zrobiła lucasowi na miejscu housa... krew lałaby się...
strasznie sie zdziwiłam kiedy house przyszedł do cuddy na rozmowę... widać jak on ją kocha, ją i rachel... fajnie wyobrazić sobie takiego housa... a jeszcze lepiej jak fik jest napisany po mistrzowsku, tak jak ty Szpilko potrafisz
czekam na niestety już ostatnią część
Wena !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:27, 15 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Oj, Szpilko, Szpilko... prawdziwy pełnowartościowy i 100% mistrz z Ciebie nie doceniasz się
Chcesz dowodu na poparcie mojej tezy? Ok. Przeczytaj sobie ten fik od poczatku, część po części, a potem zastanów się, kto mógł to napisać? (wiem, że to Ty nie o to mi chodzi ) chodzi o to, że coś takiego mógł napisać tylko prawdziwy mistrz
Twój styl jest taki... mistrzowski po prostu.
Super się Ciebie czyta
Co do części, jak zwykle... (tak zgadłaś ) mistrzowska
Od pierwszego zdania jak on tam stoi i czeka no po prostu cały House i te przemyślenia
Reakcja Lisy, ja na jej miejscu wezwałabym brygadę antyterrostów tak na wszelki wypadek
Nie sądziłam, że House taki... spokojny i rzeczowy, znaczy wyjaśnił nam co się z nim dzieje w środku, ale jestem z niego dumna, że tego nie uzewnętrznił nie wywalając za fraki tego debila Lisa przejrzy na oczy!!!!!!!!!!! czego Ci jeszcze potrzeba
Rozmowa House - Rachel taka prawdziwa, to jak mała nie chce iść pożegnać się z Lucasem bez jego przyzwolenia, Cuddy powinna się od niej uczyć House ją kocha co udowodnił ponad miarę przychodząc do niej, dla mnie pozostaje tylko jedno pytanie, czy Cuddy kocha go równie mocno jak on ją Bo teraz kolej na nią, House już wystarczająco się stara, ale przecież się nie zmieni, więc pytanie, czy ona kocha go na tyle, by zaakceptować jego świat...
nie trzymaj nas w niepewności
żyję ocziwaniem na tę rozmowę tak samo jak żyję oczekiwaniem na 7 sezon
Buziaki Mistrzu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:32, 15 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpileczko, przymierzałam się do nasmarowania tutaj opasłego hymnu pochwalnego, który zawarłby pewnie wszystkie znane mi superlatywy i wytłuszczone fragmenty, tak piękne, że aż byłoby to niepojęte. Jednak dziś siadając przed komputerem po 14 godzinnej podróży pociągiem znad morza na samiuśkie południe, jestem po prostu wykończona i padam na twarz, marząc o prysznicu i własnym łóżku
Obiecuję, że pod następną częścią znajdzie się długie wypracowanie, które zawrze w sobie wszystko to, co myślę na temat Twojej Twórczości... Dziś proszę o wybaczenie Ale wiedz, że kocham każde słowo tego fika, każdy przecinek i kropkę... Więcej wynurzeń następnym razem
Pozdrawiam gorąco,
wykończona Kika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:30, 16 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam!!!
cały fick czytałam prawie na bieżąco (wakacyjne wyjazdy czasem coś opóźniały), ale jakoś się strasznie rozleniwiłam i prawie nic nie komentuję...
w każdym razie cały ten fick bardzo mi się podoba!
świetnie piszesz, ale to powinnaś wiedzieć
twoje pomysły są zaskakujące
mój słownik jest zbyt ubogi, żeby opisać wspaniałość tego ficka
czekam na następną część!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
daritta
Ginekolog
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:58, 16 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam i kocham To właśnie czuję do tego ficka I choć były momenty,że musiałam powstrzymywac emocje,to i tak go wielbię I to bardzo dobrze,że fick wzbudza tyle emocji w czytelnikach Kurde men. Napisałam to tak,jakby to już była ostatnia część..
Jesteś mistrzem,a to jest genialne. Tak po prostu
Zawarłaś w tej części tyle ciepła i dziecinności,że mam ochotę kogoś przytulić
Bardzo mi się podoba
Relacja House - Rachel jest super.! Oni razem są tacy słodcy
I jeszcze to wyznanie,że je kocha *totalnie się rozpływa*
Czekam na cd Ale ja nie chcę,zeby to się kończyło
Pozdrawiam i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Pon 12:59, 16 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:54, 16 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilka napisał: | Że chcialo Ci się tyle czytać. |
Chciało, chciało to przecież prawie jak książki
Szpilka napisał: | Tasiemiec dobiega końca ta część jest przedostatnią |
Ale masz w planach coś następnego? Bo ja mam jeszcze ponad miesiąc wolnego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:43, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilko! Jesteś genialna! Nigdy nie czytałam ficków, ale wpadłam na ficki NiEtYkAlNeJ, tak więc od czasu do czasu wpadam tu coś poczytać. Tego ficka czytam od początku, bo jest świetny Nie komentuje po każdej części, bo głupio tak za każdym razem pisać to samo, czyli super, świetnie itd.
Wprawdzie mało scen +16 ]:-> ale naprawdę dobrze się czyta i wciąga
A ta pierwsza część powinna się pojawić w serialu Niektóre teksty też pasuja do House'a i to tak bardzo, że jestem pełna podziwu jak to wymyślasz wszystko
Czekam na ostatnia część i może następne ficki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szpilka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:32, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ola Jak to głupio zabrzmi? To dobrze, że odczuwasz nieprzyjemną atmosferę. Tzn... dobrze, że udało mi się napisac coś przez co możesz... ach, źle to zabrzmiało. Trudno to wytłumaczyć. Nareszcie! Doszłam do etapu, w którym czytelnik chce, żeby House rzucił Cuddy Ja już Ci mówiłam, dlaczego Greg chce spróbować, ale to jest zbyt skomplikowane, żeby to powtarzać. W każdym razie bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję i cieszę się, że czytasz Aha, zgłoś się po przeczytaniu. Sama wiesz, po co
Agnes Ogromnie się cieszę, że Ci się podoba. I bardzo dziękuję za wszystko Kiedyś tam coś napiszę. Pytanie, kiedy
mika-house Cieszę się, że ta część była taka "rozczulająco", bo po części taka właśnie miała być. Dziękuję Tobie bardzo
lisek Ok, może troszkę się nie doceniam, ale Ty zdecydowanie mnie przeceniasz. Wyciągniemy średnią z naszym spostrzeżeń i będzie wszytsko w porządku Nie dałabym rady, żeby to jeszcze raz przeczytać Jak możesz żyć czekając na to coś i na 7 sezon? Ja 7 sezon postawiłabym dużo wyżej, ale to bardzo miłe. Znów uważam, że to zdecydowanie zbyt mało, ale jak zwykle nie wiem, co innego mogłabym powiedzieć... pozostaje mi zwyczajne dziękuję, które oddaję może jedną setną tego, co chiałabym Ci powiedzieć. I to Ty jesteś mistrzem Dzięki wielkie
Kika Oj, że chciało Ci się pisać tu cokolwiek po tak wyczerpującej podróży Swoją drogą fajnie, że się tam nie potopiłaś Hymn pochwalny... wszystkie znane Ci superlatywy... aż mi głupio. I długie wypracowanie... aż się boję, ale skoro twierdzisz, że kochasz każde słowo tego fika to może nie będzie tak źle, co? Dziękuję Ci bardzo
Gorzata Oj, nie przepraszaj mnie, bo nie masz za co. Że niby świetnie piszę... powinnam wiedzieć? Skoro tak uważasz Dziękuję i cieszę się, że czytasz
daritta Ja też mam ochotę kogoś przytulić. Was wszystkich! Cieszę się niezmiernie, że Ci się podoba, że czytasz i w ogóle z wszystkiego się cieszę Dziękuję Ci
advantage Ja też mam ponad miesiąc wolnego jeśli Cię to pocieszy Wiesz, w planach to ja mam bardzo wiele. W poważnych planach mniej. W planach w formie tego, że zaczęłam coś pisać... też coś się znajdzie, ale to ogolnie jest strasznie poplątany pomysł. Więc palny to ja mam, ale ostatnio nie mam chęci. To co czytacie tutaj napisałam już dawno i obecnie mam przerwę. Mam jednak nadzieję, że minie mi ona do końca sierpnia
JaYeti Miło mi, że czytasz Cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieję, że do końca się to utrzyma. Tzn, do końca tego fika. Dziękuję Ci bardzo
Oj, nie wiem jak ja mam Wam wszystkim dziękować. Naprawdę, nie wiem. Wszyscy jesteście cudowni. Udało mi się przebrnąć przez ten niesamowicie długi fik(53 strony w Wordzie ). Dłuższy wywód na końcu...
Część 13(pechowa, bo ostatnia choć może to jest jej plus )
Wchodzę do kuchni. Cuddy siedzi przy stole i ściska w dłoniach parujący kubek z herbatą. Naprzeciwko niej stoi drugi, zielony, ten, z którego zwykle korzystałem. Domyślam się, że to miejsce jest przygotowane specjalnie dla mnie, więc odsuwam krzesło i siadam. Milczymy przez chwilę. Wiem, to ja powinienem rozpocząć rozmowę, ale nie wiem jak.
- Długo nie przychodziłeś. – W pierwszej chwili nie wiem, o które nieprzychodzenie jej chodzi, ale wskazuje głową na przestrzeń za mną i domyślam się, że mówiła o moim długim pobycie u Rachel.
- Ach, tak, może długo. Rozmawiałem sobie z Rachel. Pokazywała mi jak układać puzzle. – Lisa macha głową na kształt: aha, już rozumiem i znów milczy. – Słuchaj, przyszedłem, ponieważ chciałem cię… chciałem cię przeprosić za moje zachowanie.
- Dużo czasu ci to zajęło. Myślałam, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. Cieszę się, że przeprosiłeś. To bardzo miłe z twojej strony. – Nie mogę pozbyć się wrażenia, że ton jej głosu jest niesamowicie urzędowy. No wiecie, taki suchy, wyprany z wszelkich emocji, obojętny i rzeczowy. Krzywdzący w momencie, kiedy chcesz powiedzieć coś ważnego. Dla mnie to, co powiedziałem… no, to bardzo wiele mnie kosztowała. Nieprzespane noce, godziny letargu, rozmyślań, walki z samym sobą. Dla mnie te słowa są ważne. A ona użyła takiego dziwnego głosu…
- Mówisz to niesamowicie oschłym tonem – oświadczam i marszczę czoło w wyrazie głębokiej zadumy. Jest jedna rzecz, która nie daje mi teraz spokoju i nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. – Ty nie zamierzasz mnie przeprosić?
- Ja? – Jest najwyraźniej wysoce zdziwiona, że o to zapytałem. – Niby, za co miałabym cię przepraszać? To ty miałeś jakieś nieuzasadnione niczym fochy. Wyszedłeś z domu trzaskając drzwiami. Już ci zresztą powiedziałam, co o tym myślę. – Zaczynam odczuwać przyśpieszone bicie serca, ucisk w żołądku, dziwne uczucie w gardle tak, jakby zabrakło w nim śliny, mam wrażenie, że oczy mi rozbłysły, a ręce zaczynają się trząść. Typowe objawy tego, że zaczynam być nieźle wkurzony.
- Masz na myśli to, jak powiedziałaś, że zapewne się wkurzam, bo jestem z tobą tylko dla seksu? – Znacząco unoszę brwi w górą. Jestem na nią wściekły. Znowu. Jak ona może mi… nam robić coś takiego? A chciałem, żeby było dobrze. Ostatkami sił powstrzymuję się przed krzykiem. Nadal chcę, żeby było dobrze.
- Powiedziałam to w złości. Ale faktycznie, nigdy nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz, albo, że jestem dla ciebie kimś ważnym. To zastanawiające. Byłam z ludźmi, którzy mi to mówili każdego dnia.
- To wróć do nich. Wróć, skoro byli dla ciebie tacy dobrzy. – Odkładam kubek na stół z głośnym trzaskiem. Jeśli chciała, żeby mnie zabolało to się jej udało. Zabolało jak jasna cholera. – Po co chciałaś być ze mną skoro jestem taki okropny?
- Myślałam, że przestaniesz taki być. – Lisa spuszcza wzrok w dół i bawi się uchwytem od kubka. Zaczynam się głośno śmiać.
- Ty żartujesz, prawda? To jakiś żart? Głupi dowcip? Lisa, powiedz, że żartujesz. – Mój uśmiech gaśnie w momencie, w którym ona macha przecząco głową. – Aha, super. W takim razie możesz mi z łaski swojej wyjaśnić, co rozumiesz mówiąc: taki? – Wbija we mnie pytające spojrzenie. – Taki, to znaczy, jaki? – Lisa wzdycha ciężko i patrzy na mnie przez pewien czas.
- House… Greg… nie jesteś typem partnera, o którym kobiety marzą przez całą młodość i połowę dorosłego życia. Jesteś zamknięty w sobie, małomówny, skryty, nie widzisz świata poza pracą i to jedynie wybiórczo przez siebie wybieraną, masz egoistyczny światopogląd i nigdy nie powiesz tego, co naprawdę myślisz, jeśli choć w najmniejszym stopniu zdradzałoby to, co naprawdę czujesz. – O, Boże! Ona naprawdę to mówi, czy mam jedynie jakiś koszmar? To nie mieści mi się w głowie.
- A jednak chciałaś ze mną być. Wiedziałaś, jaki jestem, a jednak chciałaś. Wiedziałaś, że się nie zmienię, bo niejednokrotnie ci o tym mówiłem. Wiedziałaś to wszystko przez cały czas i dopiero teraz zaczęło ci to przeszkadzać? Lisa, co ty za kity mi wciskasz? Powiedz, o co naprawdę chodzi. – To ostatnie zdanie mogło zabrzmieć jak swego rodzaju rozkaz i zapewne tak właśnie zostało, przez Lisę, odebrane. No i dobrze.
- Tak naprawdę chodzi mi o to, że uważam, że nasza decyzja o wspólnym życiu była zbyt pochopna. – Cisza. Długa cisza. W końcu postanawiam okaleczyć ją swoim, lekko zachrypniętym, głosem. Zanim otwieram usta na kuchennym zegarze wybija północ. Wiem, brzmi to jak scena w jakimś kiepskim melodramacie, ale to nie moja wina, że wybiła ta cholerna północ!
- Co to ma znaczyć? Rzucasz mnie? Nie, czekaj, to głupio brzmi. Tak jakbyśmy mieli po szesnaście lat. To powiedzmy… nie no! Naprawdę chcesz się rozstać? – Powiedz, powiedz, powiedz, że nie! Niech ktoś wyskoczy z piekarnika z kamerą i krzyknie: prima aprilis, byłeś w ukrytej kamerze! Niech ona mi tego nie robi. Nie teraz. Nie, nie będę jej o nic błagał. To tak bardzo nie w moim stylu. Choćbym miał się zapić czy zaćpać z żalu to jej nie poproszę, żeby tego nie robiła. Mam swoją godność. Cholera! Na co mi ona? No, na co? Ze zdenerwowania popijam spory łyk, oczywiście, herbaty. Dobra, jakby wam zobrazować to, jak w tej chwili się czuję? Kiedyś opowiadałem wam już o kamieniach, które mnie przygniatają, więc to odpada. Nie lubię się powtarzać. Jest jesień, więc może coś w tym klimacie? Liście… właśnie, ostatnio bardzo podobają mi się liście. To powiedzmy, że czuję się tak, jakby przygniatała mnie z tona liści. Hm, tylko skąd, u licha, miałbym wytrzasnąć tyle liści? E tam, liście zawsze da się jakoś zorganizować. Pozostanę, więc przy tym porównaniu. Nieśmiałe i niepewne przytaknięcie Lisy sprawia, że serce mi staje, a do przygniatającej mnie góry listków dorzucę jeszcze z dwie tony. Nie wiem, co przestało istnieć: ja czy cały świat. Z pewnością wskazówki zegara zatrzymały się o godzinie dwunastej cztery w nocy. Istnieje jednak możliwość, że po prostu baterię w kuchennym zegarze przestały działać. Cuddy coś do mnie mówi, ale nie potrafię powiedzieć, co to takiego. Nie słyszę ani słowa. Jestem jak w amoku. Jakby ktoś wsadził mnie do małego, szklanego pomieszczenia. Krzyczę, uderzam pięściami w szyby, płaczę i błagam, żeby mnie wypuszczono, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi. Ani mnie nie wypuszcza, ani nawet nie słyszy. Nikt nie umie… a nawet nie może mi pomóc.
- Greg! Greg, słyszysz mnie?! – Dociera to do mnie, ale jak sądzę dopiero po dłuższej chwili. Mrużę oczy. – Słyszałeś, co mówiłam?
- Słyszałem dostatecznie dużo. Więcej chyba nie chcę słyszeć. – Wstaję, odnoszę kubek do zlewu tylko po to, żeby robić cokolwiek. W końcu biorę głęboki oddech, który w założeniach miał mnie uspokoić. Naturalnie, nic to nie daje. – Mam zabrać swoje rzeczy?
- Tak… znaczy, nie…Boże!... jak chcesz… chciałam powiedzieć… nie musisz teraz. Możesz to zrobić później.
- Wolałbym teraz – oświadczam i idę w stronę sypialni. Słyszę, że Cuddy wstaje i idzie za mną. Znajduję w szafie moją walizkę i zaczynam wrzucać do niej rzeczy, które zdążyłem tu nagromadzić. Trochę się ich już nazbierało. Robię to bez cienia wyrazu na twarzy. Z pozoru ani smutny, ani wesoły. Taki całkowicie zwyczajny. Chyba pomału wracam do dawnej mimiki.
- Greg, a co z pracą? Zostaniesz? – Nie wiem czy w jej głosie słyszę nadzieję, czy tylko zainteresowanie. Nie wiem czy mówi, jako Lisa Cuddy, czy jako administratorka szpitala.
- Słuchaj, odwróciłem mój świat do góry nogami. Dla ciebie. Zmieniłem wszystko. Od ilości spożywanych alkoholi poprzez mój stosunek do rodzinnego życia, aż do miejsca zamieszkania. Więcej zrobić nie mogłem – stwierdzam sucho, nie patrząc na nią nawet przez chwilę. Cały czas poświęcam pakowaniu się. – Nie zmienię pracy. Wiesz, że niełatwo byłoby mi znaleźć inną, a poza tym lubię tę, którą mam. Mam bez niczego oddać wszystko, do czego się przyzwyczaiłem przez te kilka miesięcy. Dobrze, ale nie każ mi rezygnować również z tego. – Robię błagalną minkę, ale po chwili moja twarz znów staje się kamienna. – Chyba, że to ty wolałabyś, żeby mnie tam nie było. Chcesz, żebym zmienił pracę? – Już sam fakt, że jestem w stanie zrobić dla niej coś takiego powinien jej powiedzieć, z czego rezygnuje.
- Nie, nie chcę, żebyś odchodził. – Macha przecząco głową i podchodzi kilka kroków bliżej mnie. – Greg… ja wiem, jak wiele dla mnie zrobiłeś. Pokochałeś nawet Rachel, prawda? Byłeś tu z nami. Wiem, że się starałeś. Widzę to. Nie myśl, że tego nie doceniam. Doceniam, naprawdę. Wiem, jak wiele musiało cię to kosztować. – Milknie na chwilę i podaję mi koszulę, która leżała na półce. Patrzę jej w oczy i chwytam ubranie w dłoń. Cały czas nie spuszczam jej w oczu. Kurde, co za dziwny układ! Pomaga mi się pakować jakbym miał wyjechać na kilka dni do chorującej matki! – Tylko, zrozum… ja muszę być z kimś odpowiedzialnym. Z kimś, dla kogo będziemy z Rachel na pierwszym miejscu. – Już otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale mi przerywa: - Nie, Greg. – Uśmiecha się smutno. – Nie byłyśmy na pierwszym miejscu. Najpierw była medycyna i choroby pacjentów, potem twoje potrzeby, co jest nawet zrozumiałe… - mruży oczy – a dopiero potem byłyśmy my. To dla mnie za daleko. Ja mogłabym to znieść. Ale zrozum, Rachel jest jeszcze mała. Ona nie rozumie, że musisz pójść do innego domu i powściekać się w samotności, bo mama porozmawiała ze swoim byłym. Ja nie mogę myśleć tylko o sobie.
- Ja jej to wszystko wytłumaczyłem…
- Myślisz, że ona to rozumie? – Przytakuję skinieniem głowy. Lisa śmieje się. – Nie znasz się na małych dzieciach. Nawet, jeśli powie, że rozumie, to za dwa dni nie będzie o tym pamiętała.
- To przykre, jak nisko ocenisz dojrzałość swojej córki – mówię i znikam w łazience. Po chwili wracam z wypełnioną kosmetyczką. Cuddy stoi w tym samym miejscu, z lekko rozchylonymi ustami. Teraz to chyba ona jest zła na mnie. Och, to przecież śmieszne! To ja powinienem być zły w tym układzie. Dzwonię po taksówkę, upycham kosmetyczkę w torbie i obrzucam pokój długim spojrzeniem. Przyznam, że staram się zapamiętać drobne szczegóły, o których mógłbym rozmyślać podczas samotnych nocy długich jak jasna cholera. – Chyba mam już wszystko – oświadczam cicho i podchodzę do Lisy. Chcę jej coś powiedzieć, ale nie wiem, co. Ostatecznie wykonuję jedynie jakiś dziwny gest dłoni i wzdycham cierpiętniczo. – Jakbym o czymś zapomniał to dam znać. No to… do zobaczenia. – Nie jestem pewien czy powinienem, ale nie mogę sobie tego odmówić. Jeśli mogłem się z nią kochać przez pół nocy, to mogę teraz wykonać ten drobny gest, prawda? Podchodzę do niej i składam na jej czole krótki pocałunek. Przymykam oczy i odsuwam się od niej. – Powodzenia – mamroczę cichutko i wychodzę. Serce mi się kraje. Nie wiem, skąd wziąłem siły, by to z siebie wykrztusić. Pierwszy raz odkąd pamiętam czuję napływające do oczu łzy. Nie, nie będę płakał. Nie lubię robić z siebie przedstawienia. Ale przyznaję, że bardzo blisko mi do zalania się łzami. Mogę się rozpłakać w każdej chwili, gdybym zechciał, ale nie chcę. Nie czas na takie szopki. Nie teraz, nie tu. Ale mógłbym to zrobić. Gdybym chciał. Zatrzymuję się w przedpokoju i jeszcze raz odwracam się w stronę Lisy. Stoi w drzwiach salonu i patrzy tępo w przestrzeń przed sobą. Już chcę wyjść, ale do przedpokoju wchodzi Rachel. Obrzuca scenkę krótkim spojrzeniem, które ostatecznie zatrzymuje na mnie. Kurcze, myślałem, że uda mi się uniknąć tej konfrontacji!
- Gdzie idziesz? – Oczka małej błyszczą w taki sposób, którego jeszcze u niej nie widziałem. Wydaje mi się, że jest to niepokój. Boże, gdzie się podział jej codzienny entuzjazm i zachwyt całym światem?! Patrzę na Cuddy, ale ta nic nie mówi. Nie wiem, czy nie chce nic powiedzieć, czy woli, żebym ja to zrobił. Odnoszę wrażenie, że to przez to, iż uznałem, że Rachel rozumie wszystko, co jej tłumaczę. Z ciężkim sercem przenoszę spojrzenie na to dziecko. Szczerze mówiąc bywały krótkie chwile, w którym myślałem o niej tak, jakby była moja. A przecież nie była… nie jest… nigdy nie będzie. Ona, jej serce, jej dusza, jej życie należą do Lisy. Ha… kolejna osoba, o której myślałem: moja. Jak można się tak okropnie mylić?
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? Jest bardzo późno. – Próbuję mówić najbardziej zwyczajnym tonem, jakim tylko można. Rachel wzrusza jedynie małymi ramionkami i wpatruje się we mnie intensywnie.
- Gdzie idziesz? – pyta ponownie, a do mnie dociera, że chyba jednak będę zmuszony odpowiedzieć na te pytanie.
- Muszę iść do domu – oświadczam po chwili, dokładnie ważąc każde słowo. Ile mogę, ile powinienem jej powiedzieć?
- Jesteśmy w domu.
- Nie w moim, Rachel. Uwierz mi, tak będzie dla wszystkich o wiele lepiej. – To nie jest najlepsze wytłumaczenie, wiem. No, ale niby jak mam jej to wyjaśnić? No, jak?
- Zostawisz nas? Tak samo jak wujek Lucas? – Och, wbija mi tym zdaniem z tysiąc szpilek prosto w serce! Ból. Ból psychiczny. Tak wielki, że aż namacalny. Czuję go całym sobą. Ale co ma powiedzieć? Ma rację. Zostawiam je tak, jak Lucas. Ona na pewno tak to widzi. Chcąc, nie chcąc przytakuję. Jest to minimalne, prawie niezauważalne skinienie głowy. – Nie! Nie chcę! Ja się nie zgadzam! Powiedziałeś, że teraz tak nie będzie! Powiedziałeś, że tak nie zrobisz! Obiecałeś, że nauczysz mnie grać na fortepianie! Obiecałeś! – Chyba nawet płacze. Nie wiem tego na pewno. Wzrok mam wbity w ziemię. - Powiedź coś! – To brzmi jak rozkaz. Czuję, że coś ciągnie mnie za rękaw marynarki. Patrzę w dół i widzę ją. Małą, zagubioną, załamaną, złą. Taką nieszczęśliwą. Uderza mnie fakt, że płacze z mojego powodu. Nawet, gdy bardzo nie chcę ranię ludzi, na których mi zależy. A ona jest jeszcze taka mała. Lisa ma rację jednocześnie jej nie mając.
- Rachel, uspokój się, proszę.
- Zostaniesz? – W jej głosie odnajduję tyle nadziei. Cuddy stoi obok. Wygląda na niewzruszoną. Nie wiem, czy to tłumaczenie się przed jej córką widzi, jako karę dla mnie? Tylko karę, za co? Za miłość?
- Nie mogę. Już mówiłem, tak będzie lepiej. – Zmuszam się, żeby patrzeć jej w oczy. Widzę jak tymi kilkoma wyrazami gaszę tlące się w jej oczach ogniki. Tak, jak jednym podmuchem można zgasić świeczki na urodzinowym torcie. To jest okrutne. Oj, surowa jest ta moja kara.
- Ale przecież było… fajnie – mamrocze, całkiem cichutko, tak jakby nie miała już siły wypowiedzieć więcej słów.
- Tak, było fajnie, ale już nie jest. Bądź grzeczna, i… jeśli nadal będziesz chciała, to w szpitalu jest fortepian. Opiekuj się mamą i Lucyferem. – Mrugam do niej, chcąc rozładować napiętą, do granic możliwości, atmosferę. Niestety nie jest to takie proste. Mierzwię jej włosy pierwszy raz od dawna nie burząc przy tym starannie uczesanej fryzury i patrzę na Cuddy. Stoi naprzeciwko mnie z rękoma złożonymi na piersiach i dziwną miną. Nic nie mówi. Tylko stoi i patrzy. Patrzy na mnie jak zahipnotyzowana. A może wpatruje się w punkt nad moim ramieniem? A może patrzy na zegar wiszący na ścianie nad moją głową? Może zastanawia się, kiedy wyjdę, żeby móc zadzwonić do Lucasa i oświadczyć mu, że wreszcie ma dla niego cały swój czas? Może patrzy w moją stronę jedynie z czystej uprzejmości, a wcale mnie nie dostrzega? Nie pozwól mi wyjść z tego domu, Liso! Jeśli wyjdę to już na zawsze. Nie pozwól mi stąd odejść! Powiedź coś! Poproś, żebym został! Nic nie mówi. Tylko stoi i patrzy. Nic nie mówi. Tylko stoi. Tylko patrzy. – Do zobaczenia – mówię w końcu, chwytam moją skromną walizeczkę i odwracam się. Gdy stoję już w otwartych drzwiach i biorę ostatni oddech w tym domu, odzywa się.
- House… - Odwracam się jak na komendę gotowy rzucić się w jej ramiona i nigdy się z nich nie wydostać. Czyli jednak chce, żebym został. Czuję, że oczy zaczynają mi błyszczeć, że puls przyśpiesza, oddech staje się mniej miarowy, serce łomocze mi w piersiach. – Zapomniałeś o swojej książce. – Bum. Czuję jakbym opadał w przepaść, która nie ma dna. Tak, jakby ktoś uderzył mnie w głowę czymś niesamowicie ciężkim. Zapomniałeś o książce. A ja głupi, myślałem… Cuddy stoi z wyciągniętą w moim kierunku dłonią, w której ściska, pieprzoną, medyczną księgę. Biorę ją od niej, mamroczę: dziękuję i wychodzę. Idę tak szybko, jak tylko mogę. Zapomniałeś o książce.
Wsiadam do taksówki. Na siedzeniu obok mnie kładę moją walizkę, ale książkę trzymam kurczowo w dłoni. Nie wiem, jak długo jadę w kierunku domu. Już samo to, że w ogóle coś robię jest dla mnie niesamowicie surrealistycznym przeżyciem. Gdy jestem już na miejscu, lub raczej, gdy taksówkarz tak sądzi, płacę i wysiadam. Rzeczywiście jestem przed moim mieszkaniem. Nie wiele myśląc i nie do końca wiedząc, co robię wchodzę do środka. Nie wiem, kiedy zdejmuję marynarkę, nie wiem, jakim cudem dochodzę do sypialni. Te wszystkie czynnością są tak odlegle. Tak, jakby wykonywał je ktoś inny. Ktoś stojący obok mnie. Ale przecież nikt przy mnie nie stoi.
Rzucam walizkę na łóżko. Co mam zrobić? Muszę coś robić. Najlepiej jak od razu to wszystko rozpakuję. Wyjmuję po kolei ubrania i otwieram szafę. Kurde! Jakaś kiecka Cuddy, jej spódnice i trzy bluzki. Ogarnia mnie irracjonalna złość. Zamaszystym ruchem zrywam ubrania z wieszaków i rzucam je na ziemię, jak najdalej od siebie. Oddychając ciężko układam moje pogniecione ubrania w odpowiedniej kolejności próbując się uspokoić. Przecież to nic takiego, House. Nie pierwszy raz ci się to zdarza. Powinieneś już przywyknąć. Potem idę do łazienki, aby zanieść tam kilka kosmetyków. Woda toaletowa na tej półce, dezodorant na tej, żel pod prysznic na dół. Nachylam się i widzę coś, co znów mnie wkurza. Cholerna, czerwona szminka! Chwytam ją i rzucam za siebie. Niezamierzenie trafiam w ścianę. Szminka odbija się, strąca z półki kubeczek i w końcu uderza mnie w tył głowy. Nawet jakaś gówniana szminka jest przeciwko mnie! Wystarczy tego rozpakowywania. Dokończę potem. Chyba ta czynność nie przyniesie mi ukojenia. Dostarcza za to kielichy przykrego rozczarowania. Nie chcę mi się pić. Krzywię się i idę do salonu.
Sadowię się przed telewizorem, ale go nie włączam. Patrzę w ciemny ekran. Wiem, że żeby coś oglądać trzeba nadusić taki fajny guzik na pilocie, który wszyscy nazywają guzikiem włączającym telewizor. Wiem, że jeśli tego nie zrobię, to oglądanie traci swój sens. Wiem, że tak należy zrobić, że wszyscy tak robią. Ale ja nie chcę. Nie chcę oglądać telewizji. Chcę oglądać ekran. Ekran czarny tak, jak moje życie. Pamiętacie, jak mówiłem kiedyś, że moje życie z Cuddy przypomina kolorową bajkę? To nie była do końca prawda. Próbowaliśmy stworzyć razem bajkowy świat, ale postawiliśmy dom z kart. A takie budynki nie są trwałe. Potrafi je zburzyć jeden potężny podmuch wiatru. Dzielnie podpieraliśmy ściany przez długi czas, ale w końcu i nam zabrakło sił. Przestaliśmy się starać. Wystarczyło, że jedna osoba przestała się starać. No i ściany się zawaliły. Bajkowy świat zniknął. Pozostało tylko szare życie. Jakim ja wielkim głupcem byłem! Wielkim, naiwnym głupcem! Wiecie, dlaczego? Bo myślałem, że to się uda. Naprawdę tak pomyślałem. A się nie udało. Znowu. Kolejna porażka. Kolejne złe decyzje. Kolejny oderwany kawałek serca. Kolejne godziny samotności. Bo bajki nie istnieją, prawda? Można udawać, że jest inaczej. Można to sobie wmawiać, ale nie zmieni się tym rzeczywistości. Bajek nie ma.
KONIEC
Przeczytaliście już? W takim razie muszę coś ogłosić – mimo że brzmi to strasznie ten fik od początku miał się tak zakończyć. Miał być formą eksperymentu polegającego na pisaniu czegoś sprzecznego z własnymi poglądami. Chodzi mi tutaj głównie o Cuddy, bo House opisany został dokładnie tak jak ja sama go widzę. Za to Cuddy zmieniłam o sto osiemdziesiąt stopni. Dlatego zachowywała się tak, a nie inaczej. Była niewyrozumiała, niesympatyczna i ogólnie wredna dla Grega. Eksperyment zakończony… czy sukcesem, czy nie, to już nie mnie oceniać. Aha, pamiętajcie, że Was kocham Muszę sobie przygotować teren po takim zakończeniu
Dziękuję Wam, że wytrwaliście ze mną przez te długie tygodnie. Dziękuję za wszystkie miłe słowa i w ogóle za całokształt. Wszyscy jesteście cudowni
Pozdrawiam
Szpilka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agao2102
Rezydent
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bełchatów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:13, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
To było piękne. Tyle mogę powiedzieć. Rachel... House no nie a takie fajne były ich rozmowy. Szkoda że jednak Cuddy i Housowi nie udało się.
Cytat: | House… Greg… nie jesteś typem partnera, o którym kobiety marzą przez całą młodość i połowę dorosłego życia |
Ja marzę
Gratuluję takiego wielkiego talentu. Czekam na coś nowego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Immunolog
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:55, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilko kochana, my też cię kochamy, niezależnie od tego, jakie zakończenie nam napiszesz. Smutne, wesołe - bez różnicy.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę to emocje. Ten tekst jest ich pełen i, może to niezbyt estetyczne porównanie, on nimi ocieka. Ból, smutek, rozczarowanie, tłumiona złość. To wszystko się czuje, czytając ten tekst. Ten ostatni, trzynasty rozdział. Pechowy? Nie wiem. I nie wiem, czy to dlatego, że jestem zbyt uczuciowa, czy ten tekst zbyt realny, ale czytając go miałam łzy w oczach. Wiesz, do końca tliła się we mnie nadzieja, że Cuddy jednak zmieni zdanie, ulituje się nad House’m, nad Rachel, nad samą sobą. Ale nie. I to właśnie czytanie tego zakończenia było zdecydowanie najgorszą, a zarazem najlepszą rzeczą podczas trwania tego fika.
Kolejna porażka. Kolejne złe decyzje. Kolejny oderwany kawałek serca. Kolejne godziny samotności. Bo bajki nie istnieją, prawda? Można udawać, że jest inaczej. Można to sobie wmawiać, ale nie zmieni się tym rzeczywistości. Bajek nie ma.
Te słowa autentycznie chwytają za serce. Pokazują, jacy to ludzie są głupi. Naiwni. A może po prostu łaknący szczęścia? Nie wiem, pewnie nawet nie chcę wiedzieć. Te słowa „Bajek nie ma”… Wolałabym ich nigdy nie usłyszeć. Bo one pokazują, że tak naprawdę człowiek czepia się ostatniej deski ratunku, jaką są marzenia i wiara w lepsze jutro. A tu nagle, BAM!, okazuje się, że to na nic. Bo przecież bajek nie ma.
Zapomniałeś o swojej książce. – Bum. Czuję jakbym opadał w przepaść, która nie ma dna. Tak, jakby ktoś uderzył mnie w głowę czymś niesamowicie ciężkim. Zapomniałeś o książce. A ja głupi, myślałem… Cuddy stoi z wyciągniętą w moim kierunku dłonią, w której ściska, pieprzoną, medyczną księgę. Biorę ją od niej, mamroczę: dziękuję i wychodzę. Idę tak szybko, jak tylko mogę. Zapomniałeś o książce.
I w tym momencie miałam ochotę się rozpłakać. W sumie to sama nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Wiesz, ten fragment jest cudowny, tak niesamowicie, namacalnie realny. Pokazuje, że kiedy nagle pojawia się światełko w ciemności, to musi, po prostu musi pojawić się coś, co je zgasi. Wiatr, przeciąg, zimno. Bez różnicy.
Ale przecież nikt przy mnie nie stoi.
Niby tylko jedno zdanie, siedem słów, trzydzieści liter, a jednak wzrusza. I pokazuje, że tak naprawdę przy House’ie nie pozostał nikt. Naprawdę nikt.
Pokazałaś, że House cierpi. Jak człowiek. Że ma uczucia, że kocha Cuddy i Rachel. I brawo ci za to.
Miał być eksperyment. I wiesz co? Udał ci się. Naprawdę, bardzo się udał. Czekam na więcej twoich prac.
Pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kika
Ratownik Medyczny
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Żywiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:13, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilko,
Przez kilka chwil naprawdę nie wiedziałam, co mogłabym napisać. Ogarnęło mnie takie dziwne uczucie pustki, które zazwyczaj pojawiało się u mnie w momentach, gdy wszystko to, co było mi bliskie, co kochałam i na czym mi zależało, odchodziło cicho, nie spoglądając nawet wstecz. Wiedz więc, że Twoje opowiadanie poruszyło we mnie uczucia, które naprawdę mnie przerażają, a przecież wiem, że to wszystko za chwilę odejdzie, zostawiając po sobie może tylko trochę smutku. Ale przecież takie jest życie, prawda? W nim nie ma szczęśliwych chwil, bo wszystkie zostają natychmiast przytłoczone przez wszystko to, co złe i bolesne. Świat wyimaginowanej bajki natychmiast znika za oparami koszmarów. Księżniczka ze złotymi włosami okazuje się być przeklętą wiedźmą, a ogromny bajeczny zamek tak naprawdę jest jedynie lokum złych duchów. Bajka nie istnieje. Przecież każdy dorosły, dojrzały człowiek to wie… Więc dlaczego mimo tego tworzymy w swoim umyśle projekcję świata idealnego, świata wyciągniętego z dziecięcych snów? Co daje nam ta chwila obłudnych marzeń o lepszym życiu? Odrobinę szczęścia? Ale czy jest ona warta tak ogromnego bólu, który przyjdzie wraz z szarością życia? Upadek z poziomu marzeń do szarej rzeczywistości jest cholernie bolesny, zazwyczaj odbiera on nam całą nadzieję i chęć do walki. W takich momentach mamy jedynie chęć zaszycia się w miejscu, gdzie nikt nas nie znajdzie, gdzie będziemy mogli egzystować jedynie ze sobą i ze swoim bólem.
To, co do tej pory napisałam, może wydać Ci się dziwne, ale już dochodzę do meritum. Wszystko to, co napisałam jest przykładem na to, jak bardzo życiowe i uniwersalne jest Twoje opowiadanie. Ono nie mówi jedynie o wyimaginowanych postaciach. Ono mówi o prawdziwych ludziach. O mężczyźnie, który poświęca wiele dla chwili szczęścia, który nagle po wielu latach zapragnął żyć normalnie, który zapragnął kochać i być kochanym. Zapytamy, czy to tak wiele? Przecież chyba każdy tego chce… Każdy pragnie kochającej kobiety/mężczyzny, rodziny, dzieci, ciepłego domu. Jesteśmy dla tego w stanie poświęcić bardzo wiele, ale gdy znajdziemy się w momencie, w którym bańka mydlana nagle pryska, co nam pozostaje? Co pozostało House’owi? Rozdarte serce, bolesne wspomnienia i ta pieprzona medyczna książka, która do reszty zabiła jego nadzieję na lepsze życie, która bezczelnie sprowadziła go na ziemię zasnutą szarością… Ziemię bez wróżek, czarów… Ziemię bez miłości.
Pokazałaś też nam całkiem inne oblicze Cuddy, oblicze, którym się brzydzę… Oblicze kobiety, która patrzy tylko na swoje potrzeby, która ma w głębokim poważaniu starania innych, której nie interesuje to, jak bardzo rani inne osoby. I nie mówię tu tylko o Gregu… Lisa skrzywdziła także córkę i nie wiem, czy nie najbardziej ze wszystkich. House zrozumie, podniesie się, a mała Rachel? Pomyśli, że znów została opuszczona, że być może nie była kochana, że marzenia o prawdziwej rodzinie, o ojcu rozpadły się na małe kawałeczki. Takie zdarzenia powodują w psychice dziecka ogromne szkody, czyż Cuddy tego nie widziała? Nie widziała jej łez, jej cierpienia? Może nie chciała widzieć… Znów przecież najważniejsza była tylko ona i jej potrzeby…
Zakończenie jest piękne. Niesamowicie smutne, ale piękne. I choć z pewnością chciałabym widzieć ich szczęśliwych, to wiem, że czasami miłość nie wystarcza. Że czasami szczęście nie jest nam po prostu pisane.
Szpilko, swoim opowiadaniem poruszyłaś we mnie wiele uczuć: było szczęście, był śmiech, radość, ale był też smutek, złość i rozgoryczenie. Wiedz więc, że niewielu posiada taki talent wywoływania emocji. Jest to wielki skarb. Nie zgub go i dbaj o niego, tak jak należy.
Pozdrawiam gorąco,
Kika.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
lisek
Neurolog
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:17, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilko, nie jesteś mistrzem................
Jesteś arcy mistrzem
I nienawidzę Cię nie, nie za Twój talent, za to, że zabijasz moją wiarę w Happy Huddy End chociaż moja realistyczna (niewielka ) część mózgu mówi, że tak będzie, to dopóki nie muszę sobie tego wyobrażać jest dobrze, a Ty z całą z mocą uderzyłaś czymś takim Wszystko byłoby super, gdyby nie było to takie realne... dobrze, że mam chociaż nowe promo, które utrzymuje mnie przy życiu więc może obejdzie się bez otwierania sobie żył
A teraz na poważnie... (wybacz ten wstęp, ale musiałam sobie ulżyć )
Twój zasób słownictwa, styl, wypowiedzi, opisy, umiejątność nakreślania bohaterów, a nawet ich kreowania na wybrany przez siebie sposób (patrz Cuddy) są niesamowite
Szacun dziewczyno
Bo spójrzmy na Cuddy, tak jest zupełnie inna niż w większości fików, ale dla mnie nadal jest sobą. Jej zachowanie choć irytujące jest prawdopodobne, znaczy w pewnym stopniu, bo zwykle wydaje się nam, że to House odejdzie, że on się podda, a Ty pokazałaś jak bardzo możemy się mylić
No i Rachel, a raczej House i Rachel to już ponad moje siły jesteś sadystką Co oczywiście nie zmienia faktu, że cudnie piszącą sadystką, bo wszystko napisane tak, że piękniej się nie da
Ale wiesz co mnie zabiło (wiem miałam przeżyć może się jakoś wykaraskam ) zabiła mnie końcówka z książką no bo co jest do cholery, świat się wali, jej związek się wali, świat jej córki się wali, ich świat się wali, jej marzenia i jego marzenia rozsypują się w drobny mak, cały trud szlag trafia, a ona... a ona podaje mu książkę ok. po pięciu, no dobra piętnastu minutach wpatrywania się zabójczym wzrokiem w tekst, zabijając Cuddy później House'a, Rachel oszczędziłam, a zabijając książkę, a raczej paląc ją doszłam do wniosku, że była ona jednak potrzebna(wiem jestem nienormalna ) była potrzebna, bo jest ona symbolem końca, ale takiego prawdziwego końca, że nie ma już po co wracać, dla mnie osobiście książka kojarzy się właśnie z początkiem Huddy, a to jej jakże wymowne zwrócenie, jakże wymownym końcem Taką kropką nad "i" znakiem, że w tej nie bajce już wszytko zostało zapisane, a raczej powiedziane
Wiesz, gdy tak Cię czytam dochodzę do wniosku, że jeszcze sporo muszę się nauczyć. O pisaniu, o życiu, o świecie... (wiem, wyszło melodratycznie ale mówię serio, ja ciągle patrze na świat przez różowe okulary małekj dziewczynki, którą już nie jestem i choć nie lubię czytać o szarym życiu, to Twój fik przeczytałam z największą przyjemnością. Bo choć udowodniłaś, że "Bajek nie ma" to ten fik był bajką, bajką o prawdziwym życiu w naszym szarym świecie
Wybacz długość a i tak nie napisałam nawet 1/3 z tego co czuję
Dokończę może bardziej obrazowo niż opisowo, żeby Cię nie zamęczyć
A zatem Szpilko
Ps. mam nadzieję, że wkrótce znów nam coś napiszesz, mistrzuniu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 19:26, 17 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JaYeti
Half-Wit
Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 235 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:31, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Jest inne, co nie znaczy gorsze. Jest smutne, właśnie takie House'owe. Tylko, tak jak już napisałaś Cuddy zachowuje się inaczej.
Hmm, nie mam pojęcia co więcej napisać, bo wszystko, co myślałam o tym ficku napisałam w poprzednim poście
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mika-house
Student Medycyny
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:21, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
jejku, nie wiem co mam napisać...
nastawiałam się raczej na zakończenie w stylu happy end, a tu serwujesz nam smutne zakończenie...
pomimo tego wybaczam ci to jest tak świetnie napisane, że długo nie można się na ciebie gniewać
dodam jeszcze, że udało ci się napisać postać cuddy, tak jak sobie założyłaś... ale najbardziej podobało mi się w tym fiku *który jest dla mnie jednym z najlepszych* postać rachel, była taka bezbronna, szczera, pełna emocji i chęci miłości ze strony najbliższych
podobała mi się również postać housa, to jak się zmieniał z każdą częściom, to, że był gotów na radykalne zmiany w jego życiu.
no i jeszcze zwróciłaś moją uwagę na wspaniałe opisy myśli, uczuć, wątpliwości, tak to udało ci się w 100%
jak dla mnie to powinnaś napisać książkę, na pewno przeczytałaby ją z chęciom
pozdrawiam i Wena życzę na jeszcze lepsze arcy dzieła
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mika-house dnia Wto 20:22, 17 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
daritta
Ginekolog
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:50, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Men. Nie wiem co napisać. Gdybym miała pisać o tym co właśnie czuję to nie starczyłoby mi słów,aby to wyrazić.
Nienawidzę tej części. Zdecydowanie. Nienawidzę Cuddy. Chciałam napisać,że nienawidzę Ciebie,ale tak nie jest,więc lepiej pasuje,jak napiszę,że nienawidzę Twojego wena oraz twoich wymysłów,a ciebie lubię
Wkurzyłaś mnie taką Cuddy
A jak strasznie jest mi żal House'a i Rachel. Jak ona tak wgl mogła.?!
Gdy tłumaczył swoje odejście Rachel,to miałam ochotę tam wpaśc i mu powiedzieć,jak ma to zrobić Men. Aż mnie ściskało
Jeszcze cała tak akcja z książką... Załamałam się totalnie..
Na szczęście obejrzałam sobie jakiś czas temu promo,więc nie czuje się tak źle
A ogólnie to cóż. Bardzo fick mi się podoba. Jest pięknie napisany. Świetnie dobrałaś słownictwo i wgl wszystko fajnie poopisywałaś
A resztę to już napisałam w początku mojego ostatniego posta
Czekam na kolejne ficki,ale jakieś bardziej happy ;d
Pozdrawiam i wena życzę
P.S. Mem,ale ja się rozpisałam... ;d
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Pią 14:21, 20 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
baby
Neurochirurg
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z szafy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:33, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilko, kochanie.
Jestem zaskoczona zakończeniem, chyba jak większość spodziewałam się Happy Huddy Endu, ale nie jestem zawiedziona, jestem pozytywnie rozczarowana, o, może to odda to jak sie czuję.
Cały fik jest napisany bardzo ładnie, masz styl i talent, na pewno. Potrafisz świetnie opisywać uczucia, a czytając Twoje opowiadania, mam wrażenie, jakbym stała obok.
Kolejny oderwany kawałek serca. Kolejne godziny samotności. Bo bajki nie istnieją, prawda? Można udawać, że jest inaczej. Można to sobie wmawiać, ale nie zmieni się tym rzeczywistości. Bajek nie ma.
To jest piękne, i tak naprawdę, nie całe zakończenie, a ten fragment wywołał u mnie łzy.
Jestes wspaniała, Szpilko, nie zapominaj o tym.
Pozdrawiam,
B.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez baby dnia Wto 23:33, 17 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
OLA336
Narkoman
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:08, 19 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Mój kochany House zaczął przepraszać Czy słusznie? Moje zdanie znasz Ja bym jej nie przepraszała, a już dawno kopnęła w pewną część ciała Ale zobaczymy co dalej
Dla mnie ona zawsze była… w sensie… od momentu w którym go okłamała była wyprawna z emocji Dla niego to takie ważne, a ona ma żale i pretensje, że przychodzi dopiero teraz… O.O I weź tu zrozum kobietę… Zawsze mi się wydawało, że to facet ma wszystko gdzieś, że jemu nie zależy Wiem, że nie mogę tego fika i tej sytuacji przenieś na codzienne życie i każdy przypadek nieszczęśliwej miłości, ale fajnie sobie poczytać, że to wina kobiety (bredzę już w komentarzu, czy jeszcze nie? ) Mogę mieć pytanie? *rozgląda się dookoła i patrzy, czy nikt nie ma nic przeciwko * Czyli mogę Czy mi się wydaje, czy ona zrzuciła calutką winę na niego? I co ma oznaczać, że on się nie zmienił? Czy ona ma rozdwojenie jaźni i przez ten cały okres czasu on był z tą jej gorszą stroną? (Wiem, że to nie jedno pytanie ) No i znowu zaczynam jej nienawidzić… I znowu zaczyna mnie wkurzać! I moje (próba ) pisanie normalnego i wnoszącego komentarza chyba zaraz szlak trafi, albo już nawet trafił…
Podoba mi się moment, w którym się ocknął (chociaż… to chyba nie najlepsze słowo) i uświadomił sobie, przynajmniej przez chwilę, że ona mu nie jest wcale potrzebna
Ok… część z pakowaniem przemilczę, bo… lepiej przemilczę W przeciwnym razie, podskoczyło by mi ciśnienie i napisałabym za ciebie epilog z moimi ulubionymi kawałkami Pamiętasz jakimi? Motocykl, pies, strzelanie
I na jego drodze kolejne wyzwanie… Rachel szkoda mi tej małej jeszcze bardziej niż jego Ona też cierpi, ale moim zdaniem przez durną matkę, a nie jego
A on biedny znowu liczy na cud Chociaż… gdybym tyle przeszła i tyle wycierpiała i w końcu chociaż przez pewien czas otrzymała wymarzone szczęście i radość z życia, to pewnie też walczyłabym o to do samego końca
Końcówka jest świetna Podbiła moje serce
Fik jest piękny Naprawdę I pewnie przeczytam go jeszcze nie raz Jest świetnie napisany i zawiera w sobie piękne i smutne momenty Nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć Tak sobie myślę, że… do tego fika pasuje mi mój ukochany cytat, który brzmi tak :
„Wszyscy pamiętamy z dzieciństwa opowieści do poduszki, o buciku pasującym do nogi Kopciuszka, żabie, która zamienia się w księcia, Śpiącej Królewnie przebudzonej pocałunkiem. Dawno, dawno temu... Żyli długo i szczęśliwie.. Baśniowe opowieści, uplecione z marzeń. Problem w tym, że bajki nie zdarzają się w rzeczywistości. To inne historie, te, które zaczynają się w mroczną, burzliwą noc, a kończą – więznąc w gardle. To raczej koszmary zawsze stają się realne. Osobę, która wymyśliła zwrot „żyli długo i szczęśliwie”, powinno się kopnąć w dupę tak mocno...”
Czekam na coś nowego i równie pięknego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
advantage
Otorynolaryngolog
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 11:12, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilka napisał: | W planach w formie tego, że zaczęłam coś pisać... też coś się znajdzie, ale to ogolnie jest strasznie poplątany pomysł. |
dobrze, lubie poplątane pomysły
Cytat: | Greg… nie jesteś typem partnera, o którym kobiety marzą przez całą młodość i połowę dorosłego życia |
serio nie? przecież jest inteligentny i zabawny... i ponoć dobry w łóżku
Cytat: | Kolejna porażka. Kolejne złe decyzje. Kolejny oderwany kawałek serca. Kolejne godziny samotności. Bo bajki nie istnieją, prawda? Można udawać, że jest inaczej. Można to sobie wmawiać, ale nie zmieni się tym rzeczywistości. Bajek nie ma |
ale to już genialne... na swój sposób smutne,choć prawdziwe.
Podobało mi się, Szpilko. Podobało mi się, bo nie było happy endu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szpilka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:27, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Oj, zwlekam i zwlekam z tym, żeby Wam wszystkim podziękować, ale to dlatego, że autentycznie mnie zatkało i nie wiem, co powiedzieć. Trochę to irytujące - czuć tak wiele, a nie móc tego wyrazić w słowach
agao2102 Dziękuję Ci pięknie A kto nie marzy?
Agnes Cieszę się niezmiernie, że mogę napisać coś takiego... no, napisać coś w taki sposób, że czytelnik może mówić o emocjach, które odczuwa przy czytaniu. Ujął mnie fragment, w którym napisałaś "tylko jedno zdanie, siedem słów, trzydzieści liter"... oj, że Ty to przeliczyłaś Cieszę się również, ze uważasz mój eksperyment za udany, bo na początku nie było łatwo. Myślałam nawet, że wplatałam się w coś niesamowicie zaplatanego, może zbyt trudnego... tak więc cieszę się, że Twoim zdaniem poradziłam sobie z tym wszystkim. Dziękuję Tobie bardzo, bardzo, bardzo mocno
Kika Wiesz, nic co napisałaś nie wydało mi sie dziwne, bo gdy to czytałam to przez cały czas przytakiwałam głową przyznając Ci rację No bo niewątpliwie ją masz. Dziękuję za to, że uważasz, iż to opowiadanie może być traktowane tak uniwersalnie. Że House'm może być każdy. Że każda kobieta może zachować się jak Cuddy, choć mam nadzieję, że jednak nie każda. I zgodzę się ze stwierdzeniem, że Lisa wyszła mi jako straszna kobieta. I chyba masz rację. Najbardziej w tym wszystkim ucierpiała Rachel. Nie pomyślałam o tym, gdy to pisałam. No i znów musze napisać to samo - o emocjach... cieszę się, że potrafię je w Tobie pobudzić. Dziękuję Ci bardziej, niż ostatnio, ale mniej, niż bym chciała, bo nie umiem tego wyrazić I jeszcze jedno - uderza mnie bardzo to jak Ty potrafisz pisać. Nawet w tym komentarzu. Pięknie i tylko tyle mogę powiedzieć
lisek Ledwo przekonuję się do mistrza a Ty już zmieniasz mi tytuł? Och, nie, nie chcę, żebyś mnie nienawidziła Ja to tylko tak napisałam I nie jestem sadystką Och, to jakoś tak samo wychodzi... więc może jestem? Cieszę się, że przeanalizowałaś ten fragment z książką, bo niewątpliwie miał być czymś ważnym. Jak sama pięknie zauważyłaś symbolizuje absolutny koniec i utratę wszelkiej nadziei na naprawę ich związku. Muszę przyznać, że w momencie pisania nie pomyślałam o książce z serialu(wyszło tak, no wiesz, głupi zawsze ma szczęście ), ale rzeczywiście idealnie się tu wpasowuje. Jako początek i koniec. Ach, nie posądzaj mnie o specjalne wykorzystywanie takich symboli to dla mnie zbyt skomplikowane Nie wiem czy się cieszyć, czy nie, że zmuszam Cię do przemyśleń na tak poważne tematy jak pisanie, życie i świat. Ja również muszę się na ten temat jeszcze bardzo wiele nauczyć. Zapewniam, że muszę. Nie mam Ci czego wybaczać, bo to co napisałaś jest śliczne i pięknie Ci za to dziękuję. I możesz być pewna, że nigdy, ale to przenigdy mnie nie zamęczysz. Jak długo byś nie napisała to i tak mnie tym nie zmęczysz. Kiedyś tam coś napiszę. Może na początku miesiąca, może później, ale kiedyś z pewnością. Dziękuję Ci po raz kolejny zresztą i jak zawsze mam wrażenie, że to zbyt mało. Tak jak Ty, napisałam 1/3 tego, co czuję. Dzięki wielkie
JaYeti Dziękuję za Twoją opinię Tak jak pisałam, zakończenie miało być smutne i myśle, że tylko takie tutaj pasuje.
mika-house O, znów dziękuję, bo tak jak pisałam wyżej nie wiedziałam czy Cuddy jest taka jaka być powinna(tzn. taka jaką chciałam żeby tu była. Nigdzie indziej nie chcę jej takiej.). Tak, opisy Ta minka, bo ja nad nimi spędzam stanowczo zbyt dużo czasu. I nie dlatego, że ich pisanie sprawia mi trudność, bo akurat wole pisać opisy niż dialogi, ale dlatego że ja wszystko okropnie analizuje i zastanawiam sie nad każdym zdaniem milion razy "Czy on aby na pewno tak się czuł? Czy tak by pomyślał? Czy tak by postąpił?" No i tak cały dzień Tak więc cieszę się, że Ci sie one podobały. I raz jeszcze dziękuję
daritta Rysiowi jest smutno, że go nienawidzisz, ale jakoś się pozbiera Tak jak już pisałam książka miała być symbolem końca. Cieszę sie, że tak dużo osób zwróciło na to uwagę I widzę, że dobrze trafiłam z tym zakończeniem, bo przy okazji jest nowe promo i wszyscy jakoś się trzymają Dziękuję Tobie bardzo
baby Och, dziękuję Tobie! Cieszę się, że się Tobie podoba to, co napisałam. A wspaniała to jesteś Ty
Ola Oj, znam Twoje zdanie, znam je doskonale Mam rozumieć, że wolałabyś, żeby wszyscy myśleli, ze to kobiety są złe, a mężczyźni dobrzy? Dążysz do samozagłady? Choć masz rację. Zawsze wszystko zwala się na mężczyznę, a niejednokrotnie wina leży po stronie kobiety Na pytania już odpowiedziałam, ale mogę troszkę się powtórzyć - Cuddy miała być niedobra i taka była, a żeby zbudować taki obrazek postanowiłam, że Lisa będzie zwalała winę na House'a oczywiście całkowicie niesłusznie. Och, epilog napisany za mnie... czy pamiętam? Trudno zapomnieć Ale tego nie da się spisać tak, żeby nie uznali nas za całkowicie walnięte. To chyba zbyt specyficzne poczucie humoru. Nie wiem, czy do wszystkich by trafiło A szkoda, szkoda... zakopanie w ogródku pod krzakiem róż też JEST kuszące Cytat jest idealny i musze powiedzieć, że faktycznie idealnie pasuje. Dziękuję Ci pięknie, kochana
advantage Uwierz, niektóre moje pomysły nie powinny oglądać światła dziennego, bo są tak poplątane, że nawet ja sie gubię, a co dopiero jakiś biedny czytelnik Więc jak ja mówię, że coś jest poplątane to już w tym momencie należy mieć się na baczności O, i nareszcie ktoś komu się podobało przez brak happy endu Mówiłam to milion razy, ale do tego fika nic innego nie pasowało. Wiem to na pewno, bo miałam różne koncepcje na koniec. I po głębokiej analizie wiem, że ten koniec jest jedynym odpowiednim zakończeniem. Bo żaden inny by tu nie pasował. Dziękuję Ci ślicznie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ot_taka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: stamtąd Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:34, 31 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wróciłam po niebyciu.... A tu koniec, i to jaki....
Szpilko, pięknie ci to wszystko wyszło, chociaż zakończyło się niewesoło. Jesteś mistrzynią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Perry
Pacjent
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:09, 05 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Szpilko, nie mogłabyś napisać drugiego zakończenia dla tych, którzy czekali na Happy Huddy End? Proszę... Lub prosimy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|