|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aduśka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:17, 06 Cze 2010 Temat postu: Scrabble [2/3] |
|
|
Po pierwsze. NIE BIJCIE! proszę
Znów uległam Panu W. który naszedł mnie po 6x22
Miała to być jedna, mała miniaturka, ale ... Tak się rozpędziłam, że połowa pomysłu, zajęła właśnie tyle, co widać poniżej. A że ja nie lubie katować ludzie (aż tak ) To postanowiłam zrobić 2 cz. M
Mam nadzieję, że się nie gniewacie
Aaaa. I przepraszam za House'a być może zbyt słodkiego i Rachel może zbyt wygadaną.
Mojej kochanej becie S
zweryfikowane przez autora
Kończył właśnie wypełniać jakieś papiery, które zalegały na jego biurku od pewnego czasu. Zmęczony, odłożył długopis i splatając dłonie na karku, wyprostował się. Zdjął okulary z nosa i oparł się łokciami na blacie biurka. Był wykończony. Dzień pracy powoli dobiegał końca, a on czuł jakby przebiegło po nim stado fanów wszystkich fastfood'ów w okolicy. Gdy zebrał w sobie wszystkie siły i ponownie wziął do ręki długopis by dokończyć zaczęte zajęcie, usłyszał jak jak do jego gabinetu weszła kobieta. A mówiąc dokładniej, jego kobieta. Uśmiechnął się tylko pod nosem i dopisał końcówkę zdania. Już wiedział, że dzisiaj, raczej tego nie skończy. Po chwili poczuł na swoich barkach drobne dłonie. Automatycznie pochylił głowę do tyłu, przymknął powieki, a z jego gardła wydobył się jęk błogości. Masaż jaki właśnie mu robiła, doskonale go odprężał, a ona chyba trafnie wyczuwała kiedy go najbardziej potrzebuje.
- Ciężki dzień? - Do jego uszu dobiegł jej ciepły głos – Jesteś strasznie spięty.
- Cholernie – powiedział cicho, nie chcąc wytrącać się ze stanu, w jakim się właśnie znajdował. Lecz po chwili jej dłonie, zjechały na klatkę piersiową, jej piękne loki zaczęły łaskotać go po szyi,a usta musnęły jego szorstki policzek – Maaamooo! Nie przestawaj! - jęknął przeciągle. Usłyszał jak cicho się roześmiała.
- Widzę, że nie dasz sobie spokoju z tym zwrotem – powiedziała, po czym ponownie pocałowała go w policzek.
- Oczywiście, że nie – uśmiechnął się, po czym zwrócił głowę w jej stronę i pocałował w usta. Ona się uśmiechała, on rozkoszował, wciąż nie wierząc w ten dar od losu.
- Jedziemy do domu? - spytała, gdy tylko ich usta oderwały się, a jej oddech odzyskał swoje prawidłowe tempo. Na samą myśl 'do domu' jej kąciki ust uniosły się do góry. Jeszcze niedawno nie sądziłaby, że stworzy z House'm rodzinę. Mimo że wciąż nie wierzyła w taki układ na dłuższą metę, cieszyła się tym, co jest teraz. A w danej chwili było wprost cudownie. House co prawda nie trwonił od swoich kąśliwych, często ironicznych uwag, ale widziała jak stara się ważyć słowa. Dostrzegła w nim zmianę, całkiem dużą zmianę, a to napawało ją wielką nadzieją. Dostrzegła jak kiwa twierdząco głową. Zrobiła krok do tyłu, a on chwycił laskę i wstał. Odwrócił się i przez chwilę patrzył na Lisę z dziwnym błyskiem w oku. Odłożył lasę, zrobił krok do przodu i kładąc dłonie na jej biodrach, złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w ten pełen pasji. Oddawali się sobie bez reszty. Cieszyli się sobą, tocząc wzajemną walkę namiętności. Gdy oderwali się, ich oddechy były bardzo niespokojne. House chwycił laskę, rzucił okiem na biurko i po tym jak zgasił lampkę skierował się do wyjścia. Ona szła tuż za nim. Gdy stanęli ramię w ramię ona niepewnie wplotła swoją dłoń w jego. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem i ściskając jej rękę kuśtykał przed siebie. Mijali pracowników szpitala, nie przejmując się ich ciekawskimi spojrzeniami, szeptami czy uśmieszkami. Nie przejmowali się, że będzie o nich głośno – bo przecież, tak było od dobrych paru lat. Uśmiechali się, krocząc przed siebie.
Gdy weszli do domu, od progu wesoło powitała ich Rachel. Uwiesiła się na szyi Lisy, a gdy tylko oderwała się od niej podeszła do House'a. Ten tylko zrobił śmieszną miną, z której można było wyczytać „Ani mi się waż”. Rachel jednak po chwili zastanowienia zrobiła krok do przodu i wtuliła się w ciało diagnosty. House lekko zdezorientowany spojrzał na Cuddy, która tylko uśmiechała się uroczo, a jej oczy lśniły. Uśmiechnął się w głębi. Nie sądził, że ten malec będzie w stanie go polubić i zdobyć się na taki gest. Przecież był dla niej taki wredny! Podjadał jej Nutellę, podkradał żelki, batony, zabierał skakankę i inne zabawki. Niepewnie położył dłoń na jej plecach i delikatnie pogładził. Po chwili dziewczynka oderwała się. House tylko rzucił: „Odważna jesteś”. Spojrzała w górę i uroczo wyszczerzyła swoje białe zęby, a po chwili pokazała mu język, po czym roześmiała się cicho. Położył rękę na jej włosach i potargał.
- Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika – powiedział, na co tylko Rachel roześmiała się.
- Naprawdę? - spytała cicho – Przecież tutaj nie ma krowy – powiedziała dumna, że nie dała się nabrać.
- Zaraz się jakaś znajdzie. I nie patrz się tak na mnie. Czy ja kiedyś cię okłamałem? - spytał, robiąc głupią minę. Dziewczynka zrobiła minę osoby głęboko myślącej, po czym niepewnie pokręciła głową na 'nie'.
- No widzisz. Zmykaj do lekcji – powiedział, po czym rzucił plecak w kąt. Dopiero teraz dostrzegł roześmiane spojrzenie Lisy.
- No co? -spytał, zdejmując skórzaną kurtkę.
- Nic – powiedziała i podeszła do niego. Poprawiła mu kołnierzyk koszuli, pięknie się uśmiechając. On też się uśmiechnął po czym pocałował ją. Po chwili usłyszeli chrząknięcie.
- Ile razy mówiłem, żeby...
- Raz – powiedziała dziewczynka, opierając się o framugę drzwi.
- Co 'raz'?
- Okłamałeś mnie. Obiecałeś, że mama nie będzie przez ciebie płakać – powiedziała smutno.
- To bardziej podchodzi pod niedotrzymanie obietnicy niż pod kłamstwo, no, ale dobrze. Wracając do twego zarzutu.
- A płakała? - spytał House po chwili. Lisa podeszła do córeczki, kucnęła i i wzięła jej drobne rączki do swoich.
- Kochanie. - Zaczęła mówić – Kiedy to widziałaś?
- Kilka dni temu, siedziałaś w sypialni i płakałaś. Greg mi obiecał, że – House spojrzał na dziewczynkę, po czym wykuśtykał z pokoju. Czuł się bardzo niezręcznie. Czuł się, jakby kogoś zawiódł. I chyba po raz pierwszy tym się przejmował, ale wolał tego nie uzewnętrzniać.
- Kochanie, masz rację. Trochę się pokłóciłam z Gregiem, ale szybko się pogodziliśmy. To nie była poważna kłótnia. Tak sprzeczka, jak każda inna – powiedziała ciepło, zakładając niesforny kosmyk włosa za ucho córeczki.
- To czemu płakałaś? Przy takich sprzeczkach chyba się nie płacze – powiedziała zatroskana Rachel.
- Byłam bardzo zmęczona, a wtedy człowiek wyolbrzymia pewne rzeczy, nie panuje nad emocjami.
- Czyli między wami jest wszystko okey? - spytała Rachel z błyszczącymi oczami. Lisa pokiwała głową, a dziewczynka zadała kolejne pytanie – I Greg nie pójdzie sobie tak, jak Lucas? Nie zostawi nas, prawda? - spytała z nadzieją i obawą w głosie. Lisa spojrzała na House'a, który nagle stanął w drzwiach. Nie potrafiła określić wyrazu twarzy House'a, choć sama w środku czuła niesamowite szczęście i ciepło. Uśmiechnęła się.
- Może powinnam spytać o to Grega, co, mamuś? - spytała Rachel.
- Nie wiem, kochanie – powiedziała, bo chyba nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. - Odrobiłaś lekcje?
- Tak.
- Umyj ręce i przejdź do salonu. Zaraz zrobię kolację, hmm?
- Zrobisz kanapki z Nutellą? - spytała radośnie Rachel.
- Jeśli tylko chcesz – Lisa uśmiechnęła się.
- A mi, mamo? - spytał House głosem małego dziecko i miną adekwatną do tej sytuacji.
- Ty już jesteś dużym dzieckiem – powiedziała, choć nie dokończyła, bo w słowo weszła jej dziewczynka.
- Poza tym, to jest MOJA mama – powiedziała Rachel, unosząc głowę z dumą i satysfakcją.
- No, ale może podzielisz się ze mną, co? Nie bądź samolubem! To ja mam ten przywilej – powiedział zabawnie House.
- Zastanowię się nad tą prośbą – Rachel powiedziała po czym wysunęła język.
- To chociaż pożycz mi ją na noc i wczesne godziny ranne, cooo? - nachylił się i dał pstryczka w nos Rachel.
- House! - upomniała go ostro Cuddy. House się wyprostował. I z miną niewiniątka dodał:
- No co? Ja też chcę mieć taką mamę! - Rachel wraz z Lisą roześmiały się.
- Moja wina, że tylko twoja mama ma tak wielki tyłek i taaaaakie głęęębokie dekolty? - Zrobił śmieszną minę, po czym rzekł, oburzony – Jeśli cały wasz ród jest taki egoistyczny, to nieźle się wpakowałem. - Pokręcił głową po czym, podszedł do niej i pocałował. Oderwała się szybko i szepnęła:
- Nie przy dziecku
- Mała? Do salonu, do pokoju, gdziekolwiek - zwrócił się do Rachel, kiwając głową. Ona tylko westchnęła, po czym posłusznie wyszła do innego pokoju. House uśmiechnął się i szepnął: - Okropny jestem co?
- Jak zawsze – powiedziała, po czym pocałowała go mocno. Odwzajemnił pocałunek i mocno do niej przylgnął. Zapomniał o bólu nogi, który mu dokuczał przez większość dnia, opuściło go to cholerne zmęczenie. Czuł w sobie przyjemne ciepło i oszałamiającą radość, której rzadko doświadczał, dopóki Cuddy dała mu szansę. A raczej im. Jemu i sobie. Po kilku chwilach usłyszeli dziwne odgłosy. Oderwali się od siebie i spojrzeli w kierunku drzwi. Stała tam Rachel trzymająca ciemnozielone, prostokątne pudełko.
- Zagramy w Scrabble? - spytała.
- Po pierwsze: czy ty zawsze musisz wchodzić wtedy, kiedy jest najfajniej? A po drugie: czy nie możesz pukać? Po trzecie: czy ty umiesz w to grać? A po czwarte... zaraz rzucę w ciebie czymś bardzo niemiękkim i nielekkim. Chcesz tego? - spytał, robiąc głupią minę.
- I tak tego nie zrobisz. Nie jesteś aż tak okropny, na jakiego się stylizujesz – powiedziała Rachel. Czasem House zastanawiał się, skąd w tym siedmioletnim dziecku takie odzywki.
- Idź do salonu, zaraz do ciebie dołączymy – powiedziała Lisa, po czym zatopiła się w miękkich ustach diagnosty. Pocałunek nie trwał jednak długo. Oderwała się po kilku chwilach i odwróciwszy się, poszła do kuchni. A on za nią.
- Zaczynam się robić zazdrosny o tę małolatę
- Nie jestem małolatą! - zawołała Rachel, która zjawiła się w kuchni.
- Ale na pewno jakimś wścibskim i nieposłusznych dzieckiem. Gdzie miałaś teraz być?
- Ale przecież już się nie całujecie – powiedziała na swoją obronę dziewczynka.
- Mam cię wysłać na księżyc? - spytał zabawnie Greg.
- Byłoby fajowo, ale nawet ty nie masz takiej mocy.
- Nie pogrywaj sobie ze mną, bo cię nie wezmę do szpitala następnym razem ni nie przewiozę na motorze!
- Cii. Miałeś nie mówić! - przerwała mu przerażona Rachel. Na co House tylko powiedział sztucznie: 'Ups”.
- Co? - spytała Cuddy – House, rozmawialiśmy o tym! - powiedziała odkładając nóż i kanapkę.
- To ona mnie przekabaciła – Wskazał na nią palcem, robiąc minę dziecka – Dała mi lizaka. No i powiedziała, że... Nie mogłem odmówić, sama rozumiesz
- Jak dziecko. - Cuddy pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem. Powinna się złościć, w końcu złamał, jedną z zasad, która ustalili, ale nie potrafiła się gniewać. Nie w tej chwili. Zwłaszcza, kiedy podszedł do niej i pocałował w szyję. Czyli tak jak lubiła. – Chodźcie, kolacja gotowa – powiedziała, po czym wzięła talerz z całą stertą kanapek z czekoladą. House kuśtykał tuż przed nią, a przed nim podskakiwała Rachel, ucieszona myślą wspólnej zabawy.
Gdy już się rozsiedli na podłodze, tuż obok kominka, dziewczynka zaczęła rozkładać planszę i rozdawać literki.
House z Cuddy wymieniali spojrzenia pełne czułości, a czasami lubieżności. House w pewnym momencie wziął kanapkę i wpakował sobie ją do ust. Lisa tylko roześmiała się cicho i szepcząc „Ubrudziłeś się” starła palcem czekoladę z okolic jego kącika ust. House przyglądając się temu, 'ugryzł' powietrze. Rachel się roześmiała.
- Gramy już? - spytała.
- Oczywiście, jeśli tak ci się śpieszy do porażki.
- Mamo? A co ty na to, żebyśmy razem zagrały przeciwko Gregowi? - spytała Rachel.
- Dobry pomysł, córeczko – Lisa pocałowała w czoło dziewczynkę.
- Nie ma tak! - powiedział House, głosem obrażonego dziecka – W takim razie dzwonię po Wilsona.
- A co? Tak bardzo boisz się przegranej? - spytała rozbawiona Cuddy, trzymając za rękę Rachel. Uderzyła w czuły punkt. House bąknął pod nosem 'Niech wam będzie' i wziął swoją podstawkę z literkami do rąk.
- To kto zaczyna? - spytała Lisa, podczas gdy Rachel dumała nad wyrazem.
- Mogę ja – powiedział House, po czym ułożył na planszy słowo „ Idiota”. Lisa się uśmiechnęła, w końcu, to było jedno z ulubionych zwrotów Grega. Gra się zaczęła.
- Oszukujesz! Mamo! On oszukuje! - zawołała Rachel po kilkunastu minutach gry – Nie wolno podmieniać literek!
- Tak? A ja zawsze sądziłem, że właśnie o to chodzi w grach – Panie spojrzały na diagnostę dość zabawnie, więc wyjaśnił – No, żeby oszukiwać. – House powiedział, udając głęboko zamyślonego. Po chwili rzucił odkrywczo – To może dlatego nikt się nie chciał ze mną bawić?
- Greg – westchnęła Cuddy.
- No dobra już - skwitował, po czym dodał – Teraz moja kolej, prawda? - Gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź odparł – Gdybyście mi pozwoliły wymienić, byłoby lepsze słowo – powiedział, po czym ułożył słowo „Dupa”.
- House, czy naprawdę, na tylko takie słowo Cię ... - lekko poirytowana, Cuddy nie dokończyła, gdyż w pokoju rozległ się dzwonek telefonu. Wstała i podeszła do aparatu. Gdy odebrała, spojrzała tylko na dziewczynkę i wyszła do innego pokoju. House dostrzegł jak dziewczynka z obawą spojrzała w kierunku Lisy. Miał wrażenie, że czegoś się boi.
- Co się dzieje? - spytał bez ogródek – Mów śmiało. Nie krępuj się. – Starał się, być jak najbardziej miły, ale z jakim skutkiem, nie wiedział – Pobiłaś kogoś? Obraziłaś nauczyciela? Komuś dosypałaś cyjanku do kawy? - Dziewczynka wtopiła wzrok w dywan i nic nie mówiła. Dopiero, gdy Cuddy wróciła podniosła swoje piwne oczy i spojrzała na nią.
- Chyba musimy pogadać – powiedziała Cuddy, po czym usiadła z powrotem na dywanie, obok House'a i córeczki.
- A nie mówiłem – zawołał piskliwie House.
- Dzwoniła pani Foster. Jest coś co chciałabyś nam powiedzieć? - Dziewczynka spuściła głowę. Milczała. – Podobno bardzo brzydko powiedziałaś na Margaret i Mike'a. Wyjaśnisz dlaczego? - powiedziała Lisa, starając się być spokojna i ciepła.
- No, bo – Rachel zaczęła cicho szlochać. Głos jej drżał, a jej palce bawiły się końcem sukienki. – Pani kazała nam opisać swoją rodzinę. I ja napisałam o tobie, Gregu i Lucasie.
- I co było dalej? - spytał House zaciekawiony słowami Rachel. W głębi duszy poczuł całkiem przyjemne ciepło. Nie sądził, że może go traktować, jak kogoś ze swojej rodziny. Chociaż, to było dziecko, które inaczej patrzy na pewne sprawy. Chyba nawet go to cieszyło.
- Oni zaczęli się śmiać, że nie mam taty, że ... - Zacięła się, a po jej policzkach spłynęło kilka łez - Mamo, oni obrażali Grega. Mówili o nim bardzo brzydkie rzeczy – wyjąkała, a Lisa i Greg spojrzeli po sobie. Oboje ze wzruszeniem. Jednakże w oczach House'a malowało się również zdziwienie.
- Co takiego mówili? - spytała spokojnie Lisa, głaszcząc córeczkę po włosach.
- Mówili, że ... - Rachel znów zamilkła. Sprawiała wrażenie bardzo zakłopotanej, walczącej z jakąś przeszkodą – Nazywali Grega kuternogą,. Powiedzieli, że Greg jest zidiociałym gdurem z przerośniętym ego.
- Gbura – Poprawił ją Greg, a Rachel tylko się na niego spojrzała smutnym spojrzeniem.
- I tylko dlatego tak brzydko nazwałaś swoją koleżankę i kolegę? - spytała Cuddy. Choć w głębi duszy cieszyła się, bo przecież to była oznaka akceptacji i wielkiej sympatii jaką darzyła Rachel jej ukochanego, to nie mogła takiego zachowania tolerować. - Rachel. Te dzieci powtarzają głupio, to co usłyszą w domu. Nie przejmuj się.
- Jak ich nazwałaś? - spytał zaintrygowany House z miną i głosem dziecka, pytającego rówieśnika co dostał na urodziny.
- Nieważne jak – powiedziała ostro Cuddy. – Musisz jutro ich przeprosić. Rozumiem, że czułaś się urażona i chciałaś bronić Grega, ale... - Chwilę się zastanowiła. – Nie można przezywać swoich kolegów i koleżanek. To do niczego dobrego nie prowadzi. Więcej byś zyskała gdybyś puściła to mimochodem.
- Nie słuchaj mamy. Wiesz ile razy obrażałem gości w drogich garniturach, a i tak mi uchodziło płazem – rzucił zabawnie House. – A potem już żaden się do mnie nie odezwał - Cuddy posłała mu karcące spojrzenie.
- Bo się bali kolejnego poniżenia, a poza tym mają więcej rozumu w tej dziedzinie, niż ty. A poza tym, ty to w ogóle inna bajka, więc lepiej nie chwal się tym swoim dorobkiem oszczerstw. Dziwię się, że nikt na poważnie cię nie pozwał do sądu, ale wracając do ciebie, Rachel. Tak nie można, rozumiesz? Następnym razem przemilcz to, a później ewentualnie mi powiedz, dobrze? Przeprosisz ich, czy mam pójść z tobą? - spytała, a gdy Rachel pokiwała głową, pocałowała ją w czoło. - No, a teraz wracamy do gry – powiedziała, po czym wzięła do rąk swoją podstawkę. Chwilę później, do drzwi ktoś zapukał. Obejrzała się i z westchnięciem, wstała. House wykorzystując jej nieobecność rzekł:
- No powiedz, jak ich nazwałaś? - spytał zaciekawiony. Rachel pokiwała głową na 'nie' – To na ucho. Nie powiem mamie!
- Nie wierzę ci!
- I dobrze -wystawił jej język, po czym powiedział: - To jak? Powiesz? - Rachel roześmiała się, gdy zrobił maślane oczy. Rachel tylko pokręciła głową wydając z siebie coś wyraz, choć takowym trudno było to nazwać „Y-y” .Potem przystąpili do zabawy. Nie czekali na Cuddy, bo ta dość długo nie wracała. A gdy wróciła po może, kilkunastu minutach, tylko uśmiechnęła się widząc obrazek bawiącego się House'a z Rachel. Ci układali różne wyrazy, często nie zgadzającymi się z regułami gry, z planszą. Były to wyrazy wyrwane kompletnie z kontekstu. House układał dziwne – dla Rachel – pojęcie medyczne, potem tłumacząc jej, co oznaczają. Śmiali się i dokuczali sobie na zmianę. Co jakiś czas Rachel rzucała w House'a pluszową poduszką, po czym w ramach odwetu, House ją szczypał czy oddawał. W pewnym momencie Rachel wyjęła kilkanaście literek z woreczka i ułożyła na planszy kilka słów. Lisa dostrzegła tylko jak House robi wielkie, zdumione oczy:
- Skąd ty takie słowa znasz? - spytał, na co Rachel wskazała na niego palcem po czym podeszła do niego i coś powiedziała do ucha. House zawołał tylko:
- Tak powiedziałaś? Chyba powinienem powiedzieć 'moja krew', no ale... - powiedział, ale Rachel szybko go upomniała. Lisa wyszła z ukrycia i podeszła do miejsca zabawy
- Chyba już pora spać, co?
- Jeszcze chwilę, maamo! - Rachel i Greg, zawołali chórem, po czym wszyscy troje zanieśli się śmiechem.
- Nie ma mowy! Idź się umyj, a później do łóżka. Musimy jutro wcześnie wstać. A ciebie Greg czeka ważna rozmowa! – powiedziała, siadając na podłodze.
- Ale maaamo! Ja nic nie zrobiłem! No może oprócz brutalnego wyrzucenia ćpuna, który chciał ode mnie wyłudzić Vicodin – powiedział dość zabawnym tonem. Lisa tylko spojrzała na niego karcąco.
- A opowiesz mi bajkę, Greg? - spytała House'a Rachel.
- Ale ja nie potrafię. - powiedział z miną niewiniątka.
- Nie kłam! Potrafisz.
- Wszyscy kłamią! Nie potrafię. A na pewno nie potrafię opowiadać tych pięknych i wesołych. – Rachel pokazała mu tylko język.
- Wszyscy potrafią opowiadać bajki! - zawołała Rachel.
- Zaufaj, że wolałabyś tych bajek nie słyszeć – rzuciła zabawnie Cuddy. Rachel spojrzała na nią z uwagą, po czym kapitulując rzekła do House'a.
- To może chociaż mi poczytaj! Wujek James mi taką fajną kupił – zawołała radośnie.
- Niech zgadnę? O królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach?
- Skąd wiedziałeś? - spytała Rachel, pełna zawodu.
- Znam Jimmiego od lat. Tylko on może kupować takie idiotyczne bajki.
- To może mi jednak opowiesz swoją bajkę, skoro tak ..
- Idź się myj, albo zaraz zamknę cie w szafie! - zawołał wrogo i zabawnie Greg. Lisa się tylko roześmiała. Rachel poczłapała do łazienki, dzięki czemu dorośli mieli chwilę dla siebie. Greg przysunął się do Lisy i zaczął całować ją po szyi.
- Greg! - wyjąkała. Nie miała siły protestować. Jego pieszczoty bardzo jej odpowiadały, ale w tej chwili była tak zmęczona, że o niczym innym, niż o prysznicu nie marzyła. Jednakże on nie przestawał. Schodził z pocałunkami coraz niżej i niżej. Lisa zbierając w sobie całą silną wolę, odepchnęła go. Zrobił usta w podkówkę i rzekł „Ale powiało chłodem!” po czym się lekko odsunął. Przebierał w literkach, zaczął układać słowa, a Lisa w tym czasie jadła swoją porcję kanapek. Gdy skończyła jeść spojrzała na planszę. Widniały na nim dwa słowa „Kocham cię”. Wzruszyła się. Po raz pierwszy odkąd są razem, usłyszała te dwa słowa - a raczej przeczytała . Może i kiedyś House wyznawał jej miłość, ale w swój indywidualny, często szyfrowany sposób. Choć zawsze to doceniała i cieszyła się, czasem potrzebowała tych dwóch może zwykłych słów, ale jakże pięknych. Uśmiechnęła się do niego najpiękniej jak potrafiła, choć wcale nie musiała. W jej oczach widział coś, co było dla niego najznakomitszym darem na świecie i choć nie potrafił tego nazwać, tak czuł. Odwzajemnił uśmiech i widząc czekoladę w kąciku jej ust, przybliżył twarz do jej twarzy i zcałował brązową maź. Ona odwzajemniła pocałunek. Nie całowali się długo, ale ten pocałunek był pełny pasji i miłości. House oderwał się od niej i dał jej uśmiech.
- Chyba nigdy w życiu tyle się nie uśmiechałem, co teraz, gdy jestem z tobą, wiesz? - szepnął uświadamiając sobie to. Nie wierzyła, że to powiedział, bo... to było BARDZO nie w jego stylu. Ale biorąc pod uwagę, jaka zaszła w nim zmiana, nie musiała się szczypać by uwierzyć. Przysunęła się do niego i oparła głowę na jego ramieniu. Po chwili wzięła kilka literek i ułożyła zdanie „Tak wygląda szczęście?”
- Nie wiem Cuddy, to jest dla mnie dość obce pojęcie, Ale chyba tak. Jeśli to co czuje to... - Nie dokończył, gdyż poczuł opuszek palca na swych wargach. Spojrzał na planszę. „Dziękuję” - przeczytał. Pocałował ją w czoło. Ona zaczęła układać słowa „Miłość”. Wziął białe kwadraciki i ułożył „Vicodin”. Roześmiała się i ułożyła „Szczęście”.
Chwilę się zastanowił i poukładał „medycyna”. Chwilę się zamyślił. Czy czuł szczęście? Nie wiedział, bo jak już wspominał, bardzo rzadko je odczuwał, więc nie do końca wiedział, czy to 'to'. Ale czuł, że uzależnia. Tak jak Vicodin. Daje ulgę, ale chyba w ten bardziej bezpieczny sposób. Skierował wzrok na planszę. „Rodzina”. Dołożył „laska”, a po krótkiej chwili niepewnym ruchem dłoni 'Ślub” i puste pole, które chyba miało grać rolę znaku zapytania.
- A chcesz? - spytała zdziwiona.
- A ty? - spytał. W tym momencie wparowała Rachel. Z misiem pod ręką, w różowej lekkiej koszuli nocnej. Uśmiechnięta kroczyła w stronę ich. Wcisnęła się pomiędzy nich i pocałowała każdego w policzek. Spojrzała na planszę, a jej twarz rozjaśnił uśmiech. Szeroki, piękny, szczery. Spojrzała to na Grega, to na Lisę. Wydawała się być bardzo szczęśliwa.
- Będziesz moim tatą? - spytała, pod wpływem wyrazu 'Ślub'.
- Chyba byś nie chciała – rzekł Greg. Bał się odpowiadać, bo bał się tej roli. Nie wiedział, w którym kierunku się uda.
Czy przeistoczy się w swojego ojca, czy zrobi wszystko by Rachel miała duużo lepsze dzieciństwo niż on sam. Bał się, a to już było wytłumaczalne. Nie chciał jej odpowiadać. Bo co miał powiedzieć? Widział, jak mała się do niego przywiązała, że go nawet lubi. A on? Mimo, że on też polubił (o dziwo!) tego malca, to nie wiedział czy jest gotowy na taki krok. Po chwili poczuł, jak otacza jego szyję swoimi rączkami. Otrząsnął się z rozmyślań i spojrzał w jej piwne oczy, które pięknie błyszczały. Tak jakby ktoś zamknął w nich gwiazdkę z nieba. Lekko się uśmiechnął.
- Zmykaj spać. Już jest późno – powiedział i otarł jej policzek swoją brodą.
- Ej! - zawołała, po czym roześmiała się, pocierając zaczerwieniony policzek. Bardzo tego nie lubiła – Greg?
- Czego znowu chcesz? – Próbował warknąć, ale chyba mu nie wyszło. Spojrzał na Cuddy, która tylko z lekkim uśmiechem wpatrywała się w ich.
- A będę mogła – zaczęła mówić, bardzo cicho, niepewnie. Było widać, że walczy z jakąś barierą, że się czegoś boi.
- Wykrztuś to z siebie – powiedział House.
- A będę mogła chociaż mówić do ciebie 'tato'? - spytała patrząc głęboko w jego błękitne oczy, w których wymalowało się zdziwienie, skołowanie. Milczał, Rachel także. Ona uważnie na niego patrzyła, a on nie wiedział, co powiedzieć. Chyba za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Za dużo tych dowodów wielkiej sympatii i przywiązania dostał. Już miał coś powiedzieć, gdy wtrąciła się Cuddy:
- Kochanie, choć spać. Przeczytam ci bajkę.
- Dobrze – powiedziała pełna zawodu dziewczynka, po czym pocałowała House'a w policzek i na chwile wtuliła się w jego ramiona. - Dobranoc. – wyszeptała mu do ucha. – Tato – powiedziała po sekundzie już dużo ciszej, niepewniej. Tak, że ledwo je zarejestrował. Pocałowała raz jeszcze w szorstki policzek, po czym szybko podbiegła do mamy, jakby bojąc się reakcji House'a.
- A czy ja powiedziałem, że możesz tak mówić? - próbował nadać swojego głosowi najbardziej zły ton, ale nie potrafił. Roześmiał się za to w duchu. Sam się sobie dziwił, że dał się tak zmienić. 'Co te kobiety potrafią zrobić z człowieka' – pomyślał, uśmiechając się do siebie. Nie umiał się gniewać na Rachel. I może powinien być zły, bo w końcu odarła go z tego, z czego był najbardziej dumny – konsekwencji swoich poglądów. I może miał prawo czuć się w pewnym stopniu hipokrytą, ale chyba zaczął miewać słabość do tej brązowowłosej dziewczynki. Po chwili, gdy zerknął na Cuddy, zrezygnował, z walki i powiedział - Dobranoc. Koszmarów nocnych i robali pod poduszką – Nim zdążył dokończyć, a już przy nim znalazła się Rachel. Uśmiechała się radośnie, po czym raz jeszcze przytuliła się do niego. Objął ją delikatnie, a gdy już odsunęła się, dał jej pstryczka w nos. Uśmiechnęła się szeroko i łapiąc Lisę za rękę, ruszyła do swojego pokoju. House został sam. Sam na sam, ze swoimi myślami, wątpliwościami i lekkim strachem, wiążącymi się z pytaniem dziewczynki, której jako jedynej udało się – oczywiście nie licząc Lisy Cuddy – zmienić House'a i 'rozmrozić' jego zimne serce. Wciąż w uszach dudniło mu te „tato”. Nie sądził, ze kiedykolwiek będzie mu to dane.
Biorąc pod uwagę, jego przeżycia z dzieciństwa, nawet nie zamierzał mieć dzieci. Widział, czym to się może skończyć. A teraz? Po raz kolejny udowodnił sobie, że związek z Cuddy, przekręciło jego życie do góry nogami. I to dwa razy.
cdn
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aduśka dnia Pią 21:12, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:31, 06 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Lubie cukierkowate fiki. I z tych przesłodkich ten jest w czołówce. Fajnie pokazałaś Hous'a . Był miły, a za razem taki jaki jest na prawdę . Dlaczego wszyscy piszą '' Proszę nie bijcie !'' Aduśka nikt na pewno cię nie pobije. A wracając do fiku, strasznie podobała mi się Rachel. Była nie miła i zarazem słodka. Ciekawa jestem tylko jakie przekleństwo powiedziała do tych dzieci. Ale to musiało być coś zÓego że Hous powiedział - Tak powiedziałaś? Chyba powinienem powiedzieć 'moja krew', no ale... Czekam na ciąg dalszy tej opowieści. Pewno będzie SUPER.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Szpilka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:58, 06 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Potrzebuję dzisiaj czegoś co poprawi mi nastrój, a ten fick zdecydowanie to zrobił
Może niektóre zachowania nie pasują do House'a, ale mi się to podoba. Uwielbiam kiedy w fickach są przedstawiane relacje House - Rachel. Już nie mogę doczekać się ich w serialu.
I co z tego, że jest cukierkowo i idealnie? Niekiedy trzeba poczytać coś takiego
Bardzo mi się podobało:
Układanie słów przez Cuddy i House'a -
Rachel pytająca, czy może mówić do House'a tato -
Dialogi House'a i Rachel -
To jak House bardzo chciałby być niemiły, ale mu nie wychodzi -
Czy mi się wydaje, czy właściwie wymieniłam tu wszystko?
No cóż, pozostaje mi jedynie czekać na ciąg dalszy.
Życzę dużo wena i kolejnych świetnych pomysłów.
Pozdrawiam
Szpilka
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sarah_amelia
Pacjent
Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krosno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:07, 06 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Bardzo mi się podobało! Ciekawy tytuł i sposób rozegrania całej sytuacji, wplecenia w to motywu tej tytułowej gry. Fakt, sielankowo i cukierkowo, ale czasem warto pomarzyć, odlecieć w świat gdzie wszystko jest piękne. To co mi trochę zgrzytało, to 7-letnia Rachel. Co prawda dzieci potrafią być mądre w tym wieku, jednakże wydawała mi się trochę zbyt "duża" na 7 lat. Ale to tylko moje skrzywione myślenie, także nie przejmuj się
Mimo tego małego zgrzytu, cała ta relacja House'a i Rachel była cudowna i urzekła mnie całkowicie, za co ci dziękuję
Jestem ciekawa co takiego Rachel powiedziała o tych swoich kolegach...mam nadzieję ze na to zdradzisz ^^
Szczerze ci powiem, że na błędach się nie znam, ale wszystko raczej było w porządku. Przynajmniej tak mi się wydawało
Ogólnie bardzo mnie urzekł ten fik, jestem ciekawa jak dalej to pociągniesz
Pozdrawiam
Sarah_Amelia
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez sarah_amelia dnia Nie 20:08, 06 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marguerite.
Epidemiolog
Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Debrzno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:42, 07 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
zaklepię, a potem przeczytam, bo widzę, ze będzie świetnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
daritta
Ginekolog
Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Leszno Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:38, 08 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Jak ja lubię takie słit ficki
I jeszcze jest to co Daritta lubi najbardziej,czyli połączenie House'a i Rachel
Bardzo mi się podoba
I Rachel jest taka słodka
Ogólnie cała relacja House - Rachel jest bardzo fajna ;d
I ciekawe jak powiedziała na tych znajomych
Czekam na kolejnę część
Pozdrawiam i wena życzę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:41, 08 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
bardzo mi się podobało!
lekkie, z humorem!
Rachel świetna!
genialna część!
czekam na ciąg dalszy!
Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aduśka
Ratownik Medyczny
Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:09, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna
Ogromnie się cieszę, że to 'coś' się podobało. Starałam się.
A że wyszło może zbyt cukierkowe, czy Rachel zbyt mądra?
Aaaj!
Mój Wen zaszalał. Z tego też powodu, musiałam (znowu ;|) rozdzielić. Ale obiecuję się postarać, by następna, była tą ostatnią
Proszę:
Rachel dreptała do swojego pokoju, trzymając za rękę swoją mamę. Jej myśli krążyły wokół osoby House'a. Bała się, że nie będzie chciał jej uznać za swoją córkę, że nigdy nie będzie miała takiej prawdziwej rodziny. Takiej, jaką mają Margaret, Thomas czy Maggie. Zadarła głowę do góry i spojrzała na uśmiechniętą twarz Lisy. Wydawała się być szczęśliwa, a Rachel czuła, że gdy mama jest szczęśliwa, to i ona powinna taka być. Czyż nie tak wygląda miłość? Właśnie wchodziły do żółtego, ciepłego pokoju. Rachel odrazu wzięła ulubionego misia i rzuciła się na łóżko, po czym weszła pod kołdrę i uśmiechała się uroczo do mamy.
- Mamo? Kochasz Grega? - spytała, choć wiedziała, że to pytanie raczej kwalifikuje się do tej grupy 'Głupich pytań' albo do tych jeszcze głupszych.
- Tak, córciu. Bardzo, a dlaczego pytasz? - spytała, przykrywając córkę dokładniej.
- Nie wiem, tak jakoś. A Greg?
- On to siebie kocha najbardziej – rzuciła Lisa śmiejąc się. Doskonale wiedziała o co chodziło córeczce – Jeśli ci chodzi o to, czy mnie kocha, to tak. Myślę, że tak – Lisa wzięła do ręki książkę i zaczęła czytać. W pewnym momencie, gdy książka dochodziła do kulminującego momentu, dostrzegła, że Rachel jest zamyślona i nie bynajmniej na temat książki.
- Co się dzieje, kochanie? - spytała, chcąc r ozwiać swoje smutki.
-Bo tak sobie myślę mamo. Czy teraz będziemy rodziną? Taką prawdziwą. Ty, ja i Greg.
- Chciałabym kochanie – powiedziała Lisa głaszcząc ją po dłoni. - Coś Cię jeszcze trapi?
- A jak myślisz,dlaczego Greg, nie chce żebym mówiła do niego 'tato'? Może on się gniewa za to, co kiedyś mu powiedziałam? - spytała zasmucona. Lisa sięgnęła pamięcią, do wydarzenia, o którym mówiła córka. Przypomniała sobie jak podczas pierwszego spotkania z House'm, Rachel wykrzyczała mu w twarz, że go nienawidzi za to, że przez niego Lucas odszedł, że straciła rodzinę. Pamiętała jak jej było ciężko i przykro. Na szczęście Greg nie należał do tych, którzy się szybko obrażają. A mówiąc szczerze miał to gdzieś, co powiedziała córka ukochanej. Mimo, że szybko wyjaśniła córce wszelkie zawiłości, przez dłuższy czas, Rachel nie mogła zaakceptować Grega i jego charakteru. Na szczęście w końcu nadszedł czas, gdy Rachel przyznała się, że polubiła jej wybranka, a jak się teraz okazało, chyba nawet pokochała. I jak się okazało, była drugą kobietą z rodu Cuddy, która potrafiła pokochać takiego popieprzeńca.
- Nie, kochanie. To długa i dość skomplikowana historia. Postaraj się być cierpliwa, hmm? Greg cię lubi, ale to dla niego nowa sytuacja i chyba musi się jeszcze z nią oswoić, bo widzisz, Greg nie miał łatwego życia, prawie zawsze był sam, miał swój świat. Teraz wszystki zmienia, dla mnie i chyba też dla ciebie. - Lisa pogłaskała córkę po czole i ucałowała ją. Rachel odwzajemniła uśmiech,
- To dobrze. Myślałam, że ... On mnie nie lubi, że już nigdy nie .. - powiedziała, ale Lisa jej przerwała w strachu o to co chce powiedzieć.
- Śpij już. Dobranoc.
- Dobranoc mamusiu.
Lisa ostatni raz pocałowała córkę, po czym wyszła z pokoju, cicho zamykając drzwi. Z uśmiechem na ustach, z roześmianymi oczami poszła do ukochanego. Przy drzwiach przystanęła i oparła się o framugę. Wpatrywała się w niego, jak bawił się literkami. Wydawał się być taki zamyślony, czymś zmartwiony. Bił się z myślami – tak, to powinna nazwać. Przecież wiele razy widziała go w takim stanie. Często przesiadywał w swoim gabinecie i rozmyślał nad diagnozą. Ale teraz jego twarz nabierała innej barwy zamyślenia. Podeszła i usiadła obok niego, wtulając się w jego ramię. Widziała jak uśmiecha się i spogląda kątem oka.
- Nie wiem jak się mam zachować – wyszeptał. Zdziwiła się, bo przecież nigdy tak otwarcie nie mówił o swoich lękach.
- Greg .. – położyła dłoń na jego policzku i potarła ciepło.
- Czy ja się nadaję na ojca? Przecież ja nawet nie wiem, jak powinien wyglądać dobry ojciec. Nie miałem wzorca, na którym mógłbym się opierać. Nie wiem nic – patrzył w jej oczy, swoim zmartwionym błękitem. - Nie chciałbym stać tym, kim był mój ojciec.
- Kieruj się sercem. One cię pokieruje – palnęła, pierwsze co przyszło jej na myśl. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Nawet jeśli jest z kamienia? - roześmiał się.
- Nawet. Ale twoje serce już chyba nie jest z kamienia, co?
- Nie wiem. To jest serce , chyba najbardziej popieprzonego człowieka. Nie wiem jak to z nim jest - spuścił głowę ze smutkiem. Mocniej wtuliła się w niego - Czy musiałem sobie tak życie spieprzyć?
- Życie cię spieprzyło – wyszeptała bez namysłu.
- Z moim udziałem. To co się stało z moją nogą i późniejsze konsekwencje, to moja wina – powiedział ostro – Gdybym wtedy pozwolił amputować nogę – powiedział z wyrzutem. Chyba żaden żal nie bolał bardziej, niż ten, do samego siebie – Nie bolało by mnie codzień, nie stałbym się tym takim człowiekiem, jakim jestem teraz.
- Przestań, rozpamiętywać. Było minęło. Decyzji już nie zmienisz, a ten żal tylko cię znsizczy, wypali. Ja też mogłabym się tak łamać. A dlaczego? Bo gdybym wcześniej myślała o dziecku, gdybym mniej pracowała, a skupiała się na sobie, to bym mogła zajść w ciąże, czuć to co te szczęśliwe kobiety.
- U ciebie jest jeszcze szansa, a u mnie? - powiedział po czym pocałował ją mocno. Odwzajemniła pocałunek.
- Nie mów tak. Zawsze jest jakaś szansa - powiedziała ciepło, tuląc się do jego torsu. Była pewna, że jego mina wyraża jakieś zażenowanie. Przecież ona zmuszała go do takich poświęceń, zmian - Kocham Cię, ty mój popieprzeńcu – powiedziała cicho.
- Tak? - spytał dość zabawnie.
-Yhmm – Lisa pokiwała radośnie głową po czym podniosła głowę i znów zatopiła się w jego ustach. Czuli niesamowite szczęście, które miało swój początek w dniu, w którym postanowili postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować wszystko i spróbować razem stworzyć coś, co powszechnie nazywało się związkiem. I choć byli bardzo specyficzną parą, odnajdywali się w tym. W ich obojgu zaszła jakaś zmiana. Odkryli w sobie pewną stronę, której dotychczas nie znali. Tak, ich wspólne życie toczyło się czasem powoli, czasem szybciej, ale zawsze ciekawiej niż innym milonom par w Ameryce. W końcu oboje byli, bardzo niebanalnymi osobowościami, a House przykładał się do tego, by tak samo 'nakręcić' Rachel.
Następnego dnia House, wpadł na pomysł, który go, na dobrą sprawę przeraził. A wpadł mu do głowy, w momencie, gdy Rachel, szykując się do szkoły wczesnym porankiem, wyjęła ze swojego różowego (a jakże) plecaczka, czerwonego lizaka i podała mu go, z uśmiechem na ustach,
- Łapówka? - spytał przyglądając się, zaskoczonej minie dziewczynki. ' No tak, chyba jeszcze nie rozumie tego pojęcia' – pomyślał - Przekupstwo? Wiesz, że za to można pójść do pierdla? To znaczy do więzienia – poprawił, czując na sobie karcące spojrzenie swej kobiety. Rachel pokiwała głową na 'nie' i szybko schowała lizaka do bocznej kieszonki tornistra. - A czy ja powiedziałem, że nie przyjmuję łapówek? - rzucił House i szybko wyjął go z plecaka. - Przyjmuję. Zwłaszcze, jeśli to są czerwone lizaki.
- Ej! - zawołała mała, próbując wyrwać mu z ręki lizaka.
- Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera! - House wysunął czerwień swojego języka na wierzch ust i odczekał chwilę, by dziewczynka mogła go podziwiać. Rachel tylko wytrzeszczyła oczy – Nie uczyli cię jeszcze o piekle? Ech, ta dzisiejsza edukacja. - westchnął teatralnie, po czym przystąpił do wyrazistego, przedstawienia dziewczynce pojęcia ' piekło' – To jest takie miejsce, gdzie zabierają takie niegrzeczne dziewczynki jak ty ...
- I mężczyzn, takich jak Greg – wtrąciła Lisa, która właśnie sączyła swoją czarną kawę. Greg podniósł wzrok i uśmiechnął się zabawnie
-.. po czym obcinają im warkocze, niszczą wszystkie misie, lalki itympodobne. Po czym gilgoczą, dopóki niegrzeczne dziewcztnki nie wyleją studwudziestupięciu łez i nie umrą z powodu odwodnienia – powiedział, próbując mówić coraz bardziej strasznie, ale dziewczynka tylko roześmiała się. - To nie miało być śmieszne. To miało cię przestraszyć, czarnoksiężniczko – westchnął – Nie udało mi się, co? - Rachel tylko pokiwała głową, po czym wspięła się na palce i pocałowała House'a w policzek. - Cholera – wycgrypiał.
- Greg! Czy ja coś mówiłam, na temat wyrażania się przy dziecku? - upomniała go Lisa.
- Zaprowadzisz mnie dziś do szkoły? - spytała Rachel wspinając się na palce i robiąc słodką minkę.
- Ale z Ciebie bestia. I bez serca, do tego! Czy chcesz żebym w połowie drogi, do tego zamczyska oddalonego o siedemset mil księżycowych, padnął jak pies Pluto? Czy chcesz, przez połowę drogi, ciągać mnie za nogę? Moja chora noga tego nie przeżyje, a o jeździe na motorze zapomnij. Twoja mama, za ten ostatni występek męczyła mnie przez całą noc.
- To dlatego jesteś taki niewyspany? - Lisa słysząc pytanie córki, zakrztusiła się. Odrazu spojrzała na rozbawioną minę ukochanego.
- A jak myślisz, ropuszko!
- Nie mów tak do mnie – oburzyła się mała.
- Dobrze żabciu. Ała! - zawołał, gdy Rachel go uszczypnęła.
- Rachel spakuj kanapki. Zaraz wychodzimy. Nie chcesz chyba się spóżnić się do szkoły? - powiedziała Cuddy odstawiając kubek z kawą. Podeszła do córki i podała jej pomarańczowe, plastikowe pudełko z kanapkami.
- Idź się ubrać. Ja muszę jeszcze chwilę porozmawiać z mamą – powiedział House, a gdy Rachel zniknęła, pociągnął Lisę za ręke, tak, że kobieta opadła na jego kolanach. Wtopił się w jej usta, po czym oderwał się i pocałował w nos.
- Ty też zaraz powinieneś wychodzić do szpitala, nieprawdaż?
-Maaamoo! - zawołał zabawnie Greg.
- Żadne 'mamo'. To, że masz specjalnie układy z szefową, nie znaczy, że możesz migać się od obowiązków.
-Lubisz tak, panować nad wszystkimi? - spytał smutno House.
- Taka moja rola. Źle z tobą by było, gdybym ...
- Tak, tak, tak. Okrutno kobieto – wecthnął, po czym pocałował Lise ostatni raz i 'wygonił' ją ze swoich kolan. Kobieta pocałowała go w nos i poszła do dziewczynki. House tylko chwycił swoją laskę, wstał i podchodząc do kubka Lisy, dopił jej kawę. Kiedy już leniwie szykował się do pracy, w głowie kształtował sie już, wcześniej wspomniany,przerażający plan.
Dzień w pracy mijał wszybko i bez większych niespodzianek. Przypadek, nad którym pracował od kilku dni, powoli kierował się ku rozwiązaniu, więc końcowe prace zlecił swoim kaczątkom. House powoli i leniwie spacerował po PTTH, co jakiś czas dokuczając mijającym go pielęgniarkom. Nudził się potwornie, ale nie myślał o przychodni. Banda rozchisteryzowanych, paranoicznych hipokrytów dobiłaby go z siłą kilkunastu, dobrze wyżywionych słoni. Krążył więc korytarzami szpitala, co jakiś czas, całkiem przypadkowo, zahaczając o rejony gabinetu jego szefowej. Podczas któregoś już okrążenia postanowił wpaść i pogawędzić.
- Hejo – rzucił od progu, jak zywkle nie zawracając sobie głowy pukaniem ,czy pytaniem czy można. Dokuśtykał do kanapy i rozsiadł się wygodnie.
- Kolejny pacjent, obraził cię swoją niewiedzą? - spytała ironicznie, mając na myśli ostatnie, absurdalne skargi diagnosty na niedouczonych pacjentów.
- Śmiej się, śmiej, ale to ... - rzucił House tonem obrażonego dziecka.
-Z tego co wiem, nie miałeś okazji być obrażony, gdyż nie zjawiłeś się w przychodni – rzuciła próbując uzupełniać zaległe papiery. Ponaglające terminy i zaległości, frustrowały ją tak, że nie miała siły być miła. I chyba, nie chciała. Miała bowiem, przed sobą głównego winowajcę tego pośpiechu i wiążącego się z nim, stresu.
- Maamo! - House zawołał podchodząc do niej bliżej i bliżej. Coraz bliżej.
- House! To, że nie pracujesz, że nie masz co robić, nie oznacza, że inni też się nudzą. Ja mam mnóstwo, pracy! Mam całą masę zaległości i dobrze wiesz, kto jest temu win.. - wykrzyczała w złości. Nie dokończyła, gdyż zamknął jej usta pocałunkiem. Nagle się uspokoiła. Może nie chciała się do tego przyznawać, ale niekiedy jego pocałunki sprawiały, że naglę robiła się spokojniejsza, weselsza, a cała złość, gniew i wszelka frustracja znikała. Tak, więc po jej wnętrzu rozlało się bardzo przyjemnie ciepło. Nie zdążyła jednak oddać pocałunku, bo do gabinetu wpadła pielęgniarka. Cuddy niczym oparzona odskoczyła od House'a. Nie lubiła, gdy któryś z pracowników przyłapywał ich na takich czułościach. Zasłoniła usta ręką, a House niczym nie wzruszony odkręcił się i rzucił najspokojniej w świecie:
- Kasę za bilety, za ten spektakl, proszę zostawić u mnie na biurku. - House obszedł biurko wciąż zawstydzonej Cuddy i rzucił cicho – Dzisiaj ja odbieram dziecko ze szkoły – Zdziwiona pielęgniarka stanęła jeszcze bardziej, jak wryta. Spoglądała raz to na diagnostę, raz na panią dziekan. House podszedł do niej i szepnął – Radzę zmienić dentystę. W tej protezie, pani nie do twarzy. I może jakaś nowa guma, ta jakaś niesmakowita się wydaje. Aha, druga część przedstawienia gratis – Puścił oczko do Cuddy i wykuśtykał z gabinetu. Nie wiedział, dlaczego, ale jego humor uległ znacznemu poprawieniu. W przypływie dziwnych sił, wziął kilka teczek i udał się do przychodni.
Wchodząc do pokoju nr 1 dostrzegł młodą dziewczynę siedzącą na leżance. Miała piękne, długie blond włosy, głęboki dekolt i kusą miniówkę. House wzdychając cicho usiadł na krześle i zajrzał w kartę.
- A więc, co ci dolega dziecko - parsknął.
- Bo ja – wyjąkała. Dopiero teraz dostrzegł, jak się stresuje
-No dalej. Ja nie gryzę. I nie obrażam pacjentów, jak z pewnością ci wmówili, ci z recepcji.
-Robiłam 'to' z ogórkiem – wyjąkała – Puścił soki i ... - House najpierw parsknął śmiechem, a potem zamilkł. Spojrzał na dziewczynę i z trudnością powstrzymywał się od komentarzy.
- Jesteś dwudziestaósma – powiedział. W odpowiedzi, dostał jedynie zdziwione, pytające spojrzenie blondynki. - Na liście idiotek, które w tym miesiącu raczyły zawracać mi głowę tylko, dlatego iż sądziły, że zaszły w ciąże z ogórkiem, tudzież innym warzywem.
-Skąd pan wiedział? - spytała przestraszona.
-Jestem lekarzem z .. wieloletniem stażem. Nie takie przypadki widziałem. - spojrzał na jej nogi i widząc dość pokaźny pieprzyk przy kolanie, wskazał na niego i powiedział – I nie martw się. To co masz przy kolanie, to nie ciąża. To tylko coś, co nazywamy pieprzykiem – Wlepił wzrok w kartę i zaczął coś w niej pisać. Nie widział skołowanego wzroku małolaty – To tak na zaś. Żebyś nie musiała poraz kolejny, marnować mojego cennego czasu – Wstał i prostestancyjnie otworzył drzwi. Przyjął dopiero jednego pacjenta, a już miał serdecznie dość. Ale gdy powiedział 'a', musiał powiedzieć 'b'. Takie było jego założenie dzisiejszego nia. Zrobić coś, czym Lisa będzie zaskoczona. Dlatego też siedział w przychodni i przyjmował palantów. Nie przypuszczał, ilu takich chodzi po świecie, a ilu po ulicach New Jersey. Czasami miał wrażenie, jakoby wszyscy zmówili się i przychodzi z albo niezwykle błahymi dolegliwościami, albo wymyślali diagnozy wzięte niczym z księżyca. Jego cierpliwość dobiegała końca. Nie miał siły powstrzymywać się od obelg (które też zawiesił, choć to było potwornie trudne) i siedzieć tutaj, podczas, gdy mógł robić conajmniej tysiąc innych, z pewnością ciekawszych rzeczy. Zamykając kartę pacjanta, postanowił, że był to ostatni przychodniowy pacjent w tym miesiącu. A warto zaznaczyć, że do końca maja, zostało dwadzieściatrzy i pół dnia. Jego poziom znudzenia i irytacji, przyćmił zacny plan miłego zaskoczenia swojej kobiety. ' Będzie musiała się zadowolić tym, że odbiorę Rachel ze szkoły. Ech, na starość robisz się coraz głupio-słodszy, House. To źle' – pomyślał kuśtykając w kierunku swojego gabinetu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
[3]
Student Medycyny
Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:48, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
*pierwsza* ^^ ide czytać
edit:
Takie leciutkie w sam raz na zmęczony szkołą umysł.
Fajnie się czyta. A no i sposoby House'a na uciszenie Cuddy mrrrauu ^^
a Twoja Rachel jest booska
a i pierwszej części nie czytałam wcześniej.
Motyw ze Scrabble test geenialny
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez [3] dnia Pią 22:05, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gorzata
Narkoman
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:57, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Genialna część! Bardzo mi się podobało. Ciekawy pomysł i ładnie napisane. Przyjemnie się czyta. Miejscami bardzo zabawne. Jedyne, czego mogłabym się uczepić to przecinki. Stawiasz je w złych miejscach. Beta na pewno załatwiłaby sprawę.
Czekam na ciąg dalszy i życzę Wena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mika-house
Student Medycyny
Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:59, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
super sie czytało... naprawdę ladnie napisane, przemyslane, widac ze wiesz o czym piszesz... czekam na ostatnią cześć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
GosiaczeQ_17
Proktolog
Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina wiecznej młodości Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:14, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Fajna ta historia Ładnie opisane ich relacje.
Trochę tak jakoś wszystko im się układa
Mało problemów mają
Czekam aż coś ciekawego się wydarzy. Bo Huddy nie może obejść się bez komplikacji
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
000paulina000
Pacjent
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:04, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
więcej świetny jest ten fick czekam na dalsze dzieje oby nie za długo... buziaki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agao2102
Rezydent
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 459
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bełchatów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:18, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Łał
Jak czytałam to cały czas miałam uśmiech na twarzy, a to znaczy że fik był boski. Wyłapałam tylko taki błąd że liczebniki dwucyfrowe piszemy oddzielnie.
A tak to świetnie! Czekam na kolejną część.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agao2102 dnia Sob 20:25, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|